28 wrz 2019

Rozdział 6. Złudzenia


Matsuri spędziła w łazience więcej czasu niż zamierzała. Dwa razy się przebierała. Zrobiła staranny makijaż, ale potem uznała go za zbyt wyzywający, zmyła i pomalowała się drugi raz - z takim samym efektem. Pocieszyła się w myślach, że tylko jej się wydaje iż nałożyła za dużo kosmetyków, bo na co dzień ich nie używa.
Łatwo ulec złudzeniu, gdy nie ma się w czymś doświadczenia. Stosowała się przecież do instrukcji Asu, która uczyła ją wykonywać makijaż na różne okazje. 
Przebrała się jeszcze raz, założyła granatową yukatę. Była tak samo niewygodna jak ta wczorajsza, ale musiała to jakoś ścierpieć. W wiosce Piasku nie miała zbyt wielu okazji, by się ładnie ubrać, a chciała wyglądać atrakcyjnie. Również po to, by dodać sobie pewności siebie.
Zabrała torebkę z kunaiami i katanę.
Potem poszła przejść się po wiosce, w nadziei, że spotka gdzieś Gaarę. Natknęła się na niego w najmniej spodziewanym miejscu, czyli na uliczce w dzielnicy usługowej. Obok był sklep zielarski. Pomyślała, że może Asu się gdzieś tutaj kręci i że trzeba było jej najpierw poszukać, żeby zapytać o radę w sprawie wyglądu.
Czuła się niepewnie, mając zacząć rozmowę. Nigdy tego nie robiła - nie wiedziała jak zaczepić Gaarę, żeby uznał to za naturalne.
- Dzień dobry – powiedziała i skłoniła uprzejmie głowę.
Gaara popatrzył na nią, ale nie odpowiedział. Skinął jej uprzejmie głową. Miała wrażenie, że myślał o czymś innym.
- Nic nie powiesz? – zapytała, patrząc na niego wyczekująco.
Gaara zastanowił się. Chyba jeszcze nie zdecydował, czy i jakiej udzielić jej reprymendy.
- Bardzo dobrze ci poszło.
Dalej nie wiedziała, czy jest rozczarowany tym, co zrobiła podczas walki czy wręcz przeciwnie.
- Nie dostanę bury za użycie tej techniki?
- To nie jest technika. To zwykła sztuczka. Znasz jej ograniczenia, więc jej nie nadużywaj.
To nie oznaczało, że jest dumny z jej umiejętności lub zdolności do podejmowania decyzji. Oznaczało raczej, że nawet jeśli chciał ją skrytykować za niestosowanie się do poleceń, po czasie uznał, że nie warto się o to czepiać.
- Możesz mnie nauczyć więcej - powiedziała.
Po egzaminie nie miał być już jej nauczycielem, tak było ustalone od dawna, a Gaara nie wycofywał się nigdy z ustaleń. Ale dla niej to było szalenie irytujące, że nauczył ją czegoś, co uważał zaledwie za podstawę techniki, i nawet w takiej formie uważał to za duże wyzwanie dla niej. Jakby jej nie doceniał.
- Nie masz wystarczających zasobów czakry do tej techniki. Więc nie, nie mógłbym cię uczyć, nawet gdyby była dostosowana do ciebie. Skup się na twoich mocnych stronach, w realnej walce to na nich powinnaś polegać.
Udzielił jej całkiem rozbudowanej wypowiedzi, chociaż zwykle zbywał ją krótkimi zdaniami. Dodało jej to trochę pewności siebie.
- Czy teraz, skoro nie jesteś już moim nauczycielem, możemy się gdzieś wybrać? Na lampkę wina?
Gaara patrzył na nią przez chwilę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Oddałaby wszystko, żeby przejrzeć jego myśli.
- Nie.
Zaskoczyła ją ta odpowiedź. Dlaczego nie?
Nie mógł jej podejrzewać o jakieś złe zamiary. I tak nie mogłaby go upić, prędzej siebie.
Widocznie zirytowała go tym pytaniem. Uznając rozmowę za zakończoną, chciał ją ominąć i pójść dalej. Zastąpiła mu drogę.
Normalnie nigdy by się na to nie odważyła. Ale nie miała za bardzo wyjścia, bo nie wiedziała, kiedy następnym razem będzie miała okazję z nim porozmawiać. W wiosce Piasku nie było łatwo go spotkać, jeśli się nie miało pretekstu do przekroczenia progu gabinetu. Nieraz się na niego czaiła, najczęściej ponosząc porażkę. Doszła do wniosku, że używał jakichś swoich technik, żeby poruszać się niezauważonym. Chyba nie lubił być zaczepiany i nagabywany, nieważne kto miałby go zaczepić. Trzeba było się umówić.
Nie rozumiała, dlaczego Gaara cały czas wybierał różne wersje samotności, o której kiedyś twierdził, że mu ciążyła. Zamienniki prawdziwych relacji.
Kiedyś, niedługo po ataku Akatsuki na osadę, miała mu do przekazania wiadomość na tyle pilną, że musiała pójść do jego kwatery zamiast do gabinetu. Zorientowała się wtedy, że Gaara prowadził  z kimś regularną korespondencję, i chociaż wolała myśleć, że to w sprawach służbowych, intuicja podpowiadała jej, że chodzi o kobietę. Służbową korespondencję przechowywał w gabinecie.
Potem wybrał coś bardziej namacalnego niż relacja na odległość, ale to wciąż była iluzja więzi. Miał te swoje dziewczyny do towarzystwa, które przysługiwały każdemu wysoko postawionemu mężczyźnie w Sunie i których roli przypisywano religijne znaczenie., żeby ukryć to, czym w rzeczywistości były - dziwkami świątynnymi, mającymi skoncentrować na sobie uwagę dowódców i odwieść ich od prawdziwej bliskości. Od prawdziwych uczuć. 
Matsuri zawsze czuła wściekłość, kiedy spotykała jedną z dwóch kapłanek obnoszących się z symbolem klanu Kazekage na kimonie. Częściowo to była zazdrość, ale bardziej złość, bo uważała, że Gaara zasługuje na coś lepszego. Wybierał drogę na skróty, bo sam siebie nie traktował poważnie.
Skoro udowodniła swoją wartość, pokazała że jest silna, powinien był przynajmniej ją zacząć traktować poważnie. Nie była zadurzoną małolatą, choć odkąd zaczęła zdradzać się z uczuciami zachowywał się, jakby za taką ją uważał.
- Jestem w czymś gorsza od innych dziewczyn? – zapytała.
Przez chwilę myślała, że Gaara zlekceważy to pytanie, tak jak lekceważył jej wcześniejsze próby, gdy dawała do zrozumienia, że nie chce być traktowana jak uczennica. 
On jednak spojrzał na nią uważnie, zupełnie jakby tym razem naprawdę ją dostrzegł.
- Matsuri, pamiętaj proszę, że nie jesteśmy kolegami. Obdarz uczuciami kogoś, kto potrafi je odwzajemnić. 
Dla niego to był koniec rozmowy. Równie dobrze mogła próbować przemówić do piaskowej ściany.


- Nie pij. Podobno nie możesz.
Lee siedział przy barze, na tym samym krześle co wcześniej i nalewał sobie do szklanki płyn o bursztynowym kolorze. Dla Gaary było zagadką, po co ludzie właściwie piją alkohol - o ile wiedział, nie przynosiło to żadnych korzyści.
- To rum z colą. Z przewagą coli - odpowiedział Lee tonem usprawiedliwienia. - Chcesz?
Gaara zaprzeczył ruchem głowy i zajął miejsce obok niego. 
- Chcę cię o coś prosić - powiedział. - Zasugeruj Tenten, żeby wzięła delegację do Suny.
Lee odłożył szklankę i popatrzył na niego z zaskoczeniem.
- Co ona będzie robić w Sunie?
- Szlifować umiejętności, które zaniedbała.
Lee pokręcił głową.
- Chyba jej do tego nie namówisz. Ma sentyment do ostrzy.
Nie skomentował tego. 
- Mam znikomy wpływ na Tenten. Ona chyba nie chce się ruszać z Konohy. Więc jeśli ci zależy, lepiej porozmawiaj z jej mamą.
- Z jej mamą - powtórzył Gaara. Nie próbował ukrywać zdziwienia.
Lee pokiwał głową.
- Nie mają już takiego dobrego kontaktu jak kiedyś, ale wierz mi: Tenten nadal się liczy z jej zdaniem. Może dlatego, że nie chce iść w otwarty konflikt. Tak więc, jeśli ktoś może na nią wpłynąć, to właśnie Lin-Lin. 
Gaara uznał, że warto sprawę przemyśleć. Chociaż do tej pory nie za bardzo chciał rozmawiać z tą kobietą, bo spodziewał się, że będzie stawiać warunki. 
- Przed bitwą z Madarą Tenten pokłóciła się z Nejim - odezwał się Lee. 
Gaara domyślił się, że tylko pozornie odbiegł od tematu rozmowy.
- Dlaczego mi to mówisz? - zapytał.
- Bo myślę, że wiesz, o co poszło. Myślę też, że gryzie ją sumienie i że tego nie zmienisz ani nie naprawisz.
- To tylko szkolenie. Sprawa czysto zawodowa.
On także uważał, że tak, jak niczego nie da się cofnąć, nic nie można naprawić. Ale Tenten wciąż mogła mieć w życiu to, czego zawsze chciała. Powodem, dla którego przestała się starać było to, że chciała być silna dla innych.
Powinna dostrzec, że warto walczyć dla siebie.

Gdzieś między krajami Rzeki i Wiatru, kilka tygodni przed zniszczeniem Konohy przez Paina

- Nie chcesz też popatrzeć? - Tenten, zadając to pytanie, zdejmowała już opaskę z jego oczu.
Nie pomógł jej, ponieważ nie chciał oderwać od niej rąk, które były teraz pod bluzką, tuż poniżej piersi.
Dopiero teraz przyszło mu do głowy, że chociaż wiele razy była bardzo blisko, fizycznie ma przed nim tyle tajemnic. Od kilku minut przesuwał dłońmi po jej ciele, kilka chwil temu po ubraniu - i odkrył, jak wiele było rzeczy, których o niej nie wiedział, których nie widział. Nie zdawał sobie sprawy, że jej skóra pod ubraniem będzie w dotyku tak delikatna.
Teraz, kiedy uwolniła go od opaski, widział jej twarz i oczy. W świetle księżyca Tenten wydała mu się jeszcze bardziej zachwycająca.
- Mam ograniczone pole widzenia - powiedział wymijająco. Starał się podzielić uwagę między to, co odbierał wzrokiem i bodźce, które odbierał dłońmi. Zastanawiał się, czy posunie się za daleko, jeśli dotknie jej wyżej. 
Tenten uśmiechnęła się do niego, szczerym uśmiechem, przy którym wesoło błyszczały jej oczy. .
- Cofnij się - powiedziała. 
Cofnął dłonie i zrobił jeden krok w tył, wcale nie mając ochoty odsunąć się od niej bardziej.
Nie potrafiłby wyjaśnić dlaczego, ale poczuł jakby przeszył go prąd kiedy Tenten popatrzyła na niego wyzywająco i przygryzła dolną wargę. Jeszcze chwilę wcześniej sprawiała wrażenie onieśmielonej.
Zdjęła zieloną kamizelkę i rzuciła ją na ziemię. Pod spodem miała niebieską bluzkę z krótkim rękawem. Podeszła bardzo blisko, jakby chciała się do niego przytulić. Zatrzymała się jednak i zadrżała.
- Jest ci zimno? - zapytał.
- Teraz trochę jest - odpowiedziała i powiodła spojrzeniem dookoła. - Możesz nas osłonić od wiatru, prawda?
- Z którego kierunku? - zapytał, starając się być praktyczny. Nie czuł, by wiał wiatr. 
- Z każdego. Nie mam klaustrofobii, za to cenię prywatność.
Gaara rozejrzał się dookoła, zastanawiając się, w jakich odległościach powinny być ściany, żeby nie czuła się zamknięta w pułapkę. Zdawało mu się, że u każdego może ujawnić się lęk przed zamkniętą przestrzenią, a różnica tkwi tylko w granicy tolerancji. Kiedy był młodszy bał się małych zamkniętych pomieszczeń, o ile nie były zbudowane ze skały lub piasku. Piasek mógł kontrolować.
Za optymalne uznał rozmiary małego pokoju, jak pół gabinetu w budynku administracji, i wzniósł na jego planie wysokie na dwa metry bloki z piasku. 
Tenten zrobiła coś, czego się w tej sytuacji nie spodziewał. Podeszła do najbliższej ściany i przyjrzała się jej z powagą, jakby była inspektorem na budowie.
- Czy musisz koncentrować na nich uwagę, żeby się nie rozpadły? - spytała.
- Nie - odpowiedział, rozbawiony naiwnością pytania.
 W pierwszej chwili nie zrozumiał jego celu. Odpowiedź była dość oczywista, Tenten powinna ją znać.
Odwróciła się od piaskowca i popatrzyła na niego.
- To dobrze, bo chciałabym, żebyś poświęcił mi sto procent uwagi - oznajmiła. Potem zrobiła krok w jego stronę, pozostając w takiej odległości, by mógł ją dobrze widzieć. Z figlarnym uśmiechem na twarzy, nie przerywając kontaktu wzrokowego, podciągnęła do góry bluzkę i powoli ją zdjęła, odsłaniając część kobiecej garderoby, której dotąd na żywo nie widział. Odsłaniając część siebie, której nigdy nie widział.
Przez chwilę zapomniał o oddychaniu. Kiedy wypuścił powietrze z płuc uświadomił sobie, że niektóre mięśnie jego ciała napięły się bez udziału woli.
- Zmarzniesz - powiedział głupio.
Tenten, która przez chwilę wyglądała niepewnie, po tym, jak się przed nim od pasa w górę odsłoniła, pozostając tylko w białym elemencie bielizny, teraz prawie się roześmiała. I podeszła bliżej.
- Jeśli mi pozwolisz, to zmarznę - powiedziała. - Razem zmarzniemy. Twoja kolej.
Gaara, nawet nad tym nie myśląc, cofnął się o krok. Uświadomił sobie, do czego to wszystko dąży. Czy raczej, do czego ona dąży.
Tego nie było w planach.
W ostatnich miesiącach pozwoliła mu się całować, czasami dotykać tak, jak miał nadzieję, że nikt inny jej nie dotknie. I wciąż wydawało się to niejednoznaczne. Ostatnio zaczął uważniej obserwować ludzi dookoła i widział, że  czasami potrafili się o siebie otrzeć mijając w drzwiach. Ktoś kogoś mógł dotknąć w ramię, przypadkiem albo od niechcenia, a ludzie spotykający się towarzysko w barach już zupełnie przekraczali bariery, siedząc w bliskiej odległości, nachylając się do siebie, szepcąc sobie do ucha. I dotykając się, jakby to nic nie znaczyło.
Mógł sobie wyobrazić, że Tenten tak spędza czas z przyjaciółmi, chociaż tak naprawdę wyobrażać sobie tego nie chciał. Myśl, że ona w takim samym stopniu lub większym należy do innych, czasami go przytłaczała. Miał powód, od dawna, żeby uważać, że dla Tenten ich relacja jest inna niż związki jakie miała z innymi ludźmi. To jednak przestało wystarczać. Chciał bardziej się do niej zbliżyć.
Ale myślał tylko o dotykaniu. Przez ubranie.
- Taki był z ciebie bohater - powiedziała, uśmiechając się. - Mam się ubrać? Czy mam ci pomóc?
Podeszła do niego powoli, a on przełknął ślinę i powstrzymał chęć, żeby się przed nią cofnąć. Wzrok utkwił w jej biuście. Było to niegrzeczne, ale przez kilka długich sekund nie potrafił oderwać spojrzenia.
Zamknął oczy, bo ten widok go rozpraszał. Szybko zdjął kamizelkę i rozpiął kaftan. Tenten podeszła bliżej. Poczuł na skórze jej palce, kiedy podwinęła jego koszulkę i pomogła mu ją ściągnąć.
Chwycił ją w talii i przyciągnął do siebie. Tenten zadarła głowę i go pocałowała. On ją pocałował. Po chwili całowali się bez opamiętania i przestał zastanawiać się nad tym, co robi. Przesuwał dłońmi po jej ciele, czuł pod palcami skórę, która wydawała się jednocześnie chłodna i gorąca. Tenten przylgnęła do niego, czuł delikatne łaskotanie na torsie i plecach, wszędzie, gdzie go dotykała. On nie potrafił podjąć decyzji, którą część jej ciała poznać najdokładniej.
Najpierw pieścił jej piersi, dotykał talii i kręgosłupa, przesunął dłońmi po materiale spodni opinających się na pośladkach. Jego dłonie zostały tam na dłużej. Tenten objęła go rękami za szyję i stanęła na palcach, pozwalając, może nawet zapraszając, żeby dotykał jej tak nisko. Bardzo go to podnieciło.
Nigdy nie przypuszczał, że w krótką chwilę cokolwiek tak bardzo go podnieci.
To nie było zgodne z planem. 
Nie przestając obejmować Tenten, nie odrywając od niej dłoni, przerwał pocałunek. Patrzyła na niego, jej twarz była zarumieniona. Pomyślał, że jest śliczna, chociaż jej to określenie by się nie spodobało - nie lubiła określeń charakterystycznych dla niewiast. Nie lubiła, żeby ją nazywać dziewczyną - wolała określenie kunoichi, używając go tak, jakby było bezpłciowe. Słusznie wychodząc z założenia, że w świecie shinobi dziewczyna jest automatycznie stawiana na niższej pozycji.
Ale ona nie była po prostu kunoichi. Nie była ninja. Nie była nawet dziewczyną.
Uświadomił sobie, po raz pierwszy tak wyraźnie, że Tenten jest kobietą.
Jego wiedza na temat, co się robi z kobietami, była bardzo płytka. Ale nie potrafił jej wypuścić z rąk, gdy bardziej niż kiedykolwiek należała do niego.
- Czego ode mnie oczekujesz? - spytał. Ale wiedział, że nie powinien robić więcej, pójść drogą, którą wskazywał nie rozum, lecz zmysły. Im bardziej zacierały się granice, tym trudniej było się zatrzymać.
To ona przerwała kontakt, zdjęła z siebie jego ręce i cofnęła się, choć tylko o kilka centymetrów. Tak było lepiej - próbował przeforsować tę myśl w głowie, starając się stłumić rozczarowanie.
Tak bardzo podekscytowana, rozemocjonowana, pociągała go w sposób, którego się nie spodziewał.
Był właściwie pewien, że chciała tego samego, ale określiła to zaskakująco bezpośrednio.
- Pragnę cię. Chcę, żebyś… - Przysunęła się trochę i powiedziała głosem zbliżonym do szeptu: - Możesz mnie posiąść.
Lubiła używać górnolotnych wyrażeń i wyszukanych sformułowań, co dawało czasami efekt poetycki, często niezamierzenie zabawny, a teraz - subtelnie prowokacyjny.
Jednak pomysł wydawał mu się niewłaściwy, a szczególnie w tych okolicznościach.
Tenten patrzyła na niego z napięciem, nie odwrócił wzroku. Wpatrywał się w nią przez chwilę, a potem rozejrzał się dookoła. Na cztery ściany z piasku i trawę, którą mieli pod stopami.
- Tutaj?
Teraz, kiedy się rozejrzał i spróbował ocenić, uderzyła go świadomość, że Tenten zasługuje na o wiele więcej. Znacznie więcej niż mógł jej teraz zaoferować.
- Przestań. - Podeszła do niego dość niespodziewanie. - Chcę ciebie, obejdzie się bez łóżka i blasku świec.
Próbowała być zabawna, ale do jego świadomości ledwie do dotarło, bo w jego głowie wciąż wybrzmiewały niemożliwe wręcz słowa chcę ciebie.
- Ale pewnie byłyby miłe. Świece - zauważył. Słowo łóżko nie chciało mu przejść przez gardło. 
- Odwracasz role. To ja powinnam ci się opierać - powiedziała Tenten, nie patrząc na niego, lecz gdzieś w bok. To chyba oznaczało, że przyznawała mu rację. Ale też czuła się urażona.
On sam był zawiedziony, więc nie miał pojęcia, jak miałby sprawić, żeby Tenten nie czuła rozczarowania
Stała tak bardzo blisko, że nie musiał podchodzić, by ją objąć. Była trochę zła, więc nie zaskoczyłoby go, gdyby się odsunęła. Jednak pozwoliła, by otoczył ją ramionami i przysunęła się nawet bliżej, tak, że jej ciało przylgnęło do niego. Czuł ją tuż przy sobie, jej nagą skórę, piersi, których kształtu i miękkości nie mogła ukryć cienka warstwa materiału, pod którą były ukryte. 
Może wtulając się w niego w ten sposób chciała go pognębić - ale skąd mogła wiedzieć, jak zadziała na niego taki dotyk, skoro on sam się tego nie spodziewał. Niektóre części jego ciała były całkiem sztywne. Przyszło mu nawet do głowy, że jeśli Tenten chce, jeśli jej to nie przeszkadza - może on też nie powinien zwracać uwagi. Może to nie stanowi tak dużej różnicy.
Jednak wiedział dobrze, że jest różnica. Tenten przywiązywała do słów i gestów większą wagę niż była skłonna przyznać.
Spotkania w plenerze miały w sobie coś urokliwego, ale też ograniczały. Nigdy wcześniej mu to nie przeszkadzało, ale teraz żałował, że nie mógł zaprosić jej do siebie.
Tenten nie mogła być widziana w Sunie, póki nie był pewien, że pozbył się pracujących dla Najwyższego Kapłana szpiegów. Musiał wymyślić coś innego.
- Nie tutaj, Tenten. Nie tak. Chcę, żebyś czuła się komfortowo, kiedy będziesz wreszcie moja. 
Tenten pocałowała go krótko w miejsce między szyją a obojczykiem. Wolałby, żeby go teraz nie całowała - choć z drugiej strony pragnął, by właśnie to robiła.
- Jestem twoja. Moje serce bije dla ciebie.
Wydawało mu się, że to bardzo odważne, bardzo znaczące wyznanie - ale nie wątpił w jej szczerość. Czuł przez skórę, jak pod kształtami, które teraz go wyjątkowo rozpraszały, bardzo szybko bije jej serce.
- Myślisz, że zawsze tak będzie? - To pytanie nawet w jego głowie brzmiało naiwnie. Lkl,iczył, że jego życzenia będą realniejsze do spełnienia, jeśli zyska od niej potwierdzenie.
Tenten popatrzyła na niego poważnie. Nie była już zła.
- Myślę, że zawsze tak będzie.
O wiele później przyszło mu do głowy, że nie powinno się zadawać takich pytań, bo “zawsze” i “nigdy” to słowa, którymi oprawia się złudzenia.

18 wrz 2019

Rozdział 5. Bliskość

Nie jest to rozdział +18, ale trochę erotyczny. Początkowo nie planowałam scen tego typu, ale będą się pojawiać. Doścignęła mnie karma, chyba nie umiem inaczej pisać.
Życzę miłej reszty tygodnia!
..............................................

Tenten nie wyobraziłaby sobie takiej sytuacji nawet w najgorszym koszmarze.
Gaara, Piąty kage wioski Piasku, w odległości mniejszej niż zasięg oddechu. Jego dłonie na jej ciele. Wiedziała, że złapał ją od niechcenia, zmuszony sytuacją - a jednak wydawało jej się, że uścisk dłoni na jej ramionach jest silny. Zbyt silny, niemal czuła jego palce przez materiał bluzki i przez to paliła ją skóra.
Przewidywała, że może go spotkać - delegacja z Piasku miała zatrzymać się w wiosce Liścia na całe dwa dni, które dla niej rozciągnęły się w wieczność. I zakładała, że to nic takiego. Czyż nie może normalnie na niego popatrzeć i normalnie, zdawkowo z nim porozmawiać? To byłoby zrozumiałe. Ale ona za każdym razem, kiedy go spotykała, zachowywała się histerycznie.
Podświadomie czuła, że nie potrafi jeszcze nie angażować w to emocji i dlatego wpadła w panikę. Po wielu miesiącach, on znów był obok, tak znajomy i tak obcy jednocześnie - a ona czuła, że jej serce galopuje jakby znów miała osiemnaście lat.
Jakby nic się przez te dwa lata nie zmieniło, a przecież - musiała o tym pamiętać - zmieniło się wszystko.
Chociaż przez chwilę miała ochotę rzucić się do ucieczki, to jednak się nie ruszyła. Gaara puścił ją i cofnął się o krok.
- A więc… hm… przepuścisz mnie? - Jej własny głos brzmiał w tym momencie obco. 
Powinna się przywitać - ale zupełnie o tym zapomniała, a poza tym nie wiedziałaby jak. Cześć? Dzień dobry? Może powinna uprzejmie się pokłonić?
Jak miała się z nim witać, żeby myślał, że traktuje go tylko jak przywódcę obcej wioski, który kiedyś był jej towarzyszem na polu bitwy?
Ale towarzyszy traktuje się jak równych sobie. A ona nigdy nie była mu równa, z tym śmiesznym pakietem umiejętności i talentem do pakowania się w kłopoty.
Przestań wdzierać się do pierwszej linii i zmuszać mnie, bym wybierał, kogo chronić.
Neji chyba też tak ją zaczął postrzegać, jako kogoś, kto ma wyższe ambicje niż zdolności, ale on był zawsze bardziej uprzejmy.
Trochę jej zajęło, żeby to zrozumieć, ale obaj mieli rację - nie była kimś na ich poziomie, tylko przeszkadzała na polu walki. Trudno, by Gaara traktował ją poważnie, skoro uważał, że trzeba ją chronić przed jej własnymi głupimi pomysłami.
- Nie - odpowiedział Gaara. - Odprowadzę cię do domu.
Jak zwykle, bezczelny.
Powinna mu powiedzieć, żeby zachował sztuczną galanterię i naturalną apodyktyczność dla kogoś innego. Ale nie potrafiła tego zrobić, kiedy patrzył na nią przenikliwie. Odwróciła głowę. Lee sprawiał wrażenie, jakby był przerażony i rozważał ukrycie się pod krzesłem.
- Lee, czyż nie jesteście umówieni i czy twój czas też nie jest cenny? - Powinna była powiedzieć to do Gaary, ale nie miała odwagi, ponieważ musiałaby na niego patrzeć.
Zdała sobie jednak sprawę, że jej zachowanie jest zbyt oczywiste, więc odwróciła się do niego.
- To niegrzecznie, odwołać umówione spotkanie - powiedziała, patrząc na uliczkę i szyld baru szybkiej obsługi za jego plecami.
Uzyskała przynajmniej tyle, że oderwał od niej wzrok i zwrócił uwagę na znajomego przy barze.
- Lee, czy możemy porozmawiać później? - zapytał.
Do diabła, zupełnie jakby byli kolegami. Zupełnie jakby miał cały dzień na spotkania towarzyskie.
Tenten odwróciła się - tym razem nie tylko głowę, ale całe ciało kierując w stronę kolegi z drużyny Jedenastej. Starała się, by jej postawa wyrażała niewypowiedzianą groźbę. Być może Lee to zauważył, bo sprawiał wrażenie, jakby się skurczył. Ale respekt przed Gaarą zwyciężył.
- Jasne, i tak przypomniałem sobie, że muszę gdzieś skoczyć.
Cykor. Uważaj, bo przez kilka następnych tygodni nie poskaczesz.
- Tenten. - Drgnęła, kiedy Gaara wypowiedział jej imię; co gorsza, w jej klatce piersiowej też coś drgnęło. 
Od dawna nie brakowało jej aż tak bardzo Nejiego. On by jej tak tanio nie sprzedał. Gdyby tylko tu był.
Gdyby żył, nigdy nie znalazłaby się w takiej sytuacji. Nie powiedziałaby wszystkich rzeczy, przez które teraz nie potrafiła spojrzeć Gaarze w oczy.
Czuła się tak zdezorientowana, że nie znalazła żadnego argumentu, żeby uwolnić się od niechcianego towarzystwa. Jednak, co było optymistyczne, pojawiła się w niej także złość, na to, że Gaara za wszelką cenę chciał udowodnić, że dla niego nie stanowi problemu zachować się wobec niej uprzejmie.
A może, co było nawet gorsze, to rzeczywiście nie stanowiło problemu.
Minęła go w drzwiach i wyszła na zewnątrz, natychmiast ruszając przed siebie ulicą. Co ją dodatkowo zirytowało, Gaara nie miał żadnego problemu z dotrzymaniem jej kroku.
- Nie musiałeś sobie robić fatygi - powiedziała, nie patrząc na niego. Powstrzymała się przed dodaniem, że nie jest, do ciężkiej cholery, dziewczyną, którą trzeba eskortować do domu.
I natychmiast tknęła ją myśl, że przecież Gaara nie może jej odprowadzić do domu. Lin tam będzie.
- Musiałem. Jesteś pijana - odpowiedział Gaara, jakby trochę alkoholu sprawiało, że ona nie trafi do domu.
Nie była pijana. Choć mogło tak być z jego punktu widzenia - wątpiła, czy w jego towarzystwie ktoś odważyłby się sięgnąć po alkohol.
Ale dla niej to nawet lepiej, że Gaara nie wie, ile trzeba, żeby się naprawdę upić. Zawsze może zrzucić odpowiedzialność za swoje zachowanie na stan upojenia.
Nie chciała znów zachować się jak dzieciak, jak niedojrzała histeryczka, ale nie mogła znieść jego obecności, na dodatek tak bliskiej. Zatrzymała się.
- Nie chcę z tobą rozmawiać. Jestem umówiona. Z Mari. - Miała niebywałe szczęście, że znaleźli się niemal naprzeciw sklepu zielarskiego. Wskazała głową szyld, chcąc uwiarygodnić swoją wymówkę. Była to okazja idealna, choć zupełnie nie pamiętała, czy kiedykolwiek powiedziała Gaarze, gdzie pracuje narzeczona Nejiego.
Prawie narzeczona. Nie zdążył się oświadczyć.
- Moim zdaniem powinnaś pójść do domu - powiedział Gaara sceptycznie.
- Moim zdaniem to nie twoja sprawa - zripostowała.
Za bardzo się uniosła, za bardzo było po niej widać nieuzasadnioną w tej sytuacji złość - widziała to po jego zafrasowanej minie.
- Nie. Zapewne nie moja - odparł Gaara, a Tenten przyszła do głowy nieco absurdalna myśl, że go uraziła. Pomyślała, żeby to jakoś załagodzić. Przecież jej zachowanie było nieracjonalne, może nawet wrogie, choć nie miała powodu, by wykopywać topór wojenny. 
Chciała wyciągnąć do niego rękę, żeby przynajmniej pożegnać się w sposób cywilizowany. Ale zanim zdążyła wykonać ruch, przypomniała coś sobie i schowała dłoń za plecami.
Nie chciała, żeby Gaara zauważył, co wciąż nosi na nadgarstku.
- To na razie - powiedziała szybko, zdając sobie sprawę, że zachowuje się w sposób godny pożałowania. Znowu.
Dlaczego zawsze robiła z siebie idiotkę, a on był tak doskonale opanowany?



Gdzieś między krajami Rzeki i Wiatru, kilka tygodni przed zniszczeniem Konohy przez Paina

Tenten wymknęła się z obozowiska poruszając się bezszelestnie, chociaż zdawała sobie sprawę, że zachowuje pozory głównie przed sobą - ani Neji ani Lee nie spali. Udawali, że nie widzą, jak się wymyka, korzystając ze sprzyjającego przebiegu trasy w drodze na misję. 
Neji zawsze był czujny, a Lee po prostu się zdradził, bo wcale się nie ruszał, udając, że zasnął jak kamień. On nie bywał aż tak spokojny nawet we śnie. Tenten była przekonana, że w snach Zielona Bestia Konohy przebiega co najmniej drugie tyle kilometrów, ile pokonał w ciągu dnia.
Gdyby spali, Tenten być może spróbowałaby wykorzystać w praktyce nabyte ostatnio umiejętności. Zabrała lusterko, szminkę i puder. Swego czasu razem z Ino i Sakurą spędziły trzy godziny na nauce robienia makijażu. Teraz zdała sobie sprawę, że to był czas stracony, bo pomysł od początku był beznadziejny. Pomijając wszystko inne, bladym świtem mieli ruszać w drogę i szkoda jej było tracić cenne minuty. 
Starannie wyszczotkowała włosy i próbowała nadać fryzurze jakiś kształt palcami, w końcu jednak sobie odpuściła. Na to też szkoda jej było czasu, a ponadto była pewna, że w wyniku jej zbyt oczywistych zabiegów Neji udusi się ze śmiechu.
Umówili się w wyznaczonym miejscu, za linią drzew, ale ona tylko pierwszą część drogi pokonała biegiem. Potem zwolniła i zaczęła się zastanawiać. Nie powinna sprawiać wrażenia, jakby za bardzo jej zależało. Musiała przeanalizować, jak się zachować.
Widywała Gaarę raz na kilka tygodni i za każdym razem musiała być przygotowana, że spotka się z trochę innym człowiekiem. Ona pewnie też za każdym razem była trochę inna. W międzyczasie działo się bardzo wiele, zwłaszcza ostatnio. Nie mogli już się wymieniać tak często wiadomościami, odkąd matka zażądała zwrotu cennego zwoju. Miała od niego tylko listy, które, dostarczane raz na kilka dni, zwykle ją cieszyły - aż przychodził moment, kiedy zdawała sobie sprawę, że będzie okazja się zobaczyć i wtedy każda kolejna wiadomość od Gaary ją irytowała. To był tylko papier zapełniony słowami, w których nie było żadnych emocji. Nawet Neji nie był taki powściągliwy w piśmie. Nie wiedziała, jak Gaara się zachowa, kiedy go zobaczy, i co ona powinna zrobić.
W momencie, w którym postanowiła, że rozegra sytuację na zimno i zmusi Gaarę, żeby się postarał, zauważyła go i wszystko przestało mieć znaczenie. Resztę drogi pokonała biegiem.
Zatrzymała się zanim na niego wpadła, i zawahała się, ale zamiast coś powiedzieć zarzuciła mu ręce na szyję. Gaara objął ją w pasie i mocno przycisnął do siebie. Z wrażenia zaparło jej dech.
Nagle był blisko. Znowu zaskoczyło ją, że jest taki wysoki. Że nie ma między nimi dystansu. Że mimo tego, jaki wydaje się w listach, kiedy się widują nie jest niedostępny.
Odkąd zniknął Shukaku, gdy się z nim widywała, nigdy nie wydawał jej się niedostępny. W tym momencie dziwiła się, że kiedykolwiek tak go postrzegała. 
Teraz wtuliła twarz w miejsce między szyją a obojczykiem Gaary i chłonęła zapach jego skóry. Serce waliło jej w piersi jakby przebiegła co najmniej kilometr sprintem, ale w ogóle jej to nie przeszkadzało.
        - Chcę cię gdzieś zabrać - usłyszała jego głos tuż przy uchu.
- Nie za daleko stąd na pustynię? - zapytała, nie przestając się do niego przytulać. Jak dla niej, mogliby tak zostać. Gaara miał swoje cudowne sposoby poruszania się szybko po otwartej przestrzeni, ale byli na zalesionym terenie, a ona wystarczająco dużo czasu spędziła hasając między drzewami.
Gaara umieścił dłonie na jej talii i odsunął ją lekko.
- Naprawdę sądzisz, że moim wymarzonym otoczeniem jest piasek? Kawałek życia spędziłem w lesie.
- Nie mam czasu na wycieczki - powiedziała niechętnie. Miała wystarczająco urozmaicone, pełne przygód życie. Teraz chciała tylko mieć go jak najbliżej.
Gaara odgarnął jej kosmyk włosów z twarzy.
- To niedaleko. Zapewniam, że ci się spodoba.
Wbrew temu, co powiedział, wcale nie było tak niedaleko. Przebiegli ze dwa kilometry. Nie czuła się poszkodowana, bo Gaara trzymał ją za rękę. 
I nie oszukał jej. Pomiędzy drzewami był dość duży, otwarty teren, usłyszała szum wody - była tutaj i polana, i potok. Za dnia musiało być tu jasno i barwnie, jak na łące. 
- Myślisz, że są tutaj jadowite owady? Albo skorpiony? - spytała, patrząc na płynącą wodę.
- Skorpionów na pewno nie ma - zauważył Gaara rozsądnie. 
Następnie zaczął się rozbierać.
W niej to wywołało uczucie paniki. 
Jakby w kąpieli w rzece było coś dziwnego lub niestosownego. Kąpała się w rzece setki razy. Neji ani Lee nigdy je nie przeszkadzali.
Jednak nieważne, jak bardzo chciałaby sobie wmówić, że to bez różnicy - była różnica. 
W czym tkwił problem? W miejscu, porze dnia? W zbyt jasno świecącym księżycu?
Odwróciła głowę i patrzyła w bok, kiedy Gaara zdejmował koszulkę, ale i tak nie pokonała zdradliwego odruchu i przesunęła wzrokiem po jego torsie. Zamknęła oczy. Problem tkwił w towarzystwie.
- O, nie. Co to, to nie - powiedziała, na ślepo cofając się o krok.
- Jak chcesz. Zaczekaj na brzegu.
- Ale z ciebie egoista - oceniła. Próbowała wyglądać na niewzruszoną. Nie otworzyła oczu. Gaara był półnagi, a ona strasznie chciała na niego popatrzeć. I jednocześnie bała się na niego patrzeć. - Nie rozbiorę się przy tobie.
- Jeśli chcesz, zamknę oczy. Nie będę podglądał.
Bawiła go ta sytuacja. Albo jej zachowanie. Najpewniej jedno i drugie.
Tenten otworzyła oczy - dobrze, że teraz. Gaara zrzucił buty i sięgnął do paska spodni.
Na niewzruszoną Wolę Ognia, on tak serio. 
Zawsze to on był nieśmiały. Pamiętała, jak się musiała namęczyć, żeby odważył się ją dotknąć. Byli wtedy młodziutcy i nie było w tym żadnego podtekstu. A jednak on i tak nie odważył się do niej za bardzo zbliżyć, dopóki nie zmusiła go sytuacja. Zrzucał winę na Shukaku. Ona jednak uważała, że to były zahamowania Gaary.
I teraz to on był tak bardzo do przodu?
Chyba po prostu nie wiedział, nie domyślał się, jakie ona ma w głowie myśli.
- Czekaj - powiedziała szybko. - Tylko z opaskami na oczach.
Gaara zastygł w bezruchu. Był autentycznie zaskoczony.
- Poważnie? Nie ufasz mi? Jeśli obiecam, że nie otworzę oczu, to ich nie otworzę.
Ufała mu. Wierzyła w jego silną wolę.
Ale nie w swoją.

- Już? Jesteś ubrany? - spytała.
Tenten wcześniej wyszła z wody i szybciej włożyła ciuchy. Nie było to jednak zbyt mądre, bo teraz się niecierpliwiła. Bardziej ją martwiło, że ona mogłaby za dużo zobaczyć niż odwrotnie.
Była pewna, że dzisiaj ani jutro nie zmruży oka, myśląc o ciele Gaary. O mięśniach brzucha, które podejrzała, i których miała ochotę dotknąć. Jest w tym coś bardzo nienormalnego.
Jej reakcja była nienormalna. Gaara zachowywał się jakby go to w ogóle nie ruszało, jakby codziennością było dla niego kąpanie się w potoku, z innymi ludźmi, nago. A przecież wiedziała, że to nieprawda. 
Ona po prostu za dużo sobie wyobrażała, przypisywała mu intencje, których nie miał.
 - Strasznie jesteś powolny jak na shinobi - postanowiła zagrać mu na ambicji.
- Chwileczkę. - Zdała sobie sprawę, że Gaara jest dokładnie naprzeciw niej. Nie usłyszała go.
Jak to, do diabła, go nie usłyszała? Po tylu godzinach treningu taijutsu bez wykorzystywania wzroku? Co jest z nią nie tak?
Może krew za głośno jej pulsuje w uszach. Spróbowała się skoncentrować na zmyśle słuchu. Nie może być aż tak beznadziejna.
Tym razem, kiedy Gaara się poruszył, najpierw usłyszała. Jego dłonie musnęły jej ramiona i włosy zanim sięgnęły do opaski zawiązanej z tyłu głowy. Nawet gdyby przysięgał na ogon Ichibi - który należało szanować, bo był tylko jeden - nie uwierzyłaby, że jest tak niezdarny.
Zrobił to specjalnie.
- Mam uwierzyć, że tak długo nie zdjąłeś opaski? - zapytała. Miał wciąż na oczach szary kawałek materiału.
Pewnie chciał się popisać, że nie potrzebuje wzroku. Czasami zachowywał się jak chłopiec. Powiedziała mu już wcześniej, że może odsłonić oczy.
- Skąd mam wiedzieć, że mnie nie oszukałaś? - zapytał.
To była oburzająca insynuacja.
- Nie martw się, jestem kompletnie ubrana - powiedziała z urazą. Najpierw naśmiewał się z jej przewrażliwienia, a teraz z jej rzekomo istniejącej nieufności.
- I oczekujesz, że uwierzę ci na słowo - odpowiedział Gaara. W jego głosie nie było kpiny, brzmiał stuprocentowo poważnie. - Mogę sprawdzić?
Wiał lekki wietrzyk. Noc była chłodna. Jej skóra była chłodna, po kontakcie z wodą w zimnym potoku. Ale kiedy Gaara to powiedział, ona poczuła, jak szybko jej serce pompuje krew. Jak z klatki piersiowej rozchodzi się po jej ciele gorąco.
- Co? - spytała. Nie była pewna, czy dobrze zrozumiała. 
- Czy jesteś ubrana, iskierko. Chciałbym to sprawdzić. 
To jej umknęło. Nie zauważyła, kiedy stał się tak bezpośredni, tak śmiały, że to on wychodził z inicjatywą.
Wcale nie było tak, że wcześniej się nie dotykali. Nawet się całowali. Ale jakoś… ta sytuacja, ten kontekst, był zupełnie inny. Moment był inny. Gdyby kilka miesięcy temu Gaara powiedział jej to samo, ona by to zupełnie inaczej odebrała. Przecież nie chciał jej pomiziać po ramieniu. Robił to bez pytania.
- Rozumiem, że nie. - Odczytał przedłużające się milczenie jednoznacznie. Sięgnął ręką do oczu, żeby zerwać opaskę, ale go powstrzymała.
- Nie - powiedziała szybko. - To znaczy, tak. To znaczy… Jakie było pytanie? 
Gaara się zawahał.
- A jakie byś chciała? Pytanie.
Tenten szturchnęła go lekko w ramię.
- Nie ułatwiaj sobie. Jest twoje, ty je musisz zadać.
Wydawało jej się, że mija cała wieczność. Coś bardzo dziwnego działo się w niej, w środku. Serce biło tak szybko, jakby chciało wyskoczyć z piersi.
- Czy pozwolisz, żebym cię dotykał, Tenten? - Nachylił się lekko do niej i teraz był tak blisko, że czuła na twarzy jego oddech. - Tym razem chcę cię dotykać naprawdę.

15 wrz 2019

Rozdział 4. Spotkanie

Teraźniejszość, Wioska Liścia, dzień po finałowej walce egzaminu na chuunina


Shizune nie spodziewała się, że o dziewiątej rano w sobotę zobaczy Hatake Kakashiego spieszącego korytarzem do swojego gabinetu. Prawie wszyscy mieli dzisiaj dzień wolny.
Ona przyszła tylko dlatego, że miała w pracy zaległości. Zamierzała spędzić pół dnia w laboratorium, dlatego była w fartuchu. 
Teraz żałowała, żę nie ubrała się jakoś inaczej.
- Shizune. Co tu robisz? - zapytał Szósty Hokage, rozwiewając wątpliwości w kwestii, czy przyszedł do pracy przez roztargnienie. Machnął jednak ręką. - W sumie to nawet dobrze, że jesteś. Mogłabyś zejść do archiwum?
- Mogłabym. Ale po co? - spytała, mocno zdziwiona. Jakoś trudno było jej sobie wyobrazić, że Kakashi, którego obowiązki kage wyraźnie nudziły, w wolny dzień ma ochotę przeglądać stare dokumenty.
- Hm - Kakashi stropił się wyraźnie, jakby to pytanie było niewygodne. - Chcę przeczytać umowę Tenten. I regulaminy dotyczące prawa pracowniczego.
Sobotni poranek, idealny czas na przekopywanie się przez prawniczą nowomowę.
- Tsunade upoważniła mnie, żebym… przerwała jej wakacje - zauważyła Shizune, chcąc wybawić go z opresji. - Gdyby działo się coś ważnego lub gdyby ta kobieta sprawiała problemy.
Kakashi uniósł się dumą.
- Spokojnie, póki co sobie radzę. Chcę tylko… ee… mieć coś do poczytania tego pięknego przedpołudnia. I tak nic się nie dzieje.
- Dobrze. - Shizune nie oponowała, choć szkoda jej było jego straconego czasu. - Przyniosę dokumenty i… Kawę?
Kakashi przytaknął gorliwie. Zwykle flegmatyk, nagle się ożywił. Ponieważ regularnie przysypiał za biurkiem, Shizune nauczyła się wreszcie parzyć kawę, na której smak w jej wykonaniu Tsunade zawsze narzekała. Można nawet powiedzieć, że odkryła w sobie ukryty talent.
- Tak, przyda się nawet litr kawy.


Dwadzieścia lat wcześniej, gdzieś w Kraju Błyskawic

Na zewnątrz lał ulewny deszcz. Shizune, choćby nie wiadomo jak próbowała, nie miała żadnego pretekstu, żeby namówić Tsunade do wyniesienia się z tego miejsca.
Ciocia piła na dole i grała w karty. Ona była za mała, żeby siedzieć z dorosłymi, więc została wysłana do kwatery. Miała poczytać.
W pewnym momencie usłyszała pukanie do drzwi. Zakapturzona postać w pelerynie ociekającej deszczem wdarła się do środka bez pytania. Kiedy odrzuciła kaptur, Shizune była zaskoczona… jej nienaganną fryzurą.
Dziewczyna była od niej kilka lat starsza. Shizune nie miała pojęcia, skąd się tutaj wzięła i jak je znalazła - ale przynajmniej była okazja, by odciągnąć Tsunade od przegrywania pieniędzy w karty.
Shizune popędziła na dół. Ciocia była zła, kiedy ją zobaczyła, ale nie ociągała się z pójściem na górę. 
Trochę dużo dzisiaj wypiła. Kiedy zobaczyła Iselin - która już otrzepała się z wody i chodziła nerwowo po pokoju - prychnęła gniewnie. Usiadła na krześle przy stoliku w sypialni.
- Pewnie jesteś głodna - zauważyła. - Shizune, bardzo cię proszę, zamów jakieś kanapki.
Shizune wyszła z pokoju, zamknęła drzwi, ale nie ruszyła od razu w kierunku schodów.
Była bardzo ciekawa, po co ta dziewczyna przyszła. Przytknęła ucho do drzwi.
- Niech zgadnę: potrzebujesz azylu. Znowu.
- Liczę, że mogłabyś mi pomóc. Ostatni raz - powiedziała dziewczyna cicho.
- Bardzo wątpię, czy tobie można pomóc. Żeby prosić i przyjąć pomoc, trzeba trochę pokory. Tobie się wydaje, że pozjadałaś wszystkie rozumy. Spotkałam wiele osób, którym się wydawało, że są wyjątkowe. Jedyne, co cię wyróżnia, to ponadprzeciętny egotyzm.
- Wiem.
- Co wiesz? - Tsunade była bardzo pijana, tylko dlatego nie była powściągliwa. I nie zorientowała się, że ktoś podsłuchuje pod drzwiami. - Daimyo miał u mnie ogromny dług wdzięczności. Mogłam poprosić o coś wartościowego, na przykład wagon wódki. Poprosiłam o miejsce dla ciebie, a ty podziękowałaś, skorzystałaś i uciekłaś. Z chłopakiem. Nie, przepraszam, z mężczyzną. Dziecko, o ile on jest od ciebie starszy? Dziesięć lat?
- Co za różnica? Nie kochał mnie.
Po tym oświadczeniu nastąpiła dramatyczna pauza. Tsunade dopiero po chwili się odezwała.
- Jesteś dorosła. Wyciągnij wnioski. Jeśli chcesz, żeby ktoś cię cenił za to, kim jesteś, a nie za zdolności, nie afiszuj się tak. Nie pieczętuj dla zabawy zwierzątek w drzewach. To jedyne, co mam ci do powiedzenia.
- Tsunade, ty nie rozumiesz. Moi rodzice i siostra nie żyją. Nie mam dokąd pójść. Potrzebna mi nowa tożsamość.
- I dlaczego miałby to być mój problem?
Znowu pauza.
- Nie powiedziałaś mi. O wiosce Wiru. Czego tam szukali. Jesteś mi to winna.
- Nic nie jestem ci winna. Lepiej ode mnie wiesz, czego szukali. Dlaczego miałabym teraz narażać kolejne osoby? Kiedy ty sama się prosisz o kłopoty? I zdradziłaś się przed tym człowiekiem.
- On nikomu nie powie. Rozwiązałam ten problem. - Znowu cisza. - Posłuchaj, tylko ty możesz mi pomóc. Będę trzymać głowę nisko. Możesz mi wierzyć, mam… Mam dla kogo.
Shizune usłyszała brzęk szkła, jakby Tsunade wyciągnęła i otworzyła butelkę. 
- Dla dobra nas obu, Iselin, pójdź do świątyni i daj na tacę. Niech to nie będzie dziewczynka. Takie dwie, jak ty jedna, to byłaby katastrofa.

Z powrotem teraźniejszość, wioska Liścia

Obok najpopularniejszego lokalu gastronomicznego w Konoha - Ichiraku ramen, który nie mógł opędzić się od gości od czasu, gdy ich stały klient stał się bohaterem – znajdowała się mała knajpka pod niezbyt pasującą do otoczenia nazwą „Obłędny rycerz". Nie było tam zbyt dużego wyboru potraw, ale słynął z różnych gatunków alkoholi. Wieczorami to miejsce było zapełnione, lecz w ciągu dnia nikt tam nie przychodził. Mimo to, lokal był otwarty prawie całą dobę. Krzepki właściciel chyba nie miał nic lepszego do roboty niż stanie przed drzwiami i wypatrywanie klientów, na zmianę z porządkowaniem wyjątkowo schludnego wnętrza. Nawet w taki dzień, jak dzisiaj.
Lee unikał alkoholu jak ognia, ale czasami wstępował do „Rycerza", żeby napić się wody mineralnej i podyskutować z właścicielem. Uważał, że to najspokojniejsze miejsce na umówienie spotkania, jeśli chciało się z kimś porozmawiać, a nie tylko chlać.  Tam też umówił się ze starym znajomym. Przyszedł wcześniej. Lokal był praktycznie pusty. Przy barze samotnie siedziała Tenten. Miała przed sobą do połowy opróżnioną szklankę i butelkę alkoholu.
  Niedobrze. Samotne picie to zawsze zły sygnał. Zwłaszcza, że Tenten właściwie nie piła alkoholu.
Usiadł przy ladzie, tuż obok niej. Barman przyniósł mu szklankę wody i wrócił do czyszczenia szklanek na zapleczu.
- Mamy jakiś powód do świętowania? – zapytał Lee, z zainteresowaniem patrząc na koleżankę. Dzisiaj nikt nie zwróci uwagi na jednostki, które nie przestrzegają reguł i sięgają po alkohol przed wieczorem. Wczoraj wszyscy balowali, zarówno goście z Suny pławiący się w atmosferze zwycięstwa, jak i mieszkańcy Konohy, którzy po prostu korzystali z prawa do większej niż zwykle swobody. Dzisiaj trzy czwarte wioski będzie zapijać kaca. Może czasem tak trzeba.
Tenten przeniosła na niego wzrok. Potrafił poznać, że nie jest skacowana, tylko wstawiona. Zresztą wczoraj, gdy zebrali się dawną ekipą w domu Ino, nie zauważył, by Tenten piła. Siedziała trochę z boku, nie na tyle, by ktoś uznał, że się izoluje. Niezbyt blisko i niezbyt daleko od Hinaty. Śmiała się z żartów i udawała, że się dobrze bawi. To go martwiło.
Kiedyś, gdy była smutna lub rozzłoszczona, nie udawała, że jest inaczej. A teraz wiedział, że jest przybita, ponieważ podczas misji zraniła osobę z własnej drużyny. Lee słyszał różne wersje tej historii, Tenten nie chciała o niej mówić, ale jedno wiedział na pewno - ona nie pudłuje. W zgranej drużynie nikt nie podleciałby pod jej noże. Nie zraniłaby kogoś świadomie.
Kłopot jednak w tym, że Tenten zyskała sobie opinię opryskliwej i trudnej, a teraz już nikt nie będzie chciał z nią pracować. Dostała na razie przydział do papierkowej roboty. I nawet tego nie skomentowała, udawała, że jej to nie rusza i że świetnie się bawi na spotkaniu towarzyskim z okazji zaręczyn Hinaty i Naruto. Oficjalne przyjęcie było dwa tygodnie wcześniej, a teraz Ino zorganizowała kameralną nasiadówkę korzystając z okazji stworzonej przez wolny wieczór. Pomysł świetny, tylko w nie najlepszym czasie.
- Idziesz na pole treningowe? – zagadnęła Tenten, nie odpowiadając na jego pytanie. Wpatrywała się w szklankę przed sobą, jakby myślami była zupełnie gdzieś indziej.
Lee nie wiedział, czy powinien potwierdzić czy zaprzeczyć. Wybierał się tam, ale nie teraz.
- Jestem umówiony z uczniami dopiero w południe. 
Tenten przeniosła na niego wzrok, uśmiechając się lekko.
- Nawet dzisiaj im nie odpuszczasz. Lubisz to uczucie? Że jednocześnie uwielbiają cię i nienawidzą?
- Ee, trzeba spożytkować niespożyte siły młodości. Ja w ich wieku…
Tenten potrząsnęła głową.
- Nie zaczynaj. Kiedy tak mówisz, czuję się staro. Mamy po dwadzieścia lat, trochę za wcześnie na wspominanie młodości.
Lee był zadowolony, że mu przerwała. Jeszcze powiedzałby parę zdań za dużo. Temat Nejiego i tak wisiał nad nimi jak duch. Wczoraj kilka osób za dużo wypiło. Hinata za bardzo się zapędziła. Poszło kilka niepotrzebnych toastów. 
Lee aż żałował, że on i Tenten byli jedynymi niepijącymi osobami w towarzystwie. Niektóre rzeczy łatwo było wspominać po alkoholu, ale nie na trzeźwo. Może za pięć lat, a nie teraz, gdy rany są zbyt świeże.
Dlatego nie zdziwił się, że Tenten zrobiła dzisiaj wyjątek. Jego też trochę kusiło, ale nie mógł sobie na to pozwolić. Padłby po kilku drinkach, a to nie był właściwy dzień. Ktoś musiał tu dla niej być, w razie jeśli się rozklei. W razie, jeśli maska, która coraz słabiej przykrywa jej emocje, tym razem pęknie. 
- Jak ci się podobała wczorajsza walka? - zapytała Tenten, udając, że nie zauważyła jego konsternacji. Wychyliła połowę szklanki i nalała sobie to, co zostało w butelce. Skinęła na barmana, żeby przyniósł następną. Lee zastanawiał się, czy pozwolić jej dokończyć. 
Nie potrafił zapomnieć, jaki miała wczoraj wyraz twarzy, kiedy wspominki z ich, jakby nie było, pięknej i pełnej przygód młodości, zeszły na Nejiego. Dla niego to też było szokiem, że wszyscy inni potrafią go tak lekko wspominać. Czy to tylko alkohol wszystko ułatwiał? Parę szklanic i wszystko załatwione, przychodzi akceptacja?
- Widziałeś, prawda? - ponagliła go Tenten.
- Było na co popatrzeć - przyznał. - Dlaczego ty nie przyszłaś?
Tenten wzruszyła ramionami.
- Nasłuchałam się tyle, że równie dobrze mogłam tam być.
- Ale nie było cię. Żałuj. - W Lee odezwały się świeże wspomnienia wczorajszych emocji. Takiego finału nikt się nie spodziewał, drobna dziewczyna kontra Shiro, który do egzaminu podchodził trzeci raz, a poprzednio miał po prostu pecha. - Skąd w tej małej tyle ikry? Wiadomo, czym się inspirowała, ale nie sądziłem, że można stworzyć tak wytrzymałą barierę tylko z elementu wiatru. To musi kosztować okrutnie dużo czakry.
Tenten uśmiechnęła się, nie do niego, tylko do szklanki, jakby ją coś rozbawiło. Ale nie był to jej zwykły, radosny uśmiech. Może nie potrafiła upijać się na wesoło.
- Niekoniecznie - powiedziała. - Zależy, jakich użyła pieczęci. Oni inaczej korzystają z elementu wiatru. Mniej energii, większa skala. 
Lee nie musiał pytać, by wiedzieć, że przez “oni” Tenten rozumie ninja z Sunagakure.
- Cóż, to może Matsuri słabo odrobiła lekcje. Ta technika była trudna do utrzymania, widać było, że dziewczyna słabnie. Shiro użył techniki, która dosłownie się odbiła od stworzonej przez nią bariery, na dodatek atakował frontalnie jakby nie chciało mu się biegać. Może nie miał rok temu pecha. Może jest idiotą. - Ta myśl jednak nie zajęła jego uwagi, bo przyszło mu do głowy coś innego. - Jak się zastanowić, Matsuri sporo ryzykowała. Zainwestowała dużo czakry w barierę, która ją tylko częściowo chroniła. Dlaczego Gaara jej na to pozwolił?
Jego stropiona mina poprawiła Tenten humor.
- Zapytaj go kiedyś. Na pewno ci powie.
- Wiesz co? Zapytam. Razem go zapytamy, co?
Tenten potrząsnęła głową.
- Mnie w to nie mieszaj. To twój kumpel. 
Lee miał ochotę pociągnąć ją za język i zapytać: kim w takim razie jest dla ciebie - bo to nigdy nie było jasne, a teraz już całkiem się zgubił. 
- A ty musisz go unikać?
Tenten popatrzyła na niego z potępieniem.
- Ja? Nikogo nie unikam.
Jasne, dlatego wczoraj, w dzień finałowej walki egzaminu na chuunina, wybrałaś robienie z matką ciasta na doriyaki. 
To zabrzmiałoby złośliwie, więc nie wypowiedział myśli na głos.
Za to do czegoś musiał się przyznać. Jeśli nie chciał później mocno oberwać.
- To całe szczęście, bo… hm… jesteśmy tak jakby umówieni tutaj na spotkanie.
Tenten przymrużyła oczy.
- Tak jakby? - Uczepiła się niewłaściwego słowa. Najwidoczniej zdała sobie z tego sprawę, bo w jej oczach błysnęła panika. - Zaraz. Tutaj? Teraz? Lee!
Cofnął się lekko na krześle i wyciągnął przed siebie ręce w obronnym geście.
- Przecież nigdy tu nie bywasz.
Tenten prychnęła wściekle.
- Wychodzę. Dziękuję, że raczyłeś mnie uprzedzić. - Nie czekając na jego odpowiedź, wstała z krzesła i ruszyła do wyjścia.
Tak po prostu, bez wyjaśnienia.
- Powiedziałbym wcześniej. Po prostu przyznaj, że go unikasz! - Powiedział podniesionym głosem, zirytowany. No, przecież przed nim nie musiała udawać. Miał pewne doświadczenie w kwestii niespełnionej miłości i mógł być całkiem pomocny.
Tenten, już niemal przy wyjściu, odwróciła się do niego.
- Nie mam powodu - ofuknęła go, w najwyższym stopniu rozdrażniona.
Kiedy się odwróciła, żeby energicznie wymaszerować z lokalu, drzwi się otworzyły. Prawie zderzyła się z postacią odzianą w karmazynowy kaftan. Cofnęła się, zaskoczona, i kto wie, czy nie straciłaby równowagi - upadek w tych okolicznościach byłby upokarzający - gdyby nie to, że Gaara chwycił ją za ramiona i utrzymał w pionie.
Lee zamknął oczy, jakby to on zderzył się z rzeczywistością.
Miał przeczucie, że jak Tenten go dorwie sam na sam, będzie bardzo bolało.

Kraj Wiatru, Demoniczna Pustynia, wieczór przed drugim etapem egzaminu na chuunina

Wchodząc do kwatery, w której mieli nocować, Lee wyczuł napięcie.
Neji siedział na swojej pryczy i z zamkniętymi oczami, jakby medytował, wykonywał w zwolnionym tempie ruchy potrzebne do formowania pieczęci. Czasami tak robił w ramach treningu, częściej po to, by uspokoić nerwy. Zaś dzisiaj mieli powody do nerwowości. Jutro czekała na nich przygoda.
Tenten siedziała na wąskim łóżku i wpatrywała się w przyjaciela z napięciem. Neji oczywiście o tym wiedział, ale udawał ślepego.
- Sprawdziłem, co się da uratować ze stołu biesiadnego, i niestety mam tylko to. - Lee na stolik obok łóżka Tenten rzucił dwa opakowania ciastek ryżowych. Nie zwróciła na to uwagi.
- Neji, czy wczytałeś się w regulamin drugiej części egzaminu? - odezwała się niepewnie.
To było retoryczne pytanie. Neji poważnie traktował swoją funkcję. Pewnie mógłby zacytować wszystkie punkty z pamięci.
Lee był zaciekawiony, jak kolega się zachowa. Nawet gdyby nie był ponadprzeciętnie inteligentny i empatyczny, domyśliłby się, o co chodzi. Tenten miała w ręce ten swój magiczny zwój, z którym się niemal nie rozstawała i na którym pieczęć zmieniała kolor, kiedy dostała wiadomość. Dostała go od matki, zanim pojechała na wymianę do Suny. Jemu i Nejiemu szczęki opadły, gdy odkryli, że to był prawie artefakt, używany do komunikacji przez szpiegów z wioski Wiru. Lin-Lin Hoshi nie lubiła odkrywać tajemnic ze swojej przeszłości, nawet wobec własnej córki, ale mając w perspektywie rozstanie na kilkanaście miesięcy - ugięła się i dała jej coś, czego w teorii nie powinna posiadać. Nie domyśliła się, że młodzi detektywi będą szukać głęboko w księgach, żeby odkryć, skąd to pochodzi.
Tak czy inaczej, Tenten używała zwoju do komunikacji z matką, która miała w domu drugi identyczny. A potem zostawiła swój w Sunie. 
Przy tym naściemniała swojej matce, że potrzebuje zwoju do rozmów z koleżanką. Matka i córka były siebie warte, zarówno w kombinowaniu, jak i w nonszalanckim traktowaniu przedmiotów, które można było dostać tylko na czarnym rynku, i trzeba było zapłacić majątek. Ale nie od dziś wiadomo, że pani Lin nie brakuje pieniędzy.
Lee nonszalancko przeszedł przez pokój i opadł na łóżko.
- Ja przeczytałem regulamin - powiedział.
Natychmiast poczuł na sobie spojrzenia Tenten i Nejiego, który zapomniał, że chciał się podroczyć z koleżanką i udawać skupionego na medytacji.
- Przeczytałeś? - zapytali równocześnie.
Lee z zadowoleniem pokręcił głową.
- Nabrałem was.
Tenten westchnęła z rozczarowaniem. Neji przeniósł na nią spojrzenie.
- Idź - powiedział wspaniałomyślnie.
Oboje, Lee i Tenten, popatrzyli na niego ze zdumieniem.
- Ale jak to? Tak po prostu? - zdziwiła się dziewczyna.
- Zażądałbyś przynajmniej pokazania tego liściku - powiedział Lee z rozczarowaniem.
Tenten zmiażdżyła go wzrokiem.
- To prywatna korespondencja! - Oburzyła się.
- I tak nic tam nie ma, poza miejscem spotkania - stwierdził Neji.
- Czytałeś? - zapytała kunoichi podejrzliwie.
- Jakoś nie spodziewam się poezji.
Tenten żachnęła się. Tymczasem Neji sprawiał wrażenie, jakby zamierzał wrócić do swoich medytacji czy co on tam robił. Na twarzy dziewczyny odmalowało się wahanie. Lee uznał, że tak właśnie wygląda z zewnątrz odwieczna walka serca z rozumem.
- Ale… Rzeczywiście mogę iść? A jeśli nas zdyskwalifikują?
Neji otworzył oczy.
- Nie ma takiego punktu.
- Myślę, że po prostu nikt nie wpadł na to, że jakiś uczestnik egzaminu może się wybrać na randkę z organizatorem - zauważył Lee. Nie chciał być złośliwy, rzeczywiście tak myślał.
Tenten zmiażdżyła go wzrokiem po raz drugi.
- Nie idę na żadną randkę! 
Lee wzruszył ramionami. 
- Taka będzie moja linia obrony jakby ktoś cię zauważył i oskarżył nas o zbieranie informacji, żeby oszukiwać na egzaminie. Powiem, że byłaś na romantycznej schadzce z Godaime Kazekage. I że nikt tego nie zakazał w regulaminie.
- To nam nie pomoże. - Neji popukał się w czoło.
- Ale jedna osoba w to uwierzy - odpowiedział Lee przytomnie. - Jak nie chcesz dostać pięciu lat aresztu domowego i zapomnieć o karierze, lepiej bądź na korytarzu niewidzialna jak… jak ninja. - Uznał, że to wcale nie szantaż, lecz przemowa motywacyjna.
Tenten z irytacją przymrużyła oczy. Być może groźba konsekwencji przemówiła jej do wyobraźni. Lin-Lin była najbardziej wyluzowaną dorosłą kobietą w wiosce Liścia, i niemal wszystkie dziewczyny mówiły z zazdrością, że chciałyby mieć taką matkę. Nie wiedziały jednak, że pani Hoshi w niektórych kwestiach jest niezwykle restrykcyjna. Jak również, trochę stuknięta.
- Nikt mnie nie zobaczy - zapewniła Tenten gorliwie. Zerwała się z materaca. 
- Jeśli z twojej winy nie zdamy tego egzaminu, szykuj się na codzienne treningi o czwartej rano - rzucił Neji. - I wróć przed dwudziestą trzecią.
Tenten była już przy drzwiach.
- Ja też cię kocham - powiedziała, odwracając się. - Dzięki, chłopaki, nie zapomnę wam tego - dodała zanim wyszła.
Lee popatrzył na Nejiego. Kolega z drużyny nie raz go zaskakiwał, ale dzisiaj zaprezentował wyższy niż kiedykolwiek poziom zrozumienia dla przyjaciół.
- A co ty jesteś taki wspaniałomyślny? Czy zdanie egzaminu nie jest priorytetem?
Próbował go podpuścić, ale z Nejim nigdy nie było tak łatwo.
- Właśnie dlatego. Dobrze byłoby, żebyśmy jutro wszyscy skoncentrowali się na zadaniu.
Lee wzruszył ramionami.
- Zasady określają, że drużyna w pełnym składzie musi przystąpić do egzaminu, ale nie wszyscy muszą go ukończyć.
Nie wyobrażał sobie, żeby nie mieli wszyscy jednocześnie zostać chuuninami. Ale miał wrażenie, jakby Tenten za wiele o tym nie myślała. 
- Wszyscy albo nikt - odpowiedział Neji, nie w formie życzenia czy polecenia, raczej stwierdzenia faktu.
To zabawne, że kiedy zaczęli naukę w akademii, Neji ze wszystkich z rocznika wyglądał na najmniej przydatnego w pracy drużynowej. Jeśli ktoś zaczął z nim rozmowę, pytał o klan i techniki, przez co wszyscy myśleli, że zadziera nosa. Ludzie czuli się onieśmieleni zaraz na wstępie i nie chcieli z nim gadać.
A teraz dotarli do drugiego etapu egzaminu tylko dlatego, że Neji nimi kierował.
Tenten sprawiała wrażenie, jakby jej przewidywania kończyły się na drugim etapie, zupełnie jakby nie mogła się doczekać wizyty na Demonicznej Pustyni. Raczej nie ekscytowały jej tak gigantyczne skorpiony, przed którymi ich ostrzegała. Ani te mniejsze, za to bardzo jadowite.
- A dlaczego dałeś jej czas do jedenastej? O czym można rozmawiać tyle godzin? - zapytał z ciekawością.
Neji niemal się uśmiechnął.
- Nie doceniasz naszej koleżanki. Z Suny co trzeci dzień przysyłała mi dziesięciostronicowe listy - oznajmił.
Lee poczuł się dotknięty.
- Ja dostawałem siedmiostronicowe. - Ponieważ kolega zbył tę uwagę wzruszeniem ramion, w którym jednak można było dopatrzyć się satysfakcji ze zwycięstwa na tym polu, dodał: - Ciekawe, ile stron mają wiadomości, które wysyła Gaarze.
- Idź spać, Lee.
Jednak Zielonej Bestii Konohy nie w głowie było spanie. Miał nadzieję, że pociągnie kolegę za język. Może dowie się, o czym Tenten pisała na tych trzech dodatkowych stronach.
- Jak myślisz, będą się całować?
Tym razem udało mu się wywołać u Nejiego reakcję. Trudno było zinterpretować, czy jest to bardziej strach czy niesmak. Pomieszanie jednego i drugiego. Na pewno pomyślał o Shukaku. Szybko opanował ten grymas. 
- Lepiej znajdź sobie dziewczynę, Lee. Prawdziwą. A teraz: regeneruj siły. Czy jestem jedyną osobą w tej drużynie, która przejmuje się egzaminem? - Podsumował z niezadowoleniem.
Lee wcale nie uwierzył, że Neji się teraz przejmuje wynikiem egzaminu. Ziarno wątpliwości zostało zasiane i kolega nie zmruży oka. On też nie.
Na pewno będą się całować. Tenten jest do tego zdolna.
A ludzie myślą, że on jest szalony.

****
Jak pisałam universum jest kanoniczne, jednak kilka rzeczy "w środku" zmienię. Ze względów praktycznych i na potrzeby podkręcenia melo-dramatu. W przypadku wydarzeń z mangi zmienię obsadę w niektórych scenach.
Zaczerpnęłam fillerowy motyw z egzaminem na chuunina pomiędzy seriami, rebeliantami w Sunie i zamachem na Gaarę - ale nadam wydarzeniom trochę inny przebieg (usunęłam całkiem Fu z wydarzeń i sposób zamachu - chociaż nie powiem, fillerowy pomysł jest zabawny. Akatsuki potrzebowało 3 dni i 9 chłopa na wyciągnięcie Shukaku, a tutaj wyskoczył chłopaczek z dużym instrumentem i nadział dwa demony naraz (przepraszam, musiałam^^) I chciał zapieczętować je, nie wiem w czym... Coś gadali wcześniej o zamknięciu demona na chwilę w czajniku? ;).
Trochę pogrzebałam przy przebiegu Szczytu Pięciu Kage. Będą to znaczne zmiany, nie wiem, czy przypadną Wam do gustu, ale podporządkowuję warstwę przygodową potrzebom romansu. Gomen^^
W przyszły weekend mnie nie będzie, więc jeśli uda mi się dokończyć rozdział 5, będzie opublikowany w środę. A jeśli nie, to pewnie dopiero w kolejny weekend.