Shizune siedziała naprzeciw biurka Kakashiego, który pozornie patrzył na nią, ale tak naprawdę - poprzez nią, jakby spodziewał się znaleźć właściwe rozwiązanie w ścianie za za jej plecami.
- Istnieje możliwość wykorzystania zapisów tej umowy - powiedział. - Zauważ, jakie są kruczki. Z naszej strony nie możemy naruszyć żadnego punktu, bo Lin wyciągnie kwity i będzie się domagać zwrotu pieniędzy. Ona może zerwać umowę bez żadnych konsekwencji. Ale - powiedział to słowo z wyraźną satysfakcją - nigdzie nie jest napisane, że jeśli Lin zerwie umowę, my nie możemy podpisać z Tenten innej.
Shizune zauważyła, że był bardzo zadowolony z prostoty takiego rozwiązania. I ona rozumiała jego entuzjazm. Najbardziej oczywiste wyjścia najczęściej nie są wykorzystywane.
- Dobrze, ale jak chciałbyś zmusić Lin, żeby ona ją zerwała? Nie wydaje mi się, żeby się do tego paliła, z prostego powodu. Tenten jest pełnoletnia, a ta umowa to jedyne, dzięki czemu matka jeszcze może ją uziemić.
Kakashi skinął głową, jakby przyjmował jej argumentację.
- Nie wydaje mi się to zbyt trudne. Tenten musiałaby wkurzyć mamusię bez naszego udziału, a to jej się kiedyś udało. Tylko, że wtedy Tsunade prosiła Lin-Lin, żeby się nie wycofywała z kontraktu, w zamian za to, że ograniczymy zapędy Tenten do rozwijania fuinjutsu.
- Tenten nie miała wtedy szesnastu lat i umowy nie mogłaby podpisać sama. - Shizune rozumiała ten tok myślenia. - Rozumiem zamysł, ale to się nie uda.
Wtedy by się udało. Co prawda Tenten kilka lat temu miała o wiele lepszą relację z matką. Ale też wtedy zależało jej, żeby rozwijać techniki pieczętowania. Miała motywację: bijuu i polujący na nie Akatsuki byli zagrożeniem, a fuinjutsu na wysokim poziomie mogło się przeciwko nim przydać. Mogło się przydać, żeby pomóc Naruto.
Shizune zawsze zastanawiała się, czy bardziej pomogłoby to czy zaszkodziło. Pamiętała, że kiedy Iselin była hardą i skłonną do popisywania się dziewczyną, pieczętowała w przedmiotach zwierzęta. I twierdziła, że demona też mogłaby zapieczętować, potrzebne jest tylko odpowiednie, święte drzewo. Wszyscy uważali to za czcze przechwałki, Shizune także. Dopiero później dowiedziała się, czym jest kekkei genkai i dopuściła do siebie myśl, że może Lin znała odpowiednie techniki. Albo jej się wydaje, że takie zna.
- Wydaje mi się, że Lin dostawała białej gorączki na samo wspomnienie o fuinjutsu, bo obawiała się, że próbując ukręcić bat na jinchuuriki, bijuu czy kogokolwiek, kto chciałby ich wykorzystać, można samemu oberwać - powiedziała. Nie wspomniała o drugiej rzeczy, która jej zdaniem tak bardzo przeszkadzała Iselin: podejrzeniu, że gdyby jej córka zabrała się na poważnie za trenowanie fuinjutsu osiągnęłaby jej poziom albo wyższy i że wtedy na pewno sprowadziłaby na siebie kłopoty. I nie tylko na siebie, ale też na wioskę. Ta druga możliwość z pewnością niepokoiła Tsunade. - Ale to już nie jest aktualny problem. Nikt nie poluje na bijuu, a ktokolwiek chciałby, musiałby poradzić sobie z Naruto i Kuramą.
Kakashi machnął ręką.
- Nie traktuj tego przykładu tak dosłownie. Chodzi mi o to, że wioska nie może w stu procentach kontrolować pracowników. Gdyby Tenten wzięła bezpłatny urlop, Lin-Lin mogłaby sobie co najwyżej pokrzyczeć, że w tym czasie robi coś niezgodnego z umową. A my możemy na coś przymknąć oko. Na przykład, gdyby wzięła jakieś zlecenie będąc na urlopie. Jest za to przewidziana dyscyplinarka, ale nie sądzę, bym miał czas się tym zająć. - Rozłożył ręce w geście bezradności.
Shizune uświadomiła sobie, że być może jednak jego pomysł jest możliwy do wykonania. Mogła sobie wyobrazić minę Lin-Lin, gdyby ta poczuła, że nie może zapanować nad córką ani osobiście, ani wykorzystując do tego polecenia służbowe. Lin-Lin miała gorącą głowę. Może w przypływie złości podarłaby umowę na strzępy.
- Ten urlop musiałby być gdzieś daleko, żeby nie mogła jej sprawdzać - zauważyła.
Nie powinna być zdziwiona, że Kakashi już miał przygotowaną odpowiedź.
- Naruto wspominał mi kilka tygodni temu, że Tenten dostała propozycję dłuższej współpracy z wioską Chmury.
- Za naszymi plecami? - Shizune nie potrafiła ukryć zdziwienia. I to nawet nie samą propozycją, ale dobrym humorem rozmówcy.
Kakashi machnął niedbale ręką.
- To nie wypłynęło od Raikage. Wydaje mi się, że… - zawiesił głos, nagle zakłopotany, i odchrząknął. - Ktoś w wiosce Chmury ją bardzo lubi. Chciał, żeby została. Więc Naruto zapytał mnie, czy z naszej strony byłby jakiś problem gdyby popracowała tam dłużej przy wytwarzaniu broni. - Chyba w minie Shizune dostrzegł niemy zarzut, bo wykonał obronny gest rękami: - Dla mnie nie ma żadnego problemu. Ale Tenten nie prosiła o przedłużenie delegacji, ani o nową, a oficjalna propozycja od Kumogakure nie padła. Myślę jednak, że jeśli porozmawiasz z Tenten, może spojrzeć na sprawę z innej perspektywy i zechcieć pojechać.
- Dlaczego ja? - spytała Shizune. Jakoś przestał jej się podobać ten pomysł. Może dlatego, że domyśliła się, komu mogło tak zależeć na zatrzymaniu Tenten w Kumo, że aż poprosił o wstawiennictwo Naruto. Jej zdaniem to było słabe.
- Bo wszyscy wiemy, co Lin-Lin myśli o dłuższych wyjazdach do konkurencyjnych wiosek, a poza tym mnie nie wypada zachwalać zalet Kumogakure jakbym był przewodnikiem turystycznym - zauważył przytomnie hokage. Shizune zareagowała na te słowa kwaśnym uśmiechem. Kakashi czynił oczywiste aluzje do tego, że uważała wioskę ukrytą w Chmurach za najpiękniejsze miejsce na Ziemi. Drugie po wiosce Liścia, oczywiście. - Nie mówiąc o tym, że nie mogę nikomu podpowiadać, żeby wziął sobie urlop, by pracować u kogoś innego. Po prostu rzuć pomysłem, Shizune. Chciałbym, żeby Tenten wiedziała, że może liczyć na nasze poparcie. I że w razie zerwania kontraktu może dostać inny, na lepszych warunkach.
Shizune uśmiechnęła się lekko. Chciała powiedzieć Kakashiemu, że wbrew temu, co mówili o nim niektórzy - że jest tylko wypełnieniem luki, a nie przywódcą z prawdziwego zdarzenia - jej zdaniem jest właściwą osobą na stanowisku hokage. Zresztą Kakashi z pewnością byłby inaczej postrzegany - gdyby potrafił nieco lepiej ukryć, że nudzi go ten urząd.
- Masz serce po właściwej stronie - powiedziała.
Iselin siedziała przy stoliku i sporządzała listę zakupów, kiedy usłyszała, że drzwi do lokalu się otwierają. Przed chwilą wywiesiła tabliczkę z napisem “zamknięte”. Ale kiedy podniosła głowę i zobaczyła Piątego Kazekage, nie była zaskoczona.
No, może troszeczkę. Zaczęła już nabierać przekonania, że sama będzie musiała się pofatygować.
- Panie Kazekage - powiedziała. Wstała z miejsca, nie tyle z uprzejmości, co z potrzeby rozmawiania z nim z równego poziomu, Choć nawet z tej odległości, dwóch metrów, widziała, że jest od niej wyższy. Sięgnęła po leżący z boku album z podpisami. - Brat przekazał panu moją prośbę? O autograf?
Gość popatrzył na nią krytycznie i w pierwszej chwili pomyślała, że impertynencko zlekceważy pytanie. Jednak odpowiedział:
- Przykro mi. Nie rozdaję ich.
Iselin spodziewała się takiej lub podobnej reakcji. Zrezygnowała z udawania zdziwionej i odrzuciła album niedbale na stolik.
W tym momencie Sabaku no Gaara przypomniał sobie, że właściwie się nie przywitał. Skinął uprzejmie głową, choć nadal patrzył na nią jakby była w najlepszym wypadku meblem.
- Pani… - Ewidentnie się zawahał. Zapewne zastanawiał się, którym nazwiskiem powinien się do niej zwrócić. Jej było niemal wszystko jedno, którego z nich użyje, choć gdyby wybrał prawdziwe mogłaby wprost zapytać, dlaczego nasłał na nią szpiegów. Tak czy inaczej, zamierzała to zrobić, żeby podkreślić, że nie tylko dowódcy wiosek mają swoje źródła informacji. I że go przejrzała. Może to wystarczy, by zrozumiał, że cokolwiek miał do zaoferowania w zamian za kekkei genkai, ona nie zamierzała z nim pertraktować.
Zwykle samo wspomnienie o Gaarze z wioski Piasku wystarczyło, by wyprowadzić ją z równowagi.
Nie darzyła go sympatią, gdy był wykorzystywanym przez innych narzędziem - wcale nie dlatego, że miała coś przeciwko jinchuuriki. Zwykle sympatyzowała z ofiarami walki o władzę. Poza tym dzieci były niewinne. Ale to, że Naruto był niewinny nie oznaczało, że pozwoliłaby Tenten się z nim przyjaźnić. To, że jinchuuriki Ichibiego był - z pewnej perspektywy, ale już nie tak jednoznacznie - niewinny nie znaczyło, że nie wpadła w szewską pasję kiedy odkryła, że Tenten grzebie w jej rzeczach, żeby dotrzeć do technik, których nikt nigdy nie powinien wykorzystywać. Nie tylko z powodów moralnych, ale przede wszystkim dlatego, żeby nie ściągnąć na siebie uwagi ludzi wyjętych spod prawa, takich jak Madara.
Ani tych, którzy tworzyli prawo, takich jak przywódcy wiosek, którzy zawsze szukali sposobów, żeby zyskać większą siłę od innych. Dlatego teraz ciężko byłoby jej nawet udawać, że ma za grosz sympatii lub zaufania do Sabaku no Gaary. Na szczęście, w wiosce Liścia był tylko gościem i udawać nie musiała.
- Matko Tenten - powiedział w końcu, nie decydując się na żadne z jej nazwisk. Z chwilą, kiedy wszedł do restauracji i odmówił podpisu wydał jej się arogancki, ale kiedy zrezygnował z oschłego tonu miała wrażenie, jakby spadła z niego maska. - Mam do pani prośbę.
Tenten zdawała sobie sprawę, że Asu za nią idzie. Przemknęła jej przez głowę absurdalna myśl, by ruszyć przed siebie biegiem.
Nie chciała rozmawiać z kapłanką, głównie dlatego, że była dzisiaj w wyjątkowo złym humorze i mogłaby powiedzieć coś, co Asu zinterpretuje dwuznacznie. Lub przeciwnie, co zabrzmi w sposób bardzo oczywisty. W przyznaniu, że traktuje Asu jak rywalkę, było coś upokarzającego.
Uciekanie również było upokarzające, więc zamiast pójść do domu lub wejść do któregoś z lokali, Tenten zatrzymała się na ulicy i obejrzała się za siebie.
- Skoro chcesz ze mną rozmawiać, dlaczego mnie nie zawołasz? - spytała opryskliwie.
Asu podeszła do niej niespiesznym krokiem. Wyglądało, jakby bawiła ją ta sytuacja.
- Pójdziemy na kawę, słoneczko? - spytała.
Tenten powstrzymała się przed wypowiedzeniem głośno przekleństwa. Kankuro prawie nigdy nie zwracał się do niej po imieniu, ale gwiazdkowanie i słoneczkowanie w jego przypadku brzmiało naturalnie. Kiedy Asu nie zwróciła się po niej do imieniu, Tenten poczuła się obrażona. Może dlatego, że przypomniało jej się, z czasów delegacji, że sunijczycy z upodobaniem nazywali osoby z Konohy promyczkami. Był to sposób na okazanie pod maską uprzejmości lekceważenia. Tenten usłyszała kiedyś - chyba od Yaokiego - że promyki słońca są jasne i dobrze widoczne, ale nieszkodliwe. Jak zawodnicy z Konohy podczas egzaminów na chuunina. Ale to było tylko jedno z wielu wyjaśnień źródła tego z pozoru sympatycznego epitetu.
- Nie mam tak na imię - powiedziała, tym razem nie zmuszając się do uśmiechu. Nie miała pojęcia, dlaczego Asu uważa, że powinny się lubić. - I nie mam czasu na kawę.
- Idziesz do pracy? - spytała brunetka. - Jakie masz teraz ważne obowiązki?
Tenten nie była pewna, co ją sprowokowało - słowa, których treść wydawała jej się świadomą drwiną czy ton głosu, trochę koleżeński, lecz również bezczelny. Któraś z tych dwóch rzeczy tak bardzo zadziałała jej na nerwy, że nie powstrzymała się przed złośliwości.
- A ty, jakie? Przyjechałaś tu w charakterze dziewczyny do towarzystwa? Gdzie masz podpis właściciela?
Asu odruchowo spojrzała na swoje ramię, tam, gdzie kiedyś był symbol klanu Kazekage. Potem spojrzała na Tenten.
- Teraz już żadna ich nie nosi. Ten system upadł - powiedziała. Brzmiało jakby mówiła o dokonaniu, z którego była dumna.
Tenten przypomniała sobie, jak kiedyś Asu opowiadała jej, że zamierza zrobić karierę jako lekarz i specjalistka od trucizn, a nie czyjaś dziewczyna "z przydziału". To wywołało w niej poczucie winy - nie tylko fakt, że o to zapytała, ale też jakich użyła słów.
Przede wszystkim jednak miała poczucie winy, ponieważ liczyła, że Asu tym właśnie jest - dziewczyną z przydziału. Że jej urodzenie w określonym klanie sprawiło, że pewnego dnia dostała naszywkę innego klanu - i że tak naprawdę, mimo wcześniejszych przechwałek, że nikt jej do niczego nie zmusi, nie miała za wiele do gadania. Że Gaara nie miał, a już na pewno nie decydował.
Było to oczywiście naiwne myślenie.
Kapłanki ze świątyni Słońca pełniły w Sunie kilka funkcji, religijnych i reprezentacyjnych. Dotrzymywanie towarzystwa mężczyznom na wysokich stanowiskach - dziewczyny przysługiwały tylko ważnym i też były w jakimś stopniu symbolem statusu - uważano za funkcję religijną. Podobno zapewniały ludziom u władzy łączność z bogami.
To, że mieszkańcy Suny, zarówno cywile, jak i wojskowi, byli o wiele bardziej religijni niż miało to miejsce w Konoha, było jedną z najbardziej zaskakujących rzeczy, gdy poznało się wioskę Piasku od środka. To, że przyziemnym przyjemnościom dodawano podniosłego wymiaru - jedną z bardziej szokujących.
Asu miała spory ubaw, kiedy jej to kilka lat temu tłumaczyła. Nie za bardzo rozumiała, dlaczego Tenten jest tak zbulwersowana pomysłem, by system legalizujący posiadanie kochanek usprawiedliwiać, mieszając w to bogów. Zresztą Asu wtedy, mimo że była kapłanką, miała cyniczne nastawienie. Uważała, że uzasadnienie nie ma znaczenia, jeśli coś się dobrze sprawdza - a w tym przypadku system się sprawdzał, by, jak mówiła, zapewnić trzeźwość umysłu i osądu facetom, którzy nie mieli czasu sobie szukać kobiet, bo byli zajęci sprawami wagi państwowej.
Gdy Asu przyjechała do Suny, mniej więcej w tym samym czasie co Tenten, od początku miała przypiętą łatkę towarzyszki dla Kazekage. Zresztą, nie tylko ona. Tenten do pewnego momentu w ogóle się nie zastanawiała, co Gaara po mianowaniu na stanowisko zrobił z faktem, że przypisano mu jakieś dziewczyny. Kiedy zaczęła o tym myśleć, było już za późno, żeby zapytać.
Teraz zaś zupełnie nie wiedziała, co powiedzieć. Asu była teraz pierwszą kapłanką w Sunie i jeśli cokolwiek się zmieniło w tamtejszym systemie, na pewno miała w tym duży udział. Zawsze chciała być rewolucjonistką. Gdyby Tenten potrafiła podejść do sprawy z dystansem, pewnie by jej pogratulowała. Ale nic takiego nie przeszłoby jej przez gardło, ponieważ wiedziała, że cokolwiek Asu zmieniła, potrzebowała do tego zgody Gaary. Jakie metody wykorzystała, żeby zwrócić jego uwagę na aspekty życia w Sunie, których zwykle nie zauważał?
- Szczerze mówiąc, jestem zaskoczona - odezwała się Asu. Rysy jej twarzy złagodniały, jakby porzuciła myśl o dążeniu do konfrontacji. - Nie tym, że jesteś zazdrosna. Raczej tym, jak bardzo zazdrosna jesteś. Niepotrzebnie się tak pieklisz, nie mam żadnych relacji z Gaarą.
Tenten właściwie mogłaby zaprzeczyć - podejrzewała, że Asu tylko strzela na oślep. Czy miała zazdrość wypisaną na twarzy? Asu nie mogła wiedzieć, co łączyło ją z Gaarą. I Tenten pewnie zbyłaby ją jakąś uwagą, gdyby nie to ostatnie zdanie.
- A jednak dostałaś od niego naszywkę.
Asu popatrzyła na nią pobłażliwie i wtedy przyszło jej do głowy, że ze wszystkich rzeczy, które jej się nie podobały w Asu, naszywka była najmniej istotna. I chyba brzmiało to jak dziecinny zarzut.
- Dostałam ją od Kankuro. I to też nie znaczy, że mam z nim relacje - powiedziała dziewczyna. - Ktoś powinien był mnie wybrać, więc poszłam na układ. Dzięki temu mogłam pracować zamiast grzać komuś łóżko.
Tenten w żaden sposób nie potrafiła tego skomentować. Uświadomiła sobie, że kiedy rozmawiała z Kankuro i zapytała go o Asu, nie zadała mu tego prostego pytania. Czy dał jej pieprzony symbol klanu, z jakiegokolwiek powodu. Nie miała ochoty zadawać mu już żadnych pytań, kiedy zobaczyła jego minę na sugestię, że coś mogłoby go łączyć z Asu. Jakby to było dla niego coś obraźliwego.
- Nie wiem, jak wy, promyki słońca buszujące w liściach - powiedziała dziewczyna wyniośle, - ale my po wojnie mieliśmy w Sunie pełne ręce roboty. Przyjedź kiedyś. Pooglądasz efekty z bliska.
5 lat wcześniej, wioska Piasku
Asu udało się namówić Tenten wieczorem na kawę. Udało się to głównie dlatego, że dziewczynie teraz głupio byłoby odmówić - w jakimś sensie była jej to winna. W końcu Asu poświęciła trochę swojego czasu, żeby udzielić jej niezbędnych rad niczym z poradnika przetrwania.
Był najwyższy czas, żeby ktoś dziewczynie uświadomił, czego nie robić, żeby nie przysporzyć sobie kłopotów. Jak się ubierać i czego unikać, żeby nie doznać poparzeń trzeciego stopnia. Niektórych rzeczy kunoichi z Konohy nauczyła się na własnych błędach, jak na przykład, że nie należy patrolować pustyni w sandałach, bo to daje sto procent pewności pogryzienia przez jadowite cholerstwo - ale wciąż było sporo rzeczy, których się nie nauczyła. Była daleka od zrozumienia obowiązujących zwyczajów, co udowadniała, łamiąc dress code na coraz to nowe sposoby.
- Mam dziwne wrażenie, jakby ludzie mi się przyglądali - powiedziała, wkrótce po tym, gdy rozgościły się przy stoliku w kawiarni. Kelnerka, która przyniosła im dwie filiżanki pięknie pachnącej kawy, posłała Tenten spojrzenie pełne nieukrywanej dezaprobaty, czym do reszty wyprowadziła ją z równowagi.
Asu machnęła lekceważąco ręką.
- Och, bo przecież przyglądają ci się. Jesteś w Sunie wystarczająco długo, żeby zauważyć, że tutaj nikt nie nosi się na purpurowo. Łamiesz niepisane reguły, ale nikt nie zwróci głośno uwagi, ponieważ tłucze nam się do głów, że Konoha robi nam łaskę i promyczków nie należy się czepiać.
Tenten przymrużyła oczy, zirytowana. Oparła się na krześle.
- Zauważyłam, że nikt nie nosi się na purpurowo. I ja także nie!
Asu pokręciła głową. Poniekąd rozumiała jej punkt widzenia. Tenten lubiła się ubierać na zielono i na niebiesko, obydwa kolory były bezpieczne i powszechne w Sunagakure. Można byłoby przyczepić się do jej bluzek w kolorze lila-róż, które wpadały w fiolet - podczas gdy wszystkie odcienie fioletu zarezerwowała sobie Temari. Asu uważała to za przejaw skłonności córki Czwartego do despotyzmu, choć można było pomyśleć, że nie potrafi się zdecydować - jeśli się jej w ogóle nie znało.
Asu trochę poznała Temari i nie miała wątpliwości. Skoro kunoichi mogła sobie wybrać kolor, który będzie tylko jej, wybrała fioletowy w każdym odcieniu. Koniec, kropka. Żegnajcie, jasnofioletowe dodatki, żegnaj piękne kimono z fioletowym pasem obi. Asu, przebywając w Sunie od kilku tygodni, nadal chowała o to urazę.
- A jednak, Tenten, ciemnoczerwony to praktycznie purpurowy - powiedziała. Czuła pewną satysfakcję, mogąc wytknąć kunoichi błąd. Tenten uważała chyba, że w wiosce ukrytej w Piasku odnajduje się prawie tak dobrze jak u siebie. A przynajmniej takie sprawiała wrażenie. Jakby czuła się na sunijskiej ziemi coraz bardziej pewnie. Takie zachowanie też niektórzy mieli jej za złe.
Dzisiaj, gdy umówiły się na wieczór, Asu poprosiła ją, żeby ubrała się na dziewczęce wyjście - bo irytowało ją, że w Sunie większość kunoichi nawet po pracy chodzi na sportowo. Ona nie nosiła kapłańskiej szaty, kiedy nie musiała.
Tenten nie przyszła w stroju treningowym, ubrała bardzo ładną sukienkę w kolorze ecru. Asu była niemal w szoku, że dziewczyna jednak wzięła na wyjazd choć jedną kieckę.
Na pewno nie kupiła jej na miejscu, bo z przodu był wyszyty kwiat o czerwonych płatkach. W Sunie nie było możliwe nabycie tkaniny w ciemnych odcieniach czerwieni. Czerń, granat, fiolet i czerwień nie były dla zwykłych śmiertelników.
- Te wasze regulacje są śmieszne - skwitowała Tenten z irytacją.
Asu pomyślała, że dziewczyna nie uważałaby sprawy za śmieszną, gdyby wiedziała, że ciemnoczerwony, purpurowy lub karmazynowy element to tak naprawdę gorzej niż gdyby ubrała się jednolicie na czerwono. Kolorem Czwartego Kazekage był granatowy. Jego konkubiny nosiły granatowe szaty. Ale na granatowe dodatki mogła pozwolić sobie tylko jego żona. Gdyby Tenten skusiła się na jakikolwiek element w kolorze czerni, nikt nie ugasiłby plotek, które głosiły, że Kankuro ma do niej słabość. Zresztą, te plotki nie były bezzasadne, a to czyniło je jeszcze bardziej irytującymi.
- Są śmieszne - powtórzyła Tenten. Chyba źle zinterpretowała wyraz twarzy Asu. - Przynajmniej spisalibyście najważniejsze zasady, żeby osobom z zewnątrz łatwiej było się odnaleźć.
Asu powstrzymała chęć, by się roześmiać. Prostota tego pomysłu ją ujęła.
- Przecież właśnie o to chodzi, żeby było trudno - zauważyła. - To zabawne, gdy przychodzisz z zewnątrz i zadajesz tak naiwne pytania. Dlaczego nie wolno nosić się na czerwono? Dlaczego nie wybierzecie sobie kage?
- Jeśli wysilisz się i spojrzysz na sprawę obiektywnie, te pytania są rozsądne - odpowiedziała Tenten. Trudno było ocenić, czy jest urażona.
Asu pokiwała głową. Radowało ją, że w jakiejś kwestii mogą przyjąć wspólny front.
- Całkowicie się z tobą zgadzam. Zapominasz chyba, że ja też się tutaj nie wychowałam. Ale to nie są pytania, na które ktoś wprost udzieli odpowiedzi. - Zawahała się przez chwilę, a potem przechyliła się przez stolik. - Zdradzić ci tajemnicę? Ściema o wybieralności Kazekage jest w pewnym stopniu na potrzeby obcych wiosek, bo w nich się przywódców wybiera. I, przede wszystkim, dla daimyo wioski Wiatru, bo on lubi myśleć, że ma decydujący głos. - Asu uważała, że przywódcy Kraju Wiatru przede wszystkim nie w smak jest wiara ludu w boskie pochodzenie klanu rządzącego w Sunie, ale z jakichś przyczyn przymyka na to oko. - Stąd teraz panika w radzie. Mieszkańcy Suny nigdy nie zaakceptują na stanowisku kage kogoś, w kim nie płynie krew Pierwszego. A jounini prędzej zjedzą własne ochraniacze na czoło niż pozwolą, żeby rządziła nimi kobieta.
Tenten żachnęła się. Asu lubiła w niej spontaniczne reakcje. Ale kunoichi okazała się poirytowana z innego powodu niż głęboko zakorzeniony w Sunie męski szowinizm.
- Wyobrażasz sobie, jak Temari rozstawia wszystkich po kątach? Od razu podskoczyłaby wam liczba dezercji - zauważyła, chyba jedynie pół-żartem.
Asu pomyślała przez chwilę, że zazdrości jej nieświadomości. Tenten nie zdawała sobie sprawy z czegoś, co wiedział daimyo Wiatru - i dlatego przymykał oko na pozorność wyborów kage w Sunie. Tutaj nikt nie zaakceptuje przywódcy, który nie ma błogosławieństwa bogów. Próba wyboru kogoś “spoza” doprowadzi do rozruchów, jeśli nie do wojny domowej. Staruszek wymyślił na to sposób, ale nie wszystko poszło po jego myśli. I chyba zaczął się denerwować.
Jak bardzo był niepewny swej pozycji Asu zdała sobie sprawę dopiero teraz, gdy poprosił ją o opinię. Nie o raport, nie o konkretną informację. O opinię na temat Temari.
Do tej pory pobyt w wiosce był dla Asu całkiem przyjemny. Podobała jej się atmosfera, tak inna niż w świątyni. Podobało jej się, że tutaj jest otaczana szacunkiem, a ludzie ustępują jej z drogi. Nie chciała, żeby ta sytuacja uległa zmianie. Ale tatuś nie wysłał jej na wakacje, tylko dlatego, że chciał zbadać sytuację inaczej niż przez swoich informatorów, którzy przynosili mu coraz bardziej niepokojące wieści.
Od śmierci Czwartego wszystko zaczęło się komplikować. Zginął za wcześnie. Najwyższy Kapłan, który był przekonany, że wykluczył z gry o stanowisko obu synów Yondaime, spodziewał się, że nie będzie miał większych kłopotów z przekonaniem go do wydania córki za odpowiedniego męża. Ale Rasa zginął zanim stary zdołał wtłoczyć mu do głowy myśl o konieczności znalezienia sobie zięcia i następcy, a członkowie rady odroczyli decyzję o rok, oświadczając, że Temari jest za młoda na małżeństwo.
Asu nie mogła nie docenić przewrotności losu i złośliwości bogów. Starszym w radzie nie przyszło do głowy, że Najwyższy Kapłan, który miał w kieszeni połowę jouninów i podsuwał im wszystkim dziewczynki, mógł wpływać na kluczowe decyzje. Albo raczej - nie chcieli wziąć pod uwagę jego udziału. Wiedząc, że jest ambitny, ale nie zdając sobie sprawy, że mają do czynienia z kawałem gnoja, który nie wzdrygnie się przed zniszczeniem życia dziecku, nastawieniem żony przeciwko mężowi i ojca przeciwko synom. Za to nabrali podejrzeń, że mógł mieć coś wspólnego ze śmiercią Czwartego - chociaż prędzej dogadałby się ze Złym w najgorszej postaci niż z Orochimaru, który obrażał bogów, manipulując śmiercią.
Asu nawet im nie współczuła, ponieważ uważała, że w radzie rządzi gromada bałwanów. Przerażała ją jednak wizja teokracji w Sunie. I, na szczęście, nie tylko ją. Daimyo z pewnością rękami i nogami będzie się wzbraniać przed mianowaniem na Kazekage kogoś, kto chodzi na sznurku przywódcy religijnego.
A ona teraz miała ocenić, czy Temari ma szanse zniweczyć jego plany. Ze świadomością, że staruszek wpadający już powoli w paranoję nie poprzestanie na jej opinii. Każda kapłanka i każdy jounin powie mu jedno - że nawet jeśli zdoła wżenić swojego protegowanego w tę rodzinę, nie zdoła sterować nim skuteczniej niż sterował Czwartym.
Władzę nad mężczyzną ma ten, kto trzyma go za jaja. Staruszek świetnie zdawał sobie z tego sprawę, bo od lat wykorzystywał kobiety do kierowania decyzjami rady po swojej myśli. A teraz już nie trzymał rączek na sterach.
Było oczywiste, że jeśli kapłan skieruje sto procent uwagi na Temari dojdzie do rozsądnego wniosku, że to jej powinna dosięgnąć teraz klątwa. Asu nie przepadała za córką Czwartego, ale mierziła ją myśl, że miało jej się oberwać tylko dlatego, że zdołała się przebić w świecie zdominowanym przez mężczyzn.
- Mów sobie, co chcesz, Temari byłaby idealna na to stanowisko. - Starała się nie okazać, że ten temat ją denerwuje. - Rada wybrałaby ją jednogłośnie; nie zrobią tego, bo nie ma ptaszka. Żaden z jej braci się nie nadaje. Kankuro jest zbyt łagodny, a ten drugi niezrównoważony.
Tenten popatrzyła na nią wrogo.
- Gaara nie jest niezrównoważony.
Asu poczuła zaciekawienie. Tenten była jedną z ostatnich osób, po których spodziewałaby się, że będą bronić jinchuuriki Ichibiego.
To byłby już drugi ciekawy głos w tej wiosce. Była jeszcze Matsuri, która wodziła wzrokiem za sakryfikantem jak za bogiem, chociaż on nawet jej nie zauważał.
Podsunęło jej to pewien pomysł. Mogła z czystym sumieniem i bez ściemniania napomknąć staruszkowi o pojedynczych głosach w osadzie, że Gaara mógłby nadawać się na stanowisko, na które był predestynowany. Kapłan bał się Gaary, zapewne także go nienawidził - jak nienawidzi się części idealnego planu, która wymknęła się spod kontroli. Kiedy zakrzewił w głowie Czwartego myśl, by przełamać klątwę wyposażając następcę w moc bijuu - sądził, że zaburzony dzieciak nawet przez chwilę nie będzie przeszkodą w realizacji ambitnego planu. Ale Gaara teraz zrobił najgorszą możliwą rzecz - przestał szaleć, i to nawet mimo braku czynnika kontrolującego w postaci ojca.
Przy cieniu podejrzenia o zagrożeniu z jego strony staruszek zdwoi wysiłki, żeby znaleźć odpowiednie pieczęcie na Shukaku. Byłoby idealnie, gdyby na jakiś czas przestał się interesować Temari i skupił na dosięgnięciu kogoś, kto jest nietykalny.