30 lis 2019

Rozdział 14. O uczuciach

Wioska Piasku, obecnie


Relacje Asu z Temari zawsze były napięte. Dziewczyna miała poczucie, że najsilniejsza kunoichi w Sunagakure traktuje ją jak intruza i z konieczności toleruje jej obecność. Nawet teraz nie traktowała jej z szacunkiem należnym naczelnej kapłance wioski. Asu usłyszała nawet od niej kiedyś, że za bardzo “się panoszy”.
Bardziej ją to bawiło niż denerwowało. Przyzwyczaiła się, że większość kunoichi traktowała ją z rezerwą lub wrogością, które maskowały niepokój. Zamknięte w kręgu kulturowych ograniczeń bały się jej poglądów i stylu życia - wyzwolenia od zasad narzuconych przez płeć słabszą, ale dominującą na planecie właśnie dzięki narzucaniu innym reguł pod przykrywką moralności.
Tym razem jednak Temari musiała przyznać, że i ona potrzebuje czasem kobiecego wsparcia. Taka myśl przyszła Asu do głowy, gdy zobaczyła przyszłą pannę młodą zmierzającą w stronę kaplicy. Asu właśnie zajmowała się wieszaniem glinianych tabliczek przygotowanych do zapisania na nich próśb do bogini. 
Zamiast tradycyjnych szat kapłanki miała na sobie niebieską yukatę, uznała jednak, że to żaden problem, bo Temari i tak bagatelizuje jej funkcje religijne. Zresztą chyba ani ona ani jej bracia nie oddawali czci Bogini Słońca. Asu już dawno przestała na to zwracać uwagę, wychodząc z założenia, że to, w co kto wierzy, to jego prywatna sprawa. Ona miała być przewodnikiem duchowym dla tych, którzy tego potrzebowali, a takich ludzi w Sunie nie brakowało i nie musiała sobie szukać dodatkowych zajęć.
- Wróżba czy błogosławieństwo? - spytała, zanim Temari zdołała się do niej odezwać. - Czy może potrzebujesz rady? Bogini Matka wysłucha każdej, nawet zagubionej córki.
Temari przymrużyła oczy.
- Przestań pajacować. Mam dla ciebie polecenie służbowe.
Asu poczuła się urażona obcesowym tonem. Gdyby Temari zwracała się do niej grzeczniej, mogłaby liczyć na współpracę.
- To chyba wybrałaś niewłaściwą osobę, bo nie jestem twoją podwładną - zauważyła.
Kunoichi wzruszyła ramionami, jakby w ogóle nie brała pod uwagę odmowy.
- Ale to ci się spodoba. Dziesięć na dziesięć wkrótce będzie w Sunie i ktoś powinien mieć na nią oko. Mogłabyś przypilnować, żeby się nie pogubiła.
- Dziesięć na dziesięć? Masz na myśli Tenten? Gaara mnie o nic nie prosił - odpowiedziała Asu. Była trochę zdziwiona tym, jak Temari dobrała słowa. Jakby potrzebowała strażnika więziennego, a nie przewodnika dla gościa. 
Była też zaskoczona informacją, bo nikt jej o wizycie Tenten nie powiedział. Normalnie powinna wyznaczyć jakąś kapłankę, żeby się nią opiekowała, bo ze względów kurtuazji i bezpieczeństwa ludzie spoza wioski musieli mieć w niej przewodników, a dziewczyny miały na to mnóstwo czasu. Asu zaczęła wręcz podejrzewać, że jej próba porozmawiania z Tenten na nic się nie zdała i kunoichi dalej zamierza tkwić w swoim ponurym, lecz wygodnym świecie.
Temari wydawała się zniecierpliwiona.
- Ja odpowiadam w tej wiosce za bezpieczeństwo wewnętrzne i za sprawy organizacyjne, gdy ktoś przyjeżdża z delegacją. Możesz jej dotrzymywać towarzystwa czy nie?
Asu, chcąc być szczera, mogłaby odpowiedzieć jej, że pewnie, o ile Gaara to zatwierdzi, ale tym samym przyznałaby, że przyjmuje od niego polecenia, chociaż w teorii jest niezależna. Przemilczała też, że nie będzie bez wiedzy Kazekage chodzić za dziewczyną, bo on mógłby to opacznie zinterpretować. Nie po to odcięła staruszka od wpływów w Sunie, żeby teraz stąd wylecieć i wrócić do świątyni.
- Mam się nią zająć? Zapewnić rozrywkę? - spytała, uśmiechając się prowokacyjnie, żeby rozmówczyni przypadkiem nie przegapiła podtekstu. - To ma być dla mnie praca czy przyjemność?
Zawsze była ciekawa, czy coś może zażenować córkę Czwartego na tyle, by się zaczerwieniła, ale najwyraźniej nie, bo mimiką twarzy wyrażała jedynie irytację.
- W obecności Gaary też jesteś taka wyszczekana? - spytała, sądząc zapewne, że ją utemperuje.
- Bardziej - skłamała bez mrugnięcia okiem.
Temari prychnęła.
- Masz ją oprowadzić po wiosce i pilnować, żeby się nie pogubiła - powiedziała lodowatym tonem.
Asu wzruszyła ramionami, chcąc dać do zrozumienia, że brak poczucia humoru rozmówczyni wcale jej nie dziwi.
- Temari, Tenten zna Sunę. I ustawi się cała kolejka osób, które jej zechcą dotrzymać towarzystwa. Ma tu przyjaciół.
Temari zareagowała bardziej nerwowo niż można się było spodziewać. Gdyby to było fizycznie możliwe, jej oczy ciskałyby pioruny.
- Co masz na myśli? 
Asu nie powstrzymała się przed złośliwym uśmiechem. Nie mogła przepuścić okazji, by utrzeć wyniosłej księżniczce nosa.
- Mam na myśli, że Tenten nie potrzebuje przewodnika, bo świetnie się tu odnajdzie. Nie jest obca. - Chcąc osiągnąć upragniony efekt mogłaby dodać, że kunoichi będzie tu bardziej u siebie niż Temari w wiosce Liścia, ale darowała sobie tę złośliwość. Chciała się jedynie podroczyć, nie wykopywać wojenny topór.
- Ona od pięciu lat nie ma nic wspólnego z Suną, więc jest gościem jak każdy inny - odparła Temari. Jednak w jej głosie brakowało zwykłej zarozumiałości. Asu domyśliła się, że kunoichi próbuje z powrotem głęboko zakopać ziarenko niepewności, zanim wykiełkuje.
- Pięć lat? - Postarała się, by jej mina wyrażała zdziwienie. - Chcesz powiedzieć, że niczego się nie domyśliłaś? Co z twoją intuicją?
Temari patrzyła na nią przez chwilę z surową miną. Asu miała wrażenie, że kunoichi powstrzymuje się, żeby jej nie przyłożyć.
- Jeśli chcesz mi coś powiedzieć, powiedz to wprost - zażądała typowym tonem dowódcy.
Asu wzruszyła ramionami.
- Moja rola polega na obserwowaniu i dochowywaniu tajemnic - odparła. - Nie na ich ujawnianiu.
Temari prychnęła ze złością.
- Naprawdę? A ja zawsze sądziłam, że twoja rola polega na zbieraniu informacji i donosach. Jedyne pytanie, to dla kogo teraz szpiegujesz.
Asu chciała zignorować zaczepkę, ale nie mogła udawać, że nie czuje się urażona.
- Gdybym szpiegowała dla mego ojca, do dzisiaj całowalibyście go w pierścień. Chyba, że zdecydowalibyście się wyplenić z ludzi wiarę topiąc ją we krwi.

Pięć lat wcześniej, Wioska Piasku

Asu wracała do obowiązków dyżurnej w szpitalu w wyjątkowo dobrym humorze. Na korytarzu przed gabinetem niemal wpadła na Kankuro.
- Cóż to, szukasz mnie? - spytała. Nawet nie ukrywała zaskoczenia. Nie spodziewała się zobaczyć Kankuro nigdzie w pobliżu gabinetów medycznych. Zdążyła go trochę poznać i była niemal pewna, że lalkarz lęka się igieł.
- Opuszczasz gabinet w godzinach dyżuru i idziesz do Tenten? - Kankuro odpowiedział pytaniem na pytanie. - Coś jej się stało?
Asu uśmiechnęła się wyrozumiale, chociaż - oprócz rozbawienia - czuła też niemiłe ukłucie zazdrości.
- Chciałabym, żeby wokół mnie też ktoś skakał z taką troską - powiedziała z przekąsem. Kankuro wydawał się jedynie bardziej zaniepokojony po takiej odpowiedzi. - Spokojnie, opanowałam sytuację.
- Ugryzło ją coś?
Asu powstrzymała się przed wyrażeniem zniecierpliwienia, chociaż drażniło ją nienaturalne zachowanie chuunina. Być może nie powinna być zdziwiona, że od razu przyszły mu do głowy jadowite zwierzęta - sama mu kiedyś sugerowała, że urocza geninka może mieć do nich wyjątkowego pecha. 
Kankuro traktował ten temat niemal śmiertelnie poważnie, od czasu, gdy na Demonicznej Pustyni Tenten została ugryziona przez alniarię cierniową - wyjątkowo silnie jadowite stworzenie wyglądem przypominające ślicznego motylka. Bardzo rzadko spotykane. Może więc Asu nieświadomie trafiła w sedno, żartując, że kunoichi z Konohy przyciąga zabójcze, choć niepozornie wyglądające stworzenia.
- Rany - wymamrotała, doskonale zdając sobie sprawę, że nie będzie łatwo zmitygować lalkarza. - Twój brat tu przyleciał, że Tenten ma gorączkę, jest jej zimno i w ogóle, najpewniej jest umierająca, bo zamknęła się w kwaterze i nie chce wyjść. 
Kankuro zmarszczył brwi.
- To brzmi jakby… 
- Nie jest ciężko chora. - Asu przewróciła oczami. Z pewnej perspektywy, reakcja Kankuro wydała jej się zabawna. - Tabletki, termofor i po sprawie. Mama jej nie przygotowała. 
Lalkach przyglądał jej się z rosnącą podejrzliwością, jakby uważał, że próbuje go spławić.
- Na co? 
Asu uśmiechnęła się protekcjonalnie.
- Na niezwykłą przemianę z poczwarki w motyla. Z dziewczynki w kobietę. 
Musiała się powstrzymać, żeby nie wybuchnąć śmiechem, gdy Kankuro wyraźnie speszony odwrócił wzrok.
- A to… nie macie na to jakichś tabletek? - wymamrotał.
- Mamy tabletki, kotku - odparła Asu przesłodzonym tonem, napawając się jego skrępowaniem. Kankuro chwilami wydawał jej się rozczulająco nieporadny, a ona nie widziała powodu, by go bardziej gnębić, więc nie wypomniała, że zadał pytanie, na które już przed chwilą udzieliła odpowiedzi. - Jak i kilka trików. Ale gwarantuję ci, jednym z lepszych, przy podwyższonej temperaturze ciała i pustynnych dobowych różnicach temperatur, jest w zimny wieczór nie wychodzić z domu.
Kankuro zastanowił się, po czym spojrzał na nią, najwyraźniej odzyskawszy panowanie nad sobą.
- Dobra. To ją odwiedzę - powiedział.
Asu uśmiechnęła się kwaśno.
- Żeby ją pogłaskać po główce? Nie rób dziewczynie dodatkowego obciachu. Zresztą jest zaopiekowana, bo Gaara myśli, że się przeziębiła i będzie biegał dokoła niej i serwował gorącą herbatę. - Mówiąc to, Asu spodziewała się, że Kankuro zacznie się z nią spierać, i postanowiła nie dać mu szansy. - Ale, przy okazji, chcę ci powiedzieć, że nawet dwunastoletni chłopcy już takie rzeczy wiedzą. Twój brat jest opóźniony, zielony jak młode pędy bambusa. Nie dotarłoby do niego nawet gdybym mu wszystko narysowała. Ktoś powinien mu wytłumaczyć, czym się różnią chłopcy od dziewczynek i skąd się biorą dzieci.
Kankuro chyba w pierwszym momencie nie wziął jej słów zbyt serio. Ponieważ jednak patrzyła na niego wyczekując na reakcję, wybałuszył  na nią oczy.
- Ale że co, ja mam to zrobić?
Asu wzruszyła ramionami.
- Nie to nie, w końcu się dowie. I tak jestem zwolenniczką zdobywania wiedzy w praktyce, a ostatecznie pewnie padnie na mnie.
Kankuro popatrzył na nią krzywo, jakby uważał, że opowiedziała niesmaczny żart. Asu przyszło jednak do głowy, że żarty żartami - ale w poważnej sprawie dobrze byłoby go uprzedzić.
- Wybiorą go.
Twarz Kankuro momentalnie przybrała surowszy wyraz.
- Bzdura.
- Nie mają… Wy nie macie innego wyjścia, Kankuro. Nie chcesz żyć w teokracji, a na tym się skończy, jeśli na stanowisku kage zostanie umieszczony pajac chodzący na sznurku mojego ojca. Na szczęście, jounini zdali sobie z tego sprawę. Nie mogą wybrać kogoś, kto ma poparcie staruszka. Ale jak wyznaczycie kogokolwiek innego, on każe kapłankom opowiadać o sprzeciwieniu się bogom i tradycji. Gdy się zorientuje, że nie ma innej drogi, urządzi wam krwawą rewolucję, rękami cywilów. Jest stary i nie ma czasu czekać kolejne pokolenie.
Kankuro wyraźnie się nachmurzył. Patrzył na nią jakby wyrządziła mu osobistą krzywdę.
Nie raz poruszali temat potencjalnego wyboru Gaary na Kazekage. Do niedawna był to pomysł dość abstrakcyjny, przynajmniej dla kogoś zaangażowanego emocjonalnie i niezdolnego do obiektywnej oceny sytuacji. 
Lalkarz w ogóle nie przyjmował tej możliwości pod uwagę. Asu podejrzewała jednak, że teraz odrzuca tę myśl z zupełnie innych powodów niż wcześniej. 
Jeszcze niedawno Kankuro odnosił się do młodszego brata z wyraźną rezerwą i nieudolnie ukrywaną niechęcią, jakiej można było się spodziewać, zakładając, że Gaara nigdy nie traktował rodzeństwa z szacunkiem. Ostatnio jednak stosunek Kankuro do Gaary się zmienił. Asu nawet nie była zdziwiona, bo ona także dostrzegła za maską zimnego zabójcy człowieka. 
- Wybór Gaary wywoła taki sam skutek - ocenił chłopak.
Asu pokręciła głową.
- Niekoniecznie. Gaarze to stanowisko zostało z góry przypisane, wszyscy to wiedzą. I wszyscy zauważyli, że drogi Najwyższy Kapłan nie jest nieomylny, bo wbrew ponurym zapowiedziom po śmierci Czwartego bestia nie urwała się z łańcucha. - Mówiąc to widziała po minie rozmówcy, że nie podoba mu się ta retoryka, więc postanowiła spuścić nieco z tonu. - Mój ojciec nie ma podstawy skrytykować wyboru Gaary per se. Będzie czekać na jego błąd… albo raczej spróbuje ukręcić na niego bat lub go sprowokować. To zostawia trochę czasu na udowodnienie, że Gaara nadaje się na to stanowisko.
- Udowodnienie tego ludziom, którzy mają go za psychopatę i mordercę? - spytał Kankuro z przekąsem. - Jounini i Rada Starszych mogą uznać, że wybór Gaary to mniejsze zło. Ale to nie sprawi, że ludzie mu zaufają.
Asu doskonale wiedziała, że Kankuro ma w głowie sunijską historię, bogatą w spiski i zamachy stanu.
- Z miejsca na pewno nie, ale - nie obraź się, obiektywnie Gaara nie prezentuje się najgorzej na tle waszych przywódców. Z wyjątkiem kilku typów nasłanych przez twojego ojca, nie zabijał sunijczyków. Teoria staruszka, jakoby tylko Yondaime gasił jego zapędy upadła, a to wysuwa na pierwszy plan temat lojalności wobec Piasku. Kazekage ma przede wszystkim zapewnić Sunijczykom bezpieczeństwo przed zagrożeniem z zewnątrz, mniejsza z tym, czy poza wioską uprawia w ramach hobby polowania na ludzi. Czasy są niespokojne. Shukaku znów jest atutem, o ile Gaara potrafi nad nim zapanować. - Asu przygryzła wargi. Wiedziała, że to, co powie, Kankuro się nie spodoba. - Oczywiście, co innego tolerować kogoś jako zło konieczne, a co innego go zaakceptować. Gaara będzie musiał się wykazać, żeby móc liczyć na lojalność.
I będzie musiał zyskać sobie prawdziwy społeczny szacunek, w innym wypadku staruszek prędzej lub później znajdzie sposób, by się go pozbyć. Tego jednak wolała nie mówić na głos. Kankuro już chyba się zorientował, że Najwyższy Kapłan nie cofnie się przed niczym, żeby zrealizować swoje ambicje.
- Gaara ma tylko czternaście lat. - Kankuro wypowiedział to zdanie tak, jakby sięgał po argument. Gdyby patrzył na sprawę obiektywnie wiedziałby, że jest to argument słaby.
- Co nie czyni go najmłodszym kage w historii - zripostowała. 
Po zaciętej minie lalkarza widziała, że ani trochę go nie przekonała. Rzecz w tym, że wcale nie musiał aprobować takiego rozwiązania, bo decyzja nie należała do niego. W oczach Rady i wioski był jedynie chuuninem bez prawa głosu. Kimś, kogo ojciec odsunął od najważniejszych decyzji, gdy postanowił go kształcić w sztuce lalkarskiej, wyznaczając na następcę młodszego syna - tego, którego wyposażył w broń teoretycznie mającą zwiększyć jego szanse na przetrwanie, a która w praktyce mogła pozbawić ich klan władzy.
Asu liczyła, że tę broń można wykorzystać do lepszych celów. Shukaku zapewniał Gaarze nietykalność fizyczną, i teraz trzeba było się martwić tym, by staruszek nie zdołał go sprowokować i zdusić w ludziach tej maleńkiej iskierki nadziei, że syn Czwartego się zmienił. Asu obawiała się, że zdusić ją można łatwo, bo ludzie się nie zmieniają. Zmieniają się jedynie okoliczności.

Wioska Piasku, obecnie

Kankuro wyszedł z pracowni, z założeniem, żeby udać się na spacer. Potrzebował nieco świeżego powietrza, które sprzyjało myśleniu. 
Zastanawiał się, jakich sztuczek mógłby użyć, żeby Tenten nie zorientowała się od razu, że jej para-lalkarskie szkolenie jest skazane na niepowodzenie i że nie ma żadnych widoków na tworzenie nici z czakry.
Postanowił skupić się na konkretach, żeby odsunąć od siebie pytanie, jak właściwie Gaara zamierza przekonać Tenten, żeby zaczęła się szkolić w technikach, które są dla niej bardziej osiągalne. I jak zamierza to w praktyce przeprowadzić, skoro kunoichi, owszem, potencjalnie panowała nad elementem wiatru, ale zawsze miała kłopot z opanowaniem bardziej zaawansowanych technik przez słabą kontrolę nad czakrą.
Właściwie, nawet się cieszył, że jego rola ogranicza się do zatrzymania Tenten w osadzie. Zakładał, że znajdzie sposoby, żeby odwrócić jej uwagę od oczywistej ściemy. Dziewczyna nie miała pojęcia, na czym polega szkolenie lalkarskie, i to mu dawało przewagę.
Dostrzegał jednak jeden poważny problem. Temari. Samo wspomnienie o Tenten działało na nią jak płachta na byka, zupełnie jakby uważała, że osada jest za mała, by pomieścić je obie. Kiedyś nie przyszłoby mu do głowy, że jego siostra lubi być w centrum uwagi i że ma jakieś deficyty na tym tle, a jednak o Tenten była w sposób oczywisty zazdrosna.
Przez to stała się zwyczajnie namolna, jakby strofowanie go należało do jej ulubionych rozrywek, przynajmniej ostatnio. Co zresztą uznał za całkiem prawdopodobne, gdy zauważył, jak z zaciętą miną zmierzała w jego stronę.
Zupełnie jakby nie miała lepszych rzeczy do zrobienia niż zakłócać jego spokojne godziny spędzane w pracowni.
Zamiast próbować ucieczki, wyszedł jej naprzeciw.
- Mam nadzieję, że chcesz ode mnie czegoś ważnego, zawodowo - powiedział zmęczonym tonem. Liczył, że ją odstraszy, czasami rezygnowała z zatruwania mu życia jeśli udało mu się zrobić wrażenie zapracowanego.
Temari przymrużyła oczy, ewidentnie rozeźlona jego tonem. Kiedy się odezwała, Kankuro pomyślał, że się przesłyszał. Wydawało mu się, że siostra niczym już go w życiu nie zaskoczy, ale tym razem udało jej się go zadziwić.
- Nie, kochany braciszku. Porozmawiamy sobie teraz na poważnie - odparła złowróżbnym tonem. - O uczuciach.

23 lis 2019

Rozdział 13. Piasek

Wioska Piasku, obecnie


Temari miała ostatnio niewiele pracy. Podejrzewała, że wysocy rangą urzędnicy dbają o to, by wszystkie sprawy dotyczące bezpieczeństwa wewnętrznego, które da się załatwić na niższym szczeblu, nie docierały do niej. Gdyby mogli już dawno usunęliby ją ze stanowiska, argumentując, że powinna pozwolić się wykazać swojej zastępczyni i skoncentrować na przygotowaniach do wesela, które musi być zjawiskowe i dopięte na ostatni guzik - by podkreślić silną pozycję osady.
Nie była pewna, co drażniło ją bardziej - członkowie wysokiej rady czy zwykli mieszkańcy, wśród nich jej dawni współpracownicy, którzy zerkali na nią ukradkiem, nie wiedząc, jak ją traktować. Niby jeszcze “swoja”, ale już tak naprawdę obca. 
Po namyśle uznała, że jednak bardziej wyprowadza ją z równowagi zachowanie ludzi w osadzie. Nie było w nim nic udawanego, naprawdę nie wiedzieli, jak się wobec niej zachowywać. Za kilka miesięcy miała wyjść za bramy wioski Piasku i już nie wrócić, chyba że w charakterze gościa. Miała poświęcić czas i umiejętności dla obcej wioski. Obiektywnie rzecz biorąc, nie powinna już być na swoim stanowisku. Gdyby nie była siostrą Gaary, i gdyby nie to, że nikt nie ważył się podważać jego decyzji, zostałaby oddelegowana do nic nie znaczących zadań. 
Z tego powodu jej życie towarzyskie w ostatnich tygodniach legło w gruzach. Już nie przepadała za chodzeniem po wiosce, która w coraz mniejszym stopniu była jej domem.
Zaczęła się zastanawiać, czy Gaara nie czuł się podobnie przez te wszystkie lata, gdy w jego obecności w każdym miejscu w osadzie robiło się cicho. I czy teraz czuje się inaczej. Nie była pewna, czy Sunagakure w jego oczach się zmieniło. Kiedyś patrzono na niego ze strachem, który teraz ustąpił miejsca respektowi. Ale Gaara wciąż nie miał tu przyjaciół. Z pewnego punktu widzenia wszystko pozostało tak samo. Temari uświadomiła sobie to właśnie teraz, kiedy zaczęło jej brakować swobodnych spotkań towarzyskich. Znajomości, które interpretowała jako przyjaźń, ale teraz zaczęła w nie wątpić.
Ciekawe, czy gdyby Kankuro podjął taką decyzję jak ona - gdyby zdecydował się “pójść za głosem serca” - jego też traktowano by jak zdrajcę.
Najpewniej nie. Zapewne uznano by, że po nim można się było tego spodziewać. I tak nie przestrzegał pisanych i niepisanych zasad. Lalkarz co najwyżej usłyszałby komentarz, że jeśli zamierza wynieść się z wioski, której miał poświęcić życie i zdolności, powinien wcześniej postawić wszystkim piwo.
Cholera. Miała dzisiaj koszmarną chandrę. Chwilami miała ochotę rzucić to wszystko, podrzeć projekty i odwołać ślub. Zresztą, przecież o to chodziło oficjelom, kiedy naciskali na ceremonię z pompą, “godną najbliższej rodziny Kazekage”.
Nie doczekają się. Chciała doprowadzić to wszystko do końca, w najlepszym stylu, właśnie po to, by pokazać, że nie jest tak niecierpliwa ani przewidywalna, jak się spodziewają. Nie spakuje się i nie ucieknie stąd z dnia na dzień, żeby uciec przed presją.
W tej chwili najlepszą ucieczką przed presją związaną z rolą “reprezentantki wioski na zewnątrz” i “narzeczonej” były obowiązki zawodowe, nawet te najzwyklejsze. Problem był jednak taki, że w ostatnich dniach nawet one były źródłem przykrych niespodzianek.
Kilka dni temu humor zepsuło jej podanie Tenten o delegację. Ale dzisiaj, gdy zobaczyła jej przepustkę i adnotację Gaary, pomyślała, że krew ją zaleje. 
Ze złości. Z frustracji. Ze strachu, że Dziesięć na dziesięć znowu go omota.
Miała niejasne, być może zupełnie wymykające się logice wrażenie, że Gaara po latach wcale nie jest odporny. Lata temu odprawił ją z wioski, i wyniosła się jak niepyszna. Ale teraz być może tego żałował. 
Temari przez ostatnie sześć lat nie widywała Dziesięć na dziesięć zbyt często, ale zawsze czuła się niekomfortowo w jej towarzystwie, zwłaszcza jeśli w pobliżu był Gaara. Tenten przyciągała jego wzrok jak magnes. Nawet wtedy, w wiosce Rzeki, po tym, jak Akatsuki wyciągnęło Shukaku i niemal pozbawiło Gaarę życia.
Może dla kogoś, kto gorzej go znał to było niezauważalne, ale Temari widziała. Pamiętała wyraźnie, że poczuła się zignorowana. I to, że Gaara z takim uporem unikał patrzenia na Tenten, że nie sposób było tego zlekceważyć. 
Dziesięć na dziesięć była tam ze swoim chłopakiem, który zasłaniał ją sobą jak tarczą.
Z perspektywy Temari odesłanie Tenten do domu wiele lat temu rozwiązało problem, przynajmniej na podstawowym poziomie. 
Teraz jednak widziała zieloną przepustkę dla Tenten i polecenie, żeby jej nie kontrolować - i nie mogła dłużej się łudzić, że to była inicjatywa Kankuro. On nie śmiałby prosić Gaary o pełną swobodę dla kogokolwiek. A jednak Dziesięć na dziesięć ją dostała, większe prawa niż gdy była tu poprzednio.
I Temari zrozumiała, że może to oczywiste. Co się zmieniło. Kto zniknął.
Już to widziała oczami wyobraźni. Tenten, niemal-wdowa, i bracia próbujący ją pocieszyć. Gorzej niż za pierwszym razem.
Postanowiła interweniować. Poszła do biura z przekonaniem, że odetnie hydrze głowę uświadamiając Gaarze, że Kankuro “coś” ma do Tenten. Coś, czego nawet nie potrafiła określić. Wydawało jej się to karkołomne, ale była spora szansa, że poskutkuje.
I była przekonana, że tę szansę musi koniecznie wykorzystać, bo inaczej znów będzie świadkiem konfliktów i zacznie się bać, że jej bracia tym razem się znienawidzą.
Straciła pewność siebie, jak tylko przestąpiła próg gabinetu.
Nie spodziewała się, że tak szybko opuści ją odwaga, bo w ostatnich latach nauczyła się rozmawiać z Gaarą. Kiedyś obawiała się mówić rzeczy, o których wiedziała, że są nie po jego myśli, ponieważ reagował obcesowo. Dopiero z czasem nauczył się słuchać rozmówcy do końca, nawet jeśli się z nim nie zgadzał. Pewnie była to zasługa stanowiska, które go zmusiło do wysłuchiwania różnych opinii i do liczenia się z nimi.
Gaara siedział na krześle i stukał palcami o blat biurka. Natychmiast zwróciła uwagę, że nie był ubrany w szaty Kazekage. Zwykle w biurze je nosił, chociaż bez służbowej czapki. Tym razem był ubrany po cywilnemu. 
A poza tym, był spięty. Nie na nią czekał.
- Temari - powiedział. - Czy masz do mnie coś ważnego?
Zawahała się. Zamknęła drzwi, ale stanęła w progu niezdecydowana.
- Psuję ci plany na popołudnie? Masz zamiar kogoś wychłostać? - zapytała, chcąc rozluźnić atmosferę. 
Gaara popatrzył na nią z niewypowiedzianą dezaprobatą.
Mimo wszystko zdecydowała się podejść bliżej. Zwróciła uwagę na małą drewnianą szkatułkę, która stała na biurku - jak zawsze, tylko że tym razem otwarta i nie z boku, a na środku blatu - tak, by od razu przyciągnęła uwagę.
Bez trudu powiązała fakty. I była pewna, że na jej twarzy odmalowało się poczucie winy.
Nie oddała bransoletki odebranej Matsuri, zadowolona z braku jakiegokolwiek sygnału, by Gaara jej szukał. Chociaż może powinna się domyślić, że kiedy coś mu zginęło nie przerzucał rzeczy w poszukiwaniach, tylko dokonywał chłodnej analizy. 
Matsuri była jedyną osobą na tyle beztroską, by czasami wchodzić do gabinetu bez pukania i na tyle bezczelną, by coś sobie z niego zabrać. I dzisiaj wróciła z wycieczki, którą wioska jej zasponsorowała w nagrodę za sukces na egzaminie. Wycieczki, którą świeżo upieczona chuuninka traktowała jak karę.
Teraz z pewnością spodziewała się gorszych konsekwencji, skoro nie przybiegła na wezwanie Gaary od razu. Pewnie miała pietra, przekonana, że Temari ją wsypała. 
Temari powiedziała sobie w myślach, że wobec Matsuri nie powinna mieć poczucia winy, bo kunoichi zasłużyła na to, żeby Gaara ją zdyscyplinował. Zawsze traktował ją wyjątkowo łagodnie, a ona interpretowała to tak, jak jej pasowało.
Ale jednak, to była częściowo jej wina, że Matsuri wpadła w tarapaty. Pewnie dziewczyna liczyła, że równie niepostrzeżenie, jak zabrała bransoletkę - w charakterze amuletu na szczęście? - tak samo ją odłoży z powrotem. Może by jej się upiekło. 
Nie sposób było się już o tym przekonać, bo Temari przetrzymała jej łup. Nie chciała zakradać się do gabinetu i nie chciała oddać Gaarze bransoletki wprost. Przede wszystkim zaś pragnęła utwierdzić się w przekonaniu, że on niczego nie zauważy. Że jego talizman leży w skrzyneczce zamknięty i zapomniany. 
- Zgubiłeś coś? - zapytała. Chciała zabrzmieć hardo, ale zupełnie jej to nie wyszło. 
Nie bała się jego złości. Bała się rozczarowania. 
Nie było sensu wymyślać teraz tłumaczeń, które by ją pogrążyły albo wskazywać współwinnych. Mina na widok otwartej szkatułki ją zdradziła. Gdyby nawet miała jakieś wątpliwości, czy Gaara jest wystarczająco domyślny, by właściwie zinterpretować jej zachowanie, jego reakcja te wątpliwości rozwiewała. 
Kiedyś by ją zmroził spojrzeniem, a ona by zesztywniała - ze strachu, chociaż poza kilkoma sytuacjami, gdy stracił panowanie nad Shukaku, nigdy nie obawiała się, że mógłby ją fizycznie skrzywdzić. 
Teraz Gaara przymknął na chwilę powieki, jakby nie chciał na nią patrzeć. Rozczarowanie.
Była chyba jedyną osobą w wiosce, która się domyślała, że kilka splecionych sznureczków dużo dla niego znaczyło. Gaara pewnie wolałby, żeby na jej miejscu siedziała Matsuri.
Jedyne, co jej przyszło do głowy, to obrócić niezręczną sytuację w żart.
- Zagramy? - spytała. - Jak bardzo chciałbyś to odzyskać, w skali od jeden do dziesięć?
- Temari. - Ton Gaary był równie chłodny, co jego spojrzenie.
Sięgnęła do torebki i położyła na biurku bransoletkę ze splecionych białych, czerwonych i niebieskich włókien. Powiedziała sobie, że to tylko rzecz, obiektywnie bezwartościowa. Ale i tak czuła ucisk w klatce piersiowej, jakby dopuściła się zdrady albo kradzieży czegoś cennego i została przyłapana.
Gaara jedynie zerknął na przedmiot, który położyła na biurku. Niemal nie odrywając od niej spojrzenia.
- Możesz wyjść.
Temari zacisnęła szczęki. On to traktował poważnie, musiała się więc wytłumaczyć.
- Posłuchaj, to nie było złośliwe…
- Wyjdź, Temari.
- To szalone. Minęło sześć lat. - Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że powiedziała to głośno. Ale przecież to była prawda. Sześć lat, dla nich, to była jedna trzecia życia. Bardzo dużo.
Choć może ta magiczna liczba służyła jej do uciszenia obaw. Gaara nie przestał interesować się Dziesiątką, po tym, gdy wyjechała z wioski. Temari sądziła jednak, że do teraz o niej zapomniał. 
- Tak uważasz? - To było pytanie retoryczne, nie oczekiwał na nie odpowiedzi. - Zejdź mi z oczu, siostro.
Temari zdawała sobie sprawę, że Gaara przypisuje jej jak najgorsze, fałszywe intencje. Teraz mieli dobre relacje, ale bywały sytuacje, gdy traktował ją jak wroga. Powiedziała mu kiedyś, że Tenten jest w związku z Nejim, ponieważ chciała go chronić. Ale Gaara chyba sądził, że jej zamiarem było go pognębić. 
I teraz z pewnością pomyślał, że jest złośliwa albo że źle mu życzy. Kompletnie nie dostrzegał, jak bardzo to jest oderwane od rzeczywistości - nosić przez sześć lat błyskotkę, którą dała mu dziewczyna, i traktować ją jak najcenniejszy prezent. Wpuścić Tenten do wioski bez żadnych obostrzeń, wielkopańskim gestem przyznając jej prawo do poruszania się swobodnie, jakby chciał, żeby czuła się jak u siebie.
Dziesięć na dziesięć nie będzie u siebie. A Temari zaczynała myśleć, że dla Gaary to nie jest dziecinne zauroczenie, tylko obsesja.

6 lat wcześniej, pole treningowe na pustyni przy Wiosce Piasku

- Mógłbyś czasami zwrócić się do Temari inaczej niż po imieniu - stwierdziła Tenten.
Oboje siedzieli ze skrzyżowanymi nogami na piasku. Gaara przyglądał się, jak dziewczyna splatała ze sobą kolorowe włókna. Należała do osób, które zawsze musiały być czymś zajęte. Gaara to zauważył, bo sam był przyzwyczajony do cierpliwego czekania. Kunoichi z Konohy chwilami wydawała mu się nadpobudliwa.
- A co jest nie tak z jej imieniem? - spytał, zaskoczony.
Tenten to pytanie rozbawiło.
- Nic nie jest nie tak, ale… Myślę, że byłoby jej miło. Zwróć uwagę. Ona mówi o tobie “mój brat”. Chyba, że ją zirytujesz, wtedy mówi po imieniu.
Gaara zignorował ostatnie zdanie, chociaż nie za bardzo wiedział, o co chodzi. Przede wszystkim jednak nie wiedział, dlaczego właściwie Tenten zaczęła ten temat.
- A jaka to różnica?
Tenten wyglądała na zafrasowaną, a w jego głowie powstało niemiłe podejrzenie, że sprawił jej przykrość. Ale jej mina szybko się zmieniła.
- A dla ciebie nie ma różnicy? Czy powie o tobie “mój brat”?
To było pytanie z gatunku trudnych. Jak się nad tym zastanowił, była wyczuwalna różnica. Jednak nie potrafił określić, jaka.
Tenten miała poważny wyraz twarzy. Zawczasu można było się spodziewać, że przytoczy jakąś złotą myśl swojej mamy albo mistrza. Albo Nejiego Hyugi. Można by pomyśleć, że zapisuje sobie ich słowa, żeby mieć je pod ręką.
- Moja mama mówi, że słowa mają magiczną moc - oznajmiła. - Nie w sensie czary-mary. Mają moc. Budują albo niszczą. I dlatego… 
Tenten przerwała, ale on był bardzo ciekaw, co chciała powiedzieć.
- Co?
- Jej jest przykro. Kiedy mówisz, że ci przeszkadza, albo że jest utrapieniem. Nie powinieneś tak mówić.
Gaarze nie podobało się, nawet nie to, co powiedziała, tylko to, że niepewnie patrzyła - jakby myślała, że on nie wiadomo jak zareaguje. 
- Ale czasami tak jest - powiedział, zirytowany, bo nie umiał się domyślić, czego właściwie Tenten chce i jakiej reakcji oczekuje.
- Przez chwilę tak jest. Ale to, co powiesz, ona na długo zapamięta. - Tenten przez chwilę szukała w głowie słów, chociaż zazwyczaj mówiła szybko. - Chodzi o to, że Temari lubi podkreślać, że jesteście rodziną. Będzie jej miło, jeśli powiesz do niej “siostro”.
Gaara wątpił, by Temari przypisywała takim rzeczom znaczenie. Tenten nieraz czepiała się słów, których używał, ale nikt inny nie zwracał mu na to uwagi. W wiosce Liścia ludzie chyba byli na to wyczuleni.
- Dobrze. Będę tak do niej mówił.
Tenten uśmiechnęła się promiennie. Był zadowolony, że odzyskała humor, ale jednocześnie doznał tego dziwnego uczucia w środku, jakby jego żołądek zacisnął się w supeł.
Zawsze, kiedy nie wiedział, dlaczego coś odczuwa, dopatrywał się źródła w Shukaku. Właściwie, wydawało mu się, że potrafi rozgraniczyć własne emocje i myśli od uczuć i myśli bijuu. Ale chwilami to było trudniejsze, a ostatnio już stracił rozeznanie. Często, w towarzystwie Tenten, zdawało mu się, że jest w nim za dużo różnych uczuć. Nie potrafił sobie tego inaczej wytłumaczyć niż działaniem demona.
Ale to nie było nieprzyjemne. Nie dla niego. Z biegiem czasu doszedł do wniosku, że Ichibi chyba się boi. Jakkolwiek dziwaczne to się wydawało, najwyraźniej czuł lęk przed Tenten. Pewnie to był powód, dla którego tak przyjemnie spędzało się czas w jej towarzystwie. Sama myśl o Tenten i wystraszonym Shukaku niesamowicie poprawiała Gaarze humor.
- W innym temacie. Obiecane. Wykonane. - Dziewczyna sprawnym ruchem zgarnęła rozłożone dookoła rzeczy i położyła sobie na dłoni dwa plecione czerwono-biało-niebieskie sznureczki. - Wyciągnij rękę.
Na jej twarzy odmalowało się radosne oczekiwanie, a Gaara poczuł, że z nerwów wnętrzości wywracają mu się na drugą stronę. Nie znosił jej rozczarowywać.
- Obawiam się, że to bez sensu - powiedział.
Tenten przewróciła oczami ze zniecierpliwieniem. Położyła sobie jeden pleciony sznureczek na kolanach, a drugi wzięła do ręki.
- To jest nastawienie niegodne shinobi - zauważyła.
Gaara zgodnie z jej życzeniem wyciągnął przed siebie rękę, ale ledwie Tenten wyciągnęła dłoń, w której miała sznureczek, jego nadgarstek otoczył piasek.
- Ciekawe, skąd Shukaku wie, gdzie się nosi bransoletki - skomentowała. Nie był pewien, czy ta uszczypliwa uwaga wynikała z tego, że jest rozczarowana czy próbowała być zabawna. - Nie możesz mu powiedzieć… Nie wiem, leżeć, czekaj, do budy? - Tenten rozwiała wątpliwości, uśmiechając się pogodnie. Gaara miał wrażenie, że demon, który dotąd ze strachu skręcał mu żołądek, teraz przeniósł się do klatki piersiowej, utrudniając mu oddychanie.
Odwrócił od dziewczyny wzrok, żeby skupić myśli.
- To nie jest tresowane zwierzątko - wymamrotał, bo coś wypadało powiedzieć.
Ku jego zaskoczeniu, Tenten wykonała ruch, jakby chciała dotknąć jego dłoni. Serce podskoczyło mu do gardła. Cofnął rękę, w obawie, że absolutna obrona mogłaby zrobić jej krzywdę. Popatrzyła na niego oskarżycielsko.
- Najpierw się cofnąłeś, a potem pojawił się piasek - powiedziała.
- To nieprawda - Gaara odruchowo zaprzeczył, chociaż nie potrafił ze stuprocentową pewnością ocenić, co było najpierw.
- To ty, nie Shukaku - odpowiedziała. Była zagniewana. - Jakoś Temari i Matsuri możesz dotknąć.
- Tenten… - Gaara zaczął zdanie, ale zupełnie nie wiedział, jak miałby się wytłumaczyć.
Kunoichi wzruszyła ramionami.
- Mniejsza z tym. Nieważne - odparła. Jednak wbrew tym słowom, schowała oba sznureczki do kieszeni.
Gaara wiedział, że to z jego strony zbyt śmiałe posunięcie, żądać czegokolwiek, ale bardzo chciał mieć przedmiot, który splotła własnymi palcami.
- Nie mogłabyś mi po prostu… tego dać? - spytał.
Mina Tenten wskazywała, że nie była zdziwiona pytaniem. Potrząsnęła energicznie głową.
- Shinobi nigdy nie wybiera drogi na skróty. Autoryzowany cytat mistrza Gaia - oznajmiła. - Jeśli chcesz bransoletkę, musisz mi coś dać w zamian. Powściągnij twojego demona i jego piasek.
Gaarze ten warunek wydał się niesprawiedliwy. Nie zależałoby mu tak bardzo na plecionym sznureczku - co nie znaczy, że nie zależałoby wcale - gdyby mógł jej dotknąć.
- Nie możesz chcieć w zamian czegoś prostszego?
Tenten popatrzyła na niego uważnie, sprawiając wrażenie, że się zastanawia. Chyba przeszła jej złość.
- Wycieczka na Demoniczną Pustynię - powiedziała. Brzmiała pewnie, jakby to przemyślała.
- Dlaczego akurat tam? - spytał, chociaż zdawało mu się, że się domyśla. Tenten była ambitna, a tym rejonem pustyni straszono gości z Konohy, z przekonaniem, że sobie nie poradzą. Przy okazji dbano o złą sławę tego miejsca - która była częściowo zasłużona, ale też sprawiała, że wszystkim Demoniczna Pustynia źle się kojarzyła. Chociaż tam, wśród miejsc niebezpiecznych, były też naprawdę piękne.
- Chcę zobaczyć gigantycznego skorpiona - oświadczyła Tenten z zaciętą miną. Co nie mogło być prawdą, bo bała się nawet tych małych. - Proszę. Jeden raz. Przecież w Sunie nie ma chuunina, który by tam nie był tuzin razy. 
- Nie jesteś chuuninką.
Powiedział to odruchowo, ale natychmiast pożałował, bo z wyrazu twarzy dziewczyny wywnioskował, że ją uraził.
- Ale zostanę. Tylko, że już po tym jak pojadę do domu i survival na Demonicznej Pustyni będzie poza moim zasięgiem.
Gaara starał się zignorować to ostatnie zdanie. Dopóki Temari chodziła za nim jak zbłąkana dusza i marudziła, żeby znalazł sobie inny sposób na spędzanie czasu, bo Tenten nie jest stąd i będzie musiała wyjechać, traktował to jako złośliwość starszej siostry. To, co mówiła, nie przemawiało mu do wyobraźni. Uświadomił sobie, ile upłynęło czasu  dopiero niedawno, gdy Tenten zaczęła mówić o rzeczach, które będzie robić później, po powrocie do Konohy. On kompletnie nie potrafił sobie wyobrazić tego później. Ale ponieważ Tenten o tym wspominała, zaczął o tym myśleć.
- A więc? Wycieczka? - Nalegała.
- Kankuro nigdy się na to nie zgodzi - powiedział niechętnie.
Pamiętał jak Kankuro zareagował, kiedy on wysunął taką propozycję. W swoim czasie wydawało mu się, że krótka wycieczka na Demoniczną Pustynię najszybciej uświadomiłaby Tenten, że porywa się na zbyt wysoką kategorię misji i że poprosiłaby wtedy o przeniesienie do innej drużyny, a on miałby problem z głowy. Kankuro nie powiedział zapewne połowy tego, co sądził o tym pomyśle, ale jego mina wyrażała wystarczająco dużo.
Zresztą, Gaara musiał teraz brać pod uwagę, że w szalonej teorii Kankuro jakoby Tenten wyjątkowo przyciągała jadowite stworzenia może być odrobina prawdy. I przestał być zwolennikiem stosowania wobec niej metod, którymi się szkoli shinobi w Sunagakure.
Musiałaby znać Demoniczną Pustynię, gdyby tu mieszkała. Ale tu nie mieszka.
- A od kiedy Kankuro jest twoim szefem? Albo naszym szefem? On wcale nie musi nic wiedzieć. - Nie był pewien, jakiej reakcji dziewczyna spodziewała się na te słowa, ale najwidoczniej nie zareagował tak, jak oczekiwała, bo zmieniła strategię. Złożyła dłonie i popatrzyła na niego przenikliwie. - Proszę. Ślicznie proszę. 
Gaara odwrócił wzrok. Czuł się niekomfortowo, ale jednocześnie dziwnie przyjemnie, kiedy tak na niego patrzyła. Nie lubił jej odmawiać, ale w tym przypadku nawet nie wiedziała, na co chce się porwać. 
Kiedy znów na nią spojrzał, zauważył, że jest zirytowana.
- Tak czy inaczej, znasz warunki. Jeśli chcesz bransoletkę przyjaźni, musisz powściągnąć odruch bezwarunkowy zwierzątka obronnego albo zorganizować survival na Demonicznej Pustyni. Nie ma nic za darmo.
Dla Gaary było przerażające, że z tych dwóch opcji tylko druga zdawała się osiągalna.

15 lis 2019

Rozdział 12. Niepewność

Obecnie, wioska Liścia


Tenten wiedziała, że nie ma zbyt wiele czasu, bo część gości z wioski Piasku już opuściła Konohę. Ale Gaara jeszcze nie wyjechał, pewnie dlatego, że miał jeszcze spotkanie w siedzibie władz osady. Zastanawiała się, czy cały ceremoniał związany z wizytami oficjalnymi go nie męczy. Kiedyś by go to irytowało.
Ponieważ decyzja, żeby z nim porozmawiać, zapadła spontanicznie, nie miała nawet czasu zastanowić się, czy i przez kogo powinna się zapowiedzieć. Przyszła  późno, nawet nie zdążyła przekroczyć progu siedziby administracji, bo Gaara właśnie wychodził. Towarzyszyli mu Asu i jounin, którego Tenten widziała zaledwie kilka razy, nawet nie znała jego imienia. To spowodowało, że straciła rezon. Temari i Kankuro od dawna nie byli ochroniarzami Kazekage, ale ona do tego nie przywykła.
Nie miała pojęcia, czy powinna traktować Gaarę adekwatnie do stanowiska ani co to właściwie oznacza. Kakashiemu się nie kłaniała. Ale hokage z wieloma osobami młodszymi rangą miał koleżeńskie relacje.
Nie próbowała nawet do nich podejść. Gaara zauważył ją i powiedział coś do Asu, a ona skinęła głową na drugiego ochroniarza, jakby była jego przełożoną i odwoływała go na bok. Tenten próbowała zignorować ucisk w klatce piersiowej. Nie mogła sobie dłużej wmawiać, że darzy Asu antypatią przez podejrzenie, że Gaara z nią sypia. Była zazdrosna, bo Gaara nie utrzymywał wielu relacji, a jednak Asu z jakiegoś powodu była blisko niego. Wybrana spośród wielu. Oszałamiająco piękna, w sposób, który budził zazdrość kobiet i zachwyt mężczyzn.
Próbowała odsunąć tę myśl na bok. Gaara podszedł do niej, ale kiedy znalazł się zupełnie blisko, była na granicy paniki. Miała wrażenie, że bezwiednie mógłby powiedzieć coś, co otworzy jej rany.
Nie chciała analizować, czy bardziej on zranił ją czy ona jego. Kiedy próbowała cokolwiek porównywać, wynik zawsze był na jej niekorzyść. 
- Tenten. - Dał do zrozumienia, że może jej wysłuchać.
Przyszła w określonym celu, ale nie wiedziała, jak to ująć w słowa.
- A więc… Miałabym przyjechać na szkolenie do Suny. Czy wyrazisz na to zgodę… lordzie Kazekage? - Słowa brzmiały cierpko, jakby miała coś gorzkiego w ustach. Nigdy tak do niego nie mówiła i w ciągu ostatnich kilku godzin zorientowała się, że nie potrafi tak o nim myśleć.
To było bardzo dziwne, bo przecież widziała jak się zmienił. Zanim Gaara pojawił się tutaj, sądziła, że traktowanie go jak przywódcy obcej wioski będzie łatwe. Z relacji innych ludzi wiedziała, że kiedy się go widzi, nie sposób postrzegać go inaczej niż przez pełnioną funkcję. Przy nielicznych okazjach, gdy widziała go w czasie wojny i po niej, mogła przyznać im rację. Gaara wydawał się zdystansowany od otoczenia. Ale nie sprawiał takiego wrażenia ani przy poprzedniej rozmowie, ani teraz. Tenten była zaskoczona, że nie czuje przed nim pokornego respektu tak, jak kiedyś była zaskoczona, kiedy zauważyła, że nie czuje już przed nim strachu.
Zrozumiała jednak, co Hinata miała na myśli, gdy powiedziała całkiem niedawno, że z Gaarą się nie rozmawia, naturalne wydaje się go słuchać i odpowiadać, kiedy on oczekuje odpowiedzi. Kiedy na nią popatrzył, Tenten pożałowała, że w ogóle się odezwała. Coś w jej wypowiedzi mu się nie spodobało.
- Wioska Piasku nie jest moją prywatną własnością. 
- Nie, ale… - Nie wiedziała, jak miałaby na to zareagować. 
Suna mogła nie być jego własnością, ale Gaara nie traktował swojego stanowiska tak jak Tsunade i Kakashi traktowali funkcję hokage. Nie istniała opcja wycofania się, jeśli coś mu się nie spodoba. I to nawet nie dlatego, że w wiosce Piasku przywództwo było nadawane tylko w teorii, a w praktyce dziedziczne i że był do niego przypisany od urodzenia. Wycofywanie się nie leżało w jego charakterze, tak samo jak robienie niczego na pół gwizdka. Tenten była pewna, że Naruto będzie tak samo zaangażowany, kiedy wreszcie zostanie hokage - chociaż z trochę innych powodów.
Gaara zadedykował wiosce Piasku swoje życie i może dlatego w oczach Tenten osada zawsze do niego należała niemal równie nierozdzielnie jak część ciała. Nie pozwolił się zamknąć w Sunie, ale również się od niej za bardzo nie oddalał. Wydawało jej się, że kiedy przekroczy bramy wioski, naruszy jego prywatną przestrzeń. 
Z tego powodu nie chciała po wojnie nawet zbliżyć się do Sunagakure. Zresztą unikała terenów pustynnych, nie potrafiła patrzeć na klepsydry. Wykształciła w sobie nawyk odsuwania pewnych myśli, ale wiatr i deszcz zawsze kojarzyły jej się z Gaarą, a widok piasku sprawiał, że nie potrafiła uwolnić się od wspomnień. 
Uważała, że ma zadowalające życie, ale otoczenie i warunki atmosferyczne nie sprzyjają utrzymywaniu długo dobrego nastroju.
- Musisz wypełnić wniosek o delegację, to prosta procedura. - Rzeczowy ton Gaary przywrócił jej poczucie rzeczywistości i jednocześnie ją rozzłościł. Chociaż nie miała prawa się złościć, bo  jako pierwsza zwróciła się do niego formalnym tonem.
Miała ochotę uciec w popłochu, zanim powie coś, czego by pożałowała. Ale to, że Gaara nie zrozumiał, o co go pyta, nie zmieniło faktu, że nie mogła wejść do jego wioski nie znając odpowiedzi.
- Chodzi mi o to, czy nie będzie ci to przeszkadzało - sprecyzowała.
Gaara zastanowił się. 
- Nigdy nie powiedziałem, że jesteś niemile widziana. 
Wiedziała, dlaczego chwilę nad tym myślał. Musiał przypomnieć sobie, jakich słów użył kiedy uznał, że ona za dużo oczekuje i ją od siebie odepchnął.
Ale to była prawda, nigdy czegoś takiego nie powiedział. Nie powiedział też, że będzie mile widziana. Ale trudno, żeby to zrobił kiedy się spotykali i bardzo zależało mu na oddzieleniu jej od reszty swojego życia. Tym bardziej nie mogła spodziewać się, że będzie mile widziana po tym, jak obwiniła go o śmierć Nejiego. Gaara chciał jej jedynie pomóc, ale był najbardziej oczywistym wyborem kiedy musiała się na kimś wyżyć. I tak budził w niej negatywne emocje, bo wydawało jej się, że ją skrzywdził.
W rzeczywistości winiła go za swoją naiwność i błędne wybory, chociaż powinna była wiedzieć od początku, że Gaara nie przebije się przez własne emocjonalne, ani zewnętrzne kulturowe ograniczenia.
- Tak, ale ja tobie nigdy nie powiedziałam… Że przepraszam. Za zrzucanie na ciebie odpowiedzialności za Nejiego. Nie tylko za to, na co się wtedy zdecydował, ale… Wcześniej. Za to, o co cię prosił.
Nie wiedziała, jakiej właściwie reakcji oczekiwała. Po co do tego wracać? Neji poprosił Gaarę, żeby z nią zerwał, i on tak zrobił. Koniec, kropka.
Akurat tego, że dogadali się za jej plecami, nie mogła żadnemu z nich zapomnieć. Mogła zrozumieć, wybaczyć, ale nie mogła puścić w niepamięć, że zachowali się nie fair. Nawet mimo, że ich sprowokowała. Może zachowywała się zbyt szczeniacko, żeby traktować ją poważnie. 
Przez ułamek sekundy dostrzegła na twarzy Gaary zniecierpliwienie, może nawet złość. I przez ten ułamek poczuła się jak dawniej, kiedy potrafiła przejrzeć jego emocje, nawet jeśli starał się je ukryć.
- To nie była prośba, tylko uprzejme żądanie. Odmówiłem.
Jej nawet nie przemknęło przez myśl, by ukryć zaskoczenie.
- Jak to?
Teraz przestała rozumieć cokolwiek. Na początku wydawało jej się, że Gaara chciał ją odsunąć, bo uważał, że pałętając się w pobliżu przeszkadzałaby mu w wygraniu wojny. Sunijczycy uważali, że dobry żołnierz nie ma emocji. 
Potem jednak Neji przyznał się, że poprosił Gaarę, by uciął z nią kontakty. I wydawało jej się, że w mało elegancki, egoistyczny sposób obaj postanowili ją chronić. Gaarze tak czy inaczej było na rękę trzymać ją możliwie daleko od pola walki, nie pozwolić uczuciom wpłynąć na pracę.
Bardziej niejasna była dla niej motywacja Nejiego. On nigdy nie traktował jej jak słabego ogniwa, nigdy nie zachowywał się, jakby musiał jej bronić. Gaara mógł myśleć, że Neji chciał ją chronić przed wojną, ale Neji musiał mieć inne powody.
I te powody dopiero po czasie zrozumiała. Na początku złościła się, że Neji potraktował ją jak zakochaną idiotkę, że postawił ją w jednym szeregu z Hinatą - chociaż Hinata była w nieporównywalnie gorszej sytuacji. 
Teraz już rozumiała to, co Neji pewnie dostrzegł szybciej: że Gaara musiałby dla niej za dużo poświęcić. Że nigdy nie wpuściłby jej, ani emocji, do codziennego życia, więc mogła jej przypaść rola co najwyżej weekendowej kochanki. 
- Neji nie miał z tym zbyt wiele wspólnego - dopowiedział Gaara.
Tenten zacisnęła pięści i wbiła sobie paznokcie w skórę. Starała się nie wpaść w złość. 
Przynajmniej teraz mógł “to” wprost określić.
- Masz na myśli, że nie wpłynął na twoją decyzję, żeby mnie rzucić? - Może zabrzmiało to rozpaczliwie, ale przynajmniej nie podniosła głosu.
Może on wolałby określenie “uciąć kontakty”. Cokolwiek chciał ucinać, żałowała, że nie wpadł na to kilka tygodni… nawet nie tygodni, ale kilka miesięcy wcześniej. Wcześniej zbyt wiele od niego nie oczekiwała, więc może potrafiłaby wrócić na stopę przyjaźni. To nigdy nie była tylko przyjaźń, ale dopóki nie okazywał jej otwarcie czułości, nie snuła fantazji o związku.
- Tenten. - Gaara zawsze wypowiadał jej imię w specyficzny sposób, zawsze miękko, nawet kiedy pozostała część zdania złożona była z krytyki. Albo tylko tak jej się wydawało. Miała ochotę powiedzieć mu, że nie ma prawa już tak do niej mówić, ale on pewnie nie wiedziałby, o co jej chodzi. Rzeczy, które najbardziej ją w nim pociągały i te, które sprawiły, że akceptowała spotykanie się w sekrecie niczego się nie domagając, robił nieświadomie. - Nie rzuciłem cię. Niczego nie zakończyłem.
Chyba jeszcze nigdy nie miała tak wielkiej ochoty go uderzyć, ale się powstrzymała. Wyprowadził ją z równowagi wynikający ze słów Gaary wniosek, że ona to wszystko zakończyła - bo nie chciała z nim rozmawiać, bo odesłała mu kilka nieotwartych listów. Bo strasznie ją oburzyła perspektywa zrobienia sobie przerwy na kilka tygodni lub miesięcy, do czasu, aż przywódca Zjednoczonych Wojsk Shinobi znów znajdzie czas, żeby zająć się kochanką.
Najbardziej ją frustrowało, że nie powinna mieć do niego o to pretensji, bo w Sunie w pozycji kochanki nie było nic upokarzającego. Sporo osób uważało, że to lepsze niż rola żony. Kobiety, których ambicje sięgały dalej niż do progu kuchni, nie planowały ślubów - dopóki miłość nie odbierała im rozumu.
O tej różnicy między Konohą i Sunagakure też dowiedziała się o wiele później niż by chciała, ale ta wiedza w niczym by jej nie pomogła i nic by nie zmieniła. Uważała, że Gaara w niczym nie przypomina mężczyzn z Suny i dwa lata temu rzeczywiście tak było. Nie miał wiele większej wiedzy o obyczajach Sunijczyków niż ona. 
Ale i tak nie mógłby dać jej rzeczy, której najbardziej pragnęła, czyli możliwości bycia z nim na co dzień. Bo przecież jej obecność na co dzień by mu przeszkadzała. Najchętniej by ją odizolował, żeby nie zrobiła sobie krzywdy w czasie kiedy zajmował się sprawami wagi państwowej. A ona miałaby cierpliwie czekać, aż poświęci jej trochę swojego cennego czasu.
- W takim razie widać ja to skończyłam, nie do końca świadomie, ale słusznie. Nie było dość miejsca dla mnie, dla ciebie i dla Piątego Kazekage - powiedziała cierpko.
Chciała wstawić w tym zdaniu “wybujałe ego”, ale nie przeszło jej to przez gardło. Nawet chcąc być złośliwa nie mogłaby powiedzieć, że miłość własna była Gaary - albo jej - problemem. Było dokładnie odwrotnie. Innym kage stanowisko nie przeszkadzało w prowadzeniu normalnego życia. Gaarze przeszkadzało, bo on sprawiał wrażenie jakby uważał, że cokolwiek robi, i tak jest to za mało.
- Stanowisko jest tym, czego we mnie nienawidzisz?
Była tak zaskoczona słowami Gaary, że zapomniała o złości i o tym, że właśnie go obraziła. 
- Nie potrafię wskazać cechy, której w tobie nienawidzę.
Gdyby potrafiła coś w nim znienawidzić, pewnie łatwiej byłoby z nim teraz rozmawiać.
- Przyjedź do Suny. Może się na którąś zdecydujesz. - Gaara powiedział to neutralnym tonem, patrząc na nią badawczo, a ona nie potrafiła się domyślić, czy mówi poważnie czy ironizuje. 
Może zrozumiał jej słowa opacznie? 
Przecież nie mógł myśleć, że go nienawidzi.
Jednym z powodów, dla których go unikała, była obawa, że mógłby się domyślić, co do niego czuje. Że w ogóle coś jeszcze czuje.
Ona sama nie potrafiła tego określić, nie znajdowała nazwy, ale na pewno nie było to nic zbliżonego do nienawiści. Przeraziło ją, że mógłby tak myśleć.
- Gdybym cię nienawidziła, musiałabym znienawidzić siebie - powiedziała. - Czy raczej, tamtą dziewczynę, która upodobała sobie romantyczne gesty i przesadzone słowa.
Powinna ugryźć się w język, bo nie potrafiła już określić, w jakim kierunku zmierza ta rozmowa. A nieprzewidywalne zawsze było niebezpieczne. 
- Nie było w tym nic złego - odpowiedział Gaara. - Byłaś wtedy szczera.
Kiedyś, gdyby usłyszała coś takiego, zastanawiałaby się, czy powinna się obrazić za ukrytą sugestię dotyczącą "teraz". Ale bardziej niepokoiło ją to, co sama powiedziała. Zdała sobie sprawę, że mówiła tak, jakby skłonność do egzaltacji wcale jej nie przeszła.
Czuła się tak, jakby jej nie przeszła.
I zdała sobie sprawę, że na pewno nie przygasła jej wyobraźnia. Wydawało jej się, że Gaara patrzy na nią tak samo jak wtedy, gdy pierwszy raz ją pocałował. Bała się odezwać, bo miała nadzieję na jakiś ruch w jej kierunku. 
Gaara się nie ruszył.
- Myślę, że na ciebie czekają - powiedziała, przerywając milczenie. - W Sunagakure.
Skinął głową, na znak, że się z nią zgadza. Nie wyglądało jednak, jakby zamierzał odejść.
Odwróciła się. Nie przyszło jej do głowy nic, co mogłaby powiedzieć na pożegnanie. Ale Gaara wypowiedział jej imię, więc się zawahała.
- Tenten. Jesteś mile widziana. 
Jeszcze zanim to od niego usłyszała wiedziała, że lepiej byłoby posłuchać Lee. Nie powinna wypełniać wniosku o delegację w Sunie.
Wiedziała też, że na pewno, wbrew rozsądkowi, to zrobi.


Kraj Rzeki, dzień ataku Paina na wioskę Liścia

Tenten rozejrzała się po wnętrzu groty skalnej. 
- Mogłabym się z tobą kochać nawet w piaskowej trumnie. Ale tu jest przyjemniej - powiedziała, odwracając się twarzą do niego i rzucając figlarne spojrzenie.
Nie spodziewał się takiego komentarza. Zakładał raczej, że ona przynajmniej zacznie od udawania niedostępnej - bo wydawało jej się, że tak powinna i dlatego, żeby się z nim trochę podroczyć. Tenten jednak postanowiła grać śmiałą. Mimo to speszyło ją jego spojrzenie, odwróciła wzrok.
- Postarałeś się. Bardzo mi się podoba - dodała.
Sprowadził dwa krzesła, ale zamiast stołu zaadaptował kamień, który - dla efektu estetycznego - nakrywał niebieski obrus. Wybrał ten kolor, ponieważ Tenten często ubierała się na niebiesko. Dzisiaj jednak ubrała się inaczej. Pierwszy raz od bardzo dawna widział ją w czymś innym niż strój treningowy. 
Wracała wprost z misji, odłączyła się od drużyny w drodze do Konohy. Przez całą drogę tutaj nie zapytał, jakiej użyła wymówki. On po prostu użył kage bunshin, jak zwykle, gdy wybierał się nieco dalej od Suny. Korzystając z tego, że trwały obchody święta Bogini Matki powiedział, że będzie przez dwa dni kontemplować i jednoczyć się z siłami natury. I tak nigdy nie pojawiał się na religijnych uroczystościach, zostawiając kapłankom pełnienie ich funkcji, więc jego chęć oddalenia się od wioski na dwie doby wzbudziła jedynie umiarkowane zdziwienie.
Była to niespodziewana korzyść z tego, że niechęć do mieszania sfer sakralnej i świeckiej była postrzegana jako ukryty ateizm, a stopniowe dążenie do usunięcia wpływów Najwyższego Kapłana w radzie - jako awersja do instytucji religijnych w ogóle. Teraz mógł być jedynie zadowolony, że wbrew radom Kankuro, nie starał się zwalczać teorii o zemście na kapłanie za próby odsunięcia go od władzy.
Z Shukaku i bez niego, zawsze był uważany za przeklętego przez bogów. Kiedyś był skłonny w to uwierzyć. Ale teraz był od tego jak najdalszy, bo odkrył, że jemu ten świat także miał coś pięknego do zaoferowania. I miał plan, jak usunąć wpływy samozwańczego rzecznika bogów w Sunie i sprawić, by jego głos zupełnie przestał się liczyć. Wtedy piękno mogłoby być w jego życiu na co dzień, jeśli tylko Tenten się zgodzi.
Miał jednak w głowie myśl, że mogła się nie zgodzić i to go paraliżowało. Chociaż miał wszystko zaplanowane, w tej chwili nie potrafił znaleźć odpowiednich słów. Tym bardziej, że wyglądała tak olśniewająco i niewinnie w białej yukacie. 
Natychmiast przyszła mu do głowy pierwsza misja likwidacyjna, którą dostali po przydzieleniu Tenten do drużyny.
Zabijanie na zlecenie traktował jak wszystkie inne misje i nie wywoływało w nim to głębszej refleksji. Gdy był zupełnie małym chłopcem, nawet napełniało go dumą. Było czymś, w czym był dobry, i co przynosiło korzyść osadzie. 
Ojciec kiedyś ocenił, że likwidowanie ludzi w jego wykonaniu nie powoduje problemów, bo jest czyste. On jednak nigdy nie czuł się tak brudny, jak wtedy, gdy skończył pracę i poczuł na sobie spojrzenie Tenten.
Pomyślał wtedy, że piasek, zapach krwi i cisza - zwyczajny krajobraz po każdym mordzie - są niczym naturalne środowisko dla niego. Ale Tenten była nie na swoim miejscu, niepasująca do obrazka.
Nie było to wspomnienie, do którego chciałby wracać, ale przesączyło się do jego głowy nieproszone, w wyniku prostych skojarzeń. Tenten w bieli wyglądała jak dziewczyna szykująca się do ślubu. Ale kiedy ją sobie taką wyobrażał, nie dostrzegał tak jaskrawo, że on w tym miejscu nie pasuje.
Patrzyła na niego wyczekująco. Nie był pewny, czy spodziewała się po nim słów czy czynów - wiedział za to, co powinien zrobić. 
Kiedy ostatnio w liście zapytała go, czy znalazł miejsce, w którym na pewno nikt ich nie zobaczy i dodała kilka zdań, które z wierzchu brzmiały zabawnie, ale czaiło się w nich coś jeszcze - więcej nawet niż zniecierpliwienie, coś gorzkiego - uświadomił sobie, że musi coś zmienić. Nigdy nie powiedział Tenten, dlaczego nikt, na czele z jego rodzeństwem, nie wie, że się spotykają. Częściowo dlatego, że nie chciał jej wciągać w ciągnącą się od lat historię walki o władzę. Ale przede wszystkim dlatego, że pamiętał, jak zmartwiona i zła była, gdy dowiedziała się o spisku przeciwko niemu. I jak zachowywała się potem, gdy Kankuro wygadał się, że przeciwnicy jego rządów zdecydowali o strategii przyjętej przez Radę po ataku Akatsuki. 
Zależało mu, żeby Tenten nie dowiedziała się, jak głęboko zakorzenione są źródła spisku. Teraz już nawet nie było sensu jej o tym mówić, bo zamierzał definitywnie zakończyć problem, którego nie rozwiązał Czwarty. Jednak w tej chwili Najwyższy Kapłan wciąż miał posłuch i wciąż był niebezpieczny, a Gaara nie mógł pozwolić sobie, żeby odkrył jego słabość.
Tylko, że polityka i wewnętrzne sprawy Sunagakure nie były żadnym usprawiedliwieniem na to, że nic jej nie dał. Żadnej pewności co do swoich intencji. Do niedawna nawet nie zdawał sobie sprawy, że Tenten to przeszkadza, ale całkiem niedawno stwierdziła, że spotykają się w sekrecie - powiedziała to nie pierwszy raz, ale tym razem w jej słowach był zarzut. A może był obecny także wcześniej, tylko do tej pory tego nie zauważał.
Przyszło mu do głowy, że odkąd się znają, on tylko bierze. Wypadało, żeby coś jej dał, nie tylko materialnie. Kiedy już postanowił to zrobić, było oczywiste, co to powinno być. Pomysł tak mu się spodobał, że jeszcze chwilę temu nie mógł się doczekać, kiedy Tenten podejdzie do stołu i podniesie pokrywkę srebrnej platery.
Ale teraz poczuł niepokój. Już nie tylko dlatego, że mogła odmówić. Niepokoiło go, że tak naprawdę nie powinien jej prosić. Nie teraz, a może nawet w ogóle.
Tak jak wtedy, gdy pogrzebał w ziemi dziesiątki osób i zobaczył grymas na jej twarzy - pomieszanie wstrętu i przerażenia - tak i teraz uderzył go kontrast. Kim jest ona. Kim jest on.
W białej yukacie, z rozpuszczonymi włosami, Tenten wyglądała tak ślicznie, że bał się jej dotknąć. A pragnienie, żeby mieć do niej prawo, żeby mówić o niej “moja”, wydawało się naganne. Tym bardziej godne potępienia zdawało mu się to, że coraz częściej tak o niej myślał. Jakby należała do niego.
Gaara już dawno zauważył, że jeśli on się wahał, Tenten stawała się pewniejsza siebie. Tak jak teraz. Z początku była onieśmielona. Jednak gdy nie doczekała się żadnego działania, zrobiła krok w jego stronę. Wyciągnęła rękę i dotknęła jego klatki piersiowej na wysokości serca.
- Na czym poprzednio skończyliśmy? Miałam cię uwieść.
Gaara przymknął oczy i wziął głęboki oddech. Chciał uniknąć spojrzenia, pod którym topniała jego wola. Kiedy Tenten na niego tak patrzyła, czuł mrowienie w całym ciele. 
Kankuro, który lubił pozować na znawcę, zwłaszcza jeśli za dużo wypił, wygłosił kiedyś pogląd, że dziewczyny dzielą się na nieśmiałe i kusicielki. Z pewnością nie powiedziałby czegoś takiego, gdyby widział, jak w jednej chwili potrafi zmienić się Tenten. Gdy odrzucała zahamowania, gdy nie miała wątpliwości. Wtedy tak na niego patrzyła. Z siły woli Gaary nic wówczas nie zostawało; nic, co postanowił, nie było pewne. Zrobiłby wszystko.
Jednak nawet z zamkniętymi oczami czuł na sobie jej wzrok, a potem poczuł na torsie, przez koszulkę, obie jej dłonie. Pożałował, że nie włożył płaszcza. 
- Gaara. Najdroższy. - Nigdy wcześniej tak go nie określiła. Otworzył oczy i napotkał jej spojrzenie. Było w nim coś znacznie więcej niż kokieteria. Miał wrażenie, że widzi w nich takie same emocje, jakie w nim narastały. Te, które starał się schować głęboko w sobie. Tenten je otwarcie okazywała. Przygryzła dolną wargę, w sposób, który go niesamowicie pociągał. - Weź mnie. 
Kiedy zaczęła się cofać i zdał sobie sprawę, że - choć odwrócona plecami do leżącego na ziemi materaca - świadomie kieruje się właśnie tam, złapał ją za rękę.
- Iskierko, czy jesteś pewna?
Szybko zdał sobie sprawę, że zadał jedno z tych pytań, które mogłyby ją rozzłościć. W których dostrzegała czasami ukryte dno, że ktoś wmawia jej niezdolność do podejmowania decyzji. Albo do ich przemyślenia. 
Gaara szukał śladu wątpliwości na jej twarzy, nie dlatego, że chciał ją zobaczyć, lecz dlatego, żeby mieć pewność, że nie popełni jakiegoś błędu. Im byli ze sobą bliżej, tym bardziej uporczywa była myśl, że ona mogłaby zacząć tego żałować. 
Nie wiedział, czy Tenten kiedykolwiek zastanawiała się, jakby to było, gdyby nie spotykali się od czasu do czasu. Gdyby spędzali razem każdy wieczór, tak jak kiedyś. Albo nawet więcej. Czy by jej to nie przeraziło. Ze względu na to, o co chciał ją zapytać, lepiej byłoby, gdyby to przemyślała. 
Nie miał wiedzy, jaka powinna być kolejność, choć jeszcze chwilę temu był przekonany, że powinien ją najpierw spytać. Ale przecież mogła odmówić. Mogła wcale nie chcieć powiedzieć “tak”, skoro to wiązało się z przyjazdem w przyszłości do Suny. Nie na chwilę, jak to zwykle padało w jej propozycjach, o których nawet nie wiedział, na ile są poważne. 
Nie miał pojęcia, czy chciałaby tam mieszkać. Nigdy nie powiedziała czegoś, co by to potwierdzało. Powiedziała za to wiele rzeczy, które świadczyły o czymś przeciwnym. Nie lubiła pustyni. Wiatru. Palącego słońca.
Nagle nabrał przekonania, że Tenten odmówi. Nie miała powodu tak sobie utrudniać życia. Wiążąc się z nim na poważnie, bardzo by je skomplikowała. Nawet gdy on pozbawi kapłana autorytetu i pozbędzie się potencjalnych zamachowców. Nawet wtedy, gdy Tenten będzie mogła być w Sunie bezpieczna, wcale nie musi być w niej szczęśliwa. To, że chce być z nim teraz nie znaczy, że będzie chciała być z nim zawsze.
- Jestem pewna. - Delikatnie wyswobodziła rękę z jego uścisku i sięgnęła za plecy, do ozdobnego pasa, którym była przewiązana yukata. - Bez żadnych wątpliwości. To ciebie obleciał strach.
To ostatnie zdanie zabrzmiało prowokacyjnie, ale Gaara nie odpowiedział. Gdyby zaprzeczył, powiedziałby nieprawdę. Rzeczywiście się bał. Bał się, że popełni błąd - że popełni ich wiele.
Jednocześnie bardzo jej pragnął. W ostatnich tygodniach myślał o niej bardzo często, ale w zupełnie innym kontekście niż zazwyczaj. Myślał o tym, jak pachniała i jak przyjemne w dotyku było jej ciało. O tym, jak niezwykłą miała sylwetkę, z niesamowitymi wypukłościami i wcięciem w talii.
A teraz zachowywała się w sposób, który go coraz bardziej podniecał i sprawiał, że nie potrafił chłodno myśleć.
Może Tenten odmówi. Może on na nią nie zasługuje. Ale w tej chwili pożądał jej wszystkimi zmysłami i ona w taki sam sposób pragnęła jego. Postanowił z tego czerpać. Pierścionek, tak samo jak kolacja, może zaczekać.


Koniec części 1.