Wioska Piasku, obecnie
Relacje Asu z Temari zawsze były napięte. Dziewczyna miała poczucie, że najsilniejsza kunoichi w Sunagakure traktuje ją jak intruza i z konieczności toleruje jej obecność. Nawet teraz nie traktowała jej z szacunkiem należnym naczelnej kapłance wioski. Asu usłyszała nawet od niej kiedyś, że za bardzo “się panoszy”.
Bardziej ją to bawiło niż denerwowało. Przyzwyczaiła się, że większość kunoichi traktowała ją z rezerwą lub wrogością, które maskowały niepokój. Zamknięte w kręgu kulturowych ograniczeń bały się jej poglądów i stylu życia - wyzwolenia od zasad narzuconych przez płeć słabszą, ale dominującą na planecie właśnie dzięki narzucaniu innym reguł pod przykrywką moralności.
Tym razem jednak Temari musiała przyznać, że i ona potrzebuje czasem kobiecego wsparcia. Taka myśl przyszła Asu do głowy, gdy zobaczyła przyszłą pannę młodą zmierzającą w stronę kaplicy. Asu właśnie zajmowała się wieszaniem glinianych tabliczek przygotowanych do zapisania na nich próśb do bogini.
Zamiast tradycyjnych szat kapłanki miała na sobie niebieską yukatę, uznała jednak, że to żaden problem, bo Temari i tak bagatelizuje jej funkcje religijne. Zresztą chyba ani ona ani jej bracia nie oddawali czci Bogini Słońca. Asu już dawno przestała na to zwracać uwagę, wychodząc z założenia, że to, w co kto wierzy, to jego prywatna sprawa. Ona miała być przewodnikiem duchowym dla tych, którzy tego potrzebowali, a takich ludzi w Sunie nie brakowało i nie musiała sobie szukać dodatkowych zajęć.
- Wróżba czy błogosławieństwo? - spytała, zanim Temari zdołała się do niej odezwać. - Czy może potrzebujesz rady? Bogini Matka wysłucha każdej, nawet zagubionej córki.
Temari przymrużyła oczy.
- Przestań pajacować. Mam dla ciebie polecenie służbowe.
Asu poczuła się urażona obcesowym tonem. Gdyby Temari zwracała się do niej grzeczniej, mogłaby liczyć na współpracę.
- To chyba wybrałaś niewłaściwą osobę, bo nie jestem twoją podwładną - zauważyła.
Kunoichi wzruszyła ramionami, jakby w ogóle nie brała pod uwagę odmowy.
- Ale to ci się spodoba. Dziesięć na dziesięć wkrótce będzie w Sunie i ktoś powinien mieć na nią oko. Mogłabyś przypilnować, żeby się nie pogubiła.
- Dziesięć na dziesięć? Masz na myśli Tenten? Gaara mnie o nic nie prosił - odpowiedziała Asu. Była trochę zdziwiona tym, jak Temari dobrała słowa. Jakby potrzebowała strażnika więziennego, a nie przewodnika dla gościa.
Była też zaskoczona informacją, bo nikt jej o wizycie Tenten nie powiedział. Normalnie powinna wyznaczyć jakąś kapłankę, żeby się nią opiekowała, bo ze względów kurtuazji i bezpieczeństwa ludzie spoza wioski musieli mieć w niej przewodników, a dziewczyny miały na to mnóstwo czasu. Asu zaczęła wręcz podejrzewać, że jej próba porozmawiania z Tenten na nic się nie zdała i kunoichi dalej zamierza tkwić w swoim ponurym, lecz wygodnym świecie.
Temari wydawała się zniecierpliwiona.
- Ja odpowiadam w tej wiosce za bezpieczeństwo wewnętrzne i za sprawy organizacyjne, gdy ktoś przyjeżdża z delegacją. Możesz jej dotrzymywać towarzystwa czy nie?
Asu, chcąc być szczera, mogłaby odpowiedzieć jej, że pewnie, o ile Gaara to zatwierdzi, ale tym samym przyznałaby, że przyjmuje od niego polecenia, chociaż w teorii jest niezależna. Przemilczała też, że nie będzie bez wiedzy Kazekage chodzić za dziewczyną, bo on mógłby to opacznie zinterpretować. Nie po to odcięła staruszka od wpływów w Sunie, żeby teraz stąd wylecieć i wrócić do świątyni.
- Mam się nią zająć? Zapewnić rozrywkę? - spytała, uśmiechając się prowokacyjnie, żeby rozmówczyni przypadkiem nie przegapiła podtekstu. - To ma być dla mnie praca czy przyjemność?
Zawsze była ciekawa, czy coś może zażenować córkę Czwartego na tyle, by się zaczerwieniła, ale najwyraźniej nie, bo mimiką twarzy wyrażała jedynie irytację.
- W obecności Gaary też jesteś taka wyszczekana? - spytała, sądząc zapewne, że ją utemperuje.
- Bardziej - skłamała bez mrugnięcia okiem.
Temari prychnęła.
- W obecności Gaary też jesteś taka wyszczekana? - spytała, sądząc zapewne, że ją utemperuje.
- Bardziej - skłamała bez mrugnięcia okiem.
Temari prychnęła.
- Masz ją oprowadzić po wiosce i pilnować, żeby się nie pogubiła - powiedziała lodowatym tonem.
Asu wzruszyła ramionami, chcąc dać do zrozumienia, że brak poczucia humoru rozmówczyni wcale jej nie dziwi.
- Temari, Tenten zna Sunę. I ustawi się cała kolejka osób, które jej zechcą dotrzymać towarzystwa. Ma tu przyjaciół.
Temari zareagowała bardziej nerwowo niż można się było spodziewać. Gdyby to było fizycznie możliwe, jej oczy ciskałyby pioruny.
- Co masz na myśli?
Asu nie powstrzymała się przed złośliwym uśmiechem. Nie mogła przepuścić okazji, by utrzeć wyniosłej księżniczce nosa.
- Mam na myśli, że Tenten nie potrzebuje przewodnika, bo świetnie się tu odnajdzie. Nie jest obca. - Chcąc osiągnąć upragniony efekt mogłaby dodać, że kunoichi będzie tu bardziej u siebie niż Temari w wiosce Liścia, ale darowała sobie tę złośliwość. Chciała się jedynie podroczyć, nie wykopywać wojenny topór.
- Ona od pięciu lat nie ma nic wspólnego z Suną, więc jest gościem jak każdy inny - odparła Temari. Jednak w jej głosie brakowało zwykłej zarozumiałości. Asu domyśliła się, że kunoichi próbuje z powrotem głęboko zakopać ziarenko niepewności, zanim wykiełkuje.
- Pięć lat? - Postarała się, by jej mina wyrażała zdziwienie. - Chcesz powiedzieć, że niczego się nie domyśliłaś? Co z twoją intuicją?
Temari patrzyła na nią przez chwilę z surową miną. Asu miała wrażenie, że kunoichi powstrzymuje się, żeby jej nie przyłożyć.
- Jeśli chcesz mi coś powiedzieć, powiedz to wprost - zażądała typowym tonem dowódcy.
Asu wzruszyła ramionami.
- Moja rola polega na obserwowaniu i dochowywaniu tajemnic - odparła. - Nie na ich ujawnianiu.
Temari prychnęła ze złością.
- Naprawdę? A ja zawsze sądziłam, że twoja rola polega na zbieraniu informacji i donosach. Jedyne pytanie, to dla kogo teraz szpiegujesz.
Asu chciała zignorować zaczepkę, ale nie mogła udawać, że nie czuje się urażona.
- Gdybym szpiegowała dla mego ojca, do dzisiaj całowalibyście go w pierścień. Chyba, że zdecydowalibyście się wyplenić z ludzi wiarę topiąc ją we krwi.
Pięć lat wcześniej, Wioska Piasku
Asu wracała do obowiązków dyżurnej w szpitalu w wyjątkowo dobrym humorze. Na korytarzu przed gabinetem niemal wpadła na Kankuro.
- Cóż to, szukasz mnie? - spytała. Nawet nie ukrywała zaskoczenia. Nie spodziewała się zobaczyć Kankuro nigdzie w pobliżu gabinetów medycznych. Zdążyła go trochę poznać i była niemal pewna, że lalkarz lęka się igieł.
- Opuszczasz gabinet w godzinach dyżuru i idziesz do Tenten? - Kankuro odpowiedział pytaniem na pytanie. - Coś jej się stało?
Asu uśmiechnęła się wyrozumiale, chociaż - oprócz rozbawienia - czuła też niemiłe ukłucie zazdrości.
- Chciałabym, żeby wokół mnie też ktoś skakał z taką troską - powiedziała z przekąsem. Kankuro wydawał się jedynie bardziej zaniepokojony po takiej odpowiedzi. - Spokojnie, opanowałam sytuację.
- Ugryzło ją coś?
Asu powstrzymała się przed wyrażeniem zniecierpliwienia, chociaż drażniło ją nienaturalne zachowanie chuunina. Być może nie powinna być zdziwiona, że od razu przyszły mu do głowy jadowite zwierzęta - sama mu kiedyś sugerowała, że urocza geninka może mieć do nich wyjątkowego pecha.
Kankuro traktował ten temat niemal śmiertelnie poważnie, od czasu, gdy na Demonicznej Pustyni Tenten została ugryziona przez alniarię cierniową - wyjątkowo silnie jadowite stworzenie wyglądem przypominające ślicznego motylka. Bardzo rzadko spotykane. Może więc Asu nieświadomie trafiła w sedno, żartując, że kunoichi z Konohy przyciąga zabójcze, choć niepozornie wyglądające stworzenia.
- Rany - wymamrotała, doskonale zdając sobie sprawę, że nie będzie łatwo zmitygować lalkarza. - Twój brat tu przyleciał, że Tenten ma gorączkę, jest jej zimno i w ogóle, najpewniej jest umierająca, bo zamknęła się w kwaterze i nie chce wyjść.
Kankuro zmarszczył brwi.
- To brzmi jakby…
- Nie jest ciężko chora. - Asu przewróciła oczami. Z pewnej perspektywy, reakcja Kankuro wydała jej się zabawna. - Tabletki, termofor i po sprawie. Mama jej nie przygotowała.
Lalkach przyglądał jej się z rosnącą podejrzliwością, jakby uważał, że próbuje go spławić.
- Na co?
Asu uśmiechnęła się protekcjonalnie.
- Na niezwykłą przemianę z poczwarki w motyla. Z dziewczynki w kobietę.
Musiała się powstrzymać, żeby nie wybuchnąć śmiechem, gdy Kankuro wyraźnie speszony odwrócił wzrok.
- A to… nie macie na to jakichś tabletek? - wymamrotał.
- Mamy tabletki, kotku - odparła Asu przesłodzonym tonem, napawając się jego skrępowaniem. Kankuro chwilami wydawał jej się rozczulająco nieporadny, a ona nie widziała powodu, by go bardziej gnębić, więc nie wypomniała, że zadał pytanie, na które już przed chwilą udzieliła odpowiedzi. - Jak i kilka trików. Ale gwarantuję ci, jednym z lepszych, przy podwyższonej temperaturze ciała i pustynnych dobowych różnicach temperatur, jest w zimny wieczór nie wychodzić z domu.
Kankuro zastanowił się, po czym spojrzał na nią, najwyraźniej odzyskawszy panowanie nad sobą.
- Dobra. To ją odwiedzę - powiedział.
Asu uśmiechnęła się kwaśno.
- Żeby ją pogłaskać po główce? Nie rób dziewczynie dodatkowego obciachu. Zresztą jest zaopiekowana, bo Gaara myśli, że się przeziębiła i będzie biegał dokoła niej i serwował gorącą herbatę. - Mówiąc to, Asu spodziewała się, że Kankuro zacznie się z nią spierać, i postanowiła nie dać mu szansy. - Ale, przy okazji, chcę ci powiedzieć, że nawet dwunastoletni chłopcy już takie rzeczy wiedzą. Twój brat jest opóźniony, zielony jak młode pędy bambusa. Nie dotarłoby do niego nawet gdybym mu wszystko narysowała. Ktoś powinien mu wytłumaczyć, czym się różnią chłopcy od dziewczynek i skąd się biorą dzieci.
Kankuro chyba w pierwszym momencie nie wziął jej słów zbyt serio. Ponieważ jednak patrzyła na niego wyczekując na reakcję, wybałuszył na nią oczy.
- Ale że co, ja mam to zrobić?
Asu wzruszyła ramionami.
- Nie to nie, w końcu się dowie. I tak jestem zwolenniczką zdobywania wiedzy w praktyce, a ostatecznie pewnie padnie na mnie.
Kankuro popatrzył na nią krzywo, jakby uważał, że opowiedziała niesmaczny żart. Asu przyszło jednak do głowy, że żarty żartami - ale w poważnej sprawie dobrze byłoby go uprzedzić.
- Wybiorą go.
Twarz Kankuro momentalnie przybrała surowszy wyraz.
- Bzdura.
- Nie mają… Wy nie macie innego wyjścia, Kankuro. Nie chcesz żyć w teokracji, a na tym się skończy, jeśli na stanowisku kage zostanie umieszczony pajac chodzący na sznurku mojego ojca. Na szczęście, jounini zdali sobie z tego sprawę. Nie mogą wybrać kogoś, kto ma poparcie staruszka. Ale jak wyznaczycie kogokolwiek innego, on każe kapłankom opowiadać o sprzeciwieniu się bogom i tradycji. Gdy się zorientuje, że nie ma innej drogi, urządzi wam krwawą rewolucję, rękami cywilów. Jest stary i nie ma czasu czekać kolejne pokolenie.
Kankuro wyraźnie się nachmurzył. Patrzył na nią jakby wyrządziła mu osobistą krzywdę.
Nie raz poruszali temat potencjalnego wyboru Gaary na Kazekage. Do niedawna był to pomysł dość abstrakcyjny, przynajmniej dla kogoś zaangażowanego emocjonalnie i niezdolnego do obiektywnej oceny sytuacji.
Lalkarz w ogóle nie przyjmował tej możliwości pod uwagę. Asu podejrzewała jednak, że teraz odrzuca tę myśl z zupełnie innych powodów niż wcześniej.
Jeszcze niedawno Kankuro odnosił się do młodszego brata z wyraźną rezerwą i nieudolnie ukrywaną niechęcią, jakiej można było się spodziewać, zakładając, że Gaara nigdy nie traktował rodzeństwa z szacunkiem. Ostatnio jednak stosunek Kankuro do Gaary się zmienił. Asu nawet nie była zdziwiona, bo ona także dostrzegła za maską zimnego zabójcy człowieka.
- Wybór Gaary wywoła taki sam skutek - ocenił chłopak.
Asu pokręciła głową.
- Niekoniecznie. Gaarze to stanowisko zostało z góry przypisane, wszyscy to wiedzą. I wszyscy zauważyli, że drogi Najwyższy Kapłan nie jest nieomylny, bo wbrew ponurym zapowiedziom po śmierci Czwartego bestia nie urwała się z łańcucha. - Mówiąc to widziała po minie rozmówcy, że nie podoba mu się ta retoryka, więc postanowiła spuścić nieco z tonu. - Mój ojciec nie ma podstawy skrytykować wyboru Gaary per se. Będzie czekać na jego błąd… albo raczej spróbuje ukręcić na niego bat lub go sprowokować. To zostawia trochę czasu na udowodnienie, że Gaara nadaje się na to stanowisko.
- Udowodnienie tego ludziom, którzy mają go za psychopatę i mordercę? - spytał Kankuro z przekąsem. - Jounini i Rada Starszych mogą uznać, że wybór Gaary to mniejsze zło. Ale to nie sprawi, że ludzie mu zaufają.
Asu doskonale wiedziała, że Kankuro ma w głowie sunijską historię, bogatą w spiski i zamachy stanu.
- Z miejsca na pewno nie, ale - nie obraź się, obiektywnie Gaara nie prezentuje się najgorzej na tle waszych przywódców. Z wyjątkiem kilku typów nasłanych przez twojego ojca, nie zabijał sunijczyków. Teoria staruszka, jakoby tylko Yondaime gasił jego zapędy upadła, a to wysuwa na pierwszy plan temat lojalności wobec Piasku. Kazekage ma przede wszystkim zapewnić Sunijczykom bezpieczeństwo przed zagrożeniem z zewnątrz, mniejsza z tym, czy poza wioską uprawia w ramach hobby polowania na ludzi. Czasy są niespokojne. Shukaku znów jest atutem, o ile Gaara potrafi nad nim zapanować. - Asu przygryzła wargi. Wiedziała, że to, co powie, Kankuro się nie spodoba. - Oczywiście, co innego tolerować kogoś jako zło konieczne, a co innego go zaakceptować. Gaara będzie musiał się wykazać, żeby móc liczyć na lojalność.
I będzie musiał zyskać sobie prawdziwy społeczny szacunek, w innym wypadku staruszek prędzej lub później znajdzie sposób, by się go pozbyć. Tego jednak wolała nie mówić na głos. Kankuro już chyba się zorientował, że Najwyższy Kapłan nie cofnie się przed niczym, żeby zrealizować swoje ambicje.
- Gaara ma tylko czternaście lat. - Kankuro wypowiedział to zdanie tak, jakby sięgał po argument. Gdyby patrzył na sprawę obiektywnie wiedziałby, że jest to argument słaby.
- Co nie czyni go najmłodszym kage w historii - zripostowała.
Po zaciętej minie lalkarza widziała, że ani trochę go nie przekonała. Rzecz w tym, że wcale nie musiał aprobować takiego rozwiązania, bo decyzja nie należała do niego. W oczach Rady i wioski był jedynie chuuninem bez prawa głosu. Kimś, kogo ojciec odsunął od najważniejszych decyzji, gdy postanowił go kształcić w sztuce lalkarskiej, wyznaczając na następcę młodszego syna - tego, którego wyposażył w broń teoretycznie mającą zwiększyć jego szanse na przetrwanie, a która w praktyce mogła pozbawić ich klan władzy.
Asu liczyła, że tę broń można wykorzystać do lepszych celów. Shukaku zapewniał Gaarze nietykalność fizyczną, i teraz trzeba było się martwić tym, by staruszek nie zdołał go sprowokować i zdusić w ludziach tej maleńkiej iskierki nadziei, że syn Czwartego się zmienił. Asu obawiała się, że zdusić ją można łatwo, bo ludzie się nie zmieniają. Zmieniają się jedynie okoliczności.
Wioska Piasku, obecnie
Kankuro wyszedł z pracowni, z założeniem, żeby udać się na spacer. Potrzebował nieco świeżego powietrza, które sprzyjało myśleniu.
Zastanawiał się, jakich sztuczek mógłby użyć, żeby Tenten nie zorientowała się od razu, że jej para-lalkarskie szkolenie jest skazane na niepowodzenie i że nie ma żadnych widoków na tworzenie nici z czakry.
Postanowił skupić się na konkretach, żeby odsunąć od siebie pytanie, jak właściwie Gaara zamierza przekonać Tenten, żeby zaczęła się szkolić w technikach, które są dla niej bardziej osiągalne. I jak zamierza to w praktyce przeprowadzić, skoro kunoichi, owszem, potencjalnie panowała nad elementem wiatru, ale zawsze miała kłopot z opanowaniem bardziej zaawansowanych technik przez słabą kontrolę nad czakrą.
Właściwie, nawet się cieszył, że jego rola ogranicza się do zatrzymania Tenten w osadzie. Zakładał, że znajdzie sposoby, żeby odwrócić jej uwagę od oczywistej ściemy. Dziewczyna nie miała pojęcia, na czym polega szkolenie lalkarskie, i to mu dawało przewagę.
Dostrzegał jednak jeden poważny problem. Temari. Samo wspomnienie o Tenten działało na nią jak płachta na byka, zupełnie jakby uważała, że osada jest za mała, by pomieścić je obie. Kiedyś nie przyszłoby mu do głowy, że jego siostra lubi być w centrum uwagi i że ma jakieś deficyty na tym tle, a jednak o Tenten była w sposób oczywisty zazdrosna.
Przez to stała się zwyczajnie namolna, jakby strofowanie go należało do jej ulubionych rozrywek, przynajmniej ostatnio. Co zresztą uznał za całkiem prawdopodobne, gdy zauważył, jak z zaciętą miną zmierzała w jego stronę.
Zupełnie jakby nie miała lepszych rzeczy do zrobienia niż zakłócać jego spokojne godziny spędzane w pracowni.
Zamiast próbować ucieczki, wyszedł jej naprzeciw.
- Mam nadzieję, że chcesz ode mnie czegoś ważnego, zawodowo - powiedział zmęczonym tonem. Liczył, że ją odstraszy, czasami rezygnowała z zatruwania mu życia jeśli udało mu się zrobić wrażenie zapracowanego.
Temari przymrużyła oczy, ewidentnie rozeźlona jego tonem. Kiedy się odezwała, Kankuro pomyślał, że się przesłyszał. Wydawało mu się, że siostra niczym już go w życiu nie zaskoczy, ale tym razem udało jej się go zadziwić.
- Nie, kochany braciszku. Porozmawiamy sobie teraz na poważnie - odparła złowróżbnym tonem. - O uczuciach.