8 gru 2019

Rozdział 15. Co truje zgodę

Wioska Piasku, obecnie

Kankuro właściwie nigdy nikogo nie zapraszał do swojej lalkarskiej pracowni, bo traktował to obszerne pomieszczenie jako swoją osobistą przestrzeń. Nigdy też nie ogarniał panującego tutaj bałaganu. Uśmiechnął się tylko na widok miny Temari, gdy zobaczyła pomieszczenie, zagracone przez części marionetek i broni w różnych stadiach budowy. Wyglądało to na kompletny chaos, ale dla niego był to artystyczny nieład, w którym bez problemu potrafił się odnaleźć.
Bez trudu też odnalazł dla siebie drewniany stołek, przydzielając Temari swoje krzesło, jedyny w miarę porządny mebel w pracowni. 
Czuł się w pewien sposób zaszczycony, dlatego też wpuścił Temari do swojej strefy sacrum, choć wydawało się, że ona nie doceni tego wyróżnienia.
- Jak ty cokolwiek potrafisz znaleźć w tym burdelu? - zapytała krytycznie, gdy usiadła na krześle. - Na dodatek tutaj jest ciemno, jak w pieczarze basałyka.
Kankuro odsłonił firanę, żeby wpuścić więcej światła, po czym usiadł naprzeciw siostry.
- Nie rań mnie, Temari. Odsłaniam przed tobą najczarniejsze zakamarki mej duszy, z wdzięczności, że zdecydowałaś się otworzyć przede mną serce.
Kunoichi patrzyła na niego z podejrzliwością.
- Słucham?
Kankuro wzruszył ramionami.
- Nie jestem specjalistą. ale doradzę ci, jak umiem, w sprawach damsko-męskich. Bardziej w męskich. Co twój narzeczony nawywijał?
Temari prychnęła z rozdrażnieniem.
- Błagam cię. Nawet jakbym potrzebowała rady, nie przyszłabym z tym do ciebie, bo ty i Shikamaru macie ze sobą tyle wspólnego, co ogień i woda.
Kankuro pomyślał, że może powinien poczuć się urażony, ale był raczej zaintrygowany.
- A już myślałem, że chcesz ze mną rozmawiać o uczuciach.
- O twoich uczuciach, głąbie. Moje są doskonale poukładane.
Kankuro wątpił w prawdziwość tego drugiego zdania, ale może powinien przyjąć za dobrą monetę, że Temari w ogóle przyznała się do posiadania uczuć. Ze wszystkich osób, które znał, ona najlepiej ukrywała emocje przykrywając je za cynizmem i i wrednie atakując, jeśli ktoś naruszył jej poczucie bezpieczeństwa. 
Ponieważ jednak była wyraźnie spięta, powstrzymał się przed prowokacyjnymi uwagami.
- O moich uczuciach. Chociaż są mniej ciekawe. To nie ja szykuję się do zawarcia nierozerwalnego węzła i zmiany… literalnie, całego życia. - Mimo wszystko pozwolił sobie na drobną złośliwość. Ciekawiło go, jak Temari zareaguje.
Odkąd wyznaczono datę ślubu miał wrażenie, że Temari walczy z chęcią odwołania wszystkiego. Kankuro był zdumiony, że w ogóle się na to zdecydowała. Nie mogła wymagać od Nary, żeby się dla niej poświęcił, bo on po śmierci ojca był odpowiedzialny za klan od pokoleń związany z Konohą. Ale wyprowadzka z Suny była dla Temari nawet trudniejsza niż chciała przyznać. Widząc, jak się zachowywała, Kankuro nabrał przekonania, że zerwie zaręczyny i miał nadzieję, że jeśli już musi, to przynajmniej nie zrobi tego w ostatniej chwili.
Temari zignorowała jego zaczepkę, co więcej, zadała mu szokujące - jak na nią - pytanie.
- Byłeś kiedyś zakochany, Kankuro?
W pierwszej chwili przyszło mu do głowy, że może to z jej strony uszczypliwość - ofensywne posunięcie jako odpowiedź na coś, co uważała za atak - ale ton i wyraz twarzy jego siostry były zbyt poważne, by potwierdzać to przypuszczenie.
Temari patrzyła na niego badawczo, a to sprawiło, że musiał przemyśleć odpowiedź.
- Myślę, że nie - powiedział po chwili zastanowienia. Nie wiedział jeszcze, czy powinno go niepokoić, że Temari zadaje nagle takie zasadnicze pytania: i jeśli powinno, o kogo powinien się martwić, o nią czy o siebie. - Dlaczego pytasz?
- Jutro lub pojutrze Dziesięć na dziesięć tutaj będzie - odpowiedziała, najwidoczniej coś analizując w myślach.
Powinien był się domyślić, że cała ta rozmowa to zwykła podpucha.
- Wiem - powiedział ze zniecierpliwieniem, starając się, mimo wszystko, nie okazać irytacji. - Masz jakiś uraz na jej punkcie? Mogłabyś przynajmniej przestać na wszelkie sposoby przekręcać jej imię, to dziecinada.
Temari uśmiechnęła się krzywo, jakby bolał ją ząb.
- Nie przekręcam jej imienia. Tyle dostała punktów. Dziesięć.
Udało jej się wzbudzić w nim więcej niż ciekawość.
- A jakie było pytanie? 
- Żadne z tych, jakie ty byś zadał - odparła Temari. Chyba wyczuł w jej głosie satysfakcję, że wie coś, o czym on nie wie. To podsunęło Kankuro wniosek, że nie wydusi z niej odpowiedzi na to pytanie - na pewno nie, jeśli nie zaoferuje czegoś w ramach wymiany. - Zresztą, nie w tym rzecz.
Tym ostatnim zdaniem dała mu punkt zaczepienia, którego postanowił się chwycić. 
- Więc w czym rzecz, Temari? Co tobie tak naprawdę przeszkadza? Upokorzyłaś Tenten na egzaminie, i to ty masz z nią problem? 
Temari wykonała trudny do określenia ruch, jakby chciała wstać, a jednocześnie na jej twarzy pojawił się rodzaj gorzkiej satysfakcji.
- Zaczyna się. Obrońca wrażliwej, uciśnionej królewny.
Tym stwierdzeniem Temari zdołała go zirytować, chociaż starał się być dla niej wyrozumiały, z uwagi na to, że była ostatnio pod presją - którą sama sobie narzucała.
- Jedyne, co mam na myśli, to że wcale nie musiałaś popisywać się zwycięstwem w trzy minuty, żeby zostać chuuninką.
Temari żachnęła się.
- Gdybym spuściła baty komukolwiek innemu do dzisiaj by to ciebie bawiło, Kankuro, o ile byś w ogóle pamiętał. Ale nie, będziesz mi to miał za złe do końca życia. O tym właśnie mówię. I o tym, że kiedy Tenten tu była, byłeś wiecznie naburmuszony, na Gaarę, jakby to była jego wina, że ona sobie nie radziła.
Kankuro ugryzł się w język, żeby tego nie skomentować. Uważał, że Tenten świetnie sobie radziła jak na zastaną sytuację, chociaż Gaara przynajmniej na początku ją tępił. Kankuro był zły głównie na siebie, bo sam przydzielił ją do tej drużyny, do misji powyżej jej możliwości. Każdemu innemu szczeniakowi wybiłby z głowy dręczenie gości z zagranicy, obojętnie czy robił to świadomie czy nie. Gaarze bał się głośno zwrócić uwagę.
Inna rzecz, że przed Tenten nigdy nie zastanowił się głębiej, czy Gaara miewa wyrzuty sumienia i jak wyraża emocje. Dopiero od pewnego momentu zaczął to dostrzegać i się zastanawiać. Dopiero po tym, gdy przełamał strach, nauczył się z nim rozmawiać.
- Dobra, czego ode mnie chcesz, Temari? - spytał, czując, że jest stawiany w stan oskarżenia, tyle, że jak dotąd nie dotarł do niego ciężar winy.
Temari chyba wczuła się w rolę sędziego, bo miała bardzo surową minę.
- Jeśli na nią lecisz, to daj sobie na wstrzymanie na te kilka tygodni. - To nie było pytanie ani sugestia, lecz żądanie.
Przekonanie, z jakim siostra się do niego zwróciła, całkiem wytrąciło go z równowagi. Schował twarz w dłoniach, próbując odzyskać nad sobą panowanie zanim wybuchnie - gniewem lub śmiechem. Nie był nawet pewien, do czego jest mu bliżej.
- Co ty sobie uroiłaś? - Zdecydował się w końcu na nią spojrzeć. 
Wzrok jego siostry wyrażał potępienie.
- Uroiłaś? Wybacz, że tak to nazwę, ale generalnie jesteś gburem. Dla wszystkich w podobnym stopniu. A dla Dziesiątki jesteś ponad wszelką miarę miły.
Kankuro dopiero teraz zrozumiał, o co właściwie jest oskarżany, i jedynie dzięki wysiłkowi woli się nie roześmiał. Temari z pewnością poczułaby się dotknięta do żywego.
Zamiast tego, dramatycznym gestem przyłożył rękę do klatki piersiowej jakby dostał cios w serce.
- K-O, siostro, tu mnie masz. Bywam miły.
Jak się nad tym głębiej zastanowić, ten przymiotnik powinien go obrazić. Miły facet to był dla niego synonim cioty. Mimo to przyszło mu do głowy sporo sytuacji, w których Temari mogła się dopatrzyć jego nadmiernej uprzejmości wobec Tenten. Nigdy się nie zastanawiał, czy w jego zachowaniu było coś nietypowego. Za dzieciaka trochę się w niej durzył, może dlatego zawsze traktował ją inaczej.
Ale już dawno nie był w wieku, kiedy się ulega takim naiwnym zauroczeniom, poza tym zaczął zupełnie inaczej postrzegać Tenten kiedy dotarło do niego, że kochała się w jego młodszym bracie. 
No i, poza wszystkim innym, podobały mu się temperamentne dziewczyny, a Tenten wydawała mu się tak niewinna, że gdyby myślał o niej w sposób, o jaki Temari go posądzała - czułby się jak przestępca. 
- Gdybym stosował strategię bycia miłym, mógłbym poderwać co najwyżej starszą panią w kolejce po pietruszkę - zauważył błyskotliwie. - Ale jeśli znasz jakąś dziewczynę, która na to leci, poznaj mnie z nią, może się czegoś nowego nauczę.
 Temari prychnęła ze złością.
- Mówię poważnie.
Kankuro bezwiednie pokręcił głową.
- Ja też. Jeśli dotąd nie zauważyłaś, oświadczam ci: sugerowanie, że takim lamerskim sposobem próbuję zaciągnąć Tenten do łóżka, jest dla mnie obraźliwe, na dodatek obraźliwe podwójnie. Czy nie masz w życiu żadnych zmartwień, Temari, i dlatego czujesz potrzebę je sobie stwarzać?
Dziewczyna zacięła usta, ewidentnie urażona, ale także skonsternowana.
- Gwarantuję ci, Kankuro. Jeśli kłamiesz, zadbam, żebyś nie miał już w życiu żadnych zmartwień.
Skrzywił się z niezadowoleniem.
- Czyli mi nie powiesz.
- Czego nie powiem, Kankuro?
- Za co Tenten dostała dziesięć punktów.
Spodziewał się, że zostanie w sposób obcesowy spławiony. Temari jednak nie odpowiedziała od razu, tylko przyglądała mu się dłuższą chwilę.
- Jeśli jesteś ciekaw, sam go zapytaj. Może ci powie.
Kankuro potraktował to jak wyzwanie. Temari zakładała oczywiście, że on się nie odważy nagabywać Gaary, ale nie doceniła jego pragnienia wiedzy. I nie chodziło nawet o ciekawość, co Gaara, zwykle powściągliwy w grach, mógł wycenić na dziesięć. Miał wrażenie, że jeśli się tego dowie zrozumie też, co w Tenten tak bardzo jego siostrę wkurza.

Wioska Piasku, pięć lat wcześniej

Kankuro z impetem wpadł do skrzydła szpitalnego. Na korytarzu nikogo nie było, oprócz Asu i Gaary. Na widok brata krew uderzyła mu do głowy. Do tej chwili miał nadzieję, że w tym, co usłyszał, nie ma krzty prawdy.
- Do kurwy nędzy. Zachciało ci się Demonicznej Pustyni -  powiedział bez zastanowienia, zbyt głośno, by Gaara mógł go nie usłyszeć.
Natychmiast podleciała do niego Asu. Wydawała się spięta. Gdyby sprawa nie była poważna od razu rzuciłaby jakimś żartem. 
- Uspokój się. Sytuacja opanowana.
- Co to znaczy? - zapytał obcesowo.
Asu uciekła wzrokiem przed jego spojrzeniem.
- Wszyscy są żywi.
Zabrzmiało to, jakby nie chciała powiedzieć za dużo.
- Co za sukces - powiedział opryskliwie, chociaż gdzieś w środku poczuł ulgę, po nieprawdopodobnych plotkach, jakie usłyszał. Tenten musiałaby mieć więcej niż wyjątkowego pecha, żeby trafić na najsilniej jadowite kurestwo w tych stronach. Ale ugryzienie alniarii było praktycznie zawsze śmiertelne, więc chyba nie było o czym mówić. 
Albo właśnie było. Kankuro nie mógł sobie darować, że przydzielił ją do drużyny z kimś, kto w najbardziej niebezpieczne miejsca na pustyni wyprawiał się dla rozrywki.
Raz w życiu poczuł nieodpartą ochotę, by doprowadzić do konfrontacji i dowiedzieć się, co Gaara na temat swoich lekkomyślnych działań ma do powiedzenia. Wyminął Asu i natarł na brata, ale oczywiście, wyrosła przed nim ściana piasku.
- Pieprzony Shukaku! - krzyknął. - Stłukłbym cię na kwaśne jabłko, gówniarzu.
Z impetem podszedł do najbliższej ściany i uderzył w nią pięścią. Nie dlatego, że miał zamiar faktycznie zaatakować Gaarę, lecz dlatego, że ta reakcja - odruch obronny demona - spotęgowała jego frustrację.
Dopiero gdy się odwrócił i zobaczył cofający się piasek uprzytomnił sobie, do kogo to powiedział. 
Wiedział, że Gaara go nie zabije, skoro dotąd tego nie zrobił. Ale i tak bał się jego wzroku - a może raczej uczucia zażenowania, jakie mu towarzyszyło, gdy napotykał spojrzenie Gaary i dopatrywał się w nim morderczych intencji. W obecności Gaary nieodmiennie czuł się jak tchórz. Nie tylko dlatego, że młodszy brat kiedyś miał zwyczaj odgrażać mu się śmiercią, ale głównie dlatego, że Gaara, w przeciwieństwie do niego i Temari, nigdy nie musiał się chować przed zagrożeniem. To, że, on sam niekiedy czuł strach, wydawało się upokarzające.
Tym razem brat, który na najmniejszą krytykę reagował wrogo, nawet na niego nie spojrzał. Co nie znaczyło, że go nie zauważył - zamknął oczy jakby spodziewał się uderzenia, jeszcze zanim uruchomiła się tarcza z piasku.
- Niech to. - Kankuro poczuł się całkowicie bezsilny i wypompowany z emocji. - Gdzie jest Tenten?
- Jestem.
Widok dziewczyny, która wyszła z pokoju pielęgniarki, nagle wydał mu się czymś niezwykłym. Tenten była nienaturalnie blada i miała bandaż na nadgarstku, ale poza tym wyglądała normalnie. Niespodziewanie zdrowo, biorąc pod uwagę, jakie reakcje mógł wywołać jad zwierząt,które gnieździły się w różnych zakątkach Demonicznej Pustyni.
Mimo wszystko błyskawicznie do niej podszedł i złapał ją za nadgarstek, lewy, na którym nie miała bandaża, chcąc ocenić, czy ma normalne tętno. To było oczywiście głupie i naiwne, biorąc pod uwagę, że znajdowali się w szpitalu.
Tenten odsunęła się o krok, stropiona.
- Przestań, Kankuro. Asu wysłała mnie na badania krwi. Nic w niej nie ma. - Kiedy to mówiła patrzyła nie na niego tylko za jego plecy, gdzie, jak wiedział, stał Gaara. Kankuro nie odważył się odwrócić. Było mu teraz głupio, że zbyt gwałtownie zareagował. 
- Może szkoda. Jedno porządne ugryzienie wybiłoby ci durne pomysły z głowy. 
- Wiem. To moja wina. Nie powinnam była tak robić.
Kankuro znów miał irytujące wrażenie, że wcale nie mówiła do niego. Odsunął się i odwrócił, chcąc zapytać, czy przypadkiem nie przeszkadza, ale zobaczył tylko plecy Gaary, który wyszedł ze skrzydła szpitalnego, jak zwykle mając w nosie cudze uczucia czy choćby zasady dobrego wychowania.
Kankuro odwrócił się do Tenten.
- Dobra. Zapamiętaj coś sobie. Demoniczna Pustynia dla niego jest jak piaskownica. Jadowite cholerstwo się go nie ima.
- Przestań. - Nie wiedzieć, dlaczego, Tenten zareagowała złością. - Przestań mówić o Gaarze w trzeciej osobie.
Kankuro popatrzył na nią z zaskoczeniem. Może ugryzło ją coś, co wywołuje halucynacje.
- Jego tutaj nie ma.
- To bez różnicy. Kiedy tylko możesz, unikasz zwracania się bezpośrednio do Gaary. Twojego brata.
Patrzyła na niego z wyrzutem i chociaż nie oskarżyła go o nic wprost, te słowa wprawiły go w zakłopotanie.
- Co cię ugryzło? - spytał, chcąc zmienić temat.
Tenten wzruszyła ramionami. 
- Nic groźnego. Wygłupiłam się, bo chciałam oglądać skorpiony, to wszystko.

Demoniczna Pustynia, dwie godziny wcześniej

Tenten nauczyła się już przedzierać przez piaski bez marudzenia, ale teraz, nawet gdyby chciała narzekać, zabrakłoby jej słów. 
Zatrzymała się wcale nie dlatego, że była zmęczona - przywykła do ignorowania zmęczenia - tylko dlatego, że przed jej oczami zarysowało się coś, co warte było kilku minut podziwiania z daleka.
- Przyznam, że nie tak to sobie wyobrażałam - powiedziała, z trudem łapiąc powietrze. Od kilku minut coraz ciężej jej się oddychało, co łączyła z wyjątkowo suchym powietrzem. 
Nie narzekała na utrudnienia, bo przecież o to chodziło w tej wyprawie - o to, żeby było trudno. Chciała sobie udowodnić, że wbrew twierdzeniom Temari, poradzi sobie nie gorzej niż przeciętna kunoichi z Suny. A poza tym była bardzo ciekawa, jak wygląda Demoniczna Pustynia. Nazwa brzmiała ponuro, gdy wspominał o niej ktokolwiek inny, ale Gaara wydawał się wręcz lubić to miejsce.
Nie miała pojęcia, jak można je lubić, kiedy przedzierali się między ruchomymi piaskami, gdzie trzeba było uważać na każdy krok, ale zrozumiała to teraz, kiedy zobaczyła w oddali oazę. 
I to jaką oazę. Dookoła wielkiego jeziora rosły drzewa, których korony przybierały niespotykane kształty. Tenten poczuła przypływ sił na samą myśl, że po wyczerpującej przeprawie w tym skwarze będzie można schronić się w cieniu. Choć dopuszczała też myśl, że musi być jakiś haczyk. 
Nie była pewna, czy to możliwe, by przy oazie gromadziły się skorpiony. Chyba powinny woleć suchy jak pieprz piasek.
Gaara, który jak zawsze był kilka kroków przed nią, bo zawsze zapominał, że ona po takim podłożu szła w dwa razy wolniejszym tempie, obejrzał się. Jego twarz wyrażała satysfakcję.
- Wiem. Ludzka wyobraźnia jest bardzo ograniczona - zauważył. 
Tenten popatrzyła na widok rozciągający się w oddaleniu za jego plecami.
- Jest ograniczona - przyznała. - To aż…
Powiedziałaby oczywisty, ale pasujący do sytuacji banał o widoku zapierającym dech w piersiach, ale w tym momencie poczuła, jakby coś naprawdę blokowało jej oddech i nie dokończyła zdania. Na dodatek zaczęło jej się kręcić w głowie.
- Co się dzieje? - Głos Gaary dobiegł do niej jakby z oddali i w tym momencie zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak. Zaczynało jej się robić słabo. Nawet nie podejmując takiej decyzji usiadła na piasku. Po krótkiej chwili wyostrzył jej się obraz przed oczami, ale nie było jej łatwiej oddychać i bezwiednie podniosła dłoń do krtani. Wydawało jej się, że coś ją blokuje.
- Twoja ręka. - Uświadomiła sobie, że Gaara przyklękał naprzeciw niej. Chciał ją chwycić za rękę, ale jego skórę otoczył piasek. Tenten próbowała myśleć chłodno, wyciągnęła dłoń przed siebie. Na przegubie dostrzegła rumień i czerwony ślad po ukłuciu pośrodku. Przypomniała sobie wszystko, co jej mówiono o egzotycznych owadach na pustyni - że żadnego nie można dotykać - i poczuła rosnący niepokój.
- Nie wiedziałam, że mnie ugryzło. Odpędziłam to - powiedziała, szukając usprawiedliwienia. Miała całą apteczkę rozmaitych maści, ale nie chciała wyjść na panikarę.
- Ugryzienia bywają bezbolesne - odpowiedział Gaara. Spodziewała się, że ją zruga za niestosowanie się do instrukcji. Wiele razy już słyszała, że ugryzienie owada może zostać niezauważone, i że to o wiele gorzej, więc nie można bagatelizować, gdy się zobaczy jakiegoś. Owady na pustyni występowały ekstremalnie rzadko. Nie miały nic wspólnego z sympatycznymi stworzonkami zbierającymi pyłek z kwiatów. - Jak to wyglądało?
Tenten wzruszyła ramionami. Gaara przyglądał jej się z napięciem, z najmniejszej odległości, na jaką pozwalała mu piaskowa obrona. Nawet ją swego czasu wyliczyli, 60 centymetrów. 
- Skup się, Tenten. Jak wyglądało? - Głos Gaary brzmiał nerwowo. Odszukał wzrokiem torebkę, w której miała apteczkę.
- Jak motyl, żółte, z gładkimi skrzydełkami i było takie…
Gaara odwrócił wzrok od apteczki i popatrzył na nią w zupełnie nowy sposób, z mieszaniną zaskoczenia i… przerażenia? Nigdy wcześniej nie widziała takiego wyrazu na jego twarzy.
- Włochate, jak szerszeń?
- Coś jak szerszeń. Ale z motylimi skrzydłami - potwierdziła. Czuła ulgę, że to zidentyfikowali, bo jak się znało gatunek, można było dopasować antidotum. Albo maść, cokolwiek było potrzebne.
Tylko, że Gaara nawet nie spojrzał na torebkę z lekami.
- Nie bój się. Wymyślę coś - powiedział zamiast tego. 
Dopiero teraz naprawdę się wystraszyła. Gaara wyglądał na kompletnie przerażonego i bezradnego. Jeszcze bardziej nieporadnie niż ona się czuła.
- Okej - przytaknęła.
 - Podaj mi rękę.
Tenten miała świadomość, że to beznadziejne, ale posłusznie wyciągnęła dłoń. Gaara nie zdołał jej dotknąć, bo jak zwykle zaingerował piasek. Na widok jego miny poczuła okropne wyrzuty sumienia, że do tego doprowadziła.
- No więc… Powiesz mi, co robimy? - zapytała. Chciała powiedzieć cokolwiek, co odwróciłoby jego uwagę - a może także jej - od beznadziejności tej sytuacji.
- Muszę wyssać truciznę. Widziałem, jak to się robi. Zrobię to.
Tenten zdała sobie sprawę, że wgapiła się w niego jakby obiecywał jej wyprawę na księżyc. Odwróciła wzrok, kiedy napotkała jego spojrzenie. Nie mogła mu przecież powiedzieć, że to niewykonalne.
- Może ja… - wydukała niepewnie i zupełnie bez przekonania. Nie miała pojęcia o usuwaniu trucizn. W lasach i na bagnach najbardziej niebezpieczne były węże i każdy wiedział, że ich jadu lepiej nie ruszać dopóki się nie jest w szpitalu, z całą niezbędną aparaturą.
- Spokojnie. - Gaara sprawiał wrażenie jakby mówił bardziej do siebie niż do niej.
Tenten stropiła się. Dotarła do niej potworność tej sytuacji.
Czuła, jak łzy napływają jej do oczu. Miała na koncie szereg misji rangi A, mierzyła się z dorosłymi shinobi - a teraz nie była w stanie podnieść się na nogi z powodu niepozornie wyglądającego zwierzątka, niewiele większego niż paznokieć. Wydawało jej się abstrakcyjne, że coś takiego w ogóle jest możliwe, że to się dzieje tak łatwo. A najgorsza była myśl, że byli tutaj całkiem sami, bez niczyjej wiedzy wymknęli się z osady, bo ona go namówiła.
- To był mój pomysł. Wyłącznie mój.
Gaara popatrzył na nią i pokręcił głową, jakby chciał jej zaprzeczyć.
- Przestań - powiedział szorstko.
- Ale wiesz, że był mój, prawda?
- Przestań, Tenten. Nie pozwolę ci umrzeć.
Skinęła twierdząco głową i chciała nawet werbalnie przytaknąć, tylko że nie potrafiła nic powiedzieć. Nie wiedziała, czy to jad tak działa czy emocje ściskają jej gardło. Apatycznie patrzyła jak Gaara zbliżał do niej i cofał rękę, i jak jego skórę otaczał piasek. Jednocześnie jednak czuła, że narasta w niej panika, której za nic nie mogła okazać. Słyszała, że wiele toksyn powoduje wstrząs anafilaktyczny, a coś takiego z pewnością bardzo boli.
Być może jednak trucizna zadziałała na nią otępiająco, bo od momentu, kiedy Gaara dotknął jej dłoni, już niczego się nie bała.


.............................................................................
Hmm... muszę przyznać, że jest to jeden z niewielu rozdziałów jakie zdarzyło mi się napisać i nawet po czasie być z niego zadowoloną. Na piśmie wyszło tak jak w mojej głowie. Niestety, skończyły mi się rozdziały na zapas^^ Mam nadzieję, że uda mi się dotrzymać terminu 2-tygodniowego. Ostatnio mam taki ciężki okres w pracy, że niemal nie chce mi się włączać komputera.
Ciekawa jestem, czy forma rozdziału jest do przyjęcia? Czy odwrócona chronologia w retrospekcjach to już za duże kombinowanie?
Trzymajcie się ciepło!

2 komentarze:

  1. "jak w pieczarze basałyka." To dla mnie całkiem nowe określenie, a internety podpowiadają jedynie, że basałyk to żartobliwie o psotnym dziecku... xD Domyślam się, że psotne dzieci muszą mieć bałagan, a Kankuro to momentami taki wyrośnięty gówniarz :P

    Współczuję Temari. Gdyby nie "Boruto", gdzie moim zdaniem spłaszczyli stare pokolenie, a nowe od początku potraktowali po macoszemu, myślałabym, że Temari nigdy nie ruszy do Konohy. Wiem, że taki był kanon i nawet nie przeszkadza mi takie rozwiązanie, gdzie Nara jest jej wybrankiem, ale... cholera! Kishimoto bardzo spłaszczył świat, który był dość ciekawy. Nagle dzięki złotemu dziecku - Naruto - kraje i wioski nie mają między sobą nic do ukrycia, najwyżsi w hierarchii ukrytych wiosek mogą legalnie dzielić się tajemnicami z obcymi osadami militarnymi... Żałosne. Bardzo mnie to zirytowało (i jak widać do tej pory irytuje). W tym ff, nawet przy rozmowie Temari z Kankuro, widać, że nie była to łatwa decyzja i to na kilku płaszczyznach, a nie jak w oryginale - pstryk, zmieniam strój i już nie jestem sunijką, tylko konoszanką...

    Przemówił do mnie obrazek Kankuro mówiącego K-O :D W ogóle cała rozmowa niby poważna, niby Kankuro był trochę zirytowany, ale nie mogłam pozbyć się wrażenia, że przede wszystkim był rozbawiony podejrzeniami Temari. :P No i za co 10 punktów? Mam nadzieję, że jeszcze o tym nie było (to by oznaczało, że nie czytam dość dokładnie), bo do tej pory sądziłam, że "Dziesięć na dziesięć" to tylko typowy przekąs Temari.

    Cieszmy się, że Temari nie była świadkiem sceny w szpitalu! Wyobrażasz sobie, co mogłaby pomyśleć, gdyby zobaczyła tak gwałtowną reakcję Kankuro na wieść, że Tenten coś się stało?! ;)

    Ostatnia scena... Ech... Tenten znalazła sposób, żeby Gaarę dopadły nowe rodzaje wyrzutów sumienia ;) Wszyscy wiemy, że (przynajmniej na tym etapie w Twoim ff) weźmie wszystko na siebie, a Kankuro to jeszcze pogłębił w szpitalu. Naprawdę będzie mi brakowało tych scenek z młodości, są cudowne!

    Rozumiem niechęć do komputera. :( Z drugiej strony będę Cię mobilizować, bo jak tu żyć bez kontynuacji? ;)

    Z chronologią wszystko w porządku. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O nie... :<< Zawiodłam się! Miałam nadzieję na jakąś scenę Gaary z Tenten, a tu... No dobra x) Rozdział podobał mi się, ale czuję zawód,, bo nastawiłam się na coś innego. Kankuro i Temari jak przystało na rodzeństwo dogadują się "niesamowicie". x) Czy mi się wydaje czy Gaara chciał wypić jad? Czytam i czytam ten fragment i nie mam pojęcia x) Tak czy inaczej 22 liczę na spotkanie Tenten i Gaary. No nie daruję jeśli go nie będzie! x) I jak tu wytrzymać dwa tygodnie?

    Alba

    OdpowiedzUsuń