Temari nie potrafiła skupić się na pracy. Jej myśli co chwilę uciekały w innym kierunku - i, co dziwne, nie miało to nic wspólnego ani z irytującymi przygotowaniami ślubnymi, ani z poczuciem zbliżającej się nieodwracalnej zmiany.
Gaara zachowuje się zbyt grzecznie. Budziło to jej zaniepokojenie, o wiele większe, niż gdyby lekkomyślnym zachowaniem zmusił ją do wdrażania w życie planu towarzyszenia mu w charakterze przyzwoitki.
Wiedziała, że Tenten mogłaby spotkać w sali treningowej, z Kankuro albo samą, a Gaarę zastałaby w biurze - niezależnie od pory dnia, w której by się tam wybrała. Wiedziała też ponad wszelką wątpliwość, że się spotykają. Oboje zachowują się podejrzanie, są zanadto zadowoleni.
Wcześniej wydawało jej się, że gdyby Gaara romansował dyskretnie, ona zyskałaby spokój. Ale wcale tak nie było.
Wręcz przeciwnie, z każdym dniem rosło w niej poczucie, że ma do czynienia z bombą z opóźnionym zapłonem. Przecież Gaara nie wycofał swojego wniosku o urlop i pracuje więcej niż musi, tylko po to, żeby wyrwać się z wioski. Wolała nie myśleć, do czego są mu potrzebne dni wolne i piękne okoliczności przyrody, których nie ma w Sunagakure.
Zamierza zrobić z tego sprawę prywatną i postawić starszyznę przed faktem dokonanym.
To spowoduje, że Rada za wszelką cenę będzie go trzymać w wiosce, i albo oni wcześniej stracą środki, żeby go zmusić do posłuszeństwa, albo Gaara straci cierpliwość.
Powinna porozmawiać z Dziesiątką. Ale nie była gotowa ani na to, żeby się upokorzyć prośbą, ani na ryzyko trwałego konfliktu z Gaarą.
Na szczęście, ma trochę czasu, żeby to przeanalizować. Nie musi podejmować decyzji z dnia na dzień.
Temari nie lubiła, gdy jej przeszkadzano w pracy bez ważnego powodu. Mimo to, tym razem niemal się ucieszyła, gdy rozległo się pukanie do drzwi i do gabinetu wszedł dyżurujący chuunin.
- O co chodzi? - zapytała surowym tonem, gdyż podwładni powinni wiedzieć, że bez powodu jej się nie przeszkadza.
- Tekidan-san prosi, by go zapowiedzieć - powiedział chłopak z bardzo niewyraźną miną. Sprawiał wrażenie uczniaka, który wywołany do odpowiedzi ledwie powstrzymuje się, by z nerwów nie przestępować z nogi na nogę.
Ona poczuła się podobnie zestresowana, ale nie mogła tego okazać.
- Ojciec czy syn? - zapytała, nie wiedząc, która odpowiedź powinna ją bardziej zdziwić. Ale przywódca Rady jouninów by się tutaj nie fatygował, niemal jawnie okazywał jej lekceważenie. Musiał przysłać syna. - Niech wejdzie - zreflektowała się. Jak tylko chuunin zniknął za drzwiami, wstała zza biurka. Nie chciała sprawiać wrażenia urzędniczki. Natychmiast jednak pomyślała, że przyjmując gościa w ten sposób, okaże zbyt wielką uprzejmość, jakby była niższa rangą. A na dodatek zniweluje dystans zawodowy.
Chociaż wiedziała z góry, że to nie jest wizyta służbowa, nawet jeśli na taką wygląda. W sprawie zawodowej shinobi przyszedłby do Gaary, albo ostatecznie do Kankuro.
Naoki Tekidan, niedoszły pretendent do jej ręki, był całkiem przystojnym, wysokim mężczyzną. Brakowało mu jednak nieco pewności siebie, także w tym momencie, co było aż nadto widoczne, gdy wszedł do pomieszczenia. Zatrzymał się tuż przy drzwiach i pokłonił się nieco niżej, niż wymagały tego zasady. Temari pomyślała, że arogancki w niektórych sytuacjach shinobi najwidoczniej trochę się jej boi, ale - nietypowo - nie wzbudziło to jej satysfakcji.
Zamierzała zadać mu jakieś bezosobowe i ściśle zawodowe pytanie, ale wszelkie pomysły wyparowały jej z głowy, gdy zauważyła, że Naoki coś ze sobą przyniósł - w jednej ręce miał butelkę sake, a w drugiej ozdobne pudełko.
Przypomniał sobie o tej niedogodności i podszedł do biurka.
- Temari-san, mój ojciec pragnie złożyć gratulacje z powodu twych zaręczyn i nadchodzącej ceremonii zaślubin.
Podejrzewała, że Naoki musiał się nagłowić, jak z tego wybrnąć. Tekidanowie byli jedynym rodem, od którego nie otrzymała tradycyjnych gratulacji z okazji zaręczyn. Dziesięć miesięcy temu. Na ślubne było jeszcze za wcześnie. Sądziła, że ich także nie otrzyma. Uraziła zarówno dumę, jak i ambicje człowieka, który uważa się za najważniejszego wśród jouninów, i który liczył, że będzie mieć w wiosce więcej do powiedzenia niż starszyzna. Tylko, żeby tak się stało, musiałby wżenić w ich rodzinę syna. A ona zaręczyła się dość wcześnie, by nie dać mu na to szansy, i nie obrazić szlachetnego klanu odmową.
Teraz Tekidan postanowił okazać dobrą wolę, i elementarną uprzejmość.
Wcale jej to nie ucieszyło.
Kankuro, przemierzając korytarz w siedzibie administracji, nie spodziewał się, że tuż przed drzwiami swego gabinetu natknie się na siostrę. Na dodatek, rozwścieczoną jak osa.
- Gdzie się szlajasz? - zapytała na powitanie, z właściwym sobie wdziękiem.
Gdyby wspomniał, że rozmawiał z Gaarą, zapewne nie poprawiłby jej humoru. Mógłby co najwyżej usłyszeć, że jak zwykle jest przeciwko niej. Tak więc, zamiast udzielić konkretnej odpowiedzi, wzruszył ramionami.
- Nie pali się, robota nie ucieknie - oświadczył.
Temari prychnęła ze złością.
Usłyszała kroki na korytarzu i chyba to ostudziło nieco jej złość, co nie znaczyło, że przywróciło zdrowy rozsądek.
Zupełnie niespodziewanie, Temari szarpnęła drzwi do gabinetu - do jego gabinetu, należałoby nadmienić - i wepchnęła go do środka, po czym weszła za nim i zatrzasnęła drzwi.
Kankuro czuł się nieco oszołomiony, gdyż nie przywykł do takiego traktowania, nawet ze strony starszej i nerwowej siostry. Tylko elementowi zaskoczenia należało przypisać fakt, że mistrz marionetek pozwolił sobą rzucać jak lalką.
- Mamy problem - oświadczyła Temari, nie zwracając uwagi na jego oburzoną minę. - Mówiłam, że Gaara, działając tak jawnie, prowokuje radnych. No, i się doigrał.
Yumi, wchodząc do gabinetu Kazekage, czuła się trochę niepewnie. Bardziej, niż poprzednim razem.
Może dlatego, że wtedy liczyła na więcej. Teraz, choć z jednej strony podjęła decyzję, czuła jakby kapitulowała.
Ale chciała ułożyć sobie normalne relacje z Gaarą, nawet jeśli będzie to ją kosztować.
Nie była pewna, jakiego spodziewać się przyjęcia, bo choć Gaara poprzednio był dla niej uprzejmy, to jednak miała wrażenie, że wcale nie miał ochoty z nią rozmawiać. On jednak nie dał jej odczuć, że nie jest mile widziana, przeciwnie. Nawet wstał, żeby odsunąć jej krzesło. Zanim usiadła, położyła na blacie biurka torebkę z ciastkami.
- Rozumiem, że podjęłaś decyzję?
Ogród przy kaplicy Słońca, kilka dni wcześniej
Dla Yumi kaplica była niemal ulubionym miejscem w wiosce. Lubiła patrzeć w blasku świec na posąg bogini i czuć obecność dobrych duchów.
Tym razem jednak była rozzłoszczona. Nie spodziewała się spotkać Naomi modlącej się przed ołtarzem - szczerze wątpiła, czy kapłanka wyznaje jakichkolwiek bogów, poza własnym ego. A już zwłaszcza nie sądziła, że zacznie tutaj przyprowadzać swoją siostrę. Jej rodzina uchodziła za niereligijną, tylko ojciec przychodził regularnie do kaplicy - i to chyba tylko po to, żeby się pokazać, poprawić sobie notowania u starszyzny. Narin i Naoki nie przychodzili się modlić wcale, nawet w święta.
Yumi czuła, że niepotrzebnie wdała się w pyskówkę, tym bardziej, że wcale nie czuła się przez to lepiej. Ale zawsze krew ją zalewała, kiedy Naomi zwracała się do niej per córko rolnika. Nikt inny tak się do niej nie zwracał.
Usiadła na ławce i próbowała się uspokoić. Kiedy zauważyła Gaarę, poczuła się tylko gorzej.
Nawet gdyby nie to, że on nigdy nie przychodził bez powodu do kaplicy, wiedziałaby, że przyszedł się z nią rozmówić. I nie spodziewała się po tej rozmowie niczego dobrego.
Wyrzucała sobie teraz, że jest taka niecierpliwa. Po ostatniej rozmowie wiedziała, że Gaara nie jest pewny jej intencji. I zupełnie słusznie. Byłoby dla niego wygodne, gdyby nie żywiła do niego żadnych uczuć, gdyby jedynie szukała u niego protekcji. Miała wrażenie, że czuł się pewnie, dopóki uważał, że interesownie oczekiwała od niego, żeby ją chronił, jako Kazekage, nie widząc w nim mężczyzny. Albo nawet, nie widząc człowieka.
Gaara nie chciał jej oczywiście urazić, ale też nie dowierzał w deklarację przyjaźni, dlatego chciał kilku dni na zastanowienie, na jakich zasadach mogliby utrzymywać relacje. Oczywiście, że potrzebował czasu, żeby wymyślić wiarygodny pretekst, by ją od siebie odsunąć. Oczywiście, że powinna działać.
Ale, z niecierpliwości i z ciekawości, zrobiła najgłupszą rzecz, jaką mogła. Sama dała mu pretekst, żeby mógł odrzucić - nie do końca szczerą, to prawda - propozycję koleżeńskiej relacji.
- Wiem, co możesz myśleć - odezwała się pierwsza, kiedy Gaara do niej podszedł. - Ale nie mam złych zamiarów i nie zamierzałam… nikogo zaczepiać. Tylko…
Nie wiedziała, jak dokończyć to zdanie. Przyznanie, że poszła do dzielnicy, w której nigdy nie bywała - bo nie miała po co - żeby sobie obejrzeć jego wybrankę, było tak czy inaczej pogrążające.
Wiedziała, że się pogrążyła, kiedy zauważyła męża Hanako. On, oczywiście, uważa się za najbliższego przyjaciela Gaary i musiał mu o tym donieść. A Yumi zdawała sobie sprawę, że jej intencje nie mieszczą się w definicji przyjaźni i nie zdoła tak się wytłumaczyć, żeby ukryć, co naprawdę nią kierowało.
Nie odważyłaby się zaczepić kunoichi z Konohy, ale pragnienie zobaczenia, z kim przegrywa - czy też raczej, na ile niebezpieczna jest konkurencja - było zbyt silne, by mogła się powstrzymać. Teraz, gdy kapłanki otrzymały wolność osobistą i swobodę przemieszczania się po całej wiosce, nie mogła nie skorzystać z okazji.
Poczuła wtedy rozczarowanie. Miała poniekąd nadzieję, że dziewczyna, którą Asu tak bardzo chciała sprowadzić z Konohy i która nagle pochłonęła całą uwagę Gaary, okaże się wyjątkową pięknością. To by stwarzało szansę, że Gaara zauważył ją teraz. Mężczyźni lecą na ładne kobiety, wiedziała to aż za dobrze. Ale sama uroda nie wystarczy.
Jednak obca dziewczyna z Liścia wydawała się zupełnie zwyczajną kunoichi, typową. Takich dziewczyn tutaj jest wiele.
To odkrycie było wystarczająco przygnębiające. Nawet gdyby Korobi nie doniósł na nią Gaarze, musiałaby uznać swoją porażkę.
Jednak rozczarowanie Gaary było gorsze niż złość.
- Nie mam złych zamiarów - powiedziała.
Gaara usiadł obok niej. Nie widać było po nim zdenerwowania.
- Wiem, co powiesz. - Nie miała śmiałości na niego spojrzeć, ale nie miała też odwagi milczeć i pozwolić, by się odezwał. - Że jestem dziecinna. I nie wiem, co to miłość.
- Yumi. - Kiedy Gaara wypowiedział jej imię, jednak na niego spojrzała. - Nie wiem, co masz w głowie. Tym bardziej nie wiem, co czujesz. Jedno, co wiem na pewno, to że kilka miesięcy temu każda z was dostała wybór, co chce zrobić ze swoim życiem. A ty nie zdecydowałaś.
- Może naiwnie czekałam, aż mnie pokochasz.
- Czekasz, żeby nie musieć wybierać, bo jesteś przyzwyczajona, że inni decydują za ciebie. Ale teraz to się musi zmienić.
Teraźniejszość
- Mam tylko jeden problem. Wiem, że nie chcę zostać w świątyni, ale nic innego, poza modleniem się i rękodziełem, nie umiem robić.
Gaara słuchał jej uważnie, jednak była przekonana, że się z nią nie zgadza.
- Może tylko tak ci się wydaje. Nie wiesz, co potrafisz robić, bo wielu rzeczy nie próbowałaś.
- Teraz mam okazję próbować, bo, o ile się orientuję, brakuje wam urzędników.
Wyglądał na zaskoczonego.
- I to jest to, czym chciałabyś się zająć?
Yumi wzruszyła ramionami, udając, że jej przesadnie nie zależy.
- Zawsze mogę spróbować.
- W takim razie najpierw musisz porozmawiać z Asu. Następnie z Hanako.
Yumi nie darzyła sympatią Hanako - nigdy, a już zwłaszcza po tym, gdy dziewczyna się wyłamała przed szereg - ale złapała się na myśli, że z nią będzie o wiele łatwiej się dogadać, niż z Najwyższą Kapłanką.
Tak naprawdę, myśl o tym, że Asu nie będzie już jej przełożoną, była jednym z najlepszych argumentów, by opuścić świątynię. Lepszym powodem było tylko to, że pracując dla wioski, będzie miała szansę częściej widywać Gaarę.
- Czyli Hanako teraz aktywnie uczestniczy w planie przywracania obywatelom wolnego wyboru? - Zapytała. Nie wiedziała jeszcze, co myśleć o tym, że była kapłanka ma coraz większe znaczenie w wiosce. Dobrą rzeczą było jednak to, że Hanako nie sprawiała wrażenia kogoś, kto długo chowa urazę. - Będę pracować tutaj?
- Nie. Raczej w archiwum. - Miała wrażenie, że Gaara chce jej coś dać do zrozumienia, gdy przysunął w jej kierunku torebkę ze świeżo upieczonymi ciastkami. - Zabierz je.
- Chciałam, żebyś miał słodycze do kawy.
- Myślę, że dyżurni bardziej je docenią.
W tym samym czasie
Kankuro, choć nie lubił bezczynności, a grzebanie w papierach było wbrew jego naturze, siedząc za biurkiem we własnym biurze czuł przewagę nad rozmówcą.
Jednak to nie dotyczyło sytuacji, gdy po drugiej stronie biurka siedziała jego starsza siostra. Zawsze była krok przed nim, zawsze bardziej domyślna i zapobiegliwa. Ale tym razem chyba przekombinowała.
- Temari. Zaproszenie na obiad… naprawdę, nie jest jednoznaczne.
Temari popatrzyła na niego z ukosa, trochę karcąco. Natychmiast poczuł się jak dzieciak, który coś przeskrobał, tylko jeszcze o tym nie wie.
- Doprawdy? To przypomnij mi sytuację, kiedy któryś ze szlachetnych rodów zaprosił nas we własne progi. I to oficjalnie. Bo ja przypominam sobie tylko jedną. Ślepym trafem, to były te same progi.
- Dobrze skrywana sympatia - odpowiedział, próbując wykazać się poczuciem humoru, choć zdawał sobie sprawę, że nie ma argumentów w tej dyskusji. - To jest nielogiczne. Gdyby Tekidan chciał poświęcić córkę, żeby dorwać się do władzy, zrobiłby to już dawno.
Temari przymrużyła oczy jak drapieżna kotka.
- Poświęcić - powtórzyła. - I to ty jakiś czas temu zarzucałeś mi, że mam zbyt krytyczny stosunek do instytucji małżeństwa.
- Zdecydowanie zbyt krytyczny, jak na przyszłą oblubienicę - odpowiedział, nie szczędząc jej złośliwości. Zmienił jednak ton na poważniejszy, bo ten temat wcale go nie śmieszył. - Przecież Narin to twoja koleżanka, więc wiesz, o czym mówię. Ona boi się Gaary. Jak każdy w tej wiosce, kto sześć lat temu był w służbie czynnej i widział skutki jego akcji.
Temari zawahała się.
- I twoim zdaniem Tekidan się z tym liczy?
- Narin to jego ukochana córeczka, nieba by jej przychylił. Nie wiesz o tym? Poza tym, gdyby był tak bezwzględny, jak go o to posądzasz, z takim poparciem jakim się cieszy wśród jouninów, mąciłby już wcześniej. Jest ambitny, ale to nie jest typ człowieka, który rozgrywa pionki.
Temari przygryzła wargi.
- Skoro tak mówisz.
Sprawiała wrażenie zirytowanej. Zapewne nie podobało jej się, niebezpośrednie, ale jednak oczywiste uświadomienie, że słabo zna jouninów z najwyższej rady, bo do pewnych rzeczy w wiosce, jako kobiety, nigdy jej nie dopuszczano.
- Pozwól, że ja ci coś uświadomię, braciszku - powiedziała z przekąsem. - Narin dla własnego widzimisię nie bujałaby się teraz po modystkach, kosmetyczkach i… posłuchaj, bo to jest w tym najlepsze… Nie chodziłaby codziennie modlić się do kaplicy, jak gorliwa wyznawczyni bogini Słońca. Ktoś nią kieruje. Jeśli nie tatuś, to kto?
- Ktoś, kogo nie widać, a kto będzie mieć korzyść z wyniesienia jej na wyższą pozycję w wiosce.
Temari przewróciła oczami.
- Tylko jej rodzina na tym skorzysta. Nie tak znowu liczna. I możesz mi wierzyć na słowo, że w tym wszystkim Naoki jest niczego nieświadomym pionkiem.
- Jesteś pewna? Jeśli uraziłaś jego dumę, nie widzę lepszej metody na zemstę, niż podsunąć Gaarze swoją siostrę.
Temari prychnęła.
- Och, naprawdę? Ty byś na jego miejscu tak zrobił?
Kankuro zastanowił się.
- Gdybym potrzebował ustawionej wysoko figurantki, żeby nią sterować, możliwe. Może więc Naoki za nieporadnym sposobem bycia ukrywa ambicje i rozum.
Temari ściągnęła usta w wąską kreskę. Z pewnością uważała, że za dobre zna się na ludziach, by nie zauważyć w najbliższym otoczeniu dwuznacznych intencji.
- Na pewno ma rozum. Ale talent do manipulacji? Nie sądzę. Ktoś tu szuka korzyści, ale nie jest to Naoki.
Temari ściągnęła usta w wąską kreskę. Z pewnością uważała, że za dobre zna się na ludziach, by nie zauważyć w najbliższym otoczeniu dwuznacznych intencji.
- Na pewno ma rozum. Ale talent do manipulacji? Nie sądzę. Ktoś tu szuka korzyści, ale nie jest to Naoki.
Słońce znajdowało się bardzo wysoko na niebie. Przed siedzibą administracji nie było nikogo.
Yaoki miał świadomość, że wychodząc na zewnątrz w porze najwyższej spiekoty minimalizuje ryzyko, że ktoś usłyszy rozmowę. Jednocześnie nie sprawia wrażenia, jakby omawiał coś tajnego. Chociaż zupełnie naturalnym byłoby się schować w cieniu, bo w takich warunkach nikt nie czuje się komfortowo, a po kilku minutach można zacząć nienawidzić pustyni.
Dla niego jednak to nie była okoliczność niesprzyjająca.
- Mam wzrastające wrażenie, że czymś cię kiedyś uraziłam, i za wszelką cenę chcesz się odegrać - powiedziała Tenten.
Zawsze była szczera. Cenił to w niej. Podejrzewał też, że to w pierwszej chwili spodobało się w niej Gaarze.
Tenten jest dziewczyną, która może się podobać. I taką, którą szybko można polubić. Yaoki nie był przekonany, czy to dla niej dobrze. Sprawiała wrażenie zbyt sympatycznej, żeby wśród sunijczyków budzić szacunek. Żeby zyskać szacunek, lepiej, niż sympatię, jest budzić strach.
- Po prostu nie chciałbym, żebyś kiedyś żałowała pochopnych decyzji - odpowiedział. - A będziesz żałować, jeśli Gaara z twojego powodu straci rzeczywistą władzę. Albo nawet stanowisko.
Nie był zdziwiony, że popatrzyła na niego wyzywająco.
- Twoim zdaniem Gaara tak wysoko ceni władzę? A może jej potrzebuje?
Z tonu, jakim się do niego zwracała, łatwo było wywnioskować, że spodziewa się ataku. Nie taki był jego zamiar. Wiedział, jakiej wówczas mógłby się doczekać reakcji - kontrataku.
- Myślę, że jesteś tu wystarczająco długo, by zauważyć, że to wioska Piasku potrzebuje Gaary. Ale starszyzna może być zbyt dumna, by to przyznać. Jeśli zaś pozwolą mu się wyłamać i dokonywać osobistych wyborów, na jakie żaden kage Wiatru się nie odważył, dokładnie to przyznają. Że Piasek potrzebuje Gaary bardziej, niż on potrzebuje Piasku.
- Twoim zdaniem to nieprawda.
- Moim zdaniem Rada nie pozwoli sobie na takie upokorzenie. Cały czas uważają, że okazali mu łaskę pozwalając kierować wioską.
Tenten popatrzyła na niego z zastanowieniem. Doskonale zdawał sobie sprawę, że dziewczyna czuje się nieco zdezorientowana, bo nie wie, do czego on zmierza.
- I twoim zdaniem to jest w porządku?
Spodziewał się takiego pytania. Potrząsnął głową.
- Świat nie jest w porządku. Wiele rzeczy nie funkcjonuje tak, jak powinno. Rzecz jednak w tym, że w Sunie wszystko jest na najlepszej drodze. Żołnierze, cywile, nawet Rada… zaakceptowali Gaarę. Nigdy jednak nie uważali go za jednego z nas, i nie będą za takiego uważać. Gaara ma zbyt jasno ukształtowane poglądy na to, co jest dobre, a co złe. I do nich się stosuje, nie raz wyłamując się poza nasze tradycje i religię. Ludzie to akceptują, ale… U nas nie ma zwyczaju, by kage wiązał się z kimś z zewnątrz. A w przypadku Gaary to jest nawet ważniejsze. Niech przynajmniej ma przy sobie kobietę, która rozumie naszą kulturę, bo w niej wyrosła.
Do Tenten z pewnością dotarła siła jego argumentów, bo z jej spojrzenia zniknęła bojowość. Obejrzała się za siebie, na wejście do siedziby administracji.
- Kogoś, jak ta dziewczyna?
- Kapłanka? Kapłanki były narzędziami do kontrolowania elit i władzy, więc zadbano, by same nie miały na nic wpływu. Żadna z nich nie nadaje się na żonę, a już na pewno nie na żonę dla kage - odpowiedział szczerze. Nie widział powodu, by kłamać, choć zdawał sobie sprawę, że gdyby próbował wyzyskać fortunne dla niego pojawianie się Yumi w siedzibie, mógłby osiągnąć bardziej oczywisty efekt. Wolał jednak przemówić Tenten do rozsądku, a nie do emocji. - Yumi jest córką rolnika. Jest obca. I pewnie dlatego Gaara ją lubi. Odpowiadając na twoje pytanie: nie, Gaara nie potrzebuje władzy. Ale niezbędne dla niego jest czuć się potrzebnym. I to też jest powód, by związał się z dziewczyną, z którą może się legalnie ożenić, która utrwali jego więzi z wioską, zamiast je osłabiać.
Tenten próbowała się złośliwie uśmiechnąć, ale jej to nie wyszło. Sprawianie jej przykrości nie było dla niego przyjemne. Ale zdawał sobie sprawę, że jest jej przykro, bo przemawiają do niej racjonalne argumenty.
Wioska Piasku potrzebuje zmian, i potrzebuje, by były one trwałe. Tenten stałaby na przeszkodzie trwałości tych zmian. Był o tym przekonany - nie od początku, ale musiał zgodzić się z kapłanką, że korzyść osobista nigdy nie może przesłonić racji stanu.
- Wydaje mi się, że gdybyś naprawdę był przyjacielem Gaary, jemu byś to powiedział. Nie mnie.
Yaoki skinął głową.
- Może nie najlepszy ze mnie przyjaciel, ale dobry obserwator. Gaara zawsze miał do ciebie słabość. Nawet wtedy, kiedy w co drugim twoim zdaniu byli Lee i Neji. Nie zmienia to faktu, że odsunął cię od siebie, kiedy objął stanowisko Kazekage. I wtedy, kiedy Madara wypowiedział nam wojnę. - W tym drugim przypadku, zgadywał. Gaara, nawet jeśli komuś by się zwierzał, to nie jemu. Ale przed wojną potrzebował zaufanego złotnika, który oprawiłby pierścionek. Pewnie nic z tego nie wyszło, bo nie zdecydował się oświadczyć. Bogini go ustrzegła przed popełnieniem potencjalnie kosztownego błędu.
- Gaara zdawał sobie sprawę. że słabość do ciebie mogła zaszkodzić jemu, i mogła zaszkodzić wiosce. W swojej naiwności, sądzi, że jego notowania wzrosły i nic nie zaszkodzi teraz. Ale polityka to wojna, tyle tylko, że używa się w niej innej broni. Wciąż można bardzo dużo stracić.
- Czyli chcesz, żebym się stąd wyniosła. - Tenten znów popatrzyła na niego hardo, a w jej głosie brzmiała niemal wrogość. Wyglądało to jednak jak źle dopasowana maska.
- Żebyś podjęła decyzję, której nie będziesz żałować, Tenten. Domyślam się, że skoro nie wystraszyłaś się Asu ani nieżyczliwych spojrzeń na symbol Konohy na twoim ochraniaczu, nie boisz się plotek ani krytyki. Ale czy nie boisz się, że pewnego dnia zauważysz, że z egoistycznych pobudek zniszczyłaś Gaarze życie?
Trochę później
Tenten przez chwilę zadawała sobie pytanie, czy Yaoki wcześniej zastanawiał się nad tym, co chce jej powiedzieć. Jeśli nawet, to chyba tego za dobrze nie przemyślał.
Jego pomysł opierał się na tym, by poczuła się źle - w spiekocie słońca, ale też we własnej skórze. Nigdy wcześniej nie sądziła, że symbol wioski Liścia na jej ochraniaczu ma dla Yaokiego tak duże znaczenie. A jednak, ma. Asu zdecydowanie nie pomyliła się, uważając, że sunijczycy, chociaż szanują Konohę, to jej mieszkańców nie lubią.
Nie uważała Yaokiego za kłamcę ani za manipulatora, i nawet nie miała do niego pretensji, że próbował grać na jej uczuciach. Ani o to, że na jakimś poziomie dążył, by poczuła się gorsza.
Wbrew temu, co twierdził, ewidentnie chciał, żeby się stąd wyniosła. Argumenty, którymi się posłużył, pewnie bardziej by ją dotknęły, gdyby brała pod uwagę taką możliwość - skapitulować i odsunąć się. Ale nie może tego zrobić, skoro obiecała Gaarze, że zostanie.
Yaoki, w swojej przemowie z pozycji lokalnego patrioty, najwyraźniej zapomniał o czymś, o czym ona doskonale pamiętała - że kiedy Akatsuki zaatakowało Sunę i uprowadziło Gaarę, sunijscy patrioci nie ruszyli się z miejsca. Jedni zostali po to, by bronić granic przed nieistniejącym wrogiem, a inni radzili nad wyborem Szóstego.
Wtedy Gaara mógł liczyć tylko na Kankuro i Temari. Tenten miała nadzieję, że zupełnie inaczej jest teraz - ale to była tylko nadzieja. Zaczynała wątpić, czy shinobi w Sunie dbają o coś innego niż o siebie i własne dobre samopoczucie.
Na dodatek Yaoki, który świadomie chciał jej udowodnić, że to ona może bardzo zaszkodzić Gaarze, mimowolnie jednak powiedział coś, co przyciągnęło jej uwagę.
Coś, co powinno ją zastanowić już dawno, i pewnie by zastanowiło, gdyby nie odsuwała od siebie tematu, o którym nic nie chciała wiedzieć.
Asu aż paliła się do tego, by jej opowiadać, jakich praktycznych umiejętności uczyły się służebnice bogini Słońca, a Hanako podzieliła się z nią kulturowymi aspektami sformalizowanej prostytucji. Jednak żadna z nich nie zdradziła tego, co było najważniejsze i jednocześnie najbardziej odrażające.
Yaoki, budząc jej podejrzenia nieopatrznie użytym sformułowaniem narzędzia, jednocześnie udzielił cennej informacji.
Yumi nie jest z Kraju Wiatru i nie ma w rodzinie shinobi, ani sunijskiego patriotyzmu we krwi. Ją najłatwiej będzie przycisnąć.
Wioska Piasku, 5 lat wcześniej
Słońce już zniknęło za horyzontem i nad Sunagakure szybko zapadał zmierzch, gdy Tenten dotarła na szczyt jednego z najwyższych budynków w osadzie - miejsca, które zawsze w myślach nazywała dachem Gaary, choć już od dawna była to przestrzeń wspólna. Spotykali się tutaj co wieczór, chociaż nigdy się nie umawiali.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz - powiedział, kiedy usiadła obok niego.
W pierwszej chwili chciała odpowiedzieć, że pewnie nie powinna była tu przychodzić, lecz zamiast tego pakować się na jutrzejszą podróż. Ale wiedziała, że mogłaby go tym zranić. To byłby prymitywny sposób na odegranie się, na dodatek wcale nie przyniósłby jej satysfakcji.
Było jej przykro, że Gaara samowolnie podjął decyzję, by wracała do Konohy już teraz. Tym bardziej przykre, że potrafił bez ogródek powiedzieć, że jej obecność zaczęła mu przeszkadzać.
Wiedziała jednak, że takie szorstkie i obcesowe słowa nie wynikały z tego, że chciał ją zranić. Ani z tego, że nie darzy jej sympatią.
Po prostu teraz spadło mu na głowę wiele obowiązków. I tak nie miałby dla niej czasu.
Przeszkadzałaby. Przyzwyczaiła się do tego, że ma Gaarę dla siebie, ale przecież jego czas nie należał do niej. Gaara dostał teraz szansę, żeby zbudować tyle innych więzi, i powinna się z tego cieszyć.
- Byłam urażona, ale po przemyśleniu myślę, że masz rację. Powinnam wracać do domu.
Gaara nawet na nią nie popatrzył, wydawało się, że jego uwagę pochłania pogrążająca się w mroku wioska.
- Sądziłem, że przede wszystkim chcesz wrócić do domu. Do przyjaciół.
Nie mogłaby zaprzeczyć takiemu postawieniu sprawy. Ale prawda była o wiele bardziej skomplikowana.
Chociaż wydawało jej się, że dobrze rozumieją się z Gaarą, czasami miała wrażenie, że nigdy nie będzie w stanie rozszyfrować, co on tak naprawdę myśli. Temari może mieć rację - może Gaara nawet nie lubi jej samej w sobie, nie wybrał przecież, żeby się z nią przyjaźnić. Miał do wyboru, spędzać wieczory z nią albo samotnie.
Chciała wrócić do Konohy, tam wiele rzeczy na nią czekało. Ale bała się, że jeśli zniknie Gaarze z oczu, zniknie też z jego głowy. Ta obawa powodowała, że w pierwszej chwili miała ochotę wynieść się bez pożegnania. Bo gdyby opuściła Sunagakure ze złością, to może ta złość by już w niej została. Bez złości bardzo szybko zacznie tęsknić.
- Myślisz, że znajdziesz czas, żeby… przeczytać list, jakbym do ciebie czasem napisała? - spytała.
Nie była pewna, czy się tym za bardzo nie narzuca. Nie mogła jednak liczyć na to, że Gaara pierwszy do niej napisze. Pewnie by mu to nawet nie przyszło do głowy.
Spojrzała jednak na bransoletkę przyjaźni, którą miał na nadgarstku, i to dodało jej odwagi.
Dała mu tę bransoletkę niedawno, i aż za dobrze pamiętała, że nie chciał jej przyjąć, ponieważ we własnym przekonaniu naraził jej życie, a przyjaciół się nie naraża. Mimo wszystko, teraz ją nosi.
- Będzie mi bardzo miło, jeśli czasem do mnie napiszesz - powiedział.
Uśmiechnęła się, chociaż nawet i z tą deklaracją było jej smutno.
- Tenten. - Poczuła na sobie wzrok Gaary, jeszcze zanim się odezwał. - Uważaj na siebie.
Wahała się przez chwilę, ale w końcu pozwoliła sobie wziąć go za rękę. Dopiero od niedawna mogła go dotknąć, tak jak może dotknąć Lee i Nejiego. Wydawało jej się szalenie niesprawiedliwe, że właśnie teraz musi wyjechać z Suny. Ale z drugiej strony, zostając, w niczym by nie pomogła.
- Ty też uważaj. Zwłaszcza na ludzi, którzy nie są tobie życzliwi.
Teraźniejszość
Yumi opuszczała siedzibę administracji w kiepskim humorze. Towarzyszyło jej poczucie porażki. Gaara wysłał ją do Asu i Hanako, co znaczyło, że nie będzie z nią pracować.
I na dodatek dyżurny chuunin zjadł wszystkie ciastka, które piekła całe przedpołudnie.
To było najbardziej dołujące. Chciała zrobić dla Gaary coś miłego i nie potrafiła zrozumieć, dlaczego nigdy, ani razu, nie przyjął od niej słodyczy.
Wychodząc z budynku administracji, być może za mało zwracała uwagę na otoczenie, bo sylwetka kunoichi wyrosła przed nią jak spod ziemi.
Choć może nieuważność nie miała tu nic do rzeczy. Oni zawsze wyrastają jak spod ziemi. To jej nie zaskoczyło.
Zaskakujące było, że trafiła akurat na nią.
To niespodziewanie dobry zbieg okoliczności. Przez wiele miesięcy domyślała się, że Gaara ma kogoś w sercu, i teraz, kiedy wiedziała to na pewno, była zwyczajnie ciekawa, jaka ona jest. Czy da się z nią porozmawiać.
Tyle, że mając okazję, nie za bardzo wiedziała, co powiedzieć.
- To ty - wydukała w końcu. Brunetka w stroju treningowym, tym razem bez ochraniacza z symbolem Konohy na czole, przyglądała jej się z neutralnym wyrazem twarzy, ale jej spojrzenie wydawało się groźne. - Cóż, ja… Miło mi cię poznać.
- Nie wiem, czy mogę powiedzieć to samo. To zależy. - Jej miły głos wcale nie pasował do wrogiego tonu. Mimo zupełnie niepodobnej aparycji, kunoichi przywiodła jej na myśl Temari. Może dlatego, że sprawiała wrażenie kogoś, kogo lepiej nie denerwować.
- Od czego?
- Szpiegowałaś Gaarę. Na czyje zlecenie?