11 kwi 2020

Rozdział 30. Karty na stole

Nie potrafiła się zdecydować, którą część Gaary lubi najbardziej.
Mogły to być oczy, uważne i przenikliwe. Albo głos, ponieważ Gaara był oszczędny w słowach, ale mówił rzeczy ważne. Lubiła też jego dłonie, chociaż czasami używał ich, by odwrócić jej uwagę. 
Tak, jak teraz.
Postawił na stoliku tacę i usiadł obok niej na sofie.
Na dworze było jeszcze ciemno, kiedy się obudziła, a Gaara już robił śniadanie i - oczywiście - kawę. Ona poszła pod prysznic, ale nie ubrała się w dzienne ciuchy, czego poniekąd żałowała. Miała na sobie tylko szlafroczek, więc dłonie Gaary bez przeszkód przesuwały się po jej udach.
Nie przeszkadzałoby jej to, gdyby nie świadomość, że to zagrywka taktyczna, mająca na celu rozproszyć jej uwagę.
- Mówię poważnie - oświadczyła, choć nie zabrzmiało to tak stanowczo, jak chciała. - Mógłbyś rozpieszczać mnie trochę mniej, i dać mi szansę, żebym dla odmiany ja zadbała o ciebie.
Zakładała, że nie musi dodawać, że nie mówi jedynie o kolacji, śniadaniu i kawie. Ani nawet o najprzedniejszym winie.
Gaara popatrzył na nią, ale nie przestał muskać palcami wewnętrznej strony jej uda.
- Dbanie o mnie możesz zacząć od zrzucenia zbędnego odzienia, za którym się chowasz, króliczku. Wtedy, przynajmniej przez chwilę zamiast dotykać, popatrzę. 
Tenten pokręciła głową, uważając te słowa za lekką kpinę.
- No proszę, a ja myślałam, że wszystko wolisz robić sam.
Gaara uśmiechnął się lekko i przeniósł ciężar ciała na oparcie kanapy, jednocześnie nieco się od niej odsuwając.
- Nie wszystko. Mam rączki tutaj - powiedział, wysuwając otwarte dłonie przed siebie. Patrzył na nią wyczekująco, co bez wyraźnego powodu ją rozzłościło. Miała wrażenie, że Gaara traktuje jej opory przed nagością jak rodzaj kulturowej bariery wynikającej z pochodzenia. Nie, żeby nie mógł mieć racji. Ale nie widziała obiektywnego powodu, by jego swoboda, z której można było wnioskować, że w ogóle nie potrzebował ubrania, uchodziła za przejaw wyższości tutejszej kultury nad konoszańską pruderią.
Nie raz słyszała, jak sunijczycy określali Konoszan pruderyjnymi, choćby dlatego, że nie uznają pomysłu koedukacyjnych łaźni.
- Oglądałem cię nago, Tenten. Muszę założyć opaskę na oczy, żebyś zechciała się przede mną rozebrać?
Przyszło jej do głowy, że jeśli Gaara lubił, by dziewczyny się przed nim rozbierały, z pewnością miały atrakcyjniejsze ciała - ale oczywiście tego nie powiedziała. Zachowała także dla siebie komentarz, że zanim zacznie ją naprawiać, mógłby przyjrzeć się własnej obsesji na punkcie kontroli.
Miała wrażenie, że Gaara bardzo się pilnuje, żeby nie stracić panowania nad emocjami, zwłaszcza wtedy, kiedy sprawiał, że ona odpływała. Po kilku nocach zaczęło jej to przeszkadzać - pojawiła się obawa, że na pewnym poziomie Gaara nigdy nie wyjdzie ze swojej skorupy. Jednak domyślała się źródła jego pragnienia kontrolowania się w każdej sytuacji i podejrzewała, że nic się z tym nie da zrobić.
Nigdy chyba nie przestał uważać, że instynktowne zachowania są niebezpieczne.
- Chyba muszę zacząć sypiać w łóżku, w mojej kwaterze, może wtedy ty zaczniesz się wysypiać do pracy - odpowiedziała, siadając prosto, by zwrócić się do stolika i posłodzić kawę. Chciała na chwilę odwrócić swoją uwagę od spojrzenia Gaary i od jego dłoni. Ale jednocześnie rozproszyła i jego, bo miał wyraz twarzy, jakby rozbolał go ząb. Tenten już jakiś czas temu doszła do wniosku, że najlepszym sposobem na sprawdzenie, czy ktoś jest rodowitym sunijczykiem, jest zobaczyć, jak zareaguje na wsypywanie cukru do kawy. To mogłoby zdać egzamin jako metoda wykrywania szpiegów.
Gaara potrząsnął głową.
- Nie potrzebuję tyle snu. Wyśpię się w… - zaczął, ale urwał, być może pod wpływem jej spojrzenia. - Jeśli nie odpowiada ci futon, kupię łóżko. - Szybko zmienił temat.
- Lepiej kup trochę czasu, bo zaczynam wątpić, czy jeszcze zobaczę cię w świetle dnia.
Gaara miał zdziwiony wyraz twarzy.
- Cóż to za problem? Przyjdź do mnie w przerwie na kawę.
Tenten przymrużyła oczy.
- Pracujesz w przerwie na kawę - zauważyła przytomnie.
- To prawda, ale wiele osób ma mi za złe lekceważenie niepisanych zasad. Mogę to zmienić - odpowiedział Gaara. 
Tenten dopiero ostatnio zdała sobie sprawę, jak prawdziwe jest stwierdzenie o świętości przerwy na kawę - przez blisko godzinę przed południem w Sunie praktycznie nikt nie pracował. Dyżurni trzymający straż przy bramach wioski mieli na tę okoliczność termosy. Ktoś, kto chciałby podbić Sunagakure, właśnie w tę porę powinien celować, by zwiększyć szanse. Może to był powód, dla którego o konsekwentnie przestrzeganym zwyczaju przerwy w pracy poza Suną nic nie wiedziano.
- Rozumiem, że przerwa jest na tyle święta, że każdy może sobie wtedy wtargnąć w mury waszej siedziby administracji nie niepokojony - powiedziała złośliwie. - Może ostatnim razem wcale nie musiałam się tak ostrożnie skradać.
Gaara sprawiał wrażenie, jakby chciał się uśmiechnąć, ale zachował powagę.
- Co? - zapytała podejrzliwie. Dla niej temat nieuwagi sunijskich strażników był umiarkowanie zabawny, a już na pewno nie powinien być zabawny dla Gaary.
- Oczywiście, że nie musiałaś się skradać. Pierwszego dnia dostałaś przepustkę, która upoważnia cię do wchodzenia do siedziby administracji o dowolnej porze.


Wioska Piasku, 5 lat temu, po wyborze Piątego Kazekage
Tenten stała w gabinecie Kazekage i nie wiedziała, co ma powiedzieć. Była zaskoczona. Nie tym, że Gaara zdecydował się przyjąć stanowisko; bardziej sposobem, w jaki jej to przekazał. Byli przecież przyjaciółmi. A on ją wezwał do biura, jak podwładną. Lub najemnika z obcej wioski.
Przez dwa lata władzę w Sunagakure sprawowała starszyzna wioski wespół z radą jouninów. Co jakiś czas zmieniali regenta, który miał mieć największy wpływ na decyzje. A teraz, gdy już doszli do porozumienia w kwestii wyboru Kazekage, nagle zaczęło im się spieszyć, by przerzucić na niego wszystkie obowiązki.
Gaara nawet nie został jeszcze oficjalnie mianowany przywódcą, a już zasypano go dokumentami. Widocznie nie miał czasu na nic innego.
Gdyby było inaczej chyba nie przysyłałby gońca, żeby wezwał ją do gabinetu. Nie znalazł czasu, żeby wyjść z siedziby rządu i porozmawiać z nią jak człowiek? Czy może chciał jej dać do zrozumienia, że teraz tylko tak będą rozmawiać, w siedzibie administracji, gdzie bardziej niż kiedykolwiek czuła, że jest tu obcym elementem?
Gaara stał przy oknie i obserwował swoją wioskę. Zupełnie, jakby nie interesowało go, co ona ma do powiedzenia. Odkąd tutaj weszła, budował dystans, jakiego dawno miedzy nimi nie było. Odwrócił się w jej kierunku dopiero, gdy zaczęła mówić.
- Powinnam ci pogratulować, ale tego nie zrobię. Popełniasz straszny błąd.
Chyba spodziewał się takiej reakcji. Nie był zdziwiony.
Nie mógł oczekiwać, że będzie miała inne zdanie niż Kankuro, który potrafił przejrzeć prawdziwe intencje starszyzny.
Tenten uważała, że skoro Kankuro ma podobne zdanie, co ona, nie mogą się oboje mylić. Kankuro zna sposób myślenia wysokiej rady.
Tak samo jak inni shinobi z Piasku, lalkarz pokpiwał sobie z „promienistych" naiwniaków z Konohy. Ale wiedział, że metody zarządzania w wiosce Piasku, atmosfera intryg i rywalizacji wśród ludzi, którzy powinni sobie ufać – są złe. Mówił otwarcie, że Czwarty Kazekage postępował głupio, rządząc wioską w sposób uważany przez starszyznę za najlepszy.
Sposób, który sprawiał, że młodzi shinobi postrzegali siebie jako narzędzia w rękach wioski, czuli się zobowiązani do lojalności wobec przywódców – ale nie wobec towarzyszy w walce. Dlatego tak często działali na własną rękę, a praca zespołowa była ich słabą stroną.
Gaara na pewno będzie chciał to zmienić, ale Tenten uważała, że lepiej by zrobił działając od wewnątrz, dając innym przykład, jak należy działać w drużynie. Nie - przyjmując stanowisko przywódcy, który nie może lekceważyć zdania starszyzny, więc będzie musiał walczyć o każdą zmianę – w systemie treningowym, w układaniu relacji z ukrytymi wioskami i władcami ziemskimi z kraju Wiatru.
Kankuro powiedział wprost, że Rada wybrała Gaare na Kazekage nie w dowód uznania, tylko dlatego, że chcą go kontrolować. Lecz co zrobią, gdy się zorientują, że następca Czwartego nie zamierza kierować wioską zgodnie z pożądaną linią zarządzania?
Nie ma szans, by się z tym łatwo pogodzili. Prędzej spróbują go usunąć ze stanowiska lub pozwolą, by ktoś inny to zrobił. Jedną z podstawowych zasad w układaniu taktyki wojennej jest: jeśli nie możesz kogoś dosięgnąć pozwól, żeby zrobił to ktoś silniejszy od ciebie.
- Rada podjęła taką decyzję, bo chcą cię wykorzystać – powiedziała, chociaż zdawała sobie sprawę, że próby perswazji nie zdadzą się na nic. Już o tym rozmawiali, zanim zapadły decyzje. Zanim taki wybór Rady stał się wysoce prawdopodobny.
- To bez znaczenia – odpowiedział Gaara.
Oczywiście, dla niego to jest bez znaczenia. Jest owładnięty obsesją udowodnienia wszystkim, że jego istnienie ma sens. Nawet jeśli miałby przez to zginąć.
Ona miała w zanadrzu wiele argumentów, ale wszystkie są Gaarze dobrze znane. Doskonale wie, że starszyzna ani jounini mu nie ufają. Mimo, że od śmierci Czwartego Kazekage ciężko pracował, żeby udowodnić lojalność wobec wioski, oni wciąż traktowali go podejrzliwie.
Powierzali mu ważne stanowisko nie dlatego, że mają do niego szacunek, tylko dlatego, że osobę trudną do kontrolowania najlepiej jest ustawić na świeczniku, żeby musiała uważać na każdy ruch.
A także dlatego, że chociaż w wiosce jest wielu jouninów, którzy chcieliby mieć wpływ na losy wioski, nikt nie miał ochoty się narażać. Każdy przywódca obejmując stanowisko, zna ryzyko. Kage w zamian za władzę bierze na siebie odpowiedzialność za wszystkich.
- Tenten – odezwał się Gaara po chwili. – Osiągnąłem to, czego chciałem. Nie wycofam się tylko dlatego, że intencje starszyzny budzą wątpliwości. Wciąż mogę udowodnić, że jestem w stanie chronić wioskę, nie jako broń ostateczna, tylko jako jej przywódca. Sądziłem, że mnie rozumiesz.
Ciekawe, dlaczego oczekiwał, że zrozumie. Ona oczywiście wiedziała, jakie Gaara ma cele. Wiedziała, że czuje się zobowiązany wobec wioski Piasku i wobec jej mieszkańców. Wiedziała i przyjmowała to do wiadomości. Ale nigdy nie zrozumie, dlaczego on chce chronić wszystkich, nawet tych, którzy się go boją i pragną jego śmierci.
Będąc kunoichi, czuła się zobowiązana wobec własnej wioski i wiedziała, że gdy przy wykonywaniu misji coś pójdzie nie tak, może zginąć. W końcu każdy shinobi wie, na czym polega jego praca. Ale podejmowanie się określonego zadania, ze świadomością ryzyka niepowodzenia w walce, to nie to samo, co przyjęcie na siebie niepisanego zobowiązania, że w razie potrzeby poniesie się śmierć dla dobra innych.
Trzeci Hokage przynajmniej zginął dla ludzi, którzy go doceniali i nie zawahaliby się zaryzykować dla niego życia. Stanowisko dowódcy ma przecież dwie strony medalu – kage ma obowiązek bronić wioski, ale są też ludzie, którzy w razie niebezpieczeństwa powinni go chronić z narażeniem życia.
Była przekonana, że w przypadku Gaary cienka nić zobowiązań – opierających się na zaufaniu – urwie się, jeśli zostanie poddana próbie.
Szkoda, że Gaara jest idealistą. Obraziłby się, gdyby mu powiedziała, co naprawdę myśli o jego ludziach i jego wiosce.
Tenten dobrze wiedziała, co to znaczy pragnąć zostać zaakceptowanym przez innych i chcieć im udowodnić swoją wartość, ale są jakieś granice. Gaara je dawno przekroczył, i to wcale nie dlatego, że ma wybujałą ambicję.
Odkąd spotkał Naruto wciąż mówił o więziach i o tym, że chce być dla kogoś ważny. Jednocześnie sądził, że aby to osiągnąć, musi zostać doceniony przez wszystkich. Lekceważył tych, którzy są tuż obok i którym na nim zależy. Może wydaje mu się, że zdobycie uznania wszystkich, szczególnie tych, którzy się go bali lub go nienawidzili, jest dobrym sposobem na zdobycie tego, czego mu brakuje.
Robiła wszystko, żeby pokazać mu na czym polega istota budowania więzi, ale chyba poniosła porażkę, skoro on wciąż szuka czegoś innego.
Wyglądało na to, że Gaara po tylu przegadanych wieczorach, i po wszystkich misjach, które razem wypełnili, nie widzi dla niej miejsca w swoim życiu. A może uważał, że jest w przyjaźni zbyt zaborcza. Podejmował taką decyzję, ale jej nawet o tym nie powiedział. Informuje po fakcie.
Nie musiał pytać jej o zdanie. Ale żeby nawet nie powiedzieć, że Rada poważnie rozważa powołanie go na Kazekage? Musiał to wiedzieć od dawna. Nie został ostatnio wysłany z drużyną na misję, pewnie dlatego, że rada chciała z nim omówić sprawy wioski zanim decyzja zostanie podjęta. Nawet o tym nie wspomniał.
A teraz przysłał do niej gońca, i rozmawia z nią w gabinecie, jakby chciał podkreślić, że sytuacja się zmieniła.
Wiedziałaby i bez tego. Nawet kilka tygodni temu, gdy był marnotrawnym synem byłego przywódcy, a nie Piątym Cieniem Wiatru, pozostawał osobą, o której kunoichi bez nazwiska może co najwyżej śnić.
- Podjąłem decyzję. Ani ty, ani Kankuro mnie od niej nie odwiedziecie – oświadczył, jakby chciał rozwiać wątpliwości.
- Więc dlaczego chciałeś ze mną rozmawiać? – zapytała urażonym tonem. Walczyła z emocjami, żeby się nie rozpłakać.
Gaara wydawał się zaskoczony tym pytaniem. Nie odpowiedział od razu.
- Żeby zwolnić cię ze zobowiązań – powiedział. - Twoje miejsce jest w wiosce Liścia.
Do tej pory rozplanowanie, jak szybko odesłać pozostałych jeszcze w Sunagakure najemników z Liścia, leżało w gestii rady. Teraz pewnie zajmie się tym Kazekage i jak widać… chce to rozwiązać szybko.
Wioska Piasku podniosła się z kryzysu i nie potrzebowała już w swoich szeregach obcych shinobi. Mimo to, Tenten myślała, że ma jeszcze kilka tygodni. Była cały czas w kontakcie z Nejim, więc miała wgląd w sytuację. Mogła zostać wezwana, gdy pojawią się widoki na nową misję dla drużyny Gaia.
Na razie księżniczka Tsunade nie chciała się zgodzić na wysłanie gdzieś Lee, chociaż jego rozpierała energia i żądza przygód.
Tęskniła za Lee i Nejim. Jednak nie martwiło jej, że ma zostać w Sunie jeszcze jakiś czas. W końcu ich przecież zobaczy, znów będą trenować, będą drużyną… Na tę chwilę wystarczała jej świadomość, że w wiosce Piasku jeszcze ma coś do zrobienia, wypełni kilka misji z tymczasowym teamem. Lubiła pracować z Gaarą, lubiła nawet Yaokiego, który z początku ją strasznie drażnił, bo próbował udawać śmielszego, niż był w rzeczywistości.
Teraz wszystkie plany wzięły w łeb. Gaara oświadczał, że powinna wrócić do domu.
Wiedziała, że on nie okazuje uczuć. Liczyła jednak na to, że gdy już będzie miała wyjechać, powie cokolwiek... Cokolwiek, co by wskazywało, że chciałby, żeby kiedyś wróciła. Nieraz odrzucała dumę, wszystko, co mówiła jej matka, żeby Gaara wiedział, że jest do niego przywiązana. Liczyła, że kiedyś powie jej, że mu zależy. Że proponując jej, by wspólnie spędzili czas, choć raz zamiast jeśli chcesz powie chcę.
Teraz już nie będzie miał czasu dla przyjaciół.
Przecież nie muszą zrywać kontaktów. Nie wyobrażała sobie zerwać z nim kontaktów. Był dla niej równie ważny co Neji.
Patrzyła teraz w jego twarz i wiedziała, że nie zamierza powiedzieć nic znaczącego.
Gdy teraz zaczęła się nad tym zastanawiać, zawsze był neutralny. To ona próbowała się do niego zbliżyć. On coraz częściej na to reagował, jednak nie robił z własnej inicjatywy nic, by rozwinąć ich relację.
Nie wolno jej tak myśleć. Są przyjaciółmi. Nie chciało się jej wierzyć, że to wszystko było tylko przy okazji, że Gaara rozmawiał z nią tylko dlatego, że przypadkiem była obok.
Bardzo chciała być dla niego wsparciem.
- Termin jeszcze nie minął. Jeśli mnie potrzebujesz, zostanę tutaj… dla ciebie – powiedziała czując, że płoną jej policzki. - Może mogłabym w czymś pomóc.
Nie popierała jego decyzji, ale ona już zapadła. Była pewna, że pierwsze tygodnie na stanowisku Kazekage będą dla niego ciężkie, więc mogłaby tu być… W razie, gdyby jej potrzebował.`
Nie była pewna, czy przygląda jej się tak przenikliwie, ponieważ dopatrzył się drugiego dna w jej wypowiedzi czy dlatego, że się waha.
- Nie, Tenten. Szczerze mówiąc, jeśli zostaniesz, twoja obecność będzie mi przeszkadzać.

Z powrotem teraźniejszość

Gaara podał Kankuro dokumenty przez biurko. Lalkarz odchrządknął. Brat popatrzył na niego z pewnym zniecierpliwieniem.
- Coś jeszcze? - zapytał, jakby jego obecność była uciążliwa. Myślałby kto, że nie może się doczekać, by wrócić do stosu dokumentów, które cierpliwie czekały, ułożone w wysoką wieżę na bocznym stoliku pod ścianą. 
Kankuro sam przed sobą musiał przyznać, że postawa brata wzbudziła w nim podziw. Gaara miał cierpliwość do papierkowej roboty, ale ta cierpliwość nie była nieograniczona. Kiedyś nie dałby się zamknąć na cały dzień w gabinecie, nawet po to, by szybciej uporać się z nadmiarem pracy. Teraz, być może, postanowił udowodnić starszyźnie, że jest w stanie wykonać przydzieloną pracę szybciej, niż zakładali. Albo tak mu się spieszyło, żeby uporać się z tym wszystkim jak najszybciej, bo w końcu ten potok wygrzebany z archiwów przestanie płynąć. Radni stracą argument, żeby odmawiać mu urlopu.
Z drugiej strony, Kankuro podejrzewał, do czego kilka dni wolnego jest Gaarze potrzebne, i przewidywał, że radni chwycą się każdego sposobu, żeby jak najdłużej zatrzymać go w wiosce. Zapowiada się rozgrywka na wiele tygodni, w której ten będzie górą, kto okaże większą cierpliwość.
To oznacza wiele tygodni brodzenia w papierologii.
- Jeśli chodzi o sprawy zawodowe, to wszystko - odpowiedział.
Gaara spojrzał na zegar za jego plecami, a potem na niego.
- Oczekujesz kogoś? - zapytał Kankuro, starając się, by w jego głosie nie zabrzmiała złośliwość.
Tenten nie byłaby sobą, gdyby na treningu się nie wygadała, dlaczego tak jej się spieszy, żeby odbębnić obowiązki i urwać się spod jego kurateli. Kankuro nagle dostrzegł część jej osobowości, której dotąd nie spostrzegł, może dlatego, że Tenten nie sprawiała na nim wrażenie dziewczyny, której spieszno do kuchni, żeby coś ugotować. Również, niespodziewanie dla samego siebie, pomyślał, że stabilizacja - słowo, które kojarzyło mu się jak najgorzej - ma swoje dobre strony. On także ucieszyłby się, gdyby nie musiał wybierać między całodniową pracą o suchym prowiancie, a stratą dwóch godzin, żeby wyjść na obiad na miasto.
Jednocześnie jednak pomyślał, że można spodziewać się w Radzie wrzenia.
Nie zgadzał się z Temari. Jego zdaniem, Gaara nie był na tyle ślepy na niepisane reguły społeczne, by nie wiedzieć, że Rada jest żywo zainteresowana tym, czy i kogo sobie wybierze. 
Kankuro popierał strategię małych, ale zdecydowanych kroków. Rak, wrzucony do zimnej wody i stopniowo w niej podgrzewany, nie zauważy, kiedy jest za późno, żeby z niej wyskoczyć. Nikt nie wie tego lepiej od Gaary, który ma nad sobą jurysdycję, którego władza jest mocno ograniczona, a jednak stopniowo wprowadzał w Sunie reformy, których chciał, nie wywołując długotrwałych konfliktów.
Jednak Rada nie jest jedyną stroną w sprawie, wobec której powinien zastosować jakąś strategię. Tenten będzie miała więcej do powiedzenia. Gaara jest dużo zręczniejszy w polityce, niż w relacjach z ludźmi, i to chyba tutaj powinien się bardziej postarać. Przyzwyczaił się do tego, że dziewczyny zabiegają o jego uwagę, a to na dłuższą metę szkodliwe.
Kankuro nie lubił się wtrącać w cudze sprawy, ale stało się dla niego jasne, że to nie jest dobry czas na milczenie.
- Pamiętasz nasze gry z dzieciństwa? - odezwał się pozornie bez powodu. - Nie wiedziałem, że ty i Temari cały czas się w to bawiliście. I teraz się zastanawiam: dlaczego pięć lat temu tak chamsko odesłałeś Tenten do domu, skoro przyznałeś jej dziesięć punktów na dziesięć?
Gaara popatrzył na niego z uwagą. Przynajmniej przestał zerkać na zegar.
- Pytasz mnie o dziecinną zabawę?
Kankuro nie pozwolił się zbić z tropu.
- Pytam, dlaczego, kiedy zyskałeś prawo decydowania, nie pozwoliłeś jej zostać w Sunagakure do końca umowy, chociaż chciałeś, żeby została.
Zastanawiał się, czy Gaara w ogóle udzieli mu odpowiedzi. Odpowiedział, ale zastosował oczywisty wybieg.
- Umowa straciła ważność, kiedy drużyna została rozwiązana - zauważył.
Kankuro skinął głową. Czuł jednak irytację. Trudno było zapomnieć, jak Tenten zareagowała na to, że Gaara ją odprawił do Konohy. Nie trzeba było specjalnej przenikliwości, żeby się domyślić, że szorstko ją potraktował. Niepokój budziło to, że pewnie nie sprawił jej przykrości świadomie. Gaara chyba nigdy nie zdał sobie sprawy, że nieprzemyślane słowa także mogą ranić. I że milczenie może ranić.
- Z formalnego punktu widzenia, masz rację - powiedział Kankuro. - Ale to, co mnie najbardziej zaskoczyło, to że nie przyszło ci do głowy, żeby ją tutaj zaprosić. Nawet towarzysko. Kilka lat temu nikt by nie robił z tego problemu. - Ale jest to problemem teraz, mógłby dodać, jednak tego nie zrobił. Chciał wiedzieć przede wszystkim, czy Gaara zdaje sobie sprawę, że wykładając karty na stół, prowokuje radnych do wyłożenia własnych. A zapraszając Tenten do siedziby władzy, rzucał wyzwanie. W wiosce mógł się z nią spotykać prywatnie, w oderwaniu od funkcji, jaką pełnił w wiosce. Spotykając się z nią tutaj w czasie przeznaczonym na przerwę od pracy, umawiał się prywatnie, ale jako Kazekage. Radni uznają to za deklarację zamiarów, które im się nie mogą spodobać.
- Nigdy nie chciałem, żeby Tenten została tutaj na chwilę. Nie było możliwości, żeby została na stałe - odparł Gaara. 
- Będziesz musiał podjąć bardziej zdecydowane kroki, jeśli chcesz, żeby teraz została na stałe - zauważył Kankuro. - Zakładam, że wiesz, jak poradzić sobie z Radą. Musisz sobie jednak zdać sprawę… - Zawahał się przez chwilę. Zakładał, że Gaarze to, co ma do powiedzenia, się nie spodoba. - To nie jest pierwsza z brzegu dziewczyna. Jeśli uważasz, że na nią nie zasłużyłeś, to masz rację. 
Gaara nie odpowiedział, za to oparł łokcie na biurku i złożył dłonie, co można było uznać za znak, że zamierza go wysłuchać.
- Uważam, że jeszcze się taki nie urodził, który by na nią zasłużył. Musisz się postarać, bracie. Tenten, w przeciwieństwie do dam, które ścieliły ci się u stóp, w każdej chwili może się wycofać, bo ma dokąd wracać. 
Tym razem udało mu się, choć nie z rozmysłem, wyprowadzić Gaarę z równowagi. Widział to po jego minie.
- Czego chcesz, Kankuro?
Lalkarz wzruszył ramionami, nie po to, żeby okazać lekceważenie, ale by nie sprawiać wrażenia zanadto poważnego. Gaara mógłby pomyśleć, że traktuje go protekcjonalnie.
- Chcę ci coś poradzić. Mam doświadczenie w dbaniu o kobiety, a ty chyba nigdy nie miałeś na to czasu - powiedział, świadom, że może to zabrzmieć bezczelnie. - Nie zawsze można postępować w stylu: kawa na ławę, karty na stół. W normalnych okolicznościach dziewczyna lubi być komplementowana i adorowana, zanim się ją weźmie do łóżka. - Poirytowany wyraz twarzy Gaary stanowił jasną wskazówkę, że nie należy przeginać. - Chcę tylko powiedzieć, że czasami warto zasięgnąć rady starszych i bardziej doświadczonych, zwłaszcza w kwestii związków.
- Masz jakieś doświadczenie w kwestii związków? Widzę, że źle cię oceniłem, bracie - skomentował Gaara ironicznie.
Kankuro uśmiechnął się kwaśno. Przytyk był celny. I wypowiedziany nieprzyjaznym tonem. Gaara, jeśli nie został wytrącony z równowagi, nie uciekał się do sarkazmu.
Może jednak nie należało spodziewać się innej reakcji. Kankuro nigdy nie próbował z nim rozmawiać o dziewczynach, choć był to chyba jeden z najbardziej naturalnych tematów, które można było poruszyć w rozmowie z młodszym bratem. 
Tak naprawdę, nigdy nie miał odwagi rozmawiać z Gaarą na naturalne tematy. Popełnił przy tym karygodne zaniedbanie, które teraz ciążyło na jego sumieniu.
Sam uważał się za nienajgorzej uzdolnionego, gdy chodzi o relacje damsko-męskie, i to w każdym wymiarze. Nie zdecydował się z nikim wiązać, bynajmniej nie dlatego, że nie wiedziałby, jak. Nie potrzebował stałej dziewczyny i jej oczekiwań. Wiedział zaś doskonale, czego dziewczyna mogłaby oczekiwać. Dawał im tylko to, co sam chciał otrzymać.
Chwalił sobie znajomość z Asu, bo dzięki niej szybko nauczył się rozpoznawać, czego dziewczyna chce. Kiedy jego rówieśnicy czerpali wiedzę z pisemek dla dorosłych i opowieści starszych kolegów, on miał już całkiem bogatą wiedzę praktyczną.
Szkoda, że Asu, tak zawsze wygadana i chętna do dzielenia się szokującymi spostrzeżeniami, zawsze traciła pewność siebie przy Gaarze. Gdyby rzeczywiście miała w sobie tyle tupetu, na jaki pozowała, wpychając do otoczenia Gaary dziewczynki wyjaśniłaby mu, jak z nimi postępować.
Kankuro postępowanie Asu, w czasie, kiedy próbowała przekonać swojego ojca, że ma sytuację w wiosce pod kontrolą, a Gaara w razie potrzeby będzie chodził na jej sznurku, wcale się nie podobało. Ale zdawał sobie sprawę, że obarczanie Asu winą za cokolwiek jest tylko wybiegiem, żeby się wybielić. Sam zgodził się swego czasu, że kapłanki w otoczeniu Gaary pomogą w obaleniu plotek szerzonych przez stronnictwo świątynne, głoszących, że bogowie odwrócili się od niego, bo - jeśli nie został przez nich przeklęty z powodu Shukaku - to na pewno stracił ich przychylność przez cenę, jaką zapłacił za wyciągnięcie demona. Według doktryny świątynnej, bezpośredni kontakt ze śmiercią obciążał go o wiele bardziej niż zabijanie.
Kankuro mógł przewidzieć, że któraś z kapłanek mających kręcić się w pobliżu Gaary jako zaprzeczenie teorii, że bogowie się od niego odwrócili, go uwiedzie. Jeśli miałby nieco więcej odwagi, może by z nim porozmawiał i z kimś go poznał. Znał przecież dziewczyny, które leciały na Gaarę z mniej interesownych pobudek, niż chęć utarcia nosa koleżankom. 
Jednak z jakiegoś powodu nie potrafił się przełamać, by rozmawiać z bratem o seksie. W rezultacie Gaara nabywał doświadczenia z dziewczynami, które miały skrzywione wyobrażenie o sobie i o mężczyznach, i które chciały go wykorzystać. Które potrafiły grać na emocjach i prowokować, zawalczyć o zainteresowanie, ale na pewno nie o respekt.
Kankuro nigdy nie tknął dziewczyny, która została mu przydzielona, ani Asu, którą w pewnym sensie sam sobie przydzielił. Nie dlatego, że nie były atrakcyjne, i nie dlatego, że nie okazały chęci. Nie prowokował jednak losu i nie przyjął słodyczy. Obawiał się, że złamałby żelazną zasadę. Nawet jeśli brał kobietę jak obiekt, jako człowieka ją szanował.
Kapłanki zaś były czczone przez społeczeństwo, ale odrzucone przez własne rodziny. Wątpliwe, czy szanują same siebie. Dlatego większość z nich nadal izoluje się we własnym gronie, choć teraz już wolno im się integrować z resztą społeczeństwa.
W dalszym ciągu nie wolno im jednak przebywać w dzielnicach tradycyjnie przypisanych shinobi i w pobliżu siedziby administracji. Kankuro uznał to za wymowne. To Gaara zwrócił im wolność osobistą, w większym wymiarze niż Asu tego oczekiwała, a jednak wolał ich nie oglądać. Gryzie go sumienie, chociaż nie pierwszy ani nie ostatni dał się uwieść na fałszywą pewność siebie. Bardziej doświadczeni od niego się na to nabierali.
Gaara jednak uważał, że powinien być człowiekiem bez skazy, może dlatego popełnione błędy tak godziły w jego dumę.
- Wracaj do pracy, Kankuro - powiedział, dając do zrozumienia, że nie ceni wysoko jego dobrych rad.
- Zaraz będzie przerwa na kawę.
- Tym bardziej, wracaj do pracy.


Seijiro siedział znudzony przy biurku.
Normalnie dyżurowanie na korytarzu nie było jego obowiązkiem, jednak Hanako po powrocie z urlopu pracowała więcej w archiwum niż tutaj. Właściwie mógłby poprosić Kazekage o zwolnienie kilka minut wcześniej na przerwę. Jednak trzeba było to zrobić, zanim przyszedł Mistrz Lalek, którego surowe wymagania względem pracowników były odwrotnie proporcjonalne do tego, czego wymagał względem siebie.
Seijiro pozwolił sobie jednak na chwilę opuścić stanowisko pracy i wyjść do pomieszczenia kuchennego, by zrobić sobie kawę.
Gdy wrócił, mieszając cukier, o mało nie wypuścił z rąk filiżanki.
Zobaczył anioła. Najpiękniejszą kobietę, jaką spotkał w życiu. Stała przy biurku, rozglądając się dookoła, jakby kogoś szukała.
Zdaje się, że to mnie szukasz, aniele.
Dostrzegła go i uśmiechnęła się delikatnie, szczerym uśmiechem, który sięgał oczu. Nie widział oczywiście ich koloru, ale musiały być niebieskie - biorąc pod uwagę, jak jasna była jej skóra. Twarz okalały sprężyste loki, które spływały na plecy złotą kaskadą.
Dopiero wtedy zwrócił uwagę, że dziewczyna ma na sobie tradycyjne kimono córki Słońca.
W pierwszym momencie spowodowało to dysonans. Uśmiechała się zbyt szczerze, była zbyt ładna - nie nachalnie piękna, jak Najwyższa Kapłanka, ale po prostu ładna, w absolutnie niepowtarzalny sposób - a na domiar wszystkiego nie wykonała tego dziwnego ruchu ręką, którym kobiety ze świątyni witały ludzi, a który miał oznaczać błogosławieństwo - a może zwyczajne życzenie szczęścia. Nie było to dla niego jasne, nie chodził na wykłady.
Dla tej dziewczyny mógłby chodzić na nie codziennie.
Ale gdy tylko o tym pomyślał, uświadomił sobie, kto to jest. Nigdy z tak bliska jej nie widział.
Dziewczyna, którą nie sposób było zauważyć w wiosce, bo nawet gdy się tam pojawiała, osłaniała twarz przed słońcem, chowając się pod parasolem lub woalką. Nic dziwnego - jej skóra była zbyt delikatna, by narażać ją na niszczące działanie pustynnego żaru i wiatru.
- Córko Słońca, Yumi-dono. - Jak tylko odzyskał mowę, przypomniał sobie, by się pokłonić. - Co panią tu sprowadza?
Sprawiała wrażenie, jakby speszyło ją to pytanie. Spojrzała na papierową torebkę, na której zaciskała obie ręce.
- Cóż, przyniosłam… Nieważne. Przyszłam do Kazekage, ale jeśli jest zajęty, wrócę później.
- Jak: później? - Seijiro najpierw się odezwał, a potem uświadomił sobie, że to chyba zbyt impertynenckie. Niemniej, nie mógł już tego cofnąć. Na dodatek jego mózg pracował na zwolnionych obrotach i nie potrafił sformułować poprawnie zdania. - W żadnym wypadku, pani… panno… Czcigodna Kapłanko. 
Przez jej twarz przemknął cień.
- Musicie tak do nas mówić? Wciąż?
Seijiro stropił się. Po pierwsze, ubodło go, że odezwała się do niego tak bezosobowo. Choć, oczywiście, wszyscy tak do niego mówili na dyżurze. Po drugie, nie wiedział, skąd to pytanie.
Po trzecie, przemknęło mu przez myśl, że za urażenie jej może zostać ukarany dyscyplinarnie. Nigdy nie dostał kary za zwrócenie się do Najwyższej Kapłanki w sposób, który jej nie odpowiadał, ale niejednokrotnie wypominała mu taką możliwość. Miał właściwie pewność, że mimo ciętego języka i nadwrażliwości na własnym punkcie Czcigodna Asu nie odważyłaby się poskarżyć Kazekage, że ktoś na nią krzywo spojrzał lub nie tak się odezwał, bo zwyczajnie by się przed nim ośmieszyła.
W przypadku Yumi-dono? Nie był pewien, jak się powinno do niej mówić, ale lepiej było, żeby nie sprawiała wrażenia, jakby rozmowa z nim w jakiś sposób sprawiła jej przykrość.
Sama córka Słońca wybawiła go z opresji.
- Jeśli to możliwe, proszę zwracać się do mnie Yumi-san, dobrze? Tak jest prościej. Proszę, powiedz Gaarze, że przyszłam. Zaczekam, jak długo trzeba.
Seijiro miał nadzieję, że będzie musiała zaczekać. Z radością popatrzyłby na nią dłużej.
- Oczywiście, już się robi - zasalutował z przesadnym entuzjazmem, przez co wyszło nieco pokracznie. Córka Słońca lekko się zaśmiała, ale tak nietypowo - sympatycznie. W niczym nie przypominała patrzącej na wszystkich z góry Asu-dono, która nawet najzwyklejsze zdanie oznajmujące potrafi wypowiedzieć tak, by brzmiało jak obelga.


Tenten tym razem nie próbowała się skradać korytarzem. Zresztą, byłoby to trudne, bo niosła w torbie porcelanowe naczynie z sukiyaki.
Nie była pewna, jak interpretować to, że nikt jej nie zatrzymywał i nie żądał przepustki, chociaż minęła kilka osób. Strażnicy zachowywali się, jakby była niewidzialna.
Nie była pewna, czy uznać to za oznakę lekceważenia czy takie tu panują zwyczaje. W Liściu często bywała w siedzibie Hokage, ale tam wszystkich znała, więc trudno byłoby się nie przywitać.
Tutaj nie kojarzyła nikogo i nie wiedziała, czy wypadało się witać czy nie.
Na drugim piętrze zobaczyła znajomą sylwetkę. I prawie się z tego ucieszyła.
Jednak gdy Yaoki skierował się w jej stronę, wyraźnie się nachmurzył, co zepsuło jej humor, jeszcze zanim się odezwał.
- Witaj, Tenten. Robisz dokładnie to, czego nie powinnaś.
Połączenie jego potępiającego, a może rozczarowanego spojrzenia, tonu głosu i słów, sprawiło, że wcale nie miała ochoty z nim rozmawiać.
- Witaj. - Powiedziała, ale nie zatrzymała się, tylko ruszyła dalej korytarzem.
Yaoki zrobił dokładnie to, czego by się po nim nie spodziewała - biorąc pod uwagę, że dał jej do zrozumienia, że jest niemile widziana. Zrównał się z nią, próbując dotrzymać tempa.
- Przyszłaś walczyć o terytorium? - zapytał. - Takimi metodami? Z kunoichi awansowałaś na kucharkę i kelnerkę?
Tenten miała ochotę odpowiedzieć mu w sposób niecenzuralny, ale się powstrzymała. Nie chciała, by wiedział, że jego drwiny do niej trafiają.
Dopiero po chwili się zatrzymała, tuż przed zakrętem w korytarz prowadzący do gabinetu kage. Yaoki nie wyhamował i dopiero po chwili się zatrzymał, po czym odwrócił się w jej stronę.
- Spóźniłaś się - powiedział ze złośliwą satysfakcją. 
- Słucham? 
Podążając za jego wzrokiem, zerknęła za winkiel na korytarz, gdzie młodziutki nieznany jej shinobi rozmawiał z jasnowłosą dziewczyną ubraną w tradycyjne kapłańskie kimono.
Yaoki nachylił się jej do ucha.
- To dziewczyna, o której ci mówiłem. Pewnie przyniosła słodycze.
Odsunęła się od niego z odrazą. Miała ochotę walnąć go w łeb, ponieważ wiedziała, co chciał jej dać do zrozumienia. Hanako zdradziła jej więcej niuansów z życia dziewczyn do towarzystwa, niż chciałaby znać. Funkcja kapłanki była święta, więc nawet propozycje seksualne składano w sposób skodyfikowany.
- Idź do niego. Jeśli zamierzasz tu dłużej zostać, powinnaś się przyzwyczajać do upokorzenia. - Yaoki powiedział te słowa patrząc wprost na nią, ale potem odwrócił się i ruszył korytarzem, nie czekając na jej reakcję. 
Tenten zawahała się. Nie mogła się powstrzymać przed spojrzeniem jeszcze raz w stronę gabinetu Kazekage i przyjrzeniem się kapłance.
Nigdy wcześniej nie widziała tu dziewczyn o tym typie urody. Z tej odległości najbardziej zwracały na siebie uwagę długie jasne loki. W wiosce Liścia nie opędziłaby się od wielbicieli.
Tutaj pewnie chroniło ją przed nimi świątynne kimono.
Kapłanka rozmawiała o czymś z dyżurnym, ale Tenten była zbyt wzburzona, by zwrócić uwagę na treść konwersacji, dopóki nie usłyszała imienia Gaary.
- Proszę, powiedz Gaarze, że przyszłam. Zaczekam, jak długo trzeba.
Nie powinno jej tak bardzo ukłuć, że dziewczyna do towarzystwa jest z nim po imieniu.
Choć tak naprawdę, ubódł ją sam fakt obecności kapłanki w tym miejscu. W połączeniu z triumfującą miną Yaokiego.
Miarka się przebrała.
Odłożyła pod ścianę lnianą torbę z sukiyaki, doskonale zdając sobie sprawę, że dzięki  niej straciła na powadze. Kunoichi z obcej ziemi wchodząca w kompetencje żony - nic dziwnego, że Yaoki naigrawał się z niej z taką pewnością siebie.
Dogoniła go piętro niżej. Zatrzymał się, jak tylko usłyszał jej kroki.
- Co takiego zrobiłam, żeby zasłużyć na twoją niechęć? - zapytała. To, że shinobi był jej wzrostu, dodało jej odwagi.
Yaoki, gdy stanęła z nim twarzą w twarz, sprawiał wrażenie mniej impertynenckiego. Zdawał się speszony.
- Naprawdę myślisz, że czuję do ciebie niechęć? Mylisz się, Tenten. Dobrze ci życzę, i dobrze życzę Gaarze. Więc może najwyższy czas, żeby poważnie porozmawiać.


........................................................
Proszę, nie bijcie. Postaram się dodać 31 wcześniej, niż za dwa tygodnie.
Wesołego zajączka!

2 komentarze:

  1. Rozdział czytałam na raty, ale postaram się napisać w miarę sensowny komentarz. ;) W sumie cieszę się, że kilka fragmentów przeczytałam jakiś czas temu - teraz mogłam do nich wrócić choćby pobieżnie. ^^

    Bardzo podoba mi się kontrast między Gaarą a Tenten. Obawiam się jednak, że Dziesiątka ma rację. Niektórych rzeczy nie da się zmienić na pstryk, a charakter i przyzwyczajenia są chyba najtrudniejsze do przezwyciężenia. Niemniej trzymam za nią kciuki, żeby Gaara trochę popłynął i dał się ponieść emocjom. :D

    W drugiej scenie dotknęłaś rzeczy, która w oryginale irytuje mnie w Gaarze. Bardzo. I znowu ma to związek z Konohą. Oglądając pierwszą serię, ale zwłaszcza shippuudena, irytowało mnie to, a irytacja powoli zmieniała się we frustrację, aż w końcu (gdyby to nie był Gaara) zapewne ostatecznie znielubiłabym tę postać. Jak mógł wiecznie pleść bzdury o wspaniałym Naruto, kiedy obok niego był Kankuro i Temari? Utrzymuję, że Pierdolenie no Jutsu Naruto jest najbardziej absurdalną i OP zdolnością w uniwersum, ale bez przesady! To wygląda jak opętanie - wszyscy dotknięci tą techniką zmieniają się w bezwolne marionetki, których jedynym sensem istnienia jest lizanie tyłka Naruciakowi. Brr... Rozumiałabym w przypadku Gaary wdzięczność, ale kiedy w każdym fragmencie z nim jest dotykana kwestia najwspanialszego wzoru, personifikacji cnót wszelakich pana Dattebayo, lekko się denerwowałam (nie przesadzam - we wszystkich niefillerowych fragmentach z nim jest wspomnienie o cudzie natury Naruto, a nawet i w fillerach najczęściej się to przewija). Kończę narzekanie.

    Pisałam o tym wiele razy, ale powtórzę się raz jeszcze - uwielbiam te smaczki dotyczące życia polityczno-społecznego. Kankuro opisywał to ze swojej perspektywy, co dodało kolorytu. :D Marzy mi się przeczytanie kiedyś one-shota o uświadamianiu Gaary przez Kankusia. Czytałabym jak szalona. :P

    Nie będę się wypowiadała o domysłach, jakie mam w związku z rozwinięciem akcji, bo zapewne znowu nie trafię. ;)

    Teraz nie wypada mi narzekać, więc napiszę, że czekam z niecierpliwością na następny rozdział. :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi również tak wyszło, że musiałam podzielić czytanie na kilka fragmentów i dzięki temu, o dziwo, lepiej pamiętam wszystko co się działo! :D

    Mocno ujęła mnie ta namiastka "idealnego życia" naszych gołąbeczków tuż na początku. Żeby wszystko było tak łatwe i urocze... ;) Za to scena poniżej, gdzie cofamy się do przeszłości, no nie powiem, mocno mnie zaszokowała! Bardzo ciekawie łączy się kropeczki przez całe opowiadanie i choć sytuacja wydawała się mocno negatywna, to już jakiś czas temu była poruszona, wytłumaczona i dzięki temu wszystko się ładnie układa w całość, mega! :D

    I oto jest, najwyższa kapłanka, która zapewne ostro namiesza, zwłaszcza w głowie Tenten! :D Nie mogę się doczekać rozwinięcia tej akcji i mam przeczucie, że od teraz wszystko będzie się kręcić coraz szybciej! Ah, ta tortura oczekiwania chyba nigdy mnie nie opuści. :p

    Podpinam się do Sayuri, czekam niecierpliwie na kontynuację! <3

    OdpowiedzUsuń