15 lis 2020

Rozdział 40. Aniołek

       

           Po tym, gdy rozdzieliła zadania na najbliższy tydzień, dziewczyny wyszły ze świątyni. Nie wszystkie.

Asu zapaliła kadzidło przed ołtarzem i dopiero wtedy odwróciła się, podchodząc do wyjścia.

Naomi stała bardzo blisko drzwi wyjściowych, oparta o ścianę z założonymi na siebie rękami - nie prezentowała się jak kapłanka, nawet w świątynnej szacie. Przynajmniej zastosowała się do zasad i spięła włosy.

Asu postanowiła udawać, że nie dostrzega jej aroganckiej pozy i wyzywającej miny. Wiedziała, że pozwalając wyprowadzić się z równowagi, dostarczyłaby Naomi satysfakcji.

Szmata już tu długo nie zabawi, powiedziała sobie.

To nawet było przewidywalne, że Gaara nie chce jej skazać na nieformalną banicję, nawet jeśli w odwodzie jest przyjemne stanowisko w jakże atrakcyjnej wiosce Chmur. Ale Asu nie wyczerpała jeszcze wszystkich możliwości. Wiele obiecywała sobie po Hanako, której największą wadą było to, że zawsze milczała - chociaż Gaara ją lubił i mogła na niego wpłynąć. Teraz należało jedynie sprawić, żeby zaczęła mówić.

- Twoje zadania są dla ciebie jasne? - zapytała, podchodząc do Naomi z pobłażliwym uśmiechem.

Kapłanka odziana w granatową szatę stanęła prosto i pochyliła głowę, co przy dobrych chęciach można było uznać za wyraz szacunku.

- Oczywiście, Asu. Dziękuję za ten niespodziewany grafik. W życiu nie miałam tyle wolnych wieczorów, aż nie będę wiedziała, co z nimi robić.

Asu skinęła z aprobatą głową.

- Może spożytkuj czas na zacieśnianie przyjaźni. Jestem wspaniałomyślna, dlatego, żebyś nie czuła się samotnie, możesz wybrać, z kim będziesz pracować na placówce w Kumogakure.

Naomi uśmiechnęła się przyjaźnie.

- Nie ciesz się jeszcze. Nie myślisz chyba, że dam się złapać na prymitywną zagrywkę, jak suka spuszczona ze smyczy.

Asu postarała się, by jej twarz nie wyrażała niczego - ani irytacji, ani zdziwienia. Wiedziała, co dziewczyny mogą myśleć o tak nagle przetasowanym grafiku Naomi, wiedziała też, co ona sama może pomyśleć - nie spodziewała się jednak, że spróbuje się z nią skonfrontować bezpośrednio.

Między posiadaniem nadmiaru czasu a łóżkiem Gaary była spora przepaść, i Asu spodziewała się, że właśnie to kapłanka teraz sobie uświadomi. Że nie tylko wypadła z gry, ale też nie ma sposobu, by do niej wrócić.

- Cóż, jeśli nawet się przeliczyłam, nie możesz mnie winić. Trudno wskazać, czym różnisz się od suki.

Naomi przymrużyła oczy i odwróciła od niej wzrok, by strzepnąć niewidzialny pyłek z ramienia.

- Twoje obelgi nie robią na mnie wrażenia. Pewnie dlatego, że dobitnie pokazują, jak wściekle jesteś zazdrosna.

- O ciebie? - zapytała Asu z chłodnym zainteresowaniem. - Nie chcę nadszarpnąć twojego ego, ale nie jesteś w moim typie.

Naomi pokiwała głową i podeszła do niej.

- Współczuję ci, bo marzysz o pozycji, która nie jest dla ciebie osiągalna. Poczuwasz się do roli pierwszej damy, ale… nie czarujmy się, nie możesz nią być, więc wymyśliłaś sobie, że będziesz kimś ponad. To dowodzi, jak bardzo nie znasz się na mężczyznach. Można ich zwodzić ładnym widokiem, ale i tak wybierają to, czego można dotknąć.

Asu nie zamierzała się z nią przegadywać, więc ograniczyła się do pogardliwego spojrzenia. Naomi jednak mogła go nie zauważyć, bo zbliżyła się i nachyliła się jej do ucha.

- Nawet nie wiesz, ile straciłaś kreując się na kogoś, kogo nie można dotkąć - szepnęła jadowitym tonem. - Wcale go nie znasz. Nie wiesz, jaki jest, kiedy zrzuci mundur.

Asu miała przemożną ochotę, żeby chwycić ją za włosy i wytrzeć nimi podłogę - ale jak zazwyczaj, gdy była wściekła, wzięła głęboki oddech i policzyła do trzech. Pomyślała o czymś miłym. O orzeźwiającym powietrzu w wiosce Chmury i wolnym miejscu dla kapłanki.

Zacisnęła pięści i odsunęła się od dziewczyny.

- Kiedyś ktoś ci porachuje kości za impertynencję - powiedziała łagodnym tonem.

Naomi sprawiała wrażenie nieznośnie zadowolonej z siebie. Zapewne uważała, że wygrała potyczkę. 

- To groźba? - zapytała.

- Przepowiednia.


Kankuro zamieszał patykiem w resztkach dogasającego ogniska. 

- Śpicie? - zapytał w przestrzeń.

Powinien był obudzić dziewczyny; ustalili, że nie zatrzymają się na długo. Nigdy nie miał serca do takich zadań.

Temari wygramoliła się ze śpiwora i usiadła ze skrzyżowanymi nogami na ziemi. Sądząc po jej minie, nie zmrużyła oka.

- Ja nie - powiedziała.

Kankuro powstrzymał się przed wyrażeniem niezadowolenia. Akurat jej przydałoby się przespać, może wtedy zapanowałaby nad złym nastrojem.

Chociaż nie, nie zapanowałaby. Kankuro wątpił, czy Gaara z takim pozytywnym nastawieniem wysłałby ją w swaty, gdyby zdawał sobie sprawę, jak głęboki miała problem z Tenten. I z jego małżeństwem. Kankuro też nie zdawał sobie sprawy, że Temari okaże się tak trudna. Niby akceptuje, a wciąż się piekli.

- Więc budzimy Tenten? - odezwał się niechętnie.

Temari wzruszyła ramionami.

- Dwadzieścia minut nas nie zbawi.

- Aleś wspaniałomyślna - skomentował Kankuro z przekąsem.

- Spierdalaj.

Kankuro pokręcił głową z dezaprobatą.

- Pozwól, że ja będę gadać z Lin, okej? - spróbował.

Zgodnie z przewidywaniami, Temari zaperzyła się.

- Co? Zapomnij. Gaara mnie do tego upoważnił.

I popełnił błąd, uzupełnił Kankuro w myślach. Już to widział w wyobraźni: dwie wściekłe samice zdeterminowane, by bronić piskląt - to gotowy przepis na katastrofę. Jedyne pocieszenie w tym, że zgoda Lin-Lin nie jest naprawdę niezbędna, jakoś się można bez niej obejść. Oby Gaarze nie zależało na dobrych relacjach z teściową. 

Dlaczego miałoby? Lin-Lin pod powierzchownym, miłym sposobem bycia wydawała się śliska, a Tenten chyba jej nie lubiła. O ile można nie lubić rodzonej matki.

Kankuro uznał, że jego rola w całej akcji wcale nie jest pośledniejsza niż rola Temari. Wręcz przeciwnie, wymaga więcej dyplomacji. Skoro Gaarze zależało, by rozmawiać z Lee, trzeba było go zaprosić, ale zrobić to na tyle dyskretnie, by żadna z trzech kobiet nie poczuła się urażona, że mężczyźni chcą załatwiać sprawy między sobą.

Tenten mogłaby się oburzyć. W końcu to Lin-Lin była głową jej maleńkiej rodziny i, od biedy, to ją należało zapytać o zdanie. Proszenie o rękę dziewczyny najbliższego jej mężczyzny było normalne na sunijskiej ziemi, ale w Konoha można było przez to zostać oskarżonym o szowinizm.

Jednak skoro Gaara czuł, że nie można pominąć Lee, widocznie miał powody.


6 lat wcześniej, po walce z Kimimaro


Potwory nie mają wyrzutów sumienia. 

Pomógł Lee, tak jak pomógłby każdemu innemu shinobi, gdyby takie miał instrukcje. Niegdysiejszy wróg mógł stać się sojusznikiem - w historii relacji Sunagakure z Konohą to nie była żadna nowość. Żadne zaskoczenie.

Rock Lee jednak go zaskoczył, bo nie okazywał wrogości.

Gaara uważał, że gdyby był na jego miejscu, gdyby ludzkie uczucia go dotyczyły - wówczas czułby wobec swojego oprawcy więcej niż wrogość. I to niezależnie, czy ów raz, dwa, a nawet i dziesięć razy udzielił mu wsparcia.

W obecności Zielonej Bestii nie czuł się pewnie, był jednak zmuszony odstawić sojusznika z Liścia do Konohy - i spodziewał się po tej podróży wszystkiego najgorszego. Spodziewał się niezręcznej, trudnej do zniesienia atmosfery zawsze, gdy był zmuszony obcować z człowiekiem, którego nie mógł zabić.

Nie, żeby był przyzwyczajony do nieuprzejmego traktowania. W ogóle go nie traktowano. Nie zbliżano się do niego, unikano wzrokiem. Wrogość w porównaniu z tym była lepsza - oznaczała uznanie czyjegoś istnienia.

Gaara nie spodziewał się po Lee wrogości, raczej podszytego strachem lekceważenia - w takim zakresie, w jakim można ignorować kogoś, na kim musisz polegać, żeby wrócić do domu.

Ale wbrew jego oczekiwaniom shinobi z Konohy, mimo że wyczerpany, miał sporo do powiedzenia, na temat ekscytującej w jego odczuciu walki. Chyba w ferworze wydarzeń zapomniał, z kim rozmawia.

Gaara dość szybko nabrał podejrzeń, że Zielona Bestia, oprócz niewątpliwych uszkodzeń ciała, doznał też uszkodzenia mózgu, o którego trwałości trudno było wyrokować. Gdy już przekroczyli bramę Konohy, zapytał go w końcu, czy wie, gdzie jest i z kim rozmawia.

Lee stanął samodzielnie, opierając się na nodze wyglądającej na nieco stabilniejszą.

- Proszę o wybaczenie za poufałość. Ale skoro zmiażdżyłeś mi kości, a teraz jesteśmy towarzyszami walki, chyba możemy przejść na ty? Zwyczajowo pijemy brudzia, ale ja podziękuję, już wcześniej za dużo wypiłem.

Lee patrzył na niego wyczekująco, jakby to było pytanie. Gaara gapił się na niego, skołowany. Nie przywykł, by ktokolwiek bezpośrednio się do niego zwracał, ani żeby zadawano mu pytania i oczekiwano na nie odpowiedzi. Zaskoczyło go to, nawet jeśli Rock Lee był pozbawiony zdolności trzeźwego osądu lub - co bardziej prawdopodobne - rozumu.

Lee przez chwilę patrzył na niego, wyczekując odpowiedzi. Potem nagle skulił się, sprawiając wrażenie, jakby chciał schować głowę między ramiona.

- O, nie. Jestem martwy - powiedział

- Lee, ty skończony debilu! - W pobliżu Gaary przemknęła osoba w stroju treningowym. Zupełnie go zlekceważyła, i podleciała do Rocka. - Ty bezmyślny idioto! Kto ci kazał lecieć za Naruto? Kto ci pozwolił za nimi polecieć?

Shinobi zasłonił głowę rękami, jakby spodziewał się uderzenia. 

- Ał, jak mnie wszystko boli - wystękał zbolałym głosem, jakiego Gaara nigdy u niego nie słyszał, nawet wówczas, gdy niemal zabił go na egzaminie. - Ał, jak mnie boli.

- Gdzie ciebie boli? - Ciemnowłosa dziewczyna dała się podejść. Gaara nie widział jej twarzy, ale coś wywoływało skojarzenia. Może głos, sylwetka, fryzura. Coś mu przypominała. 

- Tu. - Lee wyciągnął rękę, jak skarżące się dziecko.

Kunoichi poruszyła się, ale cofnęła dłoń zanim go dotknęła, jakby bała się go urazić. 

- Zrobię ci okłady. Nie, zabiorę cię do szpitala. Coś ty sobie myślał, Lee? - W jej głosie nie było śladu wściekłości, jedynie troska. I smutek. Gaara nagle poczuł nieprzyjemny uścisk w żołądku na myśl, że to, co dolega Lee, to odnowione stare rany, zadane przez niego. - Po tym wszystkim, w tym stanie? Nie jesteś zdrowy! 

Lee wyprostował się.

- Jestem shinobi - powiedział dumnie. - I zrobiłem to, co każdy shinobi.

Dziewczyna tupnęła nogą, tym razem ze złością.

- Mogłeś zginąć! - Wrzasnęła. Brzmiało to jak zarzut.

Lee stropił się.

- No… tak. Ale - shinobi wyciągnął rękę i wskazał na niego otwartą dłonią - nie zginąłem, bo oto nadeszła odsiecz w osobie mojego przyjaciela z Suny. 

Gaara osłupiał. Nikt wcześniej nie nazwał go przyjacielem.

Dziewczyna odwróciła się do niego. Naraz uświadomił sobie, skąd ją zna. Temari dość okrutnie obeszła się z nią na egzaminie.

Twarz kunoichi zmieniła się w mgnieniu oka. Gaara znał ten wyraz - strach, tak właśnie ludzie na niego reagowali.

I złość - w ten sposób reagowali o wiele rzadziej, ale znał tę emocję.

Mimo wszystko, zamiast rzucić się do ucieczki, dziewczyna trzepnęła Lee w rękę. 

- Zgłupiałeś?

Lee uśmiechnął się szeroko, jakby zszokowanie koleżanki przyniosło mu satysfakcję.

- Przegrałem w uczciwej walce, a teraz Piasek jest naszym sojusznikiem. Jesteśmy na ty, prawda, Gaara? - wygłosił tonem, jakby się przechwalał.

Kunoichi szarpnęła go brutalnie za ramię i zaczęła coś do niego mówić ściszonym głosem. Gaara stał od nich w sporej odległości - może w innych okolicznościach przyszłoby mu do głowy wytężyć słuch, ale był zbyt skonfundowany, żeby o tym pomyśleć. Stał jak osłupiały w towarzystwie tej, najwidoczniej bardzo bliskiej sobie, dwójki, i czuł się jak intruz. 

Między nimi tymczasem trwała ostra dyskusja. 

- Idziemy! - Wrzasnęła w końcu dziewczyna. Od początku sprawiała wrażenie, jakby miała ochotę wziąć nogi za pas, ale chęć krzyczenia na kolegę wygrała w niej z instynktem samozachowawczym. Gaara nigdy nie widział kogoś, kto tak dużo gestykulował i wrzeszczał.

Lee założył ręce na siebie.

- Nigdzie nie idę - powiedział z uporem. - Zostaję.

- Boś idiota - skonstatowała kunoichi. - Bijuu jest dla ciebie usprawiedliwieniem? - Powiedziała to do Lee, ale przeniosła wzrok na Gaarę. - Myślisz, że jak jesteś jinchuuriki to moralność ciebie nie obowiązuje? Bijuu, też mi wymówka. Zasady moralne są dla wszystkich!

- Boli mnie ręka - wyjęczał nagle Lee, jakby chciał upomnieć się o należne miejsce w centrum uwagi. - I głowa mnie boli. Nie krzycz tak, Tenten.

Kunoichi popatrzyła na niego spod przymrużonych powiek. 

- Główka cię boli? Biedaku - powiedziała z czułością. W następnej chwili kopnęła go w  piszczel. - Lepiej?

Lee skrzywił się, a potem przywołał na twarz wymuszony uśmiech.

- Też się cieszę, że cię widzę.

Kunoichi zacisnęła zęby, jakby hamowała się przed powiedzeniem czegoś na głos.

- To przyjaciel cię zabierze do szpitala, tak? - zapytała ze złością i odwróciła się, jakby chciała odejść. Jednak zawahała się, obróciła się na pięcie, i popatrzyła na Gaarę. - Masz jakieś poczucie przyzwoitości? To nie próbuj drugi raz tych samych sztuczek.

Obróciła się i poszła. Lee za to zbliżył się do niego, kuśtykając.

- Wszystko w porządku? - zapytał Gaara.

Lee uśmiechnął się szeroko.

- Oczywiście. Nasze dziewczyny tak okazują miłość. Przywykłem do tego, jestem całkiem popularny.


Wioska Liścia, dwa tygodnie po egzaminie na chuunina na Demonicznej Pustyni


- Lee, powiedz Nejiemu, że jak nie przestanie się wygłupiać, czeka go gwałtowna i bolesna śmierć.

Lee nie zdążył się odezwać. Przeniósł wzrok z przyjaciółki, która siedziała na ziemi ze skrzyżowanymi nogami i z zaciętą miną ostrzyła sztylet, na geniusza z klanu Hyuuga. Neji sprawiał wrażenie, jakby trwająca od dłuższego czasu wymiana zdań była tylko drobną przerwą, na dłuższą metę nie mogącą zakłócić jego medytacji.

 - Bolesna i gwałtowna - to się wyklucza - zauwazył przytomnie. - Ponadto, nie robią na mnie wrażenia dziewczęce histerie.

Tenten, która siedziała kilkanaście metrów od rozmówcy, zwrócona do niego bokiem, teraz obróciła się i popatrzyła na niego ostro. Widocznie miała kłopot ze znalezieniem odpowiedzi na taką impertynencję, bo kilka razy otworzyła i zamknęła usta.

- Dziewczęce… dziewczęce histerie? - Kiedy w końcu się odezwała, w jej głosie brzmiała nieopisana uraza i oburzenie.

Neji skierował na nią wzrok.

- Przykro mi to mówić. Zachowujesz się jak dziewczyna, Tenten. - Ciężkość tego oskarżenia zawisła w powietrzu.

Tenten patrzyła na niego przez chwilę. Potem rzuciła na ziemię pieczołowicie zaostrzony sztylet i zerwała się z miejsca.

- Dość tego! Oddawaj zwój, sabotażysto!

Neji popatrzył na nią spokojnie i nie ruszył się, dopóki nie rzuciła się na niego - a właściwie na torbę, którą miał przy pasie - ale wtedy zrobił unik i odskoczył o kilka metrów.

Lee pomyślał, że na całe szczęście Neji jest znacząco szybszy od Tenten - ale już nie będzie tak wesoło, jeśli ona przypomni sobie, że ma czym w niego rzucać.

Zwykle ich kłótnie były zabawne. Ale teraz Lee nie było do śmiechu, bo na twarzy przyjaciółki obok złości dostrzegł frustrację. Neji przeginał.

Dla niego to też było strasznie denerwujące, że Tenten nie chciała się odkleić od swojego cudownego zwoju i co rano niecierpliwie czekała na odpowiedź - która zawsze przychodziła o tej samej porze, jakby Gaara nie mógł znaleźć chwili wolnego czasu w pracy, albo gorzej - jakby odpisywanie na prywatną korespondencję miał wpisane w grafiku. Pięć minut, punkt odhaczony, można iść na obchód wioski czy co tam było następne na liście.

Gaara był zdaniem Lee godnym przeciwnikiem i zaufanym druhem. Bez obaw mógłby powierzyć mu własne życie. Jednak serce Tenten, to zupełnie co innego. Ku rozczarowaniu Lee, z ostatnich obserwacji wynikało, że obiekt sympatii z niego beznadziejny. W wiadomościach od niego musiało być coś gorzkiego, bo od czasu egzaminu na Demonicznej Pustyni korespondencja nie poprawiała kunoichi humoru. Przeciwnie, jak już się doczekała odpowiedzi była przygaszona i z każdym dniem wydawała się smutniejsza.

Niedziwne, że Neji postanowił coś z tym zrobić. Ale patrząc na bezsilną rozpacz Tenten ukrytą pod płaszczykiem gniewu, Lee miał wrażenie, że kolega powinien lepiej się zastanowić nad dopuszczalną brutalnością metod.

Stanął pomiędzy przyjaciółmi nie dlatego, że bał się, iż Tenten sięgnie po ostre argumenty, lecz z obawy, że się rozpłacze.

- Nie bądź ciulem, Neji. Wyduszę z ciebie ten zwój - oświadczył.

Neji popatrzył na niego z irytacją. Zwykle inaczej reagował na wyzwanie do pojedynku.

- Daj spokój, Lee - powiedziała dziewczyna z niechęcią. - To nie temat do żartów. Ten zwój nie należy do ciebie, Neji. Kiedy mi go oddasz?

- Po tym, jak twój amant stawi się na spotkaniu, aniołku. Musisz się wykazać konsekwencją.

Dziewczyna chwyciła się pod bok. 

- Jaką konsekwencją? Zmusiłeś mnie, żebym to zaproponowała. A teraz ukradłeś mi zwój, przez co propozycja wygląda jak ultimatum. To skurwysyństwo! - Zakryła usta, przerażona własnymi słowami. Potem jednak wyprostowała się i popatrzyła na Hyuugę. W jej głosie zabrzmiała prośba: - Przestań, Neji. Gaara jest Kazekage, ma obowiązki. Może po prostu nie przyjść.

- Oczywiście, że może nie przyjść - odpowiedział Neji. - Wówczas również oddam zwój. Twojej matce.

Lee był pewny, że tym razem Tenten rzuci się na niego z pięściami. Nawet ruszyła w jego stronę. Ale zmieniła zdanie, oceniając, że i tak nie ma szans - Neji, kiedy chciał, wygrywał potyczki.

- Spieprzaj - powiedziała w końcu, odwróciła się i odbiegła, zapewne po to, żeby naostrzyć noże. Lub żeby przelać na papier frustrację spowodowaną tym, że przyjaciel ją zdradził.

Lee doskonale wiedział, że to nie jest ostatnie starcie. Wiedział też, że Tenten, która zazwyczaj rządziła w ich drużynie i praktycznie zawsze osiągała to, co chciała, zupełnie nie wie, jak reagować, kiedy Neji zachowuje się jak dupek. To musiało być pewnego rodzaju szokiem. Zawsze traktował dziewczyny z arogancką wyższością - może przez to, że uwazał je za męczące, a może przez wyniesione z domu przekonanie, że nie nadają się na żołnierzy. Ale wobec Tenten zachowywał się zupełnie inaczej.

- Chcesz stać się obiektem nienawiści? - zapytał Nejiego. - Ona ma rację. Dla Gaary to nie taka prosta sprawa, oddalić się z wioski dla prywatnych celów. To co innego, niż liściki. Co innego, niż spotkać się przy okazji.

Neji popatrzył na niego ze zniecierpliwieniem.

- Nie udawaj, że dla ciebie to w porządku, że Tenten jest przy okazji - stwierdził z niechęcią.

Traktował sprawę poważnie, poważniej niż kilka tygodni temu. Ale nie sposób było się temu dziwić. Tenten pobiegła prosto do Shukaku, i mogła zginąć. Sytuacja była całkiem poza ich kontrolą, mogli tylko patrzeć.

Na jej nadmierne zaangażowanie, widoczne choćby w tym, że praktycznie wszędzie nosiła ze sobą kartki papieru i przez cały dzień redagowała listy, a w zamian dostawała  parę pospiesznie nakreślonych zdań - też mogli tylko patrzeć.

- Myślę, że dla niej to jest ważne. I jeśli jej to zabierzesz, złamiesz jej serce.

- Lepiej teraz, niż później. Jeśli mu zależy, znajdzie sposób. - Neji niemal zawsze, o ile nie rozmawiał z Tenten, wyrażał się o Gaarze “on”. Była to jedna z kilku rzeczy, z których Lee wnioskował, że kumpel z drużyny z całego serca nie znosi kage wioski Piasku. Inną było to, że wystarczyło, by Tenten wyjęła notatnik, w którym zapisywała wersję roboczą korespondencji - pewnie po to, żeby w ostatecznej wersji wszystko skrócić do kilku stron - żeby wyprowadzić Nejiego z równowagi. - Jeśli nie… Chuj z nim.


Tymczasem w wiosce Piasku


- Jak można być tak niezdarnym?

Gaara zadał to pytanie pod wpływem irytacji, i natychmiast pożałował, że nie ugryzł się w język.

Przeniósł wzrok na córkę Słońca, która cofnęła się z przerażoną miną.

- Ja… To się nie powtórzy - wymamrotała.

Gaara poczuł złość na to, że tak zareagowała. Na siebie, że w ogóle się odezwał.

Z dwóch dziewczyn ze świątyni, które zdaniem Asu koniecznie powinny tu pracować, wolał Hanako. Podawała kawę albo przekazywała wiadomości,  niewiele mówiąc, ale też zachowując się naturalniej. Tę drugą cechowała powolność ruchów, aż czasami przychodziło mu do głowy, że może jest chora. Tym razem kładąc na blacie ciastka pochyliła się tak nisko nad biurkiem, że tknęła go myśl, iż może zasłabła - i trąciła dłonią czarkę, niemal wylewając herbatę na zwój, który położył na biurku.

Zazwyczaj najnowszy list od Tenten nosił przy sobie, żeby móc do niego wracać w ciągu dnia, a zwój trzymał w szufladzie biurka. Teraz jednak chciał go mieć w polu widzenia.

Liczył na zmianę koloru pieczęci, na to, że może Tenten coś napisze, ale odkąd przysłała krótki trzyzdaniowy liścik milczała i nie odpisała na jego wiadomość.

Przeczuwał, że nie odpisze. Może już nigdy.

Czytając listy, które jak zwykle były długie i pełne jej życia, pełne wydarzeń, jej mamy i przyjaciół, ale w których brakowało jej myśli - miał wrażenie, że Tenten nie zdradza tego, co ma w głowie, i nie byłby zdziwiony, gdyby pewnego dnia poinformowała, że nie ma ochoty więcej pisać. Albo gdyby tak po prostu przestała się odzywać. 

Nie spodziewał się, że będzie chciała go jeszcze widzieć. I pewnie ucieszyłby się, że napisała o spotkaniu, gdyby nie krótka i zupełnie niepodobna do niej forma tej wiadomości i gdyby nie rozsądek, który od razu podpowiedział mu, że przecież Tenten musi odzyskać zwój, który należy do jej matki.

Chciał to odwlec, nawet gdyby Tenten miała być zła, że musi czekać na odzyskanie własności, którą tak bezmyślnie mu dała zanim zobaczyła, kim tak naprawdę jest.

Gaara wiedział, że jest ogromna różnica między wiedzieć a zobaczyć. Widział to w zachowaniu ludzi, którzy go otaczali. Z dzisiejszej perspektywy oceniał, że naiwne i aroganckie było przekonanie, że skoro dotąd nie stracił panowania nad Shukaku, będzie potrafił już zawsze nad nim panować i Tenten nie dowie się, jak odrażającą bestię ma w sobie.

Trzyzdaniowa wiadomość znaczyła, że wszystko się skończyło. Odkąd to przeczytał drażniło go wszystko i wszyscy, chociaż wściekły mógł być tylko na siebie. Zresztą, obarczanie tym innych wcale nie pomagało.

Popatrzył na dziewczynę, która sprawiała wrażenie, jakby nie wiedziała, co ze sobą zrobić, ale nic nie wskazywało, by zamierzała sobie pójść.

- Przepraszam, Naomi-san. - Postarał się zabrzmieć uprzejmie. 

Kapłanka potrząsnęła głową i uśmiechnęła się nienaturalnie. Zawsze wchodziła do gabinetu z przyklejonym do twarzy uśmiechem. Jej nieporadność była oczywistym przejawem zdenerwowania. To samo musiało kryć się za nadmierną gestykulacją. Teraz podniosła dłoń do ucha i przesunęła ją w dół po ciele. Gaarze przyszło do głowy, nie pierwszy raz, że ten tik nerwowy świadczy o braku instynktu samozachowawczego, bo gdyby w pomieszczeniu był drapieżnik, potraktowałby jej ruchy jak zaproszenie: chodź i zjedz mnie.

Dawniej, jeśli ktoś mu się nie podobał, po prostu go zabijał lub groził, że go zabije. Chyba dlatego odczuwał dyskomfort, patrząc na Naomi. Myślał o osobach, których niezdarność była dla niego wystarczającym pretekstem do odebrania życia. Niespodziewanie dla siebie z utęsknieniem pomyślał, że kiedyś jedno jego spojrzenie było wystarczającą motywacją do pospiesznego oddalenia się. Nie musiał zastanawiać się, co powinien powiedzieć albo czego ktoś od niego oczekuje, kiedy miał ważniejsze rzeczy na głowie.

Naomi nigdy nie wychodziła sama, tylko patrzyła, jakby czekała na jego rozkazy. Przez to też nie mógł jej ignorować, prędzej czy później musiał zwrócić uwagę na jej obecność. I zastanawiać się, jak dać komuś do zrozumienia, że jego obecność nie jest pożądana, nie chcąc, by zabrzmiało to obcesowo. Tenten zmyłaby mu głowę, gdyby powiedział kapłance wprost, że mu przeszkadza i że sam potrafi sobie zrobić kawę. Hanako przynajmniej respektowała, że nie jada do kawy ciastek, podczas gdy Naomi coraz bardziej wydziwiała z wzorkami z kolorowego lukru, jakby sądziła, że to go zachęci, by zjeść słodycze zamiast oddawać je pracownicy administracyjnej, która miała dzieci.

Czasami miał ochotę powiedzieć jej, żeby przestała się wysilać, że po prostu nie jada ciastek, obojętnie co by w nie włożyła, i że najlepiej by przestała przychodzić.

Miał ochotę, ale tego nie robił. Tenten nieraz mówiła mu, że chcąc mieć dobre relacje z ludźmi, czasami trzeba włożyć trochę wysiłku w to, by nie sprawiać im przykrości.

- Możesz odejść - powiedział, czując się nieswojo pod spojrzeniem, w którym było chyba tyle samo ciekawości wobec wybryku natury, co lęku.

- Jestem do dyspozycji, gdybyś mnie jeszcze potrzebował, Kazekage-sama - zapewniła usłużnym tonem, który go irytował. Nawet żołnierze tak się do niego nie zwracali - jakby normalna wypowiedź miała zostać uznana za zbyt hardą.

- Jesteś wolna na dzisiaj - odpowiedział, starając się ukryć zniecierpliwienie. 

Był dzisiaj rozdrażniony i niewiele brakowało, by powiedział jej coś nieprzyjemnego, kiedy wychodziła z jego gabinetu wolnym krokiem, uprzednio poprawiwszy na sobie wszystkie fałdy szaty.

Dopiero kiedy zamknęła drzwi sięgnął do zwoju, i otworzył go, wbrew rozsądkowi licząc, że znajdzie w nim nowy liścik.

Tenten milczała. To było najlepszym potwierdzeniem jego przypuszczeń, że chce tylko odzyskać to, co do niej należy. 

Powinien jej odesłać zwój przez gońca. Wiedział, że po tym, jak zobaczyła jego ukryte oblicze, nie będzie potrafił spojrzeć jej w twarz. Spodziewał się, że zobaczy w jej oczach odrazę, i że ten wyraz na jej twarzy na zawsze zostanie w jego głowie. Było tyle innych obrazów, które wolał przywoływać w pamięci, kiedy o niej myślał.

Ale jeśli odeśle zwój przez posłańca, być może już nigdy jej nie zobaczy. 


Trzy dni później, las na granicy krajów Ognia i Wiatru


- Jestem tak jakby zbędny, więc chyba sobie zrobię rundkę dookoła lasu - stwierdził Lee.

Tenten, która stała na uboczu, podczas kiedy chłopcy wymieniali uprzejmości, oderwała wzrok od poszycia leśnego i spojrzała na kompana.

- Dookoła lasu? Zwariowałeś?

Lee popatrzył na nią ze szczerym zdziwieniem.

- Nie zrobiłem dzisiaj stu okrążeń wokół wioski, kiedy twoim zdaniem to nadrobię? - zapytał, niemal z wyrzutem, że musiał jej towarzyszyć.

- Po powrocie do domu - warknęła z irytacją.

Lee popatrzył na nią z udawanym zaskoczeniem.

- Potrzebujesz przyzwoitki? - zapytał. W normalnej sytuacji, za taką złośliwość dostałby w ucho. Dobrze to wiedział, i wyraźnie zadowolony, że nic mu nie grozi, uśmiechnął się szeroko. - To jak, Gaara, potrzebujecie przyzwoitki?

Gaara, który znajdował się w odległości niewiele większej niż długość ramienia, w ogóle na nią nie patrzył. Nie przywykła, żeby ją ignorował, dlatego przez dłuższą chwilę wpatrywała się w ziemię. Czuła narastającą złość, a obserwowanie jego obojętnej fizjonomii nie pomagało w zapanowaniu nad nerwami.

- Wydaje mi się, że nie - odpowiedział Gaara ostrożnie, tonem, który wskazywał, że nie zrozumiał aluzji.

Tenten powstrzymała się od uśmiechu, ale musiała też stłumić chęć szturchnięcia Lee łokciem. Tolerowała, dopóki pokpiwali z niej z Nejim, ale wydawało jej się, że obowiązuje niepisana umowa, by nie wciągać w to nikogo innego.

Lee popatrzył na nią z satysfakcją. Odwzajemniła się morderczym spojrzeniem.

- Dotlenię płuca, i w mig będę z powrotem - zakomunikował. Przeniósł wzrok na Gaarę, który przymrużył oczy, jakby podejrzewał go o nieczyste intencje, i stracił rezon. - Tak że, no… Na razie.

Tenten poczuła zupełnie irracjonalną potrzebę, żeby złapać go za ramię i zatrzymać. Bała się, że jak tylko Lee zniknie jej z oczu, zachowa się tak, jak zdaniem Nejiego zachowywała się cały czas - zacznie się płaszczyć.

A przecież nie miała za co przepraszać.

- Nie będę przepraszać - powiedziała w końcu, starając się zabrzmieć z pełnym przekonaniem, jak tylko Lee sobie poszedł.

Gaara skierował wzrok niby na nią, a tak naprawdę obok niej. Poczuła, że jej irytacja rośnie.

Wiedziała, że tak będzie. Kiedy czytała wiadomości od niego, nie odbiegające z pozoru od tych poprzednich, a naprawdę bardzo się od nich różniące, było jej przykro. Gaara zawsze na piśmie wyrażał się lakonicznie, ale teraz to, co jej przekazywał, to były jakieś monosylaby. Suche komunikaty, w których na pewno nie było jego prawdziwych myśli. 

Możnaby pomyśleć, że nie ma czasu, i pisze cokolwiek na odczepnego. Czy gniew może się tak szybko zmienić w obojętność, i teraz nawet już nie miał ochoty z nią rozmawiać? Bo nie posłuchała?

Wtedy, kiedy rzuciła się bez namysłu w kierunku Shukaku, i kiedy Gaara się uspokoił, widziała, że jest rozgniewany. Nie okazywał tego, nigdy nie okazywał wobec niej złości, ale potrafiła wychwycić gniew pod powierzchnią obojętności.

Oczywiście, że był zagniewany. Zrobiła dokładnie odwrotnie do tego, o co ją prosił, zbliżyła się do bijuu.

Niemożliwym było wytłumaczyć mu, jak niemądra jest w tym wypadku złość, nie zwracając mu uwagi, że Shukaku, gdyby przejąl kontrolę, zacząłby zabijać ludzi. Gaara zrozumiałby to opacznie.

Może to było z jej strony nielojalne, wątpić, czy zdoła zapanować nad demonem i powstrzymać rzeź. Ale przecież sam powiedział jej, że nie zawsze nad nim panuje. Nie mogła pozwolić na to, by Shukaku zabijał, a Gaara ponosił konsekwencje.

- Nie będę przepraszać - powtórzyła, - bo nie jestem twoją podwładną i nie muszę ciebie słuchać. Pogódź się z tym, że nie wszyscy muszą cię słuchać. I nie będę się tłumaczyć. Nie masz prawa...

- Tenten.

Poczuła gwałtowne szarpnięcie w klatce piersiowej. I natychmiast ją to rozzłościło.

Jej imię w ustach Gaary brzmiało zupełnie inaczej, i była gotowa zapomnieć, że tak strasznie obojętnie ją ostatnio potraktował, i że przysyłał jej wiadomości suche jak pustynny piasek. I pewnie natychmiast by zapomniała. Gdyby nie to, że nadal na nią nie spojrzał.

- Jeśli nie możesz na mnie patrzeć, to nie masz prawa tak do mnie mówić - powiedziała, zanim zdołała ugryźć się w język. - Jednoogoniasty demon jest lepiej wychowany od ciebie.

Tym razem na nią popatrzył. Z mieszaniną zaskoczenia i irytacji.

- Przestań tak o nim mówić, Tenten - powiedział poważnie.

- Jak? - Zapytała, hamując złość. Przecież mu zabroniła. W tym momencie nie znosiła go za to, że w taki sposób wypowiada jej imię, i że takie to robi na niej wrażenie.

- Jakby był wytworem wyobraźni, którym straszy się niegrzeczne dzieci. Albo niesfornym zwierzątkiem domowym. - W głosie Gaary brzmiała nieskrywana irytacja. - Głęboko we mnie jest żądne krwi monstrum. Chcesz udawać, że cię to nie odstręcza?

Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Zszokował ją ton Gaary. Nigdy tak do niej nie mówił; nigdy nie słyszała, by mówił tak do kogokolwiek. Zwykle, nawet jeśli czuł złość, to jej nie okazywał.

- Nie musisz mi się tłumaczyć, Tenten. Mogłaś zginąć. To wystarczający powód, żebyśmy przestali się przyjaźnić. Nie musisz… - miała wrażenie, jakby cisnęły mu się do ust słowa, których nie chciał wypowiedzieć. - Nie musisz podawać innych.

Tenten poczuła, jak krew uderza jej do głowy.

Zagryzła ze złością wargi. Próbowała za wszelką cenę zapanować nad językiem, bo przychodziły jej do głowy same niecenzuralne słowa. Nie znosiła, kiedy Gaara tak mówił; jeszcze bardziej nie znosiła świadomości, że naprawdę tak uważał.

- Głęboko w tobie jest skończony idiota, a nie żadne monstrum - oceniła ze złością. - I nie, nie mogłam zginąć. Wiem, że kiedy jesteś obok… WIem, że nie pozwoliłbyś mnie skrzywdzić. - Dodała, ściszając głos. Czuła zażenowanie, wygłaszając coś tak egzaltowanego. Ale wciąż, patetyczne czy nie, było to zgodne z prawdą.

Gaara przymknął oczy. Miała wrażenie, że próbuje się uspokoić. Kiedy spojrzał na nią, był spokojny, ale w bardzo niepokojący sposób.

- Nie jestem obok. Shukaku żyje we mnie. Widziałaś, co to znaczy.

Tenten wzięła głęboki oddech. Chciałaby umieć wyrazić swoje myśli i uczucia, ale nie znajdowała odpowiednich słów.

- Widziałam, co to znaczy. On pożycza twoje ciało, żeby móc istnieć w naszej rzeczywistości. Ale nie jest tobą. Ani ty nim nie jesteś. - Potrząsnęła głową. Podeszła do Gaary i powoli, trochę obawiając się, że się od niej odsunie, dotknęła jego klatki piersiowej na wysokości serca. Wzdrygnął się. - Znam cię. Nie ma w tobie nic potwornego. I wiem… że się bałeś. Ale ja nie bałam się nawet przez chwilę, bo z tobą jestem bezpieczna. Boję się tylko tego, że się ode mnie odsuniesz.

Cofnęła rękę. Gaara przyglądał jej się badawczo.

- Chciałabym... - zaczęła niepewnie. - Nie masz wpływu na to, że ktoś zapieczętował w tobie Shukaku. Ani na to, że nie zawsze możesz go kontrolować. I ja nie mam wpływu, i to akceptuję. Nie trapi mnie Shukaku, tylko że się przez niego odcinasz. - Przygryzła wargi i zamknęła oczy. Zawsze uważała, że nie należy wstydzić się prawdy, a jednak czuła się skrępowana. - Nie odsuwaj się ode mnie.

Okazała słabość. Była pewna, że nie zdoła się przemóc, żeby spojrzeć na Gaarę, ale kiedy poczuła, że zamknął jej dłoń w swojej, otworzyła oczy. Gaara patrzył na nią poważnie, ale teraz już bez chłodu, w który się uzbrajał, kiedy bał się, że ktoś go zrani.

- Nie zrobię tego.

Wahała się przez krótką chwilę, ale potem pomyślała, że jeśli nie teraz, to może już nigdy. Wspięła się na palce i cmoknęła go w usta, przylegając do niego odrobinę za długo, żeby mógł to być zwykły buziak.

Gaara znieruchomiał, możnaby nawet powiedzieć, że zmroziło go - ale i tak poczuła przypływ euforii. Poprzednio dotknęła wargami kącika jego ust, ale teraz to już się liczy jako pocałunek. Nie będzie musiała aż tak zmyślać na złośliwe pytania Ino, czy się z kimś całowała.

Kiedy cofnęła się odrobinę, Gaara chwycił ją za wolną rękę i delikatnie przyciągnął do siebie, tak że w naturalnym odruchu wtuliła się w niego.

- Przepraszam, że musiałeś przeze mnie zostawić Sunagakure - powiedziała.

Gaara mocniej uścisnął jej rękę.

- Dziękuję, że zechciałaś się ze mną zobaczyć. 

Nie przyznała, że tak naprawdę nie chciała się z nim zobaczyć - wolała niepewność i strach, że przestanie jej odpisywać, ale to wszystko podszyte nadzieją, że złe przeczucia to tylko jej wymysł, niż jednoznaczność i konfrontację.

Neji nie pozwalał na domysły, zawsze kazał jej mierzyć się z lękiem.

4 komentarze:

  1. No doprawdy, robisz to specjalnie! ;) Ja naprawdę chciałabym bardziej kibicować kapłankom, nie wspominając o tym, że chciałabym mieć mniej negatywne emocje wobec Asu, ale się nie da! Nie mogę jednak zaprzeczyć – czytanie o takich przepychankach słownych, małych potyczkach woli bardzo przyjemnie się czyta. Jestem też ciekawa, czy to wszystko, co ma Asu w zanadrzu, czy jeszcze czymś nas zaskoczy?

    Kankuś jak zawsze w punkt! Naprawdę podobają mi się sceny u Ciebie z jego perspektywy – zawsze trafi się jakaś perełka jak tu. Ten tekst o dwóch walecznych samicach chyba na dobre poprawił mi dzisiaj humor, który miałam raczej kiepski, bo Kara postanowiła budzić mnie bez powodu od piątej. XD Kankuro udało się zredukować poziom chęci mordu u mnie, więc chyba będzie moim faworytem w tym rozdziale. No… i nie można zapomnieć, że to faktycznie trochę seksistowskie, ale na swój sposób rozczulające, że Gaara nie potrafi odpuścić sunijskich zwyczajów. :3

    Ten powrót do przeszłości – ach! Zawsze piszę, że fenomenalnie mi się to czyta, ale tym razem wywołałaś u mnie karuzelę emocjonalną. Wiadomo: na początku byłam trochę przygaszona tym, jak Gaara się postrzega, ale zaraz zostałam porwana (razem z nim) w wir szaleństwa. Trudno nie zgodzić się z Szanownym, że Lee jest shinobi o bardzo małym rozumku, a cała scena niesamowicie mnie rozbawiła. Nawet nie próbuję sobie wyobrażać, jaki mętlik w głowie miał Gaara. :P

    O. Mój. Boże. xD Neji takim ciulem? To chyba ten mój Neji-piwniczak jest bardziej prawdopodobny. ;) Oczywiście nie mam nic przeciwko, po prostu przyswajam ten nowy model, bo dotychczas odbierałam go inaczej. Matko! Nawet nie wiem, czy Neji zachowuje się bardziej jak pięciolatek, dla którego jedynym rozwiązaniem, żeby kogoś ukarać, jest zabranie mu ulubionej zabawki, czy może bardziej jak sfiksowany, sfriendzonowany… piwniczak. Ha! Kiedy przyszło mi to do głowy, bardziej zwracam się ku piwniczakowi. ^^ Wiem, że on robi to z troski o Tenten, ale takie zachowanie i słownictwo nie przystoi temu odległemu Nejiemu, którego zawsze sobie wyobrażałam. Burzysz moje wyobrażenia!

    Taki nieporadny społecznie Gaara jest kwintesencją słodyczy. :3 Tenten chyba zrobiła mu prawdziwe pranie mózgu, bo jeszcze chwila, a zacznie słyszeć jej głos, który będzie podpowiadał mu, co powinien zrobić, żeby nie urazić drugiej osoby. ;)

    Lee, jak na shinobi o małym rozumku, jest całkiem domyślny. ;) Nie wiem, czy w kontekście Gaary można w ogóle używać słowa płaszczyć. Jego charyzma wpływa na ludzi i najczęściej nie myślą nawet o tym, żeby się sprzeciwiać. Wrogowie robią to po to, żeby uśpić jego czujność, więc ciężko uznawać to za prawdziwe. A partnerki… ekhem… one rozumieją, że Gaara w niektórych aspektach też jest shinobi o małym rozumku. ;) Tenten, na szczęście dla ich późniejszej relacji, już w młodym wieku to zrozumiała. :D

    Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo próbuję zaklinać rzeczywistość, żeby to opowiadanie się nie skończyło! Cholernie przywiązałam się do postaci i ciężko mi wyobrazić sobie, że historia dobiegnie końca. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać mamy nieco różne wizje Nejiego, dla mnie on ma zadatki na sku...yna, w końcu był nim dla Hinaty, dopóki Naruto nie poraził go swym światłem. Skąd pewność, że nie jest / był sfriendzonowanym piwniczakiem? Czyżby stąd, że Tenten go za takiego nie uważa? ;) Może wpadł we friendzone, a może wstrząsnął nim widok TT całującej się z Shukaku :P. Zgadzam się z tobą, że wulgaryzmy wcale do niego nie pasują, a jednak... No właśnie, o mnie każdy znajomy powie, że do mnie nie pasują, a czasem klnę jak szewc, nie tylko na ostatnich protestach :D
      Ciekawa jestem, odnośnie ostatniej uwagi, jakie jest Twoje zapatrywanie się na zakończenie Gosposi. Ja nie mogę się doczekać,kiedy postawię pod Krwią ostatnią kropkę, choć nie dlatego, że nie lubię pisać, ale dlatego, że im bliżej końca tym bardziej się obawiam, że popłynę i zepsuję efekt :P

      Usuń
    2. Wiesz, tu nawet nie chodzi o wizję Nejiego. Kiedyś o tym dyskutowałyśmy - Neji i Itachi są postaciami ciekawymi, ale ja nadal odczuwam zbyt duży respekt wobec nich, żeby nadawać im ludzkie cechy. xD [Boję się pisać nowe opowiadanie głównie przez wejście w perspektywę Nejiego.]

      Gosposia nie będzie miała prawdziwego zakończenia, tylko przerwę w publikacji i później będą powstawać oneshoty. Jakoś muszę wprowadzić armię bobasów, bo Gaara zasługuje na to, żeby w chociaż jednym moim ficzku zostać ojcem, a Gosposia idealnie do tego zadania pasuje. ^^

      Nie rozumiem Twoich obaw - zapewniam, że popłynięcie jest słuszną drogą, jedyną właściwą, naprawdę! A nawet gdybym miała być mniej subiektywna... cholera! Wybacz, nie potrafię. ;)

      Usuń
  2. Przepraszam uniżenie za spóźnienie! To niedopuszczalne, żebym tutaj przyszła w inny dzień niż ten, w którym miała miejsce publikacja! Argh, niech będą przeklęte moje obowiązki! Ale niedzielny poranek też się nada idealnie, oto więc jestem! :D

    Tak jak wspominałam - stawiam na to, że Asu nie jest tutaj najgorszą z możliwych. Naomi od dłuższego czasu wydaje mi się głównym czarnym charakterem. Co prawda wszystkie zachowania Asu (jak przechwytywanie korespondencji Gaary) są na jej niekorzyść, a o Naomi nie wiemy aż tak dużo, ale jej sposób bycia i mówienia wystarczająco pokazuje, jaki jest jej charakter i ja wiem, po prostu wiem, że to jej się trzeba najbardziej obawiać! No biedna Asu stara się utrzymać tylko swoją pozycję, nawet jeżeli idzie po trupach do celu. Jest tak przyparta do muru, że jej się nie dziwię i, w przeciwieństwie do Sayuri, jej kibicuję. :D

    Perspektywa Kankuro to miód na moje zbolałe serce. xD Naprawdę, ja chcę go więcej! A Temari, mimo że może się wydawać złośliwa (zwłaszcza gdy ma zły humor) jest w jego POV-ie obłędna. xD Uwielbiam jej ostry charakter, a w porównaniu z Kankuro tworzą duet nie z tej ziemi. :D Zastanawiam się trochę, co kierowało Gaarą, gdy dawał Temari upoważnienie do rozmowy z Lin. Chyba rzeczywiście nie zależy mu na relacjach z teściową, a może... może chciał, żeby obie rzeczywiście poczuły się jak lwice broniące młodych? Nie wiem, ale czekam na tę konfrontację z zapartym tchem!

    I o ile nie przepadałam za Lee w anime, tak Ty, droga Kareeno, jak zawsze potrafisz zdziałać cuda. Przy czytaniu sceny z nim i Gaarą bawiłam się wybornie. Uwielbiam to skonsternowanie Gaary, jego szok na okazywanie jakichkolwiek ciepłych odruchów w jego stronę. Jeju, jak ja bym chciała umieć prowadzić Gaarą w chociaż podobny sposób, nawet sobie nie wyobrażasz. :D

    Zaskoczyło mnie za to przedstawienie Nejiego w tym rozdziale - owszem, jego działania są dobrze umotywowane, ale jeju, sama nie wiem... Zawsze wydawał mi się osobą bardzo trzeźwo myślącą i nie angażującą w znajomości innych ludzi, nawet swoich przyjaciół. A sposób, w jaki zachowuje się względem Tenten podsuwa mi, że nie jest to jedynie przyjacielska troska, a być może zazdrość... Ciężko powiedzieć, ale to ciekawe zaskoczenie, z pewnością na duży plus! :D

    No ale te dwie ostatnie sceny to mnie zmiotły, aż się przez nie poczułam tak trochę... zażenowana? Ale nie w negatywny sposób oczywiście! Po prostu aż za dobrze doświadczyłam tego niepokoju, kiedy w piśmie rozmowa jakoś się toczy, a gdy przychodzi już do spotkania... cóż, różnie bywa. Chyba odebrałam to zbyt personalnie. xD Ale wciąż nie mogę rozgryźć w tym wszystkim Nejiego; niby sabotażysta, a jednak swatka. Normalnie 50 shades of Neji, w każdej retrospekcji poznaję jakąś jego nową odsłonę i to uwielbiam. xD Bałam się trochę, że rozdział zakończy się bardziej gorzko, ale jestem usatysfakcjonowana. To było takie urocze! <3

    Co tu więcej powiedzieć? Czekam niecierpliwie na wyżej wspomnianą konfrontację. :D <3

    OdpowiedzUsuń