28 lis 2020

Rozdział 41. Słowo

 Asu wybrała nietypowe miejsce na spotkanie - kawiarnię. Hanako uważała, że mniej zwracałyby na siebie uwagę w winiarni, ale około południa lokale z alkoholem zazwyczaj były zamknięte.

Przysiadła się więc do stolika, przy którym siedziała już Najwyższa Kapłanka, odziana w szatę świątynną  w jasnoniebieskim kolorze. Asu sączyła mrożoną herbatę. Ciekawe, czy jej nietęga mina wynikała z - będącego tajemnicą poliszynela - końca romansu z Rei czy z jakichś innych powodów.

- I jak  tam, wysłałaś jastrzębia z liścikiem? - zapytała bez ogródek. Chyba ostatnio wyczerpywały się jej legendarne wręcz pokłady cierpliwości. A może wyczerpały się już jakiś czas temu, tylko Hanako tego nie zauważyła, bo nie miała z nią zbyt często kontaktu.

Idąc na spotkanie z byłą przełożoną, trochę przekornie, włożyła przewiewną jasną bluzkę i jasnoniebieskie spodnie alladynki. Normalnie nosiła yukaty i sukienki, pomyślała jednak, że jeśli ubierze się bardziej na chłopczycę, zadziała Asu na nerwy. Kapłanka jednak ledwie na nią spojrzała.

- Wysłałam - przyznała niechętnie. Odsunęła sobie krzesło i przysiadła na nim, nie przysuwając go do stolika. Nie lubiła przebywać z Asu w jednym pomieszczeniu. Cóż, jednak skoro sytuacja zmusiła ją, by zająć jakieś stanowisko, wolała być po jej stronie frontu. - Jednak się pospieszyłyśmy. Wiadomość dotrze do Konohy wcześniej, niż piesza wycieczka.

Szczerze powiedziawszy, żałowała, że w ogóle dała się namówić. W kontaktach z Tenten wolała być ostrożna. Kunoichi budziła sympatię; nawet gdyby tak nie było, rozsądnie było dobrze ułożyć sobie z nią stosunki. A poruszanie drażliwych tematów powoduje zgrzyty, nawet jak się występuje w roli “życzliwej osoby postronnej”. Zwłaszcza wtedy. Właśnie dlatego Asu jej potrzebowała - chciała pozbyć się Naomi, ale nie ubrudzić sobie rączek.   

Asu machnęła lekceważąco ręką.

- Nie szkodzi, list na nią zaczeka.

Hanako miała ochotę zapytać, czy tak jej się spieszy, bo obawia się, że Tenten mogłaby dłużej zabawić w rodzinnych stronach, a Naomi naprawdę mogłaby to wykorzystać. Nie trzeba było rozwiniętego zmysłu obserwacji, żeby zauważyć, dlaczego Asu uważała koleżankę “po fachu” za najgorszego wroga - w jej oczach Naomi była seksualnym drapieżnikiem, czyhającym na chwilę słabości Gaary. Można to było zrozumieć. Jednak Hanako nie za bardzo pojmowała, dlaczego Asu zakłada, że Tenten jest owieczką. 

Można by pomyśleć, że jej obraz świata w dużej części jest złożony ze stereotypów. Może uważała, że kobiety apetyt na seks wynoszą ze świątyni kształcącej bliskie bogom dziwki. 

- Oczekujesz ode mnie, że urobię Tenten - powiedziała w końcu do Asu, decydując się przymusić ją nieco do wyłożenia kart na stół. Ostatnio nie zdecydowała się z nią rozmawiać bezpośrednio. Wiedziała jednak, że im bardziej naiwna się wydaje tym bezczelniej Asu będzie nią manipulować. - Ale nie zamierzam kłamać. Jak wiesz, kłamstwo to ciężki grzech - dodała złośliwie, choć z poważną miną.

Asu uśmiechnęła się z wymuszoną uprzejmością. Przymrużyła oczy, co było u niej oczywistym objawem zniecierpliwienia lub złości.

- A może po prostu chcesz się wycofać? Przypomniałaś sobie, że Naomi załatwiła ci ślub?

Hanako nie była zaskoczona tą wycieczka osobistą. Każdą z kapłanek bolało, że miała namiastkę normalnego życia, więc ilekroś z którąś z nich rozmawiała, liczyła się z wbijaniem szpileczek.

- Ty też nie możesz mi tego darować? Że śmiem mieć życie rodzinne, chociaż nie mogę mieć dzieci? - zapytała, starając się nie okazać irytacji. Ale, szczerze mówiąc, niewypowiedziane na głos pretensje zaczynały jej wychodzić uszami. Może przez to, że ostatnio wiele czasu spędzała z Yumi, zaczęła myśleć, że nie ma powodu przepraszać towarzyszek niedoli, że się spośród nich wyłamała.

Asu machnęła lekceważąco ręką.

- Jakie to życie rodzinne. Za tydzień i za trzydzieści lat, twój mąż będzie mógł uzyskać rozwód na pstryknięcie palcami. I zostaniesz z niczym. Naprawdę łudzisz się, że Korobiemu nigdy nie przyjdzie do głowy, że miłość była fajna, ale jednak trzeba komuś przekazać geny?

Hanako zmełła w ustach przekleństwo. Postanowiła pozostawić bezczelne pytanie bez komentarza.

- Nie zostanę z niczym. Mam pracę.

Asu wpatrywała się w nią przez chwilę. Zdaje się, że się nad czymś zastanawiała.

- No tak, masz pracę, przerzucasz papierki z jednej szuflady do drugiej, żeby nie zarosły kurzem. Na twoim miejscu też bym się cieszyła. Gdyby nie dobra wola Gaary, musiałabyś opierać sę tylko na wierności męża. Bardzo słaba karta.

Hanako zacisnęła szczęki. Asu traktowała ją góry - czy też, mniej eufemistycznie - “z buta”  - odkąd ośmieliła się odejść ze świątyni i naruszyć ustalony porządek rzeczy. Pewnie gdyby to zależało od Asu, kapłanki do dzisiaj nie miałyby wolności decydowania o sobie. Im więcej miały praw, tym mniejsza była jej władza.

- Kręcenie młynkami modlitewnymi i palenie kadzidełek przed ołtarzem - odparła, nie potrafiąc utrzymać języka za zębami. - Masz rację, twoja praca jest dużo bardziej istotna od mojej.

Asu postukała paznokciem w szklankę z herbatą.

- To nie praca, lecz służba.

- I komu niby służysz? Bogom, których kreujesz według własnych potrzeb? Społeczeństwu, którym w głębi duszy gardzisz?

Asu oderwała dłoń od szklanki. Zamierzała ją zbliżyć do twarzy, ale chyba uświadomiła sobie, że wyglądałoby to, jakby coś chciała ukryć. Położyła ręce przed sobą na blacie i splotła dłonie.

 - Stałaś sie harda. To dobrze. Twoim największym problemem zawsze było to, że wolałaś trzymać język za zębami.

Hanako uśmiechnęła krzywo. Jak się domyślała, Asu oczekiwała, że ona teraz będzie jej językiem. Ostrzeżona przez Yumi, zaczęła się zastanawiać, czy w jej założeniach istnieje plan na wypadek konieczności odcięcia tego języka. 

W końcu, lawirując między Naomi a Asu, można było dojść do wniosku, że obie mają przed sobą dwa podobne problemy.

 Pozbyć się rywalki. Znaleźć figurantkę do rodzenia dzieci.

Hanako zaczęła się zastanawiać, czy Asu nie jest tak pozytywnie nastawiona do Tenten tylko dlatego, że dziewczynę z Konohy łatwiej będzie wyeliminować, kiedy przestanie być potrzebna. 


……………………………………….

Dzień wcześniej, Sunagakure


Zastanawiała się, czy może zadać pytanie. 

Gaara, któremu siedziała na kolanach, rozpuścił jej włosy i bawił się kosmykami. Powinna mu przerwać, bo była już ubrana i wkrótce powinna wyjść. Nie starczy jej czasu na ujarzmianie fryzury, biorąc pod uwagę, że zamierzała być punktualna. Temari z pewnością nie toleruje spóźnień.

Nie zdawała sobie sprawy, jak trudno będzie wybrać się w podróż tak wcześnie, długo przed świtem, skoro Gaara jeszcze nie wychodził do biura. Chyba już wolałaby, żeby myślał o pracy i bezzwłocznie wdział urzędowe ciuchy Kazekage, jak miał zwyczaj robić zawsze rano. Teraz miał na sobie tylko spodnie i podkoszulek, a od momentu, kiedy na chwilę usiedli na kanapie w salonie, przy kawie, nie przestawał jej dotykać.

- Będziesz o mnie myślał? - Nie powstrzymała się, choć wiedziała, że może zabrzmieć dziecinnie lub, co gorsza, jak ktoś, kto desperacko łaknie uwagi.

- Tak. - Gaara spojrzał jej przelotnie w oczy, zanim przeniósł wzrok na szyję, a w ślad za spojrzeniem powędrowała jego dłoń. Drugą rękę miał na jej plecach i choć do kompletu ze spodniami założyła długą bluzkę, pod którą nie mógłby niby to od niechcenia wsunąć dłoni, i tak czuła gorąco płynące spod jego palców. Gdyby powiedziała coś złośliwego o odpowiadaniu monosylabami, może zyskałaby panowanie nad sytuacją, która teraz nie podlegała jej kontroli. Jednak Gaara wytrącił jej broń z ręki, wbrew swojemu zwyczajowi nie poprzestając na jednowyrazowej odpowiedzi. - Stale o tobie myślę, iskierko.

- Przestań! - Nie sprecyzowała, czy żądanie odnosiło się do miziania jej dekoltu czy bezczelnego - doprawdy bezczelnego - uwodzenia słowami. - Powinieneś oddelegować pierwszego oficera, dość się dzisiaj napracował.

Osiągnęła przynajmniej tyle, że Gaara oderwał wzrok od jej biustu i popatrzył jej w oczy. 

- Próbujesz mnie zawstydzić? - zapytał, zupełnie niespeszony, co kazało przypuszczać, że jej słowa na pewno nie przyniosły demobilizującego efektu. Wręcz przeciwnie.

- Tak. To zemsta, bo robisz wszystko, żeby było mi głupio przed sąsiadami.

Gaara cofnął się nieco, przyglądając się jej.

- Nie rozumiem - przyznał.

Tenten posłała mu wymowne spojrzenie i w ramach podpowiedzi złapała za materiał bluzki, ze świetnie nadającego się na upał, ale łatwo mnącego się materiału. Jednak Gaarze nie przyszło na myśl, że ona już ma w głowie potencjalny szybki numerek i jego ewentualny wpływ na stan starannie przygotowanej garderoby.Wysnuł za to własne wnioski.

- Nie masz się czym martwić, króliczku, czy kiedykolwiek słyszałaś naszych sąsiadów? Tutaj są bardzo solidne ściany.

Zupełnie nie wiedziała, co odpowiedzieć, za to była pewna, że na jej twarzy zakwitł rumieniec. 

Wzrokiem wyraziła oburzenie, ale jego to bardziej rozbawiło.

Powinna być zła na siebie. Najwyraźniej obudziła demona. I zupełnie by jej to nie przeszkadzało - o, jak bardzo by nie przeszkadzało - gdyby nie to, że wybrała sobie najmniej odpowiedni moment. Bo przecież tydzień, jeśli nie dłużej, spędzi poza Suną.

Świadczyło to chyba o przewrotnej sprawiedliwości losu. Wczoraj myślała, że bardzo dobrze będzie dać powód Gaarze, żeby myślał o niej jak najwięcej, i nie miała nic przeciwko, żeby to myślenie spędzało mu sen z powiek. Uważała, że skoro ona go pożąda, on powinien pożądać jej bardziej.

Teraz jednak wiedziała, że nie mogła wybrać sobie gorszego momentu. Przez najbliższe kilka nocy będzie mogła sobie co najwyżej pofantazjować o tym, co jej zrobił i, przede wszystkim, jak to robił.

- Nigdy nie słyszałam sąsiadów, i mało ich widuję, chociaż jest tyle pięter - powiedziała szybko, chcąc zwrócić jego uwagę na inny temat. Była pewna, że jeśli Gaara nie przestanie tak na nią patrzeć, ona nie przestanie się rumienić. - Jakieś ubogie to życie sąsiedzkie. I czy tobie to nie przeszkadza, że kiedy kogoś spotykasz, on udaje, że cię nie widzi?

Jej przeszkadzało, że wielu sunijczyków przyglądało jej się niemal natarczywie, po chwili udając, jakoby w ogóle nie patrzyli w jej stronę. Nie można być bardziej niegrzecznym.

- Wiem, że u was to zupełnie inaczej funkcjonuje, ale tutaj omijanie kogoś wzrokiem to taktowne zachowanie. Preferowane, o ile nie ma pewności, że ten ktoś życzy sobie być zauważonym.

Tenten pokręciła głową z powątpiewaniem.

- Chyba mnie wkręcasz - oceniła.

- Dlaczego tak uważasz? Spójrz na to z perspektywy praktycznej. To szacunek dla cudzego czasu. Nikt się nie obraża, jeśli na ulicy nie zwraca się na niego uwagi. Wydaje mi się, że prawo zwyczajowe zakazuje przywitać się z kimś, kto jest wyżej w hierarchii, o ile ta osoba nie odezwie się pierwsza. 

- Więc do kogo powinnam się odzywać pierwsza, a kogo mi nie wolno witać? - zapytała. Nie chciało jej się wierzyć, że brak powitania może nie być dla kogoś obraźliwy. Myśl o tym, że sąsiedzi mogą ją uważać za źle wychowaną wstrząsnęła nią bardziej, niż to, że prawdopodobnie nie odzywają się do niej, bo to poniżej ich godności. - Przecież nie mam tu pracy, nie mam więc stanowiska, gdzie mnie to sytuuje? Do kogo nie mogę się odezwać, żeby go nie znieważyć?

Przez cały czas przebywania w Sunie nie zdołała pojąć podstaw tutejszego życia społecznego. To źle wróży.

Gaara zabrał dłoń, którą do tej chwili gładził jej dekolt, i chwycił ją za rękę.

- Powinnaś czekać, aż zostaniesz przywitana, tylko w przypadku Starszych. Są bardzo wrażliwi, warto o tym pamiętać.

Tenten odczuła pewnego rodzaju ulgę. Nigdy nie przyszłoby jej do głowy pierwszej odezwać się do kogoś z Rady Starszych. Pod tym względem w Konoha było bardzo podobnie. Ale w wielu sytuacjach w Liściu panowała o wiele większa swoboda, jak to ujmowała z pogardą Temari - w Konoha każdy jest z każdym na ty, i nikt nie wie, gdzie jego miejsce.

Teraz jednak Temari nie była jej długoterminowym zmartwieniem. W końcu wyjdzie za mąż i opuści Sunę. Za to ona miała tutaj zostać, a nie znała podstawowych zasad życia społecznego.

- Nie mam pojęcia, jak się w tym wszystkim połapię. Będę popełniać gafę za gafą, i tylko przyniosę ci wstyd - powiedziała z przygnębieniem. 

- Tenten. - Głos Gaary brzmiał łagodnie, choć była pewna, że przed chwilą miał w głowie inne myśli, niż tłumienie jej lęków. - Nie przyniesiesz mi ujmy. To, że się tu nie urodziłaś, to nic złego.

- Chyba mimo to po powrocie zabiorę się za studiowanie podręczników dobrego wychowania. Bo na pewno macie coś takiego? - zapytała z nadzieją.

Gaara uniknął odpowiedzi.

- Naprawdę chcesz tracić wieczory na czytanie? 

- Jeśli to konieczne… - Jej spojrzenie padło na zegar, ukryty w półmroku oświetlonego słabym blaskiem świecy pomieszczenia. - Już nie powinno mnie tu być.

Powiedziała tak, ale nadal się nie ruszyła. Oczami wyobraźni widziała wściekłą minę Temari, jeśli się spóźni. Jednak ciepło Gaary, jego dłonie niespiesznie przesuwające się po jej ciele, sprawiały, że ten obraz stawał się coraz mniej wyraźny.

- Jeszcze dziesięć minut, iskierko - wyszeptał, zbliżając usta do jej szyi. - Podaruj mi dziesięć minut, zanim mnie zostawisz.

Powinna oburzyć się na tak przewrotny emocjonalny szantaż, ofuknąć go, ale z jej ust wydobył się tylko pomruk zadowolenia zmieszanego z zaskoczeniem, gdy poczuła jego usta na szyi, a dłoń po wewnętrznej stronie ud.

- Mam zobowiązania. Nie wolno mi się spóźnić - zaprotestowała słabo.

Nie widziała jego twarzy, ale czuła, że się uśmiechnął, tylko na ułamek centymetra odsuwając usta od jej skóry. 

- Wystawię ci pisemne usprawiedliwienie - obiecał.

Tenten odchyliła się w tył, żeby popatrzeć na niego z potępieniem.

- Bezczelny się zrobiłeś - oceniła. - To władza tak ci uderzyła do głowy?

- Jeśli tak chcesz to nazwać - odparł Gaara i skorzystał z okazji, by złożyć pocałunki na jej dekolcie, najniżej jak mógł sięgnąć. Jego palce pobudzały ją między udami, choć miała na sobie ubranie. Wiedziała, że Gaara czeka tylko na jednoznaczny sygnał, żeby ją rozebrać.

Zapomniała już, dlaczego właściwie chciała odmówić jemu - i sobie - słodkiej przyjemności. Pomyślała jednak, że muszą się spieszyć, i że to idealna okazja, żeby wywalczyć sobie miejsce na górze. Chwyciła Gaarę za rękę.

W tym momencie rozległo się głośne pukanie do drzwi. 

Tenten znieruchomiała. Gaara także.

Ponowne trzykrotne pukanie rozwiało jej nadzieje, że może się przesłyszała.

- To Temari - powiedział Gaara z niedowierzaniem.

Też się tego domyśliła. Nikt inny nie byłby tak bezczelny, by przed świtem walić w drzwi mieszkania Kazekage.

- Nie tak się umawiałyśmy. Przy bramie wioski - odezwała się bezradnie. - I nie teraz, tylko za…

Przymknęła oczy, bo następne pukanie do drzwi odczuła niemal tak, jakby ktoś ją walnął w głowę.

Chciała się zerwać z jego kolan, ale Gaara uchwycił ją za rękę i przytrzymał.

- Jeszcze minuta, Tenten - powiedział, przyciskając czoło do jej czoła.

Minuta, powtórzyła bezgłośnie i odetchnęła głęboko, chcąc się uspokoić, ale też skorzystać z okazji, by wchłonąć jego zapach.

Dwa kolejne uderzenia w drzwi sprawiły, że aż podskoczyła.

- Otwierajcie, już dnieje! - Zza ściany dobiegł zdumiewająco entuzjastyczny głos Temari. Myślałby kto, że odczuwała sadystyczną przyjemność z psucia ludziom humorów z rana.

Tenten wyswobodziła się z objęć Gaary i wstała z przepraszającym uśmiechem. Zanim skierowała się do drzwi, Gaara przyciągnął ją jeszcze do siebie i pocałował w czoło. Przy akompaniamencie kolejnego uderzenia w drzwi.

- Zabiję ją - powiedział ze zniecierpliwieniem.

- Szybciej wyruszymy, szybciej wrócę - odparła Tenten, siląc się, by zabrzmieć optymistycznie. - To siedem dni… Może dziesięć - poprawiła się, zdając sobie sprawę, że nie może wpaść do wioski jak po ogień, i tego samego dnia z niej wypaść. Tym bardziej, że kilku osobom była winna wyjaśnienia.- Dziesięć dni, to nic w porównaniu…

Urwała, bo wcale nie poprawiało jej humoru myślenie, ile razy w życiu się rozstawali, nie wiedząc, kiedy się zobaczą. Uśmiechnęła się przepraszająco.

- Nie zamarudzę w drodze. Będę z powrotem najszybciej, jak się da.

Rysy twarzy Gaary złagodniały.

- Masz tyle czasu, ile potrzebujesz, Tenten. - Uniósł jej prawą rękę, na której nosiła pierścionek, i pocałował wewnętrzną stronę jej dłoni. - Poświęć mi myśl lub dwie, kiedy cię nie będzie.

Tenten przymrużyła oczy.

- Prowokatorze. Dobrze wiesz, że nawet na chwilę nie przestanę o tobie myśleć.

- Pociesz się, że tkwimy w tym oboje.



Obecnie, wioska Piasku

- Małżeństwo jest jak śmierć - powiedział Korobi autorytatywnie - na tyle autorytatywnie, na ile to możliwe, gdy półleży się na stole, a świat dookoła zdaje się tracić ostrość. Chwilami miał wrażenie, że blat stołu wraz ze stojącym na nim kieliszkiem niebezpiecznie się kołysze.

Gaara, który siedział na podłodze naprzeciw niego, po drugiej stronie niskiego stolika, z pewnością nie był trzeźwy - nie miał prawa być - ale trzymał się prosto, przez co patrzył na niego z góry.

- Tak? - zapytał tonem świadczącym o nikłym zainteresowaniu opinią spitego kumpla.

Korobi uniósł się na łokciu, a palec wskazujący drugiej ręki uniósł i pomachał nim w powietrzu.

- Tak - potwierdził z przekonaniem. Czuł, że refleksja, która go teraz naszła, jest bezcenna i wymaga podzielenia się ze światem. - Mężczyzna przed jednym ani drugim nie powinien uciekać. Ale - dramatycznie zawiesił głos - nie ma się do czego spieszyć.

Gaara odłożył butelkę, z której przed chwilą nalał wódkę do kieliszków. Potrząsnął głową - zdawało się, że z potępieniem.

- Ale jesteś napruty - skwitował.

Korobi - pomimo oczywistej zbieżności owej uwagi z prawdą - poczuł się urażony.

- Jestem, schlałem się jak… - nie dokończył zdania. - Hanako mnie zabije. I właśnie dlatego, stary… - Walnął się pięścią w klatkę piersiową, co mogło wyglądać na podkreślenie prawdomówności, choć w rzeczywistości było zabiegiem mającym powstrzymać czknięcie. - Nie ma się do czego spieszyć. Mówię ci. Jeszcze nie użyłeś życia kawalera, a już chcesz być mężem.

Gaara zlustrował go całkiem przytomnym wzrokiem. Korobi pomyślał, że to wkurwiające - nigdy nie udało mu się upić dawnego kolegi z drużyny, a obecnego szefa.

Wkurwiające było też to, że w sumie Gaary do niczego nie dało się namówić - planowany męski wypad “na miasto”, przez co Korobi rozumiał wizytę w oazie poza wioską, skończył się popijawą w lokalnym barze serwującym tradycyjne jedzenie i mocne trunki, już po godzinach normalnego otwarcia. Siedzieli tu sami, a puste butelki po wódce, ułożone pod ścianą w równym rzędzie, nie pozwalały zapomnieć o perfekcjonizmie Gaary.

Wyglądało to na beznadziejny przypadek. Chłop nie poużywał życia, a już pozwala się zakuć w kajdany.

- Korobi - odezwał się Gaara poważnym tonem. - Nie jesteś szczęśliwy w małżeństwie?

Korobi wyprostował się, zaskoczony. Nie spodziewał się usłyszeć tak osobistego pytania, nawet od pijanego kumpla.

- O, ja jestem szczęśliwy  - odparł z przekąsem. - To małżeństwo nie jest szczęśliwe ze mną.

Gaara obdarzył go powątpiewającym spojrzeniem. Wychylił kolejny kieliszek wódki.

- Poważnie - podjął Korobi, bo z jakiegoś powodu zaczęło mu zależeć, by zabrzmieć przekonująco. - Stary, jestem dobrym mężem. Robię zakupy, nie piję po robocie z kolegami… no, prawie nigdy. Ba, mało tego. Nawet pomagam w porządkach. Jak rasowy pantofel, i nawet nie narzekam. - Było to prawdą, cierpliwie znosił pokpiwanki kolegów, którzy po robocie, w domu nie ruszali nawet palcem.

Gaara skinął głową jakby rozumiał. Odłożył kieliszek i oparł się rękami na stole. Korobi spodziewał się usłyszeć: Masz rację, chłopie. Rozumiem twój ból.

- I to wystarczy, by być dobrym mężem? 

Korobi sięgnął po swój kieliszek.

- Mówił ci ktoś, że jesteś mega wkurwiający? - zapytał szczerze. Na trzeźwo nie zdobyłby się na takie pytanie.

Gaara skinął głową.

- Owszem, - potwierdził. - Ale to nie jest powód, dla którego nie umiesz się dogadać z Hanako.

Korobi zmarszczył brwi. We własnym przekonaniu wyglądał groźnie.

- Pogadamy, jak się ożenisz, stary. Nie to, że od razu, ale za rok, za dwa. Sam zobaczysz. Urocza narzeczona zamienia się w wiecznie niezadowoloną zołzę. To jedno z prawideł tego świata. Zawsze coś robisz nie tak, ale nigdy nie dowiesz się, co to takiego, bo one nie mają zwyczaju mówić, co je tak rozdrażniło. Sama ci nie powie, masz się domyślić. - Korobi utkwił spojrzenie w stojącej na stole butelce. - Jak, do kurwy nędzy, wywróżyć z układu gwiazd?

Mógłby powiedzieć o wiele więcej, ale odpuścił sobie narzekanie jako niegodne mężczyzny. Poza tym, na cóż było strzępić język? Tak jest świat skonstruowany, że kobiety mają swoje humory. Korobi niby wiedział o tym już wcześniej, miał w końcu brata, który nie krył przed nim ciemnych stron małżeństwa. Ale jak to zwykle w takich wypadkach, nie wierzył. 

No, i wydawało mu się, że skoro w jego małżeństwie nie może być dzieci, to i Hanako nie będzie mieć powodów do frustracji, przemęczenia i narzekania. Żyła sobie jak księżniczka, a on ścielił jej się u stóp. Mimo to wystarczyła wizyta jego rodziców albo proszony obiad u nich, by karała go milczeniem i brakiem seksu. Mało tego, wystarczała jego samotna wizyta u rodziców -   końcu ona nie lubiła ich odwiedzać, więc matka już nie zawsze ją zapraszała. Hanako dostawała szewskiej pasji, kiedy wspominał o swojej rodzinie - nie musiała nic mówić, miała kurwiki w oczach i wiedział już, że w nocy nie będzie miał do kogo się przytulić.

O oziębłości kobiet po ślubie Korobi mógłby wiele powiedzieć, o tak. Ale nie był tak srogo nawalony, żeby wystawiać się na pośmiewisko. Koledze to nie pomoże - każdemu się wydaje, że jego to nie spotka. Że wybrał kobietę z temperamentem. A potem - proszę bardzo. Więcej emocji mógł się spodziewać w lokalu z kelnerkami w krótkich spódniczkach niż we własnej sypialni.

Gaara nalał alkohol do kieliszków i podsunął mu jeden z nich.

- Za dużo myślisz - zawyrokował. - Zamiast tego, zapytaj. Próbowałeś bezpośrednich pytań?

Cwaniak, pomyślał Korobi.

- Te, nie bądź taki do przodu - fuknął. - Co ty wiesz o małżeństwie?

Gaara skinął głową, jakby się z nim zgadzał.

- Nic. Ale - dodał, zanim Korobi miał czas ponapawać się małym zwycięstwem w dyskusji - wiem, że lepiej zapytać, niż potem żałować.


2 lata wcześniej, Grota gdzieś na skraju krajów Wiatru i Rzeki


- Jest ci zimno? - zapytał z niepokojem.

Tak naprawdę chciał - ale bał się - zapytać, czy coś jej nie boli i czy niechcący jej nie skrzywdził.

Wydawało mu się, że temperatura w grocie jest idealna - szczerze mówiąc, nigdy nie czuł się bardziej komfortowo - ale Tenten nie dość, że ciasno owinęła się kocem, to jeszcze podciągnęła go sobie po czubek nosa. W pozycji półleżącej opierała się o zwinięty śpiwór, który służył za poduszkę - jakże był bezmyślny, że nie pomyślał o wygodniejszym rozwiązaniu - i znad materiału koca widział tylko jej nosek, oczy i czubek głowy. Włosy, które zwykle splatała albo upinała, okalały jej twarz i ginęły pod materiałem okrycia.

Strasznie żałował, że się chowa, bo nigdy jej takiej nie widział i chciał się napatrzeć. Rozpuszczone włosy, nieskrępowane niczym, opadały swobodnie. Zwykle nosiła ochraniacz, jeśli nie na czole to na szyi - symbol liścia, niemożliwy do przeoczenia znak, że należy do innego miejsca, innej wioski, innych ludzi. Ale teraz nie nosiła niczego.

Tenten ułatwiła mu odsunięcie nieprzyjemnych myśli, gdyż jej oczy pojaśniały. Chociaż chowała przed nim twarz, wiedział, że się uśmiecha - dzisiaj częściej niż kiedykolwiek się tak uśmiechała, jakby nie miała zamiaru, ale nie mogła się powstrzymać.

To dobry znak. Może nie zrobił jej krzywdy - poważnej krzywdy. Choć widział przecież, że bolało.

- Może tobie jest zimno - odparła, a jej głos był nieco przytłumiony. Gaara walczył z pokusą, by wsunąć rękę pod materiał. Miał ochotę jej dotknąć, dotykać, ale wydawało mu się, że tego teraz nie chciała, była za bardzo zażenowana. - Mnie nigdy nie było lepiej. To znaczy, cieplej - wymamrotała, wciskając twarz pod narzutę. 

Jeszcze chwila, a cała się pod nią schowa.

- Wstydzisz się mnie, iskierko? - zapytał, świadomy, że to z jego strony lekka prowokacja. 

Popatrzyła na niego hardo i w przypływie odwagi wychyliła spod koca połowę nosa.

Gaara ostrożnie wyciągnął rękę, jakby mógł ją wystraszyć, i zsunął pled niżej, odsłaniając jej twarz. Zawsze uważał, że Tenten ma wyjątkowo ładne usta, a teraz wydawały mu się nawet ładniejsze. Za każdym razem, kiedy ją widział, wydawała się ładniejsza. Potrafił uszczegółowić, co się w niej zmieniało w miarę upływu czasu i jak stawała się bardzo piękną kobietą. Z własnych, egoistycznych powodów, wolałby, żeby nie była aż tak piękna.  

Wpatrywała się w niego z napięciem, kiedy zsuwał okrycie, odsłaniając jej szyję i dekolt. Narzuta zatrzymała się na fascynujących wypukłościach jej ciała. Czuł pokusę, żeby sprawdzić, czy Tenten pozwoli mu odkryć więcej - ale nie zrobił tego. Miałby wielki problem z zatrzymaniem wzroku w jednym miejscu, a chciał jak najdłużej na nią patrzeć - taką, jaka była teraz, kiedy skrępowanie walczyło w niej z przekorą i chęcią udowodnienia, że może być śmielsza.  

Trochę też liczył na to, że naprawdę postanowi udowodnić, że jest odważna, i że sama się przed nim odsłoni.

Tenten lubiła udawać śmiałą, przyciągać go i zachęcać - jak wtedy, gdy wyczuła jego wahanie. Ale była też płochliwa i niepewna. Nie pozwoliła, by się jej przyglądał nagiej, chociaż mógłby bez końca ją taką oglądać. 

Tenten uśmiechnęła się i wysunęła dłoń spod koca. Chwyciła jego rękę i uścisnęła. Skierowała tym jego myśli na coś zupełnie innego.

Powinien dać jej pierścionek. Właśnie teraz. Wyobrażał sobie, że niebieski kamień idealnie wyglądałby na jej serdecznym palcu. 

Wybrał lapis lazuli, ponieważ chciał dać jej coś cennego. A także dlatego, że kamień będący symbolem klanu nie budził wątpliwości, od kogo i dlaczego go dostała.

Wiedział, że na razie nie mogłaby go nosić - nie, dopóki nie rozwiązał wszystkich spraw w wiosce. Miał nadzieję, że mimo to Tenten nie pomyśli, że chce ją sobie “zarezerwować”, oznaczyć jak przedmiot.

Że nie pomyśli, iż pierścionek, którego nie mogłaby teraz otwarcie nosić, i zaręczyny, o których nie mogłaby powiedzieć wszystkim, są komunikatem skierowanym do Nejiego. 

Mówił też sobie, że nie są wiadomością dla Nejiego, i że nie są próbą nakłonienia Tenten, by dała mu słowo - teraz, kiedy wiedział, że okoliczności mu sprzyjają, że tutaj i teraz trudno byłoby jej odmówić, nawet gdyby miała wątpliwości.

I że później byłaby związana słowem, nawet, gdyby okazało się, że Neji postrzega ją jako kobietę.

Nie miał pewności, czy to niczego nie zmieni, jeśli Neji postrzega ją jako kobietę.

I nie miał odwagi zapytać.

3 komentarze:

  1. O matko! Albo przeoczyłam tę informację wcześniej, albo dopiero teraz ona wypłynęła. Kapłanki nie mogły mieć dzieci? Nie powiem, żebym przez to w pełni rozumiała zaborczość Hanako i jej paranoję, ale chociaż troszkę mi to rozjaśniło. Jestem ciekawa, jak zareaguje Tenten na wiadomość. I zastanawiam się, co gorsze dla Asu i Hanako, jak Gaara zareaguje, jeśli kiedykolwiek się dowie. :P

    O nie! XD Przez to, że wcześniej kapłanki omawiały poniekąd Naomi, niemal dostałam zawału, że to ona z taką swobodą (a jednak pewnym lękiem przed zadaniem pytania) siedzi sobie na kolankach Gaary. XD Chyba pękłoby mi serduszko, gdyby to okazało się prawdą. ;)

    A Temari, która weszła z buta w uroczą scenkę pary gołąbeczków, rozwaliła mnie kompletnie. Nie zdziwię się, jeśli kiedyś zostanie pokarana przez los i matka Shikamaru z takim samym taktem potraktuje jej prywatne chwile z synem. :D

    Chciałabym widzieć minę Gaary, kiedy Korobi dawał mu dostęp do prawdy absolutnej nawalonego pantoflarza. Po tym fragmencie w sumie nie wiem, które jest bardziej pokrzywdzone przez drugą osobę - Korobi czy Hanako? Oboje są siebie warci przy takim podejściu do związku. Na szczęście Gaara i Tenten mają trochę oleju w głowie. ^^

    I z powrotem w Jaskini Rozkoszy! :D Im dłużej o tym myślę, tym bardziej się cieszę, że linia czasowa w tym opowiadaniu została poprowadzona tak, a nie inaczej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, jak się nad tym zastanowić to w scence na kolankach wyszedł mi nieplanowany trolling. Miałam dać ten fragment już dwa rozdziały temu, ale w ostatecznej wersji mi nie pasował i dlatego wrzuciłam go tutaj :P
      Mnie bardzo podpasowało pisanie z retrospekcjami, bo zawsze mogę napisać jakiś słodki fragment nie zależnie od ochoty, a nie aktualnych dla fabuły wydarzeń. Choć nie dla takich celów oryginalnie powstała ta konstrukcja, po prostu lubie retrospekcje, również wtedy, gdy czytam :P

      Usuń
  2. Dobrze, że Sayuri przyznała zaskoczenie z tą informacją o posiadaniu dzieci, bo znowu wyszłabym na nieuważnego czytelnika! Również mnie to uderzyło z nagła, ale jeżeli bardziej się zastanowić, taki szczegół dobrze wpasowuje się w tę historię, bo dzięki temu trochę łatwiej można zrozumieć pewne zachowania, które przejawiają kapłanki i dlaczego żyją w taki, a nie inny sposób. xd A z Asu to jednak mała cwaniara jest! Tak strasznie ją lubię za ten butny charakter i złośliwy sposób mówienia. Jest dla mnie tak wyraźną postacią, że nie sposób jej nie lubić, nawet mimo złych rzeczy, których się dopuszcza. A i wiedziałam, że Naomi się w końcu doigra i rozpoczną się knowania w jej stronę. Jej to mi akurat nie jest szkoda. Jeżeli chodzi o Hanako... słowa Asu w jej stronę dały mi trochę do myślenia. Rzeczywiście w bezdzietnych małżeństwach może pojawić się w pewnym momencie problem pewnej pustki, której samą pracą można nie zapchać. Szczerze podziwiam ludzi, którzy brną w małżeństwa, nieważne czy z zamiarem posiadania dzieci, czy nie. Dla mnie to tak ogromna abstrakcja, że mogę tylko bić pokłony za wzięcie na siebie tak ogromnej odpowiedzialności jak spędzanie z kimś życia. I tutaj mocno kibicuję Hanako i Korobiemu, żeby jednak przełamali moje negatywne odczucia odnośnie związków i byli ze sobą zawsze chociaż trochę szczęśliwi.
    Ale czy naprawdę Asu będzie chciała wyeliminować Tenten? Bardzo polubiłam Iskierkę, a i Gaara na pewno by na to nie pozwolił, ale kurczę... chciałabym to przeczytać!

    Ale ta scena w mieszkaniu... O rany! Takie to urocze, ale jednocześnie tak dobrze osadzone w zachowaniu bohaterów, że pomimo tej całej słodkości, ani trochę mi się nie gryzie. Gaara i Tenten są tak uroczy. Ale to Temari wygrywa jednak w tej scenie, jest obłędna. xD W tym jej uroczym powitaniu tak czuć taką złośliwą radość z tego, że im przerywa... niczym matrona przyzwoitka! XD Piękne.

    No i po raz kolejny potwierdzają się moje mroczne myśli odnośnie małżeństwa, mogłabym zbić sobie z Korobim piąteczkę, gdyby nie to, że Gaara (jak zwykle zresztą) miał w tej pijackiej pogadance rację. Mimo to i tak scenę czytało się świetnie, chyba jest moim faworytem w tej notce. :D

    Mogę tylko się zgodzić z Sayuri - pomysł z retrospekcjami był strzałem w dziesiątkę. Świetnie się to czyta, a jeszcze przyjemniej jest, gdy odnajduje się powiązania z obecną fabułą. Czekam na ciąg dalszy! <3

    OdpowiedzUsuń