Wioska Piasku, obecnie
- Gaara... Nie jestem gotowa.
- Jesteś. Nie bój się, dotknij go. Musisz to poczuć.
Tenten nerwowo przełknęła ślinę. Czuła się zestresowana, jak nowicjuszka w akademii. Gaara stawiał przed nią zbyt poważne wyzwanie - nigdy tego nie robiła i chyba przeceniał jej możliwości.
- Nie traktuj go jak narzędzie, lecz żywioł, który będzie po twojej stronie, jeśli tylko otworzysz serce.
Zamrugała pospiesznie. Wydawało jej się abstrakcyjne, że Gaara powiedział do niej coś takiego. Być może nie zauważając, że te słowa zabrzmiały dwuznacznie.
Im więcej czasu z nim spędzała, tym bardziej czuła, że jej serce jest otwarte i, wbrew jej życzeniom, wylewają się z niego emocje. Miała jednak kłopot z odróżnieniem emocji, które istniały tu i teraz, od tych, które jej się przypominały. Jakby w niektórych momentach teraźniejszość mieszała się ze wspomnieniami.
- Gaara, czy ty naprawdę uważasz, że ja… nie wiem, będę używać elementu wiatru jak gliny? Przecież go nie widać!
W spojrzeniu Gaary dostrzegła pobłażliwość.
- Rozumiem, że na tym etapie ci to przeszkadza, dlatego zmuś powietrze do ruchu. Będzie je widać, jeśli zrobisz tak. - Nawet nie odwrócił od niej wzroku i nie spojrzał na piasek, który uniósł siłą woli nad ziemię. Tysiące, a może miliony drobinek uniosło się w powietrze i zaczęło coraz szybciej się przemieszczać.
Tenten siedziała w cieniu kamiennego bloku w kanionie i patrzyła na pionowy blok piasku, wirujący wokół własnej osi. Było w tym coś hipnotyzującego.
Kilka lat temu, kiedy mieli wolny czas na misjach, Gaara czasami się popisywał krusząc skały, tworząc z nich drobinki wirujące w powietrzu. Zachwycało ją to, jakby było pokazem najwyższych umiejętności. Zapominała wtedy, że Gaara robi zwykle z piaskiem dużo bardziej skomplikowane rzeczy. Że potrafi zabić nim człowieka.
I teraz, przez chwilę, zapomniała, czemu miał służyć ten pokaz.
Piasek opadł na ziemię z głuchym tąpnięciem, które świadczyło o jego wadze.
- Teraz ty. - Gaara siedział ze skrzyżowanymi nogami naprzeciw niej. Patrzył na nią wyczekująco, zupełnie tak, jakby nie żądał niczego trudnego.
- Ale… jak to? Nie zrobię czegoś takiego.
- Może najpierw spróbuj, zanim uznasz, że nie potrafisz.
Tenten potrząsnęła lekko głową. Mogła kierować niewielkim strumieniem powietrza - odkrycie, że w ogóle to potrafi, było niesamowite. Ale teraz nagle Gaara stawiał przed nią o wiele trudniejsze zadanie.
- Naprawdę myślisz, że ja to wszystko opanuję, dlatego, że ty tak sobie życzysz? Tak po prostu?
Gaara nie wydawał się zaskoczony jej pytaniem.
- Opanujesz wszystko, o ile nie będziesz wątpić we własne możliwości. - Może to była tylko jej wyobraźnia, albo okoliczności, ale w jej uszach zabrzmiało to protekcjonalnie.
- Kankuro tak nie naciska na treningach - powiedziała z przekąsem.
- To znaczy, że bardziej mu zależy, żebyś go lubiła, niż na twoich postępach. Nie na tym polega rola nauczyciela.
Tenten przewróciła oczami. Tak naprawdę, chciała się zirytować na takie stawianie sprawy, ale nie bardzo umiała.
- Bo rola nauczyciela polega na tym, żeby kogoś tępić.
- Polega na stawianiu wyzwań - sprostował Gaara. - Ale ty ich nie podejmujesz. Boisz się przekonać, że coś jest trudne? Czy że jest łatwe, a ty tego nie umiesz tylko dlatego, że przez te wszystkie lata nie spróbowałaś?
Dobre pytanie. Ale niekoniecznie w kontekście treningu.
Nie zdążyła udzielić odpowiedzi. Gaara z jakiegoś powodu się zniecierpliwił.
- Tenten, czy ty w ogóle chcesz się uczyć prawdziwych technik? Czy wolisz tylko bawić się w sztuczki? To już tydzień.
Dokładnie, siódmy poranek. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Widywali się codziennie przed wschodem słońca, w kanionie za wioską, w którym kiedyś często mieli treningi drużynowe, z Yaokim do kompletu.
I widywali się popołudniami, szli na kawę, na ciastko, na lemoniadę. Tak miło spędzała czas, że aż miała wyrzuty sumienia, bo nie była pewna, czy kunoichi wolno się tak dobrze bawić, kiedy powinna pracować.
Ale jednocześnie narastało w niej zniecierpliwienie i frustracja.
Kiedy tydzień temu Gaara ją objął, i kiedy przyznał, że zobowiązał się ją odesłać do domu, pomyślała, że się do tego dopasuje - do profesjonalnego treningu, a więc do jego oczekiwań - o ile on więcej nie będzie jej przytulał.
I faktycznie jej już potem nie dotykał, jakby czytał w myślach. Tylko pozostawało pytanie, w których, bo od pewnego momentu procesy myślowe w jej głowie zachodziły dwupoziomowo. Jedne były w pełni kontrolowane i formułowane w słowach. Drugie wyrażały się w obrazach, a nawet we wrażeniach zmysłowych. I zupełnie nad nimi nie panowała; pracowała tylko nad tym, żeby je od siebie odsunąć, kiedy atakowały.
- Naprawdę myślisz, że w dziesięć tygodni zrobisz ze mnie trochę słabszy odpowiednik dziesięcioletniej Temari?
Miało to zabrzmieć żartobliwie, ale chyba tak nie wyszło.
Gaara wyglądał na stropionego tym pytaniem.
- Posłuchaj - odparł po chwili zastanowienia. - Jeśli masz taki problem z moją siostrą, to nawet lepiej. Przekuj go w motywację. Za cztery miesiące nawet nie pomyślisz, że mogłabyś przegrać z Temari.
Tenten poczuła, jak złość jej uderza do głowy. Nie wiedziała nawet, czy w większym stopniu drażniła ją drwina zawarta w sugestii, że miałaby się mierzyć z jego starszą siostrą - czy raczej to, że za cztery miesiące będą w wiosce Liścia. Obie.
Gaara zachowywał się, jakby oczekiwał, że ona niedługo osiągnie poziom jounina. I wybiegał w słowach w przyszłość. Zastanawiała się, czy gdy ona pięć lat temu w czasie delegacji w Sunie mówiła, co będzie robić po powrocie do Konohy, dla niego to tak okropnie brzmiało, jak teraz dla niej. Jeśli tak, to szkoda, że nie zamknął jej wtedy ust piaskiem.
- Czy ty uparłeś się, żeby udowodnić, że z każdego potrafisz zrobić żołnierza z prawdziwego zdarzenia? Jestem jakimś twoim projektem? Ulepszanie słabych kunoichi w dwa miesiące?
Dopiero widząc zdezorientowaną minę Gaary zdała sobie sprawę, jak idiotycznie to brzmiało. I że traci panowanie nad emocjami. Co zresztą od początku przewidywała. Bo przecież jej nie dotykał, ale często patrzył w sposób, który budził w niej oczekiwania, by jej dotknął.
Chwilami czuła się jak trzy lata temu, kiedy denerwowała się przed każdym umówionym spotkaniem, kiedy wyczekiwała tygodniami, żeby go zobaczyć. I obiecywała sobie, że będzie zdystansowana i chłodna, że - jak to określała nieraz Ino - ewentualnie pozwoli się zdobyć, bo dystans podnosi atrakcyjność. Ale potem i tak do niego biegła.
Teraz widywała się z nim dwa razy na dzień i za każdym razem niecierpliwiła się tak samo. I tak samo obiecywała sobie, że będzie zdystansowana i chłodna, bo może wtedy obudziłaby w nim… Ambicję? Chęć, żeby coś sprawdzić?
Wiedziała przecież, że Gaara, w przeciwieństwie do niej, myśli racjonalnie. Że powinni się zachować profesjonanie, i że dla zachowania profesjonalizmu zbędny jest bezpośredni kontakt.
Nie powinna myśleć o bezpośrednim kontakcie. Wobec tego uciekającego czasu i wyznaczonych kilku tygodni, tylko by wszystko skomplikowali, gdyby pozwolili sobie na taką bliskość i taką szczerość jak wtedy, gdy ją do siebie zaprosił.
Tenten zdawała sobie sprawę, że nie powinna myśleć o przekroczeniu bariery przyjacielskiej. I że jako szanująca się kobieta nie powinna myśleć o tym, co jeszcze mogliby robić przez te nadchodzące tygodnie. Ale o tym myślała.
Dobrze by było, gdyby sama sobie mogła powiedzieć, że to jej rozbudzenie wynika z kilku miesięcy postu. Ale dotąd nie miała z tym żadnego problemu. Nie tęskniła za seksem, tęskniła za Gaarą. Tęskniła za nim, chociaż był tuż obok.
Zaspokoiłaby tę potrzebę, gdyby mogła go przytulić, a ściślej - przytulać. Tak jak kiedyś. W sposób, który był romantyczny, ale nie erotyczny. Ale teraz na pewno byłoby inaczej, bo przecież… Przecież nie mogło być między nimi nic bliskiego i jednocześnie platonicznego, skoro byli ze sobą blisko w tak bardzo nieplatoniczny sposób.
Teraz jej się wydawało, że to zbudowało dystans. Po tym, jak Gaara przyznał, że mu jej brakowało, jak ona się do tego przyznała, może nie miałaby takich zahamowań przed zachowywaniem się tak, jak w rzeczywistości chciała - nie bałaby się tak panicznie go dotknąć - gdyby nie nachodziły jej myśli o tym, jak go dotykała, jak on jej dotykał.
Gdyby na obrzeżach świadomości nie pragnęła, aby znowu, chociaż raz jej w taki sposób dotknął.
Myślała o tym stanowczo za często. A Gaara patrzył na nią, uważnie, prawie natarczywie, i myślał o czymś zupełnie innym.
- Tenten, nie jesteś obiektem eksperymentalnego szkolenia w dwa miesiące - powiedział. Chyba był trochę zniecierpliwiony. - Czy naprawdę nie wiesz, jaki jest w tobie potencjał?
No tak, wiedziała. Potencjał do pieczętowania żywej energii i żywych stworzeń, z bijuu włącznie. Gaara chciał przekuć wrodzone zdolności, których nie chciała, które ją odstręczały, na coś innego, bardziej ofensywnego, po to, żeby nie czuła się przegrana. Może powinno jej to schlebiać. Na początku ją to ujęło, że o niej myślał i że chciał poświęcić jej czas. Nawet wtedy, gdy sądził, że w niej zostały po tej relacji same negatywne wspomnienia.
Ale teraz narastało w niej rozczarowanie, że Gaara postrzega ją przez pryzmat kunoichi, bo to na pewno sprawia, że nie myśli o niej jak o kobiecie.
Była teraz o kilka lat starsza, ale nic a nic nie zmądrzała. Cały czas chciała rzeczy, które były wobec siebie wzajemnie sprzeczne. Tak jak wtedy, gdy nie chciała, by myślał o niej, że jest słaba, ale nie przeszkadzało jej, że chciał ją chronić.
- Więc to teraz widzisz, kiedy na mnie patrzysz. Zmarnowany potencjał - stwierdziła.
Zamierzała na niego patrzeć, żeby okazać pewność siebie, żeby nie sprawiać wrażenia jakby wstydziła się miejsca, w którym jest teraz zawodowo. Mimo tego postanowienia, uciekła wzrokiem.
- Nie. Widzę rezygnację. I nie rozumiem tego. Dlaczego zrezygnowałaś z tego, czego najbardziej pragnęłaś?
Tenten poczuła, jakby zrobiło się jej duszno. Oczywiście, Gaara nie wiedział, czego ona najbardziej pragnęła. Dwa lata temu sama tego nie wiedziała. Chciała być silna, samodzielna, niezależna, i budzić podziw na polu walki. Musiała na własne oczy zobaczyć, jak wygląda wojna, by dotarło do niej, że nie to jest najważniejsze.
Dotarło do niej, że jeśli Gaara chciał ją wykluczyć z wojny, chciał żeby się schowała, bo to by ograniczyło o jedno jego zmartwienia, to powinna była się zgodzić, albo przynajmniej zaproponować kompromis. Powinna spróbować go zrozumieć, zamiast poczuć się urażona, bo odsunął ją na boczną linię walki, gdy ona z dziecinnym uporem i wbrew logice wolałaby być na froncie obok niego.
Zawsze miała w głowie tę absurdalną myśl, by stać obok niego, nawet gdyby mu to nie pomogło, a jedynie było ciężarem.
- Naprawdę nie domyślasz się, że z tego wyrosłam? - spytała. - Nie chcę być silna jak Tsunade.
Gaara wyglądał jakby był rozczarowany.
- To znaczy, że nie chcesz tego treningu - ocenił.
- Nie, dlaczego? Przecież nie powiedziałam, że nie chcę się nauczyć wspaniałych technik. Po prostu… Nie traktuj tego tak ambicjonalnie. Jeśli o mnie chodzi, nie muszę być wybitna.
Nie chciała, żeby się tak angażował w szkolenie, którego efekty mogą go rozczarować.
W tej chwili jednak miała wrażenie, jakby tymi słowami sprawiła Gaarze zawód. Nie przypominała sobie, by kiedykolwiek tak na nią patrzył.
Chociaż nie, jednak sobie przypomniała. Miał podobny wzrok, kiedy na niego krzyczała, tak jakby to on był winny śmierci Nejiego. Decyzji Nejiego.
Wzdrygnęła się, kiedy o tym pomyślała.
Wzdrygnęła się, kiedy o tym pomyślała.
- Posłuchaj, ja nie do końca pamiętam, co… kiedyś… powiedziałam. Co powiedziałam po bitwie. - Doprecyzowała, bo przecież Gaara nie mógł czytać jej w myślach. - Jeśli cię obraziłam, obwiniłam za Nejiego… Nigdy tak nie myślałam. Powiedziałam, że nie chcę cię więcej widzieć, ale to nie było to, co naprawdę myślałam.
Dopiero, gdy te słowa wybrzmiały i niemal zawisły między nimi w powietrzu, zdała sobie sprawę, że dotyka niebezpiecznego tematu. Nie rozmawiali o Nejim, unikała tego jak ognia, zmieniając temat, gdy rozmowa zaczynała dotyczyć rzeczy, które były nierozerwalnie związane z jej drużyną, z Lee, z tym, co kiedyś stanowiło główną treść jej życia. A teraz sama przywołała jego imię.
Gaara milczał tak długo, że nie spodziewała się już, że podejmie temat.
- Wiem. Wtedy też powinienem był wiedzieć. Nie powinienem cię posłuchać.
Tenten uśmiechnęła się lekko, chociaż nie było jej wesoło. Nieraz się nad tym zastanawiała, jak inaczej by się wszystko potoczyło, gdyby Gaara jej wtedy nie posłuchał. Ale trudno mieć do niego pretensje, że to zrobił.
W złości potrafiła być wredna. W rozpaczy była gorsza. Tak przynajmniej jej się wydawało. Lee był jedynym, który znosił jej humory, który w żadnym momencie nie odszedł ani nie powiedział nie da się z tobą wytrzymać. Ale Lee to było coś innego. Lee i Neji. Przez tyle lat byli we troje, niemal nierozłączni, wspierali się w najgorszych chwilach. Znali zarówno swoje najlepsze, jak i najgorsze strony. Nie zostawiali się w najlepszych momentach, więc nie było o tym mowy też w najgorszych.
- Chcesz powiedzieć, że dziewczyn nie należy słuchać? - zapytała przekornie. Nie wprost, ale jednak przyznała, że chociaż powiedziała wtedy odejdź, nie tego oczekiwała. Ale nie było jej intencją wpędzać Gaarę w poczucie winy. - Chyba jednak kobiety też mają prawo głosu, nawet w twoim kraju.
Gaara zignorował ten delikatny przytyk. Próbowała być zabawna, ale to nie był temat do żartów. Także dla niej.
- Tenten. - Gaara brzmiał wyjątkowo poważnie. - W tym, co wtedy powiedziałaś, była złość. Ale w całym twoim zachowaniu była rozpacz. Nie miałem pojęcia, jak się zachować. Zostawiłem cię wtedy, bo się wystraszyłem. A potem się tego wstydziłem. Przez strach i wstyd zostawiłem cię samą.
Patrzył na nią z pewną dozą niepewności, jakby spodziewał się, że ją to zszokuje. Ale ona nie była negatywnie zaskoczona. Nigdy nie uważała, by był idealnie racjonalny lub pod każdym względem doskonały. Ale kiedyś trudniej mu było się przyznać przed sobą, że popełnia błędy.
- Chcesz się licytować, kto kogo zostawił? Przecież to ja nie otworzyłam ani jednego listu. A wcześniej… Właściwie, to chyba jednak ja z tobą zerwałam. Ty tylko zaproponowałeś przerwę na czas wojny.
Była ciekawa, czy pamiętał to tak dobrze jak ona. Potrafiłaby chyba zacytować większość z tego, co powiedział po spotkaniu Pięciu Kage. Ale wtedy zupełnie inaczej to wszystko interpretowała, niż teraz.
- To nie było mądre. Nie dziwi mnie, że się tak uniosłaś.
- Nie było mądre - przyznała, zadowolona, że w tym przynajmniej się zgadzają. - Ale… skoro nie powiedziałeś, żebyśmy przestali się spotykać dlatego, że prosił cię o to Neji... To dlaczego?
Gaara niespodziewanie, choć nienaturalnie jak na siebie powolnym ruchem, jakby dawał jej szansę się cofnąć, przysunął się i uklęknął przy niej na piasku. Wyciągnął rękę.
Tenten przypomniała sobie jak kiedyś podobnym gestem rozpuścił jej włosy. Powstrzymała chęć, żeby zamknąć oczy w oczekiwaniu na pocałunek.
Gaara sięgnął jej za kark i odwiązał ochraniacz z czoła. Pierwszego dnia po przyjeździe schowała go w torbie, ale teraz nosiła go na treningi, tutaj, i w Sunagakure na szkolenia z Kankuro. I tak w osadzie wszyscy zwracali na nią uwagę i mniej lub bardziej otwarcie się gapili. Było jasne, że jest obca, więc nie nosząc znaku Konohy, czuła się, jakby wypierała się pochodzenia.
Gaara wziął ochraniacz do ręki i popatrzył na symbol Konohy.
- Dlatego. Sasuke wpadł na spotkanie, zapolować na Szóstego Hokage. A ty tam byłaś, chociaż nie powinnaś, bo chciałaś się ze mną zobaczyć. Poniosły mnie emocje.
Cóż, jej też wtedy nie były obce skrajne emocje. Była w pobliżu Danzo i przez chwilę bała się, że przypadkiem lub nie, dosięgnie ją wściekłość Sasuke.
- Nie byłam tam chronić hokage, miałam inne rozkazy.
- Na twoje szczęście, miałaś inne rozkazy. - Gaara powiedział to, patrząc na nią, i włożył jej ochraniacz Konohy do ręki. - Mogły być jakiekolwiek. Byłaś… jesteś winna lojalność twojej wiosce.
Tenten zacisnęła dłoń na symbolu Liścia. Nie założyła go jednak na czoło.
- Ja się też wtedy przesadnie uniosłam. Nie wściekłabym się tak bardzo, gdyby nie to, że… - Zawahała się. Wprawiało ją to w zażenowanie, ale szczerość za szczerość. - Byłam zazdrosna, przyszedłeś z Asu.
- Przyszedłem z Asu - potwierdził Gaara. W jego głosie brzmiało zdziwienie. - O co byłaś zazdrosna?
Tenten przygryzła wargi. Chyba nie miała w sobie tyle hartu ducha, żeby mu to wytłumaczyć. Żeby sobie obiektywnie porównał, jak wygląda ona, a jaką prezencję miała i ma dziewczyna wielu talentów - medyczka, kapłanka i specjalistka od trucizn. I, jeśli mówiła prawdę, a nie tylko plotła, co chciała, by wprawić innych w zażenowanie, od Kamasutry też.
- Zawsze się do ciebie kleiła - powiedziała niechętnie, zamiast zachwalać zalety rywalki.
Uciekła wzrokiem trochę w bok, ale nie na tyle, by nie zauważyć zdumionej miny Gaary.
- Asu nigdy się do mnie nie kleiła.
Sprawiał wrażenie, jakby naprawdę ta myśl go zszokowała, ale Tenten była daleka od wzięcia jego reakcji za dobrą monetę. Stanowczo za bardzo go to zdziwiło.
- To może chciałbyś? - spytała. Pożałowała, że nie ugryzła się w język, ale skoro już się odezwała, poszła za ciosem. - Powiedziałeś kiedyś, że twoim zdaniem jest piękna.
Gaara lekko zmrużył oczy, jakby sądził, że próbuje go nieuczciwie podejść albo jakby sobie nie przypominał. Ale ona bardzo dobrze pamiętała.
- To nie jest kwestia opinii, tylko obiektywnej definicji. Jest coś takiego, jak uwarunkowany kulturowo kanon piękna. Asu wygląda jak wyjęta z książki.
Z jej punktu widzenia to było pokrętne tłumaczenie.
- I ty oglądasz… czytasz takie książki? - zapytała z niedowierzaniem.
- Przeczytałem. W każdym kraju jest inny kanon. W czasie wizyty dyplomatycznej wypada powiedzieć jak najwięcej pochwał pod adresem gospodarza. Ale jeśli wedle lokalnego wzorca jego żona nie jest piękna, lepiej milczeć, żeby go nie obrazić. - Pokręcił głową. - W praktyce nawet z tej wiedzy nie korzystałem, bo nie zajmuję się dyplomacją. Nie mogę uwierzyć, że o tym rozmawiamy.
- O dyplomacji? O tym, o kogo jestem zazdrosna? - Nie przemyślała ani tego pytania, ani gestu. Bezwiednie wyciągnęła przed siebie dłoń i dotknęła nią Gaary przez koszulkę, na wysokości serca. - Czy o tym, jak ciebie albo mnie poniosły emocje?
Zauważyła na twarzy Gaary wahanie. Pomyślała, że przecież jest równouprawnienie, więc jeśli on nie zainicjuje pocałunku, ona to zrobi.
Jednak Gaara delikatnie chwycił ją za nadgarstek i zdjął z siebie jej rękę.
- Zapomnij o emocjach. Do kontroli elementu wiatru potrzebujesz tylko czakry.
Kankuro spotkał się z Tenten w jednej z podziemnych sal treningowych. Zaspał i nie zjadł śniadania, więc po drodze kupił całą torbę onigiri i zmusił kunoichi, żeby zjadła wraz z nim.Wydawała się przygaszona i pozbawiona energii, jakby też nic nie jadła.
- Mój brat coś nie potrafi o ciebie zadbać, tak jak powinien mężczyzna - powiedział mimochodem, gdy siedzieli na ziemi i spożywali kuleczki ryżowe.
Powiedział pierwsze, co mu się nawinęło na myśl, żeby przerwać milczenie. Tenten wybałuszyła na niego oczy i niemal zakrztusiła się onigiri.
Kankuro tłumił śmiech, kiedy ona wracała do równowagi.
- Potrafię się sama wyżywić - powiedziała.
Kankuro wzruszył ramionami.
- Tak, jak i ubrać. Nie jesteś 24 godziny na dobę w koszarach, może kupiłabyś sobie jakąś kieckę?
Tenten spiorunowała go wzrokiem.
- A jaki ty masz w tym biznes?
Kankuro uznał, że jeśli przyzna, że jego zdaniem powinna eksponować nogi, nigdy ich nie zobaczy, więc ugryzł się w język.
- Skoro korzystasz z naszej gościnności, mogłabyś wesprzeć lokalną ekonomię. Nie mówiąc już o reklamie dla naszych modystek, gdy pojedziesz do domu. A jest co promować.
Tenten uśmiechnęła się kwaśno.
- Zrobię wielkie zakupy przed wyjazdem - powiedziała tonem na odczepnego. Spojrzała na misę z onigiri jakby się wahała.
- No bierz, praktycznie nic nie zjadłaś.
Tenten wzruszyla ramionami, ale po jedzenie nie sięgnęła. Za to popatrzyła na niego z większą uwagą.
- Strasznie się uniosłam złością i nawet nie przeprosiłam - stwierdziła. - Tak więc… przepraszam.
Nie zajęło mu wiele czasu, by domyślić się, o co chodzi.
- To było tydzień temu, a ty się dalej przejmujesz? - odparł ze zdziwieniem. Początkowo chciał tak zakończyć temat. Ale przyszło mu do głowy, że to jakieś podejrzane, że mówi o dalekim w perspektywie wyjeździe i wraca do tego, co jej zdaniem wymaga wyjaśnienia. - Nie, to ja przepraszam, zachowałem się jak cham. - Zawahał się przez moment. - A więc ty i mój brat, co?
Tenten spojrzała na niego w pierwszym momencie jakby lekko spłoszona, ale szybko przyjęła neutralny wyraz twarzy.
- To przeszłość.
Miał zapytać dla kogo, ale ugryzł się w język. Nie chciał jej drażnić wytykaniem, że jest słaba w ukrywaniu uczuć. Przynajmniej z jego perspektywy tak było, może dlatego, ze długo ją znał.
- Ale jak daleka przeszłość? Bo chyba nie umawialiście się przed moim nosem na randki? - Przypomniał coś sobie. - Umówiliście się na egzaminie na Demonicznej Pustyni. - To był strzał na oślep, ale celny. Tenten lekko się zarumieniła.
- Koleżeńsko.
Kankuro nie potrzebował lepszego potwierdzenia, żeby nabrać pewności siebie.
- Aa, czyli gdzieś tam potem było niekoleżeńsko. - Na te słowa dziewczyna zareagowała przymrużeniem oczu i wyzywającym uśmiechem, jakby chciała zasugerować, że więcej nic nie powie. - Całowałaś się z moim bratem, gwiazdeczko?
Zakładał, że ją speszy, ale Tenten najwidoczniej spodziewała się takiego pytania. Za to jej odpowiedź spowodowała, że prawie się udławił ryżem.
- Też.
- Też?! - powtórzył nie maskując nawet zmieszania.
Tenten uśmiechnęła się złośliwie.
- Można powiedzieć, że się razem uczyliśmy. Całować.
Kankuro odchrząknął. Tenten patrzyła na niego z jakąś przekorą, tak, że bał się dalej pytać. Sprawiało mu satysfakcję wprawianie jej w zażenowanie, ale w drugą stronę to już nie było takie zabawne.
- Kiedy to się skończyło? - Nie zastanowił się nad tym, czy to nie zbyt osobiste pytanie. Przez twarz Tenten przemknął cień i dopiero wtedy do niego dotarło, że to mogło być bardzo poważne. I że Tenten nie miałaby takiej miny, gdyby to ona rzuciła jego brata. - To był Gaara, prawda? Obowiązek na pierwszym miejscu?
Sam nie wiedział, jakie uczucia wywołuje w nim ten wniosek. Ale był dość oczywisty. Może do Gaary w pewnym momencie dotarło, dlaczego żaden Kazekage nie związał się z kobietą spoza Suny. Musiał też zauważyć, że pomysł na dziedziczne rządy był gwarancją wewnętrznego pokoju. Może myślał przyszłościowo. Może nie chciał jej skrzywdzić.
Nawet przy takim założeniu, Kankuro odczuwał irytację, podobnie jak wtedy, gdy Gaara przyjął stanowisko, chcąc odkupić winy, bez względu na osobistą cenę. Chyba nic się nie zmieniło. Po objęciu funkcji kage potrzebował Tenten, ale ją odesłał. Najwidoczniej i później ją odtrącił. Teraz pewnie zrobi to samo, bo nie jest pisane mu zmądrzeć.
- To byłam ja. Powiedziałam Gaarze, że go nie potrzebuję. Że nie chcę go widzieć. - Zaskoczyła go tym wyznaniem. - Wiesz, ja… Czułam się winna po śmierci Nejiego. Nie potrafiłam sobie tego poukładać.
- Ale do teraz już poukładałaś? - Zapytał, próbując zapanować nad zaskoczeniem. Wspomnienie Nejiego uświadomiło mu, że to trwało długo. I skończyło się gwałtownie. Nie takie miał wyobrażenie o pierwszych zauroczeniach ani o pierwszych związkach.
Tenten pokręciła głową.
- Nie wiem.
Wydawała się przybita, przynajmniej tak samo, jak wtedy, gdy weszła do tej sali. Domyślał się, że następnym pytaniem nie poprawi jej nastroju, ale nie mógł się powstrzymać.
- To co jest między wami teraz?
- Przyjaźń? - zabrzmiało to jak bardzo niepewne pytanie. - To lepsze niż nic.
Kankuro był innego zdania. Nic nie daje złudnej nadziei na coś więcej. Uważał jednak, że Tenten w tej sytuacji wcale nie powinna ustawiać się na pozycji koleżanki. Nie powinna też niczego nie oczekiwać.
Dla Gaary zadziałałoby na korzyść, gdyby dla odmiany ktoś miał wobec niego oczekiwania oderwane od jego stanowiska i od jego obowiązków.
- Tenten. Powiedziałem ci wiele rzeczy, ale nie chodziło mi o to, że Gaara zalicza dziewczyny. Nie było ich za wiele. Nie tyle, ile ich przysługuje… do stanowiska. - Zdał sobie sprawę, jak beznadziejnie to zabrzmiało, dopiero, gdy to powiedział. - Poza tym, to funkcjonowało na zasadzie układu lub wymiany korzyści, nic więcej.
Tenten pokręciła głową.
- Nie pogrążaj się. Też masz z tego korzyści? - spytała złośliwie.
- Przestań, układ zabija namiętność. Poza tym, te układy już nie istnieją. Możesz zapytać Asu.
- Nawet nie denerwuj mnie Asu. Wprowadziłeś mnie z nią w błąd.
- Czyżby? Czym wprowadziłem cię w błąd?
Tenten popatrzyła na niego z ukosa. Pomyślał, że nie odpowie, ale namyśliła się:
- Tym, że nosiła twoją naszywkę z symbolem klanu, ale panoszyła się przy Gaarze.
Kankuro patrzył na nią przez chwilę. Zdumiało go, że on nigdy nie powiązał tych faktów.
No, ale faktycznie, Tenten przecież nie wie. Miałaby ciekawą minę, gdyby zorientowała się, że pięć lat temu Asu na nią leciała.
Zresztą, kto ją tam wie, może wciąż na nią leci.
Wieczorem Tenten siedziała przy stoliku w “Pod winnym gronem” i wpatrywała się w otwartą butelkę wina śliwkowego.
Nie powinna była zamawiać całej butelki, a teraz, skoro już tak zrobiła, zastanawiała się, czy powinna to wszystko wypić.
Może w ogóle nie musi się przejmować tym, co powinna. Mogła bezkarnie się upić, wrócić do domu i natychmiast zasnąć. Miała wrażenie, że na trzeźwo nie zaśnie, zbyt wiele myśli galopowało w jej głowie. Perspektywa następnego poranka i popołudnia z Gaarą wyjątkowo ją stresowała. Opanowanie emocji nie było łatwe nawet wtedy, gdy oddzielał ją od niego stolik i dwie filiżanki z kawą.
Jednym z jej głównych zmartwień teraz było, żeby się nie skompromitować i nie wygłupić. Zasłużyła sobie na odstresowanie się z drobną pomocą wina. Gdy podjęła decyzję i nalała sobie solidną porcję z dopiero zaczętej butelki, do jej stolika podeszła Asu.
Tenten nawet nie była zdziwiona. Zdaje się, że Kankuro i Asu mieli słabość do tego lokalu. A ona zaczynała podzielać ich zamiłowanie do trunków.
- Niektórzy piją do lustra, a ty, jak widzę, wolisz do krzesła - powiedziała kapłanka, bez pytania zajmując miejsce naprzeciwko. - Zajmę to krzesło i zapewnię ci alibi. A może mnie poczęstujesz?
Tenten przysunęła do niej butelkę. Nawet uporczywe świergotanie Asu wydawało jej się w tej chwili lepsze niż własne myśli. Sunijka uśmiechnęła się i zawołała kelnerkę.
- Poproszę kieliszek. I talerz sashimi - powiedziała. Gdy kelnerka odeszła, dodała pouczającym tonem: - To jest mocniejsze niż się wydaje i, wierz mi, nie chcesz pić na pusty żołądek. Obiadu pewnie jeszcze nie jadłaś?
Tenten wzruszyła ramionami i skoncentrowała się na swoim kieliszku. Asu zaczęła opowiadać o przygotowaniach do jakiejś ceremonii, ona jej połowicznie słuchała, i czas upłynął - zaskakująco - bez żadnych zgrzytów. Pół godziny później zamówiły drugi talerz przystawek i kolejną butelkę.
- Próbowałaś chateau? - spytała kapłanka, gdy kelnerka czekała na zamówienie.
Tenten pokręciła głową.
- Nie. Brzmi zagranicznie i drogo.
- To spróbujesz. Prosimy, najstarsze jakie macie, i z góry dziękuję za fatygę. - Powiedziała Asu do kelnerki z wyszukaną uprzejmością. - Może to niepatriotyczne, ale ten trunek nie ma sobie równych. Przy butelce chateau możemy zakopać topór wojenny.
Tenten popatrzyła na nią podejrzliwie. Zastanawiała się, czy powinna dopatrywać się podstępu. Nie dostrzegła na twarzy rozmówczyni oznak nieszczerości, ani nie zauważyła ironicznego tonu. Musiała jednak wziąć poprawkę na to, że Asu mogła wydawać się sympatyczna tylko dlatego, że alkohol zaczął jej uderzać do głowy.
- Nie mam topora - odparła. - To znaczy, jak dla mnie nie ma czego zakopywać. Nie jest tak, że ciebie nie lubię, po prostu… Jesteś strasznie trudna do rozszyfrowania. I czasami bardzo ciężko się z tobą rozmawia, bo twoim orężem jest ironia i sarkazm.
Asu wzruszyła ramionami.
- Potraktuję to jako komplement - odpowiedziała. - Nie to o ironii i sarkazmie. Zresztą, dzisiaj będzie bez oręża.
Do stolika podeszła kelnerka z zamówieniem. Asu otworzyła butelkę i napełniła kieliszki.
- No, Spróbuj, spróbuj - zachęciła.
Tenten pomyślała, że i tak już jej szumi w głowie, więc co to za różnica.
- Jest rzeczywiście… Smaczne - powiedziała, odkładając zaczęte wino na stolik. Nie miało porównania ze śliwkowym, które dotąd wydawało jej się najlepszym, co tutaj serwują. Jednak tak naprawdę w ogóle nie znała się na winie - w wiosce Liścia królowało piwo i sake.
Asu uniosła brwi z satysfakcją.
- Smaczne? To napój bogów - stwierdziła. - Tutaj często się go zamawia na randkach, jak facet chce się przypodobać kobiecie zamawia czerwone wino. To taki tip, jakbyś zabawiła w Sunie dłużej i chciała się nauczyć odczytywać sygnały.
Tenten była zadowolona, że w tym momencie nie piła, bo pewnie udławiłaby się trunkiem. W którym momencie Asu pomyślała, że może z nią rozmawiać jak z przyjaciółką?
- Nie zostanę tu na tyle długo, żeby potrzebować porad randkowych - powiedziała ostrożnie.
Asu oparła podbródek na otwartej dłoni. Tenten znowu zwróciła uwagę na jej wypielęgnowane dłonie i zadbane paznokcie i pomyślała, że może powinna zrobić coś z własnymi.
- Nie odrzucaj przyjacielskich uwag, nigdy nie wiesz, kiedy taka rada ci się przyda. - Uniosła głowę i powiodła naokoło spojrzeniem. - To jest najlepsze miejsce na podryw. No, chyba, że sunijski typ mężczyzny ci się nie podoba. Założę się, że ci się nie podoba.
Tenten nie miała wątpliwości, że Asu ją podpuszcza. Może szuka sobie rozrywki jej kosztem. Ale mimo tego przypuszczenia nie powściągnęła ciekawości.
- A co to znaczy: sunijski typ mężczyzny?
Asu popatrzyła na nią, zadowolona, że rybka połknęła haczyk.
- No wiesz. Małomówny, aż do poziomu gbura. Zgrywa hojraka przed kobietami, zresztą tutaj w ogóle faceci starają się zachowywać jak maczo. Taki nie spróbuje cię poderwać mówiąc, że masz ładne oczy. Co najwyżej, że fajny tyłek.
Tenten podjęła wysiłek woli, by się nie skrzywić.
- Żaden znany mi sunijczyk nie pasuje do tego szablonu.
Asu poruszyła głową na boki, jakby nie mogła się zdecydować.
- Szablony to do siebie mają, że prawie nikt do nich nie pasuje. Ale nie oszukujmy się, jakby tutejsi faceci potrafili rozmawiać z kobietami, niepotrzebny byłby system aranżowanych małżeństw ani dziewczyny do towarzystwa. Założę się, że w wiosce Liścia samce radzą sobie lepiej.
Zauważywszy jej pytające spojrzenie Tenten zrozumiała, że nie jest to stwierdzenie, lecz pytanie.
- Szczerze mówiąc, nawet jeśli, to niewiele - powiedziała, przypominając sobie, jak Naruto, mimo swego tupetu i pewności siebie, błądził we mgle i inicjatywę musiała przejąć nieśmiała Hinata. Jak się zastanowić, w kręgu jej znajomych we wszystkich związkach inicjatywa należała do dziewczyny. Ciekawe, czy konieczność nieustannego pchania wózka do przodu ich nie męczy. - Czy faceci nie są beznadziejni?
Asu wykonała niezdecydowany gest dłonią, jakby chciała wyrazić wahanie.
- Przez grzeczność nie zaprzeczę. Ale znam takich, którzy… Ogólnie mówiąc, potrafią się zachować przy kobiecie. - Kiedy to mówiła, Tenten nie doszukiwała się drugiego dna w jej wypowiedzi. Dopóki nie usłyszała ostatniego zdania: - Nie wiem, czy wiesz, ale Darui jest moim przyjacielem. Platonicznie, rzecz jasna. Jest zbyt grzeczny dla mnie.
Tenten znieruchomiała. Przez chwilę mierzyła Asu spojrzeniem, starając się ocenić jej intencje.
- Nie na tyle grzeczny, by wspomnieć, że się bliżej znacie.
Asu wykonała ręką lekceważący gest, który w tym momencie wydawał się nieszczery.
- Poznaliśmy się na spotkaniu Pięciu Kage, co zapewne pamiętasz - powiedziała tonem sugerującym towarzyską konwersację.
Tylko, że Tenten nie miała na taką rozmowę ochoty.
- Powiesz wprost, do czego zmierzasz?
Asu skinęła głową.
- Oczywiście. Dzisiaj rozmawiamy bez sarkazmu, bez oręża - zauważyła. - Nie chodzi o to, że Darui mi się zwierzał, to nie jest taka relacja, ale jednak coś tam wiem. Wiem, że go rzuciłaś.
Tenten powstrzymała się przed poirytowanym prychnięciem. Nigdy nie powiedziałaby, że go rzuciła. Spotykała się z Daruim, gdy była w wiosce Chmur, ale to nie znaczyło, że byli razem i że istniał jakikolwiek związek, który można było zerwać.
Asu napiła się wina. Sprawiała wrażenie drapieżnego węża, który szykuje się do ataku.
- Ponieważ rozmawiamy dzisiaj bez oręża i zakopałyśmy topór, daruję sobie wyszukane uwagi, że najwyraźniej masz słabość do mężczyzn na stanowiskach. Lub odwrotnie, że masz uraz i wystraszyłaś się jego rychłego awansu. - Asu uniosła rękę, widząc, że Tenten chce jej przerwać. - Słonko: Darui to jest facet, na którego leci trzy czwarte tamtejszych lasek. I całkiem sporo spoza Chmurki. I wiesz, zdziwiłabym się gdyby było inaczej, bo wszędzie dookoła nas funkcjonuje taki model męskości, że nic tylko usiąść i płakać. Darui jest dobrze wychowany, zabawny - wyliczyła na palcach. - Pominę aspekty fizyczne, bo znowu wyjdzie, że jestem płytka i niewychowana. Więc, wracając: oczytany, wygadany, a z jego ust płynie czyste złoto.
Tenten oparła łokieć na stole i przycisnęła dłoń do czoła. To był główny powód, dla którego nigdy nie opowiedziała Mari o swoim krótkim romansie - chociaż chciałaby jej o czymś czasem opowiedzieć, żeby przyjaciółka przestała zatruwać jej życie uwagami o sercu z lodu. Mari nie dałaby jej żyć, żądałaby rozsądnego argumentu, dlaczego komuś takiemu dała kosza. I dlaczego nie skorzystała z propozycji pracy w wiosce Chmur, chociaż poniekąd spadła jej z nieba.
Teraz Tenten pomyślała, że wpadła z deszczu pod rynnę. Asu wydała jej się sunijskim odpowiednikiem Mari. Lub, co gorsza, lokalnym odpowiednikiem Ino.
- Krótko mówiąc: nie mam zdania, jakim Darui będzie przywódcą, ale z pewnością jest wymarzonym kochankiem - kontynuowała dziewczyna, niezrażona zniecierpliwioną i znudzoną miną rozmówczyni. - I wiesz co? Wcale mnie nie zdziwiło, że w to nie weszłaś.
Tenten ocknęła się z apatii.
- Nie zdziwiło cię.
Asu skinęła głową.
- Oczywiście, że nie. Zresztą, wiedziałam, że to się wszystko nie klei i już na wojnie mówiłam, żeby sobie odpuścił.
- Nie umawiałam się z nim w czasie wojny - odpowiedziała Tenten. Taka sugestia ją dotknęła.
- Ale aż za dobrze było widać, że chciałby. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, jak bardzo się w to wkręcił.
Tenten zdała sobie z tego sprawę - w momencie, gdy Darui zaproponował jej, żeby została w Kumo, chociaż jej zdaniem nie miał do tego podstaw. Ale nie zamierzała dyskutować o tym z Asu.
- Nieważne, takie rozczarowanie mu dobrze zrobi. Zawsze miał w życiu za łatwo i sądził, że dostanie wszystko, jeśli będzie dość uparty.
- Asu. - Tenten tym razem nie wytrzymała. - Nie będę z tobą rozmawiać o Daruim. Jeśli masz do niego jakieś uwagi, to z nim sobie pogadaj.
Asu skinęła głową.
- Masz rację - powiedziała i przez chwilę zdawało się, że na tym zakończy temat. - Ale powiedz, tak szczerze: jest za bardzo zmanierowany? Nudny? Czy po prostu twoje serduszko bije dla kogoś innego?
Tenten poniekąd mogła się cieszyć, że wino wpływa na jej reakcje. Normalnie pewnie by nie wytrzymała i skomentowała wścibstwo rozmówczyni w niewybrednych słowach.
Asu była Najwyższą Kapłanką i reprezentantką Słońca na ziemi, więc konsekwencje obrażenia jej były trudne do przewidzenia.
- O tym też nie będę z tobą rozmawiać - powiedziała, siląc się na spokój.
Asu naprawdę była cyniczną, wredną żmiją. Jak sama przyznała, wiedziała dużo. Tenten nie była pewna, czym sobie zasłużyła na jej antypatię i wredne odzywki. Może nie trzeba było na nie niczym zasłużyć. Może to, czy sunijska piękność była dla kogoś uprzejma czy próbowała go wdeptać w ziemię, zależało wyłącznie od jej humoru.
- Wiesz, nie jestem żadną specjalistką - mówiła kapłanka dalej, niezrażona - ale nie wiem, co cię powstrzymuje, żeby zawalczyć.
Tenten mogła spodziewać się uwagi w tym rodzaju. Czuła, jak krew pulsuje jej w uszach, ale nie pozwoliła sobie na utratę panowania nad nerwami. Nie chodziło nawet o to, czy w Sunagakure za obrażenie Najwyższej Kapłanki grozi banicja albo więzienie, ale o to, że nie zamierzała dać jej satysfakcji.
- Może nie lubię się przepychać w kolejce - powiedziała na odczepnego.
Asu uśmiechnęła się dobrodusznie, w taki sposób, jakby się prosiła, żeby ten uśmiech zetrzeć jej z twarzy.
- Kochana, założę się, że co druga… No, może co trzecia stanęłaby w kolejce do jego łóżka. Ale do serca? To byłaby naiwność granicząca z głupotą.
Tenten zacisnęła zęby. Policzyła w myślach do pięciu. Potem posłała jej cyniczny uśmiech.
- Wiesz, ludzie cię nie lubią i łatwo się domyślić, dlaczego. Chyba przestanę się zmuszać, żeby ci współczuć.
Asu cmoknęła z niezadowoleniem.
- To wszystko, na co cię stać? Wysil się bardziej.
- A co to jest, zawody, kto komu mocniej dowali? Jeśli szydzenie z ludzi cię bawi, baw się. Sama.
Tenten podniosła się z krzesła, uznawszy, że wcale nie musi znosić niemiłego towarzystwa. Asu także wstała, chwyciła ją za rękę. Może należało zachować się w sposób bardziej chłodny, opanowany, ale Tenten wcale nie miała nerwów ze stali i po prostu ją odepchnęła.
Asu potrząsnęła głowę z wyrazem zniecierpliwienia na twarzy.
- Minutkę. Chcę ci coś powiedzieć.
Tenten podejrzewała, że wcale nie chce tego słuchać, ale zdała sobie sprawę, że ludzie przy pobliskich stolikach na nie patrzą - i nie chcąc robić sceny, usiadła z powrotem.
- Jesteś niezrównoważona psychicznie - skonstatowała, bo Asu usiadła naprzeciw niej i patrzyła na nią, jakby oczekiwała, że się odezwie.
- Słyszałam pod swoim adresem o wiele gorsze rzeczy - odparła dziewczyna. - A więc, uważasz, że po tobie jadę? - spytała tonem, jakby zaczynała uprzejmą konwersację.
- Nie. Uważam, że twój sposób bycia jest bardziej do zniesienia jeśli nie udajesz do kogoś sympatii - odparła uszczypliwie.
Asu oparła łokcie na stole i rozłożyła ręce. Z pozoru wyglądało to na gest bezradności, ale widząc, jak ułożyła otwarte dłonie można było pomyśleć, że chce zaprezentować otoczenie, jakby to było jej terytorium.
- Na okoliczność, jakbyś chciała tu dłużej zostać, radzę ci się przyzwyczaić. Nie wiesz, jaką siłę rażenia ma zawiść. Już chyba wszyscy widzieli cię w wiosce z Gaarą, a już na pewno dziewczyny cię zauważyły.
Tenten pomyślała, że chciałaby być na tyle opanowana, by zignorować tę uwagę. Jednak samokontrola nigdy nie była jej mocną stroną. W tym przypadku mogła przynajmniej udawać, że kieruje się ciekawością.
- Jakie dziewczyny? Eks-kochanki?
Niestety, chyba nie zabrzmiało to, jakby kierowała nią ciekawość. Ten temat za bardzo ją drażnił.
- Żeby tylko. - Asu niedbale machnęła ręką. Słabo ukrywała, że wywołanie zainteresowania sprawia jej przyjemność.
Tenten postanowiła uciąć temat. Gdyby dała się wciągnąć w tę konwersację mogłaby się dowiedzieć więcej, niż chciała. Nie powinny jej interesować kobiety, które kiedyś albo teraz były w życiu Gaary.
- Nie jestem jego kochanką - powiedziała.
Asu wzruszyła ramionami.
- To tak naprawdę nie ma znaczenia. Ja sama nigdy nie spałam z Gaarą, i żałuję, bo wychodzi na to, że mam z tej znajomości same nieprzyjemności.
Tenten nie była pewna, czy to jej zdolności percepcyjne są przytępione czy Asu naprawdę potrafi wygłosić coś tak bezczelnego z nastawieniem, jakby mówiła o pogodzie. Zastanowiło ją, czy one wszystkie... są takie. Egoistyczne. Na chłodno oceniające ryzyko i korzyści.
Po raz pierwszy poczuła tak jednoznaczną złość na te wszystkie dziewczyny, które traktowały Gaarę jak źródło korzyści.
- Wydaje mi się, że w zacnym gronie słonecznych psiapsiółek macie za mało pracy, stąd nadmierne emocje wokół tematu, kto z kim sypia - skomentowała, starając się zapanować nad wściekłością.
Asu wzruszyła ramionami.
- Pracy mamy sporo, bo tworzymy sztukę, ale to nie angażuje aparatu mowy - odparła. - Dziewczyny już wzięły cię na języki.
- I myślisz, że mnie to obchodzi?
Asu sączyła akurat wino, ale w jej spojrzeniu pojawiło się szczere zainteresowanie.
- Chcesz powiedzieć, że jest ci obojętne, co o tobie mówią?
Tenten spróbowała ocenić, na ile poważne to pytanie. Można było odnieść wrażenie, że dla Asu plotki miały duże znaczenie. Może dlatego, że ona musiała jakoś lawirować w tym pokręconym towarzystwie.
- Jest mi wszystko jedno, co takie jak ty o mnie mówią - odparła, świadoma, że to brzmi gorzej niż nieuprzejmie.
Nigdy się nie przejmowała plotkami na swój temat. Osady ninja to były małe społeczności, w których ludziom się wydawało, że wszystko o wszystkich wiedzą - a to, czego nie wiedzieli, sami sobie dopowiadali. Kiedyś połowa wioski uważała, że jest nieszczęśliwie zakochana w Nejim, albo że mają jakiś tajny związek - tylko dlatego, że Neji ignorował liczne latające za nim dziewczyny, a ona nie biegała na randki wtedy, gdy wszystkie jej koleżanki miały taki etap. W każdym razie, wioskowe plotkary na czele z Ino nie zauważyły, by umawiała się na randki.
Teraz żartowano, że w grobie Nejiego pochowała serce, i to także nauczyła się ignorować. Tym mniej powinno ją obchodzić, co o niej myślą sunijskie kapłanki, które z nudów fascynowały się cudzym życiem.
Asu wzruszyła ramionami z miną, jakby przyjmowała jej odpowiedź, chociaż jej nie dowierzała.
- Cóż. Jesteś w miejscu, na które nie tylko słoneczka miałyby ochotę.
Tenten powstrzymała się, żeby nie przewrócić oczami. Nie sądziła, że Asu aż tak się przejmuje tym, kto i na co ma w tej wiosce chęci. I że jest taka natarczywa. Ani myślała odczepić się od powziętego tematu.
- I wszystkie będą przeciwko tobie. Jesteś z Konohy.
- Nie wiedziałam, że mamy wojnę.
Asu uśmiechnęła się, ale jakoś krzywo, jakby połknęła piołun.
- Wiesz, jaki jest problem z ludźmi z wioski Liścia? Są najrówniejsi wśród równych. Mam na myśli, że chociaż pięć nacji wyszło z wojny zwycięsko, to wszyscy wokół stracili bijuu. Zgarnęliście najlepszy kawałek tortu.
Tenten wcześniej czuła, że stąpa po niepewnym gruncie, ale teraz całkiem zdębiała.
- Co to ma do rzeczy?
Asu wyciągnęła ręce na stole i przez chwilę przyglądała się swoim paznokciom, jakby chciała zebrać myśli lub się uspokoić. Potem podniosła wzrok.
- Chodzi mi o to, że nie tylko mieszkańcy Suny, ale generalnie mieszkańcy ukrytych wiosek, nie darzą was sympatią. Szanują, są wdzięczni. Ale to nie to samo, co kogoś lubić. Jak ktoś ma coś, czego ty nie masz, a na dodatek masz wobec tej osoby dług wdzięczności, to może nie podstawisz mu nogi, ale ucieszysz się z jego upadku.
Tenten powstrzymała się przed wyrażeniem zniecierpliwienia. Myślała, że ot tak sobie rozmawiają przy winie - a tutaj proszę, Asu najpierw weszła z butami w jej prywatne sprawy, a teraz zachowywała się, jakby szykowała się do głoszenia kazania.
- Rozumiem, że to wstęp do wykładu na temat ludzkiej natury - powiedziała.
Asu pokręciła głową.
- Nie. Do pogadanki o zawiści. - Zastanowiła się przez chwilę. - Nie chcę, żebyś pomyślała, że to dotyczy tylko sunijczyków. Konoha nie jest uwielbiana. Naruto jest bohaterem, ale też waszą najmocniejszą bronią. Jest też przekaźnikiem pięknych idei, ale ludzie nie wierzą w trwały pokój. Wolą mieć broń u siebie. I w tych okolicznościach ty, w Sunie, jesteś na dość nieciekawej pozycji. Zwłaszcza w tej chwili. Sunagakure zawsze była dumna, szczycąc się silnymi kunoichi na tle innych wiosek, a teraz najsilniejsza z nich… Cóż, zabiera siebie i swoje umiejętności i wynosi się, gdzie? Do Konohy. Jej dzieci będą dysponowały kontrolą elementu wiatru na poziomie niedostępnym dla większości sunijczyków, i będą walczyły dla Konohy, nosząc konoszańskie nazwisko.
- I to jest moja wina. Albo mój problem - odpowiedziała Tenten, nie próbując nawet udawać, że rozumie, do czego kapłanka dąży.
- Wina, nie. Problem, owszem. Temari była uwielbiana w wiosce, a teraz wiele osób uważa ją za zdrajczynię. Nawet, jeśli nie oceniają jej tak świadomie. Dlatego ludzie z Konohy nie są tu teraz mile widziani - zauważyła Asu. - I wierz mi, że to odczujesz. Wszyscy uważają, że kręcisz z Gaarą.
- Nie kręcę z Gaarą. - Tenten wtrąciła się bez zastanowienia. Ze świadomością, że to nie do końca prawda: bliższe faktom byłoby stwierdzenie, że on z nią nie kręci. Rozumiała to. Jest odpowiedzialny za całą wioskę i nie potrzebuje tak komplikować sobie życia.
Asu machnęła lekceważąco dłonią, jakby wcale jej nie wierzyła.
- To lepiej dla ciebie. Jeśli się zakręcisz, wszystkie dziewczyny, które miały ochotę na jego łóżko, nie mówiąc o sercu, dostaną wścieklizny. I jeszcze jest dwanaście rodów, z których Kazekage powinien wybrać sobie żonę.
Nigdy wcześniej o tym nie słyszała. A może słyszała wiele lat temu, ale jej to nie zainteresowało. Teraz jednak była wyczulona na każde wspomnienie o choćby hipotetycznie istniejącej partnerce Gaary. Co było absurdalne, bo przecież na nic nie liczyła.
- To sobie kiedyś wybierze - powiedziała, chociaż czuła, jakby te słowa pęczniały jej w gardle. - Ja na pewno nie jestem konkurencją dla dwunastu szlachetnych rodów.
Asu uśmiechnęła się szeroko, co Tenten wydało się w tej chwili wyjątkowo wredne i nie na miejscu.
- Jak on się z którąś z nich ożeni, kaktus mi wyrośnie na czole - powiedziała nonszalancko. - Prędzej umrze kawalerem. Przez tyle lat mieszkania w Sunie nauczyłam się, że Gaara w przeciwieństwie do swojego ojca nie jest możliwy do kontrolowania, a poza tym nie toleruje, żeby mu cokolwiek nakazywać, jak nie ma tego w umowie.
- W jakiej umowie? - Tenten zadała to pytanie, choć nie była pewna, czy chce to wiedzieć.
Asu miała zdziwioną minę.
- O zarządzanie wioską. Z wyboru Rady, w imieniu ludu. U was to inaczej wygląda?
Tenten wzruszyła ramionami. Kulisy zarządzania Konohą nigdy jej nie ciekawiły, a teraz interesowały ją mniej niż kiedykolwiek. Czuła się jakby ktoś ją postawił pod ścianą i dla treningu rzucał w nią kunaiami. Po co Asu jej to wszystko mówiła?
- Nie muszę tego wszystkiego wiedzieć - powiedziała niechętnie.
Asu zgięta w pół przechyliła się w jej stronę nad blatem stolika, jakby chciała się do niej zbliżyć. Tenten odruchowo się cofnęła, zaskoczona.
- Kochanie, właśnie musisz to wszystko wiedzieć - powiedziała ściszonym głosem. - Możesz sobie bimbać na plotki i ukrytą nienawiść, ale jak będziesz bujać się tak jak teraz, jako… nie wiem, obojętne, przyjaciółka czy kochanka Gaary, zawistne spojrzenia ze wszystkich stron cię dojadą. Założę się, że nigdy nie byłaś w sytuacji, kiedy ktoś do ciebie mówi i się ładnie uśmiecha, a tak naprawdę wymyśla, jak uprzykrzyć ci życie. Kiedy szepcze się na twój temat. Ja od małego się w takim środowisku wychowałam. Sądzisz, że od urodzenia byłam wredną suką?
Tenten nie miała pojęcia, co powiedzieć. Była przekonana, że jeśli Asu kiedykolwiek była w jej obecności szczera, to właśnie teraz.
- Cóż, to… Przykro mi - odrzekła w końcu.
Asu popatrzyła na nią, jakby była rozczarowana. Usiadła znowu prosto z powrotem na krześle.
- Bez obrazy, kotku, ale masz nie dość cięty język. Nie nadajesz się do tego, żeby się przepychać w tym stadzie harpii. A jak sobie nie wywalczysz pozycji, to nikt cię nie będzie szanować. Naprawdę chcesz mieć przyklejoną łatkę dziwki Gaary? Po ilu tygodniach będziesz miała dość i się stąd wyniesiesz?
Tenten poczuła się, jakby Asu, podając jej uprzejmie rękę, jednocześnie wymierzyła jej policzek. Ale nie dała tego po sobie poznać. Pod jednym względem dziewczyna miała rację - nie dorównywała jej zjadliwością, nie miała szans w prześciganiu się w drwinach i nigdzie nie chciała się przepychać.
- Przyjechałam tu na szkolenie, i po szkoleniu wracam do Konohy.
Asu patrzyła na nią dłuższą chwilę. Sprawiała wrażenie, jakby chciała coś powiedzieć i w ostatniej chwili zmieniła zdanie.
- Ach, no chyba, że tak. Twoja strata.
Rei na zapleczu kaplicy przygotowywała suszone kwiaty do ozdobienia ołtarza. Z wściekłą energią odrywała zbędne listki i wrzucała je do kosza.
Co ona sobie wyobraża? Nie jest jej szpiegiem, żeby donosić, co mówią dziewczyny.
Skupiona na własnych myślach nie usłyszała otwierania drzwi ani kroków. Niemal podskoczyła ze strachu, gdy z boku mignęła codzienna kapłańska szata w kolorze słoneczników. Naomi usiadła z boku przy stoliku i niedbale zarzuciła jasnobrązowe włosy na plecy. Powinna była je upinać, ale uporczywie tego nie robiła, doprowadzając Asu do szewskiej pasji.
- Czego chcesz? - Rei odrzuciła kwiaty na stolik i popatrzyła na nią wrogo. Naomi przyglądała jej się, nie pozostawiając wątpliwości, że nie przyszła tu przypadkiem.
- Intryguje mnie to - odpowiedziała dziewczyna beztroskim tonem. Była o dwa lata starsza od niej, ale to chyba nie był jedyny powód, dla którego zawsze patrzyła na nią z wyższością. - Która z was rządzi w łóżku?
- Słucham?
- Asu kręci tobą jak chce. Płynąłby stąd wniosek, że ty masz władzę w alkowie, ale jakoś trudno mi w to uwierzyć.
Rei patrzyła na nią przez chwilę, zszokowana. Naomi mierzyła ją wyzywającym wzrokiem, jakby chciała ją sprowokować.
- Nie wiem, o czym mówisz.
Naomi ostentacyjnie machnęła ręką.
- Domyślam się, skąd ta twoja nagła komitywa z Yumi - powiedziała, lekceważąc jej słowa. - Nie rób takiej zdumionej miny, koleżanko. Asu nigdy nie kryła się ze swoim skrzywieniem, a ty… cóż, za bardzo dajesz sobą sterować. Ale jednak wykazałaś trochę inicjatywy. Niech zgadnę: chętnie wzięłabyś ukochaną - włożyła w to słowo tak wiele pogardy, jak chyba tylko ona potrafiła - za rękę, za włosy, czy jak wy tam lubicie, i wyniosła się z nią z dala od zgorszonych spojrzeń twojej rodzinki. Ale masz kłopot, bo intelektualny romans trzyma ją na miejscu.
Rei miała dość, zarówno jej aroganckiego tonu, jak i pełnego wyższości spojrzenia. Podsunęła sobie krzesło i usiadła naprzeciw. Wiedziała, że Naomi nie wyniesie się, dopóki nie powie tego, co ma do powiedzenia.
Zabawne, ale w czasach pobierania nauk w świątyni Naomi była jedną z najbardziej cichych dziewczyn. Ostatnią cechą, jaką można byłoby jej przypisać, była pewność siebie.
Rei sama czuła, że pierwsze kilkanaście lat jej życia było zdeterminowane przez rodzinę, z którą i tak miała najlepsze relacje wtedy, gdy ograniczały się one do kontaktów na odległość. Może dlatego zawsze wydawało jej się, że Naomi jest zdominowana przez swoją rodzinę. Dorastała w poczuciu niższości wobec swojej siostry, genialnej kunoichi. Rei w jakimś stopniu sympatyzowała z Naomi. Ale teraz nic nie zostało z tej sympatii.
Starsza córka rodu Tekidan zaczęła nieznośnie zadzierać nosa, odkąd znalazła drogę do najwyższego łoża w osadzie. Teraz uważała się za drapieżnika i chciała wszystkich ustawiać.
- Czego chcesz? - zapytała ją niechętnie.
Naomi uśmiechnęła się lekko, jakby zadowolona, że wzbudziła zainteresowanie.
- Postawiłaś na złego konia. Córka rolnika, nawet gdyby miała na to najmniejsze szanse, nie wyrzuciłaby Asu z wioski. Ona też daje się nabierać na wizerunek duchowej przewodniczki. - Zawiesiła głos dla lepszego efektu. - A poza tym, żeby kogoś złapać, najpierw trzeba go uwieść. Yumi nie ma w sobie tego czegoś, i nigdy nie będzie miała, dlatego nie liczy się w grze.
Rei powstrzymała się przed złośliwym uśmiechem. Naomi była chyba zwyczajnie zazdrosna o to, że nie jest w centrum uwagi. Bezczelnymi odzywkami tego nie przykryje.
- Wybacz szczerość, ale zdaje się, że ty już dawno wypadłaś z gry - powiedziała, starając się nadać tonowi głosu złośliwy ton, by nie było widać, że czuje się niepewnie.
Naomi wzruszyła ramionami.
- Z zupełnie innych powodów - odparła lekceważącym tonem. - Tak czy inaczej, chciałam ci powiedzieć, że doceniam twoją pomysłowość. Ale na twoim miejscu podjudziłabym uczennicę. Z jej gorącą głową i niewyparzonym językiem jest dobra na pierwszy ogień. Yumi może się jeszcze później przydać. Chętnie popatrzę jak wszystkie trzy… cztery, licząc twoją Asu, wzajemnie się zagryzą. I możliwe, że wyjdzie na twoje. Zrobiło się zbyt tłoczno. Ktoś rozpędzi to towarzystwo, może szybciej niż myślisz.
Rei przygryzła wargi. Naomi wypowiadała imię Asu w sposób, który ją niesamowicie drażnił. Nie było wątpliwości, że chętnie wyrzuciłaby naczelną kapłankę z wioski, niezależnie od konsekwencji dla zgromadzenia. Chyba nawet nie wierzyła w bogów. Tylko w ziemską władzę.
- Mam jedynie takie wrażenie czy naprawdę sądzisz, że na tym skorzystasz?
- Na pewno nie stracę. Ale ty, Rei… Nie chcesz, żeby Asu się dowiedziała, że kombinujesz za jej plecami. Uważaj, jak pogrywasz, bo wolisz nie mieć we mnie wroga.
Kazekage złożył podpis pod leżącym na biurku dokumentem. Kiedy Narin przyszła do gabinetu, już właściwie wychodził i nawet nie udawał, że jej sprawa interesuje go na tyle, by usiąść za biurkiem. Zresztą, kiedy weszła, spojrzał poza jej plecami na zegar ścienny.
Pomyślała, że siostra miała rację, oczywiście. Zwykle się nie myliła. Szkoda tylko, że kapłanki nie mają tutaj wstępu, bo ona na pewno odegrałaby to lepiej. Narin znała się na wojnie, a nie na teatrze. Poza tym, wystarczająco źle się czuła narażając się na gniew Temari.
- Daimyo jest bardzo chętny, żeby zamawiać u nas więcej misji, ale ma pewne warunki - powiedziała. Speszyła się, kiedy Kazekage spojrzał wprost na nią. W jego obecności zawsze się denerwowała. - Może przedstawiłabym je dzisiaj? Przy kawie?
Piąty podał jej plik dokumentów podniesionych z biurka.
- Przedstaw je jutro na piśmie.
W ogóle jej nie zdziwiła ta odpowiedź, i osobiście nawet jej odpowiadała. Miała lepsze pomysły na popołudnie i wieczór niż spędzenie czasu z człowiekiem, w którego towarzystwie czuła się niekomfortowo. Jej siostrze łatwo było powiedzieć wejdź tam, to i to powiedz. Nie było jej w wiosce w czasach Shukaku.
Ale Shukaku już tu nie ma, przypomniała sobie w myślach. A ona nie chce znów usłyszeć, że została kunoichi jedynie za sprawą ślepego losu, niefortunnie.
- Wydaje mi się, że dzisiaj nie musisz pełnić honorów gospodarza. Asu wzięła tę kunoichi z Konohy w obroty.
- Słucham?
Narin nawet nie musiała udawać przestraszonej tym, co powiedziała. To nie był jej język. A poza tym Kazekage przerażał ją najbardziej, kiedy sprawiał wrażenie jakby był idealnie opanowany, a jednak wyczuwało się, że pod maską jest coś więcej. Widziała, jak zabijał, a na jego twarzy nie drgnął ani jeden mięsień. To było po czasach Shukaku.
- Chciałam powiedzieć, że zabrała ją na wino. - Nie potrafiła powiedzieć tego tak, żeby głos jej nie zadrżał. To wszystko był pomysł Naomi, i w razie czego ona ją będzie miała na sumieniu. - A nie kończy się na kawie, jak zaczęło się od wina.
- Narin. - Wcześniej nawet nie zdawała sobie sprawy, że Kazekage pamięta, jak ma na imię. - Pójdź już przygotować tę listę wymagań daimyo. Niezwłocznie.
Przyjęła to polecenie z ulgą. Wcale nie chciała mu tego mówić osobiście.
***
Jeśli dostrzeżecie literówki nie wahajcie się ich wytknąć. Zawsze czytam rozdział przed dodaniem, ale zauważyłam, że jak się wie "co autor miał na myśli" można dokonać takich przeoczeń, że aż wstyd.