16 lut 2020

Rozdział 23. Jad

Wioska Piasku, obecnie
Temari wybrała się wieczorem do najbardziej obleganego baru w Sunagakure - bardziej z przekory, niż z rzeczywistej potrzeby. Trochę też z ciekawości. Chciała się dowiedzieć, jaki teraz jest najpopularniejszy temat plotek, ale nie miała narzędzi, żeby zrealizować tę misję. Kiedy weszła do lokalu nie wzbudziła ciekawskich spojrzeń i nie zauważyła, żeby przerywano konwersacje - co powinno ją uspokoić, przynajmniej masowo nie plotkuje się o jej rodzinie. Ale nie czuła się spokojniejsza. 
Czuła chyba rozczarowanie, jakie można poczuć, kiedy się jest pewnym swoich złych przeczuć i nie dostaje się dowodu na ich potwierdzenie, ale brak dowodu na tak nie jest wcale dowodem na nie.
Usiadła więc przy stoliku z boku i zamówiła butelkę sake, którą zamierzała opróżnić ze swojej zwykłej pozycji obserwatora. Jej życie towarzyskie od kilku miesięcy było martwe, nie mogła liczyć, że ktoś ją zaprosi do stolika. Sama siebie tak urządziła, i regularnie tutaj przychodziła tylko po to, by pokazać wszystkim, jak mało ją obeszło odrzucenie.
Dopiero dzisiaj, gdy ze swojego miejsca przy bocznym stoliku przyglądała się sali, i gdy docierały do niej fragmenty rozmów z wielu stron, pomyślała, że już jej to nie obchodzi. Nic jej nie łączyło z tymi ludźmi. Nie była taka jak Kankuro, nie odnajdywała się w konwersacjach o niczym. I dobrze wiedziała, że większość koleżanek od kieliszka wbiłaby jej nóż w plecy, gdyby miała w tym interes.
Nie, właściwie nie obchodziło jej, że wypadła poza tutejszy krąg towarzyski. Kiedy wyprowadzi się do Konohy, to nie za tymi ludźmi będzie tęsknić. Dotarło to do niej dopiero teraz, ale lepiej późno niż wcale.   
- Temari.
Była więcej niż zaskoczona, kiedy Narin podeszła do jej stolika. Dziewczyna była jak zwykle odziana w kostium stylizowany na strój treningowy, ale w bardziej eleganckiej wersji. Zawsze miała na sobie coś granatowego, w kolorze swojego klanu - tym razem to była bluzka, z ozdobnymi sznureczkami przy rękawach.
- Ścięłaś włosy - odezwała się Temari. Bardziej po to, żeby przykryć czymś zaskoczenie, niż dlatego, że rzeczywiście uznała to za interesujące.
Narin odruchowo dotknęła jasnobrązowych włosów, które teraz sięgały jej tylko do ramion. Uśmiechnęła się, jakby dziękowała za komplement.
- Mogę się przysiąść? - zapytała.
Temari miała już na końcu języka pytanie, czy ma na to pozwolenie od swojego ojca - ale ugryzła się w język. Uprzejmym gestem wskazała krzesło naprzeciwko siebie.
- Wiesz, wróciłam wczoraj z misji z raportem - powiedziała Narin konwersacyjnym tonem. - I o siedemnastej osiem odbiłam się od zamkniętych drzwi. Od kiedy twój brat przestrzega godzin urzędowania?
Temari uśmiechnęła się sztucznie. Jakoś trudno było jej wziąć nagłe przyjazne zachowanie koleżanki za przejaw dobrej woli. Narin należała do nielicznych osób w Sunie, które zaliczała do bliskich przyjaciół, i w przypadku których ochłodzenie kontaktów ją zabolało. 
Chociaż znała koleżankę na tyle, by wiedzieć, że było jej wszystko jedno, czy ona zamierza wynieść swoje geny poza Sunagakure. Narin lubiła Shikamaru. Zresztą, miała wielu znajomych w Liściu. Ale też nie okazałaby nieposłuszeństwa swojemu ojcu. A także bratu, który swego czasu smalił cholewki do Temari i dość ciężko przyjął wiadomość o zaręczynach.
- Od tygodnia wychodzi z pracy o siedemnastej. Myślę, że o tym wiesz, skoro wróciłaś już wczoraj. 
Narin miała coś odpowiedzieć, ale podeszła do nich kelnerka.
- Czy będzie nowe zamówienie? - zapytała, składając wcześniej uprzejmy ukłon.
Temari potrząsnęła głową, wskazując na swoją do połowy pełną butelkę sake. Natomiast Narin złożyła zamówienie, tym samym na dobre rozgaszczając się przy stoliku.
- Poproszę drinka z cytrusami i owocem granatu - powiedziała. Natychmiast przeniosła spojrzenie na Temari. - Co?
Temari wzruszyła ramionami.
- Nic. Zawsze to pijesz, chociaż jest obrzydliwe w smaku. Próbowałam. 
Narin odesłała kelnerkę ruchem ręki.
- Widać mam bardziej wyrafinowane gusta od ciebie. Zwykła sake? - Przewróciła oczami. - I, wracając do poprzedniego tematu, nie interesują mnie plotki.
Temari nic na to nie odpowiedziała. Domyślała się, że chociaż Narin nie ma najlepszych relacji ze swoją siostrą, to jednak z nią rozmawia. A nikt w tej wiosce nie był lepiej poinformowany, kto w jakich godzinach pracuje i kto, dokąd, z kim chadza, niż kapłanki.
Narin nie pytała o Gaarę tylko dlatego, że musiała czekać do następnego dnia, żeby złożyć raport. Raczej po to, żeby jej dogryźć.
Jeśli to było jej celem, to trafiła skutecznie, bo dla Temari największym teraz zmartwieniem było to, że zabrakło jej odwagi. Chciała powiedzieć Gaarze, że jeśli chce się spotykać z Tenten, to świetnie, ale mógłby to robić dyskretniej. Osoby z zewnątrz były mile widziane w Sunie, o ile trzymały się wyznaczonych ścieżek - a bujanie się po najlepszych kawiarniach dla sunijczyków poza te ścieżki wykraczało. 
Znając Gaarę, pewnie nawet nie zauważył, że wzbudził zainteresowanie swoim nietypowym zachowaniem. Kankuro najwyraźniej był tą sytuacją rozbawiony. Ale gdyby Temari coś na ten temat przy nim powiedziała, na pewno by na nią naskoczył. Dlatego na obiedzie w sobotę zmilczała temat.
No, i trochę także dlatego, że nie chciała sobie psuć relacji z Gaarą. Żałowała teraz, że nic nie wyszło z jej szkolenia z Tenten, bo przynajmniej miałaby do niej dojście i mogłaby ją wybadać. Ale Dziesięć na dziesięć zabrała się za trening, i trudno było ją wyhaczyć inaczej, niż w towarzystwie jednego lub drugiego brata.
Tymczasem Temari coraz bardziej zależało, żeby poznać intencje Dziesiątki, które w tej chwili były dla niej mniej jasne niż zamiary Gaary. On się po prostu nie zastanawiał nad tym, że codziennie chodząc z kimś do kawiarni, wzbudzi sensację.   
- Narin - odezwała się w końcu, lekko zirytowana, że koleżanka przypatruje jej się z osobliwym zaciekawieniem. - Chcesz mi coś powiedzieć? 
Narin zastanowiła się.
- Może. To ciebie chyba nie obrazi. Nawet ci zazdroszczę. Wysłałaś na drzewo mojego brata i podjęłaś… jakby nie patrzeć, bardzo odważną życiową decyzję. Zawsze mi się wydawało, że to ciebie musiało strasznie dużo kosztować. Ale wy to chyba macie we krwi, ty i twoje rodzeństwo.
Temari nie była pewna, jak powinna zareagować. Ale skoczyło jej ciśnienie na sugestię, że życiowa decyzja jej nie kosztowała. Będzie kosztować do końca życia. Kankuro i Gaara zostaną tutaj. 
Nie potrafiła sobie wyobrazić, że mogłaby wytrzymać kilka tygodni bez wkurzania się na któregoś z nich, a najczęściej na obu. Bo jednak to ona miała najwięcej zdrowego rozsądku w tej rodzinie, co w sprzeczkach stawiało ją po przeciwnej stronie barykady, nawet wtedy, gdy byli jeszcze geninami i nie podobała jej się strategia wymyślana przez Gaarę, zgodnie z którą ona i Kankuro mieli mu nie wchodzić w drogę.
- Co mamy we krwi? - zapytała.
- Przekorę - wyjaśniła Narin. - Tylko, że ty i Kazekage pozornie się podporządkowujecie. Kankuro to jest bezpośredni chłopak, zawsze jasno stawiał granicę, gdzie się kończy jego służba. Dlatego nikt, niczego od niego nie oczekuje, oprócz tego, żeby się wywiązywał z zadań. Ale ty… Od ciebie oczekiwano znacznie więcej, stuprocentowego poświęcenia dla ojczyzny. Dlatego wszyscy byli tacy zszokowani i dlatego tak ich oburzyły twoje zaręczyny z Shikamaru. Szczerze mówiąc, bardziej niż to, że się odważyłaś, zaskoczyło mnie, że Kazekage stanął po twojej stronie. Ale gdyby tego nie zrobił, pewnie nie zdecydowałabyś się na ten ślub, prawda?
Zapewne miała rację. Temari jej domyślność nie zaskoczyła.
- Krytykujesz mnie czy chwalisz? Gubię się.
- A jak ci się wydaje? Więzy krwi są najważniejsze. Osobiście, uważam, że twój brat bardzo dobrze zrobił mieszając się w twój kontrakt ślubny. Bo wykluczanie kogoś z klanu, jeśli wyprowadzi się z wioski - zastanowiła się nad doborem słów - było dużą przesadą. Ale kilka osób i tak bardzo się wkurzyło. I tak się zastanawiam, czy wy się zmówiliście, żeby pójść na zderzenie czołowe z Radą? Pójść za ciosem, bo w tak wielu sprawach ustąpili?
 Temari pomyślała, że dopiero teraz Narin przechodzi do sedna sprawy, dla której odłożyła na bok urażoną dumę swojego brata, i opinię ojca, i przysiadła się do jej stolika.
- Twoim zdaniem my… Twoim zdaniem Gaara - poprawiła się - dąży do konfliktu z Radą? - Z Radą, w której to twój ojciec gra pierwsze skrzypce, mogłaby dopowiedzieć. Ale to zmilczała. 
Narin pokręciła głową.
- Do konfliktu, nie. Raczej do przesunięcia granic. Mam wrażenie, że nominalna władza, gdzie pod wszystkim trzeba mieć podpisy Rady, już mu nie wystarcza. Prowokuje ich, żeby musieli pochylić głowy i przyznać, że nie będą nim rządzić, jak każdym poprzednim kage. Jeszcze kilka takich numerów, jak z Asu i wypowiedzeniem posłuszeństwa świątyni, i jak ten teraz, a będą musieli go odwołać albo się podporządkować. Czyż nie?
Do Temari z całej tej wypowiedzi najdobitniej przemówiło jedno słowo.
- Odwołać. 
Na chwilę przerwały rozmowę, bo nadeszła kelnerka z zamówieniem. Temari zmierzyła Narin wzrokiem. W dalszym ciągu nie potrafiła rozszyfrować jej intencji. Przede wszystkim, nie miała pojęcia, dlaczego kunoichi wydaje się taka zadowolona z siebie. Obie wiedziały, że Rada nie była zachwycona niektórymi pomysłami Gaary, ale zależało im, żeby pełnił swoją funkcję, bo tylko to gwarantowało stabilną sytuację w wiosce. Tylko stabilność, której od dobrych kilkunastu lat Sunie brakowało, mogła zapewnić powrót świetności, którą sobie wymarzyli. Dla snów o potędze przynajmniej takiej jak za czasów Trzeciego, zgodzili się na ustępstwa, które pozbawiły ich niektórych przywilejów.
Gaara zarówno dla jouninów, jak i dla starszyzny, był gwarantem przyszłej potęgi. Dlatego Temari nie obawiała się, że mogliby go odwołać, nawet kiedy dla reform społecznych uszczuplał kasę wioski i nawet wtedy, gdy swoją nieustępliwością ich zwyczajnie wkurzał.
- Nie obawiaj się, Temari. Nie usuną go ze stanowiska. Przecież tylko się z nimi droczy. Nie oprowadzałby dziewczyny z defektem po kawiarniach na poważnie. Ale doceniam pomysłowość. Niech się boją. Będzie ich łatwiej ulepić.
Temari sięgnęła po kieliszek, ale uświadomiła sobie, że jest już pusty. Zamiast ponownie go napełnić sake, oparła przedramiona na blacie stolika i zmierzyła Narin wzrokiem. Włączyło się w niej pragnienie konfrontacji.
- Symbol Konohy na opasce jako defekt? Nieładnie. Co ty w ogóle o niej wiesz?
- O kumpeli Lee? - Narin wykonała niedbały ruch ręką. - Wnosząc z twojej miny, wiem więcej od ciebie. Założę się, że chociaż tyle czasu spędziłaś w wiosce Liścia, byłaś za bardzo zajęta ich strategiem, żeby się rozejrzeć. Wiesz, kim są jej rodzice?
Temari zapadła się głębiej w oparciu krzesła. Rzeczywiście, tutaj Narin ją miała. Ona nigdy nie zainteresowała się Tenten jako osobą, z jakimś tłem i jakąś rodziną. Przecież i tak była z Konohy. Nieważne jak bardzo Gaara ją lubił, mogła tutaj jedynie bywać.
Oczywiście, gdzieś na obrzeżach świadomości Temari kołatała się myśl, że zapytała kiedyś Gaarę, jak bardzo chciałby, żeby Tenten została w Sunie, i że ocenił ją na dziesięć. Ale to było pięć lat temu. Przecież nie narażałby się Radzie, sprowadzając sobie dziewczynę z zagranicy. To byłoby gorsze od tego, co ona zrobiła. Ona nie była tutaj niezbędna, mogła się wynieść.
- Nie wiesz - powiedziała Narin, nieudolnie ukrywając samozadowolenie. - Żadna strata. Rzecz w tym, że nikim. Jej matka jest kucharką. A to i tak jest ta lepsza wiadomość. Bo ojciec - rozłożyła ręce - nieznany.


Wioska Liścia, 6 lat wcześniej
Temari siedziała z Ino na ławce w parku - bardziej z nudów niż z pragnienia zacieśniania kontaktów. Ino bywała irytująca, ale dostarczała jej ciekawych informacji i anegdotek, które mogła potem wykorzystać - więc można było się pomęczyć dla wyższego celu.
Ino, która półleżała na ławce i wystawiała twarz do słońca, nagle wyprostowała się i spojrzała na nią.
- Nic z tego. O tej porze roku się nie opalę. Chwilami ci zazdroszczę całorocznego solarium - powiedziała.
Temari popatrzyła na nią podejrzliwie.
- Wcale nie zazdrościsz - skomentowała. 
Ino zawahała się.
- No… Nie - przyznała po chwili zastanowienia. - A jak tam sobie radzi nasza Tenten?
Temari była zaskoczona pytaniem.
- A która to? - zapytała, chociaż odpowiedź raczej nie stanowiła różnicy. O ludziach z Konohy przebywających w wiosce Piasku wiedziała tyle, że są. Wszyscy wyglądali tak samo, zawsze nieodpowiednio ubrani i poruszający się po osadzie w wystraszonych grupkach. 
- Walczyłaś z nią na egzaminie - odparła Ino. 
Z punktu widzenia Temari to był śmieszny eufemizm, bliższe prawdy byłoby określenie zrobiłaś z niej miazgę na egzaminie - ale bez trudu skojarzyła, o kogo chodzi. Widziała ją w Sunie raz i od razu pomyślała, że ta umowa o współpracy z Konohą to jakaś kpina. Zresztą było tylko gorzej, bo przysłali niemal wyłącznie dzieci świeżo po akademii, które trzeba było wszystkiego uczyć.
- Możesz jej powiedzieć, że tutaj trwa rywalizacja. Ale nie usłyszałaś tego ode mnie - kontynuowała blondynka konfidencjalnym tonem. Temari nie po raz pierwszy zadała sobie pytanie, co takiego zrobiła, że Ino upatrzyła ją sobie na psiapsiółkę i zamęcza ją tym swoim dziewczyńskim gadaniem. Popatrzyła na nią bez zainteresowania, ale Ino wcale nie była tym zrażona. - Ma jej długo nie być, więc dziewczyny dostrzegły okazję. Ale, moim zdaniem, marne na to szanse. Neji i Tenten są nie do rozdzielenia.
Temari powstrzymała się przed poirytowanym prychnięciem.
Tak, jak myślała. Ino próbuje się z nią zakumplować.
- Dlaczego mi to mówisz? - zapytała.
Ino przymrużyła powieki i uśmiechnęła się porozumiewawczo, jakby wiedziała coś, o czym nikt inny nie wie.
- Bo chcę cię ostrzec, nie jesteś jedyna. Ta szminka i cień, bardzo ładne. Ale próżne twoje wysiłki.
Tym razem udało jej się wywołać szok. Temari cudem nie spadła z ławki.
- Nie pomalowałam się dla kogoś! - Wykrzyknęła z oburzeniem. 
Mimo wszystko mogła być zadowolona, że gadała dzisiaj z Nejim. Zapiekły ją uszy, ale zrobiłaby się cała czerwona, gdyby Ino posądziła ją o próbę zrobienia wrażenia na tym niezgule, Shikamaru Narze, który nic a nic jej nie interesował.
- Oczywiście, że nie. - Protekcjonalny ton rozmówczyni sprawił, że Temari miała ochotę ją walnąć. - Tak tylko na wszelki wypadek mówię, nie marnuj czasu. Neji jest nietykalny. Nie, żeby mnie to osobiście obchodziło, bo nie jest w moim typie. Nie jest przystojny. 
Temari pomyślala, że Ino coś kręci, bo ona, patrząc oczywiście zupełnie obiektywnie, nie mogłaby się z tym stwierdzeniem zgodzić. Jednak kompletnie straciła zainteresowanie tematem, kiedy usłyszała, co jeszcze blondynka miała do powiedzenia.
- Zupełnie co innego to twój brat. Oczywiście jak zmyje barwy wojenne. Byłam pewna, że musi być pryszczaty, ale nie. Powiedz mi, co on ma z tym malowaniem twarzy? Robi sobie krzywdę, bo jest… no, ma prezencję.
Temari była na tyle zdumiona pytaniem, że prawie na nie szczerze odpowiedziała. W ostatniej chwili ugryzła się w język. 
- Właśnie dlatego, że ma prezencję. Żeby dziewczyny się nie ekscytowały - powiedziała uszczypliwie. Reakcja Ino nie wskazywała jednak na to, by zrozumiała aluzję.
Temari przypomniała sobie, jak jeszcze w akademii Kankuro ubolewał, że na pierwszy rzut oka ludzie zawsze mają go za najmniej groźnego, a ona mu powiedziała, że to zapewne przez jego ładną buzię. 
- Hm. - Ino przez dłuższą chwilę zbierała się do sformułowania następnego zdania. - A powiedz mi, czy on ma dziewczynę?
- Kankuro? - Temari ogarnęła wesołość. Pewnie miałby, gdyby nie to, że dziewczyny go onieśmielały i w ich obecności cięty zwykle język stawał kołkiem w gardle. - Nie ma.
Ino zrobiła zdziwioną minę.
- Na pewno?
- Na pewno. Znam moich braci jak zły szeląg, czegoś takiego żaden z nich by nie ukrył przede mną.
Widząc konsternację swojej rozmówczyni uświadomiła sobie, że, jak każdy, Ino traciła rezon, gdy mówiło się nie tylko o Kankuro. Momentalnie poczuła złość. Strasznie ją drażniło, że ludzie zza granicy sprawiali wrażenie jakby zmilczenie faktu, że ma więcej niż jednego brata, było przejawem taktu. 


W wiosce Piasku
Kankuro przechadzał się w poczekalni szpitala, czując się, jakby ktoś go przypalał rozżarzonym węglem. Nie potrafił bez ruchu tkwić w miejscu.
W końcu Asu wyszła do niego. Niby miała dyżur w szpitalu, ale nie narzuciła fartucha, tylko miała na sobie zwiewną yukatę w jasnoniebieskim kolorze. Czasami zastanawiał się, czy ta dziewczyna została przysłana ze świątyni na szkolenie medyczne czy na pokaz mody. 
- I co? - spytał niecierpliwie.
Asu wzruszyła ramionami. Była jak zwykle bardzo zadowolona z siebie.
- Jak to co? To tylko ugryzienie jaszczurki, nic jej nie będzie. Zastanawiam się jednak: co wy, tacy biedni jesteście, że nie stać was na podstawowe wyposażenie apteczki? Powinna była dostać lek przeciwzapalny, nie byłoby wtedy opuchlizny.
- Mamy świetnie wyposażone apteczki - odpowiedział Kankuro, starając się nie okazać, że ta sugestia go uraziła.
Asu skinęła głową.
- Rozumiem, czyli to metoda szkoleniowa. Hartowanie ducha przez ból - powiedziała z przekąsem. Jednak przez jej uśmiech przebiła złość. - Mam nadzieję, że ciebie też użre jaszczurka, zobaczysz jaka to przyjemność. Co jest z wami, mężczyznami, nie tak?
- Z nami? W sensie, że ze mną? - zaperzył się Kankuro. Jak zwykle obrywał za niewinność. - Ze mną jest w porządku. To mój brat jest pozbawionym wyższych uczuć gnojkiem. A Yaoki, odpowiedzialny za apteczkę, jest lękliwą pizdą bez charakteru.
 Asu potrząsnęła głową z wyrazem dezaprobaty. Jak zwykle, Kankuro miał wrażenie, że to jego potępia.
- Drużyna marzeń. Po co ją tam doczepiłeś? Szkoda dziewczyny. Szkoda jej na kunoichi, szczerze mówiąc.
- Szkoda jej na kunoichi - powtórzył.
- Nie zauważyłeś, jaka jest ładna? Ma cerę damy. Ja to bym ją…
Kankuro wysunął przed siebie dłoń w ostrzegawczym geście.
- Nie chcę wiedzieć, co ty byś. Promyczki są tutaj na wymianie, za której właściwą realizację odpowiadam głową. Więc mają wrócić do domu tak samo niewinne, jak tu przybyły, jasne?
Asu uśmiechnęła się, tym razem szczerze.
- Wymalowałabym ją i uczesała, żeby wyglądała jak dziewczyna. Cóż to za występne myśli, marionetkarzu? Nie biorę się za czternastki. Nie wiesz, kiedy ma piętnaste urodziny? 


Godzinę wcześniej, siedziba administracji w wiosce Piasku
Kankuro siedział za biurkiem w gabinecie, w którym czuł się co najmniej niekomfortowo.
Właściwie, nie było to jego biuro. Wciąż głównie działał w terenie, w wolnym czasie przesiadywał w warsztacie - i bogom dzięki. Nie nadawał się do papierkowej roboty. Jednak został wyznaczony do sprawowania nadzoru nad najemnikami z Konohy, dlatego czasami musiał pełnić nudne obowiązki i w tym celu przydzielono mu gabinet, z którego korzystał kilka razy w tygodniu.
Poza tym od początku robił za pośrednika między Gaarą a władzami wioski. Pełniący tymczasowo funkcję kage regent ewidentnie bał się Gaary, co zdaniem Kankuro powinno eliminować go jako kandydata do zarządzania wioską, nawet na chwilę. Ale kto by go pytał o zdanie.
Rada wioski zarządzała dość chaotycznie i widać było, że tak naprawdę nie wiedzą, co robią. Tak czy inaczej, Kankuro był zobowiązany stosować się do poleceń. Kiedy Gaara został przydzielony do pracy w terenie na zwykłych zasadach, początkowo z Korobim i Yaokim, Kankuro dostał zlecenie przyjmowania od drużyny sprawozdań, jak i załatwiania wszelkich spraw formalnych. Na początku ta praca urzędnicza kompletnie mu się nie podobała.
W tej chwili trochę inaczej podchodził do tej sprawy, ponieważ dawało mu to więcej okazji, by popatrzeć na Tenten. Która, podobnie jak i inne “przybyszki” z zewnątrz po pewnym czasie zorientowała się, że krótkie spodenki i bluzeczki wcale nie są najlepszym strojem w pięćdziesięciostopniowym upale i przy prażącym słońcu, jednak wciąż wyglądała atrakcyjniej niż dziewczyny z Sunagakure, które od najmłodszych lat były uczone, jak ukrywać kobiecą sylwetkę pod ubraniem. 
Ponadto zaczął podejrzewać, że podobałaby mu się nawet w lnianym worku. Coś w sobie miała, coś, czego nie miały inne dziewczyny. Może to był sposób poruszania się, który nie pozostawiał miejsca na wątpliwości, czy umie tańczyć. Nieraz, gdy przechodziła obok, nie potrafił oderwać od niej wzroku.
Tym razem jednak, gdy przeglądał raport - krótki, ponieważ nie dotyczył misji, lecz patrolu na pustyni - a drużyna czekała aż ich zwolni, Tenten przyciągnęła jego wzrok, ponieważ wydawało mu się, że jej twarz staje się coraz bledsza.
-  Akceptuję. Dzięki - powiedział, chociaż nie doczytał do końca.
Yaoki, który jako jedyny traktował Kankuro jak przełożonego, zasalutował.
- Odejść - polecił, żeby dopełnić formalności. Szczerze mówiąc, wcale nie podobała mu się przydzielona rola, zwłaszcza, że Gaara patrzył na niego wilkiem. Ewidentnie nie podobał mu się nowy skład drużyny, chociaż, rzecz jasna, nie zwerbalizował, jakie ma obiekcje. Kankuro zastanawiał się w takich chwilach, czy szczeniak w wyobraźni nie zamyka wokół niego trumny z piasku. Jedyną rzeczą pewniejszą od tego, że Gaara nie postrzega go jak starszego brata było to, że nie widzi w nim przełożonego. Po śmierci ojca nie było w osadzie nikogo, kto odważyłby się wydawać Gaarze rozkazy. Więc wystawiono jego, jak barana na rzeź.
Yaoki karnie odmaszerował i zostawił za sobą otwarte drzwi. Gaara mierzył Kankuro spojrzeniem. Lalkarz zastanawiał się, czy brat zwleka z wyjściem z gabinetu, bo nie chce, żeby wyglądało jakby czekał na pozwolenie czy dlatego, że wie, iż Kankuro wolałby nie odwracać się do niego plecami.
Postanowił nie zwracać na brata uwagi. Miał za sobą całą tę formalną błazenadę, w związku z tym podszedł do drzwi.
- Dasz się zaprosić na lemoniadę? - zwrócił się do Tenten.
Nie sądził, że będzie musiał ją namawiać. Po całym dniu na pustyni powinna stwierdzić, że zimny napój na koszt firmy jej się należy. Tenten była bardziej towarzyska i otwarta niż inni najemnicy z Konohy. Sporo narzekała na upał i na rygor w wiosce Piasku, bardziej surowy niż w jej ojczyźnie, jednak Kankuro zupełnie to nie przeszkadzało. Doceniał, że dziewczyna mówi to, co myśli. To nie była częsta cecha wśród kunoichi, na pewno nie w Sunagakure. Tutaj ceniono lakoniczność, a ludziom rozwiązywały się języki dopiero po sporej ilości alkoholu.
- Nie dzisiaj - powiedziała dziewczyna i odwróciła się, żeby wyjść. Kankuro zwrócił uwagę, że ostrożnie stawia prawą stopę na ziemi, jakby miała zwichniętą kostkę.
- Stój - powiedział, korzystając z autorytetu dowódcy, i szybko podszedł do niej. Przykląkł na jedno kolano i uniósł nogawkę spodni, pod którymi miała sandały. Bardzo nieprofesjonalny wybór obuwia. Na nodze przy kostce widniał dwucentymetrowy rumień. 
Kankuro nie pierwszy raz widział ślad po ugryzieniu, i nie potrafiłby powiedzieć, dlaczego tak go to zdenerwowało. Spojrzał na Gaarę.
- Dlaczego nie wysłałeś jej do ambulatorium? 
- Ugryzienie helodermy nie zagraża życiu - odpowiedział Gaara obojętnie.
- Ale jest kurewsko bolesne. - Kankuro dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że powiedział to na głos. Powstrzymał się przed dalszym komentarzem. Co szczeniak mógł o tym wiedzieć. Nawet jeśli jakieś pustynne stworzenie odważyłoby się do niego zbliżyć, nie byłoby w stanie przebić się przez przeklęty pancerz.
Młodszy brat patrzył na niego z zainteresowaniem. Kankuro zdał sobie sprawę, że pierwszy raz w życiu odezwał się do niego takim tonem. Powinien był przeprosić, tak na wszelki wypadek, bo chociaż Gaara zmienił światopogląd wciąż miał swoje demony, których lepiej było nie drażnić.
Jednak nie miał najmniejszej ochoty przepraszać. Wolał zastosować taktykę, która do tej pory się sprawdzała, czyli dezercję.
- Jesteś w stanie iść? - zwrócił się do Tenten.
- Nie rób ze mnie kaleki - powiedziała kunoichi, z nietypową jak dla siebie irytacją. Pewnie czuła się głupio, że była nieostrożna. Kankuro zdał sobie sprawę, że trafiła do drużyny, w której nikt jej nie uprzedzi, na co powinna uważać. I że nie powinna na patrol zakładać sandałów.
Dziewczyna popatrzyła na niego z urazą, jakby jego troska była dla niej ujmą na honorze, i ruszyła do drzwi. Kankuro poszedł za nią.
-  To nie zagoi się samo. Musisz pójść do sanitariuszki - powiedział.
- Dobrze. Sama trafię.
Była nietypowo poważna i oschła. Kankuro zdał sobie sprawę, że przydzielając jej zadania ze swoim bratem naraził ją na więcej, niż gdyby Korobiego zastąpił ktoś z wioski Piasku. Gaara, nie dość, że nie okazywał wobec kolegów z drużyny choćby minimum zainteresowania czy empatii, to jeszcze powodował, że ludzie wokół niego czuli się jak nieudacznicy. 
Helodermy wyczuwały strach i tylko wtedy gryzły. Inaczej niż większość jadowitych stworzeń na pustyni, były dość przewidywalne. Kankuro był przekonany, że Yaoki jej o tym powiedział, chociaż pewnie po fakcie. Raz na treningu solidnie od niej oberwał, i na pewno nie przepuściłby okazji, żeby się odegrać.
- Tenten, nie musisz udawać takiej twardej. Wierz lub nie, większość z nas cholernie boi się jadowitych jaszczurek - powiedział. - Przepraszam za mojego brata - dodał ciszej.
Dziewczyna zatrzymała się na środku korytarza. Popatrzyła na niego, lekko poirytowana, ale było w tym spojrzeniu sporo jej zwykłego, przyjaznego nastawienia do otoczenia.
- Kankuro, czy według ciebie wymagam specjalnej troski? - zapytała. - Według ciebie nie poradzę sobie na pustyni? Ugryzła mnie jaszczurka, ale czegoś się dzięki temu nauczyłam. Porażki hartują ducha - dodała wyzywająco, a Kankuro zdał sobie sprawę, że te słowa nie są skierowane do niego. Patrzyła za jego plecy, a kiedy się obejrzał, zauważył, że przy drzwiach od gabinetu stał Gaara.
Brawo, pomyślał. Może wystraszyłaś się jaszczurki, ale nie boisz się mojego brata. Wobec tego zyskałaś punkt przewagi nade mną.


Wcześniej, pustynia blisko Sunagakure


Tenten siedziała na piasku, palące słońce grzało ją w plecy. Zacisnęła zęby, żeby nie krzyknąć ponownie z bólu. Miała wrażenie, że Sabaku no Gaara patrzy na nią z pogardą. Stał metr dalej, patrzył na nią z wysoka, i ewidentnie się niecierpliwił.
- Długo jeszcze? - zapytał. 
Yaoki stropił się. Siedział przy Tenten, na piasku leżała otwarta apteczka. Wcześniej oczyścił miejsce ugryzienia jakby to była otwarta rana. Tenten uważała to za dziwne, nie krwawiła przecież, ale shinobi wyjaśnił jej, że ugryzienia lepiej jest traktować zbyt poważnie, niż potem żałować.
- Nie, już… Nie mam odpowiedniej maści, która złagodziłaby ból. Jeśli owinę to bandażem, może spuchnąć - powiedział przepraszająco. 
Tenten miała wrażenie, że jest mu głupio, ponieważ otwarcie ją wyśmiał, za to, że wystraszyła się jaszczurki. 
Normalnie nie bała się małych gadów. Ta była wyjątkowo brzydka. I szybka. 
- Powiedz mi tylko, co mam robić, żeby nie wdało się jakieś paskudztwo. Nie chcę być uziemiona i odpaść z najbliższej misji. Mam minimum do zrealizowania zanim będę mogła wrócić do domu. - Wydawało jej się, że jeśli będzie mówić, może chociaż na chwilę uśmierzy ból w nodze. Miała wrażenie, że za chwilę odpadnie jej stopa. Co za cholerstwo ma w sobie tyle jadu?
Jednak mówienie nie było chyba dobrym pomysłem, bo pod koniec zdania głos jej się załamał. Ból, początkowo piekący i do wytrzymania, chwilami się nasilał. A ona musiała przecież wrócić na własnych nogach do osady. Na samą myśl o dzielącej ich jeszcze odległości było jej słabo.
Niespodziewanie Sabaku no Gaara zbliżył się do niej i usiadł naprzeciw po turecku. Tenten odruchowo poprawiła nogawkę od spodni, którą wcześniej miała podciągniętą prawie do kolana. Zmieniła też pozycję, ranną nogę podwinęła. Nie wiedziała, dlaczego, ale miejsce ukąszenia znowu zapulsowało bólem, a ona poczuła, że łzy nabiegły jej do oczu.
Czuła się jak w potrzasku. Nie lubiła okazywać słabości, a w tych okolicznościach okazać jej nie mogła. 
Przez moment pomyślała, że Gaara patrzy na nią życzliwie. Ale bardzo się pomyliła.
- Posłuchaj rady. Poproś o przeniesienie do innej drużyny. Nie nadajesz się do tej misji. Ani do żadnej następnej - powiedział.
Te słowa były gorsze niż jakakolwiek kpina. Tym bardziej, że wypowiedział je neutralnym tonem, jakby naprawdę udzielał jej rady.
Gdyby powiedział to ktoś inny, dostałby w zęby. Nawet, jeśli miał rację.
Nie znosiła tego, jak zachowywali się shinobi z Sunagakure wobec wysłanników z Konohy. Wobec wszystkich, nie tylko niej. Nazywali ich “promyczkami”, delikatnisiami i głośno wytykali, że oni nie dadzą sobie rady, ani w ich wiosce, ani na pustyni, ani tym bardziej w akcji, przy zadaniach, jakie przydziela się twardym wojownikom z Sunagakure.
Sabaku no Gaara nie kpił. Nie wyzłośliwiał się. Nie mówił rzeczy niepotrzebnych, jedynie to, co było konieczne. Ale jednak był najgorszy z nich - po prostu patrzył, a ona wiedziała, że uważa ją za kogoś słabego. 
Kiedy podchwytywała jego spojrzenie na treningach, przypominał jej się egzamin. Przypominało jej się, jak Lee został przez niego potraktowany i jak ona została upokorzona przez Temari. Fakt, że Lee teraz wypowiadał się o Gaarze z Piasku w superlatywach, tylko wszystko pogarszał.
A przecież ani o Gaarze ani o Temari nie powiedziałaby, że są genialni. Są po prostu bezwzględni, do poziomu trudnego do zrozumienia dla normalnego człowieka.
- Co za różnica? Nikt nie nadaje się do twoich misji, a jednak ktoś musi ci towarzyszyć - powiedziała. Zaskoczyła sama siebie. Choć widziała, że Yaoki ma z Gaarą całkiem dobry kontakt, ona unikała zwracania się do niego bezpośrednio. Jakoś dziwnie było zwracać się do niego na ty, a przecież nie miała powodu ani nie chciała go tytułować, jakby była kimś niżej postawionym w hierarchii. - Co za różnica czy nie nadaję się do walki, skoro i tak nasza rola polega na tym, by nie przeszkadzać?
Gaara także mało kiedy się do niej zwracał, i zwykle robił to bezosobowo.
- Iskierko, na tym polega kłopot. - Zwracając się do niej w ten sposób, świadomie był wobec niej złośliwy. Widać go irytowała, chociaż zwykle zachowywał się obojętnie, nawet nie zaszczycał jej spojrzeniem. - Przeszkadzasz.
Jakże miała ochotę strzelić go w twarz. Co za palant. Powinien był widzieć, że się stara, ale widział tylko opłakany rezultat.
Nie była przygotowana do warunków na pustyni. Uczyła się metodą prób i błędów. Czasami będąc z góry skazaną na porażkę, bo na przykład teraz, kiedy już wiedziała, że żeby przetrwać przy tych temperaturach należy zakryć jak największą powierzchnię skóry, okazało się, że materiały, z których szyto ubrania w Konoha, nijak się miały do tego klimatu. Czy była w wiosce czy na treningu na pustyni, zawsze była nieodpowiednio ubrana. Zawsze była za mało przewidująca, bo zabierała za mało wody albo niepotrzebną broń. I teraz znowu zrobiła błąd, zakładając cholerne sandały, które kupiła w Sunagakure, bo sądziła, że odsłonięte stopy pomagają chłodzić organizm, ale nie zastanowiła się nad tym, że na pustynię nikt nie wychodzi w sandałach. Oprócz Gaary, bo on nie musi się obawiać, że nadepnie na jakieś stworzenie zagrzebane w piasku i zostanie ugryziony.
- Przepraszam bardzo - powiedziała opryskliwie. - Nie mam, jak ty, niezawodnego pancerza. I nie obchodzi mnie, jak bardzo ci przeszkadzam. Kankuro twierdzi, że dostajesz najwięcej zadań, bo nikomu nie odpowiada, gdy długo jesteś w wiosce. A ja chcę jak najszybciej odhaczyć minimum misji i móc wrócić do Konohy, do przyjaciół. Nie jestem na wakacjach. Jestem za to otwarta na sugestie, jak możemy sobie jak najmniej przeszkadzać.
Nie była pewna, jak zareaguje Gaara. Być może posunęła się za daleko. Ale kiedy powiedziała, co jej leży na sercu, poczuła się lepiej.
- Nie jesteś na wakacjach. W porządku. Za dziesięć minut ruszamy - powiedział.
- Mogę iść teraz - odparła niechętnie.
- Za dziesięć minut.
Tenten pomyślała, że na pierwszy rzut oka - gdy się nie wiedziało, do czego jest zdolny - Gaara mógłby sprawiać sympatyczne wrażenie. Błędne. Nawet bez bijuu miał podły charakter i jakąś chorą skłonność do okazywania wyższości. W Konoha nikt, włącznie z kapitanem drużyny, by jej tak nie potraktował. Zacięła jednak usta i powstrzymała się od komentarza. Mogła przynajmniej sprawiać wrażenie profesjonalistki. 
- Za pięć minut będziesz miała normalne krążenie w nodze, zobaczysz, że będzie mniej boleć - odezwał się Yaoki, kiedy Gaara opuścił ich towarzystwo. Miała wrażenie, że wolał się nie odzywać przy nim. - Jad później zaczyna działać ze zdwojoną siłą. Ale będziemy już dawno w wiosce, dostaniesz leki i jutro będziesz jak nowa. Mogę ci coś doradzić?
Tenten skinęła głową. Szczerze mówiąc, Yaoki w tym momencie ją drażnił, bo patrzył na nią, jakby jej współczuł. Ale i tak był przyjemniejszą połową tego towarzystwa.
- Pewnie. Doradź.
Shinobi zawahał się przez chwilę, jakby myślał, że od niej oberwie. 
- Jak  na kunoichi, jesteś za bardzo gadatliwa. Przestań narzekać, że słońce praży i piasek wchodzi ci w buty. Gaarę to drażni, chociaż tego nie okaże. Jest patriotą.
- Jasne - odpowiedziała Tenten, marszcząc czoło. Nie była pewna, czy chłopak nie robi sobie z niej żartów.
- Poradzisz sobie. Skoro ja się przyzwyczaiłem, to i ty się przyzwyczaisz.
Nie była taka pewna. Gaara ewidentnie darzył ją antypatią, patrzył na nią jak na robaka. Paradoksalnie, to sprawiło, że już się go nie bała. Na początku strach ją niemal paraliżował. Ale szybko zdała sobie sprawę, że chociaż Gaara jej nie lubi, chociaż jego zdaniem ona zawadza, to nic nie może z tym zrobić. Ludzie z Konohy byli otoczeni parasolem ochronnym, a on karnie wypełniał rozkazy. 
Musiał ją tolerować ze względu na układ między wioskami. Ona musiała tolerować Gaarę, żeby szybko odbębnić swoje zadanie i móc pojechać do domu. Na tym też można było zbudować współpracę.

11 komentarzy:

  1. Pierwsza! Odświeżałam bloga od rana, rozkoszując się ostatnim dniem wolnego i już już się obawiałam, że o zgrozo, nie doczekam dziś notki. Ale szczęście coś się ostatnio do mnie uśmiecha, więc od razu zabrałam się do czytania!

    Szczerze powiedziawszy to każdy rozdział jest dla mnie swoistą sinusoidą uczuć. Nigdy nie wiem czego się spodziewać. Wierzyłam, że po ostatnim uroczym zakończeniu dostaniemy nieco więcej tak bardzo upragnionych cukru i słodyczy, a tu takie zaskoczenie! :o

    Bardzo przemówiła do mnie wizja odosobnionej Temari. Nie sądziłam, że jej decyzja tak mocno wpłynie na społeczność Suny i Tema będzie doświadczała od pobratymców swoistej alienacji. Podoba mi się jej niezłomna postawa, ale jednocześnie czuję, że nie jest sama ze sobą szczera. Wydaje mi się, że dotyka ją to tak naprawdę bardziej niż sama chce przed sobą przyznać. Nie wiem też jak traktować jej znajomość z Narin. O ile wcześniej była między nimi nić porozumienia, tak teraz wydaje mi się to znajomość podszyta jakimiś ukrytymi intencjami, nie do końca szczera. Mam nadzieję, że się mylę i nic złego tak naprawdę nie wisi w powietrzu między nimi... Nie wiem, czy wypowiadałam się o tym wcześniej, ale zdecydowanie uważam opisy rozmów w sunijskich kawiarniach za jeden z Twoich najlepszych pisarskich atutów :D Zawsze czyta się to bardzo płynnie, przyjemnie i nawet nie wiadomo, kiedy tekst ucieka pod oczami.

    Wyczuwam też pewne intencje Kankuro... czyżby Dziesięć na dziesięć podobała mu się coraz bardziej? Jeżeli tak, to czy opowiadanie dąży do swoistego konfliktu między braćmi?! Nakręcam się na samą myśl o tym i przeraża mnie to jak bardzo miałabym ochotę o tym przeczytać xD

    Uderzyła mnie za to pozytywnie wizja Gaary jako patriory, nie wpadłabym na to, że może czuć się w jakimś stopniu urażony negatywnymi opiniamii o Sunie! Martwi mnie też coraz bardziej jego znajomość z TenTen. Niby przełamują bariery i lód, a jednak wciąż coś między nimi nie gra, choć ewidentnie w jakiś sposób mają się ku sobie. Zabijają mnie te niepewności!

    Rozdział jak zwykle kapitalny i przyjemnie długi! Nie mogę doczekać się następnego ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A komentarz jak przyjemnie długi! Następny rozdział wyszedł jeszcze dłuższy, wbrew zapowiedziom i wbrew planom. Cukier i słodycz trzeba dodawać stopniowo ;)

      Usuń
    2. Tym lepiej! :D
      Szczerze powiedziawszy to trochę się przestraszyłam, że porzuciłaś odpowiadanie na komentarze, bo codziennie wchodziłam zajrzeć tu i na poprzednią notę, a tam cisza... I bardzo się cieszę, że jednak jest inaczej! :D
      Widzę, że nowa notka wisi już na blogu, więc pędzę czytać! Coś dzisiaj wszyscy się uaktywnili nagle na blogsferze i czuję się tym niesamowicie podekscytowana, bardzo mnie nakręcają takie rzeczy ^^

      Usuń
    3. Widzę, że nie tylko ja zauważyłam, dzisiaj jest bogato! Staram się nie zostawiać komentarzy bez odpowiedzi, ale parę razy powinęła mi się z tym noga. Czasami w tygodniu nie mam czasu włączyć komputera, a z telefonu się kiepsko pisze ;)

      Usuń
  2. Również odświeżalam całą sobotę i niedzielę ;D i nie wierzę haha kolejna intrygująca baba :D robi się bardzo ciekawie !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sama jestem w szoku, że namnożyłam tak tych kobiet, więcej już raczej nie będzie :D

      Usuń
  3. Nie wiem czy wytrzymam więcej tajemniczych kobiet w jednym opowiadaniu x) Narin jest przynajmniej łatwiejsza do rozszyfrowania a przynajmniej tak mi się wydaje. Gaara patriotą? No jak nie jak tak! Jest w końcu Kazekage :D A w tamtym momencie przyszłym Kazekage :D Mam nadzieję, że dotrwam w zdrowiu psychicznym do następnej notki. zastanawiam się nawet czy nie zrobić sobie długiej przerwy w czytaniu ff i powrócić jak już historia będzie w całości, ale chyba nie dam rady. Jestem zbyt ciekawa x)

    Alba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie Gaara jest uosobieniem patrioty odkąd powiedział do Kankuro: Nie przynoś wstydu naszej osadzie, bo cię zabiję. Czy jakoś tak. Miód :D

      Usuń
  4. A ja się w sumie dziwię Temari, że zabolały ją zmiany, które nastąpiły po decyzji o wyprowadzce do Liścia. Przecież w Naruto to oczywiste, że istniał inny system społeczny niż w naszych czasach (choć i tutaj - co smutne do tej pory - mieszane związki nie zawsze są mile widziane) i sądziłam, że Temari była tego świadoma, a mimo to podjęła taką decyzję. Teraz... nie wiem. Nigdy nie uważałam jej za naiwną, a taka mi się wydaje w tej chwili. Pochodzi z potężnego klanu jednej z wiosek, gdzie sytuacja wewnętrzna jest niestabilna. Jej rodzina w pewien sposób gwarantowała stabilizację, a przynajmniej jej pozory i... co? Myślała, że wyjazd zostanie ciepło przyjęty? Że nikt nie uzna jej za zdrajcę? To dla mnie oczywiste, że tak będzie osądzona i nie widzę w tym nic złego, biorąc pod uwagę, że to realia Naruto. Nie wiem, skąd ta naiwność?

    A Narin... jestem ciekawa, jaką rolę dla niej przygotowałaś. Córeczka możnowładcy, który trzęsie Radą... Może być ciekawie. :D

    Ta rozmowa Temari z Ino nieźle mnie nastroiła. Czuć, że Temari jest zdecydowanie młodsza, a i "niezguła Nara" chwycił mnie za serce. ;) Tak swoją drogą, też tak tłumaczyłam sobie barwy wojenne Kankuro. :P Pamiętam swoje zaskoczenie, kiedy po raz pierwszy pojawił się na ekranie bez makijażu. :D

    Wiem, że chciałam retrospekcji, ale ta ostatnia... Ech, wiem, że to buduje historię Tenten i Gaary, ale bardzo brakuje mi takiej gry w łapki albo ratowania z opałów (nie wspominając o Jaskini Rozkoszy). :D

    Widziałam, że jest nowy rozdział, więc lecę nadrabiać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pryszczami czy ładną buzią? Przyznam że po ostatnich rozdziałach aż mi przykro było kończyć rozdział taką retrospekcją. Napisałam ją dobre kilka tygodni temu i miała być o wiele szybciej w fabule, ale nieustannie coś przestawiam. Jesteś na tyle przekonująca że chyba wrzucę choćby krótką scenkę z jaskini rozkoszy, tym bardziej że w czasie teraźniejszym tak szybko jej nie będzie. Najchętniej pisałabym tylko w klimacie słodyczy ale obawiam się że szybko skończyłyby mi się pomysły :D

      Usuń
    2. Och, nie traktuj mojego narzekania na poważnie. A może traktuj? Retrospekcja z Jaskini Rozkoszy brzmi kusząco. :D

      Co do Kankuro: ładna buzia. Byłam tym zszokowana, a później tłumaczyłam sobie, że Kankuś chciał jak najbardziej wbić się w imidż okrutnego wojownika, a buźka mu w tym przeszkadzała. :P

      Usuń