1 lut 2020

Rozdział 21. Porozumienie

Zastanawiałam się, czy podzielić ten rozdział na pół, byłoby krócej i miałabym, zapas tekstu, ale... Podzielony na połowę mi nie pasował. Zamierzam publikować krótsze rozdziały, żeby utrzymać regularność w dodawaniu postów, zobaczymy jak to wyjdzie. Spotkałam się z opiniami, że piszę za długie rozdziały, więc może nie będziecie mieć nic przeciw krótszym?^^ Jeśli zastosuję się do obecnego planu (a nie zmienię kolejność w trakcie, jak to zrobiłam już z 10 razy) czas teraźniejszy i retrospekcje będą od teraz w osobnych rozdziałach, co moim zdaniem ułatwi rozeznanie się w linii czasowej. Ale trzeba wziąć poprawkę na to, że w trzymaniu się planów jestem wybitnie niekonsekwentna^^.

Wioska Piasku, obecnie

W Sunagakure było kilka winiarni, ale Tenten żadnej z nich dotąd nie odwiedziła. Nigdy wcześniej nie przyszło jej do głowy, że jest czego żałować. I nie wierzyła na słowo Asu, która zawsze z entuzjazmem zachwalała tutejsze trunki.
W sceptycznym podejściu do lokalnego wina nie miała racji.
- To jest naprawdę... - zaczęła, gdy Kankuro przyglądał jej się wyczekująco.
- Ambrozja - wpadł jej w słowo.
- Aż tak to chyba nie. Ale dobre - ostudziła jego zapał.
Siedzieli w lokalu o ciekawej nazwie “Winne grono”, w którym w środku dnia pracy było bardzo dużo ludzi. Wnętrze było zacienione, podobnie jak w większości budynków. Małe okna miały ograniczać dostęp światła i sprawić, że w pomieszczeniach będzie chłodniej. Budownictwo w Sunie spełniało swoje zadanie, ale w najniższych budynkach, takich jak winiarnia, nawet w środku dnia było ciemnawo i zapalano lampy. 
Atmosfera sprzyjała degustowaniu trunków, tak jak sunijczycy lubili najbardziej - w ciszy. Tenten pomyślała, że może Kankuro postanowi celebrować tę tradycję, co jej byłoby na rękę, bo nie miała ochoty rozmawiać. Ale on odezwał się w momencie, gdy podniosła wino do ust. Całe szczęście, że nie zdążyła się go napić - pewnie by się udławiła.
- Byłaś kiedyś druhną na ślubie? 
- Dlaczego o to pytasz? Chcesz mnie poprosić? - zapytała, próbując przykryć zmieszanie. Kankuro potrafił ją zaskoczyć różnorodnością poruszanych tematów, a także beztroską, z jaką zadawał pytania.
- O rękę? Tak - powiedział chłopak z przebiegłym uśmiechem. - Jak tylko trafi w ciebie strzała amora. Długo to trwa, widocznie wynająłem wadliwy egzemplarz, z wadą wzroku. To wyjaśnia, dlaczego tak tanio. 
Tenten postanowiła udawać, że docenia żart. Pewnie normalnie by ją to bawiło.
Teraz próbowała się pogodzić z utratą złudzeń, więc nie była w nastroju.
Posłała rozmówcy niemrawy uśmiech.
- Trzeba było powściągnąć skąpstwo, skoro chciałeś się żenić. Teraz ta strzała już nie doleci.
Kankuro rozłożył ręce.
- Następnym razem będę wiedział. Ale nie tracę nadziei. Dlatego, jakbyś chciała być kiedyś druhną, to może nie odrzucaj tak beztrosko propozycji. Przecież w waszej kulturze, wynoszącej dziewictwo do rangi cnoty, mężatki nie mogą być druhnami.
W innych okolicznościach pewnie weszłaby z nim w polemikę na tle tego ostatniego, nieprawdziwego i złośliwego zdania, ale zainteresowało ją coś innego.
- Czy ja dobrze rozumiem, że Hinata ci się poskarżyła? Tobie? - Może nietaktownie było podkreślić to dwa razy. Ale chyba była wyjątkowo ślepa i głucha, skoro nie zauważyła, że Kankuro z kimkolwiek w wiosce Liścia wszedł w relacje przyjacielskie.
- Wiesz, było trochę okazji do towarzyskich pogawędek - odparł Kankuro wymijająco. - Hinata nie jest najlepsza w ukrywaniu, kiedy coś jej sprawi przykrość. Twoja odmowa ją dotknęła.
Popatrzył na nią wyczekująco. 
- Nie wierzę - odparła Tenten. - I ty zamierzasz mnie strofować, bo sprawiłam Hinacie przykrość. - Oparła zgięte w łokciach ręce na stole, by popatrzeć na niego z nieco bliższej odległości. - Nie muszę się zgadzać, skoro nie mam ochoty.
Kankuro skinął głową. Z jego zaciętej miny można było wywnioskować, że wcale nie zamierza rezygnować z wątku.
- Sprawię przyjaciółce przykrość, bo nie mam ochoty ustąpić - podsumował. 
- Hinata nie jest moją przyjaciółką - zripostowała, zanim zdążyła się powstrzymać. 
- Pamiętam czasy, jak za każde z nich dałabyś się pokroić - odparł Kankuro, niezrażony. - A teraz: Sasuke z radością nabiłabyś na pal ku uciesze gawiedzi, Hinata nie jest twoją przyjaciółką, a z Lee nawet nie gadasz. No, chyba że na zasadzie: cześć, cześć, ładną mamy dzisiaj pogodę. 
Tenten miała ochotę fuknąć na niego, żeby się zamknął lub nim potrząsnąć - ale zamiast tego wzięła dwa głębokie oddechy, by wrócić do równowagi.
- Nie prowokuj mnie, Kankuro. 
- Prowokuję, bo chciałbym, żebyś mi powiedziała, dlaczego odmówiłaś.
Tenten nonszalancko sięgnęła po butelkę i nalała sobie kieliszek wina. Za wszelką cenę chciała okazać, że wcale się nie denerwuje, chociaż była to nieprawda.
- Skoro tak, to mogłeś po prostu zapytać. - Upiła solidny haust trunku. - Nie zgodziłam się, bo wyobrażenie, jakie ma Hinata o tym ślubie, jest chore. Najchętniej postawiłaby mnie z jednej strony, Lee z drugiej, a pośrodku… ustawiłaby nagrobek. - Takie słowa przechodziły jej przez gardło niewiele łatwiej niż imię Nejiego, ale wiedziała, że Kankuro odczytałby wahanie jako oznakę słabości. Nie mogła sobie pozwolić, żeby ją okazać, chociaż wizualizując sobie przedstawiany obrazek miała ochotę krzyczeć. Lub się rozpłakać. Najpewniej jedno i drugie. 
- To jej ślub, jej wybór - zauważył shinobi racjonalnie.
- Oczywiście - odpowiedziała Tenten, uśmiechając się sztucznie. - Ale ja nie będę brać udziału w takim cyrku. Zresztą… Najpewniej wcale tam nie pójdę, ta ceremonia naprawdę może odbyć się beze mnie. 
Powiedziała to pod wpływem emocji, bo wyobrażenie Hinaty skarżącej się Kankuro wywołało w niej nagłe ochłodzenie uczuć wobec dziewczyny, która rzeczywiście - nigdy nie była jej przyjaciółką. Była kuzynką Nejiego, to było ważniejsze. 
Kiedy jednak pomyślała, że to widowisko, w jakie klan Hyuuga zamieni ślub Naruto i Hinaty, może ją ominąć - poczuła wyjątkową ulgę.
I uderzyła ją prawdziwość tej myśli - wcale nie była tam potrzebna. Nie musiała stać i przykrywać wściekłości uśmiechem, gdy jakiś nietaktowny kuzyn Nejiego będzie próbował ją wciągnąć w rozmowę.
- Wiesz, to jest zabawne, bo Gaara odmówił im w podobny sposób. Oczywiście, o wiele bardziej wygładzony, przez co nie brzmiało tak obcesowo. Może dlatego, że to mimo wszystko jest wiarygodny powód. 
- Co jest wiarygodnym powodem? - wymamrotała, próbując opanować zaskoczenie. Sądziła, że drugim wyborem Naruto i Hinaty po Kakashim będzie Lee.
- To, że jak się ma na głowie całą wioskę, nie można dać nikomu gwarancji pojawienia się na ślubie setki kilometrów dalej. Szczerze mówiąc - mimo napiętej atmosfery Kankuro uśmiechnął się kpiąco - w przypadku Gaary nie byłbym zdziwiony, gdyby nie przyszedł na swój własny ślub. Zawsze można przysłać kogoś w zastępstwie.
Tenten patrzyła na niego przez dłuższą chwilę. Pomyślała, że uśmiechu lalkarza nie da się nazwać inaczej niż głupkowatym, a jego poczucie humoru jest w najlepszym wypadku mierne.
- To Gaara się żeni? - spytała w końcu. Żałowała, że bezmyślnie wypiła tyle półsłodkiego wina, teraz zrobiło jej się słabo i niedobrze.
Kankuro wbił w nią spojrzenie, mając przez chwilę cielęco głupi wyraz twarzy.
- Co? Jasne, że nie. 
- Przed chwilą to powiedziałeś - odparła, starając się nie brzmieć tak ponuro, jak się czuła. Miała wrażenie, jakby przestrzeń winiarni nagle się skurczyła, a ktoś walnął ją młotkiem w głowę. 
Kankuro pokręcił głową, ale chyba nie wiedział, co powiedzieć. 
- Cóż, Yaoki powiedział, że Gaara jest w poważnym związku, to może już po zaręczynach. - Automatycznie wyciągnęła rękę po butelkę, ale Kankuro ją wyprzedził i przysunął wino bliżej siebie. 
- Co Yaoki powiedział? - spytał z niedowierzaniem.
Tenten odwróciła wzrok i spojrzała w bok. Żałowała, że się odezwała. Od czego w ogóle zaczęli tę rozmowę? Od ślepego amorka? To tylko dowodziło, że Kankuro ma naprawdę godne pożałowania poczucie humoru.
- Tenten. - Chłopak sięgnął przez stół, jakby chciał ją złapać za rękę. Natychmiast cofnęła dłonie i spojrzała na niego. Zdała sobie sprawę, że się przed nim odsłoniła, choć zapewne nie pierwszy raz. Były takie chwile, gdy wydawało jej się, że cała uprzejmość Kankuro wobec niej, ta powierzchowna adoracja to tak naprawdę nie są żarty, a raczej wyraz współczucia. - Po prostu mnie to ciekawi. Co Yaoki powiedział?
Tenten wzruszyła ramionami. Postanowiła ratować resztki swojej godności i powróciła do beztroskiego tonu.
- Powiedział, że Gaara ma dziewczynę. 
Kankuro prychnął. Miała wrażenie, że i on jest zdenerwowany.
- Że ma dziewczynę czy że jest w związku, bo to różnica.
Tenten nie wytrzymała.
- Przepraszam: jaka? - spytała napastliwie.
Kankuro popatrzył na nią, stropiony. Tenten zbyt dobrze wiedziała, że w jego słowniku mieć kogoś oznaczało dokładnie to samo, co w słowniku Asu - tyle, że on był mniej bezczelny. Asu, zapytana, wymyśliłaby na poczekaniu obrazową definicję. Mogła sobie na to pozwolić - nikt by jej nie posądził o seksizm czy molestowanie, bo nie była mężczyzną. 
Ten wniosek nasunął Tenten myśl, że bezzasadnie napadła na chłopaka, który tylko wyraził swoje zdanie. I był jedną z ostatnich osób, które dobrze o niej myślały.
Nie potrafiła grać sympatycznej, bo uszczypliwe uwagi Asu teraz do niej dotarły. Jak bomba z opóźnionym zapłonem. Wcześniej wysiłki kapłanki, by ją rozzłościć lub może zranić, nie dotknęły jej prawie wcale. Za dobrze znała Gaarę, żeby potraktować poważnie zawoalowane sugestie, że jest kobieciarzem. To, czy kogoś miał i w jakiej liczbie - jej nie dotyczyło. Ona też kogoś miała. Zresztą, gdyby to była kwestia wyboru, z pewnością by się zakochała. I nie byłaby teraz rozczarowana.
Gdyby potrafiła się do tego wszystkiego zdystansować, ucieszyłaby ją propozycja szkolenia. Potraktowałaby to jako wyraz przyjaźni. Ale nie zdystansowała się, a każdy drobny gest Gaary rozpalał jej nadzieje, że może dwa lata to za mało, żeby zgasło uczucie.
Tymczasem on uważał, że jest jej coś winny i chciał ją nauczyć kilku technik, żeby spłacić wymyślony dług wdzięczności. Raz na zawsze zamknąć temat.
Nie powinna się o to złościć, nie jego wina, że naczytała się romansów, które za bardzo działały na jej wyobraźnię.
- Dobra, powściągnijmy emocje - powiedział spokojnie Kankuro. - I porozmawiajmy konkretnie, bo ta konwersacja poszła w całkowicie absurdalnym i niepotrzebnym kierunku. Gaara nie ma dziewczyny, a przynajmniej nic o tym nie wiem. Wiedziałbym, Temari jest wyczulona na takie rzeczy, jest jak rasowy pies tropiący i jakby coś odkryła, nie dałaby mi żyć. Tak więc można za pewnik przyjąć, że żadnej dziewczyny w chwili obecnej nie ma.
Tenten posłała lalkarzowi zniecierpliwione spojrzenie. Dowiedziała się dziś od niego więcej niż oczekiwała i chyba więcej, niż chciałaby wiedzieć. To, że Kankuro tak się zapętlił w swojej wypowiedzi świadczyło, że miał wyrzuty sumienia, bo sądził, że zepsuł jej humor. Poczciwy jak zwykle.
- To i tak nie moja sprawa - powiedziała ze zniechęceniem. Może powinna dodać, że nic jej to nie obchodzi, ale nie miała ochoty się na to silić ani nawet nie widziała żadnego sensu. Nie mówiąc już o tym, że Kankuro nie zasłużył na to, by mu sypać piaskiem w oczy. 
Obserwowała, jak chłopak nerwowo bębnił palcami w blat stołu.
- Może nie powinienem tego mówić. Nie chcę cię urazić - powiedział z wahaniem. - Jednak zastanawiam się, co takiego trzeba w sobie mieć, żeby tak bardzo zawrócić dziewczynie w głowie. Żeby przez sześć lat nie przeszło jej takie… romantyczne, bezinteresowne uczucie.
Tenten z napięcia na twarzy Kankuro wywnioskowała, że zadziałał trochę po omacku, i najpewniej spodziewał się stosu obelg lub co najmniej oskarżenia, że zwariował. Najbardziej ceniła w nim to, że naprawdę łatwo było domyślić się, co miał w głowie. Nie potrafił kłamać. Jeśli szukał wykrętów i kombinował, szybko to było po nim widać. 
Nawet kiedy przydzielił ją do podobno najgorszej i najtrudniejszej drużyny w Sunagakure, przekonując przy tym, że dobrze na tym wyjdzie, wiedziała, że to wszystko było podszyte pragnieniem uniknięcia kłopotów i ustawienia wszystkiego tak, by jemu było wygodnie. 
Wiedziała też, że szybko zmienił zdanie, jej bezpieczeństwo i dobre samopoczucie wynosząc dużo wyżej wśród priorytetów. 
Z dzisiejszej perspektywy zdawało jej się, że Kankuro troszczył się o brata jeszcze zanim sam zdał sobie z tego sprawę. I chyba mu to jakoś osobiście schlebiało, że ktoś mógł obdarzyć Gaarę afektem. Jednocześnie był przekonany, że Gaara takich uczuć nigdy nie zrozumie i nie odwzajemni, dlatego miał wobec niej poczucie winy i czuł się zobligowany nią zaopiekować.
- Twoim zdaniem Gaary nie stać na coś takiego względem nikogo, prawda? - spytała. - Mówię o romantycznym, bezinteresownym uczuciu.
Dostrzegła na twarzy rozmówcy zmieszanie i wahanie, ale wcale nie dlatego, że Kankuro nie znał odpowiedzi na to pytanie. Nie wiedział, czy powinien szczerze odpowiedzieć.
- Twoja mama jest domorosłym psychoterapeutą - powiedział pozornie bez związku. - Z tymi wszystkimi książkami i receptami naukowymi na wychowywanie dzieci. Więc dla ciebie to na pewno nie jest żadna nowość. Ludzie uczą się… życia w społeczeństwie, rozpoznawania uczuć, tak naprawdę wszystkiego, we wczesnym dzieciństwie. Tego się nie da nadrobić. I to nie jest niczyja wina. 
Tenten spokojnie skinęła głową. Nawet była spokojna, chociaż jednocześnie czuła dziwny ucisk w klatce piersiowej, jakby miała się rozpłakać. 
Doskonale wiedziała, co Kankuro ma na myśli. Ale tak bardzo nie miał racji.
Dobrze pamiętała dzień, kiedy pierwszy raz spojrzała na Gaarę obiektywnie, nie myśląc o pogruchotanych kościach Lee. Zobaczyła chłopca, którego nikt nie dotykał. Którego bano się i odrzucano, ale jednocześnie nie odrzucano zdolności, którymi dysponował. Zabijał na zlecenie i wioska miała z tego dużą kasę. Te pieniądze nie wywoływały w nich strachu ani wstrętu.
Chyba nawet pomyślała wtedy, że nie ma nic dziwnego w tym, że zaczął zabijać, bo tak chciał, taki miał kaprys. Dziwniejsze było, że w pewnym momencie postanowił dostosować się do oczekiwań społeczności, która tylko go wykorzystywała i nie dawała nic w zamian.
I po trzynastu latach takiego życia, które Tenten wydawało się metaforycznym chodzeniem w wiecznym mroku, jakoś potrafił się podnieść i potrafił coś zbudować.
A Kankuro do dzisiaj uważa, że on nie potrafi kochać. Powinien znać go lepiej, całe życie był obok.
Choć może z bliska pewne rzeczy słabiej widać.
- Kankuro - powiedziała, starając się ukryć gniew. Nie wyszło. Miała ochotę nim potrząsnąć i powiedzieć: Weź się, chłopie, puknij w głowę. - Gdyby Gaara cię nie kochał, gdyby nie widział w tobie brata, to pewnego dnia zabiłby cię tylko dlatego, że był w złym humorze i na chwilę mógł się lepiej poczuć. Nie odstraszyłyby go ewentualne służbowe konsekwencje i niezadowolenie taty.
Spodziewała się, że te słowa zrobią na Kankuro większe wrażenie, ale on wyglądał na niewzruszonego.
- Przecież ja nie o tym mówię. Jest różnica między miłością… - westchnął ciężko, jakby musiał walczyć ze sobą. Mówienie o miłości jest niemęskie, a w Sunagakure to już nikomu nie przystoi, chyba że mówią o miłości fizycznej, i to najlepiej w rynsztokowym języku. Emocjonalnie tutaj wszyscy są odgórnie, kulturowo zablokowani i może od tego Kankuro powinien zacząć. Mimo wszystko powstrzymała się od jakiegokolwiek komentarza, chociaż wszystko się w niej gotowało, kiedy Kankuro mówił o Gaarze jakby był wybrakowany. - Miłością do brata, do siostry. Do koleżanki - powiedział zadowolony z siebie, jakby znalazł rozwiązanie bardzo trudnej zagadki. - Mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że Gaara wysoko cię ceni jako koleżankę. Co więcej, we własnym przekonaniu ma wobec ciebie dług wdzięczności, więc pewnie będzie dla ciebie miły. - O długu wdzięczności dowiedziała się wczoraj i miała nadzieję, że Kankuro nie będzie tego podkreślał, bo w końcu nie zdzierżyłaby i powiedziała, co o tym myśli. - Nie pomyl tego z czymś innym. On nie traktuje tak kobiet.
- Jak? Poważnie?
Kankuro wykonał niezdecydowany gest otwartą dłonią, jakby chciał powiedzieć, że o to mu chodziło, ale nie do końca.
Tenten pomyślała, że to niemal abstrakcyjne: shinobi, o którym niektórzy mówili, że w każdej wiosce ma inną dziewczynę, jak marynarz, i że złamał niejedno serduszko, ostrzega ją, żeby nie dała się zranić jego bratu.
To ona zraniła Gaarę, taka prawda. Dlatego on mógł przejść nad tym do porządku i po koleżeńsku zaproponować jej szkolenie, a ona nie mogła tej oferty przyjąć. Temu, kto został skrzywdzony, szybciej przestaje zależeć.
- Tu należy zadać pytanie - powiedział Kankuro, - co rozumiesz przez poważnie. Nie traktuje ich poważnie, w rozumieniu: romantycznie. Z szacunkiem, ale bez uczucia. Rozumiesz?
- Któraś z tych nie-obecnych dziewczyn ci się poskarżyła? - zapytała. 
Kankuro zmarszczył brwi.
- Nie łap mnie za słówka. Powiedziałem, że Gaara nie ma obecnie żadnej dziewczyny. Nie mówiłem, że są jakieś nie-obecne - podkreślił, ale chyba zdał sobie sprawę, że taki sposób prowadzenia rozmowy do nikąd go nie zaprowadzi, i zamilkł.
Tenten potrząsnęła ze zniecierpliwieniem głową.
- A co ty myślisz, że ze mnie jest żelazna dziewica i że nie potrafię czytać między słowami?
Kankuro wydawał się zszokowany takim postawieniem sprawy. Przesunął dłonią po czole, wyraźnie stropiony.
- A to ty… nie jesteś…?
Mogła się domyślić, że jeśli coś jest dla niego w tym zdaniu szokujące, to właśnie to.
- Pytasz mnie, bo jesteś osobiście zainteresowany czy dla celów statystycznych? - spytała opryskliwie. Nawet nie dlatego, że była zirytowana. W całej tej sytuacji wydało jej się przewrotnie zabawne, że Kankuro tak ją postrzega.
- Przepraszam, nie moja sprawa - zreflektował się.
- Nie twoja, ale to też nie ma znaczenia, bo nie na ten temat jest rozmowa - zauważyła. - Nie jestem w ciemię bita, nie mam piętnastu lat, wiem o czym do mnie mówisz. Zresztą, Asu na swój sposób starała się mnie uświadomić. 
- Asu.
- Tak. - Tenten zlekceważyła ton, jakim to powiedział. I dla niej było oczywiste, że kapłanka gra w jakieś swoje gierki, ale to w żadnym wypadku nie jest jej problem. - Że mogę się ustawić w kolejce do zaliczenia. I powiem ci, Kankuro, w najmniejszym stopniu nie obchodzą mnie dążenia Asu, żeby między wierszami zrobić z Gaary kobieciarza. Nikt mi nie wmówi, że jakiejś dziewczynie coś obiecał i ją skrzywdził. 
Kankuro popatrzył na nią wzrokiem, który wyrażał zmartwienie, ale również przyganę.
- Rozumiem. Jesteś bezinteresownie, bezkrytycznie zadurzona w facecie, którego nawet nie znasz. Ile razy z nim rozmawiałaś, od czasu, gdy wypłakiwałaś mi się w rękaw, bo wywalił cię z wioski? Na pewno masz więcej niż piętnaście lat?
Tenten zmełła w ustach przekleństwo.
Zdarzały się już sytuacje, kiedy ją strasznie drażniło, że Kankuro traktuje ją jak pierwszą naiwną. Miała ochotę mu uświadomić, że coś go chyba ominęło. Nie zrobiła tego, bo nie chciała mu sprawiać przykrości ani mieszać Gaarze w relacjach z rodzeństwem. A także dlatego, że przecież Gaara musiał mieć jakieś powody, żeby przez te wszystkie lata nie pisnąć im nawet słówka. Może się wstydził, że poniosło go do tego stopnia, by wymykać się w tajemnicy z wioski.
Tym razem nie powstrzymywała jej myśl o urażeniu uczuć Kankuro, bo nie była dziewczynką do bicia i chętnie odpłaciłaby mu pięknym za nadobne. Gdyby Kankuro skonfrontował się z Gaarą, może nawet by im to wyszło na dobre, bo najwyraźniej za dużo już było niedopowiedzeń i atmosfera gęstniała. Kankuro stawiający się w roli obrońcy naiwnych, porzuconych przez Gaarę panien, dobre sobie.
Nie mogła jednak rzucić Kankuro w twarz faktami z przeszłości, bo dobrze wiedziała, że to obróciłoby się przeciwko niej.
Cztery lata potajemnych spotkań i ten pomysł Gaary, żeby zrobić sobie przerwę, żeby traktowała go jak dowódcę, kiedy byli między ludźmi, kiedy on realizował swoje strategie wojenne. Kankuro powiedziałby, że fakty bynajmniej nie przemawiają na jej korzyść, że poniosła ją wyobraźnia. W końcu całe jej przekonanie, że Gaara traktował ją poważnie - romantycznie poważnie - opierało się na tym, jak się zachowywał, jak jej dotykał i jak patrzył. Na tym, jak ona się czuła. Ale nawet nie na tym, co powiedział. Nie tylko nie wyznał jej uczuć, nie powiedział, że kocha. Nie powiedział nawet, czy myśli, że jest ładna. 
Asu ocenił kiedyś jako piękną. Może nie darzył jej sympatią, ale wiedział, że w jej towarzystwie można się pokazać. Przyprowadził ją na spotkanie największych szych w świecie shinobi, podczas którego wszyscy mężczyźni się gapili, oślepieni nieprzeciętną urodą. Asu nie była dziewczyną, której ktokolwiek mógłby się wstydzić.
Tenten gwałtownie zerwała się z krzesła.
- Nie będę dłużej słuchać twoich wymysłów - powiedziała ze złością.
Kankuro też wstał, lekko spanikowany.
- Tenten, daj spokój. Nie zamówiliśmy jeszcze obiadu.
- Sam zjedz. Straciłam apetyt.
Nie czekała, co lalkarz na to odpowie, tylko zebrała swoje rzeczy. Kankuro nie polemizował, widać sprawa wyglądała z jego perspektywy na przegraną. Tenten odwróciła się do drzwi, a on opadł na krzesło.
- Niech to szlag - powiedział.
Tenten odwróciła się do niego.
- I ciebie też!
Wiedziała, że nie powinna była tu przyjeżdżać i dawać sobie szansy na konfrontację z rzeczywistością.
Lee miał rację.


Temari weszła do winiarni zdecydowanym krokiem i nawet nie wytrąciło jej z równowagi, że tuż przy drzwiach prawie wpadła na Dziesiątkę. Dziewczyna wyglądała jakby miała się rozpłakać. Wcale nie zwróciła na nią uwagi.
Może i dobrze, bo ona miała do pogadania z bratem. 
Przeszła przez pełne ludzi pomieszczenie i usiadła naprzeciw Kankuro z wystudiowaną, bezwzględną miną.
- Więc to jest ta twoja ważna sprawa, przez którą odrzuciłeś drugi dzień pod rząd zaproszenie na obiad?
Kankuro popatrzył na nią spod byka. Wyglądał jakby miał coś odpowiedzieć, ale zamiast tego sięgnął po do połowy opróżnioną butelkę z winem i napił się z gwinta.
- Kłopoty w raju? Miesiąc miodowy się skończył? - Nie zrezygnowała ze złośliwości.
Była zła, owszem, chociaż wcale nie o ten obiad. Chyba nawet nie była zła na żadnego z braci. Raczej na siebie, bo gdy zaczęła składać te puzzle w całość zdziwiło ją, że pewne elementy nie zastanowiły jej wcześniej.
Teraz, patrząc na zgnębioną minę podpitego Kankuro przypomniała sobie szczerze zaskoczoną Asu - oczywiście, o ile ona kiedykolwiek bywała szczera - i to jej teatralne pytanie: “pięć lat”? A także gadanie o dochowywaniu tajemnic, którym chciała jej złośliwie dogryźć.
Temari była pewna, że w innej sytuacji by się na to nabrała i wściekła, że Gaara bardziej ufał Asu niż jej. Jednak wiedziała, że Gaara zawsze traktował Asu jak zło konieczne, zresztą do teraz nie można było się dopatrzyć w jego nastawieniu do niej za grosz sympatii, chociaż kapłanka robiła, co mogła, żeby go do siebie przekonać. Temari mogłaby postawić sztabkę złota przeciw ziarenkom piasku, że sprawa się rozbija o Tenten.
Patrząc teraz na Kankuro i myśląc o biernej agresji, którą nieświadomie w ostatnich dniach okazywał Gaarze, również mogła być pewna, że chodzi mu o Tenten. Zresztą zgodnie z przewidywaniami, płynącymi z życiowego doświadczenia.
Ale dopiero teraz zaczynała rozumieć, o co Kankuro naprawdę się tak piekli.
- Daruj sobie, Temari. - Chłopak odłożył butelkę z winem na bok i popatrzył na nią wrogo. - Nie chcę słuchać o wytworach twojej chorej wyobraźni.
Temari wzruszyła ramionami.
- Czemu jesteś taki podłamany? - spytała uprzejmie.
Kankuro uśmiechnął się krzywo. 
- Dotarło do mnie, że im uczciwsze mam intencje, tym gorszy efekt - powiedział z przekąsem. 
- Brzmi jak tłumaczenie kogoś, kto zostawił przed ołtarzem laskę w ciąży - odparła, nie mogąc powstrzymać się od złośliwości. Kankuro popatrzył na nią z niewypowiedzianym wyrzutem. Temari machnęła ręką. - Dobrze, brzmi jakbym poddawała w wątpliwość twoją prawdomówność, a przecież nie jesteś kłamcą. Może wiesz o czymś, o czym ja nie wiem? Po co się umówiłeś z Dziesięć na dziesięć?
Przez moment wydawało jej się, że uda jej się pociągnąć Kankuro za język. Jednak on przyjął strategię obrony przez atak.
- A ty co? Rozumiem, że poczułaś się urażona, bo nie rzucamy natychmiast wszystkich, zapewne mało ważnych, planów, kiedy wpadasz na jakiś pomysł. I od razu przyleciałaś mnie szpiegować? Na Gaarę też się zaczaisz? Szczerze ci odradzam, będziesz mniej rozczarowana jak zaczekasz parę dni, twój złoty braciszek znajdzie sposób, żeby ci zrekompensować zawód i pogrzebać wyrzuty sumienia.
Temari zlekceważyła zarzuty o szpiegowanie. 
Nie musiała się wysilać, by zlokalizować Kankuro, bo łatwo było się domyślić, gdzie go szukać - byłaby zdziwiona, gdyby w porze obiadu był w pracy. 
- Powiedz mi, braciszku - próbowała mówić chłodno i nie dopuścić do głosu gniewu -  co Gaara ci zrobił, że tak na niego naskakujesz?
- Naskakuję - powtórzył chłopak kpiącym tonem.
- Tak, oczywiście nie wprost, bo nigdy się nie nauczyłeś, że możesz werbalnie przedstawić swoje pretensje. Jak masz coś do Gaary, to mu to powiedz, zamiast zachowywać się jakby zabił ci babcię albo udusił chomika.
Kankuro popatrzył na nią dziwnie. Wtedy Temari zdała sobie sprawę, jak zabrzmiało to, co powiedziała.
- Oczywiście, metaforycznie - wymamrotała z zakłopotaniem.
- Teraz sobie wyobraź, co by sobie pomyślał nasz brat, gdyby to usłyszał - powiedział. - Pouczasz mnie, ale jakoś nie zauważyłem, żeby tobie przychodziło z łatwością krytykowanie go.
Temari uciekła wzrokiem, bo oczywiście to była prawda, i można było powiedzieć, że przyganiał kocioł garnkowi.
- Nie jest wcale taki nadwrażliwy - oceniła.
Kankuro popatrzył na nią z powątpiewaniem.
- Nie masz pojęcia, czy jest nadwrażliwy. Kiedy bierze krytykę do siebie, a kiedy to po nim spływa. Spójrz prawdzie w oczy, siostro: nie mamy pojęcia, co Gaara myśli, jeśli tego nie wypowie. Tym bardziej nie sposób się domyślić, co on właściwie czuje.
Temari powstrzymała się, żeby się nie uśmiechnąć. Nie wypadało, przy takiej poważnej rozmowie, ale jednak Kankuro ją na swój sposób rozczulał. Chyba sam nie wiedział, kogo chce w tym wszystkim chronić. Gdyby twardo stał po stronie dziewczyny, w oczach Temari to by była jednak zdrada.
- A tobie nigdy nie przyszło do głowy, żeby go o to zapytać? Przez wszystkie lata kiedy romansował z subtelną, kruchą Tenten, o którą się tak martwisz?
Kankuro chciał jej przerwać w połowie zdania, ale zastygł z otwartymi ustami.
- Przepraszam, co?
Temari uśmiechnęła się sztucznie. Chłopak się przeliczył, jeśli sądził, że może ją tak łatwo oszukać.
- A co? Twoja najlepsza przyjaciółka Asu ci nie powiedziała? - spytała jadowicie.
Kankuro popatrzył na nią ostro.
- To nie jest moja przyjaciółka.
Temari nie zrezygnowała z szerokiego uśmiechu, choć zastanawiała ją dezorientacja na twarzy brata - coś, co trudno byłoby zagrać.
- Wiem, wy tylko macie wspólne zainteresowania. Zwłaszcza jedno. - Pozostawiła niedopowiedziane, że właściwie to Asu nauczyła go wyrywać dziewczyny.
Kankuro wyciągnął przed siebie rękę w obronnym geście.
- Ja wiem, że lubisz komuś czasem dokopać, ale weź daj mi rzecz umysłowo ogarnąć, co? - Na jego czole pojawiła się bruzda oznaczająca intensywne myślenie. - Nie, sam nie ogarnę. Jakie romansował, co masz na myśli?
Temari przymrużyła oczy z nieukrywanym niezadowoleniem.
- Miałam nadzieję, że ty mi wyjaśnisz - powiedziała. Ponieważ Kankuro w momentach bezradności budził w niej mimo wszystko ludzkie odruchy, darowała sobie dalsze naciskanie. - Więc co? Nic?
Kankuro uniósł tym razem obie ręce.
- Mnie nie pytaj, ja nic nie wiem. 
Po czym niemal położył się na stole i zastygł z czołem przytkniętym do blatu.
Temari pomyślała, że mu chyba nakopie, jeśli źle oceniła sytuację i tak się upił, że zasnął.
- Kankuro - odezwała się ostrym tonem.
- Nie przeszkadzaj, prowadzę skomplikowany proces logiczno-matematyczny - stwierdził, nie podnosząc się ze stołu.
- Słucham?
- Usiłuję wywnioskować coś dedukcyjnie i jednocześnie oszacować straty - wymamrotał. Następnie usiadł na krześle i jednak na nią spojrzał. - Wiesz co? Nie. To jest powyżej moich zdolności percepcyjnych. Weź pogadaj z twoim ulubionym bratem. 
Temari obruszyła się. Uwierzyła mu, że jest zaskoczony, ale nie zamierzała dać się przez to w nic wkręcić.
- Pogadaj z twoją ulubioną kunoichi - odparła.
Kankuro zmarszczył  brwi.
- Słuchaj, Temari, jeśli w twojej szalonej teorii jest tyle prawdy - zetknął ze sobą dwa palce, co jej przypomniało gest zamawiania w barze małego shota - Tenten w życiu się już do mnie nie odezwie. Jestem spalony, skreślony, najlepiej zabij mnie i zakop.
Nie umknęło jej uwadze, że lalkarz nazwał jej teorię “szaloną”, a jednak jej nie wykpił i nie podważył. Czyli nawet on dostrzegł w tym coś logicznego.
- Za dużo machania łopatą. Poproś brata.
Tym żartem bynajmniej nie rozładowała atmosfery, a jedynie ją zagęściła. Kankuro spochmurniał.
- Kankuro - odezwała się, próbując zabrzmieć neutralnie. Jakoś przez całą rozmowę nie przyszło jej do głowy, że Tenten miała minę jakby ją ktoś skopał, na pewno nie dlatego, że jej wino nie smakowało. - Co jej powiedziałeś?
Chłopak pokręcił głową, co oznaczało, że odmawia współpracy.
- Kankuro!
- Temari. Nie powiem ci, bo chwycisz łopatę. 
Prychnęła z irytacją. Wątpiła teraz, czy w ogóle chce wiedzieć.
- Nie fukaj na mnie, siostro. Pójdę do domu, wytrzeźwieję i pomyślę, jak to odkręcić. A ty - zastanowił się - zjedz sobie obiad. Nic nie rób. Milczenie jest złotem.

Tenten po rozmowie z Kankuro wyszła z winiarni wściekła. Wściekła na lalkarza, chociaż wiedziała, że obiektywnie niczym nie zawinił, zachował się jak troskliwy przyjaciel. Wrednie go potraktowała.
Nie wiedziała, co ze sobą zrobić, więc poszła do swojej kwatery i zajęła się czymś, co mogło ją w jakiś sposób uspokoić - ostrzeniem broni. Miała niejedną kolekcję ostrych narzędzi, wszystko wygodnie zapieczętowane w zwojach, więc jakby się uparła, mogłaby całą noc wszystko czyścić i szlifować.
Bezsensowność tej czynności dotarła do niej dość szybko, ale jej to nie zraziło. Mogła przeanalizować słowo po słowie całą rozmowę z Kankuro i przemyśleć, co w jego zachowaniu tak ją wytrąciło z równowagi.
Powód był więcej niż jeden, ale uderzyło ją to, że jest zła w dużej mierze na siebie.
Kankuro oczywiście nie trzymał się faktów, wytykając, że wypłakiwała mu się w rękaw. Nie było dokładnie tak, ale przecież wiedziała, dlaczego użył takiego sformułowania. Z jego perspektywy tak to wyglądało.
Kiedy była z misją w Sunagakure, ilekroć coś w zachowaniu Gaary ją dotknęło albo rozzłościło, Kankuro stawał się ofiarą jej złości. Nieraz mu się żaliła, mniej lub bardziej dosłownie. Może dała mu przez to odczuć, że Gaara jest pozbawiony empatii - nieraz jej się wydawało, że tak jest. Obciążała Kankuro swoim rozczarowaniem, swoim złym humorem. Pewnie było to postępowanie typowej rozkapryszonej jedynaczki. W domu zawsze, gdy ją coś dotknęło, żaliła się matce.
Ale jak już dała upust swojej frustracji i miała czas się zastanowić, uznawała, że nie ma się o co obrażać. I dogadywała się z Gaarą.
Kiedy po objęciu stanowiska Kazekage powiedział jej, że powinna od razu wracać do domu, była wściekła jak nigdy. Kankuro widział, jak była zła i rozczarowana, ale… Trudno jej było uwierzyć, że naprawdę pomyślał, iż pojechała do domu obrażona i więcej z Gaarą nie rozmawiała.
Po tamtej rozmowie była zła, ale i tak musiała się z nim spotkać. Nie mogłaby ot, tak pojechać do Konohy. Zresztą, gdy z nim porozmawiała i zorientowała się, ile ma obowiązków związanych z przejmowaniem funkcji doskonale widziała, że nie było żadnego sensu, żeby została jeszcze trzy tygodnie do końca umowy. Wypełniła kontrakt, drużyna się rozleciała. Mogłaby zostać dla jego towarzystwa, ale skoro nie chciał?
No dobrze, to ją ubodło, ale nie było wystarczającym powodem, żeby obrazić się i więcej nie odzywać. Gaara obiecał jej korespondencję i słowa dotrzymał.
A Kankuro do dzisiaj myślał, że zerwała z nim kontakt, bo była urażona. Jakby nie patrzeć, nieświadomie go oszukała.
Przypomniawszy jej o tym, Kankuro uświadomił jej coś jeszcze.
Że właściwie to byłoby w jej stylu, nadmiernie przewrażliwionej i przeżywającej burzę hormonów nastolatki, gdyby wyjechała tak bez słowa. Trudno byłoby to naprawić.
Miała różne przejścia z Gaarą, bo się czasami wycofywał, ale nigdy nie żałowała, że postanowiła schować swoje urażone uczucia - po tym, gdy jej powiedział właściwie tylko byś mi przeszkadzała - i starała się podtrzymać tę relację. Nie żałowała nawet, kiedy uświadomiła sobie, że się w nim zadurzyła, choć sądziła, że dla niego to była przyjaźń i tylko przyjaźń.
Nie żałowała ani przyjaźni, ani związku na odległość, ani tych ukradkowych spotkań. Żałowała jedynie, że w momencie gdy była zrozpaczona i wściekła powiedziała Gaarze, że go nie potrzebuje, a on najwyraźniej to potraktował poważnie. I nie spróbowała tego wyjaśnić, bo była zazdrosna o jego urojony związek z Asu.
Powinna była mimo wszystko z nim porozmawiać. Wiedziała, że naiwnością byłoby liczyć na romantyczny związek, gdy nie chciała już tajnych spotkań, a Gaara oficjalnie chyba nie mógłby się z nią związać nawet, gdyby chciał. Wciąż miała jednak do uratowania wartościową relację, nie musiała wszystkiego zrywać. 
Chciała pod byle pretekstem przyjechać do Sunagakure i z nim porozmawiać. Nie zrobiła tego, bo bała się, że zobaczy Asu, tak samo pewną swego miejsca u boku Gaary jak wtedy na spotkaniu Pięciu Kage.
Była wściekle zazdrosna jeszcze zanim podejrzewała Gaarę o romans z piękną Córką Słońca. I to było bardzo płytkie z jej strony - tak przyzwyczaiła się do myśli, że ma go tylko dla siebie, że czuła zazdrość o jego relacje z innymi ludźmi. Widząc, jak wiele osób go teraz otacza, i że traktują go jak równego sobie, nie mogła odsunąć myśli, że przeciętna kunoichi z przeciętnymi zdolnościami nie jest dla niego dość dobra.
Teraz też, słuchając sugestii Kankuro i Asu, była zazdrosna - mimo, że nie powinna. O kobiety, które dotykał, ale przede wszystkim o jedną, która do teraz mogła być z nim blisko.
Tylko czy przez tę zazdrość miała tak całkiem, wszystko stracić? 
Nie tym razem. Nie może ot, tak pojechać do domu i żałować, że nie ma z nim żadnego kontaktu. Powinna przynajmniej spróbować wyciągnąć do niego rękę.
Jak tylko to pomyślała, wiedziała, co powinna zrobić. Nie wiedziała jednak, gdzie po godzinach pracy można spotkać Gaarę. Na pewno nie mieszka już tam, gdzie kiedyś.
Mogła liczyć, że po zmroku Gaara przyjdzie na swój ulubiony dach popatrzeć na gwiazdy. Odkąd go znała, to była jego ulubiona forma relaksu.
Do zachodu słońca zostało co najmniej trzy godziny, słońce mocno grzało i niewielu ludzi jeszcze zdecydowało się na wątpliwą przyjemność przebywania w upale na zewnątrz. Jednak niecierpliwiła się tak bardzo, że weszła na dach. Nie była bardzo zaskoczona, gdy zobaczyła na nim Gaarę. Był w karmazynowym płaszczu, nie w urzędowym stroju Kazekage, który tak bardzo ją onieśmielał.
Odwrócił się, gdy tylko ją usłyszał.
Oczywiście, nie miała żadnego planu. Nie wiedziała, co powiedzieć.
- Więc… Czekasz na gwiazdy? - spytała.
- Czekam na ciebie.

Koniec części 2.

7 komentarzy:

  1. To chyba pierwszy rozdział, w którym odpłynęłam w czytaniu. Ale tak całkiem. Nie miałam nawet chwili, żeby złapać oddech, zatrzymać się i zwrócić na coś uwagę. Zazwyczaj piszę komentarze scena po scenie, bo w każdej znajduję coś, co zmusi mnie do opisania swoich reakcji, ale tu było inaczej. Całość była płynna, nie mogłam doczekać się, co znajdę w akapicie niżej. Może tak bardzo liczyłam, że znajdę sceny na które czekam? A jest ich kilka i nadal będę musiała uzbroić się w cierpliwość. [To tak tylko na boku, bo oczywiście coś tam zapamiętałam po całej lekturze. :P]

    Chyba najbardziej podobała mi się rozmowa Kankuro z Temari. Czytając ją, miałam uśmiech na ustach. Biedne, starsze rodzeństwo, które próbuje rozgryźć młodszego braciszka. :D

    Cieszę się, że wszystkie postaci podzielają moje obawy co do Asu. Nie ufam jej, jest śliska i niepewna. Gdyby nie miała takiej pozycji (albo gdyby sprawy duchowe nie były tak ważne w Sunie) optowałabym za pozbyciem się jej, ale to wprowadziłoby niepotrzebny chaos.

    Co mogę więcej napisać? Za ten cliffhanger mam ochotę Cię udusić, ale też równocześnie podziękować, bo co sobie dopowiem możliwych rozwinięć sceny, to moje. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Here you welcome ;)
      Jeśli chodzi o sceny, na które czekasz - byłoby świetnie gdybyś wymieniła konkretne. Tak daleko odbiegłam od pierwotnego planu i zaczęłam dobudowywać dodatkowe wątki, że nie wiem, czy zamieszczę wszystko, co na początku planowałam.

      Usuń
    2. Konkretne? A proszę Cię bardzo. ;) Pominę najbardziej wyczekiwane sceny - Gaary i Tenten już potrafiących się porozumieć i budujących związek. Chciałabym wreszcie "zobaczyć" kapłana w jakiejś scenie - czy to z Asu, czy to z Yumi albo nawet jego samego. Chciałabym wiedzieć, co siedzi w głowie Lin-Lin i jak odbiera wszystko, co dzieje się wokół córki. Chciałabym scen ShikaTema. Chciałabym więcej retrospekcji z czasów młodziutkich Gaary i Tenten (albo tych trochę starszych z Jaskini Rozkoszy :D). Chciałabym... wszystkiego. ;) Mogę jeszcze trochę powymieniać, jeżeli sobie życzysz, ale na razie ograniczę się do wyrażenia radości, że opowiadanie się rozwija i dodatkowe wątki są dokładane. :)

      Usuń
  2. Podzielam powyższą opinię Sayuri - notę czytało się tak gładko i przyjemnie, że nie sposób się oderwać :D
    Rozmowa pustynnego rodzeństwa to czyste złoto. Bardzo podoba mi się to jak prowadzisz ich relację. Widać, że Gaara jest dla nich ważny i martwią ich ewentualne rozterki jakie może wewnętrznie przeżywać. To tak bardzo do niego pasuje, jego obraz wykreowany w tej historii idealnie pokrywa się z moim wyobrażeniem. Nikt nie wie co czuje i co myśli, jeżeli sam tego nie powie... Coś wspaniałego :D

    Coś tak czułam, że TenTen nie odpuści i jednak skusi się na rozmowę z Gaarą. Zbyt dużo między nimi niedopowiedzień, nieporozumień ... a to tylko nakręca całą atmosferę i podsyca niedosyt ^^ I ta ostatnia scena: "Czekam na ciebie" - banan na mojej twarzy jak z Warszawy do Suny, naprawdę! ^^ Nie mogę się doczekać momentu, w którym wreszcie szczerze porozmawiają o sytuacji między nimi...

    Jeżeli chodzi o informacje z początku noty - rozdział jest świetny taki jaki jest, nie było potrzeby go dzielić moim zdaniem. Będę jedną z tych osób marudzących, że im dłuższe noty tym lepiej, ale jeżeli krótsze zapewnią ciągłość publikacji to może nawet lepiej. I uważam, że rozdzielanie retrospekcji i bieżących wydarzeń to też dobry pomysł ^^

    Za urwanie akcji w takim momencie mam ochotę napisać odę żałobną, ale wstrzymam się i napiszę po prostu, że nie mogę się doczekać kontynuacji ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi się czyta, że im dłuższe noty tym lepiej, bo to znaczy że mimo obaw (raczej) nie przynudzam.

      Usuń
  3. Najpierw miłe rzeczy. Rozdział super! Nie pamiętam kiedy ostatnio próbowałaś nas rozbawić, ale udało Ci się :DD Kankuro i Temari, którzy chcą rozgryźć braciszka i dopasować czy to 10 na 10 skradła mu cnotę, mi skradli serce x) Tenten też fajnie wypadła w tym rozdziale i wcale się nie dziwię,, że irytował ją Kankuś. A teraz ta niemiła rzecz. Czy to jakiś spisek?! Umówiłaś się z Sayuri, żeby zostawić akcję w takim momencie?! Koniec żalów. Nie mogę siędoczekać i tylko dodam, że mi w sumie bez różnicy jak długie miałyby być rozdziały. Jeżeli krótsze rozdziały znaczą, że będą częściej to może być ^^

    Alba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojj no, wcale nie chciałam urywać akcji. Po prostu takie zakończenie wydało mi się nastrojowe i romantyczne. :P

      Usuń