14 mar 2020

Rozdział 27. Chłód


Tenten stała w jasnej, jeszcze przed chwilą przyjaznej kuchni, z poczuciem, jakby znalazła się w potrzasku.
Hanako w jednej chwili przestała jej się wydawać sympatyczna. Raczej dwulicowa. Tenten miała ochotę wyjść i o niej zapomnieć, choć jednocześnie chciała zostać, skonfrontować się i zobaczyć, czy takie jak ona naprawdę nie mają wstydu.
Kapłanki budziły w niej mocno mieszane uczucia. Te, które zostały wybrane, a może przydzielone, budziły w niej jednoznacznie negatywne emocje, a także ochotę, żeby czymś w taką rzucić. Czymś ostrym między oczy. 
Jeszcze niedawno tak nie było, ale gdy spędziła trochę czasu z Asu, wyrobiła sobie o nich jednoznaczne wyobrażenie. Siostry w wierze, które nawzajem starają się sobie zatruć życie, jeśli nie mogą poważnie zaszkodzić. Pokorne służki szukające okazji, by znaleźć się w centrum zainteresowania i blisko władzy. Wykorzystujące kogoś, jeśli nie do wymiernych korzyści, to przynajmniej do poczucia się ważniejszą niż reszta.
Budziło w niej wściekłość, że ktoś taki kręcił się w pobliżu Gaary.
Jej Gaary.
Kiedyś tak o nim myślała. Teraz tak o nim myślała. I chyba nigdy nie przestała tak o nim myśleć. Dlatego nie mogła zdobyć się na prawdziwą sympatię do Asu, która była przy nim, gdy jej nie było.
A już tym bardziej nie mogła poczuć odrobiny sympatii dla jednej z nich. 
Gaara jest zbyt idealny, żeby go dotykać bez miłości.
I zbyt podatny na zranienie, żeby wybaczalne było traktowanie go jak środka do osiągnięcia celu. 
Odłożyła filiżankę na stół, w obawie, że ją zgniecie. Szybko skierowała się do drzwi.
- Tenten. - Korobi odezwał się, jakby chciał ją zatrzymać. Zwróciła się w jego stronę.
Nie jesteśmy kolegami, żebyś mówił do mnie po imieniu - chciała powiedzieć, ale się powstrzymała.
- Przypomniałam sobie, że się spieszę - powiedziała, wiedząc, że nie udało jej się nadać głosowi choćby uprzejmego tonu.
Miała nadzieję, że shinobi nie powie, że zmierza w tę samą stronę. Lepiej dla niego, żeby nie zmierzał w tę samą stronę. 
Kto to w ogóle jest, przyjaciel? Wykorzystał Gaarę, żeby zdobyć coś, co było poza jego zasięgiem?
Na pewno za to również dowalili Gaarze pracy. Starszyzna, znudzeni życiem byli żołnierze grający całymi dniami w mahjonga i główkujący, jak wymusić na kimś posłuszeństwo lub przynajmniej uprzykrzyć życie.
Korobi nic jej nie odpowiedział, lecz, lekceważąc pozory dobrego wychowania, nachylił się do żony i powiedział jej coś na ucho. Za długo gadał, żeby to było zwykłe "kocham cię" i "do zobaczenia".
Tym razem nie udało jej się powściągnąć języka. 
- Naprawdę nie zauważacie, że świat nie wiruje wokół was, że istnieje ktoś jeszcze? - zapytała.
Korobi popatrzył na nią dziwnie. Nie potrafiła stwierdzić, czy to politowanie czy antypatia czy coś jeszcze innego.
- Wiemy - powiedział. - Zmykam do pracy. Byłoby miło jeszcze kiedyś się spotkać.
Tenten zmierzyła go gniewnym spojrzeniem. Nawet się nigdy dobrze nie poznali, nie polubili - na szczęście.
Nie ruszyła się i nie odpowiedziała, kiedy ją minął i podszedł do drzwi. Postanowiła chwilę zaczekać, bo nie chciała na niego wpaść na ulicy, gdyby rzeczywiście zmierzał w tę samą stronę.
W rezultacie została sam na sam z jego żoną, od której nie potrafiła odwrócić wzroku. Hanako patrzyła na nią, jakby się nad czymś zastanawiała.
- Przepraszam, nie skojarzyłam. Yaoki wspominał o tobie.
- W dobrym czy złym kontekście? - Powinna sobie odgryźć język za to pytanie. Co to za różnica?
Trochę ją to jednak trapiło, co myśli o niej Yaoki. Czas i odległość niszczą relacje, ale mimo wszystko darzyła go sentymentem, jaki się ma do dawnego przyjaciela. Po przybyciu do wioski widziała go kilka razy i miło się z nim rozmawiało. Ale potem rzucił niby mimochodem nieprawdziwą informacją, że Gaara ma dziewczynę. Zdaje się, że jej teraz unikał. Też nie szukała jego towarzystwa. Nie chciała dociekać, jakie miał intencje. 
Mógł o niej myśleć cokolwiek, mógł to powiedzieć dla złośliwej przyjemności oglądania jej miny. Nie byli blisko. Ale dla Gaary przecież był przyjacielem.
Nie wiedziała, że w Sunagakure występuje takie skupisko węży.
- Ani w dobrym ani złym, tak po prostu, że randkujesz z Kaze… z Gaarą. - Na końcu zdania dziewczyna się zawahała. - Powinnam może mówić po imieniu, bo był moim świadkiem i w ogóle, ale nie umiem się przyzwyczaić. Nie byliśmy nigdy blisko.
Tenten nie wątpiła w prawdziwość tych słów. Na pewno nie byli blisko. Dziewczyna jest na to zbyt ograniczona emocjonalnie.
- Pójdę już. - Odwróciła się do drzwi.
- Zostań, proszę.
Tenten zastygła z ręką na klamce i obróciła się, niezdecydowana. Wtrącanie się w nie swoje sprawy i angażowanie się w konflikt nie było jej potrzebne, powinna wyjść.
A jednak chciała wiedzieć, czy ta osoba ma cokolwiek na swoje usprawiedliwienie.
- Jednak chcesz mi teraz opowiadać o szalonym ślubie? - spytała zjadliwym tonem. - Co Gaara wam jeszcze zapewnił, wakacje pod palmami?
Hanako chwyciła się pod bok. Pierwszy raz pozwoliła sobie okazać irytację.
- Złościsz się, bo myślisz, że go urobiłam seksem?
I oto wychodzi z niej prawdziwa forma, stosunek do świata podobny jak u Asu - gdzie wszystko się sprowadza do fizycznego dawania i brania.
Tenten wolałaby, żeby zyskała jego przychylność seksem. Ale wątpiła, by Gaarę można było na to złapać. 
- Może za dużo masz wspólnego z Matsuri. Nie na tym polega funkcja łącznika z bogami. I nie do końca można poważnie brać to, co mówią kunoichi spoza dwunastki. Istnieje obustronna antypatia między nimi i nami.
Tenten zupełnie nie wiedziała, co odpowiedzieć. Przywołanie Matsuri kompletnie ją zbiło z tropu.
Długo ją znała, ale nigdy nie miały dobrej relacji.
- Między “nami” czyli kapłankami? A ty już nią chyba nie jesteś? - zauważyła.
Hanako uśmiechnęła się łagodnie, co Tenten poczytała jej za złe. Może ją też chce urobić.
- Formalnie teraz już można odejść, ale społecznie chyba nigdy nie przestanę nią być - stwierdziła. - W każdym razie, Matsuri jest odrębnym przypadkiem, jej rodzina mieszka w Sunie dopiero od dwóch pokoleń. Dla niej kapłanki to były i są świątynne dziwki. Ale nie na tym polegała nasza rola. Każda z nas mówi w trzech językach, potrafimy śpiewać, recytować z pamięci wiersze i grać na czterech różnych instrumentach. Obcowanie z bogami to z założenia kontakt ze sztuką. Jeśli chcesz wiedzieć.
Tenten nic nie odpowiedziała. Nie była pewna, czy to traktować poważnie. Czy Asu rzeczywiście, oprócz leczenia i sporządzania trucizn, mówi w trzech językach? Sprawiała wrażenie, jakby potrafiła posługiwać się w ograniczonym zakresie ojczystym językiem, jedynie do mówienia o rzeczach fizycznych i przyziemnych. Chyba, że włączał jej się tryb uduchowiony. Z perspektywy Tenten wyglądało to jak odtwarzana rola, ale może źle to oceniała - nie za bardzo rozumiała religijność sunijczyków. 
- Oczywiście, cała ta nauka to strata czasu. - Przy braku reakcji z jej strony, Hanako kontynuowała. - Myślisz, że faceci po pracy chcą słuchać poezji? Albo że dziewczyny, które wylądowały tam, gdzie są, przez zupełny przypadek i męczyły się w murach klasztornych przez lata, chcą recytować poematy? Mam dwie siostry i brata, którzy dorastając jeździli po świecie i zdobywali odznaczenia. Jedna z nich po wyjściu za mąż wróciła do pracy. Za to ja, my wszystkie, po latach izolacji wylądowałyśmy w Sunagakure, żeby robić talizmany na szczęście i kręcić młynkami modlitewnymi. Te, które zostały łączniczkami, były zadowolone, że coś się w ich życiu będzie działo. Cokolwiek.   
To wyglądało jak zwierzenia, i brzmiało szczerze. Tenten jednak nie chciała na to patrzeć z tej perspektywy. Kapłanki nie były jedynymi osobami żyjącymi życiem, którego sobie nie wybrały. Tenten robiła to, co lubiła i wiedziała, że ma wyjątkowe szczęście. Nie wszyscy shinobi szli z własnego wyboru do akademii. Nie każdy, kto urodził się w klanie wojowników i panował nad czakrą, chciał robić karierę w wojsku. Dużo ludzi jest skazanych na prowadzenie rodzinnego zakładu krawieckiego czy piekarni, bo nie mają innych perspektyw. Zwykle trzeba poświęcać marzenia dla obowiązku wobec rodziny i wobec społeczeństwa. Świat nie jest idealny.
- Mówisz mi to, żeby się poskarżyć? - zapytała obcesowo, ustalając swój negatywny stosunek do rozmówczyni, zanim zacznie jej współczuć i da się zmiękczyć.
Nie chciała jej współczuć, zresztą dlaczego by miała. Hanako dostała przecież to czego chciała, najpewniej dlatego, że Gaara się dla niej naraził kilku notablom, powodowany poczuciem winy za coś, co od niego nie zależało. Za system, na który wszyscy do tej pory przyzwalali.
- Mówię to, abyś nie myślała, że zamieniłam jedno wygodne życie na drugie, wygodniejsze - odpowiedziała Hanako z pewnością siebie. Po czym dodała ciszej, jakby z wahaniem: - Dziewczyny myślą, że uwiodłam Gaarę, żeby dostać męża. A nawet, że Kori ożenił się ze mną, bo liczy na szybki awans. 
Tenten poczuła złość na siebie, bo jej niechęć do Hanako odczuwalnie słabła. Trudno było nie pomyśleć o Asu i o tym, co mówiła na temat zawiści.
- Mam wrażenie, że tym twoim dziewczynom nie najlepiej idzie myślenie - powiedziała, świadoma, że Hanako przydałoby się usłyszeć coś pokrzepiającego i że nie powinna używać słowa “kapłanki” w obraźliwym zdaniu. Jeszcze ją klątwa dosięgnie, zemsta złych duchów czy coś w tym rodzaju.
Hanako wzruszyła ramionami, co nie wyglądało jednak na gest obojętności. Raczej bezsilności.
- Kiedyś zapomną, zresztą to nieważne - powiedziała bez przekonania. - Recz w tym, że… Nie oceniaj po pozorach. Nie sypiałam z nim. - Potrząsnęła głową, jakby zaprzeczała własnym myślom. - Ja i Naomi dostałyśmy takie polecenie, żeby służyć towarzystwem. Dziewczyny gotowały się z zazdrości, bo poza Asu tylko my miałyśmy wstęp do siedziby administracji. W sumie i tak miałyśmy ciekawsze zajęcie niż wyszywanie tysięcznej podwiązki na szczęście. Błogosławionej, co by urodził się syn - przewróciła oczami. - Poznawałyśmy ludzi, parzyłyśmy kawę. To były lekkie czasy, nikt od nas niczego nie oczekiwał. Teraz mam normalny etat i zajmuję się księgowością. - Wzdrygnęła się, jakby strząsała nieprzyjemną myśl. - Ale cieszę się, że od jutra wracam do pracy. Mogę ci zaproponować jeszcze filiżankę herbaty?


Tenten miała doświadczenie w skradaniu się, pozostając niezauważoną. Częściej w zalesionym terenie, ale również i tam, gdzie roiło się od ludzi. 
Miała też doświadczenie w myszkowaniu po budynkach rządowych, bo w czasach nauki w akademii razem z Lee zakradali się do siedziby hokage. Nigdy jednak nie udało im się przeprowadzić misji potajemnej infiltracji wroga z sukcesem - zawsze kończyło się na uciekaniu korytarzami przed dyżurującym chuuninem.
Oczywiście, szanse na powodzenie wzrosłyby znacznie, gdyby był z nimi Neji, ale on nigdy nie chciał im towarzyszyć. Zwykle wzruszał ramionami i stwierdzał, że zachowują się jak dzieciaki. Mając dziesięć lat, uważał, że jest dorosły.
Nie myśl o Nejim.
Wspomnienie nieskoordynowanych ucieczek przed dyżurnym spowodowało, że mocniej zabiło jej serce, kiedy schowana za winklem, czekała aż dwóch średnich rangą ninja przejdzie korytarzem.
Świadomość, że robi coś ogromnie głupiego i nieodpowiedzialnego, jedynie wzmagała jej ekscytację. 
Może się jeszcze okazać, że będzie tego żałować, zwłaszcza jeśli trafi na Temari. Ona na pewno nie kupi wymówki pospiesznie wymyślonej na wypadek, jeśli ją ktoś zauważy.
Tenten była jednak pozytywnie nastawiona, bo trafiła na dobry moment - około południa była przerwa na kawę. To był czas święty, nikt wtedy nie pracował. Albo prawie nikt.
Była w siedzibie sunijskiej administracji raptem kilka razy. Nie miała żadnego rozeznania w budynku, a wszystkie korytarze wydawały się takie same. Pamiętała jednak, gdzie jest gabinet Kazekage, i trochę też zdała się na instynkt. Albo na szczęście.
Które jej dopisało, bo w korytarzu ani przy samym gabinecie nie było nikogo.
Z każdym krokiem zaczynała się wahać, czy powinna była tutaj przychodzić i nieproszona zawracać Gaarze głowę. Ale teraz już za daleko zaszła, żeby się wycofać. No, i na korytarzu nie było się gdzie schować, więc mogła jedynie liczyć, że nikt nie nadejdzie i szybko pokonać te ostatnie metry.
Dopiero kiedy już dopadła do drzwi tknęła ją myśl, że może nie zastać Gaary w biurze. Albo, gorzej, mimo przerwy ktoś może u niego być. Kankuro, jakiś wysoki urzędnik administracji lub Temari.
Kładzie głowę pod topór, lub raczej pod wachlarz, ale co tam.
Naciskając klamkę, zamknęła oczy. Otworzyła je dopiero, gdy była już w gabinecie i przyciskała plecy do drzwi z drugiej strony.
Wydawało jej się, że wczoraj, kiedy… hm, rozmawiała z Gaarą przed swoją kwaterą, był zdziwiony. Nie pamiętała dokładnie wyrazu jego twarzy. Ale z pewnością go zaskoczyła. Rzadko było po nim widać, że jest zaskoczony.
Teraz siedział za biurkiem. Trudno byłoby z tej odległości cokolwiek odczytać z jego twarzy, ale na ułamki sekund zastygł z długopisem i dokumentem w rękach, jakby zamienił się w słup soli.
Po chwili odwrócił od niej wzrok i skupił go na biurku, gdzie pieczołowicie odłożył długopis i dokument, jakby ta czynność wymagała uwagi.
Tenten próbowała uspokoić bicie serca i wymyślić odpowiedź na niezadane jeszcze pytanie.
Co ona tu, do cholery, robi?
Trochę myślała nad tym, jak się w pierwszej chwili wytłumaczyć, ale w tej chwili możliwe odpowiedzi wydawały się mieścić w kategoriach od głupich do bardzo głupich.
- Zmieniłaś zdanie? - spytał Gaara.
Popatrzyła na niego bez zrozumienia.
- Ee… w jakiej sprawie?
Miała chwilę, żeby się nad tym zastanowić, bo Gaara wstał zza biurka i podszedł do niej. Nie za daleko, nie za blisko. Chyba to dobrze, bo jak miałaby z nim rozmawiać przez cały gabinet? A odejść spod drzwi nie miała odwagi. Nieproszona wdarła się do siedziby władzy. Na zbyt wiele już sobie pozwoliła.
- Jesteśmy umówieni za cztery godziny i pięćdziesiąt pięć minut - powiedział Gaara. - Przyszłaś powiedzieć, że zmieniłaś zdanie? Mogłaś to zrobić później.
Tenten poczuła suchość w gardle. Chciała go zobaczyć. Ale to też, oceniając rozsądnie, mogło zaczekać.
- Nie, ja… - Stresowało ją, że podszedł do niej bliżej i patrzył tak uważnie. - Chciałam ci tylko powiedzieć, że.... wczoraj byłam wstawiona, ale wszystko pamiętam. I nie zmieniłam zdania.
Od rozmowy z Hanako wiedziała, że koniecznie musi mu to powiedzieć. Ale przecież nie w restauracji, przy ludziach. Najlepiej od razu.
Ale to nie było wszystko, czego chciała.
Zamknęła oczy.
- Szkolenie nie jest powodem, dla którego tu jestem. I wiem, że nie mogę tu zostać, bo obiecałeś coś mojej matce. Ale nie jestem tutaj dla technik i nie chcę tracić twojego… ani mojego czasu. - Dopiero teraz odważyła się otworzyć oczy. Gaara patrzył na nią z bliska. Gdyby cały czas widziała, że tak na nią patrzył, dwa zdania temu by się zgubiła. - Jeśli to wszystko było kiedyś, ale nie jest już teraz, albo jeśli nie wiesz jeszcze, co jest teraz, może lepiej wrócę do domu od razu. Nie chcę zajmować twojego czasu i… - Wiedziała, że kiedy będzie na niego patrzeć, zacznie się plątać i powtarzać, byle nie przestać gadać, bo wtedy zaczęłaby myśleć.
Gaara położył dwa palce na jej ustach. Dotyk był delikatny, ledwie odczuwalny, ale i tak natychmiast zamilkła.
- Cieszę się, że jesteś. Tak ogólnie i… że przyszłaś teraz tutaj.
Poczuła jakby zatrzepotało jej serce. Jednocześnie czuła satysfakcję i lekkie poczucie winy, że czuje satysfakcję. Lubiła, kiedy Gaara budował proste zdania, gdy przestawał być elokwentny. To znaczyło, że wytrąciła go z równowagi.
Podniosła rękę i chwyciła go za nadgarstek dłoni, którą wciąż miał przy jej twarzy. Zdjęła z siebie jego palce i splotła z palcami swojej dłoni.
- Nie chcę się z tobą przyjaźnić - oświadczyła.
- To dobrze, bo nie wiedziałbym, jak. Nigdy się z tobą nie przyjaźniłem.
Uznała, że to wredne, powiedzieć teraz coś takiego, chociaż z ochotą nazywał innych przyjaciółmi. Wolną ręką trzepnęła go w klatkę piersiową, ale nie za mocno - tak tylko, żeby odczuł jej umiarkowane oburzenie. Jednocześnie cmoknęła go w usta.
Gaara trochę się odsunął, zaskoczony - nie wiedziała jednak, którym gestem.
Wypuściła jego dłoń z ręki, przypominając sobie, że za kilka minut skończy się przerwa i na korytarzach będą ludzie. A już na pewno będą na tym piętrze. 
- Pójdę już.
- Zaczekaj.
Zastygła bez ruchu, kiedy to powiedział. 
Gaara zbliżył się do niej, tak blisko, że czuła całą sobą jego ciepło. Odgarnął jej za ucho kosmyk włosów, który wymknął się z upiętego warkocza. Pomyślała, że powinna więcej czasu poświęcić na układanie włosów, bo bez przerwy się wymykają. Na pewno jest teraz potargana, bo nawet nie umie się porządnie uczesać.
Gaara zbliżył do niej twarz, poczuła na policzku jego ciepły oddech.
- Ślicznie wyglądasz.
Nic nie odpowiedziała, zdezorientowana. Co?
Nigdy jej tego nie powiedział, chociaż nie raz starała się zrobić na nim wrażenie. A teraz - cóż, wiedziała jak wygląda. Jak zwykle. Pewnie jednak Gaarze ktoś wyjaśnił, że dziewczyny warto komplementować. 
To miłe, nawet jeśli powiedział tylko to, co wypada.
Po sekundzie uciekło jej z głowy nieprzyjemne podejrzenie, że Gaara postępuje według jakiegoś znanego wzorca. Cały czas na nią patrzył, w taki sposób, że przestała mrugać i oddychać, w obawie, że coś przegapi. 
Przymknęła jednak oczy, gdy zbliżył się do niej jeszcze bardziej. Niemal musnął jej policzek, przesuwając usta w górę od linii szczęki do ucha. Czuła na skórze ciepłe powietrze, ale nie jego wargi. Od dotyku dzieliły ich milimetry. Poczuła przyjemne mrowienie wzdłuż kręgosłupa.
Musiała to przyznać: jeśli zrobił to z rozmysłem, to wie, jak zbudować - a nawet eskalować - napięcie. Dałaby się pokroić, żeby ją tak całował.
- To ja już pójdę - powiedziała szybko, otwierając oczy.
Choć trochę miała na to nadzieję, Gaara nie oponował. Przesunął się na bok i stanął przy ścianie, tak, że mogła swobodnie otworzyć drzwi.
- Do zobaczenia - powiedział nieco zmienionym głosem, co było dowodem, że nie rozegrał tego na zimno.
To jakieś pocieszenie w obliczu wniosku, że w uwodzeniu jest o wiele lepszy od niej. Będzie się musiała naprawdę namęczyć, żeby jakoś wyrównać tę różnicę.
Ino, biegła znawczyni tematu, twierdzi, że najatrakcyjniejsze dla mężczyzn nie jest złapać króliczka, ale gonić go.
Więc może ten króliczek powinien zacząć uciekać. Nawet jeśli ma ochotę pozwolić się zjeść.

Temari opuszczała biuro marząc o drinku z limonką. Mogła sobie przygotować go w domu, poczytać książkę, zażyć gorącą kąpiel. Po tych wszystkich utarczkach w pracy należał jej się wieczór tylko dla siebie.
Po drodze musiała wstąpić na przymiarki do krawcowej, odkładała to od tygodnia. Już tylko dwie uliczki dzieliły ją od domu i upragnionej wanny, gdy zobaczyła z daleka Yaokiego.
Chciała mu po prostu kiwnąć w odpowiedzi na pozdrowienie, ale on zmienił kierunek ruchu i podszedł  do niej.
Och, kurde, czegoś od niej chce.
- Cześć, Temari. Długo zamierzasz udawać, że masz problemy ze wzrokiem?
Patrzył na nią na poły wrogo. Nie miała pojęcia, o co mu chodzi. Czyż go kiedyś nie zauważyła na ulicy?
- Obudzisz się dopiero, gdy radni zrobią chryję? Zrobią wkrótce, jak tak dalej pójdzie.
Cóż, przynajmniej wiedziała, że nie chodzi o to, iż go zlekceważyła.
- O czym mówisz? - zapytała, tonem głosu sugerując znudzenie. Od kilku miesięcy wciąż się jej o coś czepiał. Myślałby kto, że to ten sam cherlawy lalkarz, który bał się kiedyś własnego cienia.
- Byłem właśnie w “Przystani”, miałem tam spotkanie. Wyobraź sobie, że są tam Gaara z  Tenten. Jounini się wściekną, starszyzna też.
Temari przewróciła oczami. Próbowała zbagatelizować sytuację, głównie dlatego, że czuła się atakowana. Ciekawe, że Yaoki zawsze przerzucał na nią odpowiedzialność za to, co robił Gaara.
No, i co on takiego zrobił. Od tygodnia się z nią przechadza po wiosce - trochę dziewcząt pewnie szepcze, a kilka jest na granicy załamania nerwowego. Radni nie potraktują tego poważnie, ośmieszyliby się słuchając dziewczęcych plotek.
Mimo wszystko poczuła niepokój, a nawet irytację, że Gaara wybrał akurat tę restaurację. To prawda, że mają dobre jedzenie. Na rezerwację trzeba czekać. I właśnie z tego powodu nietrudno tam spotkać kogoś z Rady. Mógł sobie wybrać inne miejsce.
Może by wybrał inne miejsce, gdyby mu przyszło do głowy, że Radę interesuje, że się z kimś umawia. I, w drugiej kolejności, z kim.
- Dotąd się nie wściekli, dlaczego teraz by mieli? - powiedziała, starając się zabrzmieć pewnie, choć nie była w tej kwestii przekonana.
Wydawało się, że zobaczyła na twarzy rozmówcy kpiący uśmiech. Oczywiście, Yaoki natychmiast powściągnął grymas. Nie wypadało tak z nią rozmawiać.
- A ty w ogóle widziałaś ich razem, Temari? Jeśli nie, nie będę zadawać sobie trudu tobie tego wyjaśniać. Idź i zobacz - powiedział. 
Niestety, ma rację. Wiedziała to od dnia, kiedy ich zobaczyła w przeklętej kawiarni. Niech sobie flirtują, ale dyskretnie. I nie pod nosem najwyższych dowódców w osadzie.
- I dlaczego z pretensjami przychodzisz do mnie? - zapytała, zirytowana.
- Jesteś starszą siostrą, tak? To go uświadom. Gaarze nie wystarczą sugestie, trzeba… Prawdę między oczy.
- Mówisz z doświadczenia, bo jednego i drugiego próbowałeś? - odpowiedziała z zamierzoną złośliwością.
- I mówi to kobieta językiem tnąca powietrze, postrach krasomówców, człowiek-brzytwa - odciął się shinobi.
Temari prychnęła ze złością. Przecież nie chodziło o to, że boi się Gaary. Co nie znaczyło, że nie bała się jego reakcji.
- Dobra, to dopadnij Tenten - podjął Yaoki. - Z nią ci lepiej idzie, nie? Powiedz jej, że Gaara się z nią nie ożeni. - Brzmiało to infantylnie, jak podczas gry w wyzwanie. Ale następne zdanie już brmiało poważniej: - Bo nie ożeni się. Cała jego praca poszłaby się… jak krew w piach. A to chyba ciebie obchodzi, nie? Jesteśmy dopiero na progu wielkich reform. Tekidan zrobi tak - pstryknął palcami - i starszyzna, która na razie chodzi jak na sznurku, stanie okoniem. Nic nie uchwalicie.
Nawet ją to ucieszyło, że powiedział “wy”, nie zapominając, że jeszcze jest częścią tej wioski. Ale cała reszta ją zaniepokoiła.
- Tekidan nawet nie ma takiej władzy. Inaczej już teraz chodziliby na jego sznurku.
Yaoki potrząsnął głową, jakby potępiał ją za lekkomyślność.
- Teraz nie ma. Ale w tej sytuacji? Każdy go poprze. - Zacisnął szczękę, jakby mełł w ustach przekleństwo. W końcu wypalił: - Huj z kontrolowaniem czakry. Ona nie ma ojca.
Temari miała ochotę walnąć na odlew tę niewyparzoną buźkę. Zamiast tego, rozejrzała się nerwowo.
- Głośniej, za mało cię słychać.
Yaoki sprawiał wrażenie, jakby stracił parę, ale wrócił do ataku.
- To nie jest wiedza tajemna, ktoś to w końcu wyciągnie. I dlatego - przez chwilę się zawahał, westchnął ciężko. - Powiedz jej, żeby wróciła do domu. Lepiej teraz, zanim się dowie, że jest...
Temari prychnęła ze złością.
- Oh, masz z tym problem. A ja myślałam, że wtrącasz się z przyjacielskiej troski - powiedziała ze złością. - Co: gorsza, wybrakowana?
 Zaskoczyło ją, że się nie speszył, lecz odwrotnie, ujawnił jeszcze większy tupet.
- A kto nie jest od was gorszy? Daruj sobie święte oburzenie, Temari. To, że się tylko bezczynnie patrzysz, świadczy, że nie dbasz o nic więcej jak o swojego brata. Nie zapominaj, że Tenten też jest człowiekiem. Nie zasłużyła na upokorzenie.
Temari pomyślała, że go udusi. Parę razy powiedziała mu rzeczy, po których uznał, że się wywyższa, i co? Teraz wmawia jej, że traktuje ludzi jak pionki?
- A może się w niej durzysz? - spytała z przekąsem, gdyż nie mogła przepuścić okazji, żeby mu dogryźć.
- W tobie się durzę. - Rzucił tonem, z którego nie sposób było wywnioskować intencji. - Nie wmówisz mi, że nie widzisz problemu, gdyby to miało być na poważnie. Zabierasz swoje geny, ale to chyba nie znaczy, że jest ci wszystko jedno, czy w następnym pokoleniu będzie miał kto rządzić?
Jego bezczelność odebrała jej na chwilę mowę. 
- Patrząc obiektywnie, jak rada się zmartwi, to zmartwi się słusznie - kontynuował shinobi ,niezrażony. - Niegłupi jest ich pomysł, żeby dziedziczenie było w linii prostej, zamiast skakania po gałązkach. Coś ci w głowie świta? 
Oczywiście, pił do tego, co nieraz mówiła - że prostsze zasady mianowania kage oznaczają koniec z frakcjami popierającymi różne linie rodu. Koniec z kombinacjami i spiskami za każdym rogiem.
Mówiła tak, chociaż wiedziała, że się z tego wypisze, i zostawi problem Gaarze. Ale też nie sądziła, że to, z kim go ożenią, to dla niego różnica.
Yaoki słusznie wnioskował, że jeśli Tenten tu dłużej zostanie, to będzie różnica. I to jeden problem. Drugi problem był taki, że nie była równie co Yaoki przekonana, że Dziesiątka wyjdzie z tego przegrana. Ale ktoś przegra.
Nie chodzi o to, co dobre dla jednej osoby, ale co dobre dla wioski. Oczywiście, że nie będzie w tej sytuacji po stronie Tenten.
Pieprzony Yaoki o tym wie, dlatego ją traktuje jak kogoś godnego potępienia.
- Rzecz jasna, możesz inaczej rozwiązać problem. Jeśli nie chcesz być tą wredną, która rzuca bolesną prawdę w oczy, możesz rzucić Narę i przemyśleć kogoś stąd. Najlepiej Naokiego, Tekidan będzie ukontentowany, to i cała rada zadowolona. 
Gdyby to było możliwe, zabiłaby go wzrokiem. Naprawdę, jedyną jego intencją było ją wkurzyć. 
- Jasne, bo Naoki tylko na to czeka - powiedziała to z przekąsem, gdyż nie była nawet z bratem Narin po imieniu. Zawczasu dostrzegła niebezpieczeństwo i nie zdążył się zacząć zalecać, dzięki czemu oszczędziła jemu utraty twarzy, a sobie - czy też raczej Gaarze - konsekwencji związanych z obrażeniem wysokiego rodu. Rachunek wyszedł na zero, ale może okazać się to bez różnicy, bo oczywiście dwanaście wysokich klanów będzie urażonych, jeśli się zorientują, że Gaara sam sobie kogoś wybrał. Wszystkie inne rody będą przerażone, gdy zorientują się - kogo. Nie po to od pokoleń pilnowali drzew genealogicznych, żeby zdać się na ślepy los.
Ciekawe, czy Rada zda się na ślepy los musząc wybrać, kto ma to powiedzieć Gaarze. Ona powinna była go uświadomić, ale teraz już chyba nie będzie miała odwagi.
Oczywiście Yaoki nie był jedynym, który z tej perspektywy myślał, nie sprowadził na nią teraz oświecenia. Rozmowa z Narin ją zaniepokoiła. Ale pocieszała się, że to nie jest palący problem, nikt nie oczekuje, że Gaara teraz się ożeni.
Jednak gdy zauważą iskrę, to rzucą się gasić pożar, zaraz, natychmiast.
I to jest teraz największy problem. I tym ona może się zająć. Ugasić pożar.
- Wsadź sobie twoje rady między oczy - powiedziała zjadliwie. - Ja z nich nie skorzystam. A tak przy okazji, nie wiedziałam, że z ciebie taki do dupy przyjaciel.
Yaoki nie sprawiał wrażenia, jakby był tym urażony.
- Taki, jak z ciebie siostra.
Miała ochotę mu powiedzieć, żeby poszedł się pierdolić - ale zmilczała. Przecież ma, skurwysyn, rację.

6 lat wcześniej, las gdzieś w kraju Wiatru

Tenten usiadła na kamieniu z boku i wyciągnęła butelkę wody. Jej twarz dalej była szara jak papier. Kiedy spojrzała w jego stronę, Yaoki odwrócił wzrok, by nie myślała, że jej się złośliwie przygląda lub że szuka zaczepki.
Kiedy wymiotowała w krzakach myślał, żeby rzucić ze dwie złośliwe uwagi o nadwrażliwości konoszan, ot tak dla animuszu. W końcu jednak zrezygnował. Pamiętał, jak on sam zareagował za pierwszym razem, i na myśl o tym ze wstydu zapiekły go uszy.
Oczywiście, że promyczki z Liścia są mniej obyte ze śmiercią. W Sunagakure chyba oswajano się z nią wcześniej. Inna rzecz, że trudniej się z nią oswoić na taką skalę. Zlikwidowanie bandy roninów grasujących po prefekturze to było dużo trupów, po których nie zostały zwłoki, ale drażniący zapach krwi wystarczy.
Yaokiego też skręciło przez chwilę w żołądku, ale w Sunie w takich sytuacjach słabości się nie okazywało.
- Kiedy ruszamy? - zapytała Tenten jakimś takim słabym głosem. Nie wyglądała, jakby w tej chwili miała daleko zajść.
Yaoki wzruszył ramionami.
- A nie wiem, kiedy Gaara się pojawi. Ma zwyczaj się czasem tak… ee.. ulatniać. - Stracił rezon, gdyż kunoichi spojrzała na niego przenikliwie, i z jakąś taką złością, na samo wspomnienie tego imienia. Raczej nie dlatego, że domyśliła się kłamstwa. Pomyślał, że takie odrywanie się od drużyny z pozoru mogłoby być w stylu Gaary. W rzeczywistości jednak syn Czwartego nigdy nie odwlekał wypełniania zadań podczas misji ani zdania raportu. Tym razem był ewidentnie zirytowany reakcją kunoichi i wyniósł się, żeby nie okazać zniecierpliwienia.
To w końcu doprowadzi do scysji z Kankuro, który zdawał się ślepy na fakt, że promyczki się do tej drużyny nie nadają, a co Gaara mu sam zasugerował po tej akcji z jaszczurką, chociaż nie miał zwyczaju dyskutować z decyzjami góry.
Yaoki westchnął. Ostatnio czuł się postawiony między młotem a kowadłem. Bracia się nie dogadywali i konflikt wisiał w powietrzu. Gaara nie był przyzwyczajony do tego, by Kankuro wydawał mu polecenia i stad to jego rozdrażnienie.
- Nie martw się, człowiek się hartuje, za pierwszym razem jest najgorzej - we własnym przekonaniu wygłosił słowa pocieszenia.
Tenten popatrzyła na niego z ewidentnym przerażeniem.
- Chcesz powiedzieć, że takich misji macie więcej?
Yaoki udawał, że nie dostrzegł jej reakcji. Nonszalancko wzruszył ramionami. Konoszanka w drużynie miała swoje plusy - mógł czasami uchodzić za twardego shinobi spełniającego standardy Suny.
- Takie zlecenia zawsze nam przydzielają. Normalnie trzeba by angażować całą drużynę wyszkolonych zabójców i robić zasadzkę, z wyższym ryzykiem niepowodzenia. To się nazywa optymalizacja zasobów. Kto u was wykonuje misje likwidacyjne?
Kunoichi patrzyła na niego wyraźnie zszokowana.
- Jakie misje?
- Likwidacyjne.
- Nie mamy takich misji.
- To musicie mieć straszną anarchię w prowincjach Kraju Ognia - skwitował, co zabrzmiało protekcjonalnie. Zapewne brali to bardziej doświadczeni shinobi. Chociaż to nie były trudne zadania. Na likwidowanie band zajmujących się grabieniem i paleniem wsi nie trzeba wysokiej rangi, patrząc pod kątem umiejętności.
Ale może nie powinno go zaskoczyć zdziwienie Tenten - o promyczkach mówiono, że Konoha zbyt długo trzyma ich pod kloszem.
- Ile ty masz lat? - zapytała Tenten rzeczowo. Miał wrażenie, że jest rozdrażniona. Jej twarz zaczynała odzyskiwać kolory. 
- Siedemnaście.
Dziewczyna skrzywiła się.
- To chore - powiedziała. Nie był pewien, co ma na myśli, ale wolał nie pytać.

Wioska Piasku

Tenten musiała zebrać w sobie całą odwagę. 
Co jej niby grozi. Co najwyżej zostanie spławiona albo zamordowana tym niechętnym, prawie wrogim spojrzeniem.
Zabijanie wzrokiem to nie najlepsze skojarzenie, by dodać sobie odwagi.
Myśl o Lee.
W obecności Pustynnego Gaary nie potrafiła nie myśleć o Lee. Ale zwykle nasuwał jej się obraz przyjaciela po walce na egzaminie, a jeszcze częściej - obandażowanego, walczącego o każdy niepewny krok, gdy towarzyszyła mu w “przechadzkach” po szpitalnym korytarzu.
Teraz pomyślała o tym, jak się z nim pokłóciła, po tym, gdy wrócił z pościgu za Sasuke, w który się tak impulsywnie wplątał. Nawrzeszczała na niego, ale się tym nie przejął. Od tej chwili wypowiadał się o Pustynnym Gaarze w zupełnie innym tonie, co ją doprowadzało do białej gorączki, bo sama myślała o nim jak o oprawcy. Zresztą, kłóciła się o to z Lee przez tydzień.
Kiedy uświadomiła sobie, że Pustynny Gaara ma trzynaście lat, a wioska wykorzystuje go jako maszynę do zabijania, i to się nazywa optymalizacja zasobów, przyszły jej do głowy słowa Lee, że shinobi z Suny może nie próbowałby go zabić, gdyby ojciec raz, zamiast nasyłać na niego zabójcę, powiedział, że go kocha.
Lee znał te fakty, ponieważ Pustynny Gaara chciał go dobić w szpitalu, kiedy Lee był bezbronny. Wiedziała to. Mimo wszystko, Lee miał rację.
To nie był wolny wybór.
Zaś Lee był o wiele mądrzejszy od niej. Myślała o nim, żeby dodać sobie otuchy, kiedy wspinala się na dach budynku, w okolicy, którą mieszkańcy Sunagakure nadal uporczywie omijali.
Gaara siedział na dachu i patrzył gdzieś przed siebie. W pierwszej chwili miała wrażenie, że dostrzegła zdziwienie, ale szybko wrócił do swojego zwykłego, niby obojętnego, a pod powierzchnią niemal wrogiego, wyrazu twarzy.
- Czego chcesz? - zapytał, nie patrząc na nią.
Wiedziała, że traktuje ją jako zło konieczne i myśli o niej jak najgorzej, jako o kimś gorszego sortu. Jednak nie dlatego miała ochotę natychmiast stąd uciec - pragnienie wycofania się wynikało z jego niesympatycznego zachowania.
Ale czy Lee by uciekł? Lee nie uciekł nawet wtedy, gdy został sam przeciwko wychowankowi Orochimaru, chociaż nawet zdrowy byłby słabszy od niego.
Lee nigdy nie uciekał, tylko dlatego, że ktoś jest silniejszy lub ma wrogie zamiary. I nie bał się swoich porażek, podczas gdy ona od czasu egzaminu czuła niepokój na widok zwykłego wachlarza.
Z wypiekami na twarzy opowiadał i o walce, i o tym, że Pustynny Gaara uratował mu życie.
Bo przecież to zrobił.
- Ee… tutaj jest ładny widok - powiedziała. Język jej skołowaciał i ledwie mogła wyartykułować to zdanie. Musiała coś ze sobą zrobić, fizycznie, zanim wykona odwrót i ucieknie jak niepyszna. Szybko więc znalazła sobie miejsce na drugim końcu dachu i tam się usadowiła, patrząc na wioskę. Choć pod samym budynkiem było dziwnie pusto, jakby ludzie omijali to miejsce - przecież słyszała, że wieczorami się je omija - to w oddali było widać sylwetki ludzi i słychać gwar. Sunagakure ożywała po zmroku.
- Będę cicho. Nie będę przeszkadzać.
Gaara w żaden sposób tego nie skomentował, wrócił do patrzenia gdzieś przed siebie. 
W wiosce Liścia lubiła czasem usiąść przy stoliku na zewnątrz herbaciarni i obserwować mijających ją ludzi. Wielu z nich znała i wiedziała, dokąd zmierzają. Czuła wtedy, że nie jest sama sobie, że należy do czegoś większego.
Może Gaara nie patrzy na wioskę, tylko właśnie na ludzi w oddali.
Inaczej przychodziłby za dnia. Wieczorem na tej wysokości strasznie wiało, co zaczęła odczuwać, gdy trochę się uspokoiła i z jej mięśni opadło napięcie. Miała na sobie ciepłą bluzkę i spodnie, bo po zachodzie słońca w osadzie szybko robiło się coraz chłodniej. Nie pomyślała jednak, że tutaj może występować taka siła wiatru. Skuliła się, żeby zatrzymać więcej ciepła. Walczyła z chęcią, by sobie stąd pójść. Wycofanie się to byłaby porażka i chyba nie miałaby odwagi wrócić.
Nagle usłyszała, że Gaara wstał. Wywołało w niej to irracjonalny lęk, więc zerwała się z miejsca. Skierowała się twarzą do niego, niepewna, czego się spodziewać.
Może sobie po prostu pójdzie, bo ta cisza go drażni. Ona nawet nie dostrzegła niezręczności tej sytuacji, siedzenia tak zupełnie bez słowa na dwóch końcach dachu, bo za bardzo skoncentrowana była na zimnie.
Gaara szybkim ruchem ściągnął z siebie płaszcz. Patrzyła na niego zdezorientowana, kiedy do niej podchodził, ale tak jakoś bardzo niepewnie i jak na siebie niezwykle powoli. Zbliżył się do niej na odległość ramienia, jakby wcale nie miał na to ochoty, jakby wolał większą odległość. W wyciągniętej ręce trzymał płaszcz. Stalowoniebieski, z nieprzepuszczającego wiatru materiału.
- Nie będzie ci zimno.
Nie zaczęli się z dnia na dzień dogadywać. Klimat Sunagakure nie przestał być dla niej niezwykle uciążliwy. Zawsze przeszkadzał jej upał i suchość powietrza - dokuczliwa, nie pozwalająca normanie oddychać - występująca na przemian z silnym, atakującym twarz wiatrem.
Starała się być powściągliwa w słowach, tak jak doradził jej Yaoki po niedawnej i żenującej przygodzie z jaszczurką na patrolu. Słabo jej to wychodziło. Gaara nieraz patrzył na nią wzrokim, w którym była niechęć lub wyższość, a przynajmniej tak jej się zdawało. Nie od razu umieli się dogadać.
Ale od tego dnia już nigdy, jeśli Gaara był w pobliżu, nie było jej zimno.

7 komentarzy:

  1. Dobrze, że w zeszłym tygodniu się powstrzymałam. Tą pierwszą sceną Tenten się zrehabilitowała. Spróbowałaby tylko nie być zaślepiona i racjonalnie spojrzeć na Hanako! Brrr... Fuj! Jakby świat mógł się kręcić wokół kogoś innego niż Gaara... Wyobrażasz sobie taki paskudny świat? :P [Tak serio, wiadomo, podoba mi się, że postaci nie są jednoznaczne, ale nie oznacza to, że moje odczucia nie są stronnicze. :D]

    Zatrzymałam się dłużej na zdaniu, że Tenten musiała gadać, żeby nie zacząć myśleć. Seems legit. xD Musiałam zrobić sobie przerwę, żeby przypomnieć sobie, że nie mogę Ci ufać. Nie mogę. Wracam do czytania. Ambiwalencja uczuć. Nie znoszę jej w przypadku tych postaci. Normalnie w książce, byłabym zachwycona takim tekstem, ale nie tu. Cieszę się, że Tenten w końcu coś zrobiła (bo na Gaarę raczej nie mogła liczyć :P), ale zawładnęły mną bardzo negatywne emocje, kiedy czytałam o uciekającym króliczku. Nie. Znienawidzę ją. A głównie Ino. Ale Tenten też oberwie. ;)

    Czytałam, dobrze bawiłam się rozmową Temari z Yaokim. Kilka razy prychnęłam zirytowana, kilka razy uznałam, że jedna ze stron słusznie prawi - wiesz, normalka. Byłam zajęta przeżywaniem, jak to wyjdzie w Sunie, aż w końcu mnie olśniło. Linlin. Ona też może namieszać. Wtedy mój stosunek do niej będzie już jednoznacznie negatywny.

    Dziękuję za te dwie ostatnie sceny. Tak po prostu. :)

    Muszę to napisać. Czytając ten rozdział, dopasowałam ostatni element układanki. Wiesz - ogólnie wymyśliłam już sposób, przez który Konoha upadnie. Nie będzie się to kłóciło z kanonem, już wcześniej wpadłam na pomysł wykorzystania elementu, o którym była mowa w tylko jednym odcinku anime, ale nadal nie mogłam obejść pewnego problemu. Olśniło mnie, kiedy czytałam to ff. Możesz być dumna! Jesteś współwinowajcą upadku Liścia. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście nie powinno mi się ufać. Możesz być zdziwiona, do czego są mi potrzebne te rozkminki o króliczku :D
      Ahh, nie wiem czy przyczynienie się do upadku Konohy mam sobie poczytać za winę czy zasługę. To pewnie zależy od tego, jak to opiszesz :D Z jakiegoś powodu przyszła mi do głowy klęska naturalna - może zjedzą ich króliki :D Z zaciekawieniem przeczytam, co też złego ich spotkało. ALe chyba obejdzie się bez wielu śmierci? :P

      Usuń
    2. Boję się, do czego króliczki mogą być Ci potrzebne. ;)

      Zapewniam, to nie króliczki mnie naprowadziły. :D Nie umiem też wyjaśnić moich procesów myślowych, jakim cudem, czytając ten rozdział, wpadłam na rozwiązanie. :P

      Jak to bez śmierci? O.O Jeżeli Konoha upadłaby, ale ludzie przeżyli, mogliby raz jeszcze założyć Konohę! ;) Nie pozwolę na to! ;) Kilku ocalałych pewnie będzie. :D

      Usuń
  2. Uff, to się nazywa porządna dawka emocji! :D
    Poważnie, musiałam sobie robić przerwy między scenami, żeby przetrawić wszystko i poukładać. Ta bliskość i intymność między Gaara i Tenten, ach, poezja! Bardzo podobał mi się ten opis, w cieleśności najbardziej lubię właśnie to, że nie zawsze dotyk gra główną rolę. Głos (koniecznie niski! xD), ciepły oddech, sama świadomość czyjejś obecności... świetna sprawa i bardzo miło mi się o tym czytało! :D Cieszę się, że te dwa uparciuchy zaczynają w końcu ze sobą rozmawiać.

    Było pięknie, uśmiech podczas czytania, ale mina szybko mi zrzedła. Domyślałam się, że nasze gołąbki będą miały pod górkę, ale jeśli sama rada Suny się wmiesza, to może nie być zmiłuj... Jestem ciekawa, czy Temari rzeczywiście podejmie się rozmowy z Tenten, a jeszcze bardziej - jaki będzie wydźwięk tej rozmowy? I jak Gaara zareaguje na takie newsy? Mam w głowie jakieś prawdopodobne scenariusze, ale wstrzymam się z teoriami. I te jedno zdanie "Nie myśl o Nejim", eh... Zawsze boli, nie ważne w jakiej formie.

    Wątek upadku Konohy jakoś mi umknął, ale o rety! Jeśli to rzeczywiście zostanie tutaj poruszone (mam lekkie flashbacki do Dumy Shinobi) to wyczuwam porządną dawkę akcji i emocji! :D

    Jest w tym opowiadaniu tak wiele niejednoznacznych postaci. Bardzo mi się to podoba, nigdy nie mogę być w 100% pewna, czego się spodziewać. Nie zostaje nic innego, jak niecierpliwie czekać i prosić o więcej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem szczerze, że planując rozwinięcie tego ff również brałam pd uwagę nieprawdopodobne scenariusze.
      Upadek Konohy będzie u Sayuri (zakładam, że w one shocie?) i sama nie mogę się go doczekać :D

      Usuń
    2. Pełnoprawny ff. Konoha padnie z hukiem, a ja wtedy otworzę szampana i będę się tym delektować. :D

      Usuń
  3. Mi też się te króliczki rzuciły w oczy x) Jestem strasznie ciekawa do czego je wykorzystasz. Bardzo podobała mi się rozmowa Gaary z Tenten :D Mam nadzieje że moje marzenie co do tej dwójki się spełni w końcu x) A Gaara okrywający kogoś płaszczem skradł moje serce <3

    Alba

    OdpowiedzUsuń