21 mar 2020

Rozdział 28. Króliczek

“Przystań” nie była najbardziej prestiżową ani najdroższą restauracją w Sunagakure, ale zyskała sobie opinię lokalu, w którym serwuje się najlepsze jedzenie. Głównie dania charakterystyczne dla lokalnej kuchni, ale nie tylko. 
Stolik trzeba rezerwować z kilkunastodniowym wyprzedzeniem, ale dla najważniejszych osób w Sunie rzecz jasna miejsce się zawsze znajdzie. Dlatego Temari weszła bez ceregieli, z marszu, jak tylko chłodno rozstała się z Yaokim.
Restauracja składała się z jednej dużej sali i kilku mniejszych. W pobliżu wejścia było stanowisko szefa sali. Podeszła do niego i zastukała palcami w blat, udając zniecierpliwioną - choć w rzeczywistości była zdenerwowana. Rozejrzała się. 
Kiedy była w wiosce Liścia uderzyło ją, że tam, w zapełnionych lokalach zawsze było gwarno. W Sunagakure było praktycznie zawsze cicho, najgłośniejsze dźwięki wydawał kelner noszący porcelanowe naczynia. Głośne rozmowy w miejscach publicznych zaczynały się wieczorem, po co najmniej kilku głębszych.
Oczywiście wszystkie stoliki były zajęte. Rudą czuprynę brata rozpoznałaby z daleka. Wziął prywatny stolik, co jej nie zdziwiło - ale zirytowało bardziej, niż się spodziewała. Gaara robi wszystko, żeby ściągnąć na siebie uwagę, a że robi to nieświadomie - tym gorzej dla niego.
- Pani Temari. - Podszedł do niej właściciel, Satoru, niski mężczyzna po sześćdziesiątce z przyprószonym siwizną wąsem. Był mocno zaskoczony, co było widać nawet, gdy pokłonił głowę. - Mamy dla pani przygotować stolik?
- Nie trzeba. Jestem umówiona z bratem - powiedziała z miną, jakby to było oczywiste. - Mocno się spóźniłam, nie cierpiące zwłoki poprawki do sukni, rozumie pan. - Zdała sobie sprawę, jakim tonem mówi i uznała, że Gaara zapłaci jej za to, że zrobiła z siebie idiotkę. - Gdzie są?
Twarz szefa sali wydłużyła się.
- Och, nie miałem pojęcia. Nie przygotowaliśmy trzeciego nakrycia.
- Nie szkodzi, zaczekam na nie. Która sala? 
Mężczyzna, wciąż mający bardzo niepewną minę, wskazał jej drogę. Chciał ją zaprowadzić, ale zapewniła, że sama sobie poradzi.
Minęła kilka stolików i przeszła do korytarza, z którego do małych pomieszczeń wchodziło się przesuwanymi drzwiami. Przez ułamek sekundy zawahała się, czy powinna zapukać, ale natychmiast z tego zrezygnowała. To nie dom uciech, obsługa wchodzi bez zapowiedzi. Miała nadzieję, że nie tylko ona o tym pamięta.
Rozsunęła drzwi może trochę zbyt gwałtownie. Natychmiast poczuła na sobie spojrzenia Tenten i Gaary, którzy siedzieli tradycyjnie na ziemi przy stoliku. Zobaczyła nakrycia i dwa talerze z przystawkami oraz butelkę lemoniady. Jednak tym, co naprawdę zwróciło jej uwagę, były dłonie, które cofnęli, każdy w swoją stronę, jak tylko otworzyła drzwi. 
Nie musiała być wybitnie wrażliwa, by zdać sobie sprawę, że coś im przerwała.
Czyli bardzo dobrze, że przyszła. Tutaj trzeba zdecydowanych działań.
Tenten miała na sobie niebieską bluzkę albo sukienkę z płytkim dekoltem i rękawem trzy czwarte. Doskonale było widać, że na przegubie dłoni nosi plecioną trzykolorową bransoletkę. 
Zirytowało ją to. Te bransoletki były z białych, niebieskich i czerwonych włókien, a do czerwonego Dziesiątka nie ma prawa i dobrze o tym wie.
Przez chwilę czuła się skonsternowana. Od dawna nie rozmawiała z Tenten, nawet jej nie widywała z bliska. Kiedy o niej myślała, nie traktowała jej nawet jak człowieka z krwi i kości - raczej jak reminiscencję momentów z życia, których nie chciała pamiętać.
Nigdy nie kłóciła się otwarcie z Gaarą, ale były takie chwile, kiedy kompletnie nie potrafiła się z nim dogadać - kiedy Gaara  się od niej odcinał, nie wykazując odrobiny woli, żeby się z nią porozumieć. Wiedziała, że chodziło o Dziesiątkę - o coś, co o niej powiedziała, albo czego właśnie nie powiedziała, ale co miała w głowie.
Kilka lat temu była o nią zazdrosna, oczywiście. Nawet nie o to, że Gaara poświęcał jej czas; bardziej o to, jak ją postrzegał. 
Tenten trafiła do Sunagakure w wyniku niefortunnego - przynajmniej dla niektórych - zbiegu okoliczności. I zachowywała się, zapewne także uważała - że trafiła tu za karę. Karę za to, że bez drużyny nie stanowiła zbyt dużej wartości dla swojej wioski, więc trzeba było na kilka miesięcy ją gdzieś upchnąć. Piasek jej się nie  podobał; nic jej się tu nie podobało, i nigdy nie próbowała tego ukryć. Miała irytującą, nie przystającą do wojownika skłonność do narzekania. Bujając się z Kankuro, wiecznie nawijała o swoich “chłopakach” i swoim “domu”. 
To też ją w Dziesiątce drażniło. Dużo czasu minęło, zanim Gaara przestał myśleć, że ona i Kankuro są przy nim tylko dlatego, bo muszą - bo rodzice, bo krew, urodzenie, bo przydział do drużyny. W odniesieniu do Tenten od początku zachowywał się tak, jakby tylko jej był pewny.
Irytowało ją to wtedy do granicy furii, bo uważała, że kunoichi z Konohy kieruje się jakąś chorą ciekawością. Gaara, jeśli nie budził strachu, mógł budzić zaciekawienie. Miał wrodzoną obronę absolutną przed fizycznym atakiem, i żadnego doświadczenia w kontaktach z ludźmi, przez co emocjonalnie był praktycznie bezbronny. Nie wykształcił żadnych mechanizmów, które by go chroniły przed czyjąś złośliwością lub zwykłym złym humorem, nie mówiąc o odrzuceniu.
Oczywiście, że Dziesięć na dziesięć nie chciała go skrzywdzić, ale i tak to zrobiła, kiedy wróciła do swoich przyjaciół.
I teraz znowu chodzi sobie po Piasku. Absorbuje uwagę Gaary; najwyraźniej też przyćmiła mu zdroworozsądkowy ogląd rzeczywistości. Siedzieli sobie tutaj, jak gdyby nigdy nic, jakby takie umawianie się było najnormalniejsze na świecie. 
Temari próbowała spojrzeć na kunoichi obiektywnie i wcale nie poprawił jej humoru wniosek, że z buzi to jest bardzo ładna dziewczyna. Powinno ją to jakoś podbudować - ładne dziewczyny łatwiej się tępi. A przecież chcąc zgasić tę iskrę, musi zabrać się za nią, koniecznie tak, żeby poszło jej w pięty, ale żeby się nie poskarżyła.
Miała nadzieję, że jak Rada wybierze Gaarze żonę, to będzie przynajmniej ładna. Jest na to szansa, przecież to też ma wpływ na prestiż.
- Witajcie. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam - powiedziała lekko. Gaara popatrzył na nią, jakby miał w głowie mordercze myśli, dlatego czym prędzej przeniosła wzrok na Tenten. - Zamówiliście już obiad? Chętnie zjem z wami, padam. Jak ci idzie rozwijanie technik? Mogę służyć radą.
Pospiesznie zajęła miejsce obok Gaary, głównie po to, żeby nie musieć na niego patrzeć. I tak czuła na sobie ciężar jego wzroku.
Trudna jest rola starszej siostry. I niewdzięczna. Raczej nie może liczyć, że Gaara kiedykolwiek doceni jej wysiłki.


Dwadzieścia minut wcześniej

- Króliczek pustynny na ostro. - Tenten zupełnie bezwiednie przeczytała jedną z pierwszych pozycji w karcie dań na głos. Miała wrażenie, że słyszy z tyłu głowy złośliwy chichot, który dziwnie przypomina śmiech Ino. Popatrzyła na stojącego przy stoliku, starszego pana ubranego w popielate kimono. - Lokalny przysmak? Królik? 
Jej pytanie było nietaktowne. A jednak wrażenie, że ktoś sobie robi z niej żarty było tak silne, że nie mogła się powstrzymać.
- To nie jest mięso z królika. - Gaara, siedzący naprzeciw niej, podniósł wzrok znad menu. - To mały gryzoń, podobny do myszy. W bardzo ostrym sosie z papryczek chili.
Skrzywiła się.
- Ohyda. 
Gaara ukrył twarz za kartą dań. Miała wrażenie, że go rozbawiła. Na pewno nie rozbawiła mężczyzny, który czekał na zamówienie i patrzył prosto przed siebie z niewzruszoną miną.
Zachowała się nietaktownie, ale czy to jej wina? Przed oczami wyobraźni miała teraz szczura z czerwoną papryczką w pyszczku.
- To znaczy, mam na myśli… Nie lubię chili - powiedziała szybko do szefa sali. Żałowała, że nie przysłano kogoś mniej dystyngowanego. Kelnerki. Byłoby jej wtedy mniej głupio, że obraziła lokalną kuchnię. Upodobanie sunijczyków do pikantnych potraw, przy tak gorącym klimacie, było kolejną tajemniczą wszechświata, której nie potrafiła pojąć. - Nic nie mam do królików ani… do króliczków. - Zakończyła kulawo, żałując, że w obliczu kompromitacji nie zdecydowała się milczeć.
Mężczyzna skinął uprzejmie głową.
- Przykro mi. Niestety, nie mamy królików - powiedział. - Z łagodnych dań mogę zaproponować ratatouille, kabak dolmasi lub korili kofte.
Tenten wybałuszyła na niego oczy, po czym wróciła szybko do karty dań, by sprawdzić, o co właściwie chodzi. I czy w którejś z tych potraw jest mięso ze szczura. Zwłaszcza ta pierwsza budziła jej podejrzenia - nazwa przywodziła jej na myśl gryzonia.
- Na razie poprosimy lemoniadę z cytrusów i przystawki. - Gaara wybawił ją z sytuacji. - Zastanowimy się jeszcze nad głównym daniem.
- Oczywiście. - Szef sali ukłonił się płytko. Miała wrażenie, że dobrze zna Gaarę. Spojrzał na nią przelotnie, zanim wyszedł z pokoju i zasunął drzwi - dopatrywała się w tym spojrzeniu mieszanki politowania i uprzejmego zdziwienia.
Gdyby było to fizycznie możliwe, ze wstydu położyłaby uszy po sobie.
- No co? Zdziwił mnie królik w lokalnych specjałach - wymamrotała.
-  Zdziwił cię słusznie. - Gaara odpowiedział z powagą, ale miała wrażenie, że hamuje się, żeby się nie śmiać.
- Mam uraz do lokalnego mięsa - dodała tonem usprawiedliwienia. 
- Zamówimy jarskie danie.
Jeszcze raz popatrzyła w menu. Gaara patrzył na nią jakoś tak dziwnie, że bezwiednie uciekała wzrokiem.
- A te przystawki są bardzo słodkie? - spytała, chcąc zwrócić jego uwagę na coś innego. Może by tak popatrzył na kartę dań, od której jeszcze przed chwilą niemal nie odrywał spojrzenia. 
- Umiarkowanie.
Sunijczycy jadali słodkie przekąski nawet przed obiadem. To też było coś, czego zupełnie nie potrafiła zrozumieć. Tym bardziej, że w wiosce Liście w ogóle słodycze nie były popularne. Królowały smaki słone i umami.
Ciekawe, jak z tego wybrnie. Miała znikome pojęcie o lokalnej kuchni. Ubiegły tydzień, podobnie jak przedtem prawie cały rok, przeżyła na onigiri i ryżu z warzywami.
Było o wiele prościej, dopóki umawiali się tylko na kawę i zbożowe ciastka.

Tenten chciała sięgnąć jeszcze po cukinię w tempurze, ale zdała sobie sprawę, że talerz jest pusty. Nawet nie zauważyła, kiedy to wszystko zjadła - może dlatego, że za dużo gadała, żeby zwrócić na to uwagę.
- O. A może by tak zamówić jeszcze? - zapytała.
- Chcesz uciec przed głównym daniem? - zapytał Gaara. 
Prawie nic nie zjadł.
Zaczęła podejrzewać, że zaprosił ją do restauracji tylko po to, żeby nacieszyć oczy jej nieporadnością w zetknięciu z lokalnymi specjałami. 
Trochę ją przerażało, czy poradzi sobie z obiadem. Była podejrzliwa wobec sunijskiego wyszukanego jedzenia, nawet jeśli posiłek miał składać się tylko z warzyw. Obrazi szefa kuchni i, być może, naród, jeśli nie zje tego, co zamówi.
Pomyśleć, że była z siebie bardzo zadowolona, kiedy weszła do restauracji i stwierdziła, że wcale bardzo nie odstaje od reszty klienteli. Nie byli elegancko ubrani, więc nie prezentowała się w niebieskiej bluzce i zwykłych legginsach, jakby pomyliła lokale.
Gaara miał na sobie ciemne spodnie i ciemnoczerwoną koszulę. Pierwszy raz widziała go w takiej koszuli. Nie pierwszy raz oceniła, że ciemne odcienie czerwieni są jak stworzone dla niego. Za to nigdy wcześniej nie myślała, że ubrany całkiem po cywilnemu, kiedy można było zapomnieć, kim jest zawodowo, będzie aż tak pociągający.
Prezentował się tak, że raz po raz gubiła wątek i zapominała też, że właściwie powinna być na niego zła. Ona jest zestresowana, obawiając się popełnić jakąś niewybaczaną gafę przeciw sunijskiej kulturze jedzenia i tradycjom w ogóle, a jemu ta sytuacja najwyraźniej sprawia przyjemność.
- Co cię tak bawi? - zapytała w końcu, starając się przynajmniej wyglądać, jakby była zniecierpliwiona.
- Bawi mnie? - zapytał Gaara. W jego głosie brzmiało lekkie zdziwienie.
Nie uśmiechał się - ale oczy mu się śmiały. Przynajmniej ona tak to interpretowała. Za długo go znała, żeby nie zauważyć, że jest zadowolony, mimo neutralnego wyrazu twarzy.
- Jesteś wręcz podejrzanie podekscytowany - wypaliła. - Nie zbłaźnię się. Umiem jeść nożem i widelcem, jakbyś nie wiedział.
Tym razem Gaara się uśmiechnął w sposób oczywisty. Ale może to wcale nie jest dla niej dobrze. Zwróciła uwagę na jego usta.
I pierwszy raz dotarło do niej, jak silne emocje wywołuje w niej myśl, że może ją dzisiaj delikatnie, niby mimochodem dotknąć, bo są przecież na randce. Że absorbuje ją ta myśl tak, jakby Gaara był kimś jednocześnie bliskim i odległym, jakby samo pragnienie, żeby go dotknąć było zbyt śmiałym, czymś z pogranicza snu i jawy.
A przecież ją całował. Idealnymi ustami. Dotykał jej. Dłońmi, które były jednocześnie silne i delikatne.
To było dawno; jak przez mgłę pamiętała, jakie to były wrażenia. Ale jej ciało pamiętało chyba lepiej niż umysł, bo teraz ta myśl wywołała u niej gęsią skórkę.
Gaara nie był jedynym mężczyzną, z którym była blisko fizycznie, ale był jedynym, który wywoływał w niej takie reakcje, kiedy jej nie dotykał. 
Był też jedynym, od którego nie odwróciła wzroku, kiedy był nagi.
Zamknęła oczy, ponieważ ta myśl wydała jej się nieodpowiednia i, w tych okolicznościach, żenująca.
Czy to w ogóle wypada, siedzieć przy tym stole i myśleć o nim w ten sposób?
Jak ktoś może wydawać się tak bliski i tak odległy jednocześnie?
Zdała sobie sprawę, że Gaara coś do niej powiedział, ale kompletnie nie zarejestrowała, co.
- Dobrze się czujesz? - zapytał, skonsternowany.
Energicznie pokiwała głową.
- Tak, oczywiście, myślałam o… - Urwała, bo przecież choćby ją przypalano żelazem nie mogłaby przyznać, o czym myślała. - Jakie właściwie miałeś intencje, żeby mnie tu zaprosić? O czym chciałeś porozmawiać?
Gaara zerknął na drzwi.
- Myślałem, żeby zaczekać, aż zjemy.
Pokręciła głową, lekko, ale zdecydowanie.
- Nie udźwignę psychicznie tego napięcia - oświadczyła.
Nie mogłaby powiedzieć, że atmosfera oczekiwania jest nieprzyjemna. Ale w tej chwili wątpiła, czy zje jakikolwiek obiad. A już na pewno nie, zanim się nie dowie, co Gaara miała na myśli, mówiąc porozmawiamy.
Bardzo możliwe, że będzie chciał, żeby wyjaśniła mu swoje zachowanie. Bo przez ostatnie dwa dni rzeczywiście, zachowywała się w sposób zaskakujący także dla siebie.
Może chce jej przypomnieć, po co właściwie ona tutaj jest. Nie po to, żeby się upijać i pod wpływem alkoholu wyznawać uczucia.
Jednak ona nadal nie żałowała, że się upiła. Na trzeźwo by się na to nie zdobyła - nie miałaby wtedy nic na usprawiedliwienie impulsywnego zachowania. Choć dzisiaj w południe też zachowała się impulsywnie, zakradając się do siedziby władz i do jego gabinetu. I to już nie pod wpływem używek, chyba że zaliczyć do nich mocną herbatę uprawianą w kraju Ognia.
Od początku wiedziała, że jest tu gościem. To wioska Gaary i jego zasady. A on dawał jej do zrozumienia, że coś do niej czuje - coś silnego - ale to nie znaczy, że chce sobie komplikować życie.
Miała wrażenie, że nawet przez sposób, w jaki o nim myśli, potencjalnie komplikuje mu życie. 
Należał do niej w jej myślach. Należał do niej podczas tych wykradzionych spotkań, których było wiele w ciągu kilku ostatnich lat, ale które były tylko małym wycinkiem z jej i jego życia.
I w ciągu ostatniego tygodnia, w jakimś sensie do niej należał przez kilka godzin dziennie kiedy zachowywał się i patrzył na nią tak, jakby wokół nie było nikogo ważniejszego.
Jak teraz.
Strasznie się tym nakręcała. Do tej chwili nie przyszło jej to do głowy, ale tym też może go w pewien sposób obciążać. Bo przecież starał się postawić sytuację jasno. Obiecał Lin-Lin, że ona będzie w Sunagakure w celu szkolenia, z którego wróci.
Nawet gdyby nie powiedział tego jej matce, i tak wyszłoby na to samo. Obcy obywatel tylko przez ograniczony czas może przebywać w obcej wiosce.
Poczuła się jakby coś skręciło jej wnętrzności, coś chłodnego. 
Ale to dobrze, że o tym pomyślała. Przynajmniej przestała się na niego napalać.
- Przepraszam - powiedziała. - Znowu na ciebie naciskam.
Gaara popatrzył na nią jakoś inaczej, spoważniał. Było to słychać nawet w tonie jego głosu.
- Naciskasz? Znowu? - powtórzył. Brzmiało, jakby zbiła go z tropu tym stwierdzeniem.
Skinęła głową. Odwróciła od niego wzrok i popatrzyła na własną dłoń, którą położyła na stoliku. Na nadgarstku miała plecioną bransoletkę, którą przez ostatnie pięć lat nosiła niemal zawsze, z wyjątkiem kilku miesięcy, kiedy próbowała zapomnieć wszystko, co było kiedyś jej życiem. 
Przyszło jej do głowy, że nosząc ją tak otwarcie, może stawia Gaarę w niekomfortowej sytuacji. On też nosił swoją, może nawet teraz. Ale dyskretnie pod rękawem. Ona przez ostatnie dwa dni w ogóle nie starała się być dyskretna.
Nadal nie wiedziała, czy z jego perspektywy to dobrze czy źle.
- Wiesz, to co mnie najbardziej uderza od momentu, kiedy tu jestem - skierowała wzrok na Gaarę, ale unikała spojrzenia mu w oczy. Palcami zaczęła skubać serwetkę leżącą obok talerza - to, że wszyscy czegoś od ciebie oczekują. Jako od dowódcy, od zarządcy, od człowieka. Od syna takiego ojca. - Może nie powinna tego ostatniego mówić, ale przecież to też było trudne do zignorowania, i może w całym tym zestawieniu najtrudniejsze do udźwignięcia. Wiele osób spodziewa się, że Gaara sprosta wyzwaniom, tak jakby to zrobił jego ojciec. A inni, jak Asu, liczyli, że będzie dokładnym przeciwieństwem swego ojca. Tak czy inaczej, Rasa był punktem odniesienia. I samo to było obciążające; wiedziała przecież, że Gaara zawsze miał problem z ustaleniem, jak sam traktuje Czwartego. Zanim został kage, i po tym wyborze, żywił ambiwalentne uczucia do Rasy, tym bardziej, że czuł się zobowiązany jakoś go ocenić; ale nie umiał, bo tak naprawdę go nie znał. - To musi być straszne, ta nieustanna presja. A ja jeszcze ci dokładałam, zawsze miałam pretensje, że tak mało się widujemy, że muszę czekać, jakbyś musiał rzucić wszystko, bo chcę się z tobą zobaczyć… Wiem, że to był problem.
- To nie był problem.
Spojrzała bezpośrednio na Gaarę, zaskoczona, że jej przerwał.
- Jakiś jednak chyba był. Przecież wiem… i wiedziałam, że masz tu naprawdę dużo obowiązków.
- To nie był problem, Tenten. Nie jestem tu uwiązany. Zwariowałbym, gdybym miał cały czas siedzieć w wiosce. - Gaara powiedział to z naciskiem. - Ciebie to więcej kosztowało. Długo tego nie zauważałem.
Tenten zaprzeczyła ruchem głowy.
- Nie, to jest… W ogóle nie o tym chcę rozmawiać. Chodzi mi o to, że nie chcę być kolejną osobą, która czegoś od ciebie oczekuje. Już nie.
- Dlaczego?
Zbił ją z tropu tym pytaniem. Poczuła konsternację, bo ani się tego nie spodziewała, ani nie wiedziała, jak odpowiedzieć.
- Po prostu… Wtedy na ciebie trochę naciskałam, i byłam zła, bo nie spełniłeś tych oczekiwań. Bo nie mogłeś ich spełnić - poprawiła się. Zamierzała mu tylko powiedzieć, że nic nie oczekuje, ale wszystko przyjmie. Cokolwiek mógł jej zaoferować. Szkolenie. Tylko kawę. Albo kawę i coś więcej. Nie miała nic do stracenia, przez dwa lata nie zdołała się odkochać, kilka miłych tygodni jej nie zaszkodzi. Nawet jeśli będzie musiała znowu szukać czegoś, żeby zagłuszyć tęsknotę i o nim na chwilę zapomnieć. - Wiem, że masz tak wiele zobowiązań…
- Tenten. - Gaara unieruchomił dłoń, którą mięła serwetkę, przykrywając ją ręką. Wzdrygnęła się i zamilkła pod wpływem tego niespodziewanego kontaktu. Nie dlatego, że był nieprzyjemny. Jego dłoń była ciepła i jednocześnie działała uspokajająco. - Chciałbym, żebyś czegoś ode mnie oczekiwała. I żebyś wprost mówiła, czego oczekujesz. I jednocześnie… - popatrzył na nią z chwilowym wahaniem. Z jego wcześniejszego nonszalanckiego zachowania nic nie zostało. Miała wrażenie, że jest spięty. - Nie będę udawać, że ja niczego nie oczekuję od ciebie. Po prostu… powiem ci, czego chcę, a ty się zastanów, czy… Po prostu się nad tym zastanów.
Zaskoczyło ją takie postawienie sprawy. Jak i to, że Gaara zdawał się stracić pewność siebie. Przez chwilę nic nie mówił, po prostu na nią patrzył z napięciem. To spowodowało, że się trochę zdenerwowała.
Pozwoliła sobie lewą ręką dotknąć wierzchu jego dłoni. Dgnął. Już pewnie wplotła w jego palce swoje.
- Więc? Czego chcesz? - spytała.
Gaara jakby ocknął się z zamyślenia.
- Powiedziałaś mi dzisiaj… I wczoraj… Powiedziałaś miłe rzeczy. I jedną nieprawdziwą. To, że ustaliłem coś z twoją mamą, nie znaczy… Powiedziałem jej, że przyjeżdżasz tu na szkolenie, że wrócisz do Konohy. Ale nie powiedziałem, że w niej zostaniesz. To nie jest moja decyzja.
Trochę zaskoczyło ją takie postawienie sprawy. Ale, oczywiście, rozumiała. Przecież Lin-Lin nie zamknie jej w wiosce Liścia. Nawet gdyby chciała.
Nabrała głęboko powietrza. Nie była pewna, czy chce, żeby Gaara kończył tę wypowiedź. Wiedziała, co może jej zaproponować. Spotkania. Może poza Suną, może w Sunie. To tak naprawdę nie jest wielka różnica. 
Mogłaby się z nim widywać. Raz na miesiąc, na dwa? To i tak dużo. To i tak byłoby coś.
Ale nie czuła jednoznacznej radości. 
Kiedyś jej przeszkadzało, że przez lata spotykali się w tajemnicy. Że Gaara nie przyznał się do utrzymywania z nią kontaktu nawet przed Kankuro. Że zachowywał się, jakby się jej wstydził - jej albo uczuć, które nim kierowały, i które mogłyby mu przynieść ujmę na honorze.
Nie zastanawiała się wcześniej nad tym, co pomyśleliby inni, gdyby to się wysypało - gdyby wiedział ktokolwiek poza Lee i Nejim. Asu jej to uświadomiła dosyć brutalnie, ale przecież szczerze i zapewne miała dobre intencje. 
Czy chce dostać łatkę dziwki? Najgorszej w zestawieniu, bo nie błogosławionej i niewykształconej?
Ale z drugiej strony, czy miałaby odmówić i wrócić do swojego smutnego życia tylko ze względu na to, co pomyślą inni?
Może miałaby jakieś wątpliwości, gdyby nie to, że Gaara patrzył na nią tak intensywnie, i gdyby nie ciepło, które czuła, w klatce piersiowej i w całym ciele - niemal równie namacalne, jak dotyk jego dłoni, i jak splecione ciasno palce.
Wiele razy w przeszłości nie mogła spać, myśląc o tym, że gdyby tylko nie uniosła się dumą i zranionymi uczuciami, mogłaby czasem trzymać go za rękę. 
Powiedział kiedyś, że jego ręce są rękami mordercy, ale dla niej dłonie Gaary oznaczały poczucie bezpieczeństwa. Ciepło. Czułość. Teraz już sama nie wiedziała, dlaczego dwa lata temu miała jakieś wątpliwości, dlaczego tak pragnęła usłyszeć o miłości, którą w taki oczywisty sposób jej okazywał.
Gaara wydawał się cały czas niepewny, jakby miał wątpliwości przed wyrażeniem życzenia, któremu ona mogłaby odmówić.
- Dam tobie wszystko, co chcesz. Zgadzam się w ciemno.
- Tenten…
Niemal podskoczyła na krześle, kiedy usłyszała, że ktoś jest za drzwiami. Po ułamkach sekund drzwi otworzyły się energicznie.
Uśmiech na twarzy Temari był przerażająco entuzjastyczny.
- Witajcie. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.

Dwie godziny później 

Wieczory w Sunagakure były chłodne. Tenten dobrze o tym pamiętała. I w ciągu ostatnich kilku dni zauważyła, że ilekroć spotyka się z Gaarą traci poczucie czasu; dlatego umawiając się z nim późnym popołudniem na obiad, wzięła ze sobą ponczo. Była zadowolona, że miała co na siebie narzucić. Wychodząc z lokalu nie sprawiała wrażenia cudzoziemki, która wyszła w chłodny wieczór za lekko ubrana, bo trafiła tutaj przypadkiem.
Właściwie, sama siebie pozytywnie zaskoczyła tym, że nie popełnia znowu tych samych błędów, które zrobiła kilka lat temu. Asu mogła z wrodzonej złośliwości wytykać jej, że nie jest stąd - ale wedle własnej oceny świetnie potrafiła się odnaleźć.
Nawet z Temari jakoś sobie potrafi poradzić. 
Pewnie tylko dlatego, że siostra Gaary starała się być dla niej wyszukanie miła. Rozmowa z nią, gdy nie chce być miła, to coś zupełnie innego. Raczej nie przyszła zawierać z nią przyjaźni, tylko pilnować młodszego brata - i może przestać być sympatyczna, jeśli będzie miała kłopot z upilnowaniem go.
Tenten miała poczucie, że Temari prędzej lub później jej dołoży. Myślała o tym, gdy żegnała się z rodzeństwem w centrum wioski - bo wolała podjąć szybką ewakuację, niż czekać na rozwój sytuacji, gdy Temari powiedziała Gaarze, że on, rzecz jasna, nie może nikogo odprowadzić do kwatery. I że sama ewentualnie z nią pójdzie.
Wolała nie zostawać z potężną kunoichi sam na sam. Zwłaszcza, że pod koniec długiego, ale dość niezręcznego spotkania Gaara był dla starszej siostry wyjątkowo szorstki, a za każdym razem, gdy odpowiedział jej półsłówkiem, Temari kierowała pełne pretensji spojrzenie właśnie na nią. 
Pożegnała się więc, zanim doszło do wymiany zdań. Udała się w swoją stronę, ale po trzyminutowym krótkim spacerze obróciła się na pięcie i ruszyła w odwrotnym kierunku. 
Temari budziła w niej respekt i do pewnego stopnia obawy - choć nieco mniejsze po dzisiejszym popołudniu, gdy trajkotała o przygotowaniach ślubnych, które były najlepszym tematem do prowadzenia długiego monologu, i jednocześnie udawania, że wcale jej nie przeszkadza, że Gaara nie słucha jej wcale, a trzecia osoba w towarzystwie - jedynie z połowicznym zainteresowaniem.
Ale to, że ma do kunoichi szacunek nie znaczy, że ona może tak przerywać rozmowy w pół zdania. Albo jej czegokolwiek zakazać.
Pech polegał na tym, że piaskowe rodzeństwo miało mieszkania w tym samym budynku, a na ulicach o tej porze było sporo ludzi. Tenten trochę się namęczyła, manewrując uliczkami, zanim dotarła do właściwego domu.
Potem, gdy znalazła się przy schodach wiodących na piętro, gdzie z wąskiego tarasu wchodziło się do mieszkań, musiała szybko ukryć się za winklem, bo Temari wyszła na balkon z papierosem. 
Kto by pomyślał, że udzielił jej się nałóg Shikamaru.
Tenten przylgnęła plecami do ściany budynku i niespodziewanie zobaczyła naprzeciw siebie, w mroku, Gaarę. 
Położył palec na ustach, nakazując milczenie, a potem zbliżył się do niej. Sama nie wiedziała, dlaczego, ale odruchowo oparła się ciężarem ciała o ścianę, kiedy znalazł się tak blisko, że prawie jej dotknął. Oparł otwartą dłoń na murze tuż przy jej ciele i zbliżył usta do jej ucha.
- Temari jest czujna jak nietoperz - szepnął. - Możesz wejść na górę, jeśli potrafisz zachować absolutną ciszę. 
Miała ochotę fuknąć na niego, oburzona sugestią, że jej zdolności skradania się miałyby nie wystarczyć przeciwko jego siostrze - ale w porę się opamiętała i wyraziła jedynie oburzenie wzrokiem.
- Ale jak wejdziemy?
Nie, żeby nie potrafiła się skradać, jednak Gaara mieszkał piętro wyżej niż Temari. Która miała idealny punkt obserwacyjny na schody.
- Tak samo, jak wyszedłem. Przez okno.

Ciekawe, co Ino, której przepis na uwodzenie można było streścić w słowach “jeden krok do przodu, dwa do tyłu” powiedziałaby na to, że ona po randce wchodzi do mieszkania mężczyzny - oknem.
Tenten pomyślała, że może jednak wolałaby nie wiedzieć. Ale kto właściwie mianował Ino specjalistką w dziedzinie romansów?
Jeszcze zanim zeskoczyła na podłogę wewnątrz mieszkania zorientowała się, że okno prowadzi do gabinetu. Musiała uważać, żeby nie potrącić stojącej przy oknie donicy z kaktusem.
Gdy bezpośrednio z typowej dla wioski piasku uliczki przeniosła się w otoczenie kwiatów, poczuła się jak w innej rzeczywistości.
- Masz pięknie urządzone mieszkanie - powiedziała. Poprzednim razem chyba nie wyraziła tej myśli na głos. 
- Dziękuję. - Gaara powiedział to, otwierając drzwi prowadzące do głównego pokoju. Nie miała nawet czasu przyjrzeć się kwiatom - nie, żeby one ją najbardziej interesowały. - Zrobię kawę.
Z jakiegoś powodu poczuła rozczarowanie - natychmiast pomyślała o tym, że kawę po sunijsku parzy się długo i trzeba jej pilnować, a potem trzeba wypić na gorąco. Gdyby ją zapytał, czego chce się napić, na pewno nie wybrałaby kawy. W tej sytuacji jednak nie za bardzo miała wybór.
- W ogóle nie pijesz wina? - zapytała, idąc za Gaarą do salonu. On stał już za barkiem w części pomieszczenia służącej za kuchnię. Spojrzał na nią przelotnie, wyciągając spod lady filiżanki. Wzruszyła lekko ramionami,`przybierając neutralny wyraz twarzy. - To nie jest zwyczajowa pora na wino?
- Idealna na kawę - odpowiedział Gaara.
Znów wzruszyła ramionami, chcąc okazać, że wcale jej nie zależy. Ściągnęła ponczo, w którym było jej o wiele za gorąco i rzuciła je jak gdyby nigdy nic na kanapę. Może sobie chyba darować pytanie o wszystko, skoro to Gaara ją zachęcił, żeby wkradła się tutaj w tajemnicy przed jego siostrą.
Usiadła na wysokim krześle przy barku, na którym pojawiła się cała gama akcesoriów, w tym młynek. Gaara na samym początku postawił na kuchence gazowej żeliwne naczynie wypełnione piaskiem. Dopiero, kiedy piasek będzie gorący, umieszczony zostanie w nim tygielek z kawą zalaną zimną wodą.
Tenten kilka razy już widziała, jak się robi taką kawę. Zorientowała się też, że sunijczycy nie piją napoju innego niż ze świeżo mielonych ziaren i pewnie nawet mielonej kawy nie trzymają w domach. Każdy ma w domu młynek.
Już po chwili w kuchni unosił się zapach świeżo mielonej kawy. Pomyślała, że może jednak nie odmówi sobie napoju bogów - choćby nawet chciała, nie wystarczyłoby jej siły woli.
`Przyglądała się przez chwilę, jak Gaara mielił i przesypywał kawę, operował całym zestawem akcesoriów do małego lokalnego rytuału. Przez chwilę czarki i naczynia przyciągały jej uwagę, ale straciła nimi zainteresowanie. Zachwyciła się jego dłońmi.
W ogóle na nią nie patrzył - tak, jakby przygotowanie kawy wymagało stuprocentowego zaangażowania. Poczuła się tym lekko zirytowana i, tylko po to, żeby zwrócić na siebie uwagę, sięgnęła po puszkę z ziarnami kawy. 
Gaara cofnął rękę. I wtedy to sobie uświadomiła.
On się denerwuje. 
Jego zdenerwowanie, najmniejszy przejaw niepewności, zawsze działał na nią jak porządna dawka kofeiny.
- Gdzie jest łazienka? - spytała.
Gaara wskazał jej kierunek ruchem głowy. Właściwie, nie musiał - drzwi do łazienki zauważyła poprzednio, kiedy weszła tutaj w sposób cywilizowany. Mieszkanie miało prosty rozkład - z werandy wchodziło się do wąskiego korytarza, a z niego do pokoju głównego albo do łazienki. Już poprzednio domyśliła się, że z salonu połączonego z kuchnią jedne drzwi prowadzą do gabinetu, a drugie do sypialni - te drugie Gaara ostatnio ominął wzrokiem, jakby ich nie było.
Przypomniała sobe wtedy, jak dwa lata temu umówili się na spotkanie, o którym wiedzieli, że całkiem wszystko zmieni. Jak Gaara wtedy wszystko obmyślił i przygotował. Wybrał zaciszne miejsce, które z jej perspektywy było bardzo romantyczne. Ale kiedy jej to wszystko pokazał widziała - a może bardziej wyczuła - że się zawahał. Potrzebował drobnej zachęty.
Ona się wtedy strasznie denerwowała. Ale Gaara stresował się bardziej. Był od niej fizycznie silniejszy, i to sprawiało, że w niektórych momentach zachowywał się, jakby sądził, że może jej zrobić krzywdę. I był dla niej bardzo delikatny, dotykając w sposób, który ją ekscytował i drażnił - sprawiając, że upajała się tym dotykiem, ale nigdy się nim nie nasyciła, czekając na wiele więcej.
Myśląc o tym, koniecznie musiała schłodzić twarz zimną wodą. W łazience armatura była w kolorze granitu, a ściany miały ciepły odcień, na granicy żółtego pomarańczowego. Kolor ścian przyciągnął jej uwagę od razu jak tylko weszła do środka i popatrzyła w lustro.
Z reguły się nie malowała - dzisiaj także nie - i pomyślała, że może to błąd. Wolała nie przyglądać się swojej twarzy, bo natychmiast wychwyciłaby elementy, przez które straciłaby świeżo pozyskaną pewność siebie. 
Chcąc ukryć, że ma zbyt owalną twarz i wygląda jak pyza, zakładała zwykle ochraniacz na czoło. W jej własnej ocenie, to działało. Teraz nie miała takiej możliwości, ale mogła uciec się do równie dobrego środka. Rozplotła warkocze upięte jeszcze dwiema gumkami z tyłu głowy i palcami roztrzepała włosy, żeby okalały jej twarz.
Może trochę tym odwróci uwagę od policzków, ale na zadarty nos to już nic nie poradzi. Zamiast patrzeć w lustro, zamknęła oczy i powtórzyła sobie w myślach nie myśl o nosie.
Wiedziała przecież, że to tylko kwestia pewności siebie. Gaara ją widział tysiąc razy i na pewno to nie była dla niego różnica, jak wygląda - chciała jednak, żeby na nią patrzył, a kiedy patrzył, myślała o wszystkich mankamentach, które musiał dostrzec.
Mniejsza z tym. Nie myśl.
Kiedy spojrzała jeszcze raz w lustro doszła do wniosku, że naprawdę przydałby jej się ochraniacz, bo z rozpuszczonymi włosami wygląda niepoważnie - a przynajmniej czuje się niepoważnie. I rozzłościła się sama na siebie, bo to naprawdę nie jest sprawa, na którą może coś poradzić. Może powinna skupić się na tym, że jednak Gaarze się coś w niej podobało. Chyba.
Wyszła  z łazienki, zirytowana. Jak to było, że kiedyś się tym wcale - no dobrze, nie tak wcale, ale jednak mało - przejmowała? Teraz była przekonana, że próbując jakkolwiek poprawić swój wygląd, tylko się wygłupi. Musi jakoś ratować sytuację, żeby nie stchórzyć. Bardzo przydałoby się wino.
Gaara był jednak konsekwentny w pomyśle picia wieczorem kawy. Kiedy weszła do pokoju, przesuwał w piasku tygielek z podgrzewającym się napojem. Oczywiście, oszukiwał i zamiast trzymać tygielek za rączkę i przesuwać naczynie, rozgarniając nim piasek, miał dłoń tuż nad nim i delikatnie poruszał palcami, sprawiając, że to piasek się przemieszczał. Pomyślała, że pewnie użył czakry, żeby szybciej go podgrzać, i to jej znacznie poprawiło humor - jak Gaara przestanie koncentrować się na przygotowaniu napoju, będzie go miała dla siebie. A bardzo chciała, żeby poświęcił jej choć tyle uwagi, ile teraz poświęcał tej kawie.
Jeszcze godzinę temu wydawało jej się nieprawdopodobne, że mogliby tak po prostu spędzić razem wieczór, i nikt im nie będzie przeszkadzać.
Czy jej wypada go wprost uwodzić czy powinna się hamować i czekać, aż samo się to rozwinie? A jeśli się nie rozwinie?
Aż do tej chwili nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo ma na niego ochotę. W cywilnym ubraniu, w tej świetnie dopasowanej koszuli i skoncentrowany na prozaicznej czynności - wydawał jej się seksowny, jak nigdy wcześniej.
Podeszła do niego, wiedziona niepowstrzymanym wręcz odruchem, żeby go dotknąć. Nie zbliżyła się na tyle, żeby móc to zrobić. Gaara spojrzał na nią, a jego źrenice rozszerzyły się - zupełnie, jakby był zaskoczony, chociaż przecież musiał już usłyszeć, że weszła do pokoju. Zatrzymała się i też patrzyła na niego - potrzebowała chwili, żeby się zastanowić.
Pech chciał, że w ciągu tych kilku sekund, kiedy na siebie patrzyli, sprzeniewierzyli się złotej zasadzie parzenia kawy na piasku - nie odwracaj wzroku. Napój zaczął wrzeć, a Gaara kompletnie chyba zapomniał, co chciał zrobić, bo nawet nie spojrzał na tygielek, w którym wezbrała piana.
Gorący napar wylał mu się na dłoń. Zobaczyła na jego twarzy grymas bólu, zanim przesunął się i odkręcił kurek w umywalce, wkładając dłoń pod strumień zimnej wody.
Odruchowo przyskoczyła do niego, żeby ratować kuchenkę, i wyłączyła palnik. Prawie otarła się o lewe ramię Gaary. Nie dotknęła go, nie miała takiego zamiaru, lecz i tak zobaczyła wokół jego ramienia - ściślej przy rękawie koszuli - ziarenka piasku.
Gaara uchwycił jej spojrzenie i piasek, który mógł w chwilę otoczyć go jak pancerz, cofnął się. 
Na pewno było widać po jej minie, że jest zszokowana. Próbowała zamaskować, że jest jej przykro, a było przykro, bo uświadomiła sobie, że chyba nie powinna do niego podchodzić, choć było to naturalne.
- Masz apteczkę? - zadała pierwsze neutralne pytanie, jakie jej przyszło do głowy. I, oczywiście, zdała sobie sprawę, jak absurdalnie ono zabrzmiało. Czy Gaara się kiedyś oparzył, zranił w domu albo choćby dopuszczał taką możliwość?
Wyraźnie było widać, że jest poirytowany, chociaż chyba nie obraziło go pytanie o apteczkę. Lewą ręką zakręcił wodę i na kilka sekund odwrócił się do niej plecami, kiedy wycierał dłonie ręcznikiem. Zaraz jednak na nią spojrzał.
- To drobiazg - powiedział.
- Oparzenie trzeciego stopnia - wymamrotała. Była całkiem zdezorientowana, bo wydawało jej się, że powinna się odsunąć, zamiast tak stać, w przestrzeni między blatem a szafkami, odcinając mu tak właściwie wyjście z niemal zamkniętej przestrzeni mebli kuchennych. Ale wciąż miała w głowie ten obrazek - jego dłoń w spienionym wrzątku. - Jak nie czwartego! Z tym trzeba koniecznie do szpitala.
Na jego twarzy odmalowało się zniecierpliwienie, kiedy wyciągnął przed siebie prawą dłoń, zamknął ją i otworzył. Wyglądała normalnie.
- Obrona zadziałała, jedynie z drobnym poślizgiem.
Nie miała powodu mu nie wierzyć, skoro widziała, że nic mu nie jest. Magia odpornej na wszystko tarczy.
- Bo to nie do końca automat bez udziału świadomości - powiedziała, uśmiechając się, żeby przykryć zmieszanie. Dlaczego właściwie było jej przykro? 
Zrobiła krok do tyłu, ale Gaara chwycił ją za rękę i zatrzymał na miejscu.
- Przepraszam. To usterka systemu.
Potrząsnęła głową.
- To zrozumiałe.
- Nie rozumiesz. - Podszedł do niej, bardzo blisko, może po to, by udowodnić, że nie ma z tym problemu. - Zaskoczyłaś mnie. Mój mózg wariuje, kiedy jesteś blisko.
 Mówiąc to, patrzył jej w oczy. Wyparowała z niej irytacja, zdziwienie i bezsilna złość. Nie potrafiłaby nazwać emocji, które je zastąpiły, ale towarzyszyło im napięcie nerwów. Czuła, jakby ta mieszanka uczuć, zmieszania i oczekiwania, mogła rozsadzić ją od środka.
Bezwiednie przymknęła oczy, gdy poczuła na biodrach jego dłonie. Jego usta znalazły się tuż przy jej uchu. Musnął nimi jej skórę, w dół policzka i wzdłuż linii szczęki. Wrażenie, które wywołał w niej tak bezpośredni kontakt sprawiło, że przez sekundę nie mogła oddychać.
Gaara oparł się czołem o jej czoło. Był tak niesamowicie blisko, a dotyk jego dłoni wydawał się tak dojmujący, że opanowało ją dziwne odrętwienie. Wszystkie myśli uciekły jej z głowy. Było tylko niesamowite wrażenie bliskości, coś, co jest bardzo ulotne - bała się ruszyć, żeby nie przeminęło. Nie otwierała oczu, żeby Gaara się nie odsunął.
- Iskierko. Nie masz pojęcia, jaka jesteś - wyszeptał. Podwinął jej bluzkę, opuszkami palców dotknął talii. Zadrżała, wcale nie dlatego, że miał chłodne dłonie - były idealne. Jego dotyk był subtelny, lecz wywoływał w niej silne wrażenia. Na skórze, pod skórą - czuła go całym ciałem. 
Jej usta znalazły drogę ku jego wargom, musnęła je lekko - i nie musiała długo czekać, by odwzajemnił pocałunek. Jego usta były jednocześnie żarliwe i delikatne. Całował ją powoli, łagodnie, a jednocześnie tak głęboko i pewnie, że dopasowała się do tego tempa,  nie chcąc nic zmieniać. 
To było dziwne uczucie, czerpanie przyjemności z jego inicjatywy i z połączenia tego, co obce, z tym, co znane. W przeszłości była z Gaarą tak bardzo blisko, że teraz wrażenia wydawały jej się znajome, ale jednocześnie nowe. Jego usta były znane, czułe, idealne. Nie przypominała sobie jednak, by kiedykolwiek tak ją całował. Nikt nigdy tak jej nie całował. 
Ten pocałunek był łagodny, a jednocześnie stanowczy i nieustępliwy - tak bardzo erotyczny, że poczuła mrowienie wzdłuż kręgosłupa i niżej. Pocałunek wystarczył, żeby ją rozpalić. Ale były jeszcze dłonie, którymi Gaara przez chwilę wodził wzdłuż jej talii, w okolicach bioder, na plecach. Jedną rękę przeniósł na brzuch, poczuła jego palce na wysokości pępka. 
Pragnęła jego dłoni, dokładnie tam, gdzie były, choć jednocześnie pierwszy raz w życiu poczuła taką niecierpliwość, oczekiwanie, żeby być dotykaną niżej.
Chciała jednocześnie dwóch różnych rzeczy. Potrzebowała jego dotyku, jego ust i dłoni jak powietrza. Jednocześnie zapragnęła go dotykać, całować całe jego ciało, teraz tak niedostępne. Odkryć go na nowo, poczuć w sobie.
Wsunęła dłonie pod koszulę Gaary, dotykając torsu. Kontakt z jego nagą skórą sprawił, że znów, wbrew woli, zadrżała. Gaara nieoczekiwanie oderwał się od jej ust. Pocałował jej skórę tuż przy uchu.
- Nie rób tak, Tenten - powiedział głosem zbliżonym do szeptu. Czuła, jak nierówno, szybko oddycha.
Przechyliła się trochę w tył, by móc spojrzeć na Gaarę, nie odrywając od niego rąk. Jego palce znów delikatniej, powoli przesuwały się na jej talii.
- Dlaczego? Nie jestem króliczkiem, ani mi w głowie uciekać.
Uchwyciła w jego spojrzeniu jakieś wahanie, wątpliwość. Przesunął dłonie wzdłuż jej talii i umieścił je na biodrach, wciąż dotykając nagiej skóry pod bluzką. Patrzył na nią uważnie, jakby się nad czymś zastanawiał. Jednocześnie wiedziała, że tylko z pozoru jest spokojny - świadczył o tym jego przyspieszony oddech.
- Bardzo cię kocham - powiedziała. W ostatniej chwili stchórzyła i spuściła wzrok. Nie odważyła się na niego znów spojrzeć, żeby ocenić reakcję.
Gaara pocałował ją w czubek głowy.
- Musimy porozmawiać, Tenten. 
- Zgadzam się w ciemno, na wszystko.
- Nie. To ważne, żebyś się dobrze zastanowiła.

Tenten mogła myśleć, że z rozmysłem każe jej czekać i że z nią pogrywa. Zdawał sobie z tego sprawę.
Ale nie mógł z nią od razu rozmawiać. Starał się najpierw ochłonąć. Dlatego znalazł sobie wybieg w postaci przygotowania lemoniady.
Tenten siedziała na sofie - na początku trochę spięta, ale chyba rozluźniła się, skoro znalazła sobie wygodniejszą pozycję, podwijając nogi. Gaara postawił szklanki z lemoniadą na stole i usiadł obok, starając się odsunąć myśl, by pod byle pretekstem jej dotknąć.
Wytrąciła go z równowagi, w sposób, którego się nie spodziewał. Już wcześniej zauważył, że nie postrzega jej tak, jak dawniej - kiedyś fantazjował o niej, to prawda, ale mimo to najbardziej fascynowały go jej oczy. Teraz miałby problem ze skupieniem wzroku na jej twarzy, gdyby nie to, że rozpuściła włosy.
Ale to wcale nie była sprzyjająca okoliczność. Czuł pokusę, żeby ich dotknąć, a jednocześnie wiedział, że jeśli wplecie palce w jej włosy, będzie miał ogromny problem z zapanowaniem nad sobą. Z nią nie może stracić nad sobą kontroli.
Nie jest już tym chłopcem, który jednocześnie pragnął i bał się jej dotknąć, bo nie wiedział, jakiej się spodziewać reakcji. Teraz bał się z dokładnie przeciwnych powodów.
Do niedawna wydawało mu się, że kobiece wdzięki przestały tak silnie na niego działać. Odkąd zorientował się, że kobieta może łatwo wpaść we własną pułapkę rozbudzając w kimś żądze, nie musiał walczyć ze sobą, by się opanować. Przejął kontrolę i pozwalał sobie tylko na to, co było rozsądne. W granicach przyzwoitości.
Ale teraz stracił kontrolę nad swoimi myślami. Nie spodziewał się tego. Nie postrzegał w ten sposób Tenten - nie pozwalał sobie tak o niej myśleć. 
Teraz czuł obrzydzenie do siebie. Narastające, bo chociaż próbował pohamować własną wyobraźnię, chociaż wstrętnym było postrzegać ją jak obiekt, nadal był podniecony. Miał wrażenie, jakby zewnętrzne bodźce go ogłuszyły i dalej nie potrafił odzyskać jasności umysłu.
Zasługiwała na coś o wiele lepszego niż prymitywna pożądliwość. Chciał na nią patrzeć i jej dotykać, ale nie w taki sposób, jak przed chwilą. Nie jak ciało, które mógłby posiąść.
Coś jest z nim nie tak. Od momentu, kiedy mu powiedziała, że chce z nim być fizycznie, kiedy odsłoniła przed nim niektóre fragmenty swojego ciała, wielokrotnie ją sobie wyobrażał. Fantazjował nawet więcej po tym, gdy mu się oddała i gdy on jej się oddał. Do dzisiaj wydawało mu się, że to było równorzędne, uczciwe w niemożliwy do powtórzenia sposób. Dotykał jej wtedy nieporadnie, nie mając żadnego doświadczenia, nie wiedząc, jaką wywoła reakcję, niczego nie mogąc przekalkulować. Przez następne tygodnie myślał tylko o niej, nie o tym, co chciałby jej zrobić i co przez to osiągnąć.
Lecz dzisiaj, gdy wodził dłońmi po jej skórze, zaczął się zastanawiać, jak postępować, by wywołać pożądaną reakcję. By uczynić ją niezwykle wrażliwą na dotyk i drżącą. Chciał ją mieć tak intensywnie i tak mocno, by w jej oczach zobaczyć, że zapomniała o wszystkim i o wszystkich. Że nigdy nie pomyśli o kimś innym.
Powinien był myśleć o jej przyjemności, a myślał tylko o tym, że chce ją mieć - jakby była obiektem, który może wykorzystać do realizowania wyuzdanych fantazji.
Będzie musiał coś z tym zrobić. Musi przestać tak o niej myśleć.
Wrócić do tego, po co w ogóle ją zaprosił na kolację i po co zaprosił ją tutaj.
- Tenten. - Na wszelki wypadek wziął ze stolika szklankę, chociaż lemoniada była ostatnim, co go teraz interesowało. Niczego  nie byłby w stanie przełknąć. Miał świadomość, jak ważne jest to, jakich słów użyje, by nie pomyślała, że stawia ją pod ścianą. I to, co ona odpowie. Od tego, czy będzie skłonna się choćby zastanowić, zależało całe jego życie. Tym bardziej czuł na siebie wściekłość, że nie jest w stanie odciąć się od tego, co dzieje się z nim fizycznie.
- Chcę cię o coś prosić - powiedział, starannie dobierając słowa. Pamiętał, co mu niedawno powiedziała: że może lepiej będzie, jeśli od razu pojedzie do domu. Nie chciał, by miała wrażenie, że jeśli odmówi, powinna wrócić do Konohy. Wciąż mogła zostać na szkoleniu. Dałoby mu to czas, żeby coś wymyślić, coś, co dla niej byłoby do zaakceptowania.  - Jeśli się nie zgodzisz, to w porządku. Nie powinienem tego od ciebie wymagać. Tyle, że… będę żałował, jeśli nie zapytam. Nawet, jeśli to absurdalne pytanie.
- Przestań. Bo teraz się naprawdę denerwuję. - Powiedziała to z napiętym wyrazem twarzy, co mu uświadomiło, że wcale się za to dobrze nie zabiera i że może ją jedynie wystraszyć. 
Ubieranie tego wszystkiego w najbardziej łagodne słowa, tak żeby nie czuła presji, nie miało żadnego sensu. Czegokolwiek nie powie, będzie przecież jasne, że musiałaby zdecydować się zmienić wszystko, zmienić całe swoje dotychczasowe życie i z wielu ważnych rzeczy zrezygnować. Zresztą, nie chciał przecież tego tuszować. To nie powinno wcale łagodniej brzmieć, bo wtedy mogłaby się zgodzić, ale tego pożałować.
- Chciałbym, żebyś ze mną została - przyznał. - Nie na trzy, pięć ani dziesięć tygodni, nawet nie na miesiące. Chciałbym, żebyś ze mną była. Zawsze.
Nie powinien się spodziewać niczego innego, niż negatywnego zaskoczenia. Wiedział, jak śmiałe i na pewnym poziomie bardzo egoistyczne jest to pytanie. Tenten patrzyła na niego przez chwilę, jakby w ogóle nie zrozumiała, a potem, kiedy to do niej dotarło, sprawiała wrażenie zszokowanej.
Przynajmniej wyparowało z niego seksualne napięcie. Widząc jej minę uświadomił sobie bardziej niż kiedykolwiek, że przecież nie może od niej wymagać tak trudnej decyzji. 
Miał plan, żeby pokazać jej Sunagakure, z perspektywy, z jakiej wcześniej nie mogła jej widzieć - miejsca, w którym można całkiem przyjemnie żyć. Zresztą, chciał jej pokazać więcej niż wioskę. Ale gdyby zabrał ją w miejsca na tej pustyni, które uważał za warte zobaczenia i wtedy ją zapytał - to byłoby oszustwo. Mimo wszystko, jego życie kręciło się wokół Suny. I jej życie też musiałoby tak wyglądać. Decydując, powinna kierować się rozsądkiem, a nie emocjami.
To było chyba trochę szalone, nie tylko dlatego, że jego zdaniem Tenten zawsze kierowała się emocjami. Także dlatego, że pomysł, by tym razem ją zatrzymać - by tym razem nie pozwolić jej odejść - nie miał nic wspólnego z rozumem. Z punktu widzenia rozumu, na takie decyzje było za wcześnie. I jednocześnie za późno. Gdyby przemógł się i zapytał ją dwa lata temu, przynajmniej nie mogłaby myśleć, że próbuje wyciągnąć dla siebie korzyści z tego, że nie ma już Nejiego, a ona nie potrafi się bez niego odnaleźć.
Odłożył szybko zbędną lemoniadę na stół i znów na nią popatrzył. Była zdezorientowana, a on uświadomił sobie, że pewnie pomyśli o tym, co nieraz mu zarzucała w listach, gdy się umawiali - że oczekuje, że to ona się do niego dostosuje, bo zajmuje mniej ważne stanowisko.
Nie mógł wtedy jednoznacznie zaprzeczyć i nie mógłby jednoznacznie zaprzeczyć teraz. Skłamałby gdyby powiedział, że życzy jej, by osiągnęła sukces zawodowy; wtedy stoi się na pierwszej linii frontu. A także ma się bardzo ograniczone możliwości ruchu.
To, że Konoha nie próbowałaby jej zatrzymać za wszelką cenę było dla niego okolicznością sprzyjającą. Myśląc tak, czuł się winny, ale to niczego nie zmieniało. Gdyby Tenten wykorzystała potencjał, który w niej tkwił, pytanie, czy mogłaby się przynajmniej zastanowić nad rzuceniem tego wszystkiego, żeby być przy nim, brzmiałoby jak żart.
- Nie oczekuję, że się zgodzisz. I z niczego się nie wycofuję. Możesz opanować naprawdę mocne techniki, które… dzięki którym w wiosce Liścia możesz dużo osiągnąć.
Właściwie, sam sobie strzelił w stopę, bo roztoczył przed nią wizje, według których mogłaby osiągnąć poziom o wiele wyższy od przeciętnego jounina. Od dawna wiedział, że Tenten mogłaby być wybitna, może nawet przerosłaby Tsunade. Musiałaby tylko wykorzystać zdolności, o których rozwijaniu kiedyś nie myślała.
Nigdy jej tego nie zasugerował, z powodów, które były całkowicie egoistyczne. Ale teraz, skoro wykorzystał to jako wabik, żeby móc z nią spędzić trochę czasu, nie mógł udawać, że nie wie, jaka jest rzeczywistość. W Sunagakure Tenten nigdy nie będzie tym, kim mogłaby być w wiosce Liścia. Nie mógłby spokojnie patrzeć, jak podejmuje takie ryzyko.
- Nie mydl mi oczu technikami - odezwała się. Wyraz jej twarzy całkowicie się zmienił; uroczo zmarszczyła nosek, jak zwykle, gdy się złościła. - Jak to, proponujesz mi coś, ale nie oczekujesz, że się zgodzę? To po co mnie pytasz?
Oczywiście, miała rację. Jego zachowanie nie miało w sobie nic racjonalnego.
- Już powiedziałem. Nie chcę znowu żałować, że tego nie zrobiłem.
Tenten prychnęła ze złością, jakby zirytowała ją ta odpowiedź. Przez chwilę nawet spodziewał się awantury - nie zapomniał, jak irracjonalnie potrafiła się zachowywać w złości. Jeśli się na niego gniewała, nie słuchała, co miał do powiedzenia; wszystko interpretowała tak, by pasowało do jej punktu widzenia. Dopóki trochę nie ochłonęła.
Nie wyraziła jednak głośno pretensji, nie zaczęła mu robić wyrzutów.  Wyraźnie się zawahała. Przymrużyła oczy. Nie miał pojęcia, czy to jeszcze złość czy już próba analizy.
- Proponujesz mi poważny związek? Myślałam, że nigdy tego nie zrobisz.
Teraz to on był zdziwiony.
- Dlaczego?
- Bo to bardzo skomplikuje twoje życie.
- Moje? Proszę cię, żebyś rzuciła twój dom i przyjaciół, Tenten. To wywróci do góry nogami twoje życie i wszystkie twoje plany.
Tenten potrząsnęła głową.
- Chcesz się licytować? Temari mnie nie znosi. Będzie wściekła.
Zdumiało go, że przywołała akurat ten temat. I również go to trochę rozdrażniło. Temari dzisiaj działała mu na nerwy, jak nigdy wcześniej. I wolałby już tego wieczoru nie musieć o niej myśleć.
- Przesadzasz.
Tenten przygryzła wargę i pokręciła głową, jakoś tak poważnie, z zastanowieniem. Jakby naprawdę bardzo przejmowała się jego siostrą.
- Temari nie ma powodu cię nie lubić. Po prostu nie lubi, kiedy cokolwiek dzieje się poza nią. Potrafię sobie z nią poradzić.
Widział, że jej nie przekonał; sprawiała wrażenie, jakby poczuła się niepewnie.
- Temari ma powód mnie nie lubić. Po prostu wie, że do ciebie... nie pasuję - mówiąc to, Tenten wyglądała tak, jakby przełykała coś gorzkiego.
Zastanowiło go to. Dlaczego nagle tak się tym przejmuje? Dzisiaj nie sprawiała wrażenia, jakby towarzystwo Temari jej przeszkadzało. Jemu przeszkadzało.
- Co Temari może o tym wiedzieć? - zapytał retorycznie.
Tenten podkurczyła nogi i oparła na nich podbródek. Miał niejasne wrażenie, że próbuje się od niego odgrodzić. A przecież już ochłonął - wystarczająco, żeby nie zrobić niczego, co mogłoby w niej wywołać chęć wycofania się.
- Może, przecież tutaj mieszka. I ty… nie udawaj, że tego nie wiesz. Ty i twoje rodzeństwo jesteście wybitni. Ja z tobą, to tylko… może wywołać drwiący śmiech. Albo podejrzenie, że zwariowałeś.
- Mówiono o mnie gorsze rzeczy - odpowiedział automatycznie. Nie za bardzo wiedział, co Tenten chce przez to wszystko powiedzieć. Miał wybitną zdolność do krzywdzenia innych - kiedyś z rozmysłem, a teraz wbrew intencjom. Nie mogła i nie chciałaby z nim w tym rywalizować. - Nie rozumiem, o co ci chodzi.
Tenten przymknęła powieki. Kiedy znowu na niego popatrzyła, wydała mu się bardziej niż kiedykolwiek krucha.
- Naprawdę nie? Społecznie… i nie tylko… nie dorastam ci do pięt. Naprawdę chcesz się ze mną wiązać, tak oficjalnie? To nie tylko twojej siostrze się nie spodoba.
Poczuł gniew na to sformułowanie. Figurę retoryczną, która nic nie znaczy. Dorosnąć do kogoś? Czy Temari, lub ktokolwiek, naprawdę mógł tak myśleć? Dopiero to byłoby irracjonalne i oderwane od rzeczywistości. Ale chyba Tenten nie była autorką tych wymysłów.
Wiedział, że nie jest jej warty, ale w jego oczach nikt nie był. Były takie chwile, gdy miał ochotę wdusić w przybocznego Raikage tony piasku. Mówił sobie, że nie ma prawa źle życzyć komuś, kto ją uszczęśliwia - ale okłamałby sam siebie, gdyby próbował sobie wmówić, że go nie ucieszyło odkrycie, że Darui to schrzanił.
Przytłaczała go myśl, że może pojawić się ktoś inny. Dlatego wiedział, że jeśli będzie miał szansę, musi ją wykorzystać. Przynajmniej postarać się być jej wartym.
A wszystko to, co zrobił, czego nauczył się po drodze, będzie musiał jakoś unieszkodliwić.
Bez większego zastanowienia przechylił się i dotknął jej policzka. 
- Tenten, pasujemy do siebie czy nie, chcę tylko ciebie. I jedyne, co potrzebuję wiedzieć, to czy ty chcesz mnie.

Hanako weszła do “Przystani” drzwiami dla obsługi, nie zwracając na siebie niczyjej uwagi. W kuchni panował ogromny rozgardiasz. Wieczorem na stoły trafiał alkohol, a kelnerzy uwijali się jak w ukropie.
Pan Satoru, który był tutaj właścicielem i zazwyczaj pełnił też funkcję szefa sali, tym razem był w kuchni i dyskutował o czymś zawzięcie z kucharzem. Hanako pomachała do niego zza pleców pracownika. Starszy pan zamienił jeszcze kilka zdań z szefem kuchni i podszedł do niej z uśmiechem. Miał prawie siedemdziesiątkę, ale dorównywał wzrostem większości pracowników. W niczym nie przypominał poczciwego staruszka.
- Nie spodziewałem się tutaj ciebie, zwłaszcza o tej porze.
Hanako uśmiechnęła się, by zatuszować zażenowanie, że nie sprawdza się jako żona. Tylko czasami wpadała tu po jakieś danie na wynos na kolację. Bywała tutaj codziennie, kiedy jeszcze pełniła w siedzibie kage funkcję dziewczynki od ładnego wyglądania i parzenia kawy. Usłyszała kiedyś, że Kazekage lubi tutejszą kuchnię i zaczęła przychodzić po lunche, bo w innym wypadku na pewno nie jadałby obiadów. Był wtedy zafiksowany na punkcie działań wojennych, a zainteresowania życiem zostało w nim tyle, że chyba żywił się powietrzem.
Przy okazji zaprzyjaźniła się z panem Satoru, na ile można się zaprzyjaźnić ze starszym i trochę oderwanym od rzeczywistości człowiekiem. Trochę przypominał jej dziadka.
- Pomyślałam, że może coś dzisiaj wezmę na jutrzejszy obiad - powiedziała z przepraszającym uśmiechem. - Od jutra wracam do pracy. Może być gorąco, i pewnie nic nie ugotuję.
Starszy pan zwykle ją strofował, że nie chce jej się gotować - mówiąc pół serio, pół żartem. Ale tym razem uśmiechnął się półgębkiem, co w jego przypadku było bardzo otwartym wyrażeniem emocji.
- Znakomicie. Można powiedzieć, że z nieba mi spadłaś. Dostaniesz co chcesz, na koszt firmy.
Poczuła się mocno zdezorientowana. Uznałaby, że właściciel restauracji robi sobie z niej żarty - gdyby nie wiedziała, że jest bardzo poważnym człowiekiem.
- Jaki jest haczyk? - zapytała.
- Jesteś najgorszą klientką, jaką mi przyszło obsługiwać - powiedział mężczyzna takim tonem, jakby ją chwalił. - Masz zwichrowane kubki smakowe.
Znaczyło to tyle, że nie przepadała za specjałami lokalnej kuchni. Niektórzy wyrażali krytykę dla jej gustu w mniej sympatyczny sposób, więc nie poczuła się ani trochę urażona.
- Dziękuję - powiedziała. - I jak mogę pomóc?
Pan Satoru uniósł znacząco brwi. Oczy mu się niemal świeciły.
- Zamierzam dodać do karty mięso z królika. Wiesz, jak się je przyrządza?
Hanako stropiła się. Nieraz nie nadążała za tokiem myślenia tego człowieka, dla którego odkrywanie nowych ścieżek kulinarnych było sensem życia. Od kilkudziesięciu lat. Teraz też nie zrozumiała, skąd akurat taki pomysł.
- Pewnie gotuje albo piecze… Jak każde inne - powiedziała. Może i mięso z królika jest lepsze od tradycyjnej wołowiny, ale po co robić sobie tyle kłopotu.
Pan Satoru pokręcił głową, bardzo niezadowolony.
- Chodzi mi o wyjątkowy przepis - powiedział, nie tracąc pozytywnego nastawienia. - Jak przyrządza się króliczki w królestwie mięsa króliczego?
Ojj. Wiedziała już teraz przynajmniej, dlaczego ją o to pyta. Słyszał zapewne, jak Korobi jej dogryzał, że kubki smakowe chyba ma wypożyczone - z Konohy.
I będzie to dla niego wielkim rozczarowaniem, że ona naprawdę nie ma pojęcia, jak przyrządzić słynnego królika po konoszańsku.
- Ee… Spróbuję się dowiedzieć.
Przecież nie może go zawieść. Tym bardziej, że chyba się domyśla, kogo chce uszczęśliwić, poszerzając jadłospis.

12 komentarzy:

  1. Muszę to napisać przed przeczytaniem - masz mnie przy tytule. xD Śmieję się jak głupia do monitora i chyba to znak, że powinnam zresetować mózg przed zabraniem się do czytania. Powrócę po krótkiej przerwie. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Po takim tytule od początku liczyłam na wstrząs. Pierwszy zmiótł mnie z nóg. Oj tak, potrafię wyobrazić sobie Temcię, która bierze sprawy w swoje ręce. Niemal współczułam pracownikowi restauracji. ;) Trudno nie wczuć się w Temari i rolę, którą sobie narzuciła. Wierzę jej, że ma w myślach tylko dobro brata. No, może odrobinkę doprawioną niechęcią do Tenten, ale skoro nie zna całości historii, trudno jej nie wybaczyć. :P

    Strasznie się cieszę, że to opowiadanie jest lżejsze. Że znalazłaś miejsce na humor. To byłaby naprawdę wielka strata, gdybym nie dostała sceny walki Tenten z lokalną kuchnią. xD A później łagodna zmiana nastroju, wyszło super. ^^

    Wierz mi, jesteś twórcą spadku mojego napięcia. Gdyby nie wcześniejsze akcje, scenę wyznawania wszystkiego czytałabym z zapartym tchem, nawet taran nie odciągnąłby mnie od monitora, a teraz co sekwencję sama się odrywałam i przypominałam sobie. Nie. Nie będzie tak łatwo. Za chwilę coś się stanie. [Choć przyznam, że na tyle mnie to wciągnęło, że zapomniałam o poprzedniej scenie i wejście Temari było pewnym zaskoczeniem.] Ha! Stałam się odporna na Twoje sztuczki. :D

    Kilka rozdziałów temu miałaś rację. Z pokorą przyjmuję, że jej nie miałam. Głupia ja! Jak mogłabym wątpić w postać kobiecą, którą polubiłam?! Tenten wygrywa wszystko w tym rozdziale tym zakradaniem się. Przez okno. Do Gaary. A wejścia pilnuje Temari. xD Piękne, aż się wzruszyłam trochę. ;)

    Naprawdę, od początku opowiadania mam wrażenie, że weszłaś na jakiś inny poziom, kiedy porównuję to z innymi ff spod Twojej ręki (przykro mi Opowieści, przegrałyście :P). Dodałaś Gaarze trochę ogłady, trochę więcej ekspresji, trochę przytemperowałaś strach rodzeństwa i wyszło to cudo.

    Nie. Nie wybaczę Ci. Za drugim razem dałam się nabrać. Przysięgam - od teraz będę czytała Twoje rozdziały z rozbiciem na minutową przerwę między każdym akapitem. Ja Ci ufałam, że ta akcja z kuchni będzie miała jakieś rozwinięcie natychmiast - obustronne wyznanie uczuć, deklaracje, harce królików na stole - cokolwiek, a tu... zawieszenie. Chyba jesteś prorokiem, że nie przerwałaś rozdziału w tym momencie, bo... nie mogę spełnić żadnej groźby, ale wiedz, że czułabym się zawiedziona. BARDZO.

    Ok. Nadal jestem zawiedziona. BARDZO MOCNO. Ale przynajmniej przygotowałam się wcześniejszą sceną psychicznie do zawodu. O ile wcześniej czekałam na retrospekcje, tak teraz obawiam się, że w spełnianiu swoich sadystycznych zapędów na biednych czytelnikach, ukarzesz nas samymi retrospekcjami bez rozwinięcia akcji. Nic mnie już nie zdziwi - a przynajmniej to sobie powtarzam. [Tak tylko rzucę dla rozluźnienia atmosfery, że brakowało mi tylko "abominacji" w przemyśleniach Gaary do kompletu. :D]

    "Króliczki w królestwie mięsa króliczego" - niezły łamaniec językowy. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo, czyżby tytuł wywołał zbyt wysokie oczekiwania? Przyznaję, wyszedł trochę trolling, mogłam zostać przy pierwotnej wersji, który był w liczbie pojedynczej.
      Przysięgam, że budowanie napięcia i znęcanie się nad czytelnikami nie jest moim zamiarem. Chociaż jaka to różnica, liczy się efekt :D
      Nad bohaterami się znęcam, wbrew pierwotnemu planowi, bo gdy wymyśliłam dłuższą wersję historii pogłębiłam ich charakterystyki i wypełniłam luki "co robili przez dwa lata" nad którymi się wcześniej nie zastanawiałam. W poprzedniej wersji Gaara nie dzieliłby włosa na czworo, zamiast brać, co dają. Jednak teraz nie chciała mi przejść pod klawiaturą scena w której płynnie przechodzą od wyznań do czynów, bo moim zdaniem nie mogło to po Gaarze spłynąć. Miał zerowe pojęcie o seksie, nie za bardzo miał z kim pogadać, pierwszy raz przeżył z tą którą kochał, a potem w okresie kiedy szalało libido miał w otoczeniu dziewczyny z pozoru po prostu chętne, a jednak - z niekoniecznie uczciwymi intencjami. Odbiło mu się to na psychice :D
      Tenten miała łatwiej, ale teraz będzie cierpieć, albo w końcu weźmie sprawy w swoje ręce i sama złapie króliczka za... Uszy.
      Co złego to nie ja ;)

      Usuń
    2. Nie chodziło mi tylko o scenę erotyczną (choć to też zawód... :(), ale wiesz... Niby koniec końców nie wyobrażam sobie, że Tenten mogłaby się nie zgodzić na tę propozycję, ale chciałabym mieć pewność i spokojny umysł. Rada, Temari, mieszkańcy - to wszystko przeszkody, które w ostatecznym rozrachunku się nie liczą, jeśli Tenten nie podejmie kroków. Oni będą mieli znaczenie dopiero wtedy, kiedy Dziesiątka podejmie decyzję, a teraz? Dupa. [Niby powiedziała, że zgadza się na wszystko w ciemno, ale Ci nie ufam.]

      Usuń
    3. Rozumiem, że nie ufasz, ale żeby aż tak? :D Chyba to widać, że Tenten za Gaarą wskoczyłaby w środek gorącego piasku. Z mojej perspektywy, że kiedy Gaara powiedział "chcę ciebie" to nie ma bata, żeby odmówiła, nawet gdy szaleć będzie tajfun w osobie Temari.
      W ogóle, mam pewne wyrzuty sumienia, że się wbrew planom rozpisuję i tym samym rozciągam akcję, podczas gdy nie tylko Ty nie masz czasu na ff. Wszyscy są bardzo zajęci - a już myślałam, że z okazji kwarantanny będziemy mieć wzmożoną płodność pisarską. Ja, niestety, ostatnio w kółko słucham muzyki, która mnie niezwykle inspiruje, a teraz jeszcze mój ukochany Ville Valo powrócił na scenę muzyczną wypuszczając nowe kawałki. To powoduje, że się rozpisuję zamiast skupiać na konkretach.
      Trzymaj się ciepło, z kotem i magisterką, gdy mamy atak zimy na początku wiosny :P

      Usuń
  3. Ale dobrze rozumiem Sayuri! Kocham ten rozdział i równocześnie nie czuję się spokojna. Próbowałam kiedyś popisywać ale nie mam za grosz zdolności. Strasznie ci zazdroszczę, bo choćbym miała tysiąc lat na napisanie tego rozdziału nigdy by mi to nie wyszło. Kocham Gaarę, kocham Tenten, kocham nawrt Temari. Są genialni! <333333 Nieźle się uśmiałam, kiedy wsadziłaś Temari w rolę strażnika cnoty braciszka, a później autentycznie miałam wypieki na twarzy #__# Nie będę długo komentowała, że też jestem zawiedziona. Zwłaszcza po takim tytule! Może w następnym rozdziale coś się wyjaśni ^^

    Alba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział nie powinien przynieść rozczarowań, lecz... O tym myślałam to samo ;)

      Usuń
  4. O matulu najsłodsza! Dobrze, że tu zajrzałam w tym codziennym natłoku obowiązków, bo warto było! :D
    Już pierwsza scena z perspektywy Temari jest dla mnie fenomenalna! :D No oczami wyobraźni widzę, jak nabuzowana wbiega do sali i przyłapuję brata z Dziesiątką na gorącym uczynku. Uśmiech na twarzy jak stąd do Chin. :D Podoba mi się jej kreacja, jest dla mnie idealna; twardo stąpająca po ziemi, martwiąca się o brata, gotowa wejść w rolę "tej złej" dla jego dobra. Przy scenie, w której paliła papierosa na balkonie, jawiła mi się niemalże jako jakiś "strażnik teksasu" xD

    I rozpływam się niezmiernie nad tym, że nasza pierwszoplanowa dwójeczka w końcu klaruje przed sobą pewne rzeczy. Ja już na ten moment zakładam, że Tenten przyjmie propozycję Gaary, za bardzo innego rozwiązania nie widzę... Ekscytujące jest to, jakich problemów przysporzą sobie podejmowanymi decyzjami. Toć rada padnie na zawał, a i Temari zapewne nie będzie skakać z radości! Nie mogę się doczekać. :D

    Jeśli chodzi o tą bardziej intymną scenę, nie ukrywam - siedziałam jak na szpilkach. To stopniowo budowane napięcie mocno na mnie podziałało, a i perspektywa Gaary bardzo, bardzo, BARDZO, mi się podobała. :D Wychodzi z niego ta niewinna emocjonalność, której wcześniej mi troszkę brakowało i jestem tym bardzo usatysfakcjonowana. I spodziewałam się, że scena urwie się w najbardziej emocjonującym momencie, ale nie czuję zawodu. Raczej OGROMNY NIEDOSYT, ja poproszę więcej!

    Podoba mi się też humor w tym rozdziale. :D Zgadzam się tutaj z Sayuri, ff zmienia się cały czas na lepsze. Czytam, myślę, że już przecież lepiej być nie może, a Ty zawsze zaskakujesz. ^^

    I ja zachowam się tutaj jak przystało na dojrzałą studentkę - wyjątkowo nie miałam grzesznych myśli związanych z tytułem. XD Prawdopodobnie dlatego, że od dawna przeczuwałam, że nie za szybko zaspokoisz apetyt czytelników. Biorę więc kocyczek, herbatkę i cierpliwie czekam, bo kto wie... Może już niedługo miło nas wszystkich zaskoczysz! :D

    Całusy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż mogę powiedzieć a propo budowania napięcia i pozostawiania pewnych rzeczy w zawieszeniu - nigdytego nie planowałam. Tak mi się fabuła niezamierzenie układa. Za dużo piosenek o niespełnionej miłości. Potrzebuję piosenki o udanym seksie :D

      Usuń
  5. A liczyłam, że i w tym tygodniu czeka na mnie rozdział. :(

    OdpowiedzUsuń