9 mar 2025

Rozdział 48. Ogień.

 Kankuro patrzył wyczekująco na brata, który siedział po drugiej stronie biurka i najwyraźniej zamyślił się, patrząc w nieokreśloną przestrzeń za jego plecami. Pomyślał nawet, że będzie musiał o sobie przypomnieć, ale Gaara wtedy na niego spojrzał.

- W porządku. Masz wolne do końca dnia.

Kankuro normalnie nie trzeba było takich słów dwa razy powtarzać - po trzech dniach podróży z Konohy do Sunagakure, niemal bez snu - bo obie jego towarzyszki upierały się, że nie mają czasu ani potrzeby, by robić dłuższe przerwy na odpoczynek - lalkarz marzył tylko o tym, by zwalić się na łóżko i przez dwa dni z niego nie wstać. Ale to jemu przypadła niewdzięczna rola zameldowania Gaarze, że wrócili. 

Szczerze mówiąc, liczył, że Tenten zdejmie z niego ten obowiązek, ale ona jakoś się nie paliła na spotkanie z narzeczonym. Kankuro był nieco, ale nie przesadnie zdziwiony - wszak wiadomo, jakie są dziewczyny, najpierw zawsze chcą się odświeżyć. Nawet dla kunoichi aparycja miała pierwszorzędne znaczenie.

Z kolei Temari wcale nie paliła się do rozmowy z bratem, bo będzie musiała przedstawić mu kontrakt ślubny bogatszy o wysokość wiana - i zapewne liczyła, że zanim to zrobi, Tenten poinformuje narzeczonego o tym zapisie.

Temari chyba nawet nie tyle obawiała się reakcji brata, co nie znosiła myśli o przyznaniu się do porażki. Kankuro zakładał, że Gaarze nie będzie jakoś bardzo przeszkadzał posag, o ile nie dostanie go do ręki. Kankuro był zdania, że mężczyzna ma pełne prawo przepić całą kasę, jaka by nie była - jasne jednak, że od Gaary trudno byłoby tego oczekiwać. Kankuro wciąż jednak miał nadzieję, że Tenten zrezygnuje ze wspaniałomyślnego budowania szkoły w wiosce Deszczu i zdroworozsądkowo przeznaczą te pieniądze na przyszłość swoich dzieci. Pod pewnym względem Temari miała rację - Gaarze nie zaszkodziłoby, gdyby jego żona miała bliższy kontakt z rzeczywistością i trochę ukróciła jego idealizm. Mogłaby przy okazji wyleczyć go z niepotrzebnego, nadmiernego zaangażowania w pracę.

- Czy mi się wydaje czy dzisiaj bladym świtem przytaszczono tutaj zakurzone teczki z najdalszych zakątków archiwum? - zapytał, patrząc sceptycznie na wysoką stertę makulatury pod ścianą za plecami Gaary. Zawsze uważał, że radni, którzy lubili regularnie zarzucać Kazekage dokumentami, niepotrzebnymi do niczego poza dręczeniem ludzi, próbują w ten sposób pokazać, że mają nad nim władzę. Teraz przyszło mu do głowy, że może staruszkowie odreagowują w ten sposób zazdrość, że młodzi mają siły witalne, i są wśród nich tacy, których po wyczerpującym dniu pracy czeka wieczór z uroczą żoną lub narzeczoną.

No, ale żadnej z tych opinii Kankuro nie mógł wyrazić na głos w towarzystwie brata - a już na peno nie w biurze w godzinach pracy.

Gaara nawet nie zerknął na zalegające dokumenty.

- Przyniesiono je godzinę temu. - Powiedział czysto informacyjnym tonem. Na widok miny lalkarza dodał jednak: - To nic pilnego, o ile nie grozi nam wojna kończę dzisiaj o trzynastej.

Kankuro zrobił przesadnie zdziwioną minę.

- Bracie. Zaczynam myśleć, że jeszcze jest dla ciebie nadzieja. Co będzie następne, dzień urlopu na żądanie? Przysługują ci trzy, bez żadnego uzasadnienia. Tak tylko przypominam.

- A ja przypominam, że swój limit wykorzystałeś, więc dzisiaj żadnego picia, jutro stawiasz się w pracy - odparł Gaara. W jego tonie można było wychwycić złośliwość.

Mimo wyrazu twarzy służbisty, Gaarze z pewnością dopisywał dobry humor - pozorna surowość nie sięgała oczu. Kankuro trochę sobie pokpiwał, ale naprawdę uważał, że nie zaszkodzi mu, jeśli czasem wywinie się od urzędowej pracy, jak normalny człowiek.

Kankuro pomyślał, że wcale nie jest aż tak zmęczony, jak mu się wydawało - myśl o futonie i zaśnięciu kamiennym snem jakoś się oddaliła. Może oto miał niecodzienną okazję do pogadania z bratem o głupotach. Kiedy wszedł do gabinetu, Gaara nawet nie miał przed sobą żadnych dokumentów. Był rozkojarzony. A ponadto, być może obudziła się w nim uśpiona chęć buntu, skoro skrócił sobie godziny pracy - do czego zawsze miał prawo, ale nigdy z niego nie korzystał. 

Kankuro domyślał się, że przez ostatni tydzień niewiele było pracy z dokumentami, bo radni postanowili zaatakować masą makulatury akurat wtedy, kiedy Gaara nie chciałby zostawać po godzinach. Lubili traktować Gaarę jakby był ich podwładnym, ale sieć służbowych powiązań nie była tak prosta i w czasie pokoju niewiele mieli prawo mu odgórnie narzucić. 

Traktowanie Gaary jak chłopca na posyłki powinno było się skończyć po tym, gdy udowodnił swą zdolność do ochrony wioski i do prowadzenia wojny - a jednak radni nadal starali się go utemperować, gdy tylko mieli do tego okazję. Kankuro wiedział z opowieści, że starszyzna przez długi czas tak samo traktowała Czwartego Kazekage. W Sunie, z perspektywy starszych, nawet najwyższy przywódca wioski nie był pełni poważanym mężczyzną, dopóki nie założył rodziny. 

- Coś się działo podczas naszej nieobecności? - zapytał Kankuro konwersacyjnym tonem. - Robiłeś coś ciekawego?

Gaara lekko pokręcił głową.

- Nudziłem się - przyznał. Pod powierzchnią spokojnego tonu można było wyczuć złość - którą zapewne poczuł, gdy radni godzinę temu dowalili mu pracy, którą chomikowali od tygodnia. I zapewne wychodząc z założenia, że nie wyjdzie z biura zanim nie skończy, bo przecież nigdy tego nie robił.

Kankuro pomyślał z pewną satysfakcją, że może właśnie w tym się przeliczyli - nigdy nie zdołali wyczerpać cierpliwości Gaary zawalając go robotą, ale może osiągnęli to przypadkiem, zmuszając go do bezczynności.

- Zazdroszczę - powiedział lalkarz, wzdychając ciężko. - Ja się nie nudziłem, spędziłem ostatnie trzy dni w towarzystwie warczących na siebie dziewczyn.

Zgodnie z przewidywaniem, Gaara popatrzył na niego z zainteresowaniem.

- Z jakiego powodu?

Kankuro wzruszył ramionami.

- Każdy jest dobry. Oceniam to jednak pozytywnie: Temari osiągnęła cel, Tenten zaczęła z nią walczyć. Do tej pory zachowywała się jak dziewczynka do bicia.

- Dlaczego mi to mówisz?

- Bo wiem, że Temari cię drażni. Ale one nie muszą się lubić, żeby się dogadywać. Muszą się dotrzeć, i ułożą sobie relacje, jeśli im na to pozwolisz. Tenten nie potrzebuje, żebyś chronił ją przed Temari. Akurat z nią powinna poradzić sobie sama.

Gaara zastanowił się.

- W porządku. 

- Czyli nie będziesz strofował naszej siostrzyczki? - spytał Kankuro, świadom, że gdyby Temari usłyszała, jak nazywa ją siostrzyczką, skopałaby mu tyłek.

- To znaczy, że wezmę twoją sugestię pod uwagę.

Kankuro skinął głową z zadowoleniem. Na deklarację wstrzymania się od reakcji, bez względu na to, co Temari powie lub wymyśli, nie liczył.

- Mam jeszcze inną sugestię. Nie napilibyśmy się kawy?

Gaara spojrzał na plik dokumentów leżących w lewym rogu biurka, a potem na zegar na ścianie.

- Oczywiście, nie obrażę się, jeśli wolisz pójść do domu.

Mówił to, żeby sprowokować brata, choć nie liczył na wiele - i niemal wybuchnął śmiechem, bo Gaara przez ułamek sekundy się zawahał.

- Pracuję do trzynastej - powiedział. - Poza tym Tenten zapewne śpi.

- Pewnie tak, wyglądała na zmęczoną. - Był zaskoczony, jak gładko przyszło mu skłamać. Zresztą, może to nie było kłamstwo. Przypuszczał, że Tenten zechce się upiększyć, ale równie dobrze mogła zasnąć. Bo pewnie czeka na Gaarę w łóżku.

Otrząsnął się z tych myśli, bo mimo, iż nie uważał ich za szczególnie lubieżne, i tak czuł się jakby pakował się z butami w przestrzeń, której nie powinien naruszać.

- Do trzynastej masz mnóstwo czasu - ocenił, nie dopowiadając, czy mnóstwo czasu na pracę czy na to, żeby jeszcze się trochę wynudzić. Raporty z archiwum nawet w innych okolicznościach nie stanowiły pasjonującej lektury - wiedział to, niestety, z doświadczenia.

- W porządku. Wypijemy kawę i opowiesz mi, co słychać w wiosce Liścia.

- Chcesz wiedzieć, jak dobre wrażenie zrobiłem moją wizytą? Chcesz wersję ciekawą czy ocenzurowaną?

Gaara popatrzył na niego, jakby chciał powiedzieć: nie przeginaj.

- Chcę wersję relewantną. Jak zachowywał się Lee i kiedy tutaj będzie?

- Lee był mega zaskoczony. Może bardziej tempem, niż samym faktem. Ale przyznam, nie potrafię wykminić, co ten gościu myśli. Nie wiem, czy jak już tu będzie, zaproponuje ci kielicha czy strzał w twarz. - Westchnął. - Właśnie dlatego wystrzegam się dziewczyn, które mają starszych braci i kumpli, którzy się za nich uważają. Za wysokie ryzyko uszczerbku na zdrowiu.

 

Tenten, przekraczając bramę Sunagakure, czuła dziwną mieszankę euforii i frustracji. Euforii - bo oto była u celu, a od Gaary dzieliła ją zaledwie trasa krótkiego biegu. Frustracji - ponieważ przybyli do wioski już po ósmej, zatem Gaara był w pracy. Miała ochotę natychmiast się z nim zobaczyć, ale wtedy nie byłaby w stanie się od niego odkleić, a przecież nie mogła przesiadywać u niego w biurze, nawet jeśli chciałaby tylko na niego popatrzeć - póki co była jeszcze osobą z zewnątrz i nie powinna mieć okazji do podglądania dokumentów o różnym stopniu poufności.

Poza tym, i to była pierwsza racjonalna myśl, która sprowadziła ją na ziemię - kleiła się i śmierdziała od potu. Po trzech dniach wędrówki, znów była na etapie: nienawidzę cholernej pustyni i palącego słońca. Nie była nawet pewna, czy gdyby istniał cień nadziei na to, że Gaara pozwoliłby się namówić do samowolnego oddalenia z miejsca pracy, chęć zobaczenia go już nie przegrałaby z perspektywą kąpieli i dwóch godzin snu.

Była zadowolona, że nogi powiodły ją do domu, gdy odświeżona i z mokrymi włosami wychodziła z łazienki. Teraz czuła, że mogłaby zasnąć na stojąco. I miała szczery zamiar pójść spać, i nie wstawać przed piętnastą, żeby do siedemnastej zdążyć się ogarnąć i przygotować jakiś obiad. Kto śpi, ten nie czuje głodu ani tęsknoty. Zmęczenie podróżą było więc jej sprzymierzeńcem.

A jednak nie potrafiła zasnąć. Cholerny Gaara, być może chciał być romantyczny, i był romantyczny, a ona nie mogła nie pomyśleć o tym, że sprowadzenie na dziś świeżych kwiatów musiało kosztować go trochę zachodu - plus, że przypuszczalnie sprowadził je też na wczoraj i przedwczoraj, skoro data powrotu do Suny nie była dokładnie ustalona, a oni nie wzięli ze sobą jastrzębia, żeby zawczasu przekazać wiadomość.

Bukiet czerwonych i białych róż stał na stole w salonie, a na pościelonym aksamitną narzutą futonie rozsypane były czerwone płatki.

Wolała zostawić ten klimatyczny wystrój, więc poszła się przespać na kanapie w salonie.

Normalnie zasnęłaby w trzy minuty. Jednak nie mogła przestać myśleć o Gaarze, o tym, że przed wyjściem do pracy myślał o niej. Ani o tym, jak pod jego palcami rozsypywały się płatki róż.  

A potem zapomniała o kwiatach i myślała już tylko o jego dłoniach. Chyba nawet na kilka minut zasnęła, ale to była bardzo krótka drzemka, i wyczerpująca. Podszyta tęsknotą i wyczekiwaniem.

Kiedy się z niej ocknęła, usiadła na sofie całkowicie rozbudzona i zdeterminowana. No dobrze, Gaara pracuje do siedemnastej, ale na pewno poświęci jej kilka minut. Nie było sensu się dłużej oszukiwać, po prostu musiała go zobaczyć. Zapytać, jak mu minęło ostatnie dziesięć dni. Dotknąć go i pocałować.

Robili to tyle razy - rozstawali się i witali - że nie powinno jej to aż tak stresować. 

A jednak była zestresowana i podekscytowana, tak bardzo, że gdy już podjęła decyzję niemal wybiegła z domu tak, jak stała - w nieprzyzwoicie krótkich szortach, koszulce na ramiączkach i z mokrymi włosami.

Zmusiła się więc do systematycznego postępowania. Napiła się wody i susząc włosy, a następnie zaczesując je w dwa koki i upinając, zastanawiała się, w co się ubrać.

Kiedy była w Wiosce Liścia, musiała zobaczyć się z kilkoma osobami, choćby na chwilę. Tego wymagało dobre wychowanie - musiała powiadomić znajomych osobiście, że wychodzi za mąż, i że nie, nie robi sobie żartów. O dziwo, i wbrew przewidywaniom, najswobodniej rozmawiało jej się z Hinatą, która jako jedyna z dziewczyn nie zareagowała na informację o ślubie rodziawionymi ustami, i która ze zdumiewającą łatwością przekonała ją do wspólnych zakupów.

Z jakiegoś powodu, Hinata uważała, że zarówno dobrego humoru, jak i pewności siebie przybędzie jej, gdy na nowy etap w życiu wyruszy z odświeżoną garderobą. Było to tym dziwniejsze, że Hinata wcale nie gustowała w ciuchach bardziej niż Tenten. 

Nietrudno było coś znaleźć. Tenten nagle uprzytomniła sobie, że może nosić czerwień, i że jest w wiosce, w której wolno sprzedawać ubrania we wszystkich kolorach, więc natychmiast uzupełniła braki. Potem Hinata zaciągnęła ją do sklepu z bielizną, na jej początkowe opory reagując zdziwieniem: No, przecież nie zrobisz takich zakupów w Sunie. Zaraz pół wioski dyskutowałoby, czy Kazekage lubi czarne koronki.

Tenten zwalczyła wtedy w sobie uczucie zażenowania, uświadomiwszy sobie, że Hinata musi się wyprawiać poza wioskę, żeby kupić bieliznę - i te elementy garderoby, których podstawową funkcją jest to, żeby je zdejmować, a nie to, żeby je nosić. 

Mimo wszystko dała się porwać entuzjazmowi koleżanki i, być może, chwilowemu zamroczeniu umysłowemu, bo kupiła kilka fikuśnych ciuszków, a co do niektórych z nich wątpiła, że kiedykolwiek odważy się je założyć.

Kupiła też komplet, który przypominał strój treningowy, i który nawet można by uznać za odzienie na zewnątrz - ale nie wszędzie, na pewno nie w Sunagakure, gdzie przez większość dnia było za gorąco na obcisłe spodnie i bluzki, a poza tym ubrania tak przylegające do ciała w oczach wielu były nieprzyzwoite. Nie mogła teraz tego założyć. Postanowiła, że wejdzie do siedziby administracyjnej ubrana w coś czerwonego, choćby niektórym ta czerwień miała stanąć ościom w gardle - myślała tu przede wszystkim o Temari, ale także o Yaokim, Asu i każdym, kto miał własne zdanie na temat tego, co jej wolno przed i po ślubie, i kto zamierzał swój pogląd forsować jako jedynie słuszną prawdę.

Wybrała jasnoczerwoną sukienkę na ramiączkach, przyzwoitą nawet jak na surowe sunijskie standardy - bo długą prawie do kolan, rozkloszowaną lekko na dole, z dekoltem w łódkę. Nadawała się idealnie na upał, o ile nie stało się zbyt długo w słońcu. Tenten generalnie nie przepadała za sukienkami, ale ta jej się podobała

Delikatnie podkreśliła kredką oczy, musnęła rzęsy tuszem, ubrała sandały i zabrała ze sobą lnianą torebkę, w której miała kilka upominków przywiezionych z Konohy - obrazek na ścianę, pudełeczko z wysokogatunkową herbatą liściastą, ramkę na zdjęcia i małą ikebanę, która jej zdaniem świetnie nadawała się na biurko. Chciała jakoś uprzyjemnić otoczenie, w którym Gaara spędzał dziewięć i więcej godzin dziennie, bo uwierała ją myśl, że było surowe i nieprzyjemne.

W drodze do siedziby administracyjnej i już na korytarzach pamiętała, że to ona powinna się pierwsza witać z geninami i chuuninami, jednocześnie osobom wyżej postawionym w hierarchii pozostawiając wybór, by przywitali ją pierwsi. Mijani shinobi sprawiali na niej wrażenie pozytywnie nastawionych, kiedyś traktowali ją z większą rezerwą - ale wtedy, teraz to wiedziała, łamała niepisane reguły uprzejmości. 

Hanako pełniła dyżur przed gabinetem Gaary, i na widok Tenten najpierw zrobiła wielkie oczy, a potem powiodła wzrokiem po bokach, jakby szukała drogi ucieczki. Tenten miała nadzieję, że dziewczynie jest bardzo głupio po wysłaniu "donosicielskiego" listu, spomiędzy wierszy którego można było wyczytać, że powinna jak najszybciej wrócić do Suny, zanim jej znudzony narzeczony zainteresuje się kimś, kto od dawna czeka na najmniejszy przejaw zainteresowania. 

Powinno jej być wstyd, bo próbowała przerzucić na Tenten swoje własne lęki i frustracje, na dodatek w najmniej wyszukany sposób. Gdyby jej intencje były szczere, wspomniałaby o kapłance kiedy rozmawiała z Tenten twarzą w twarz, w Sunie. Tenten wiedziała, że będzie musiała o tym z Hanako porozmawiać, ale w tej chwili nie chciała psuć sobie humoru. Przywitała ją uprzejmie, chociaż chłodno, a dziewczyna od razu przepuściła ją do drzwi, nie proponując nawet, że ją zapowie.

Tenten uznała, że Gaara jest w gabinecie sam. Weszła do środka, krótko wcześniej zapukawszy.

Siedział za wielkim dębowym biurkiem, które prezentowało się nietypowo niezastawione stosem dokumentów - tylko z boku były jakieś teczki. Tenten szybko zamknęła za sobą drzwi, niemal opierając się o nie plecami. Przez kilka sekund nie wiedziała zupełnie, co zrobić. Gaara siedział w tym pozbawionym ozdób gabinecie, ubrany w urzędową szatę - tyle, że bez czapki, której chyba żaden kage nie lubił nosić. Wpatrywali się w siebie i Tenten miała przez ułamek sekundy wrażenie odrealnienia, które zostało błyskawicznie wchłonięte przez inne uczucie. Podobne do tego, którego doznawała za każdym razem, kiedy spotykała się z nim po długim czasie niewidzenia. Wtedy wszystko nagle wracało na właściwe miejsce.

I podobnie jak wtedy, kiedy Gaara wyszedł zza biurka i postąpił kilka kroków w jej stronę, pobiegła, żeby rzucić mu się w ramiona.

 - Tenten. - W jego tonie brzmiało zaskoczenie, może nawet zmieszanie, jakby nie był przyzwyczajony do takich wybuchów emocji - chociaż był, przynajmniej wtedy, gdy się z nią spotykał. Tenten nie myślała, co się za tym kryje, wtuliła się w niego najbardziej, jak na to pozwalała absurdalna urzędnicza szata, i znalazła jego usta. Gaara położył ręce na jej talii, jakoś wyjątkowo delikatnie. Ale jego pocałunek był głęboki i żarliwy, aż zakręciło jej się w głowie. Tylko przerwał go za szybko, jak na jej gust i oczekiwania. Zdecydowanie za szybko.

- Chyba za mną nie tęskniłeś - powiedziała, odsuwając się lekko. Miało to zabrzmieć żartobliwie, a zabrzmiało, jakby była urażona.

I czuła lekką urazę, czy raczej ukłucie niepokoju, bo przyszło jej do głowy, że może faktycznie nie tęsknił, nie tak.

Kiedy była młodsza, każdy najmniejszy gest odczytywała jakby był równie jednoznaczny, co słowa. To dzięki drobnym gestom wiedziała, że Gaarze na niej zależy, zanim nauczył się to wyrażać. Skorzystała więc na tym, choć we wnioski podparte ulotnymi wrażeniami łatwo było potem zwątpić. Teraz jednak z trudem przychodziło jej opanowanie uczucia zawodu, choć natychmiast skarciła się, że czego się właściwe spodziewała. Że Gaara rzuci się na nią, zobaczywszy ją nagle w progu w sukience?

Taki pomysł mógł być tylko przejawem próżności.

Gaara zbliżył usta do jej ucha, a ona poczuła sensację w dole brzucha i szybsze bicie serca. 

- Bardzo tęskniłem, iskierko. - Te słowa pieściły jej ucho, prawie tak, jakby je pocałował. - Ale nie jesteśmy sami.

Tenten odsunęła się, patrząc na niego z zaskoczeniem, następnie zdała sobie sprawę z sensu słów, które wypowiedział - i niemal odskoczyła, cofając się dwa kroki. Co Temari powiedziałaby o publicznym okazywaniu uczuć, tak źle widzianym w Sunagakure?

Była zła na Gaarę, który nie wydawał się przejęty ani zażenowany, lecz rozbawiony.

- Ale zrobiłaś wrażenie tym wejściem. Niemal spadły mi buty. - Kankuro okręcił się wraz z krzesłem, które stało naprzeciw krzesła Kazekage. Miało wysokie oparcie i dlatego Tenten nie zauważyła, że ktoś w nim siedzi - chociaż nie, zbeształa się w myśli, na pewno by zauważyła, gdyby nie była tak podekscytowana. Zlekceważyła też, że z boku stolika, tuż przy dokumentach, tak jakby już niepotrzebne, stały dwie filiżanki po kawie.

Dwie! Filiżanki!

- Co ze mnie za kretynka. - Dopiero artykułując te słowa, zdała sobie sprawę, że wypowiada je na głos.

Oh, jak bardzo nie nadawała się na żonę Kazekage z tą swoją tendencją do impulsywnego zachowania i lekceważenia okoliczności.

- Może i tak. - Kankuro wyszczerzył do niej zęby, bardzo zadowolony. - Ale w czerwonym wyglądasz zabójczo. Aż serce mi krwawi na myśl, że gdybym to ja ciebie w sobie rozkochał, zyskałabyś jedynie przywilej noszenia się na czarno.

Tenten wpatrywała się w niego przez chwilę, kompletnie zbita z tropu i niepewna, czy powinna go zbesztać czy się roześmiać.

- Aż ciekaw jestem, jak wyglądasz w ciemnej czerwieni, zwłaszcza, kiedy się tak ślicznie rumienisz - dodał lalkarz, najwidoczniej czując się pewnie, gdy nie napotkał na żadną reakcję defensywną z jej strony.

Gaara drgnął.

- Waż słowa, Kankuro - powiedział ostrzegawczo.

Kankuro wyciągnął przed siebie dwie otwarte dłonie.

- To było silniejsze ode mnie - odparł, nie tracąc dobrego nastroju. Popatrzył na Tenten. - Dobrze, że przyszłaś. Mojego brata strasznie nosi: jak to się mówi, nie wie, co ze sobą zrobić. Na pewno rozwiążesz ten problem. Wychodzę.

- Już myślałem, że nie usłyszymy od ciebie nic inteligentnego - warknął Gaara. Chyba nie przywykł do tego, żeby ktoś sobie z niego pokpiwał.

Kankuro przyłożył dłoń do serca, z wyrazem urażonej niewinności na twarzy, a potem wstał ciężko z krzesła. Odstawił je na bok. Potem wyprostował się i zasalutował karnie przed Gaarą, mrugnął do Tenten i wyszedł.

Była przyzwyczajona do jego ekscentrycznego zachowania, a jednak przez chwilę patrzyła na drzwi lekko zszokowana. Potem przeniosła wzrok na Gaarę, który otoczył ją ręką w pasie i pogładził ją palcami na wysokości biodra.

- Co on taki uhahany? Pijecie alkohol w pracy? - zapytała podejrzliwie.

- Nie, tylko kawę - odpowiedział Gaara, jakby przyznawał się do przewinienia.

Tenten nie miała wątpliwości, że powiedział prawdę, ale zrobiła minę, jakby mu nie dowierzała.

- Czyżby? Więc nie masz nic przeciwko, że wybadam, czy nie poczuję alkoholu albo cudzych perfum? - Nie czekając na odpowiedź, stanęła do niego przodem i zbliżyła się, biorąc głęboki oddech, wciągając zapach jego skóry w nozdrza. - Brakowało mi ciebie.

Podniosła wzrok i odniosła wrażenie, że dostrzegła w jego oczach wahanie, jakby nie wiedział, czy odpowiedzieć czy ją pocałować. Nachylił się nad nią, ale wtedy zrobiła krok do tyłu, wyciągając rękę z lnianą torbą - trochę dlatego, że chciała się z nim podroczyć, ale trochę dlatego, że chciała się przekonać, czy jej pomysł był dobry.

- Pomyślałam, że trzeba uprzyjemnić otoczenie. - Zanurzyła rękę w torbie i wyciągnęła obrazek na ścianę przedstawiający zachód słońca nad lasem. Gaara popatrzył na obrazek, następnie na nią - sceptycznie.

- Nie jest to dzieło sztuki, ale lepsze to niż gołe ściany - oceniła. Mogłaby dodać: i zimne wizerunki czterech kage, patrzące z jednej ściany, ale zdecydowała się nie psuć sobie nastroju i o nich zapomnieć, nie patrząc nawet w tamtym kierunku. Podeszła do biurka i wypakowała na niego rzeczy. - Herbatę będziesz miał dla gości spoza Suny. Ikebana nie jest jakaś ekstrawagancka, ale ładna, będzie dobrze wyglądać tutaj. - Postawiła ozdobę niemal na rogu biurka. Gaara wyglądał na nieprzekonanego. - A w ramkę oprawisz sobie zdjęcie.

Gaara dał się sprowokować. Sięgnął po ramkę. Schowała ją za plecy, ale po chwili ją oddała.

- Hmm, czyje zdjęcie powinienem tutaj wprawić, naprawdę nie wiem - powiedział z czystą przekorą, odkładając przedmiot na bok i patrząc na nią.

- Może siostry? Ona wyjedzie, a mnie niedługo będziesz miał dosyć - podpowiedziała.

Gaara uśmiechnął się lekko.

- Bardzo w to wątpię.

- Czyżby? Jeszcze nie jesteśmy po ślubie, a ja próbuję ci urządzać gabinet.

Gaara chciał ją objąć, ale cofnęła się lekko, opierając się teraz o blat biurka. Popatrzyła na niego poważnie.

- Wiem, jak to wygląda. - Jak "to" wygląda zdała sobie sprawę dopiero, gdy wyciągnęła obrazek, chyba jednak trochę kiczowaty. I gdy zobaczyła minę Gaary, oraz jego powściągliwą reakcję na całą resztę. - Nie zamierzam ci nic przemeblowywać. Ale postaw tu coś, jakiś kwiatek.

Wiedząc, jak lubił otaczać się zielenią i jak wyglądało jego mieszkanie, nie spodziewała się tak surowo wyglądającego gabinetu do pracy. Wiele lat temu, gdy Gaara dopiero co został Kazekage, od razu postawił na biurku doniczkę z sadzonką.

Teraz pokręcił przecząco głową.

- To miejsce pracy, Tenten. Nie musi być przyjemne. Wolę, kiedy jest tak, jak teraz.

Tenten zmartwiła się.

- Czyli z rzeczy, które przywiozłam, żadna ci się nie podoba.

- Przeciwnie. - Gaara zbliżył się do niej i położył rękę na jej brzuchu. Jego drugą dłoń poczuła na nodze poniżej biodra. - Wyglądasz zjawiskowo w tej sukience.

Poczuła łomotanie w klatce piersiowej i motyle w brzuchu, o wiele silniej niż wcześniej, podczas gdy Gaara dotknął jej kolana i wsunął dłoń pod materiał, przesunął ją w górę uda i dotknął jej biodra. Po sekundzie poczuła drugą jego rękę, pokonującą tę samą drogę na drugim udzie. Nagle stała się niezwykle świadoma tych kawałków skóry, których on dotykał, jak i tego, że w każdej chwili mógłby zsunąć jej majtki. Miała na sobie zwyczajną białą bieliznę, a w walizce w mieszkaniu całą kolekcję fikuśnych koszulek. Nie przewidywała takiego rozwoju wypadków.

Chciała zapytać: "co robisz?", ale wtedy mógłby się wycofać, a ona nie chciała, żeby to zrobił. Jej ciało domagało się więcej; płonęło w sposób, którego bardzo jej brakowało.

Gaara przesunął dłonie na jej pośladki, a jego wargi znalazły jej usta. Zatopiła się w pocałunku, obejmując dłonią jego kark, drugą wczepiając w rude włosy. Bez oporu pozwoliła się podnieść i posadzić na biurku. Rozchyliła nogi, a Gaara przysunął się, zajmując miejsce między jej kolanami.

- Może będę częściej wyjeżdżać - wyszeptała między pocałunkami.

Popatrzył na nią z bardzo bliska.

- Zapomnisz o tym pomyśle - odpowiedział z obiecującym uśmiechem.

Dłonie Gaary wędrowały po wewnętrznej stronie jej ud, wywołując przyjemne łaskotanie na skórze i ciarki w całym ciele. Próbowała zapanować nad oddechem, ale ten całkowicie wymknął się spod kontroli, gdy Gaara zaczął bez pośpiechu całować jej szyję, jakby żaden milimetr skóry miał nie pozostać nietknięty.

Odchyliła głowę. Jej spojrzenie trafiło na dokumenty i filiżanki przy krawędzi blatu. Pomyśleć, że Gaara kilka minut temu sprawiał wrażenie zażenowanego, bo pił kawę z bratem poza wyznaczoną przerwą w pracy.

Bardzo go pragnęła, i to uczucie falą opanowało jej ciało. A jednak poczuła coś nieprzyjemnego, jakby poczucie winy. Czy poza pożądaniem nie kierowała nią zwykła próżność, mile połechtana, bo Gaara tak dalece stracił panowanie nad sobą, mimo silnego poczucia obowiązku?

Nie było tu nawet kwiatka. "To miejsce pracy, Tenten. Nie musi być przyjemne. Wolę, kiedy jest tak, jak teraz".

- Na pewno chcesz to robić tutaj? - zapytała, trochę wbrew sobie. Mogła przewidzieć, jak Gaara zareaguje.

Popatrzył na nią, w pierwszej chwili z zaskoczeniem. Po sekundzie po jego twarzy przemknął ledwie zauważalny grymas, jakby coś sobie uświadomił.

Cofnął ręce i zamierzał się odsunąć, ale chwyciła jego dłonie.

- Nie czuję się obrażona - powiedziała.

- Może powinnaś. Zachowałem się niedopuszczalnie.

Tenten wiedziała, że nasłana kapłanka uwodziła Gaarę w tym pomieszczeniu, że nie cierpiał tego biura i że jakiś czas temu wymienił w nim wszystkie meble. Zrobiło jej się przykro, kiedy o tym pomyślała, ale nie dlatego, że Naomi budziła w niej zazdrość. Właściwie wszystkie te świątynne kurtyzany, wyszkolone do usidlania mężczyzn, wywoływały w niej głównie uczucie żalu i współczucia. Ale teraz znacznie silniejsza była złość.

Nie zamierzała przecież pozwolić, żeby gierki jakiejś lafiryndy psuły jej związek.

- Nie czuję się źle. - Mocniej uścisnęła jego rękę, chcąc go przymusić, żeby spojrzał jej w oczy. Zrobił to, chociaż niechętnie. - To, co jest między nami, jest szczere. Nie obraża mnie, że mnie pragniesz. Ani, że ja pragnę ciebie.

Gaara rozluźnił się i zbliżył się do niej tak, że dotykali się czołami.

- Powinnaś już iść, Tenten. Prześpij się. Będę w domu wcześnie.

Uśmiechnęła się lekko.

- Nie składaj obietnic, których nie możesz spełnić.

Gaara popatrzył na nią poważnie.

- Tę spełnię. Jak myślisz, kto zatwierdza wnioski o skrócenie czasu pracy?

- To dlaczego nigdy wcześniej nie skorzystałeś?

- Jakoś mi to nie przyszło do głowy.

Tenten uśmiechnęła się z zadowoleniem.

- To cudownie. Zrobię obiad.

- Nie rób sobie kłopotu, zamówimy coś - odpowiedział. - Odpocznij, Tenten. Zaczekaj na mnie. Będę w domu najszybciej, jak to możliwe.