26 gru 2019

Rozdział 16. Promyczek

Wybaczcie poślizg czasowy - miałam dość ciężkie 3 tygodnie w pracy, a jeszcze w sobotę, kiedy planowałam dokończyć i zamieścić rozdział poddałam kotkę eutanazji i nie za bardzo potrafiłam się skoncentrować na pisaniu.
Niemniej wzięłam się za to i mam gotowe dwa rozdziały. Nie udało mi się pójść za sugestią w komentarzach i dać wspólnej współczesnej sceny Gaary i Tenten w tej notce, ale będzie w następnej. Choć nie oczekujcie od razu buzi-buzi i konfetti, to by stało w sprzeczności z moim ulubionym schematem miłości z przeszkodami oraz sadystycznym charakterem :D


..............................................................
6 lat wcześniej, Kraj Rzeki


Tenten cieszyła się z dobrze wykonanego zadania - pierwsza misja na rzecz Suny, o wysokiej randze, i poszło gładko. 
Była zadowolona z siebie po bitwie, którą stoczyli w trudnym, leśnym terenie w kraju Rzeki - miała doświadczenie w takich warunkach i bez trudu trafiała w cel. Inna rzecz, że nie była nauczona celować tak, by zabić - nigdy nikogo nie uśmierciła. Gaara dobił trzech trafionych przez nią shinobi, grzebiąc ich w piasku, co było szokujące - przypomniało jej, co widziała podczas egzaminu na chuunina - ale do przewidzenia. Z góry było powiedziane, że mają nie zostawiać świadków.
Oglądając otoczenie, w którym nie było zwłok - choć przecież wiedziała, że są pod ziemią - musiała zacisnąć pięści i oczy, na kilka sekund, żeby wziąć się w garść. Nie zamierzała jednak ulec nerwom, ani tym bardziej dać tego po sobie poznać. Reprezentowała na obczyźnie drużynę jedenastą i nie mogła przynieść chłopakom wstydu. Patrząc na Gaarę, myślała o Lee i o tym, że nie może wyjść na mazgaja.
Kiedy otworzyła oczy Yaoki przyglądał jej się i kręcił potępiająco głową. Ciekawe, że w czasie walki go nie było widać, zupełnie jakby się rozpłynął.
  - Podłożyłaś się - powiedział.
  - Co? - Nie zrozumiała.
  Yaoki odwrócił od niej wzrok i spojrzał z lekkim przestrachem na Sabaku no Gaarę, który stał kilka metrów od nich z założonymi rękoma. Patrzył na Tenten lekko przymrużonymi oczami.
Kankuro sugerował, że jego brat może próbować ją zastraszyć, bo przyszła z zewnątrz i takie tam. Musiała sobie powiedzieć w myślach, że to taka metoda podporządkowania sobie podwładnych. Ale i tak czuła duszność w klatce piersiowej. Dlaczego patrzy na nią, jakby czymś zawiniła?
To tylko dzieciak, powtórzyła w głowie stwierdzenie Kankuro. 
Młodszy od niej o rok i być może nawet niższy.
Dzieciak, który potraktował Lee w taki sposób, że teraz nie wiadomo było, czy on jeszcze kiedykolwiek będzie biegać.
Piaskowy Gaara rzucił krótkie spojrzenie na kolegę z drużyny, jakby go odsyłał. Dzieciak, który zachowuje się jak wysokiej rangi wojskowy. W innej sytuacji by ją to bawiło.
Yaoki spojrzał na nią i szybko się zmył. Podobno już pracował jakiś czas w tej drużynie i nie bał się kapitana. Na tyle, na ile można się było nie bać. Jednak wykonywał jego polecenia, nawet gdy nie zostały wypowiedziane. Umiejętność znikania miał opanowaną do perfekcji.
  - Co to będzie? Kara cielesna? Chłosta? - zapytała Tenten trochę bez sensu. W Konoha mówiło się, że w wiosce Piasku występuje zjawisko fali, nowych się chrzci i tak dalej. Coś o przeganianiu ludzi po lesie i testach na wytrzymałość. Nie wierzyła w to, i nie do końca odpowiadało sytuacji, ale próbowała przykryć fakt, że obleciał ją strach. Przecież wiedziała, że Piaskowy Gaara jest winny lojalność swojej wiosce i nie może ot tak sobie zabijać każdego, kto mu się nie spodoba, tym bardziej kogoś z własnej drużyny, choćby tymczasowej. Tym bardziej najemnika z obcej wioski "na wypożyczeniu".
  - Mamy niepisaną zasadę. Nie udziela się nagany przy świadkach. Ale dostaniesz ją na piśmie - powiedział Gaara spokojnie. Jak na chłopaka trzynastoletniego miał złowrogo brzmiący głos. A może tylko w tej chwili tak jej się wydawało. Wcześniej oceniła, że można by go uznać za całkiem niepozornego chłopaka, gdyby nie gurda, którą ze sobą nosił i skojarzenia, które wywoływała. Ale też bardzo mało się odzywał, także na treningach.
 Wytrzeszczyła na niego oczy.
  - Za co naganę? - zapytała, zanim zdążyła się zastanowić, z kim rozmawia. Chyba raczył żartować.
  Niech udzieli nagany temu pajacowi, który chował się za drzewem zamiast choćby udawać, że interesuje go przebieg misji.
  - Powiedziałem to już raz. Masz się schować i nie przeszkadzać. - Powiedział to specjalnie powoli, jakby mówił do kogoś opóźnionego intelektualnie.
  Owszem, pamiętała. Jedna z niewielu rzeczy, jakie do niej powiedział, bo unikał odzywania się do niej wprost. Nie, żeby jej to przeszkadzało. Po co miałaby się z nim socjalizować, z chłopakiem, który bez mrugnięcia okiem zmiażdżył Lee kości.
  - To chyba nie było na poważnie. - Nie, żeby posądzała go o żarty. Ale myślała, że to element pokpiwania sobie z wysłanników Konohy. Wszyscy w Sunagakure lubili im dogryźć, Sabaku no Gaara najwyraźniej też.
  - Iskierko - powiedział, jakby chciał potwierdzić jej podejrzenie o utajoną złośliwość. - Nie jesteś w domu. W tej drużynie ja wykonuję pracę, staraj się nie zawadzać.
  Tenten uderzyła do głowy złość. Omal się nie wydarła, co myśli o takiej arogancji. Nie zrobiła tego, bo trudno było zapomnieć, z kim rozmawia.
  - Następnym razem stosuj się do poleceń. - Pouczył Piaskowy Gaara, dając do zrozumienia, że to koniec rozmowy.
  Tenten czegoś tutaj nie rozumiała.
Oczywiście wiedziała, że w Sunie mają inny schemat pracy. Dzielą się zadaniami, każdy martwi się o wykonanie swojej części, a nie o plecy kolegów. Ale i tak jej to nie pasowało.
  - W takim razie po co ci drużyna? - zapytała, choć Sabaku no Gaara zdążył się już odwrócić do niej plecami. Odwrócił głowę i spojrzał na nią.
  - Może na wypadek, gdyby trzeba było świadków. Żeby ocenić, czy nie zabijam więcej niż trzeba.
  Brzmiało to jak jedno z tych złowieszczych zdań, jakie o nim wygłaszano za plecami, z tą różnicą, że Gaara nie starał się brzmieć złowieszczo. Powiedział to obojętnym tonem, jakby stwierdzał fakt.
Tenten uświadomiła sobie, że została sprowadzona do roli słupa. Nie znosiła bezczynności. Tak ją zbulwersowało to odkrycie, że na moment zapomniała o strachu.
  - Nie Iskierko, Promyczku - powiedziała ze złością.
  - Co?
  Miała złośliwą satysfakcję, że wzbudziła minimum zainteresowania i że zmusiła go, żeby kontynuował rozmowę.
  - Promyczku z Konohy. Tak nas nazywacie.
  Złośliwą satysfakcję miała także dlatego, że mogła mu wytknąć błąd. Sunijczycy kpili z najemników z Konohy zwąc ich promyczkami, ale Gaara przekręcił nazwę. Na dobrą sprawę, nie był częścią tego podśmiewającego się towarzystwa. Nie był częścią tej społeczności. Najwyraźniej jednak próbował do niej należeć. Przez tę nieszczęsną iskierkę, nie promyczka, wydał jej się trochę mniej przerażający.

  - Masz. Szklaneczka nalewki z porzeczek koi nerwy.
  Kankuro usiadł naprzeciwko niej, przy stoliku w stołówce "dla najemników" położonej w pobliżu murów obronnych. Lokalizacje, w których shinobi z zewnątrz mogli poruszać się względnie swobodnie, były na obrzeżach osady. Kankuro postawił na stole szklankę czerwonego płynu.
Tenten popatrzyła na niego podejrzliwie.
  - Alkohol? Mam czternaście lat!
  Powiedziała to być może zbyt nerwowo. Podejrzewała go o prowokację. A on ile miał? Na pewno nie szesnaście.
  - Więc wam w Konoha nie wolno...? - lalkarz autentycznie się zdziwił. - No patrz, tyle tutaj narybku z Konohy ostatnio się kręci, żaden się nie zająknął. Będę musiał o tym pamiętać.
  Wyciągnął rękę jakby chciał zabrać szklankę, ale ona uświadomiła sobie, że to jedyna taka okazja, i zabrała ją szybkim ruchem. Upiła łyk. Kwaśne.
Kankuro machnął ręką.
  - W drodze wyjątku. Jak tam po pierwszej misji?
  Tenten zastanowiła się, do czego chłopak się odnosi. Chodziło mu o trupy czy całokształt. Tych pierwszych już kilka w życiu widziała. Mężczyźni zabici przez Gaarę przynajmniej umarli estetycznie. Tym razem.
Jeśli chodziło o całokształt, nie wiedziała, co o tym myśleć. Jak ona zniesie tę presję? I arogancję tego chłopaka, młodszego od niej, który pozował na kapitana i prowadził rządy żelaznej ręki?
  - Strasznie - przyznała.
  Kankuro westchnął.
  - Przyzwyczaisz się. Yaoki przywykł i sobie radzi. Jego kontuzjowany kompan się przyzwyczaił. Ty sobie poradzisz lepiej, kobiety są emocjonalnie silniejsze.
  - Nie próbuj się podlizywać - odparła Tenten. Wiedziała przecież, że Kankuro wpakował ją w to towarzystwo dla własnej wygody. Teraz próbował się jakoś usprawiedliwić. - O co chodzi z tymi promyczkami? - spytała, korzystając z okazji.
- To znaczy? - zapytał Kankuro. Uśmiechnął się lekko, miała wrażenie, że doskonale wiedział, o co jej chodzi.
- Jeśli chcecie nam dokuczyć, bardziej pasowałoby nazywanie nas przybyszami z buszu - zauważyła przytomnie.
Kankuro pokręcił głową, jakby się zastanawiał.
- Może i tak. Ale po co mamy się przekrzykiwać, komu bliżej do barbarzyńcy. I tak wydaje wam się, że to my jesteśmy nieoświeceni, a wy przynosicie kaganek cywilizacji. Przyjeżdżacie, krzywo patrzycie na nasze budownictwo, dziwicie się zasadom pracy w drużynie.
- To w ogóle można nazwać pracą w drużynie? - wymsknęło się jej. Myślała o Gaarze, o jego aspiracjach na samotnego bohatera. Albo mordercę. Mniejsza z tym, w każdym razie wolał mieć wolne pole, żeby nie musieć się oglądać na innych. W pozostałych drużynach Suny działało coś podobnego - każdy patrzył na siebie. Tenten została o tym ostrzeżona na samym początku, przez genina, który już był w połowie kontraktu dla Sunagakure i twierdził, że fartem jeszcze żyje. 
To nie Konoha, powiedział. Tu każdy wykonuje swój kawałek roboty i nie możesz liczyć, że będzie się na ciebie oglądać.
- Działamy w drużynie. Tylko dajemy sobie nawzajem dużą samodzielność - oznajmił Kankuro. Trudno ocenić, czy był oburzony. Chyba przywykł do takich zarzutów. - Nie dziwi mnie, że wszystko oceniasz przez szablon, do którego jesteś przyzwyczajona. I, jak wszystkie promyczki, chcesz nas wspaniałomyślnie oświecić. Jeśli będziesz tu wystarczająco długo zauważysz, że mamy wystarczająco dużo słońca.
- Jakie to głębokie. Powinieneś pisać wiersze - skomentowała Tenten. Rozumiała, o co mu chodzi, ale się z nim nie zgadzała. Tak jak z wieloma rzeczami, które obserwowała w tej wiosce.
- Może dla ciebie zacznę - odpowiedział lalkarz. - Z innej beczki, mogę trochę pokombinować. Korobi jest już zdrów, i dostał misję rangi C. Jak mu dobrze pójdzie, może wrócić do drużyny. Przydzieliłbym cię gdzieś indziej.
Tenten napiła się znowu nalewki. Starała się nie skrzywić.
- Nie, Kankuro. Obiecałeś mi rangi B i A. To one są moją przepustką do realizacji kontraktu. - I przepustką do domu. Nie chciała zostać w Sunagakure na tyle długo, by spełniła się obietnica Kankuro. Nie chciała rozumieć tej wioski i jej mieszkańców. - Mogę pracować z twoim bratem, jeśli dzięki temu szybciej wrócę do Konohy.
- A może odniosłem prawidłowe pierwsze wrażenie - odparł Kankuro z zadowolonym uśmieszkiem. - Wyglądasz na dziewczynę, którą mimo wszystko kręci niebezpieczeństwo.
Tenten pomyślała, że z ust lalkarza to pewnie komplement, może próba flirtu - ale jej to nie schlebiało. Nie podobało jej się w Sunie, ani zawodowo ani towarzysko. Kankuro nie budził zaufania, ale w odróżnieniu od reszty miejscowych przynajmniej próbował być miły.

Obecnie, Wioska Piasku
Tenten, zbliżając się do wioski, czuła, że niemal pada na twarz.
Zastanawiała się, czy to świadczy o słabszej kondycji. Pamiętała, że sześć lat temu też ciężko było się przedrzeć przez pustynię - ale chyba była mniej zmęczona. Bardziej wściekła. Trochę na Nejiego, który był tak skupiony na treningach z Hinatą, że nawet nie myślał o pomniejszych misjach, które jej pozwoliłyby zostać w wiosce. Bardziej na siebie, bo nie była dość dobra, żeby przedstawiać sobą jakąś wartość dla wioski jeśli nie pracowała z chłopakami w drużynie.
W tym drugim względzie nic się nie zmieniło, ale przestała się na to złościć.
Była zaskoczona, że wędrówka przez pustynię przez większą część sprawiała jej przyjemność. Może naprawdę potrzebowała odmiany, zbyt dużo czasu spędziła w wiosce Liścia.
Niecierpliwiła się, żeby zobaczyć Sunę, i tłumaczyła sobie, że nie ma w tym nic dziwnego. To była krótka wycieczka po latach i szansa na to, żeby się czegoś nauczyć i jeszcze się przydać w wiosce.
Problem jednak polegał na tym, że kiedy planowała podróż, a zwłaszcza, kiedy się już w nią wybrała - szkolenie pod kierunkiem Kankuro zajmowało zaledwie ułamek jej myśli.
Uczyniła jednak silne postanowienie, że będzie się zachowywać jak profesjonalistka, bo przybyła tutaj w sprawach zawodowych, a nie prywatnie.
Musiała sobie to stale powtarzać, od momentu, gdy z daleka zobaczyła skalne fortyfikacje wokół osady. Nie potrafiłaby jednoznacznie określić, jakie ten widok wywołał w niej uczucia, ale były jednoznacznie pozytywne. Sunagakure chyba nie powinna budzić w niej takich emocji. Ale z drugiej strony, czy to dziwne, że naprawdę chciała zobaczyć, co się tutaj zmieniło?
- Tenten! - Jeden z dwóch żołnierzy, którzy siedzieli przy stanowisku rejestracyjnym u wejścia do wioski pomachał jej entuzjastycznie. W pierwszej chwili go nie poznała, bo w kamizelkach i ochraniaczach wszyscy z daleka wyglądali tak samo, ale dostrzegła charakterystyczną, przydługą fryzurę. Chociaż miała już dość pieszej wędrówki, przyspieszyła.
- Yaoki! Myślałam, że awansowałeś, a ty robisz za dyżurnego? - zapytała. Była mile zaskoczona, nie spodziewała się przy wejściu do osady zobaczyć znajomej twarzy.
Shinobi wstał ze swojego miejsca i wyszedł jej naprzeciw, odprowadzany poirytowanym spojrzeniem kolegi, który nie był jej znany. Tenten przyszło do głowy, że już przy wejściu popełniła nietakt. 
- Czasami biorę dyżury, to zawsze jakaś odmiana, zwłaszcza jak nic się nie dzieje - powiedział Yaoki z szerokim uśmiechem. Przyglądał jej się przez chwilę. Tenten poczuła się niekomfortowo, nie wiedziała, jak właściwie powinna się z nim przywitać. 
Nie miała pojęcia, jak powinna się zachowywać, kiedy już tu trafi. Kilka lat temu, kiedy w Sunie stale przebywało kilkanaście osób z Konohy, mieli przydzielonych opiekunów, którzy oficjalnie mieli się upewnić, że się nie zgubią, a nieoficjalnie, że nie będą myszkować po wiosce - ale nie było w tym nic dziwnego, bo w wiosce Liścia też pilnowano przybyszów z zewnątrz. Ona jednak szybko przestała się trzymać z geninami z Liścia i poruszać tylko w wyznaczonych miejscach, czuła się w wiosce Piasku zupełnie swobodnie. Nie miała pojęcia, jak powinna zachowywać się teraz.
- Dobrze cię widzieć - powiedział Yaoki po chwili wahania.
Tenten uśmiechnęła się mimowolnie. Wcale jej nie dziwiło, że Yaoki zastanawiał się, co wypadało mu powiedzieć - był tutaj w roli kogoś, kto kontroluje przybyszów z zewnątrz, a nie dla towarzystwa. 
Jedną z rzeczy, które ją zaskoczyły w Sunie, gdy tu pierwszy raz przybyła, było to, jak dużą wagę przywiązywano do kontekstu i co w jakiej sytuacji wypada powiedzieć. Ludzie, którzy wieczorami upijali się przy jednym stole, w godzinach pracy zazwyczaj zwracali się do siebie formalnie. Można to było poczytać za służbistość, ale potem Tenten zauważyła, że nieraz pozwalało uniknąć nieporozumień - czy ktoś kogoś krytykuje zawodowo czy personalnie.
Uświadomiła sobie też, że tym razem jest w dość wygodnej sytuacji - nie miała tutaj miejsca w hierarchii, bo nie miała podlegać dowódcy. Przybyła tylko po to, żeby się przeszkolić i z wyjątkiem Kankuro nikt nie powinien się jej czepiać.
- Ciebie też miło widzieć - odparła. - Co mam podpisać?
- W tej chwili tylko odbiór przepustki - odpowiedział shinobi, podchodząc do stanowiska pracy. - Tylko nie bądź zdziwiona… - Wyciągnął z kieszeni kamizelki kopertę, białą w kolorowe kwieciste wzory. - Asu ją ładnie zapakowała. Była rozczarowana, że nie może przyjść osobiście.
Tenten wzięła od niego kopertę, mając nadzieję, że nie wygląda na zanadto zaskoczoną. Wiedziała, że Asu lubiła pozować na estetkę, albo rzeczywiście nią była, ale nie spodziewała się opakowywania dokumentów w ozdobną papeterię. Rozerwała kopertę i zajrzała do środka, żeby zobaczyć, czy na pewno jest w niej przepustka. Potem podpisała potwierdzenie odbioru. Odbierając je, Yaoki przysunął się do niej, jakby nie chciał, żeby drugi dyżurujący przy wejściu shinobi go usłyszał.
- Uważaj na nią. Moim zdaniem ma wobec ciebie występne zamiary.
Tenten nie miała pojęcia, jak powinna to rozumieć.
- Wasza szamanka na prawo i lewo rzuca klątwy? - zapytała.
Nie miała pewności, czy Yaoki nie poczuje się urażony żartami z przesadnej wiary sunijczyków w klątwy, ale shinobi zaśmiał się cicho.
- Nie takie zamiary mam na myśli. Asu chce cię oprowadzić po wiosce, zakładam jednak, że jutro. Chcesz coś zjeść czy pójść prosto do kwatery? Pokażę ci, gdzie to jest. 
Tenten przymrużyła oczy. Zastanawiała się, czy Yaoki zawsze zachowuje się tak swobodnie na służbie. Jeśli tak, to zmienił się bardziej niż by się spodziewała.
- A tobie wolno opuścić stanowisko pracy?
- Kogoś tu przyślę. Jak sama zauważyłaś, nie muszę być dyżurnym. Wiem, że już tutaj byłaś, ale z początku może ci się być trudno odnaleźć. 
Tenten w pierwszej chwili chciała zapytać, czy nie ma przydzielonego jakiegoś opiekuna, który ma jej pilnować, ale - po namyśle - wolała się o coś takiego nie dopominać. Liczyła, że uda jej się trochę pochodzić po osadzie zanim ktoś jej ograniczy ruchy. Tak naprawdę chętnie pooglądałaby Sunę od środka już dzisiaj. Była ciekawa tych zmian, którymi chwaliła się Asu.
Na Sunagakure patrzono z coraz większym podziwem, jako na owoc świetnego zarządzania i ona coś tam na ten temat wiedziała - ale wszystko to tylko ze słyszenia. Nie mogła się doczekać, by zobaczyć to, czego wcześniej się tylko domyślała - że Gaara nie tylko na wojnie, ale zwłaszcza po niej świetnie sobie radził. Starała się odsuwać myśl, że przekona się jednocześnie, jak świetnie radzi sobie bez niej. Może nawet trochę wbrew niej, bo nigdy nie pogodziła się z tym, że wziął na siebie odpowiedzialność za całą wioskę. I była na tyle dziecinna, by nigdy nie przestać okazywać, że jej jego stanowisko przeszkadza. 
- Jeśli chcesz mi tylko pokazać, gdzie mam mieszkać, a nie, na przykład, pilnować, żebym nie szpiegowała, to szkoda twojej fatygi. Przecież kwatery dla gości są niemal pod murami.
- Może cię to zaskoczy, ale nie wszystkich wysyłamy do koszar. Dostałaś ładniejszy pokoik, a za sąsiadów będziesz miała delegację dyplomatyczną z wioski Deszczu. Tylko trochę przynudzają, bo przyjechali podpisać umowę o współpracy gospodarczej, więc cóż… to nie shinobi, tylko urzędnicy.
- Prowadzicie współpracę gospodarczą z wioską Deszczu? - Tenten starała się zabrzmieć neutralnie, ale pewnie  w jej głosie zabrzmiała wątpliwość. Zbyt dobrze pamiętała, w jakim kontekście zawsze mówiło się o Amegakure. Po wojnie z różnych stron organizowano pomoc, ale nie było widać, żeby to na dłuższą metę poprawiało sytuację. 
Yaoki pokiwał głową.
- A tak, prowadzimy i rozwijamy. Bo widzisz, oni mają coś, czego nam brakuje - ziemie uprawne. A my mamy budulec i pieniądze na budownictwo. Więc mogliśmy zaproponować umowę na równoprawnych zasadach, a nie jałmużnę. 
- Więc budujecie w wiosce Deszczu.
- Tak - powiedział Yaoki z zadowoloną miną. Sprawiał wrażenie jakby spodziewał się oklasków.
- Puszysz się jakbyś sam nosił cegły - zauważyła Tenten złośliwie. - Albo jakby to był twój autorski pomysł.
Shinobi przymrużył oczy.
- No, nie, ale… Partycypuję w rozwoju gospodarczym i militarnym naszej osady, a teraz przekazujemy ten potencjał rozwojowy… tam, gdzie jest to potrzebne.
Tenten powstrzymała się, by nie parsknąć śmiechem. Trochę ją irytowała ta postawa, bo jej za bardzo kogoś przypominała - tylko przy zupełnie innym sposobie mówienia.
- Jesteś blisko z Asu? - spytała bez zastanowienia.
Yaoki popatrzył na nią z konsternacją, jakby to zabrzmiało dla niego wieloznacznie.
- No, można tak powiedzieć, bo z nią często pracuję - powiedział, a Tenten pomyślała, że to jest jakieś wyjaśnienie dla jego wyraźnie wyższej pewności siebie. - A dlaczego pytasz?
Tenten pewnie powinna się powstrzymać z komentarzami pod adresem najwyższej kapłanki, ale nie potrafiła się ugryźć w język.
- Bo ona też uważa, że we wszystkim partycypuje, do takiego poziomu, jakby wszystko tutaj było jej zasługą.
Yaoki skinął głową, zauważalnie rozbawiony jej uwagą. To dobrze, że był rozbawiony, bo to znaczyło, że nie zauważył, jak bardzo osoba Asu ją drażniła.
- Taki ma sposób bycia - przyznał. - Ty myślisz, że jest szamanką, którą wywyższa tylko wiara w zabobony. Ale nie wszyscy są zafiksowani na Woli Ognia i nie wszystkim jest bliski wasz, konoszański model religijności. Tutaj ludzie potrzebują ceremoniału, całej tej otoczki, przewodnictwa duchowego. My, tutaj, potrzebujemy naszych bóstw. No, może nie wszyscy, bo Gaara, Temari i zapewne także Kankuro są ateistami.
- Gaara nie jest ateistą. - Sama nie wiedziała, dlaczego się z tym wyrwała.
- A skąd ty to możesz wiedzieć? - Yaoki zmarszczył brwi. - Nie chcę cię rozczarowywać, ale nie było cię tu kawał czasu. Nie spodziewaj się, że zastaniesz wszystko takim, jakim było wcześniej. - W minie ani głosie jej rozmówcy nie było irytacji czy złości, ale była powaga, która kontrastowała z jego wcześniejszym zachowaniem.
- Dlaczego mi to mówisz? - zapytała.
Yaoki patrzył na nią przez chwilę z zastanowieniem. 
- Pamiętasz, jak was tutaj nazywaliśmy? - spytał pozornie bez związku.
Przez was miał oczywiście na myśli was, obcych z Konohy.
- Promyczkami? - Była właściwie pewna, że o to mu chodzi.
- Tak - przytaknął chłopak. - No więc, Tenten, nie widziałem cię od miesięcy, a tak naprawdę nie gadaliśmy od dwóch lat, więc nie będę udawał, że cię znam. Nie wiem, co masz w głowie. Pamiętam jednak, jaka byłaś kiedyś, więc nie obraź się, że ci to powiem. Byłaś promyczkiem. 
Tenten pomyślała, że powinna się na takie stwierdzenie obrazić. Ale nie mogła posądzać Yaokiego o to, że chce jej dopiec. Za prawdę się nie powinno obrażać.
- Czyli że traktowałam was z góry i chciałam was oświecić - stwierdziła. Chyba nawet udało jej się to powiedzieć neutralnym tonem, bez emocji.
Przecież tak właśnie było. Na samym początku, kiedy dostała przydział do Suny, traktowała to jako karę - nie była dość dobra, więc chwilowo zesłano ją do wioski, gdzie nic nie było tak, jak powinno.
- A, nie wiem tego i w sumie to chyba nieważne - odparł Yaoki. - Nie to mam na myśli. Co prawda przybyłaś tu strasznie obrażona, ale jak już przestałaś się obrażać, to byłaś takim właśnie… Jasnym ogniwem w zespole. - Yaoki skrzywił się jakby rozbolał go ząb. - Proszę cię, nie powtarzaj nikomu, że takie słowa wyszły z moich ust, ale wiesz, o co mi chodzi. Byłaś spontaniczna, emocjonalna, i bardzo ci zależało, żeby nauczyć Gaarę rozpoznawać i wyrażać emocje. Co więcej, wydaje mi się, że ci się to udało. 
Shinobi przerwał i patrzył na nią, czekając widocznie na odpowiedź. Tenten nie miała pojęcia, co powiedzieć. Była zaskoczona, nie tyle tym, że z perspektywy czasu tak wszystko oceniał, ale tym, że wprost jej to powiedział. Przede wszystkim jednak, zastanawiała się, do czego chłopak zmierza, bo miała przeczucie graniczące z pewnością, że to tylko wstęp.
- Co w tym złego? - spytała, podejrzewając, że brzmi to naiwnie.
Yaoki wystawił przed siebie otwartą dłoń w obronnym geście.
- Ale nie ma w tym nic złego, czy coś takiego powiedziałem? Przeciwnie, podziwiam cię za odwagę. - Po tym zdaniu Yaoki jakby się zaciął, ale Tenten dalej nie wiedziała, do czego on zmierza, więc nie miała też pojęcia, co miałaby odpowiedzieć. - Rzecz w tym, że… nie będę ci ściemniał, jesteśmy dorośli. Dla mnie, ponieważ spędzałem z wami, jakby nie było, trochę czasu, jest oczywiste, że się w nim durzysz…. durzyłaś. Wtedy.
- Och - to było jedyne, co potrafiła z siebie wydusić. Bo też co mogła powiedzieć. Byłeś kilka lat lepszy ode mnie?
Jej rozeznanie się we własnych uczuciach zajęło o wiele więcej czasu. Zaczęła zauważać, że traktuje Gaarę inaczej niż kolegę dopiero wtedy, kiedy on został wybrany na Kazekage i kazał jej wracać do domu. To wtedy się na niego naprawdę poważnie rozzłościła i powiedziała sobie, że więcej się do niego nie odezwie, ale nawet kilku godzin nie potrafiła wytrwać w tej decyzji. To wtedy zauważyła, że nie widywać się codziennie z Gaarą to coś zupełnie innego niż nie widywać się z Lee czy nawet z Nejim. A potem był egzamin na chuunina i cała gama emocji, których nie potrafiła uporządkować, a które się zagmatwały do reszty po ataku Akatsuki, po wyciągnięciu Shukaku.
Dopiero wtedy uświadomiła sobie, że Gaara wcale nie jest dla niej przyjacielem, nie takim jak inni - ale minęło jeszcze dużo czasu zanim przyznała sama przed sobą, że się w nim zakochała. Może podświadomie już wtedy wiedziała, że ta relacja nie ma przyszłości. Gaara był już kage, tak wybrał, i nie mógł tego zmienić. 
- To było pięć lat temu i może głupio z mojej strony, że w ogóle coś na ten temat teraz mówię. - Yaoki wyrwał ją z zamyślenia. - Wiem, że ty jesteś w zupełnie innym miejscu w życiu i że nie jesteś tutaj dla Gaary. Więc może niepotrzebnie, ale jednak powiem... nie chcę, żebyś się rozczarowała. 
- Mów. Zamieniam się w słuch - powiedziała Tenten z uprzejmym uśmiechem, chociaż tak naprawdę miała ochotę zakomunikować mu, że powinien zamilknąć. Była pewna, że Yaoki ma jej do powiedzenia coś, czego wcale nie chciałaby usłyszeć. Cały przydługi wstęp to sugerował. 
- Gaara nie jest już tym pogubionym chłopcem. Bardzo dobrze potrafi sobie radzić z emocjami i to nie na zasadzie, że się chowa. 
Akurat w tym zdaniu nie było nic, czego Tenten sama by nie zauważyła. Od pewnego momentu Gaara radził sobie z uczuciami o wiele lepiej od niej. 
- Więc co chcesz przez to powiedzieć? Żebym nie bawiła się w dobrą samarytankę? - spytała, czując, że to dość zabawne nieporozumienie. Była ostatnią osobą, która mogłaby teraz Gaarę czegoś uczyć.
- No, nie do końca. Na wszelki wypadek chcę cię uprzedzić, że Gaara nie jest sam, ma dziewczynę.
..........................................................

Korzystając z okazji: wszystkiego, co najlepsze, w nowym roku 2020! 

8 gru 2019

Rozdział 15. Co truje zgodę

Wioska Piasku, obecnie

Kankuro właściwie nigdy nikogo nie zapraszał do swojej lalkarskiej pracowni, bo traktował to obszerne pomieszczenie jako swoją osobistą przestrzeń. Nigdy też nie ogarniał panującego tutaj bałaganu. Uśmiechnął się tylko na widok miny Temari, gdy zobaczyła pomieszczenie, zagracone przez części marionetek i broni w różnych stadiach budowy. Wyglądało to na kompletny chaos, ale dla niego był to artystyczny nieład, w którym bez problemu potrafił się odnaleźć.
Bez trudu też odnalazł dla siebie drewniany stołek, przydzielając Temari swoje krzesło, jedyny w miarę porządny mebel w pracowni. 
Czuł się w pewien sposób zaszczycony, dlatego też wpuścił Temari do swojej strefy sacrum, choć wydawało się, że ona nie doceni tego wyróżnienia.
- Jak ty cokolwiek potrafisz znaleźć w tym burdelu? - zapytała krytycznie, gdy usiadła na krześle. - Na dodatek tutaj jest ciemno, jak w pieczarze basałyka.
Kankuro odsłonił firanę, żeby wpuścić więcej światła, po czym usiadł naprzeciw siostry.
- Nie rań mnie, Temari. Odsłaniam przed tobą najczarniejsze zakamarki mej duszy, z wdzięczności, że zdecydowałaś się otworzyć przede mną serce.
Kunoichi patrzyła na niego z podejrzliwością.
- Słucham?
Kankuro wzruszył ramionami.
- Nie jestem specjalistą. ale doradzę ci, jak umiem, w sprawach damsko-męskich. Bardziej w męskich. Co twój narzeczony nawywijał?
Temari prychnęła z rozdrażnieniem.
- Błagam cię. Nawet jakbym potrzebowała rady, nie przyszłabym z tym do ciebie, bo ty i Shikamaru macie ze sobą tyle wspólnego, co ogień i woda.
Kankuro pomyślał, że może powinien poczuć się urażony, ale był raczej zaintrygowany.
- A już myślałem, że chcesz ze mną rozmawiać o uczuciach.
- O twoich uczuciach, głąbie. Moje są doskonale poukładane.
Kankuro wątpił w prawdziwość tego drugiego zdania, ale może powinien przyjąć za dobrą monetę, że Temari w ogóle przyznała się do posiadania uczuć. Ze wszystkich osób, które znał, ona najlepiej ukrywała emocje przykrywając je za cynizmem i i wrednie atakując, jeśli ktoś naruszył jej poczucie bezpieczeństwa. 
Ponieważ jednak była wyraźnie spięta, powstrzymał się przed prowokacyjnymi uwagami.
- O moich uczuciach. Chociaż są mniej ciekawe. To nie ja szykuję się do zawarcia nierozerwalnego węzła i zmiany… literalnie, całego życia. - Mimo wszystko pozwolił sobie na drobną złośliwość. Ciekawiło go, jak Temari zareaguje.
Odkąd wyznaczono datę ślubu miał wrażenie, że Temari walczy z chęcią odwołania wszystkiego. Kankuro był zdumiony, że w ogóle się na to zdecydowała. Nie mogła wymagać od Nary, żeby się dla niej poświęcił, bo on po śmierci ojca był odpowiedzialny za klan od pokoleń związany z Konohą. Ale wyprowadzka z Suny była dla Temari nawet trudniejsza niż chciała przyznać. Widząc, jak się zachowywała, Kankuro nabrał przekonania, że zerwie zaręczyny i miał nadzieję, że jeśli już musi, to przynajmniej nie zrobi tego w ostatniej chwili.
Temari zignorowała jego zaczepkę, co więcej, zadała mu szokujące - jak na nią - pytanie.
- Byłeś kiedyś zakochany, Kankuro?
W pierwszej chwili przyszło mu do głowy, że może to z jej strony uszczypliwość - ofensywne posunięcie jako odpowiedź na coś, co uważała za atak - ale ton i wyraz twarzy jego siostry były zbyt poważne, by potwierdzać to przypuszczenie.
Temari patrzyła na niego badawczo, a to sprawiło, że musiał przemyśleć odpowiedź.
- Myślę, że nie - powiedział po chwili zastanowienia. Nie wiedział jeszcze, czy powinno go niepokoić, że Temari zadaje nagle takie zasadnicze pytania: i jeśli powinno, o kogo powinien się martwić, o nią czy o siebie. - Dlaczego pytasz?
- Jutro lub pojutrze Dziesięć na dziesięć tutaj będzie - odpowiedziała, najwidoczniej coś analizując w myślach.
Powinien był się domyślić, że cała ta rozmowa to zwykła podpucha.
- Wiem - powiedział ze zniecierpliwieniem, starając się, mimo wszystko, nie okazać irytacji. - Masz jakiś uraz na jej punkcie? Mogłabyś przynajmniej przestać na wszelkie sposoby przekręcać jej imię, to dziecinada.
Temari uśmiechnęła się krzywo, jakby bolał ją ząb.
- Nie przekręcam jej imienia. Tyle dostała punktów. Dziesięć.
Udało jej się wzbudzić w nim więcej niż ciekawość.
- A jakie było pytanie? 
- Żadne z tych, jakie ty byś zadał - odparła Temari. Chyba wyczuł w jej głosie satysfakcję, że wie coś, o czym on nie wie. To podsunęło Kankuro wniosek, że nie wydusi z niej odpowiedzi na to pytanie - na pewno nie, jeśli nie zaoferuje czegoś w ramach wymiany. - Zresztą, nie w tym rzecz.
Tym ostatnim zdaniem dała mu punkt zaczepienia, którego postanowił się chwycić. 
- Więc w czym rzecz, Temari? Co tobie tak naprawdę przeszkadza? Upokorzyłaś Tenten na egzaminie, i to ty masz z nią problem? 
Temari wykonała trudny do określenia ruch, jakby chciała wstać, a jednocześnie na jej twarzy pojawił się rodzaj gorzkiej satysfakcji.
- Zaczyna się. Obrońca wrażliwej, uciśnionej królewny.
Tym stwierdzeniem Temari zdołała go zirytować, chociaż starał się być dla niej wyrozumiały, z uwagi na to, że była ostatnio pod presją - którą sama sobie narzucała.
- Jedyne, co mam na myśli, to że wcale nie musiałaś popisywać się zwycięstwem w trzy minuty, żeby zostać chuuninką.
Temari żachnęła się.
- Gdybym spuściła baty komukolwiek innemu do dzisiaj by to ciebie bawiło, Kankuro, o ile byś w ogóle pamiętał. Ale nie, będziesz mi to miał za złe do końca życia. O tym właśnie mówię. I o tym, że kiedy Tenten tu była, byłeś wiecznie naburmuszony, na Gaarę, jakby to była jego wina, że ona sobie nie radziła.
Kankuro ugryzł się w język, żeby tego nie skomentować. Uważał, że Tenten świetnie sobie radziła jak na zastaną sytuację, chociaż Gaara przynajmniej na początku ją tępił. Kankuro był zły głównie na siebie, bo sam przydzielił ją do tej drużyny, do misji powyżej jej możliwości. Każdemu innemu szczeniakowi wybiłby z głowy dręczenie gości z zagranicy, obojętnie czy robił to świadomie czy nie. Gaarze bał się głośno zwrócić uwagę.
Inna rzecz, że przed Tenten nigdy nie zastanowił się głębiej, czy Gaara miewa wyrzuty sumienia i jak wyraża emocje. Dopiero od pewnego momentu zaczął to dostrzegać i się zastanawiać. Dopiero po tym, gdy przełamał strach, nauczył się z nim rozmawiać.
- Dobra, czego ode mnie chcesz, Temari? - spytał, czując, że jest stawiany w stan oskarżenia, tyle, że jak dotąd nie dotarł do niego ciężar winy.
Temari chyba wczuła się w rolę sędziego, bo miała bardzo surową minę.
- Jeśli na nią lecisz, to daj sobie na wstrzymanie na te kilka tygodni. - To nie było pytanie ani sugestia, lecz żądanie.
Przekonanie, z jakim siostra się do niego zwróciła, całkiem wytrąciło go z równowagi. Schował twarz w dłoniach, próbując odzyskać nad sobą panowanie zanim wybuchnie - gniewem lub śmiechem. Nie był nawet pewien, do czego jest mu bliżej.
- Co ty sobie uroiłaś? - Zdecydował się w końcu na nią spojrzeć. 
Wzrok jego siostry wyrażał potępienie.
- Uroiłaś? Wybacz, że tak to nazwę, ale generalnie jesteś gburem. Dla wszystkich w podobnym stopniu. A dla Dziesiątki jesteś ponad wszelką miarę miły.
Kankuro dopiero teraz zrozumiał, o co właściwie jest oskarżany, i jedynie dzięki wysiłkowi woli się nie roześmiał. Temari z pewnością poczułaby się dotknięta do żywego.
Zamiast tego, dramatycznym gestem przyłożył rękę do klatki piersiowej jakby dostał cios w serce.
- K-O, siostro, tu mnie masz. Bywam miły.
Jak się nad tym głębiej zastanowić, ten przymiotnik powinien go obrazić. Miły facet to był dla niego synonim cioty. Mimo to przyszło mu do głowy sporo sytuacji, w których Temari mogła się dopatrzyć jego nadmiernej uprzejmości wobec Tenten. Nigdy się nie zastanawiał, czy w jego zachowaniu było coś nietypowego. Za dzieciaka trochę się w niej durzył, może dlatego zawsze traktował ją inaczej.
Ale już dawno nie był w wieku, kiedy się ulega takim naiwnym zauroczeniom, poza tym zaczął zupełnie inaczej postrzegać Tenten kiedy dotarło do niego, że kochała się w jego młodszym bracie. 
No i, poza wszystkim innym, podobały mu się temperamentne dziewczyny, a Tenten wydawała mu się tak niewinna, że gdyby myślał o niej w sposób, o jaki Temari go posądzała - czułby się jak przestępca. 
- Gdybym stosował strategię bycia miłym, mógłbym poderwać co najwyżej starszą panią w kolejce po pietruszkę - zauważył błyskotliwie. - Ale jeśli znasz jakąś dziewczynę, która na to leci, poznaj mnie z nią, może się czegoś nowego nauczę.
 Temari prychnęła ze złością.
- Mówię poważnie.
Kankuro bezwiednie pokręcił głową.
- Ja też. Jeśli dotąd nie zauważyłaś, oświadczam ci: sugerowanie, że takim lamerskim sposobem próbuję zaciągnąć Tenten do łóżka, jest dla mnie obraźliwe, na dodatek obraźliwe podwójnie. Czy nie masz w życiu żadnych zmartwień, Temari, i dlatego czujesz potrzebę je sobie stwarzać?
Dziewczyna zacięła usta, ewidentnie urażona, ale także skonsternowana.
- Gwarantuję ci, Kankuro. Jeśli kłamiesz, zadbam, żebyś nie miał już w życiu żadnych zmartwień.
Skrzywił się z niezadowoleniem.
- Czyli mi nie powiesz.
- Czego nie powiem, Kankuro?
- Za co Tenten dostała dziesięć punktów.
Spodziewał się, że zostanie w sposób obcesowy spławiony. Temari jednak nie odpowiedziała od razu, tylko przyglądała mu się dłuższą chwilę.
- Jeśli jesteś ciekaw, sam go zapytaj. Może ci powie.
Kankuro potraktował to jak wyzwanie. Temari zakładała oczywiście, że on się nie odważy nagabywać Gaary, ale nie doceniła jego pragnienia wiedzy. I nie chodziło nawet o ciekawość, co Gaara, zwykle powściągliwy w grach, mógł wycenić na dziesięć. Miał wrażenie, że jeśli się tego dowie zrozumie też, co w Tenten tak bardzo jego siostrę wkurza.

Wioska Piasku, pięć lat wcześniej

Kankuro z impetem wpadł do skrzydła szpitalnego. Na korytarzu nikogo nie było, oprócz Asu i Gaary. Na widok brata krew uderzyła mu do głowy. Do tej chwili miał nadzieję, że w tym, co usłyszał, nie ma krzty prawdy.
- Do kurwy nędzy. Zachciało ci się Demonicznej Pustyni -  powiedział bez zastanowienia, zbyt głośno, by Gaara mógł go nie usłyszeć.
Natychmiast podleciała do niego Asu. Wydawała się spięta. Gdyby sprawa nie była poważna od razu rzuciłaby jakimś żartem. 
- Uspokój się. Sytuacja opanowana.
- Co to znaczy? - zapytał obcesowo.
Asu uciekła wzrokiem przed jego spojrzeniem.
- Wszyscy są żywi.
Zabrzmiało to, jakby nie chciała powiedzieć za dużo.
- Co za sukces - powiedział opryskliwie, chociaż gdzieś w środku poczuł ulgę, po nieprawdopodobnych plotkach, jakie usłyszał. Tenten musiałaby mieć więcej niż wyjątkowego pecha, żeby trafić na najsilniej jadowite kurestwo w tych stronach. Ale ugryzienie alniarii było praktycznie zawsze śmiertelne, więc chyba nie było o czym mówić. 
Albo właśnie było. Kankuro nie mógł sobie darować, że przydzielił ją do drużyny z kimś, kto w najbardziej niebezpieczne miejsca na pustyni wyprawiał się dla rozrywki.
Raz w życiu poczuł nieodpartą ochotę, by doprowadzić do konfrontacji i dowiedzieć się, co Gaara na temat swoich lekkomyślnych działań ma do powiedzenia. Wyminął Asu i natarł na brata, ale oczywiście, wyrosła przed nim ściana piasku.
- Pieprzony Shukaku! - krzyknął. - Stłukłbym cię na kwaśne jabłko, gówniarzu.
Z impetem podszedł do najbliższej ściany i uderzył w nią pięścią. Nie dlatego, że miał zamiar faktycznie zaatakować Gaarę, lecz dlatego, że ta reakcja - odruch obronny demona - spotęgowała jego frustrację.
Dopiero gdy się odwrócił i zobaczył cofający się piasek uprzytomnił sobie, do kogo to powiedział. 
Wiedział, że Gaara go nie zabije, skoro dotąd tego nie zrobił. Ale i tak bał się jego wzroku - a może raczej uczucia zażenowania, jakie mu towarzyszyło, gdy napotykał spojrzenie Gaary i dopatrywał się w nim morderczych intencji. W obecności Gaary nieodmiennie czuł się jak tchórz. Nie tylko dlatego, że młodszy brat kiedyś miał zwyczaj odgrażać mu się śmiercią, ale głównie dlatego, że Gaara, w przeciwieństwie do niego i Temari, nigdy nie musiał się chować przed zagrożeniem. To, że, on sam niekiedy czuł strach, wydawało się upokarzające.
Tym razem brat, który na najmniejszą krytykę reagował wrogo, nawet na niego nie spojrzał. Co nie znaczyło, że go nie zauważył - zamknął oczy jakby spodziewał się uderzenia, jeszcze zanim uruchomiła się tarcza z piasku.
- Niech to. - Kankuro poczuł się całkowicie bezsilny i wypompowany z emocji. - Gdzie jest Tenten?
- Jestem.
Widok dziewczyny, która wyszła z pokoju pielęgniarki, nagle wydał mu się czymś niezwykłym. Tenten była nienaturalnie blada i miała bandaż na nadgarstku, ale poza tym wyglądała normalnie. Niespodziewanie zdrowo, biorąc pod uwagę, jakie reakcje mógł wywołać jad zwierząt,które gnieździły się w różnych zakątkach Demonicznej Pustyni.
Mimo wszystko błyskawicznie do niej podszedł i złapał ją za nadgarstek, lewy, na którym nie miała bandaża, chcąc ocenić, czy ma normalne tętno. To było oczywiście głupie i naiwne, biorąc pod uwagę, że znajdowali się w szpitalu.
Tenten odsunęła się o krok, stropiona.
- Przestań, Kankuro. Asu wysłała mnie na badania krwi. Nic w niej nie ma. - Kiedy to mówiła patrzyła nie na niego tylko za jego plecy, gdzie, jak wiedział, stał Gaara. Kankuro nie odważył się odwrócić. Było mu teraz głupio, że zbyt gwałtownie zareagował. 
- Może szkoda. Jedno porządne ugryzienie wybiłoby ci durne pomysły z głowy. 
- Wiem. To moja wina. Nie powinnam była tak robić.
Kankuro znów miał irytujące wrażenie, że wcale nie mówiła do niego. Odsunął się i odwrócił, chcąc zapytać, czy przypadkiem nie przeszkadza, ale zobaczył tylko plecy Gaary, który wyszedł ze skrzydła szpitalnego, jak zwykle mając w nosie cudze uczucia czy choćby zasady dobrego wychowania.
Kankuro odwrócił się do Tenten.
- Dobra. Zapamiętaj coś sobie. Demoniczna Pustynia dla niego jest jak piaskownica. Jadowite cholerstwo się go nie ima.
- Przestań. - Nie wiedzieć, dlaczego, Tenten zareagowała złością. - Przestań mówić o Gaarze w trzeciej osobie.
Kankuro popatrzył na nią z zaskoczeniem. Może ugryzło ją coś, co wywołuje halucynacje.
- Jego tutaj nie ma.
- To bez różnicy. Kiedy tylko możesz, unikasz zwracania się bezpośrednio do Gaary. Twojego brata.
Patrzyła na niego z wyrzutem i chociaż nie oskarżyła go o nic wprost, te słowa wprawiły go w zakłopotanie.
- Co cię ugryzło? - spytał, chcąc zmienić temat.
Tenten wzruszyła ramionami. 
- Nic groźnego. Wygłupiłam się, bo chciałam oglądać skorpiony, to wszystko.

Demoniczna Pustynia, dwie godziny wcześniej

Tenten nauczyła się już przedzierać przez piaski bez marudzenia, ale teraz, nawet gdyby chciała narzekać, zabrakłoby jej słów. 
Zatrzymała się wcale nie dlatego, że była zmęczona - przywykła do ignorowania zmęczenia - tylko dlatego, że przed jej oczami zarysowało się coś, co warte było kilku minut podziwiania z daleka.
- Przyznam, że nie tak to sobie wyobrażałam - powiedziała, z trudem łapiąc powietrze. Od kilku minut coraz ciężej jej się oddychało, co łączyła z wyjątkowo suchym powietrzem. 
Nie narzekała na utrudnienia, bo przecież o to chodziło w tej wyprawie - o to, żeby było trudno. Chciała sobie udowodnić, że wbrew twierdzeniom Temari, poradzi sobie nie gorzej niż przeciętna kunoichi z Suny. A poza tym była bardzo ciekawa, jak wygląda Demoniczna Pustynia. Nazwa brzmiała ponuro, gdy wspominał o niej ktokolwiek inny, ale Gaara wydawał się wręcz lubić to miejsce.
Nie miała pojęcia, jak można je lubić, kiedy przedzierali się między ruchomymi piaskami, gdzie trzeba było uważać na każdy krok, ale zrozumiała to teraz, kiedy zobaczyła w oddali oazę. 
I to jaką oazę. Dookoła wielkiego jeziora rosły drzewa, których korony przybierały niespotykane kształty. Tenten poczuła przypływ sił na samą myśl, że po wyczerpującej przeprawie w tym skwarze będzie można schronić się w cieniu. Choć dopuszczała też myśl, że musi być jakiś haczyk. 
Nie była pewna, czy to możliwe, by przy oazie gromadziły się skorpiony. Chyba powinny woleć suchy jak pieprz piasek.
Gaara, który jak zawsze był kilka kroków przed nią, bo zawsze zapominał, że ona po takim podłożu szła w dwa razy wolniejszym tempie, obejrzał się. Jego twarz wyrażała satysfakcję.
- Wiem. Ludzka wyobraźnia jest bardzo ograniczona - zauważył. 
Tenten popatrzyła na widok rozciągający się w oddaleniu za jego plecami.
- Jest ograniczona - przyznała. - To aż…
Powiedziałaby oczywisty, ale pasujący do sytuacji banał o widoku zapierającym dech w piersiach, ale w tym momencie poczuła, jakby coś naprawdę blokowało jej oddech i nie dokończyła zdania. Na dodatek zaczęło jej się kręcić w głowie.
- Co się dzieje? - Głos Gaary dobiegł do niej jakby z oddali i w tym momencie zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak. Zaczynało jej się robić słabo. Nawet nie podejmując takiej decyzji usiadła na piasku. Po krótkiej chwili wyostrzył jej się obraz przed oczami, ale nie było jej łatwiej oddychać i bezwiednie podniosła dłoń do krtani. Wydawało jej się, że coś ją blokuje.
- Twoja ręka. - Uświadomiła sobie, że Gaara przyklękał naprzeciw niej. Chciał ją chwycić za rękę, ale jego skórę otoczył piasek. Tenten próbowała myśleć chłodno, wyciągnęła dłoń przed siebie. Na przegubie dostrzegła rumień i czerwony ślad po ukłuciu pośrodku. Przypomniała sobie wszystko, co jej mówiono o egzotycznych owadach na pustyni - że żadnego nie można dotykać - i poczuła rosnący niepokój.
- Nie wiedziałam, że mnie ugryzło. Odpędziłam to - powiedziała, szukając usprawiedliwienia. Miała całą apteczkę rozmaitych maści, ale nie chciała wyjść na panikarę.
- Ugryzienia bywają bezbolesne - odpowiedział Gaara. Spodziewała się, że ją zruga za niestosowanie się do instrukcji. Wiele razy już słyszała, że ugryzienie owada może zostać niezauważone, i że to o wiele gorzej, więc nie można bagatelizować, gdy się zobaczy jakiegoś. Owady na pustyni występowały ekstremalnie rzadko. Nie miały nic wspólnego z sympatycznymi stworzonkami zbierającymi pyłek z kwiatów. - Jak to wyglądało?
Tenten wzruszyła ramionami. Gaara przyglądał jej się z napięciem, z najmniejszej odległości, na jaką pozwalała mu piaskowa obrona. Nawet ją swego czasu wyliczyli, 60 centymetrów. 
- Skup się, Tenten. Jak wyglądało? - Głos Gaary brzmiał nerwowo. Odszukał wzrokiem torebkę, w której miała apteczkę.
- Jak motyl, żółte, z gładkimi skrzydełkami i było takie…
Gaara odwrócił wzrok od apteczki i popatrzył na nią w zupełnie nowy sposób, z mieszaniną zaskoczenia i… przerażenia? Nigdy wcześniej nie widziała takiego wyrazu na jego twarzy.
- Włochate, jak szerszeń?
- Coś jak szerszeń. Ale z motylimi skrzydłami - potwierdziła. Czuła ulgę, że to zidentyfikowali, bo jak się znało gatunek, można było dopasować antidotum. Albo maść, cokolwiek było potrzebne.
Tylko, że Gaara nawet nie spojrzał na torebkę z lekami.
- Nie bój się. Wymyślę coś - powiedział zamiast tego. 
Dopiero teraz naprawdę się wystraszyła. Gaara wyglądał na kompletnie przerażonego i bezradnego. Jeszcze bardziej nieporadnie niż ona się czuła.
- Okej - przytaknęła.
 - Podaj mi rękę.
Tenten miała świadomość, że to beznadziejne, ale posłusznie wyciągnęła dłoń. Gaara nie zdołał jej dotknąć, bo jak zwykle zaingerował piasek. Na widok jego miny poczuła okropne wyrzuty sumienia, że do tego doprowadziła.
- No więc… Powiesz mi, co robimy? - zapytała. Chciała powiedzieć cokolwiek, co odwróciłoby jego uwagę - a może także jej - od beznadziejności tej sytuacji.
- Muszę wyssać truciznę. Widziałem, jak to się robi. Zrobię to.
Tenten zdała sobie sprawę, że wgapiła się w niego jakby obiecywał jej wyprawę na księżyc. Odwróciła wzrok, kiedy napotkała jego spojrzenie. Nie mogła mu przecież powiedzieć, że to niewykonalne.
- Może ja… - wydukała niepewnie i zupełnie bez przekonania. Nie miała pojęcia o usuwaniu trucizn. W lasach i na bagnach najbardziej niebezpieczne były węże i każdy wiedział, że ich jadu lepiej nie ruszać dopóki się nie jest w szpitalu, z całą niezbędną aparaturą.
- Spokojnie. - Gaara sprawiał wrażenie jakby mówił bardziej do siebie niż do niej.
Tenten stropiła się. Dotarła do niej potworność tej sytuacji.
Czuła, jak łzy napływają jej do oczu. Miała na koncie szereg misji rangi A, mierzyła się z dorosłymi shinobi - a teraz nie była w stanie podnieść się na nogi z powodu niepozornie wyglądającego zwierzątka, niewiele większego niż paznokieć. Wydawało jej się abstrakcyjne, że coś takiego w ogóle jest możliwe, że to się dzieje tak łatwo. A najgorsza była myśl, że byli tutaj całkiem sami, bez niczyjej wiedzy wymknęli się z osady, bo ona go namówiła.
- To był mój pomysł. Wyłącznie mój.
Gaara popatrzył na nią i pokręcił głową, jakby chciał jej zaprzeczyć.
- Przestań - powiedział szorstko.
- Ale wiesz, że był mój, prawda?
- Przestań, Tenten. Nie pozwolę ci umrzeć.
Skinęła twierdząco głową i chciała nawet werbalnie przytaknąć, tylko że nie potrafiła nic powiedzieć. Nie wiedziała, czy to jad tak działa czy emocje ściskają jej gardło. Apatycznie patrzyła jak Gaara zbliżał do niej i cofał rękę, i jak jego skórę otaczał piasek. Jednocześnie jednak czuła, że narasta w niej panika, której za nic nie mogła okazać. Słyszała, że wiele toksyn powoduje wstrząs anafilaktyczny, a coś takiego z pewnością bardzo boli.
Być może jednak trucizna zadziałała na nią otępiająco, bo od momentu, kiedy Gaara dotknął jej dłoni, już niczego się nie bała.


.............................................................................
Hmm... muszę przyznać, że jest to jeden z niewielu rozdziałów jakie zdarzyło mi się napisać i nawet po czasie być z niego zadowoloną. Na piśmie wyszło tak jak w mojej głowie. Niestety, skończyły mi się rozdziały na zapas^^ Mam nadzieję, że uda mi się dotrzymać terminu 2-tygodniowego. Ostatnio mam taki ciężki okres w pracy, że niemal nie chce mi się włączać komputera.
Ciekawa jestem, czy forma rozdziału jest do przyjęcia? Czy odwrócona chronologia w retrospekcjach to już za duże kombinowanie?
Trzymajcie się ciepło!