30 mar 2020

Rozdział 29. Zostań, proszę

Tenten nie miała żadnego problemu z dotarciem na trening o czwartej rano.
Gaara chciał się umówić trochę wcześniej niż zwykle, ponieważ miał tego dnia więcej pracy. Domyślała się, że to jej wina - zajęła mu wczoraj dużą część wieczoru. A podobno wieczorami też pracował.
Wczoraj było miło, ale potem, po powrocie do kwatery, nie mogła sobie znaleźć miejsca. Nie mogła zasnąć - częściowo dlatego, że tego dnia podjęła decyzję, która miała zmienić wszystko. Przede wszystkim dlatego, że Gaara powiedział rzeczy, które zmieniły wszystko.
Może to dziwne, że perspektywa zostania w Sunagakure na stałe jej wcale nie przerażała. Przeciwnie, teraz zaczęła z niecierpliwością czekać na każdy następny dzień, zamiast czuć pewien niepokój, bo to o jeden dzień mniej.
Zastanawiała się jednak, czy Gaara długo tak zamierza się z nią droczyć, rozpalając jej zmysły, ale unikając zbliżenia.
Wcześniej, kiedy się umawiali, ale nawet nie próbował jej pocałować, trochę się obawiała, że może po prostu - ona w taki sposób mu się nie podoba.
Wiedziała, że pociągała go fizycznie dwa lata temu, kiedy oboje byli niedoświadczeni i kiedy nie było wokół niego tylu ładnych dziewczyn. Od tego czasu wszystko mogło się zmienić. 
Jednak po wczorajszym dniu, a tym bardziej po wieczorze, nie miała wątpliwości, że jednak go pociąga.
Może nie dość jasno wyraziła, jak bardzo on ją pociąga?
Myśl o tym, jak bezpośrednio i naiwnie komunikowała mu swoje pragnienia dwa lata temu, wprawiała ją w zażenowanie. Ale może Gaara taką ją wolał, werbalnie bezpośrednią.
Musiała teraz wypracować sobie jakiś plan działania, żeby uniknąć impasu. Gaara zawsze uważał cierpliwość za zaletę. Nie mogła sobie wyobrazić gorszej sytuacji, niż ta, w której on narzuca jej czekanie, żeby udowodnić, że jest cierpliwy, lub dlatego, że jego zdaniem wypada zaczekać.
Po tym, jak dotykał jej wczoraj, skręcało ją z niecierpliwości na samą myśl o nim, nie mówiąc już o tym, jak działała jego obecność.
Próba treningu była pozbawiona jakiegokolwiek sensu. Od dwóch nocy niemal nie spała. Była zmęczona, zniecierpliwiona i sfrustrowana. Miała kłopot z zapanowaniem nad sobą, a co dopiero nad czakrą.
Zastanawiała się, czy Gaarę jej nieporadne wysiłki drażnią czy nie. Wydawał się umiarkowanie zainteresowany tym, że manipulacja powietrzem w ogóle jej nie wychodzi. Ale przecież jego cierpliwość musi mieć jakieś granice.
Próbowała nadać stabilny ruch wirowi powietrza, ale co chwilę tracił on kształt i dosłownie rozpadał się. Jej irytacja rosła, tym bardziej, że Gaara przyglądający się jej wysiłkom, bardziej niż zwykle ją stresował. Prychnęła z wściekłością.
- To bez sensu. Strata czasu - zaopiniowała. - Nie masz ważniejszych obowiązków w biurze?
 Gaara ledwie dostrzegalnie, przecząco pokręcił głową. To mógł być wyraz rozczarowania nad jej brakiem zdolności.
- Spróbuj inaczej. Wyciągnij rękę, tak jakbyś nią miała kontrolować element wiatru, i skoncentruj się na swoich palcach, jakbyś była połączona z powietrzem nićmi czakry.
Popatrzyła na niego, zafrapowana. 
- Nie umiem tworzyć nici czakry.
- To zabieg psychologiczny - odpowiedział.
Tenten wzruszyła ramionami i założyła ręce na siebie. A więc po to był trening z Kankuro. Zabieg psychologiczny, żeby dodała sobie pewności siebie czymś, czego nie potrafi.
W innych okolicznościach pewnie doceniłaby pomysłowość, ale aktualnie była zła na Gaarę, i zdecydowała o zawieszeniu współpracy.
- Nic dzisiaj nie zrobię - oświadczyła.
Gaara mierzył ją przez chwilę wzrokiem, jakby dokonywał analizy. Może z tych rozważań wyniknie, że nie warto już się dzisiaj wysilać. Może lepiej, żeby tak uznał, bo jego kamienny spokój coraz bardziej działał jej na nerwy.
Nieoczekiwanie, i wywołując w niej zupełnie inny rodzaj napięcia nerwowego, Gaara podszedł i stanął za jej plecami, kładąc dłoń na jej nadgarstku.
- Wyciągnij rękę, Tenten - powiedział cicho.
Obdarzyła go w myślach najgorszymi epitetami. Wyrachowany manipulator i nieczuły łajdak. Miała nadzieję, że kiedyś znajdzie sposób, żeby się na nim odegrać za to, że się z nią droczy - tym gorzej, że nieświadomie.
Kiedyś, w podobnej sytuacji, powiedziałaby wprost, że go pragnie. Gaara byłby onieśmielony lub, przeciwnie, zachęcony do działania. W obu wypadkach by wygrała.
Teraz wstydziła się tak wprost to wyrazić. 
Bała się, że zdradzi ją ciało, więc tak, jak chciał, wyciągnęła przed siebie rękę. Gaara przesunął się odrobinę, stała do niego bokiem. Jego jedna ręka była na jej plecach. Nie była pewna, czy w ogóle zdawał sobie sprawę, że wcale nie musi, a może nawet nie powinien jej dotykać - jeśli chce, żeby skoncentrowała się na treningu. 
Tym bardziej, że była aż za dobrze świadoma, która część jego ciała znalazła się tuż przy jej udzie. 
Drugą dłoń przesunął po jej przedramieniu i dotknął jej palców, jakby chciał się upewnić, że ona wie, jak nimi poruszać. 
Ale jej kompletnie nie interesowały dłonie. Pomyślała, że Gaara wyświadczył jej uprzejmość, ubierając się dzisiaj cywilnie. Nie zakładając płaszcza. 
- Powinnaś… - Jego głos wcale nie brzmiał tak pewnie, jak się spodziewała. Skupił wzrok na jej dłoni. Była jednak przekonana, że zauważył, że ona patrzyła na niego. - Najpierw zapanować nad palcami i wyobrazić sobie, że żywioł, którym sterujesz, jest tylko ich przedłużeniem. Zapanować nad nim tak, jak panujesz nad własnym…
Ciałem?
Nie dokończył zdania. Spojrzał na nią, z jakąś mieszanką zaskoczenia i rozdrażnienia, kiedy lekko się przesunęła i otarła o niego biodrem.
- Tenten, czy możesz…
Przesunąć się? Ani myślała. Otarła się o niego drugi raz.
- Robisz to specjalnie? - To pytanie wydało jej się naiwne.
- Co robię specjalnie? - zapytała z udawanym zdziwieniem. - Jeśli przeszkadzam, to mnie posuń.
Gaara przymknął powieki, być może dlatego, że ona nawet nie myślała o odwróceniu wzroku. Jeśli nie będzie na nią patrzeć, zawsze może go zaczepić - przypadkiem - raz jeszcze.
- Kiedyś taka nie byłaś - powiedział, otwierając oczy. Nie dostrzegła w nich irytacji. 
- To źle?
- Nie, jedynie… inaczej. - Mówiąc to, położył ręce na jej talii i przesunął ją, tak, by skierowała się do niego przodem.
- Ty też kiedyś ze mną nie pogrywałeś - zauważyła.
- Nie pogrywam z tobą. 
- Nie? - Zawahała się. Właściwie, niczym nie ryzykuje. - To umówisz się ze mną dzisiaj na kolację? Ugotuję, co tylko chcesz.
Gaara zawahał się nad odpowiedzią. Patrząc na niego, pomyślała, że piłeczka jest po jej stronie. Poszukała dłonią przestrzeni między ich ciałami, by sięgnąć do jego spodni.
- Masz rację. Nie będę czekać do wieczora - oświadczyła prowokująco.
Nie zaskoczyło jej, że Gaara oderwał jedną z dłoni od jej talii, by chwycić ją za nadgarstek.
- Przecież nie tutaj.
Uśmiechnęła się prowokacyjnie. Nic na to nie mogła poradzić, że jego wahanie dodawało jej pewności siebie.
- Dlaczego? Tu nikogo nie ma. Poza tym, nie żartowałam, mówiąc o miłości w piaskowej trumnie - powiedziała, stając na palcach, żeby sięgnąć jego ucha.
Poczuła nacisk jego ramion na swoje biodra. Gaara zatrzymał ją na miejscu i objął w pasie.
- Dobrze, iskierko. Kolacja. U mnie.
- Ja gotuję - powiedziała.
- Proszę bardzo. Tylko że będę dłużej w biurze. Muszę skończyć…
- O, tak. Musisz skończyć - powiedziała, bardzo z siebie zadowolona, i stając na palcach cmoknęła go w usta.
Sukces wprawił ją w dobry humor. Gaara nachylił się nad nią i ją pocałował. Jej dłonie samoistnie powędrowały w górę jego ramion. Splotła palce na karku Gaary, próbując zapanować nad ekscytacją, gdy pogłębił pocałunek. Musnął jej wargi językiem.
- Cześć, dzieciaki! Co słychać w piaskownicy?
Na dźwięk głosu Temari, odskoczyła od Gaary jak oparzona.
Kunoichi stała kilka metrów od nich, w ciemnofioletowej długiej sukience. Opierała rękę na wachlarzu. Wyglądała elegancko i groźnie.
- Najwyższy czas, żebym aktywnie włączyła się w to szkolenie - powiedziała z zadowoleniem.
W uszach Tenten zabrzmiało to jak groźba. Zaczęła się poważnie obawiać, że Temari i jej wachlarz znów zaczną ją nawiedzać w koszmarach.

Hanako zaczynała pracę o dziewiątej -  z perspektywy jednych późno, dla innych wcześnie -  i przed pracą. zaraz po śniadaniu, postanowiła pójść na zakupy. 
Jakimś ciekawym zrządzeniem losu spotkała Tenten, przed tym samym sklepem, co poprzednio. Kunoichi oglądała sukienki. 
Hanako zlustrowała ją wzrokiem jeszcze zanim do niej podeszła. Brunetka miała na sobie popielaty strój treningowy. Jedno spojrzenie wystarczyło, by ocenić, że pilnie potrzebuje czegoś ładniejszego.
- Witaj. W tym sklepie nic dla siebie nie znajdziesz - powiedziała, podchodząc do niej.
Czuła do tej dziewczyny sympatię - od początku, jeszcze zanim Korobi uświadomił jej, kto to jest. I bardzo dobrze, że na nią wpadła.
Tenten popatrzyła na nią z rezygnacją. Nawet nie wyglądała na zaskoczoną spotkaniem.
- Nic nie kupuję, tylko oglądam - powiedziała. - Nie jesteś w pracy?
- Dla mnie to jest  za wcześnie, nie wszyscy lubią się katować od świtu - odpowiedziała. Nie zamierzała pozwolić się spławić zmianą tematu. - Powiem ci coś. Jak wybierasz ciuchy, kieruj się tym, jakie masz zalety. To podstawowa zasada. Los ci sprzyja, bo ostatnio do mody weszły krótsze kiecki. Nawet nie myśl o czymś dłuższym niż do kolana. Krótsze podkreślaja sylwetkę, którą, na twoje szczęście, można eksponować nie siejąc zgorszenia. Ja mam o wiele gorzej.
Tenten patrzyła na nią z pewną dozą nieufności. Hanako zdała sobie sprawę, że wpada w słowotok - coś, co jej się zdarzało, ale zdecydowanie nie było zaletą.  
- Dziękuję… hm, za radę, wezmę to pod uwagę - powiedziała dziewczyna niewyraźnie.
- Pod uwagę? Żartujesz? Pokażę ci mój ulubiony sklep. Nie wyjdziemy stamtąd bez torby zakupów. Właściwie, moja szafa już krzyczy z rozpaczy. Potrzebuję nowej sukienki.
Przy okazji podpyta ją o konoszańskie tradycje kulinarne. Miała wrażenie, że ta obca, ale nie tak odległa kuchnia zacznie niedługo interesować kogoś więcej, niż tylko pana Satoru. Większość tak zwanych zwykłych ludzi w wiosce lubi Kazekage. Skoro Tenten zapragnęła mięsa z królika, z pewnością je dostanie.

Kankuro umówił się z Tenten przed swoją pracownią. Chciał mieć dostęp do kilku zabawek, bo zdradzenie niektórych tajników sztuki lalkarskiej wymagało prezentacji z użyciem marionetek. 
Przed południem nie trzeba było jeszcze się chować przed słońcem; wystarczał cień pomysłowo zaprojektowanego budynku. Planował szkolenie na zewnątrz. Nie zapraszał nikogo do swojej pracowni, bo to była jego najbardziej prywatna przestrzeń. Jedynie Temari miała na tyle tupetu, by się tutaj czasami wepchnąć, czym potrafiła go poważnie wkurzyć.
Musiał wstać nietypowo jak na siebie wcześnie, ale trudno - po południu miał inne obowiązki, i przyjął do wiadomości, że będzie musiał umawiać się z Tenten o nieludzkich porach. Tym bardziej, że Gaara lubił zaczynać pracę w biurze wcześniej niż wszyscy inni - był potem o kilka godzin do przodu z robotą. Wątpliwe, czy w najbliższych dniach w czymś mu to pomoże. Zdaje się, że starszyzna postanowiła go zakopać po szyję w papierach, licząc, że nie znajdzie czasu na inne rzeczy. Od razu widać, że to starcy, którzy dawno zapomnieli, do czego są zdolni młodzi chłopcy przy odpowiedniej motywacji.
Siedząc na ławce przed pracownią, podniósł głowę znad kawałka drzewa, który w przyszłości miał stać się kończyną marionetki. Usłyszał Tenten. 
Zamierzał skorzystać z okazji, by zbesztać ją za spóźnienie - taka sposobność mogła się więcej nie nadarzyć. Otworzył usta, żeby wygłosić jedynie odrobinę złośliwe pytanie, czy zaspała, jednak natychmiast uleciało mu to z głowy. Oderwał spojrzenie od tego, co w przyszłości miało być marionetką, i zamierzał popatrzeć na Tenten, ale zanim jego spojrzenie powędrowało bezpośrednio na nią, zatrzymało się na jej łydkach.
Pamiętał, że Tenten ma niezwykle ładne nogi. Teraz co prawda mógł obejrzeć tylko fragment, bo powyżej kolan miała już sukienkę - beżową, zwężaną w pasie w sposób, który uświadomił mu, że kunoichi ma również wyjątkowo korzystnie wykrojoną talię. Chyba już nie wrócą czasy, kiedy ubierała się jak chłopczyca i w związku z tym preferowała krótkie spodenki.
Odrobinę go rozczarowało, że w górnej części materiał sukienki był marszczony, tak, żeby nie opinać się na biuście i ukryć - czy też pozostawić pozostawić wyobraźni - ile właściwie tam się kryje. Wysoko położony dekolt w łódkę nie był pomocny w ocenie.
Ktoś jej musiał podpowiedzieć, jak ma się ubrać, żeby nie powodować zgorszenia. Jego podejrzenie natychmiast padło na Asu.
- Cześć. Co robisz? - Tenten przystanęła całkiem blisko niego, co niosło ze sobą spore ryzyko, że będzie gapił się na jej nogi. Czy tam gdzieś, dużo znacznie poniżej głowy. Odrzucił na bok kawałek drewna, nad którym pracował, i wstał, żeby się z nią zrównać. Pierwszy raz pożałował, że jest od niej sporo wyższy.
- Ee… no, nic ważnego. A tobie co się stało? - zapytał nietaktownie. Próbował odnaleźć w sobie pokłady elokwencji. - Ktoś ci się włamał do domu i ukradł ciuchy?
Tenten chyba nie była pewna, czy ma się doszukiwać w tym chamskiej złośliwości czy zwyczajnej złośliwości.
- Słucham?
- Nie myślałem, że cię kiedyś zobaczę w sukience.
Przymrużyła oczy z widocznym poirytowaniem.
- I co? Wyglądam jak kura przystrojona w pawie piórka?
Teraz to on się poczuł zbity z tropu, kompletnie nie wiedząc, co kunoichi ma na myśli.
- Co?
Tenten machnęła ręką. 
- Nieważne. Tak się u nas mówi. 
Przyjął to wyjaśnienie bez dalszego wypytywania, choć dalej nie wiedział, o co chodzi.
- A co ty tak z dnia na dzień… Nie próbujesz czasem uwieść mojego brata? - zapytał, i tym razem była w tym czysta złośliwość. - Wyglądasz, jakby Asu dorwała cię w swoje szpony stylistki.
Tenten ściągnęła usta w wąską kreskę. Można by pomyśleć, że przełożona Słoneczek nie ma u niej wysokich notowań.
Zapewne nie ma. Czasami powinien ugryźć się w język. Tyle, że w tym przypadku za bardzo go kusiło. Usprawiedliwiał się sam przed sobą, że to nie ciekawość przez niego przemawia, lecz troska.
- No, to ja widzę, że sprawy daleko zaszły - skomentował.
Tenten prychnęła ze złością.
- A co ciebie to obchodzi?
Trochę jednak obchodziło.
Trudno było mu ocenić, na ile to, co jest między tym dwojgiem, ma szansę przetrwać. Mimo to, przez ostatnie kilka dni zaczął przyzwyczajać się do myśli, że Tenten tu na dłużej zostanie. Ta myśl przypadła mu do gustu nawet bardziej, niż się spodziewał. Ale poczuł też cały ciężar swojego, braterskiego zaniedbania.
Czy aby Gaara potrafi sobie poradzić w relacji z normalną dziewczyną? Z tych, które można było podejrzewać o nawiązanie z nim bliskich stosunków, żadna nie była normalna.
Tenten wczoraj łatwo go spławiła, a nawet onieśmieliła i pozbawiła ochoty do dalszego drążenia tematu, sugerując, że uczyła się z Gaarą całować i nie tylko. Ale to takie gadanie, które po namyśle trudno było traktować poważnie. Gaara jest mocno wycofany, trochę nieporadny społecznie, ale chyba nie - nierozgarnięty. Trudno uwierzyć, że jeśli był z Tenten tak blisko, a więc - dość jednoznacznie - byli razem, pozwoliłby jej odejść tylko dlatego, że okoliczności się pokomplikowały i się obraziła. 
Przecież mężczyzna, który wie, czego chce, o to walczy. Jakoś trudno uwierzyć, by Gaara kiedyś ją chciał, potem już nie za bardzo, a teraz mu się znów odmieniło.
Można nie wiedzieć, czego się tak naprawdę chce od dziewczyny, albo jak wiele się z nią chce, dopóki pozostaje ona do jakiegoś stopnia w sferze marzeń i dopóki nie jest się z nią fizycznie. Ale potem? Albo jest to ta właściwa albo nie, krótka piłka.
Tyle tylko, że wiedzieć coś a to wyrazić to dwie różne rzeczy, więc może powinno się tu jakoś zainterweniować i uświadomić Gaarę, zanim ją urazi. Fizycznie pewnie jego braciszek umie usatysfakcjonować kobietę. Ale emocjonalnie? Emocjonalnie błądzi jak we mgle.
Tu trzeba braterskiej interwencji.
Chociaż właściwie, wolałby to zrzucić na Temari. Nie wiedział tylko, na ile może jej ufać. 
- Czy mnie się wydaje czy pokątnie układasz się z moją siostrą? - odezwał się. Ten temat zainteresował go teraz nawet bardziej, niż wczoraj. - Umówiliście się wczoraj z Temari na obiad?
Tenten wzruszyła ramionami.
- Sama się z nami umówiła. Dzisiaj też się sama umówiła. Czy ona gdziekolwiek potrzebuje zaproszenia?
- Czyli co, chodzi za wami?
- Może próbuje mnie polubić? - zapytała Tenten retorycznie. - Ja próbuję polubić ją.
- Ale słabo ci idzie - zawyrokował, nawet nie spytał.
Tenten wzruszyła ramionami.
- Nie jestem pewna, o co jej chodzi.
To bardzo dobre spostrzeżenie. Kankuro też zaczął się zastanawiać, o co chodzi Temari. Miewała różne pomysły w celu zacieśniania więzi rodzinnych, ale gdyby miała dobre intencje i chciała poznać dziewczynę brata, wymyśliłaby rodzinny obiad. Nie wykluczając nikogo. Nie wbijałaby się na chama, żeby skontrolować sytuację albo - co gorsza - się pokazać. 
I to jest z pewnością coś, co powinno go interesować.

- Cześć, starsza siostro.
Kankuro przyszedł do jej gabinetu nie zaproszony, bez uprzedzenia, jedynie krótko wcześniej pukając.
Uznała to za obcesowe zachowanie i nie zamierzała udawać, że jest inaczej.
- Przeszkadzasz mi, Kankuro. Mam do wypełnienia tabelki ze statystykami, bo oceniamy wydajność pracowników - powiedziała, ledwie podnosząc głowę znad papierów. Miała nadzieję, że jej brat zrozumie i sobie pójdzie.
On jednak zamaszyście odsunął sobie krzesło naprzeciw niej i rozwalił się na nim, opierając stopę o kolano, jakby był w barze.
Doskonale wie, że ona tego nie cierpi.
- Kankuro. - Niemal warknęła, mając nadzieję, że wystarczy to za cały komentarz.
- Powiem krótko - odparł lalkarz. Nie wyprostował się, nie usiadł jak człowiek, nie zmienił wcale pozycji. Tylko patrzył na nią hardo. Zmusił ją tym samym, by odłożyła dokumenty na bok i zmierzyła go wzrokiem. - Masz jakiś problem z Tenten? 
Och, do diabła. Niepotrzebna była jego interwencja. Na dodatek jeszcze zanim zdążyła się z dziewczyną rozmówić. Naprawdę jest taka skora lecieć do niego na skargę?
Poczuła złość na kunoichi, która, żeby ją skutecznie spławić, musi być grzeczna. Temari doskonale wiedziała, że pójście na otwartą wojnę to nie jest dobre wyjście. Gaara ma w sobie trochę przekory. Zabranianie mu czegokolwiek może przynieść odwrotny efekt.
- Jaki problem? - spytała ze zdziwioną miną.
- Nie pogrywaj ze mną, siostro. Za dobrze cię znam, żeby się nabrać. Tydzień temu nie sprawiałaś wrażenia, jakby związek Gaary ci przeszkadzał.
Powiedział to chyba tylko po to, żeby ją sprowokować.
- Związek? Jaki związek? Mam policzyć, od ilu dni ona się tu kręci?
- A przez ile dni zamierzasz za nią łazić, żeby czuła się kontrolowana?
- Powinnam była kontrolować znacznie wcześniej. Nie  widzisz, co się dzieje? Starszyzna dzisiaj rano zrobiła sobie nieformalne zebranie. Oficjalnie, spotkanie przy kawce. Ale poszło na nie kilku jouninów. Jak ci się wydaje, czy to mogło mieć coś wspólnego z faktem, że Gaara zaczął się bujać po restauracjach?
Kankuro porzucił swoją nonszalancką pozę i usiadł normalnie - czy też względnie normalnie - na krześle. Przechylił się w jej stronę.
- Może uzgadniają prezenty, żeby się nie powtarzać. To dość oczywiste, że Gaara szykuje sobie grunt pod oświadczyny. Myślę, że twój przykład go nauczył, jak takich rzeczy nie załatwiać.
Temari uderzyła otwartą ręką w blat stołu. Jeszcze robi sobie żarty. Jej zdaniem, wybitnie nieśmieszne.
- Jakie oświadczyny, co ty bredzisz? Ona tu jest ledwo tydzień.
Kankuro wzruszył ramionami.
- Obawiam się, że dla nas, mężczyzn, to jest o wiele prostsze niż dla ciebie. Wóz albo przewóz. Tenten nie dostanie tutaj pracy, więc na twoim miejscu też zacząłbym się zastanawiać nad prezentem.
Mówił to tylko po to, żeby ją rozwścieczyć. Ala bardziej drażniło ją to, że na pewnym poziomie miał rację. Jeśli Gaara chciał, żeby Dziesiątka została tu dłużej - a czemu miałby nie chcieć - będzie musiał znaleźć dobry powód. Ale może jest tak oderwany od rzeczywistości, że spodziewa się podpisów Rady pod każdym dokumentem, jaki im podsunie.
Jeśli chciał zapewnić Tenten jakieś zlecenie albo dłuższe szkolenie, to nie powinien się tak afiszować. Tylko i aż tyle. Teraz nikt mu niczego nie ułatwi.
- Przecież jounini i Rada dostaną apopleksji - oceniła, nie mogąc uwierzyć, że Kankuro z taką nonszalancją podchodzi do potencjalnie konfliktotwórczego tematu.
- Oj tam, ale zawału żadnego może nie będzie, ty ich zahartowałaś - odparł Kankuro. Irytował ją ten lekkoduszny ton. Niespodziewanie dla niej, chłopak spoważniał. - Wściekają się, i będą się wściekać, a konsekwencje poniesiemy wszyscy. Ja też dostałem dodatkową robotę, ale wiesz co? Trzeba to wziąć na klatę. Mają swoje środki wywierania nacisku, używają ich, a potem przestają się wściekać. 
- Chyba durny jesteś. Mogą go odwołać.
Kankuro potrząsnął głową.
- Szansa jak jeden do tysiąca. Pewnie spróbują straszyć. Zrobią lipne głosowanie. Niewiele więcej mogą, przecież w Radzie nikt nie chce rewolucji. Więc czym się przejmujesz? Że dadzą mu odczuć swoje niezadowolenie? Spróbują udowodnić, że nie jest nie do zastąpienia? Gaara jest już dużym chłopcem, umie radzić sobie z krytyką.
Oczywiście, Kankuro próbuje jej wmówić, że problem istnieje tylko w jej głowie. Że to ona się myli, uważając, że Gaara słabo sobie radzi z brakiem akceptacji, czy to dla swojej osoby czy dla decyzji. 
Może jest przewrażliwiona. Ale Kankuro popełnia błąd, lekceważąc konsekwencje gniewu kilku wysoko postawionych ludzi. A także całej starszyzny, która jest skłonna do ustępstw, ale nie do wszelkich ustępstw.
- Zapominasz, że po drugiej stronie są nieco starsi chłopcy, przewrażliwieni na punkcie przestrzegania tradycji i okazywania im należnego szacunku. Naprawdę sądzisz, że warto, by ryzykował wszystko, co osiągnął? Dla dziewczyny, na której się zafiksował, bo pierwsza zwróciła na niego uwagę?
Kankuro oparł łokcie na blacie. Miała wrażenie, jakby od początku tej rozmowy pierwszy raz potraktował poważnie to, co do niego powiedziała
- Temari. Po pierwsze, nie zachowuj się, jakbyś wiedziała wszystko o wszystkich. Powstrzymaj się z ocenami. Po drugie, czy naprawdę sądzisz, że chodzi tylko o dziewczynę? Nie wkurwia cię to wieczne samozadowolenie w Radzie?
Przygryzła wargi.
- Nie rozmawiamy teraz o Radzie.
- A jednak pozwól, że się wypowiem - odparł Kankuro nieco opryskliwie. - Dwa lata temu mieliśmy wojnę. I to, co na pewno przyniosła dobrego, to rzecz, którą zobaczyłem u żołnierzy: oni naprawdę poczuli się odpowiedzialni, za siebie nawzajem, za wioskę, za przyszłość. To nie jest już oczekiwanie, że wszystko zależy od kogoś wyżej. Natomiast Rada? Pławią się w samozadowoleniu, stosując oficjalną retorykę, jak to uratowali osadę i zapewnili jej dobrobyt, dokonując trudnego, ryzykownego wyboru. Ale tym wyborem jest człowiek. Nikt nie zwraca uwagi, że on też podjął trudną decyzję. Więcej niż jedną. Zupełnie jakby to było oczywiste, co innego miałby zrobić? Nadzieja narodu, absolutna obrona Suny, dziedzic. - Przechylił się jeszcze bardziej, jakby chciał to podkreślić. - A jednak, również człowiek.
Powstrzymała się przed okazaniem irytacji. Kankuro mówił tak, jakby sądził, że bardziej zależy jej na sukcesie ekonomicznym i militarnym wioski, albo nawet na samopoczuciu starszyzny, niż na Gaarze.
Powstrzymała się przed wypomnieniem mu, że on pierwszy poparł decyzję Gaary, żeby przyjąć stanowisko kage. Ona była przeciw. Dziesiątka była przeciw - pewnie dlatego Gaara ją odsunął, nie chciał słuchać jej narzekania na kolejną rzecz, która jej się nie podoba.
Kankuro nie był zachwycony, ale szybko dał się przekonać. Pierwszy zaakceptował, że tak naprawdę nie ma innego wyjścia; że osada od roku coraz bardziej się pogrąża, a Gaara dostałby to stanowisko od razu, gdyby nie jego mordercze zapędy. 
Ona uważała, że mimo wszystko Gaara nie powinien brać na siebie odpowiedzialności, którą zrzucały na niego te sępy. Nie cenili go, nie szanowali; nie obchodziło ich jego życie, co bardzo szybko udowodnili. 
Gaara zyskał uznanie, ale sporo go to kosztowało. Więc, owszem - głęboko wzburzała ją myśl, że przez nieprzemyślane kroki mógłby to teraz stracić.
- Posłuchaj, Temari, wiem, czego się boisz - kontynuował Kankuro irytującym, przemądrzałym tonem. - Że Rada, albo ktoś w radzie, się zapędzi, i nie będą mogli się wycofać. Że zabiorą Gaarze stanowisko, coś się wydarzy, a Gaara będzie miał świadomość, że to jego wina. Ale, Temari, on nie jest jedynym odpowiedzialnym za tę wioskę. Nie ma tutaj takiej władzy, i może to dobrze. Najwyższy czas, żeby jounini i staruszkowie zdali sobie sprawę z tego, co od dawna wiedzą zwykli żołnierze - przynajmniej ci, którymi ja dowodzę: wszyscy jesteśmy odpowiedzialni. To nie jest czas samotnych bohaterów. Jeśli Rada poczuje się głęboko obrażona, albo zagrożona, bo Gaara śmie sam o sobie decydować, i jeśli ktoś zażąda, żeby go odwołać: wszyscy będą musieli spojrzeć prawdzie w oczy i zdać  sobie sprawę, że konsekwencje spadną także na nich. Jeśli przypisują sobie sukces, będą też odpowiedzialni za porażkę. 
Temari oparła się na krześle, starając się nieco rozluźnić i spojrzeć na niego inaczej, podejść do sprawy spokojniej. Nie odrzucała z miejsca tych argumentów. Ale nie była do nich przekonana.
- Niektórzy mogą pomyśleć, że mu odbiło. Właściwie we wszystkim się podporządkował, dla dobra osady, a teraz… Teraz zacznie się stawiać? I to dla… - Nawet nie umiała wyartykułować tego słowa.
Kankuro, z niezrozumiałego dla niej powodu, usiadł swobodnie, opierając się na krześle, wyraźnie ukontentowany.
- Nawet ci to nie chce przejść przez gardło. Dla miłości. Jest tyle rzeczy, o które się toczy walka: wpływy, uznanie, kasa. Oczywiście, na szczycie wszystkiego, władza. To są wartości, które budzą uznanie i pożądanie. To takie trywialne, zaryzykować coś dla miłości.
Przewróciła oczami. Wiedziała, do czego Kankuro pije: zawsze, nie bezpośrednio, ale jednak jej to wypominał - że zdecydowała się opuścić wioskę z powodów, do których się nie chce przyznać. 
Mógłby sobie darować te wycieczki osobiste. Rozmawiają o czymś ważniejszym.
- Skąd wiesz, że to miłość? 
- Nie wiem. A skąd ty wiesz, że nie? - Już myślała, że postanowił się z nią droczyć, odbijając piłeczkę, gdy dodał: - Mimo różnicy zdań, chyba się ze mną zgodzisz, że Gaara, oprócz wioski, powinien mieć jakieś życie. Jakoś nigdy nie próbował o to walczyć. Może Tenten go zmotywuje. W takim wypadku powinnaś ją docenić, nawet jeśli jej nie lubisz.
Nie była co do tego przekonana. Dziesiątka jakiś czas tu była, a potem długo jej nie było. Może gdzieś tam się po drodze spotykali, ale z całą pewnością zostawiła Gaarę i zajęła się swoimi problemami. On na pewno nie powinien za nią latać. I pozwolić jej myśleć, że po tym, jak tu łaskawie się pojawiła, będzie miała łatwo.
- Rada coś kombinuje - powiedziała z przekonaniem graniczącym z pewnością.
Kankuro skinął głową.
- Nie masz tam jakiejś wtyki? - zapytał.
- Nawet nie wiem, kto dokładnie był na tym spotkaniu.
- Cóż, jeśli zechcą działać, to będzie nerwowo. Prędzej czy później się dowiemy.
Właśnie to możliwe później budziło w niej poważne obawy.

Tenten większość popołudnia spędziła w zamkniętej sali treningowej, próbując pracować nad technikami pieczętowania.
Nic jej dzisiaj nie wychodziło. Nie wiedziała, czy winić za to rozproszoną uwagę czy irytację.
Powinna zignorować Kankuro i jego sugestie, że Asu stroiła dla Gaary dziewczynki.
Wcześniej w ogóle się nad tym nie zastanawiała, jakie wolał w łóżku, a teraz, chcąc nie chcąc, zaczęła się zastanawiać.
Chyba przemawia przez nią chorobliwa zazdrość, z którą koniecznie musi coś zrobić.
Porzuciła bezowocne wysiłki i postanowiła pójść na kawę. Nieszczęśliwie, na uliczce wiodącej ku ulubionej kawiarni, natknęła się na Hanako.
Akurat teraz wolałaby z nią nie rozmawiać, ponieważ kusiło ją, żeby zadać kilka pytań, których zdecydowanie nie powinna jej zadawać.
Nie mogła uniknąć spotkania, ponieważ dziewczyna podeszła wprost do niej.
- Nie wytrwałaś w sukience kilku godzin? - zapytała z rozczarowaniem w głosie.
- To chyba nie jest odpowiednia pora dnia na sukienkę - odpowiedziała na odczepnego. To był dobry wybieg - Hanako ta odpowiedź wyraźnie usatysfakcjonowała. Nie musi wiedzieć, że wszystkie kupione kiecki wylądowały na dnie kufra. Tenten nie zamierzała do nich wracać i wchodzić w skórę kogoś, kim nie jest. Im więcej ciała zakrywała, tym lepiej się czuła. - Tak wcześnie skończyłaś pracę?
Dziewczyna uśmiechnęła się z pewną dozą przekory.
- Chyba powinnam się obrazić. Najchętniej zamknęłabyś mnie w biurze. Ale nie, właściwie to jestem w pracy: Kazekage zrobił ze mnie posłańca złych wiadomości. Dowalili nam… to znaczy, jemu, straszną ilość papierkowej roboty. Porządki w archiwum. Niestety, on nie podpisze niczego zanim tego nie przeczyta, więc w najbliższych dniach słońce sobie poogląda co najwyżej przez okno.
Tenten nie była specjalnie zaskoczona. Przyzwyczaiła się już, że życie rzuca jej kłody pod nogi - czemu nie miałoby rzucić kolejnej, żeby zepsuć randkę.
Ale czy to znaczy, że dzisiaj już w ogóle nie zobaczy Gaary? Ta myśl wywołała w niej nieprzyjemne uczucie, i jednocześnie nieuzasadnioną złość na Hanako, której humor wyraźnie dopisywał.
- To z mojej winy, prawda? Bo byliśmy w restauracji? - Zaczęła sobie uświadamiać, że nie tylko Temari kłuje to w oczy.
Hanako potrząsnęła głową.
- A, skąd. Kazekage złożył podanie o wychodne na weekend. Nigdy tego nie robi z takim niewielkim wyprzedzeniem, chyba stąd taka reakcja. Za dobrze im było, teraz ciężko im się będzie przyzwyczaić. - W tym momencie na twarzy dziewczyny zagościło zmartwienie. - Nie wiem, na ile ci zależało, ale jak na mój gust, te plany będziecie musieli odłożyć o kilka tygodni.
Tenten była przekonana, że zdumienie odmalowało się na jej twarzy. Nie miała pojęcia, że Gaara planuje coś na weekend. Tym bardziej, że planuje coś z nią. Zaskoczyło ją nawet to, że dla Hanako jest to takie oczywiste. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy.
- Ach, wysypałam sprawę. Zapomnij, że cokolwiek powiedziałam. 
Tenten wykonała ręką gest, jakby zalepiała sobie taśmą usta.
Ale jednak, Hanako poprawiła jej humor.
- Tak czy siak, Kazekage kazał ci przekazać, że przeprasza, ale dzisiaj nie wyrwie się z pracy. - Hanako przekazała jej jednak tę najgorszą wiadomość. Jutrzejszy trening też nie miał dojść do skutku, i Tenten zaczęła się zastanawiać, kiedy właściwie następnym razem zobaczy się z Gaarą. Hanako popatrzyła na nią ze współczuciem. - Ach, i jeszcze, jak to było? Kocham, tęsknię, dwa buziaki. - Zastanowiła się. - Ale nie będę cię całować, dobrze?
Jakiekolwiek były jej intencje, udało jej się wprowadzić szczyptę konsternacji.
- Czy Gaara kazał ci przekazać cokolwiek?
Na twarzy Hanako pojawiło się poczucie winy, podszyte trudnym do ukrycia samozadowoleniem.
- Prosił, żebyśmy poszły na obiad. Resztę… trochę ubarwiłam. No dobrze, bardzo ubarwiłam. Rety, jesteś trudniejsza niż myślałam. Ale pójdziesz ze mną coś zjeść?
Tenten zdążyła już zrobić zakupy i miała się zabrać za gotowanie, ale teraz to było pozbawione sensu.
- Dobrze. Tylko żadnego mięsa.

    Gaar zabrał z biura kilka dokumentów, by zajrzeć do nich w domu. Zakładał, że czymś będzie musiał się zająć.
Wyszedł z pracy na tyle późno, że porzucił myśl, by odwiedzić Tenten. Wszystkie plany na ten dzień się posypały. Byłoby irracjonalne i dziecinne, spotykać się z nią teraz. 
Doświadczenie podpowiadało mu, że Tenten będzie zła. Co gorsza, miała do tego powody.
Zaledwie wczoraj powiedziała, że z nim zostanie, a on pokazał jej sunijską rzeczywistość zaczynając od czternastogodzinnego dnia pracy.
Chciał jej wyjaśnić, że to zwykle tak nie wygląda i nie będzie tak wyglądać.
Chciał jej wyjaśnić, że starał się wyjść z biura wcześniej.
Powinien jej to wszystko powiedzieć natychmiast. Ale kiedy wyszedł z siedziby była już dwudziesta pierwsza. A teraz, pomyślał zerkając znad dokumentów na zegar w domowym gabinecie, jest prawie  dwudziesta druga. 
Nie wypada narzucać się ze swoją obecnością o tej porze, nawet tylko na chwilę.
Kiedy zaczął myśleć o tym, że właściwie nikt nie śpi o tej porze, i że jeśli Tenten się na niego złości, tym bardziej nie śpi, usłyszał pukanie do drzwi.
Spodziewał się, że to może być jednak z dwóch osób. Jak nigdy wcześniej, liczył, że nie zobaczy Temari.
Po otwarciu drzwi zobaczył na progu sylwetkę w stalowoniebieskim, tradycyjnym przeciwwiatrowym płaszczu. Może miałby jakieś wątpliwości, kto się skrywa pod kapturem, gdyby nie delikatny zapach nagietków i - to było coś nowego - lilii.
Na zewnątrz dość silnie wiało. Odsunął się na bok, by przepuścić ją w drzwiach.
Tenten przeszła dziarskim krokiem przez korytarzyk wiodący do głównego pokoju. Ponad wszelką wątpliwość była naładowana emocjami i rozgniewana - lub wściekła. Dobrze pamiętał jej mowę ciała w chwilach, gdy się złościła.
- Czy jadłaś kolację? - zapytał, szukając jakiegoś neutralnego tematu, choć to zdecydowanie nie była pora na kolację.
Odwołał jutrzejszy trening - tak szczerze był pewien, że będzie musiał odwołać jeszcze kilka następnych - ponieważ wiedział, że Rada będzie teraz patrzeć mu na ręce. O to Tenten też może być zła. Będzie musiał jej przypomnieć, że i tak w następnym i kolejnych dniach Temari zaszczyciłaby ich swoją obecnością. Jeśli się na coś uparła, bardzo trudno zmieniała zdanie.
- Miałam zrobić kolację. Ale nic z tego. - Dopiero kiedy zrzuciła z głowy kaptur mógł ocenić, czy ma pretensje o ten niezrealizowany wspólny posiłek. Ale nie zdołał skoncentrować się na wyrazie jej oczu, ponieważ jego uwagę przyciągnęły kosmyki włosów dookoła jej twarzy. Wiatr zniszczył jej upiętą fryzurę z niezwykle… uroczym efektem. - To znaczy, miałam ją przygotować, ale w tej sytuacji… Nie chcę przeszkadzać. Pracujesz? - Spojrzała w stronę uchylonych drzwi do gabinetu.
- Nie. Mogę zaproponować… 
- Kawę? - Wpadła mu w słowo.
- Jeśli wolisz, wino - odpowiedział, chociaż wątpił, czy alkohol to dobry pomysł.
- Może być cokolwiek. Ja… nie chcę przeszkadzać. Tak nagle pomyślałam, żeby tutaj przyjść. Może powinnam się zastanowić… Pewnie masz pracę, i na jutro musisz się wyspać. Jeśli wolisz, to sobie pójdę.
Zaskoczyła go niepewność w jej głosie. Po tym, jak tutaj wpadła, spodziewał się, że przyszła na niego nakrzyczeć. I teraz miałaby zmienić zdanie i wyjść?
- Zostań, Tenten. Chociaż na chwilę. - Podszedł i wyciągnął rękę, żeby wziąć od niej wierzchnie okrycie.
Rozpięła guziki i ściągnęła płaszcz. 
Nie wziął go od niej, na chwilę całkiem o tym zapomniał.
Tenten miała pod spodem przylegającą do ciała jasną bluzkę na ramiączkach, z dekoltem - nie przesadnym, ale wystarczająco głębokim, by wszystkie jego myśli na sekundę skupiły się na jej piersiach. 
Bezwiednie omiótł ją spojrzeniem. Była ubrana zupełnie niewyjściowo, nie na tę pogodę - jakby naprawdę wybiegła z domu zupełnie bez przemyślenia. Oprócz białej bluzki, miała na sobie grafitowe spodnie z przylegającego do ciała materiału. Te dwa elementy ubioru wyraźnie podkreślały kibić, której tak lubił dotykać.
Tylko, że to nie była jedyna część Tenten, której chciał dotykać. 
To, i kilka kosmyków włosów, które opadały swobodnie na ramiona, zwracając uwagę na nagą skórę jej dekoltu, całkiem wytrąciło go z równowagi.
 Tenten podchwyciła jego spojrzenie, w którym pewnie dominowała prymitywna pożądliwość. Spuściła wzrok, a on pomyślał, że nie powinien tak na nią patrzeć, i sprawiać, że czuła się niekomfortowo. 
W następnej chwili jednak podniosła wzrok i zrobiła dwa kroki w jego stronę. Płaszcz, który trzymała w dłoni, wylądował na podłodze. Ledwo zwrócił na to uwagę.
Miała spierzchnięte od wiatru usta, które bardzo szybko stały się wilgotne i gorące. Kształtne, fascynujące ciało. Jeszcze zanim zdjął to, co je zakrywało, obnażyła przed nim żądze. W inny sposób niż dzisiaj rano. Bardziej jednoznacznie.
Na początku wcale się nie zastanawiał nad tym, co robi. Przylgnęła do niego tak ciasno, pachniała tak zniewalająco, że niczego nie analizował - starał się jej dotykać wszędzie, gdzie mógł dosięgnąć, aż w końcu złapał ją w pasie i przeniósł na sofę.
Rozsmakowywał się w niej powoli, stopniowo odsłaniając miejsca, które chciał zobaczyć i odkryć na nowo.
Tenten drżała, gdy wodził dłońmi po jej nagiej skórze zakrytej bluzką. Jej oddech stawał się coraz bardziej płytki, nieregularny, gdy całował wrażliwe miejsca na jej szyi i dekolcie. Wydawała ekscytujące dźwięki, gdy pieścił jej piersi. Nawet głośniejsze, kiedy przeszedł niżej.
Czuł satysfakcję, dostrzegając, że bezskutecznie próbowała się hamować. Jeszcze większą, gdy był już w niej, i próbowała stłumić jęki, wkładając wszystkie siły w pocałunki. 
Raz po raz gubiła rytm, w jakim współpracowały ich usta - tylko bardziej go to nakręcało. Prawie tak, jak uczucie, które wywoływały jej dłonie na jego plecach. Przyszło mu do głowy, że gdyby trochę zmienił pozycję, pogłębił i przyspieszył ruchy, mogłaby zapomnieć o granicy bólu i wbić w niego paznokcie. Mógłby sprawić, by błagała o więcej.
Odsunął te myśli. Kiedy jednak zauważył, że Tenten jest blisko, przerwał pocałunki i nieco się cofnął, by dobrze widzieć jej twarz. Wykorzystać unikalną okazję do poznania jej emocji.
Była zbyt pobudzona, by długo utrzymywać kontakt wzrokowy, ale on ją obserwował. Koncentrując się na jej twarzy, łatwiej było powściągnąć ekscytację i na nią zaczekać. Wiedział, że to już, ułamek sekundy wcześniej, nim przeniknął ją dreszcz i poczuł, jak w charakterystyczny sposób jej ciało zdrętwiało. Był na szczycie niemal równocześnie z nią i przez to na chwilę stracił z oczu jej emocje. Następnym razem musi zaczekać chwilę dłużej. Zobaczyć w tej chwili jej oczy. Chyba, mimo wszystko, nadal najbardziej fascynują go jej oczy. 
Miał ochotę ją poobserwować, ale na tej ciasnej kanapie nie miał takiej możliwości. Przyszło mu do głowy, że zupełnie nie okazał jej szacunku - prymitywnie atakując ją od progu, zupełnie inaczej niż zaplanował.
Nic nie było tak, jak zaplanował. Kiedy sprawy wymykały się spod kontroli, zwykle tego żałował. 
Musi więc wymyślić sposób, by odzyskać nad sobą kontrolę.

- Szczerze mówiąc, jestem zaskoczona, że sypiasz w aksamitnej pościeli. - Było to jedyne sensowne zdanie, jakie wypowiedziała w ciągu ostatniej godziny.
I było prawdziwe. Nawet w porównaniu z pozostałą częścią mieszkania - nie opływającego w luksusy, gdyż w Sunagakure wygodne rozwiązania często uważano za sprzeniewierzenie się twardemu charakterowi ludzi pustyni - sypialnia wyglądała wyjątkowo ascetycznie. Była maleńka; dużą część przestrzeni na wyłożonej tatami podłodze zajmował futon. Oprócz tego w pokoiku, pod maleńkim oknem, była tylko niska komoda.
Gaara przyglądał jej się, podpierając rękę na łokciu. 
- Bo nie sypiam. Ale mogę zacząć, jeśli lubisz aksamit - odpowiedział, wyciągając rękę i wodząc palcem po jej odsłoniętym ramieniu. - Teraz się zastanawiam, czy to jednak nie jest zbyt wygodna opcja, skoro z takim uporem się zakrywasz
Tenten była zadowolona, że w ciemności nie widać, że się rumieni. Zagarnęła dla siebie praktycznie całą - podobnie jak prześcieradło, aksamitną - narzutę. 
Sunijczycy chyba nie sypiali pod okryciem, ona w kwaterze także nie - specyficzna konstrukcja domów sprawiała, że mimo chłodu i wiatru na zewnątrz, w budynkach było ciepło. Nie zdziwiłoby jej, gdyby sypiali bez okrycia i bez ubrania.
Nie przeszkadzało jej, że Gaara nie ukrywa przed nią nagości, ale sama nie potrafiła się nie przykryć, tym bardziej, że peszyło ją, jak na nią patrzył.
- Zostaniesz do rana? - zapytał.
Udała, że musi się zastanowić.
- No, nie wiem, czy mam ochotę - powiedziała. Wycofała się jednak natychmiast z tej strategii, kiedy dłoń Gaary zsunęła się z jej ramienia i powędrowała na brzuch. - Co będzie, jeśli ktoś zobaczy, jak się wymykam nad ranem z twojego mieszkania?
- Chyba to samo, co w wypadku, gdy ktoś cię zobaczy wymykającą się w środku nocy - odpowiedział Gaara rzeczowo, jednocześnie pozbawiając ją na chwilę tchu, gdy poczuła jego palce na podbrzuszu. - A możesz po prostu wyjść. O dziewiątej nie ma tu żywego ducha. - Uniósł się na łokciu i zbliżył się tak bardzo, że poczuła ciepło jego skóry przez cienki aksamit. - Zostań, proszę. 
Nie mogła ani nie chciała z nim dyskutować - nie wtedy, gdy patrzył i mówił do niej w taki sposób, i nie wtedy, gdy czuła na skórze jego palce.
- Zostanę.

Jak Wam się żyje w czasach zarazy (i tego szaleństwa wokół niej)? Ja już mam dość, nawet chęć do pisania mnie opuszcza (winię za to radio, którego słucham dla wiadomości, pora wrócić do playlist na Spotify).
Wybaczcie poślizg czasowy. Większość tego rozdziału powstała w poprzedni weekend, a w ten jakoś się nie umiałam zebrać, żeby dokończyć i poprawić pod kątem rażących błędów. Mam nadzieję, że ich nie będzie.
Następny rozdział prawdopodobnie pojawi się dopiero za 2 tygodnie - choć nie wykluczam, że uda mi się napisać wcześniej. Zamierzam sięgnąć po ciężkie działa, słuchając w kółko najnowszej płyty Jamesa Blunta. Trzymajcie się!