29 cze 2020

Rozdział 33. Bariera

Ze względu na to, że fragment zaczyna się od retrospekcji, a jakby nie było, publikacja fanficka rozwleka się w czasie, wyjaśnię, że pierwsza scena odwołuje się do wydarzeń z rozdziału 15.

Pustynia, 5 lat wcześniej

Bieganie przez pustynię, w miejscach, gdzie stopy czasami zapadały się w piasku po kostki, traktowała kiedyś jak karę. Jednym z powodów, dla których nie znosiła treningów na terenach wokół wioski ukrytej w Piasku było ukształtowanie terenu. Tym razem jednak nie zwracała na to uwagi.
Ponieważ słońce już zaszło, nie było bardzo gorąco. Wieczory stały się jej ulubioną porą dnia - zupełnie inaczej rzecz miała się w wiosce Liścia, gdzie najbardziej lubiła tradycyjne lenistwo w samo południe w towarzystwie Lee i Nejiego. 
W dzień tereny wokół Suny wydawały jej się nieprzyjazne, niemal wrogie, i nigdy by się tam nie wybrała z własnej woli. Wieczorami, gdy w wiosce było gwarno, cisza pustyni stawała się czymś przyjemnym. I dlatego Gaara przeliczył się, jeśli myślał, że o tej porze może się tu przed nią ukryć.
Poczuła się umiarkowanie zdziwiona, gdy Gaara nie pojawił się o zwykłej porze w swoim ulubionym punkcie obserwacyjnym z widokiem na wioskę, gdzie się zwykle spotykali. Od dnia, w którym zaoferował jej swój płaszcz dla ochrony przed wiatrem, Tenten uznała, że nie jest tam niemile widziana, i nie pytała, czy może mu towarzyszyć. 
Jednak dzisiaj Gaara zachowywał się inaczej. Widziała jego minę, kiedy Kankuro wściekał się z powodu jej wizyty w szpitalu i, koniec końców, wcale nie śmiertelnego ugryzienia. Poniekąd spodziewała się, że Gaara z powrotem schowa się w skorupie, z której tak trudno było go wyciągnąć.
Miała dobre przeczucie. Zobaczyła Gaarę na terenie w pobliżu dużych bloków skalnych dających cień, gdzie zazwyczaj trenowali drużynowo z Yaokim. Zdaje się, że rysował coś na piasku, ale wstał, kiedy ją zobaczył.
Miała świadomość, że Gaara tak naprawdę nie musiałby nawet podejmować wysiłku, żeby się od niej odgrodzić - mógł wykorzystywać piasek na setki sposobów, włącznie z używaniem go jako środka transportu. Od momentu, kiedy udało jej się przełamać opór Gaary przed jakąkolwiek dłuższą rozmową obawiała się, że mógłby wykorzystać któryś z tych niemożliwych do doścignięcia sposobów, by się od niej odwrócić. Tym bardziej, że zdarzało mu się używać piasku bez zastanowienia.
Jednak Gaara od pewnego momentu zaczął zauważać ograniczenia ludzi, którzy go otaczali, i którzy nie radzili sobie na pustyni tak dobrze, jak on. I potrafił się zatrzymać, żeby można było dotrzymać mu tempa.
Nie miała pewności, co zaszło w szpitalu, gdzie opatrywano jej zranioną rękę, ale miała wrażenie, że Kankuro nakrzyczał na Gaarę - jakkolwiek nawet w wyobraźni brzmiało to niewiarygodnie. Relacje braci były zbyt napięte, by mogli na siebie krzyczeć. Miała wrażenie, jakby nie znosili nawzajem swojego towarzystwa. Choć, może to było złe określenie. Raczej obawiali się przebywać w swoim towarzystwie.
Postanowiła, że nie będzie poruszać tego drażliwego tematu. Czuła jednak, że przychodząc tutaj, w oczywisty sposób narusza prawo Gaary do samotności, więc miała potrzebę usprawiedliwienia się. Podchodząc, wyciągnęła z torebki na kunaie bransoletkę, którą dla niego zrobiła. 
- Wygrałeś z automatyczną obroną. Więc, zgodnie z umową, zdobyłeś bransoletkę przyjaźni - powiedziała. Jej własny głos zabrzmiał zaskakująco oschle. Starała się powściągnąć emocje, mając w głowie myśl, która mimo obecnego zachowania Gaary wprawiała ją w euforię, a która nawet nie wypowiedziana na głos wydawała się zbyt śmiała: możesz mnie dotknąć.
Gaara, nie wiedziała nawet kiedy, stał się dla niej równie ważny jak Neji i Lee, ale zawsze był w porównaniu z nimi niedostępny. Czasami miała wrażenie, jakby mimo wysiłków oddzielała ją od niego ściana. A teraz to się może zmienić. Musi się zmienić.
Mimo wszystko, Gaara nie był jak jej koledzy z drużyny i w jego towarzystwie mocniej uświadamiała sobie znaczenie przestrzeni. Nie było naturalnym tak po prostu się do niego zbliżyć. Kiedy była od niego w odległości ramienia, wyciągnęła rękę z bransoletką. Jednak on nie odpowiedział żadnym gestem, tylko na nią patrzył.
- Masz coś wspólnego z Zieloną Bestią Konohy - zauważył.
Nawet jej nie zaskoczyło, że Gaara tak nazwał Lee - tak samo powiedział o nim po walce z Kimimaro. Wówczas na Tenten to określenie podziałało niczym płachta na byka. Teraz uważała, że nazywanie Lee tak, jak sobie tego życzył, było ze strony Gaary przejawem uprzejmości. Może nawet sympatii. Obaj wtedy się wydawali w dobrej komitywie, a łatwość, z jaką Lee zaakceptował niegdysiejszego oprawcę jako towarzysza walki, doprowadziła ją wtedy do pasji. Może nawet bardziej niż to, że jej przyjaciel tak bezmyślnie zaryzykował życie w szalonym pościgu Naruto za Sasuke.
Zdziwiło ją, że Gaara w ogóle wspomniał Lee. Ilekroć o nim mówiła, milczał albo zmieniał temat. Ale zrozumiała, dlaczego teraz o nim pomyślał. Musiał usłyszeć, jak wydzierała się na Lee, że chyba zwariował chcąc jednać się z kimś, kto próbował go zabić.
- To prawda - powiedziała. Gaara patrzył na nią przenikliwie, w sposób, który ją trochę onieśmielał. Ale wiedziała, że nie może odwrócić spojrzenia, jeśli nie chce sprawić wrażenia, że nie jest przekonana do tego, co mówi. - Mnie też ocaliłeś życie.
Kąciki jego ust drgnęły i przez twarz przebiegł grymas. 
- Prawie zginęłaś przez moją bezmyślność, Tenten. Nie zasługuję na twoją przyjaźń.
Tak naprawdę, sytuacja na Demonicznej Pustyni wynikała wyłącznie z jej głupoty - użyła perswazji, żeby Gaara ją tam zabrał. Wiedziała jednak, że dyskutowanie na ten temat nie ma sensu. Gaara przyjmował za oczywiste, że powinien być bardziej odpowiedzialny od innych, i chyba nawet nie przemknęło mu przez myśl, że mogłoby być inaczej. Dobrze by było, gdyby takie myślenie wynikało z życia w złotej klatce, jakiego nieraz doświadczały dzieci wysoko postawionych rodziców, przeświadczone o swojej wyjątkowości. Ale ta klatka była zbudowana z piasku, który z pozoru poddając się kontroli Gaary, tak naprawdę go więził. 
Tenten postąpiła do przodu i chciała go złapać za rękę, ale Gaara się cofnął o krok. Nie użył obrony absolutnej. Normalnie się nie cofał, bo zawsze mógł się odgrodzić piaskiem. To, że tym razem zachował się inaczej, ją ośmieliło.
- Zrobiłam tę bransoletkę specjalnie dla ciebie. Nie pytam, czy na nią zasłużyłeś. Ważne, czy nadal ją chcesz.
Gaara chwilę się wahał, ale wyciągnął rękę. Tenten z poważną miną zawiązała kolorowe sznureczki na jego nadgarstku.
- To teraz moja - powiedziała, z zadowoleniem wyciągając z torebki drugie rękodzieło. Była z siebie niesamowicie zadowolona, chociaż niewątpliwie nie były to najlepiej wykonane bransoletki, jakie widziała. Nie miała praktyki w pracy z materiałami delikatniejszymi niż stal.
I chociaż była świadoma doniosłości tej chwili, nie powstrzymała się przed uśmiechem do własnych myśli. Gaara bywał zarozumiały, z pewnością siebie wygłaszał deklaracje, że potrafi miażdżyć skały, ale kiedy zawiązywał jej bransoletkę na nadgarstku, jego dłonie drżały.

Wioska Piasku, obecnie

Asu czuła, że ma już dość tego dnia i nieustannych utarczek z Rei. Nie było jeszcze późno, ale nie miała ochoty iść do świątyni. Zamiast tego skierowała się do swojej kwatery.
Zdumiał ją widok Kankuro, który czekał oparty o mur przy drzwiach.
- Skąd wniosek, że mnie tu zastaniesz o tej porze? Nie masz z kim pić? - zapytała, wyciągając klucze. - Czy jakaś laska cię wystawiła i nie masz się z kim bzykać?
Kankuro wzruszył ramionami z obojętną miną.
- Nie znoszę u kobiet, że mówią tylko po to, by posłuchać swego głosu. Któreś z tych zdań to było faktyczne pytanie?
Asu żachnęła się lekko.
- Nie chcę znać odpowiedzi na żadne z nich - oceniła. Otworzyła drzwi i weszła do przedpokoju, potem do małego saloniku. Nie musiała zachęcać Kankuro, by poszedł za nią. Bez pytania usiadł w fotelu - jedynym meblu, który, jak mawiał, wygląda stabilnie w tym “mieszkaniu pełnym pluszu”. 
Asu świadomie urządziła kwaterę w pastelowych kolorach, dbając o miękkie obicia mebli - nie dlatego, że takie lubiła, tylko dlatego, by mieszkanie wyróżniało się spośród każdego innego miejsca w Sunagakure. Bawiło ją, że każdy, kto tu pierwszy raz wchodzi, myśli to, czego Kankuro nie wahał się wyrazić na głos - że mieszkanie czcigodnej Najwyższej Kapłanki wygląda jak burdel.
- Napijesz się herbaty? - zapytała.
Kankuro zmarszczył brwi.
- A kupiłaś jakieś normalne filiżanki?
- Kiedy, według ciebie, miałabym czas się tym zająć? - odgryzła się. 
Lalkarz machnął ręką. Jego postawna postać odziana w czerń prezentowała się zabawnie na tle fotela obitego materiałem w pastelowym odcieniu niebieskiego, czego zapewne był świadomy. Z tego mogło wynikać jego ewidentne niezadowolenie.
- Taka jesteś niby zapracowana - powiedział z ewidentną złośliwością, - a nie masz czasu pilnować trzódki. Jeśli wierzyć plotkom, jesteś zaabsorbowana kochanką.
W pierwszej chwili miała się odciąć, ale zrezygnowała z tego. Jeszcze wypłynąłby problem jej życia osobistego. Łatwiej było dyskutować na takie tematy, kiedy jej nie zależało, a tym razem, co zauważyła z niezadowoleniem, za bardzo jej zależy. Rei, nie dość że neurotyczna i chorobliwie zazdrosna, to jeszcze chce się stąd za wszelką cenę wyrwać. Trudno będzie znaleźć drogę do rozwiązania tego konfliktu.
- Co cię do mnie sprowadza, misiu? - zapytała, siadając na wyłożonej poduszkami sofie.
- Moja siostra - odpowiedział Kankuro, i zawiesił głos, najwidoczniej chcąc napawać się jej zdumieniem. Musiała przyznać, że takiej odpowiedzi nie oczekiwała. - A konkretnie, konieczność uprzedzenia faktów. Temari wściekłość przekuwa w działanie, a tym razem nie wie, w kogo ma uderzyć. Trzeba ratować niewinne ofiary.
- Czyli, kogo? - zapytała z umiarkowanym zainteresowaniem.
- Ciebie, kotku, bo wszystkie nitki prowadzą do ciebie. Ktoś tutaj próbuje utkać intrygę w najlepszym świątynnym stylu.
Asu spiorunowała go wzrokiem. Nie wiedziała jeszcze, czy Kankuro faktycznie chce jej coś zarzucić czy tylko się z nią droczy.
- No tak, bo żołnierze nie intrygują, to nie na ich poziomie.
- Przeciwnie - odparł Kankuro. - Ale nie tym razem. Sprawa jest bez szans powodzenia, na dodatek można solidnie oberwać. Nie narażaj się jej, nie warto.
Asu prychnęła ze zniecierpliwieniem. Temari i tak jej nienawidziła, a powód był zawsze ten sam. Pragnęła chronić rodzinę, tak jak dzika kotka chroni swe młode.
- Mam rączki tutaj - powiedziała, wystawiając przed siebie dłonie. - Nie dotknę Gaary nawet koniuszkiem palca. - Na widok zniecierpliwionej miny rozmówcy postanowiła spoważnieć. - O co właściwie chodzi?
Kankuro zmierzył ją uważnym spojrzeniem, jakby oceniał, czy może być z nią szczery.
- W dużym skrócie, Tekidan wysłał dzisiaj do mej siostry Naokiego z prezentem. Zapraszają nas do swego domu. Temari wariuje, bo kiedy wysuną oficjalną propozycję, odmowa zostanie potraktowana jako afront wobec klanu. Albo nawet, wobec dwunastu klanów, bo mogli się dogadać.  
Asu przymrużyła oczy.
- Och. To dlatego jego córka tak gorliwie się modli. Myślisz, że jakikolwiek jounin może sprawić, że starszyzna za wszelką cenę zacznie forsować mariaż? Moim zdaniem nie ma się czym przejmować.
Kankuro próbował się oprzeć w fotelu, ale zapadł się w nim, więc wyprostował się z niezadowoloną miną. Nie skomentował tego jednak, za to popatrzył na nią z powagą.
- A czy twoim zdaniem Tekidan traciłby czas na takie podchody? Odpowiem. Jest na to zbyt inteligentny. Jedyne, co można w ten sposób osiągnąć, to rozjuszyć Temari.
Asu prychnęła. Narosła w niej irytacja, której tym razem nie potrafiła ukryć. Była trochę zła na siebie, bo rzeczywiście, mało ostatnio przyglądała się temu, co się dzieje w świątyni. Była zbyt zajęta własnymi sprawami, by wyciągnąć właściwe wnioski. Ale podejście Kankuro też ją zirytowało.
- Temari? - powtórzyła ze złością. - A przepraszam, to ona jest w tej sytuacji przedmiotem handlu? Bo mnie się zdaje, że wysoko postawiony jounin chce ustawić małżeństwo Gaarze.
Kankuro uśmiechnął się lekko.
- Żałuję, że jej tu nie ma. Może stałabyś się w jej oczach wolna od podejrzeń.
Asu prychnęła.
- Nie mam nic wspólnego z Narin. Co miałabym z tego mieć?
- Satysfakcję z zasiania chaosu, rozrywkę, wysoko postawioną marionetkę. Wybieraj - odparł Kankuro. Mówił z taką swobodą, że Asu zaczęła podejrzewać, iż jest obiektem manipulacji. Albo, że  lalkarz stara się sprawić, by poczuła się niepewnie, bo to wstęp do przesłuchania.
- Nie ufasz mi? - zapytała. - Naprawdę sądzisz, że bawiłabym się w takie rzeczy? 
- Jestem bliżej takiego wniosku, niż pięć minut temu. Najwyraźniej udajesz głupią, Asu.
W jego tonie nie było żartu. Wtedy też zdała sobie sprawę, jaki jest tok jego myślenia.
- Ach, rozumiem. Więc Naomi manipuluje siostrą, a ja pociągam za sznurki. - Ta myśl rozdrażniła ją bardziej, niż się spodziewała, i nie potrafiła tego ukryć. Wzięła jednak głęboki oddech. To, że okazała zdenerwowanie, świadczyło przeciwko niej.
Na absurd zakrawała sytuacja, w której rozmawiając z Kankuro musi zastanawiać się, co może świadczyć przeciw niej. Zwykle miał do niej zaufanie.
Nigdy nie dała mu powodu, żeby go nie miał.
A teraz uznał, że jest podejrzana, bo nie zauważa oczywistych wniosków? To chyba tylko dowód na to, jak ograniczona jest jego wiedza.
- To nie Naomi.
Kankuro pokręcił głową z powątpiewaniem.
- Zdradzę ci coś. Tekidan nie próbowałby zrobić z córki Płomienia Wiatru, nie opłaca mu się w to brnąć, z kilku powodów. Poza tym, wszyscy chyba wiedzą, kto może wpłynąć na Narin. Wszystkie sznurki prowadzą do jej siostry, a kiedy Temari to zauważy, tak jak i ja pomyśli, że tylko ty możesz mieć z takiego układu korzyść polityczną. Tyle, że tu nie musi chodzić o politykę. Może o zwykłą zemstę. Twoim zdaniem, Naomi nie chciałaby odegrać się na siostrze?
Asu potrząsnęła głową.
- Namawiając ją, żeby patriotycznie poświęciła się dla ratowania wioski przed Tenten, i robiąc z niej męczennicę dla dobra sprawy? - zakpiła. 
Kankuro nachmurzył się.
- Nie chodzi o Tenten.
Asu przewróciła oczami. Ledwie powstrzymała się przed wstaniem z miejsca.
- Oczywiście, że chodzi o nią, Kankuro. Ktoś panikuje. Wcześniej jouninom się nie spieszyło, żeby znaleźć Gaarze żonę. I nawet żaden z waszych szlachetnych klanów nie próbował torować sobie ścieżki. Odnoszę wrażenie, że mimo ambicji politycznych, nie tak łatwo podjąć decyzję, żeby wżenić się w przeklętą rodzinę. Przecież nawet shinobi kochają swoje córeczki, a jak do którejś mają mniejszy sentyment, to wycinają jej macicę i wyznaczają ją na służkę bogom. Zabrakło wam płodnej niewiasty, którą można poświęcić.
Kankuro sprawiał wrażenie zszokowanego jej wybuchem.
- Przepraszam, nie mam na myśli “wy” jako “wy” - dopowiedziała. Żałowała, że straciła panowanie nad nerwami.
Kankuro zawahał się. Może przyszło mu do głowy, żeby o coś zapytać, ale się rozmyślił. Była mu za to wdzięczna.
- Właśnie o tym mówię. O poczuciu niesprawiedliwości. Naomi jest starsza, i w typowej sytuacji zostałaby kunoichi. Pamiętam jednak, że uznano, że się nie nadaje, bo zawsze chowała się za plecami siostry.
Asu przymknęła oczy, by się uspokoić.
- Więc chcesz wiedzieć, czy ma poczucie krzywdy? Z pewnością. Czy mogłaby chcieć się teraz odegrać? Tak. Czy ma ochotę wykręcić jakieś świństwo Narin? Bardzo możliwe. 
Kankuro skrzywił się, jakby jego własne myśli wydały mu się odpychające.
- A więc nienawidzi siostry tak bardzo, że wkręciłaby ją w małżeństwo z Gaarą?
- Nie. Może jest stuknięta, ale nie chora.
W uszach Kakuro te słowa miały inny wydźwięk, niż w jej myślach. Sprawiał wrażenie dotkniętego. Zupełnie jakby zasugerowała, że jego brat torturuje niewiasty.
- No wiesz, bez przesady, w oczach dwunastu klanów Gaara nie jest już psychopatą - powiedział, choć w jego głosie nie było pewności. Prawdopodobnie zdawał sobie sprawę, że to wątpliwe, czy w czyjejś opinii można być, a potem już nie być psychopatą.
Nigdy nie wiadomo, co taki ktoś ma w głowie, oczywiście. Dlatego do tej pory nie rozkwitła rywalizacja o prawo wybrania dla niego małżonki, choć każdy radny miał tę konieczność z tyłu głowy. Zwykle tę kwestię roztrząsano zaraz po wyborze Cienia Wiatru, w końcu nawet bez plotek o klątwie był to zawód wysokiego ryzyka.
- Och, tym bardziej nie jest nim dla kapłanek - odpowiedziała, starając się zabrzmieć swobodnie. Sława Gaary dotarła chyba do każdego miejsca w kraju, kapłanki mniej lub bardziej się go bały - ale w przeciwieństwie do kunoichi nie wiedziały, czym jest Pustynny Pogrzeb. Miała wręcz wrażenie, że dla dziewczyn, które dorastały w izolacji i nie znały świata shinobi, opinia zrehabilitowanego mordercy dodawała Kazekage atrakcyjności.
- Asu - odezwał się Kankuro, który widocznie miał już dość tego tematu. - Nikt nie wyjdzie dobrze na konflikcie na najwyższym szczeblu. Tekidan nie ugra na tym nic, za to może stracić twarz, bo Gaara nie potrafi rozgrywać takich sytuacji i najpewniej go obrazi. Narin musi się wycofać. Naomi namówiła siostrę do podlizywania się starszyźnie, to niech ją teraz zniechęci. 
Asu powstrzymała się przed głośnym wyrażeniem niezadowolenia. Kankuro najwyraźniej wyobrażał sobie, że kapłanki traktują ją tak, jak jego traktują podwładni. Może żołnierze uważają słowo dowódcy za święte. Jej układy z dziewczynami były oparte na czymś innym. A Naomi, nawet gdyby nie miała innych motywów, pchałaby się tam, gdzie nie jest mile widziana, tylko po to, by ją rozzłościć.
- Nie mam na nią wpływu - przyznała niechętnie. Poczuła się rozdrażniona zniecierpliwionym spojrzeniem, jakie rzucił jej Kankuro, jakby jej nie dowierzał. - To nie jest sprawa polityczna. Nie martwiłabym się, że będzie rozwiązywana na poziomie rady. Naomi nie zależy na aranżowaniu wesela, raczej chce zwrócić na siebie uwagę.
- Mojej siostry? - zapytał Kankuro z powątpiewaniem.
Asu żachnęła się.
- A pieprzyła się z twoją siostrą? - odpowiedziała opryskliwie. Starała się nie stracić panowania nad sobą, ale już jej to nie wychodziło.
Zdecydowanie wolałaby, żeby Temari nie pomyślała, że nasłała Naomi na jej brata. Tym bardziej, że w jakiejś części była to prawda.
 Kiedy stanęła przed koniecznością wybrania dziewczyny do towarzystwa dla Kazekage, Naomi i Hanako wydawały się najlepszym materiałem. Obie dość ciche w porównaniu z resztą, na tyle pozbawione inicjatywy, żeby nie wyrywać się ze słodyczami, i na tyle niepokorne, by łgać wobec Najwyższego Kapłana, dając mu poczucie, że wie, co się dzieje w Sunie i że będzie mógł wrócić do sterów.
Naomi przy okazji uwierzyła, że może się uniezależnić i prowadzić własne gierki. Z upodobaniem jątrzyła, psuła atmosferę wśród dziewczyn, a przede wszystkim robiła, co mogła, by podważyć jej autorytet i nastawić przeciw niej dziewczyny. Pokazała się z najgorszej strony, kiedy straciła zainteresowanie Gaary. Coś w jego osobowości nieznośnie wywindowało jej ego, a Asu musiała się mierzyć z konsekwencjami.
- Jeśli to rzeczywiście Naomi, nie musisz się martwić - powiedziała, świadoma, że przemawia przez nią mściwość. - Oduczę ją wpychania palców między drzwi.
Jeszcze nie miała pomysłu, jak to zrobić, ale z przyjemnością ostudzi zapędy tej kurwy.

Narin weszła do pokoju. Była umiarkowanie zaskoczona, gdy zobaczyła Naomi. Dziewczyna, ubrana w tradycyjne kimono kapłanki w niebieskim kolorze, odwróciła się od lustra.
Miała w uszach kolczyki. Narin poczuła się nieswojo, ponieważ przyłapała siostrę na przymierzaniu biżuterii, którą ojciec kupił dla niej - i której sama nie przymierzyła ani razu.
Odwróciła się i pieczołowicie odłożyła miecz w przeznaczonym do tego miejscu pod ścianą, z drugiej strony pokoju.
- Nie nudzi cię to? Trening rano, trening przed obiadem, po obiedzie, po kolacji? - Pytanie zabrzmiało w jej uszach obcesowo.
Odwróciła się. Naomi założyła nogę na nogę - co chyba nie było wygodną pozycją w wąskim kimonie - i patrzyła na nią z zagadkowym wyrazem twarzy. 
- Pasują ci te kolczyki. Jeśli chcesz, weź je - odpowiedziała Narin, siadając na łóżku.
Czuła, jakby miała coś gorzkiego w ustach. Choćby nie wiadomo jak chciała wmówić samej sobie, że przemawia przez nią wspaniałomyślność, tak naprawdę chciała przypomnieć starszej siostrze, że to nie jej pokój i nie jej rzeczy. Nie dlatego, że czuła się przywiązana do tych kolczyków.
Chciała zobaczyć, jak z jej twarzy znika irytująca pewność siebie.
Kilka dni temu Narin była zadowolona, że ma okazję spędzić trochę czasu z siostrą, z którą kiedyś miała bardzo dobry kontakt. Teraz chwilami zdawało jej się, że Naomi bawi się jej kosztem.
Kapłanka szybkim ruchem zdjęła kolczyki, jakby ją parzyły.
Nie sprawiała wrażenia urażonej, raczej zniesmaczonej.
- Sprawię sobie własne - odpowiedziała z nieszczerym uśmiechem.
Narin pomyślała, że gdyby siostra była zainteresowana biżuterią, od dawna by jakąś nosiła. Niektóre kapłanki, teraz, kiedy już było im wolno, chodziły obwieszone świecidełkami. Poza świątynią nie nosiły tradycyjnych szat, wolały spodnie.
Wydawało się, że służki bogini dzielą się na dwie grupy. Te, które przesadnie manifestowały, że wszystko się zmieniło, i te, które pozostawały wierne dotychczasowym tradycjom, jakby nie zmieniło się nic.
Naomi nie obrała żadnej z tych strategii. Nosiła tradycyjne kimona, ale nigdy nie spinała włosów - od dawna nosiła je nieskromnie rozpuszczone. Służyła w świątyni, ale rozmawiając z mężczyznami patrzyła im w oczy, jakby konwenanse jej nie obowiązywały.
Narin nie potrafiła stwierdzić, czy jej siostra zachowuje się tak ostatnio czy była taka od zawsze - od zawsze, czyli odkąd wróciła do Sunagakure. Zbyt rzadko rozmawiały. Nagłą chęć Naomi do spędzania razem czasu potraktowała jako okazję do odbudowania nadszarpniętej relacji - zdaje się, że wiele kapłanek próbowało teraz odbudowywać relacje - i dlatego nie sprzeciwiała się otwarcie żadnym jej pomysłom. Uznała, że lepiej będzie, jeśli ojciec to ukróci. On jednak, jak na razie, dawał się prowadzić jak na sznurku, licząc, że jounini wystraszą się potencjalnego zwiększenia jego wpływów. Jego obsesja na punkcie utrzymania swojej pozycji chyba się pogłębiła, zupełnie jakby czuł się zagrożony.
Wolała nie zastanawiać się nad tym, do czego ojciec może być zdolny dla utrzymania wpływów. Wierzyła, że z nim potrafi sobie poradzić. Prawdziwym problemem była Naomi, a raczej to, że ostatnio ewidentnie się nudzi. Narin postanowiła pociągnąć ją za język.
- Spędzasz przed lustrem tyle czasu, jakbyś szykowała się na randkę - powiedziała, ale tym razem w jej słowach było więcej sympatii niż uszczypliwości. - Kiedy przedstawisz tacie twego adoratora?
Naomi uniosła brwi.
- Adoratora? - powtórzyła, jakby była zaintrygowana.
Narin pokiwała głową.
- Tak. Nie wmówisz mi, że tyle razy spotkałaś się z Yaokim przypadkiem.
Naomi uśmiechnęła się, jakby ta uwaga ją rozbawiła.
- Kto twierdzi, że przypadkiem? Chłopak przeżywa kryzys wiary. A ja jestem przewodniczką duchową, jakbyś nie zauważyła.
- To jest chyba rola Najwyższej Kapłanki, chcesz z nią rywalizować? - odparła kpiąco Narin, nawet przez sekundę nie myśląc, że siostra może mówić poważnie.
Naomi rzeczywiście, była jedyną osobą w ich rodzinie, którą można nazwać religijną, ale nie była religijna w sposób oczekiwany od kapłanek. Trudno było sobie wyobrazić, że może udzielić porad duchowych komukolwiek.
Narin zrozumiała jednak, że powiedziała coś niewłaściwego. Siostra patrzyła na nią spod przymrużonych oczu, zaciskając usta, jakby powstrzymywała się przed powiedzeniem czegoś nieprzyjemnego.
- Asu nie jest dla mnie konkurencją - powiedziała po chwili, zaskakująco opryskliwym tonem.
- Mniejsza z nią - odparła Narin szybko, zdając sobie sprawę, że popełniła nietakt. - Yaoki nie chce od ciebie duchowej rady. Pewnie zaprosiłby cię na randkę, gdyby się nie bał.
Naomi przewróciła oczami.
- Tak uważasz?
Narin skinęła głową.
- Tak. Może tego nie zauważyłaś, ale mężczyźni się ciebie boją. Jeśli chcesz sobie kogoś znaleźć, musisz zachowywać się odrobinę mniej wyzywająco. Yaoki na ciebie leci, i może zastanów się zanim go zignorujesz, bo to jest bardzo porządny chłopak. I może szansa dla ciebie.
Naomi przyłożyła rękę do serca, jakby była urażona, ale jednocześnie uśmiechnęła się, jak gdyby usłyszała komplement. 
- Nie kręcą mnie porządni chłopcy - powiedziała lekceważąco. - Ale masz rację. Zastanowię się, zanim go zignoruję, bo to może być szansa.

Tenten szybko przemknęła po schodach prowadzących na piętro budynku, ale kiedy znalazła się przed drzwiami mieszkania Gaary, zawahała się.
Jakoś nigdy wcześniej nie przyszło jej do głowy, że wkrada się niczym skrytobójca. Tym razem pojawiła się taka myśl. Rozejrzała się i zrzuciła z głowy kaptur, zanim zapukała. 
Gaara otworzył jej drzwi niemal natychmiast, ubrany w cywilne ciuchy, co mogło sugerować, że był w domu już od jakiegoś czasu. 
Zastanawiała się, czy po tym, jak bez powodu wszczęła kłótnię, wrócił do pracy w biurze. Nie spotkała go w jego ulubionym miejscu obserwacyjnym w wiosce, choć trochę na to liczyła. Tamten dach wydawał jej się najlepszym miejscem do łagodzenia konfliktów. Wiązało się z nim zbyt wiele wspomnień, by mogła się złościć.
Z kolei w jego mieszkaniu mogła się z nim łatwo pokłócić. Nie raz i nie dwa pojawiały się w jej głowie myśli, że może odwiedzały go tutaj kobiety. Odsuwała je na obrzeża świadomości, podobnie jak wiele innych spraw.
- Nie wpuścisz mnie? - zapytała. 
We wzroku Gaary dostrzegła wahanie. Postanowiła więc nie czekać na zaproszenie i popchnęła go lekko, żeby móc wejść do środka i zamknąć drzwi. 
Znaleźli się w niemal całkowitych ciemnościach. Jedynie słabe światło sączyło się przez wąskie okienko nad drzwiami wejściowymi do mieszkania. Drzwi prowadzące z przedpokoju do salonu były zamknięte. 
W półmroku jeszcze trudniej było odczytać cokolwiek z twarzy Gaary, miała jednak wrażenie, że jest skonsternowany. Nie rozumiała, dlaczego stał naprzeciw niej i patrzył, jakby się wahał. 
- Nie zaprosisz mnie? - Dopiero po zadaniu pytania zdała sobie sprawę, że się powtarza.
W korytarzyku było nie tylko ciemnawo, ale też ciasno. We wzroku Gaary było coś tak osobliwego, że sytuacja zaczęła jej się podobać. Nie dotykali się, ale jednocześnie byli na tyle blisko, że w nie dotykaniu było coś znaczącego.
- Oczywiście, zaproszę cię - odpowiedział Gaara. - Daj mi chwilę.
- Chwilę na co? - zapytała. Mimo solidnego postanowienia, nie zapanowała ani nad uśmiechem ani nad rękami. Gaara sprawiał wrażenie, jakby chciał się cofnąć, a jednak nie miał dokąd. I nie otworzył drzwi. Dotknęła jego klatki piersiowej przez koszulkę.
Bez wątpienia go zaskoczyła. Widać to wszystko - ciasna przestrzeń, fizyczna bliskość i napięcie - nie przystawało do jego planów na wieczór.
Ona także nie tak to sobie wyobrażała. Czuła, że zachowała się dzisiaj histerycznie, stworzyła problem z niczego, i że musi się wytłumaczyć. 
Ale teraz myślała tylko o tym, że Gaara od rana jej naprawdę nie pocałował.
- Gniewasz się? - zapytała.
- Ja na ciebie?
Jego zdziwienie wydawało się szczere. Jednak Tenten nie myślała o dociekaniu, kto zawinił i kto kogo powinien przepraszać. Powiodła palcami po jego torsie i wsunęła dłonie pod koszulkę.
Jego skóra była w dotyku inna niż zwykle.
- Od kiedy nosisz w domu zbroję? - zapytała.
W pierwszej chwili była tylko zaciekawiona. Ale Gaara miał taki wyraz twarzy, jakby został przyłapany na przestępstwie.
Cofnęła się, zdezorientowana.
Odkąd tu była, nigdy nie zauważyła, by Gaara nosił piaskową zbroję. W Sunagakure nie musiał jej przyodziewać. 
Poczuła się dotknięta. Zupełnie jakby Gaara spodziewał się, że ona spróbuje zatrzeć wspomnienie o swoim wcześniejszym zachowaniu, wykorzystując jego czułość na dotyk.
Gaara nie był teraz taki, jak dwa lata temu. Był bardziej skryty. Miała wrażenie, że ukrywa przed nią przynajmniej niektóre emocje. W łóżku był powściągliwy - znacznie bardziej niż wtedy, kiedy kochali się po raz pierwszy, o wiele bardziej, niż wówczas, gdy uprawiali miłość na kanapie w salonie. 
Na dodatek, zwykle to ona dążyła do zbliżenia, to ona go prowokowała. 
Było zupełnie tak, jakby odkorkowała butelkę i wypuściła dotychczas nieznaną część swojej osobowości. Przez lata robiła wszystko, żeby nie myśleć o Gaarze. Jeśli miała gorszy dzień, myślała o nim, owszem - emocjonalnie. Nie tak, jak teraz. Od pierwszej nocy, którą tu spędziła - którą spędzili razem - nie potrafiła przestać myśleć o nim w zupełnie innym kontekście.
I miała niejasne poczucie, że coś jest nie tak.
Kochał się z nią, wyłącznie w łóżku, w aksamitnej pościeli, delikatnie do przesady. 
Nie tak delikatnie, by nie czuła przyjemności. Wiedział, gdzie i jak jej dotykać, ale chwilami miała wrażenie, jakby wszystko, a zwłaszcza miłość fizyczną, próbował ująć w jakieś określone ramy, jakby pragnienie kontroli zabijało w nim spontaniczność, albo jakby świadomie starał się ukryć przed nią to, co czuje.
Gdyby nie to, jak z nią rozmawiał, jak na nią patrzył i jak jej dotykał - jak dotykał jej nie erotycznie, kiedy nie byli nadzy - musiałaby się zastanawiać, czy budzi w nim takie uczucia, jak kiedyś. Na wiele sposobów je okazywał. Ale w łóżku nie odsłaniał emocji, pokazywał tylko technikę i doświadczenie.
Miał sprawne palce, sprawne ciało i umiejętności, ale nie było w nim ognia. Rozbudzał w niej namiętność i pozwalał, by płonęła sama.
Ale chociaż wyraźnie wolał kontrolować sytuację, chociaż ją zatrzymywał, to jednak uważała, że może się przebić przez barierę, którą narzucił. Był wrażliwy na jej dotyk i być może jedynym, czego potrzebowała, żeby wydobyć z niego czyste emocje, była praktyka. Zamierzała nauczyć się dotykać go tak, by zapomniał o samokontroli.
Czy dlatego uciekł się do tej cholernej zbroi? Bo uważał, że będzie wolała się z nim przespać niż porozmawiać?
To tym bardziej frustrujące, że się nie pomylił.
- Jesteś zła. - To nie było pytanie, lecz ocena. 
Poczuła się jeszcze gorzej. 
Nie planowała fizycznie osaczyć Gaary. Kiedy patrzyła na niego, czuła jego obecność, nie potrafiła się powstrzymać. Wydawało jej się, że to, co widziała w jego wzroku, to pożądanie - zmieszane z niepewnością, jakby nie do końca odpowiadało mu to, co czuje. Teraz już sama nie wiedziała, co dostrzegła. Może tak naprawdę Gaara czuł się przez nią atakowany. Może jest jedną z tych niezdolnych do samokrytyki kobiet, które nie dostrzegają, że się narzucają.
- Nie jestem zła - powiedziała, kręcąc przecząco głową. 
Wierzyła w to, co powiedziała, ale mimo to czuła, że do oczu napływają jej łzy. Łzy złości i rozczarowania. Łzy upokorzenia.
Powinna się opanować. To, że Gaara nie pragnie jej w równym stopniu, jak ona jego, nie znaczy, że jego uczucia nie są silne. Że nie są tak silne, jak kiedyś.
Mimo to czuła, że traci zimną krew. Negatywne emocje, jakie się w niej pojawiały pod wpływem tłumionych myśli, że jest niekompletna - przeciętna kunoichi, niewystarczająco ładna, niewystarczająco zmysłowa, że na dłuższą metę zbyt wiele jej brakuje - wszystkie te myśli i emocje, do których nie chciała się przyznać, właśnie teraz wypływały na wierzch i groziły wybuchem. 
Zacisnęła dłonie, żałując, że nie ma kunaia albo chociaż długich paznokci, które mogłyby dotkliwie wbić się w skórę i skierować uwagę na coś innego, na bodźce z zewnątrz.
Przecież nie może się teraz rozpłakać.
Pomyślała o Nejim. Niemal go zobaczyła oczami wyobraźni.
Oddychaj, Tenten. 
Neji bywał brutalnie szczery, ale wtedy nie  powiedział tego, co pewnie miał w głowie: tu jest mnóstwo ludzi, zrobisz z siebie widowisko. Ale też nie zakłamywał rzeczywistości. Nie powiedział wszystko będzie dobrze
Oddychaj, Tenten. Jestem tutaj. Zawsze będę.
Skłamał.
Niech to diabli. Nejiego nie ma, powinna przestać szukać w nim punktu oparcia.
- Lepiej już pójdę - powiedziała szybko i odwróciła się do drzwi.
Czuła, że szybko wali jej serce, i nie potrafiła ocenić, czy to atak paniki czy napad złości. 
- Zostań, proszę.
Słowa, które sprawiały, że nie potrafiła tak po prostu odwrócić się i odejść, bo przecież obiecała, że zostanie - teraz też sprawiły, że się zatrzymała. Ale nie umniejszyły uczucia gniewu.
Odwróciła się na pięcie.
- A gdybym ja tak powiedziała? - zapytała. Jej własny głos brzmiał obco, ostro, ponieważ starała się zapanować nad nerwami. - Zostań?
Gaara przymrużył lekko oczy. Dobrze widziała jego źrenice, ich poważny wyraz. To było pytanie, którego się spodziewał. Prędzej lub później, musiał się go spodziewać.
- Co masz na myśli?
Z frustracją potrząsnęła głową.
- Nie udawaj, że nie wiesz. Co byś zrobił, gdybyś musiał wybrać między mną a… - Nie wiedziała, jak to nazwać. Obowiązkiem? Aktem odwagi? Czy raczej aktem samozniszczenia? - A twoją wioską.
 Zapytała, choć wiedziała, że na takie pytanie nie można udzielić dobrej, satysfakcjonującej kogokolwiek, odpowiedzi.
- Dlaczego pytasz mnie o to teraz, Tenten?
Reakcja Gaary była z jej perspektywy szokująco rzeczowa.
- Dlaczego teraz? - powtórzyła.
- Tak. Dlaczego teraz?
Nie potrafiła na to odpowiedzieć. Albo nie chciała. Rozłożyła ręce.
- Pewnie dlatego, że wcześniej nie miałam okazji. Albo inaczej, nie miałam do tego prawa. Ale powiedziałeś, że chcesz, żebym została z tobą… na zawsze - głos jej lekko zadrżał, kiedy to mówiła. Nie chciała, żeby fakt zaistnienia takiej propozycji zabrzmiał jak zarzut. Ale tak to zabrzmiało. - Nie. Kogo ja okłamuję? Pytam teraz, bo nie spytałam wcześniej, chociaż powinnam. Ale nie mogłam cię o to spytać. Nie pojmiesz, o co mi chodzi. Nigdy nie będziesz na moim miejscu. Nie byłeś na moim miejscu. 
Przez ułamek sekundy miała wrażenie, że Gaara chce się do niej zbliżyć, ale zrezygnował, zanim wykonał krok w jej stronę. 
- Rozumiem - powiedział.
Potrząsnęła głową, tym razem gwałtownie.
- Bzdura, nic nie rozumiesz. Nie wiesz, jak to jest, każdego dnia bać się, że ktoś, kogo kochasz, tym razem się przeliczy, tym razem nie wygra, a ciebie nawet nie będzie w pobliżu, żeby go pożegnać. Nie wiesz, jak to jest, kiedy ktoś podejmuje wszystkie decyzje za ciebie.
Tym razem w jej głosie brzmiał zarzut, wiedziała to. Nic dziwnego, że Gaara poczuł potrzebę, żeby się usprawiedliwić.
- Tenten, nie jestem w stanie wszystkiego przewidzieć. Nie brałem pod uwagę, że Neji zginie. Choć, nawet gdybym wiedział…
- Wtedy, co? Przydzieliłbyś mnie do tego samego oddziału? 
Gaara zastanowił się.
- Nie. Prawdopodobnie nie. - Zamknął oczy, a kiedy je otworzył wiedziała, że powie coś, czego wcale nie chciał jej mówić. - Tak samo, jak wcześniej nie pozwoliłbym ci wrócić do Konohy, gdybym wiedział, że została zniszczona. Chcąc być uczciwym, muszę to przyznać… Gdyby to ode mnie zależało, nie pozwoliłbym byś poszła przyjaciołom z odsieczą, nieważne do której osady należysz. Nie pozwoliłbym, żebyś poszła tam sama.
- A ty musisz w pierwszej kolejności chronić Sunę - uzupełniła.
To nie było coś, co odkryła teraz. Ale dopiero teraz miała odwagę wprost to sobie powiedzieć. Jeśli zostanie na stałe w Sunie, to oznacza coś więcej niż odrzucenie opaski z liściem. Oznacza, że na okoliczność jakiegokolwiek konfliktu interesów w przyszłości, będzie musiała wybierać.
Właściwie, na okoliczność przyszłości, teraz wybiera.
-Tak. Muszę chronić Sunę - przyznał Gaara. Zabrzmiało to trochę, jakby przyznawał się do winy. Za wybory, których nawet nie dokonał, ale które mogą się zdarzyć. - I chcę chronić ciebie, nawet jeśli wydaje ci się, że radzisz sobie sama. Nawet, jeśli nie chcesz być chroniona. Nie zaproponowałbym ci pracy w Sunagakure. Nawet, gdyby to zależało tylko ode mnie.
 Teraz przynajmniej rozumiała, dlaczego sprawiał wrażenie, jakby czuł się winny.
Rzeczywiście, do pewnego momentu liczyła, że aż tak wiele się nie zmieni. Że będzie mogła tutaj pracować, dokładnie tak samo, jak w Liściu.
- Wiesz, wtedy, kiedy zginął Neji… - Była zdeterminowana, żeby dokończyć wypowiedź, ale z trudem dobierała słowa. Miała powiedzieć coś, do czego świadomie nigdy sama przed sobą się nie przyznała. - Przyszedłeś do mnie i chciałeś porozmawiać, i mogłam… i chyba nawet chciałam, ale zamiast tego kazałam ci zniknąć. Dlatego, że byłam obrażona? Tak bardzo zraniona? Nie. Po prostu nie chciałam znaleźć się w tym samym miejscu kolejny raz. Nie chcę być w tym samym miejscu po raz trzeci.
Gaara skinął głową, nie patrząc na nią. Miała świadomość, że powiedziała coś bardzo dla niego nieprzyjemnego, ale tak było uczciwiej. 
Dwa lata temu Neji tak po prostu, nagle, w trudny do pojęcia sposób, zniknął. W tamtym momencie wiedziała, że nie wytrzymałaby dłużej z Gaarą. Z jego samowolą, z niezdolnością do kompromisu, z niezdolnością do pojęcia, że decyzje, które sam podejmuje, dotykają nie tylko jego. Spotykając się z nim, czasem balansowała na cienkiej linie. Neji był jej potrzebny - nawet, kiedy się na niego wściekała, był obok i pilnował, żeby z niej nie spadła.
- Zawsze wiesz wszystko najlepiej, albo tak ci się wydaje - powiedziała. - Wydaje ci się, że jeśli popełnisz błąd, sam będziesz dźwigać konsekwencje, ale nigdy tak nie było. Nigdy tak nie jest. Nie jest tak, że kiedy podejmujesz za mnie decyzję, kiedy decydujesz, co muszę, a czego nie muszę wiedzieć, konsekwencje mnie nie dotyczą. Czasami dotykają mnie bardziej.
- To znaczy, że chcesz odejść? - Wydawało jej się, że w głosie Gaary słyszy rezygnację.
Ale zadał bardzo celne pytanie.
- Nigdy nie chciałam odejść. I teraz nie chcę. Ale mam już dość tego, że zawsze, kiedy pojawiał się problem, odsuwałeś mnie od siebie… na jakiś czas, na chwilę, aż go rozwiążesz, aż sam sobie poradzisz. W związku się jest, a nie bywa, i to sprawia, że problemy są wspólne. Jeśli tu zostanę na stałe, Sunagakure, rada… nawet Temari, to będzie też mój problem.
Dopiero teraz Gaara popatrzył wprost na nią.
- Zdaję sobie z tego sprawę.
- A czy wobec tego chcesz, żebym została? Nie fizycznie w tej wiosce, tylko z tobą? Nie chcę, żebyś na każdym kroku uprzyjemniał mi życie, pokazując, że w Sunagakure jest pięknie. To znaczy… nie zrozum mnie źle, jest pięknie, macie tutaj wygody, pyszne wino i bardzo dobre jedzenie. Ale nie zostanę dla perspektywy przyjemnego życia, ani dla bezpieczeństwa, ani dla aksamitnej pościeli. Ani nie odejdę, kiedy pojawi się… następne Akatsuki, następny Madara, następny Shukaku. Więc to jest pytanie do ciebie. Czy naprawdę chcesz być ze mną i czy to jest dla ciebie do zaakceptowania, że jestem tu dla ciebie, a nie dla rzeczy, które możesz mi dać?
Na twarzy Gaary dostrzegła trudną do zignorowania konsternację.
- Nie wiesz? - zapytała, stropiona. 
- Chcę być z tobą, Tenten - odparł Gaara, rozwiewając jej wątpliwość. Jednak niepokoiło ją to, że był zauważalnie spięty. - Nie wiem jednak… Czy to będzie nietakt, jeśli coś ci dam, bo chcę, żebyś ze mną została?
Patrzył na nią uważnie, jakby oczekiwał odpowiedzi, ale nie wiedziała, jak ma zareagować, bo nie rozumiała, o co właściwie jest pytana.
- A co chcesz mi dać? - zapytała po chwili, widząc, że nie doczeka się wskazówki. - Można jaśniej?
Gaara ocknął się z odrętwienia, jakby coś sobie uświadomił.
- Tak, można jaśniej - powiedział. - Tylko się nie przestrasz, dobrze? Zawsze możesz odmówić, to nie zmienia… Cokolwiek odpowiesz, i tak chciałbym, żebyś została.
Te słowa wprawiły ją w większe zmieszanie. Ale dopiero kiedy Gaara otworzył znajdujące się za nim  drzwi do salonu i rozjaśnił sytuację - wpuszczając do półmroku światło z płomieni świec rzucających na ściany długie cienie - poczuła się prawdziwie oszołomiona.
Lampy w salonie były zgaszone. Wszystkie zasłony w i tak dających mało światła oknach były zasłonięte. Ciemność rozświetlały dziesiątki małych świeczek porozstawianych w różnych miejscach, od wyspy kuchennej, przez nieliczne półki i stolik z boku. Na nakrytym białym obrusem okrągłym stole była świeca, biała porcelanowa platera i wino.
Może było w tym coś niewłaściwego, może miała obsesję wokół jednego tematu, ale natychmiast przypomniała sobie, jak Gaara urządził wystrój w miejscu, w którym stracili cnotę. Nie mogła o tym nie pomyśleć, bo teraz było podobnie, tylko świec dużo więcej.
- To… Co to? - zapytała.
Dopiero co myślała o tym, jak bardzo nie chce być rozpieszczana i traktowana wyjątkowo, a Gaara wyniósł swoje zabiegi na wyższy poziom. I poczuła się z tym niezwykle przyjemnie, co chyba jest dowodem hipokryzji.
Gaara zawahał się, ale wyciągnął do niej rękę. 
- Chodź. 
Podeszła do niego i podała mu dłoń, czując niezwykłą ekscytację. I wciąż będąc trochę zszokowana różnicą między półmrokiem sprzed chwili i pokojem wypełnionym migoczącym światłem świec.
- Zdejmij płaszcz i usiądź. Jeśli nie masz nic przeciwko temu - powiedział.
Tenten pokręciła przecząco głową i machinalnie rozpięła płaszcz chroniący przed wiatrem. Gaara wypuścił jej dłoń i zdjął z niej wierzchnie okrycie.
- Usiądź, proszę. - Powiedział po chwili, kiedy dalej stała w przejściu między jednym a drugim pomieszczeniem.
- Tak, to ja usiądę - powiedziała i skierowała się do stolika, ciesząc się, że jest tak blisko, bo nogi miała jak z waty. Kiedy zajęła miejsce, jej spojrzenie padło na butelkę z winem. Odruchowo wyciągnęła rękę, ale natychmiast ją cofnęła.
- Alkohol jest na później. Jeśli będzie co oblewać - powiedział Gaara, który podszedł do stolika, ale nie usiadł na krześle. - Nie ciekawią cię przystawki?
Tenten utkwiła wzrok w platerze z białą pokrywką, która leżała tuż obok wina.
- To wcale nie są przystawki - oceniła.
- Tego nie wiesz. Współpracuj.
Wzięła głęboki oddech.
- Tak. Dobrze. Współpracuję - powiedziała, nie wiedząc, czy powinna się przeklinać czy pogratulować sobie w duchu, że jako nastolatka naczytała się sentymentalnych romansów i że czasami potrafiła w szczegółach przytoczyć Gaarze fabułę, chociaż wiedziała, że go to nie ciekawi i była przekonana, że wcale jej nie słuchał.
Opowiadała dużo, byle tylko mówić, w czasach, kiedy zaczynała inaczej patrzeć na Gaarę i kiedy on inaczej patrzył na nią. Kiedy zaczynał ją dotykać, na początku nieśmiało, ale potem już znacznie bardziej odważnie, zawsze przez ubranie. Mówiła, żeby odwrócić swoją uwagę i nie zacząć dotykać jego. To było zanim zabrał ją nad rzekę, zanim postanowiła - świadomie, z rozmysłem - odrzucić rzeczy, które matka wtłaczała jej do głowy.
Kiedy zaczęła się rozwijać tak widocznie, że trudno było to ukryć pod ubraniem, Lin Lin uznała, że większym zagrożeniem niż jej zamiłowanie do ostrzy - może nawet gorszym niż misje rangi A i zapieczętowane demony - są nastoletni chłopcy.
I to w tamtym czasie Tenten przestały fascynować romanse papierowych postaci. Bohaterowie książek, do których miała dostęp, przez całą fabułę nie przeżywali połowy emocji, jakie jej dotyczyły, kiedy całowała się z Gaarą w trawie albo kiedy on gładził ją palcami i szukał dłońmi odsłoniętych albo tylko częściowo osłoniętych fragmentów jej skóry.
Była też pewna, że ci bohaterowie mówiący wierszem nie przeżywali połowy emocji, które czuła teraz, patrząc na stolik, na którym było wino i kieliszki do wina, i przykryta platera. Nie było za to na czym zjeść posiłku, przez brak sztućców i talerzy, o których Gaara chyba zapomniał.
Wzięła kolejny głęboki oddech, żeby się uspokoić i otrzeźwić umysł.
Świece, wino i ta śliczna nakryta platera, za mała żeby serwować w niej posiłek, nie powinny sprawiać, że ona będzie się aż tak nakręcać.
Obiecała sobie zachować spokój. Popatrzyła wyzywająco na Gaarę, który lekko i trochę zuchwale się uśmiechał, a w oczach miał niecierpliwość.
Odwróciła od niego wzrok i szybkim ruchem podniosła pokrywkę, którą natychmiast położyła obok na przykrytym obrusem stoliku, obawiając się, że jeśli będzie zwlekać, z wrażenia ją upuści.
Na białej platerze były ułożone w okręgu kaiseki z pokrojonych warzyw, przyozdobione drobnymi kwiatkami. Na środku była główka większego kwiatu, aksamitki o ciemnoczerwonych płatkach.
Sunijczycy niewiele uwagi poświęcali kwiatom. Gaara hodował kaktusy, ale nie odróżniał astra od aksamitki. Jadalnych kwiatów nie podawano w Wiosce Piasku chyba nawet w najbardziej wykwintnych restauracjach.
 Była mile zaskoczona, bo wyglądało na to, że Gaara jednak uważnie słuchał. Mimo to poczuła ukłucie rozczarowania.
Oparła się na krześle i spojrzała na Gaarę.
- Apetyczne - powiedziała, starając się przykryć zmieszanie.
Gaara pochylił się nad nią i pocałował ją delikatnie w usta. Serce, które przed chwilą chyba całkiem jej zdrętwiało, zabiło szybciej.
- To ładne - powiedziała. Doceniała, że nie zapominał o jej upodobaniu do kwiatów w ciepłych kolorach. Takich, które nie były odporne na różnice temperatur i suche powietrze. 
- To tylko powierzchnia. Gdzie twoja wyobraźnia, iskierko? - szepnął jej do ucha.
Odsunął się od niej o kilka centymetrów, a ona uznała, że jego spojrzenie jest prowokujące. Zgromiła go wzrokiem i popatrzyła na dekoracyjne przystawki. W końcu postanowiła wykazać się zdecydowaniem, wyciągnęła rękę i podniosła ułożoną na środku aksamitkę, ujmując ją delikatnie dwoma palcami. Nie chciała psuć całości kompozycji. Ta myśl jednak uciekła z jej głowy. Zastygła z kwiatem w dłoni, ponieważ pod spodem, na płatku róży, leżał złoty pierścionek z wtopionym w niego kamieniem w głębokim ciemnoniebieskim kolorze.
Nie zapanowała jednak nad emocjami, ani nad swoim ciałem, bo odchyliła się do tyłu, żeby spojrzeć na Gaarę. Poruszyła się na tyle gwałtownie, że niewiele brakowało, by przewróciła krzesło.
- To jest… To jest to, co myślę?
Tym razem prowokacyjny uśmiech Gaary sięgnął oczu.
- A co myślisz? - zapytał.
Tenten przełknęła ślinę i rzuciła jeszcze jedno szybkie spojrzenie na pierścionek. Potem popatrzyła na Gaarę, bo wydawało jej się nieodpowiednie za bardzo skupiać wzrok na biżuterii. Ale potem znów spojrzała na pierścionek, by upewnić się, że wciąż tam jest.
Przez jej głowę przebiegło wiele myśli, postanowiła uczepić się najbardziej konkretnej.
- To lapis lazuli. Symbol twojego klanu.
Gaara skinął głową, potwierdzając, że mówiła całkiem do rzeczy. Nie mogła jednak wyzbyć się wrażenia, że się z nią droczy.
- Tak - przyznał.
- Symbol, a nie własność klanu. Skąd go masz? - zapytała.
Chyba udało jej się zaskoczyć Gaarę tym pytaniem. Czy może raczej zdolnością do pamiętania o obiektywnych faktach, mimo wszystko.
 - Spod powierzchni - powiedział nonszalancko. Ona jednak przyglądała mu się, z czego musiał wywnioskować, że nie spławi jej byle czym. - To tylko kamień, Tenten. Nie jest wielkim wysiłkiem wydobyć kamień spod ziemi.
Zabrzmiało to trochę jak zdanie, które mógłby wygłosić na polu walki, ale nie pozwoliła mu tym rozproszyć swojej uwagi.
- Lapis lazuli nie występuje w naszej szerokości geograficznej - wyraziła na głos to, co miała w głowie już od chwili.
- Nie wiedziałem, że znasz się na kamieniach - odpowiedział Gaara, a ona miała wrażenie, że próbował zyskać na czasie.
- Nie muszę się znać na kamieniach, mieszkałam tu wiele miesięcy, pamiętasz?
Wiedziała, że dla sunijczyków kolor niebieski był symbolem władzy, i dobrobytu, i że niektóre odcienie niebieskiego spowszedniały całkiem niedawno. Mieszkańcy Wioski Ukrytej w Piasku z upodobaniem nosili jasnoniebieskie tkaniny, bo przejęli produkowanie niebieskiego z krzewów indygowca, które zresztą importowali z daleka. Ale nawet teraz ten kolor kojarzył się z czymś dystyngowanym, zwłaszcza ciemny niebieski, nie tylko dlatego, że to kolor Kazekage. Chyba raczej był kolorem kage, bo pierwsze niebieskie tkaniny zostały sprowadzone, kiedy barwnik pozyskiwano wyłącznie z cennego kruszcu.
Może Gaara spodziewał się, że olśni ją ładną biżuterią, bo rzeczywiście pierścionek był ładny, i że nie będzie żadnych pytań.
Ale ten pierścionek nie jest po prostu ładny. Wystarczyłoby o wiele mniej, żeby zrobić na niej wrażenie.
- Lapisów nie ma na tej pustyni, ani w Kraju Wiatru, ani w sąsiedztwie, ani… Nie wiem właściwie, gdzie występuje, na dalekim zachodzie?
- Tak - powiedział Gaara, skonsternowany. - Nie rozumiem, to źle? Nie podoba ci się?
To pytanie uderzyło ją bezpośredniością.
- Bardzo mi się podoba - powiedziała, zdając sobie sprawę, że jej chaotyczna wypowiedź nie zawierała pytania, na które chciała poznać odpowiedź. - Ale kiedy miałeś czas wyrwać się z pustyni? Wyciągnąłeś spod powierzchni kamień - była zszokowana, jak zwyczajnie to zabrzmiało, i jak bardzo nie pasowało w tym miejscu zwyczajne słowo “kamień” - dla mnie? Czy może… miałeś go wcześniej? Może on był… nie wiem, dla kogoś innego?
Pożałowała tych słów, jak tylko je wypowiedziała. To nie było przemyślane, i okropnie zabrzmiało.
Ale tak naprawdę, głośno myślała, bo próbowała zrozumieć. Gaara nie mógł jej teraz sprawić tego pierścionka. Nie wyciągnął kamienia spod tej ziemi. A starsi z mściwej złośliwości zadbali, żeby nie mógł oddalić się od wioski.
Wpatrywała się w Gaarę z napięciem. Chciała usłyszeć prawdę.
- Jest dla ciebie. Od początku, przez cały ten czas, czekał na ciebie.
Poczuła ucisk w gardle. Nie dlatego, że podejrzewała kłamstwo. Właśnie dlatego, że uwierzyła. Zresztą, powinna była wiedzieć. Już dawno temu.
 - Mogłeś mi go dać wcześniej - powiedziała. Nie dodała nic więcej, bo nie panowała nad głosem, a poza tym, cokolwiek więcej by powiedziała, mogło zabrzmieć jak zarzut. Nie mogła mieć do Gaary pretensji. Miała wrażenie, że już wcześniej była trudna i torpedowała jego zamiary, nawet wtedy, kiedy po prostu dużo gadała, a nie - jak dzisiaj - napastowała go fizycznie od progu.
- Szukałem wyjątkowych okoliczności - przyznał. - A także… Czekałem na moment, kiedy będę mógł ci więcej zaoferować.
Wydawało jej się, że wie, co Gaara ma na myśli. To, co zauważyła w ciągu ostatniego tygodnia, a z czego nie zdała sobie tak wyraźnie sprawy wcześniej, to była jego potrzeba zadbania o nią bardziej, zasłużenia bardziej. 
Nieznośna była dla niej myśl, że Gaara tak właśnie postrzega miłość, jak coś, na co trzeba zasłużyć, i co łatwo można stracić.
- No pewnie, mógłbyś - powiedziała dla rozładowania atmosfery, ale nie zabrzmiało to lekko, jak chciała, bo miała ściśnięte gardło. Zdobyła się jednak na wysiłek i uśmiechnęła się. - Dlaczego się ograniczać, podaruj mi górę złota i wykuj zamek w skale.
Trochę się bała, że Gaara nie dostrzeże jej intencji, albo że oceni jej słowa jako złośliwą ironię, ale on uśmiechnął się. 
- Wzniosę dla ciebie pałac, jeśli tego chcesz, iskierko. Ale to będzie pałac na środku pustyni. - Spoważniał. - Nie zrezygnuję ze stanowiska Kazekage dla wygody, ani dla przyjemniejszego życia. Nawet dla ciebie. Nie mogę tego zrobić. 
- I nie żałujesz, że je przyjąłeś. - Nawet nie musiała formułować tego zdania w pytanie. Już wcześniej go o to zapytała. Choć nie zdawała sobie wtedy jeszcze sprawy, jak trudna czasami może być ta funkcja, że nie chodzi w niej tylko o odpowiedzialność za ludzi i za żołnierzy.
- Nie żałuję. Ale nie mam żadnej pewności, że ty kiedyś tego nie pożałujesz. Mojego stanowiska, albo… po prostu tego, że się zgodziłaś.
- Nie zgodziłam się. Jeszcze nie zapytałeś.
- Tak… To prawda.
- Więc? Na co czekasz?
Gaara chyba był zaskoczony. Patrzył na nią przez chwilę, zanim sięgnął po pierścionek, który zdecydowanie zbyt długo tkwił samotnie na płatku róży.
- Nie musisz aż tak… - powiedziała, ale Gaara uciszył ją wzrokiem i mimo jej słabego protestu przyklęknął na kolano.
- Tenten - zaczął i przerwał. - Przygotowałem mowę, jednak nie byłaby na miejscu. 
- Nie szkodzi, wolę złoto i drogie kamienie niż ładne słowa - powiedziała kokieteryjnie.
Gaara stłumił uśmiech.
- To oczywiste, gdyby było inaczej nie szukałbym w ziemi.
- No no, nie przechwalaj się ciężką pracą, przecież kruszenie skał to pestka.
Zastanowił się. Spoważniał.
- Weź pod uwagę, że napisanie wiersza zajęłoby mniej czasu.
- Tobie? Jesteś pewny?
Gaara nie odpowiedział, patrzył na nią z zastanowieniem. 
Pomyślała, że może przesadziła z tym przekomarzaniem. 
Wyciągnęła przed siebie dłoń.
- Pierścionek jest śliczny, po prostu włóż mi go na palec - powiedziała, nagle zdjęta obawą, że Gaara się rozmyśli.
On jednak nadal na nią patrzył.
- Tenten - odezwał się w końcu. - Powiedziałaś dzisiaj, że nie chcesz komplikować mi życia. W rzeczywistości, niczego nie pragnę bardziej, niż żebyś je skomplikowała. Nie uważam, że na ciebie zasłużyłem, może nigdy nie zasłużę, ale będę próbować. Nieważne, jak bardzo to wszystko zmieni, chcę być z tobą i nie zrezygnuję. Nie tym razem.
Podobał jej się jego głos, i to, że patrzył jej w oczy, i to, że lewą dłonią delikatnie dotknął jej ręki. Mimo to miała szczerą nadzieję, że to nie jest zaledwie wstęp do dłuższej przemowy, bo wtedy nie wystarczy jej opanowania. Zresztą, i tak nie wystarczyło.
- Płaczesz? - zapytał Gaara, skonsternowany.
- Nie - powiedziała. Szybko podniosła dłoń i otarła kącik oka, przeciwdziałając katastrofie, bo byłoby okropnym nietaktem, gdyby teraz się rozpłakała. Ale Gaara patrzył na nią z dezorientacją pomieszaną z niepokojem. - Prawie. Troszkę. Ale z radości. Po prostu się nie spodziewałam. To znaczy… poniekąd, od pewnego momentu się spodziewałam, ale jednak chyba nie. - Potrząsnęła głową i podniosła drugą rękę do twarzy. - Nie patrz tak, co? Daj mi pierścionek, jest mój.
- Najpierw musisz oddać mi rękę.
Na tę niepozbawioną logiki uwagę przymrużyła oczy.
- Zawsze musisz mieć ostatnie słowo?
Gaara wystawił przed siebie dłoń w obronnym geście, ale potem obrócił ją i wyciągnął do niej. Tenten podała mu rękę. Podniósł ją do ust i pocałował.
- Do ciebie należy ostatnie słowo. Chcesz zostać moją żoną?
Poczyniła wysiłek, żeby przybrać pełen powagi wyraz twarzy, ale w ogóle jej to nie wyszło, ponieważ nie umiała powstrzymać uśmiechu.
- Tak. Chcę.
Gaara patrzył jej w oczy, bez wahania. Kiedy wkładał jej pierścionek na palec, jego dłoń zadrżała. Nie dał Tenten szansy, by to skomentowała. Odwrócił jej uwagę głębokim pocałunkiem w usta.
Odpowiadało jej to. Liczyła, że jeśli Gaara koniecznie musi czasem ukrywać emocje, tak ją wówczas będzie całować.

..................................................

Wiem. Kicz, grafomania, aż ocieka słodyczą. Nie wiem, jakim cudem tak wyszło, bo ta scena nie miała być aż taka. Powściągliwa miała być.
Przyznam szczerze, że zarówno po napisaniu poprzedniej sceny, w której od romantycznych uścisków bohaterowie przeszli do awantury, jak i po tej, w której zafundowałam huśtawkę nastrojów od rozpaczy do euforii, mam takie uczucie: WTF, co ja napisałam? Zarówno poruszonymi wątkami, jak i emocjami, których każę doświadczać bohaterom, mogłabym obdzielić kilka rozdziałów. Ale tak wyszło.
Wiem, że nadaję Tenten cechy osoby rozchwianej emocjonalnie. Biorąc pod uwagę biografię postaci wydaje mi się to uzasadnione, podobnie jak niezdecydowanie Gaary, który dowodzi wojskiem i kieruje wioską, a tygodniami (lata temu i teraz) nosił się z zamiarem wręczenia pierścionka i jakoś się nie umiał przełamać. Pisząc, nie raz się zastanawiam, jak te postaci wyglądają z perspektywy kogoś innego i czy przypadkiem rzeczy, które w mojej głowie układają się w spójną całość nie są przerysowane lub też, czy po prostu postaci na pewnym poziomie nie stają się denerwujące. Czasami mam pokusę poprawić, zmienić to czy owo (nie raz zmieniam), ale ostatecznie, jeśli przekaz mi pasuje, to tak to zostawię. Tak ukształtowałam psychologicznie bohaterów, że teraz już robią, co chcą, chyba nie będę ich nadmiernie temperować. Mimo, że rozwala to plan wydarzeń :D

Przyznam, że mimo iż wątek erotyczny dotyka całkiem poważnego problemu w komunikacji, zaśmiewam się pisząc te fragmenty - przychodzi mi do głowy Edward Nożycoręki i jego nic nie rozumiejąca mina, kiedy stał się obiektem pożądania rozbudzonej seksualnie matrony (czy tylko jednej? Tak czy siak, Johnny Depp w tej roli był słodki :D)
Przepraszam za tak długą przerwę, za milczenie - w tym tygodniu chwyciłam się zbyt wielu rzeczy naraz. Cały czerwiec przeciekł mi przez palce - nie zauważyłam, że to już koniec miesiąca. Nie wiem, kiedy będzie następny rozdział, mam ochotę pisać, ale muszę poukładać wątki w głowie, żeby nie powstał kompletny chaos.
Dokończenie i poprawienie tego rozdziału zabrało mi dużo czasu, o wiele więcej niż się spodziewałam. Muszę się jakoś zdyscyplinować.

PS: Taka ciekawostka, motyw z lapis lazuli wymyśliłam podczas oglądania fresków na Wawelu, które były horrendalnie drogie, bo wykorzystano niebieską farbę, a lapis lazuli były niegdyś równie cenne jak złoto. Po prostu musiałam to jakoś wykorzystać, skoro niebieski to kolor Kazekage. A kiedy pisałam nasunęła mi się metafora, lapis lazuli jak serduszko Gaary, obiekt pożądania dostępny nielicznym. Moja grafomania sprawia chyba, że zaczyna mi odbijać, ale spokojnie, jeszcze nie zwariowałam, nie wszystkie rozdziały będą tak przesycone melodramatem i słodyczą :D