23 sie 2020

Rozdział 37. Niedoskonałości

- Słyszałam o fajce pokoju, ale kawa na pojednanie? To dla mnie nowość - powiedziała Tenten, wchodząc do pokoju po tym, gdy pożegnała gości.

- Kawa jest dobra na wszystko - odpowiedział Gaara, przekonany, że nie ma przesady w tym stwierdzeniu, skoro nawet Tenten, która w pewnym momencie wydawała się zła, a może zniecierpliwiona, teraz była w dobrym humorze.

- Co? - Zwykłe pytanie zabrzmiało w jego uszach kokieteryjnie, może dlatego, że kiedy była tak zadowolona i zrelaksowana, jej oczy błyszczały wesołością. Podeszła i zatrzymała się po drugiej stronie wysepki kuchennej, opierając na niej łokcie i patrząc na niego trochę pytająco, a trochę wyczekująco. Gaara zdał sobie sprawę, że być może za długo jej się przygląda, choć miał schować zastawę do kawy. Odłożył filiżankę z powrotem na blat. 

- Ładnie się prezentujesz jako gospodyni - ocenił.

Tenten uśmiechnęła się promiennie.

- Dziękuję, ty też nie najgorzej się sprawdzasz w roli gospodarza. Już się bałam, że w powietrzu zaczną latać sztućce. - Zastanowiła się i spoważniała. - Myślisz, że oni mają teraz… hmm, kryzys? Hanako się zachowuje tak… - Potrząsnęła głową, jakby chciała odpędzić jakąś myśl.

Gaara obszedł wysepkę kuchenną. Tenten obróciła się twarzą do niego. Chciał jej dotknąć, ale powstrzymał się. 

Była ubrana w białe, letnie kimono. Bardzo podobne do yukaty, którą miała na sobie dwa lata temu, gdy pierwszy raz byli ze sobą tak blisko,  że bardziej zbliżyć się do kogoś zdawało się niepodobieństwem. Bardzo dobrze pamiętał materiał tamtej szaty, wyjątkowo delikatny. Kiedy go dotykał, jednocześnie czuł ekscytację i strach, że mógłby go rozerwać. Jakby tkanina była zbyt krucha dla jego dłoni. Coraz częściej myślał o tym, że być może to Tenten jest zbyt krucha.

Po tym, jak patrzyła na niego przy stole i co później mu powiedziała, trudno było mu myśleć o czymś innym niż o chwili, kiedy zostaną sami. W jej spojrzeniu było przejęcie i wyczekiwanie. Jednocześnie, lekkie zmartwienie. Gaara pomyślał, że jej głowę zaprząta coś zupełnie innego, niż to, co zajmuje zmysły. Bardzo dobrze to rozumiał, bo często, także teraz, czuł coś podobnego - chciał z nią o czymś porozmawiać, a jednocześnie trudno było mu się powstrzymać przed dotykaniem jej. Te dwie rzeczy wzajemnie się wykluczały.

- Przejmujesz się? - zapytał. 

Sam był zszokowany, jak dalece Hanako potrafiła stracić nad sobą panowanie. A jednak w tej chwili trudno było myśleć o niej, Korobim i ich problemach. Dzisiaj potrafił myśleć tylko o Tenten, o jej oczach, ustach i o tym, jak ponętnie wygląda w bieli. Jednocześnie miał poczucie, że jest w tym coś niewłaściwego. Im delikatniej wyglądała, tym mniej delikatne były jego myśli. 

- Nie wiem. Pewnie wszyscy się czasem kłócą, prawda? Ale jakoś myślałam o nich, że są małżeństwem idealnym.

- Może takie nie istnieją.

- Pewnie nie, tak jak nie ma ludzi idealnych - odparła Tenten, lekko wzruszając ramionami.

- Z subtelnymi wyjątkami.

Tenten popatrzyła na niego z zastanowieniem. Tknęła go myśl, że pewnie użył niewłaściwego słowa - zawsze miała bardzo sprecyzowany pogląd, jaka chce być, jaka powinna być kunoichi, i nie podobało jej się, kiedy sugerował, że jest delikatniejsza, niż jej się wydaje i niż pozwala to dostrzec innym. Starał się unikać wyrażania, jak naprawdę o niej myśli, ale coraz częściej mu to nie wychodziło.

Nie okazała złości, lecz uśmiechnęła się niepokornie.

- Jeśli uważasz mnie za ideał, czeka cię brutalne zderzenie z rzeczywistością. Mam mnóstwo wad.

- Już powiedziałem, co o nich myślę.

Tenten wstała, a on odruchowo chciał się cofnąć. Patrzyła na niego w sposób, który poddawał jego samokontrolę poważnej próbie. 

Dostrzegł w jej oczach drapieżny błysk, który go podekscytował bardziej niż pozornie odważne, ale tak naprawdę dosyć niepewne zabiegi, których zwykle używała, by go sprowokować - bardziej nawet, niż jej usta, od których z trudem potrafił odwrócić wzrok.

Teraz, gdy patrzyła na niego nie fałszywie prowokująco, ale z rzadko spotykaną pewnością siebie, figlarnie i drapieżnie, poczuł coś więcej niż fizyczną potrzebę. W jego głowie wykiełkowała atawistyczna myśl, że mógłby ją ujarzmić. Dotykiem odrzeć z zahamowań; sprawić, by nie drżała już, ale wiła się z niecierpliwości; pokazać jej poziom, na którym pieszczoty są zbędnym dodatkiem, gdzie istnieją tylko czyste żądze; sprawić, by była czuła na najdrobniejszy dotyk i wziąć ją mocno, bezceremonialnie. 

Wyobraził sobie jej spojrzenie, kiedy zrozumie, że jest od niego zależna, że potrzebuje tego bardziej niż powietrza.

Myślał o tym w niektórych chwilach wcześniej, ale dopiero teraz uświadomił sobie, jak bardzo chce ją taką zobaczyć i taką usłyszeć. Posiąść ciało i naznaczyć duszę.

Już nigdy nie spojrzałaby na niego tak samo. Myśl o tym była ekscytująca. I jednocześnie - przerażająca.

Nie wolno mu z nią tego zrobić, nie może jej tego zrobić. Coś jest bardzo nie w porządku z jego umysłem, skoro tak bardzo podoba mu się, że jest pod tyloma względami wstydliwa i niewinna i jednocześnie niesamowicie rozpala go myśl, by odrzeć ją ze wstydu i niewinności.

Tenten uśmiechnęła się frywolnie i przygryzła wargi, zupełnie jakby wiedziała, jakimi gestami wystawić go na najwyższą próbę. Gaara przymknął na chwilę powieki, bo patrzenie na nią teraz było niemal fizycznie bolesne. Dawała mu tyle sygnałów, że jest gotowa całkowicie mu się oddać, że w niektórych momentach czuł zbyt silną pokusę, by tak to z nią zrobić - bez zahamowań. Był niemal pewny, że by mu się poddała, a to przekonanie bardziej go nakręcało. Ale nie do zniesienia była myśl, że po wszystkim czułaby się upokorzona, i że mogłaby zacząć się go bać.

On sam bał się swoich prymitywnych żądzy, które mogły być jedynie wytworem spaczonego umysłu.

Patrzył na jej usta, pełniejsze i bardziej kuszące niż kiedykolwiek, ale odsunął się, kiedy chciała go pocałować. Widział w jej oczach, że poczuła się odrzucona. Ujmując jej dłoń, żeby złożyć na niej pocałunek, czuł się jakby ofiarował jej chłodną stal zamiast gorącego żelaza. Uświadomił sobie też, że przez ułomności charakteru wybiera tylko między tym, w jakim stopniu ją zrani.

Jeszcze niedawno nie spodziewał się, że znajdzie się w takim punkcie. Spełnieniem było dla niego pieścić ją i hołubić. A jednak zaczęły wychodzić z niego groźne instynkty.

- Jesteś śliczna, iskierko. - Te słowa miały cierpki smak, bo doskonale wiedział, że w tej chwili nie to chciała od niego usłyszeć.

Tenten wtuliła się w niego, co jednocześnie było bolesne, bo wyczuwał jej rozczarowanie, ale też krzepiące, gdy poddawała mu się z ufnością. Wybierając opanowanie ponad namiętność kierował się ponad wszystkim myślą, by nie stracić jej zaufania.

- Masz jeszcze jedną butelkę wina? - zapytała niespodziewanie.

Był poniekąd zadowolony, że tak szybko skierowała swoją uwagę na coś innego. Nie przyszło mu do głowy, że to wcale nie jest niewinne pytanie.


- Wiesz, ja już sądziłam, że nie gustujesz w winach. Tylko, że tutaj nie można się do tego otwarcie przyznawać.

Tenten odniosła wrażenie, że Gaarę ta uwaga rozbawiła. Choć nie była pewna, czy dotyczyło to pierwszej czy drugiej części jej wypowiedzi.

Te kilka razy, kiedy razem wychodzili, w ogóle nie pili alkoholu, chociaż w kawiarniach także serwowano niskoprocentowe trunki. W Sunie w każdym lokalu, do którego ludzie chodzili towarzysko, można było kupić kilka rodzajów win i kawy. Nawet w budach specjalizujących się w sprzedawaniu onigiri na wynos.

Kiedy ostatnio byli w restauracji, Gaara zamówił chateau, a jej się wydawało, że - jak to określiła kiedyś Asu - facet na randce chce zaimponować i pokazać, że go stać. Mimo to nie wypił nawet jednego kieliszka. Tenten nawet nie była tym specjalnie zaskoczona, bo alkohol do niego nie pasował.

A jednak w domu miał barek, w którym znajdowały się butelki z nic niemówiącymi jej etykietami. Myślała, że najlepsze alkohole trzyma dla gości, ale dopiero teraz, kiedy go poprosiła o wino, wlał do kieliszków trunek, jakiego nigdy nie piła. To był wysokoprocentowy alkohol, o niezwykłym smaku, z domieszką ledwie wyczuwalnych korzennych przypraw i goździków. Jeśli chciał jej zaimponować rozpieszczaniem podniebienia, to mu się udało.

Siedzieli na kanapie, która była ustawiona niemal na środku salonu, w wygodnym miejscu, żeby serwować kawę czy inne trunki z kuchni. Opróżniona do połowy butelka i kieliszki stały na stole. Tenten miała ochotę na więcej boskiego napoju, ale nie sięgnęła po niego, bo wolała patrzeć na Gaarę. Ręce i usta chciała mieć wolne, by go smakować. 

Siedział blisko niej, a jednak trzymał się nienaturalnie daleko. Patrząc na niego dzisiaj, patrząc w jego oczy, słuchając jego głosu, miała wrażenie, że walczą w nim dwie zupełnie przeciwne potrzeby, i może też dwa różne instynkty. Jednym z tych instynktów było, że zawsze chciał ją chronić. Choć jednocześnie nie chciał, by czuła, że jest od niego słabsza - ani że tak o niej myśli. Kiedy wypełniali wspólne misje i wtedy, gdy byli na Piekielnej Pustyni, musiał mieć w sobie wiele sprzecznych myśli - takich, które były jej obce. Przed atakiem Akatsuki na Sunę nie uważała za możliwe, by go fizycznie skrzywdzić. Potem dopiero zdała sobie sprawę, że coś, co jest trudne, nie musi być niemożliwe.

Sądząc po pozorach, można się znacznie pomylić. Tak samo myliła się uważając, że Gaara w ogóle nie lubi alkoholu.

- Nie gustuję w tanich winach - powiedział.

Odrobinę korciło ją, by zapytać, w jakich - czysto fizycznie - gustuje kobietach. Ale była zbyt duża szansa, że opacznie zrozumiałby jej pytanie. Uwierała ją myśl o tamtych innych, ale nie dlatego, że w ogóle były, tylko przez to, jak to mogło wyglądać i co teraz Gaara o tym myśli. Czy może raczej to, że perspektywa, z jakiej teraz oceniał tamte może mieć wpływ na to, jak patrzy na nią. 

Jednak gdyby próbowała tego dociekać, atmosferę szlag by trafił. A ona bardzo chciała, żeby ten wieczór i noc były miłe. I jednocześnie tak strasznie pragnęła Gaary, że mała odległość, którą narzucał, by zapanować nad sytuacją, była dla niej podwójnie nieprzyjemna. Miała ochotę na niego patrzeć i słuchać jego głosu, ale jednocześnie najchętniej nie odrywałaby od niego rąk. A on dzisiaj ledwie pozwolił jej się dotknąć, choć widziała w jego zachowaniu, że ma ochotę na coś innego.

Powinna sobie z tym jakoś poradzić. Jej relacja z Gaarą od początku wymagała pokonywania kolejnych barier, ale nie musiała przełamywać ich sama - wystarczało wyciągnąć do niego rękę, by jej pomógł. Współpracowanie z Gaarą zawsze wychodziło jej lepiej, niż działanie przeciwko niemu.


Nie miał konkretnego planu. Miał poczucie, że trochę rozczarował Tenten, tym, że nie reagował na oczywiste sygnały tak, jak powinien. Chciał spędzić z nią miły wieczór, rozkoszować się jej towarzystwem - tak, jak nauczył się to robić w ostatnich dniach. Ale żeby tak właśnie było, musiał opanować naturalne odruchy i lubieżne myśli.

Postanowił, że tak, jak wiele razy wcześniej, będzie dla niej grzeczny. Zapanuje nad emocjami i zamieni je w przemyślane, kontrolowane gesty. Od zawsze lubił na nią patrzeć i lubił jej dotykać, delikatnie, w sposób, który jemu i jej sprawiał przyjemność. W czasie rozmowy odgarnął jej kosmyk z twarzy. Po jakimś czasie niesforne pasemko znów się wymknęło, więc ponownie miał pretekst. Z czasem przestał się zastanawiać, czy jego gesty mają zewnętrzne uzasadnienie. Wodził dłonią po jej ramieniu, a potem w okolicy uda, nie przestając na nią patrzeć.

Nie musiał pytać, czy jej się to podobało. Kobiety chyba to właśnie lubią. Ostrożność i delikatność. I niedopowiedzenie.

Zwykle, im delikatniej dotykał jej na początku, tym łatwiej było okiełznać myśli przekształcające się w fantazje, które nie były grzeczne ani eleganckie.

Tenten w pewnym momencie wzięła go za rękę, ale to jeszcze nie był moment, który go zdekoncentrował. W pewnym momencie przestała mówić. Chociaż od dłuższej chwili mówiła coraz szybciej, na dodatek skacząc z tematu na temat, co dowodziło, że starała się mówić o czymkolwiek.

Urwała w pół zdania. I w jej oczach było coś takiego, że zupełnie bez przemyślenia i niespodziewanie dla siebie, ją pocałował. 

Na ogół nie działał bez zastanowienia, jeśli tak robił, konsekwencją była niepewność wobec własnych działań. Przemknęła mu przez głowę myśl, jak to wpłynie na wszystkie jego plany. 

Jednak dłużej się nad tym nie zastanawiał, ponieważ Tenten chętnie odpowiedziała na jego pocałunek. Jej usta były słodkie i niecierpliwe. Pobudziły go szybciej niż zwykle. Choć tak naprawdę, już od jakiegoś czasu był pobudzony. Wiedział, ze trudno będzie mu się pohamować. 

Tenten nawet nie próbowała nad sobą zapanować. Czuł na sobie jej dłonie, najpierw na koszulce, później pod materiałem, na skórze, a jej dotyk palił w cudowny, uzależniająco przyjemny sposób. Nie chciał tego przerywać, choć jednocześnie miał w głowie myśl, by tak się nie spieszyć. Dotykać jej delikatnie, myśleć o niej, zamiast poddać się pragnieniu, by bez zahamowań eksplorować jej ciało.

I z tą myślą, o dotykaniu jej delikatnie, pozwolił sobie wodzić dłońmi, dotykając jej przez cienki materiał, który ją okrywał, przesuwając palce na talię i brzuch. Zmusił ją tym samym, żeby zabrała z niego swoje ręce, robiąc mu miejsce. Tenten przesunęła dłonie na jego plecy. W jego głowie zakiełkowała zdradziecka myśl, że mogłaby wczepić w niego palce, wbić paznokcie - wywołało to ochotę, by zrobić z nią rzeczy, podczas których zatraciłaby się i zapomniałaby o granicy bólu.

To był znak ostrzegawczy. Powinien zapanować nad swoją wyobraźnią i skoncentrować się na tym, czego ona chciała. Ale nie zrobił tego.

Zatrzymał dłonie na jej talii. Zmusił się, żeby oderwać od jej warg usta. Patrzył na jej twarz, która była kusząco zarumieniona. Wydawało mu się, że jej oczy błyszczą - niecierpliwością i pożądaniem. 

Zawsze uważał, że w Tenten jest wiele sprzeczności, z których niektórych nie potrafił uchwycić. Teraz wyraźnie dostrzegł jedną z nich. 

Była zmysłowa, choć nie wyzywająca. Nie była wstydliwa, ale zdawała się uroczo skromna.

Te cechy go podniecały, być może tak samo jak jej cudowne ciało.

- Iskierko. - Odezwał się do niej, ponieważ chciał sformułować pytanie, ale nie wiedział, o co zapytać. Gdzie jej dotknąć? O pozycję? Zniszczyłoby to miłą atmosferę, ale także jego przekonanie, że potrafi być z nią tak, jak sobie życzy. Że potrafi być od początku do końca czuły i delikatny.

Musi się opanować i być do końca delikatny.

Sposób, w jaki na niego patrzyła, potwierdzał, że jak dotąd mu to dobrze wychodzi. Że Tenten oczekuje od niego by ją adorował.

Z postanowieniem zachowania ostrożności całował jej szyję. Dłoń przesunął na dekolt i biust, wciąż dotykając jej przez ubranie. Tenten odchyliła w tył głowę, tak, że swobodnie mógł pieścić jej skórę. Poczuł, jak pod jego dotykiem zdrętwiała. Dokładnie taką ją chciał, wrażliwą na każde muśnięcie, na każdy najdrobniejszy bodziec. Uległą. Zależną.

Całował jej szyję, w starannie wybranych momentach wysuwając język. Przesunął się niżej na dekolt. Wyczuwał jej napięcie, jej niekontrolowanie przyspieszony oddech. Niewiele brakowało, by pod wpływem dotyku drżała.

Przez materiał przeniósł palce na jej sutek, i lekko ścisnął. Tak, jak się spodziewał, jęknęła. Cicho. Ledwie słyszalnie. Jakby się hamowała.

Ponętnie. To była obietnica, że będzie się musiał bardzo wysilić, chcąc usłyszeć wiele więcej. Dużo głośniej.  

Słysząc teraz jej tłumione westchnienia, czując rozgrzane ciało, mógł sobie wyobrazić, jak rozemocjonowana i rozpalona, odda mu się bez zahamowań. Gdy zaufa mu całkowicie.

Pragnął, by zaufała, że jej nie skrzywdzi, choć w fantazjach ją krzywdził. Na płaszczyźnie racjonalnej wiedział, że to chore. Ale jegu umysł już dawno przestał działać racjonalnie.

Źeby się od niej odsunąć, musiał zdjąć z siebie ręce, które splotła wokół jego pleców. To tylko spotęgowało poczucie porażki.

Usiadł prosto na kanapie, starając się na nią nie patrzeć. Nie chciał widzieć, jak bardzo ją zawiódł.

- Co się stało?

Kątem oka zauważył, że chciała dotknąć jego ramienia, ale zrezygnowała.

- Tenten. - Zmusił się, żeby na nią spojrzeć. Na jej twarzy dostrzegł przede wszystkim dezorientację. Nie było na niej widać rozczarowania, ale to nie sprawiło, że czuł się lepiej. Wydawało mu się, jakby nawet wypowiadając jej imię szargał świętość, po tym, jak ją potraktował w myślach. - Przepraszam. 

Przymrużyła oczy. Często zapowiadało to wybuch gniewu.

- Nie kochasz mnie?

To pytanie zaskoczyło go bardziej niż to, że jej odpowiedź była spokojna, pozbawiona złości.

- Tak... Nie. - Był na tyle zdezorientowany, że dopiero po chwili uświadomił sobie, jak przewrotne to pytanie. - Kocham cię.

Kąciki jej ust drgnęły, jakby chciała ukryć uśmiech. Zdał sobie sprawę, że nie może się domyślać, o co mu chodzi. Poczuł potrzebę wytłumaczenia czegoś, czego tak naprawdę nie potrafił ubrać w słowa.

- Są momenty, gdy twoje ciało przysłania… wszystko inne. Nie chcę, byś myślała, że traktuję cię jak obiekt.

Spodziewał się, że mówiąc to, może ją urazić. Jednak Tenten zachowała się w sposób, który całkiem go skołował.

Pocałowała go w policzek, co odwróciło jego uwagę. Zbliżyła twarz do jego twarzy, patrząc mu z bliska w oczy. Jednocześnie był aż za bardzo świadomy, że dłoń położyła wysoko na jego udzie.

- Są takie momenty, kiedy pragnę cię cieleśnie tak bardzo, że przysłania to wszystko inne. Ale jednocześnie naprawdę cię kocham, więc chyba nie ma w tym nic złego. Nie przeszkadza mi, jeśli przez chwilę potraktujesz mnie jak obiekt.

Nie miał pojęcia, jak to rozumieć.

- Iskierko… Szanuję cię.

- I to się nie wyklucza. - Mówiąc to, odsunęła się i cofnęła rękę z jego uda. Poczuł zaskakującą i niemożliwą do wytłumaczenia mieszankę ulgi i rozczarowania.

- Nie jestem z porcelany. - Mówiąc te słowa, patrzyła na niego poważniej niż przed chwilą.

- Jesteś delikatniejsza, niż myślisz - odpowiedział bez zastanowienia.

- Może. Ale nie tak delikatna, jak ci się wydaje. Wiem, czego chcę. - Jakby nie wystarczyło, że się od niego odsunęła, wstała ze swojego miejsca. I stanęła przed nim, jakby czyniła oświadczenie. - Czasami pragnę twojego ciała bardziej, niż duszy. Ale wiem, jak rozwiązać ten problem. Wiem, jak chciałabym rowiązywać takie problemy. Tylko nie wiem, co ty o tym myślisz.

Miał złe przeczucia. Od dawna wydawało mu się, że wszystko, co zdarzyło się ostatnio, a nawet wcześniej - wszystko, co przeżył z Tenten - to o wiele za dużo dla kogoś takiego, jak on. Że jakoś musi za to zapłacić. Konieczność panowania nad prymitywną żądzą, powstrzymywania się przy niej to nie była wysoka cena. Jednak tkwiła w nim obawa, że kiedy Tenten spostrzeże, jakie instynkty tkwią w nim głęboko, straci ochotę na coś tak silnie wiążącego jak małżeństwo. Jeśli nie ochotę na niego w ogóle.

- Słucham.

Powiedział to, by ją zachęcić do wypowiedzenia tego, co ma w głowie - bo chciał to usłyszeć nawet, jeśli byłoby dla niego nieprzyjemne - ale dostrzegł w jej oczach oczywiste wahanie.

Przez chwilę pomyślał, że Tenten z całą pewnością zrezygnuje - nie tylko z tego, co chciała powiedzieć, ale zrezygnuje ogólnie. Ona jednak przygryzła usta, a w jej oczach błysnęła ekscytacja.

- Możemy kochać się tak bardzo i tak mocno, aż nie starczy nam sił. - Miał wrażenie, że starała się modulować głos, sztucznie go ściszając, aby zabrzmieć frywolnie. Powiedziała to jednak szybko i niecierpliwie, a to sprawiło, że zabrzmiała jednocześnie kusząco, zmysłowo i niewinnie. - A wtedy nic nie stanie na przeszkodzie dla miłości metafizycznej. Co ty na to?

Gaara w pierwszej chwili nie wiedział, co odpowiedzieć. Poniekąd spodziewał się, że Tenten zawstydzi się lub wystraszy tego, co powiedziała. Ale ona cały czas patrzyła mu w oczy, nie wyzywająco, a z przekonaniem, jakby chciała potwierdzić, że z niczego, co powiedziała, się nie wycofa.

- Będzie dokładnie tak, jak zechcesz - odezwał się w końcu, wciąż po tylu latach zszokowany, że Tenten potrafi być jednocześnie czysta i prowokująca. 

Pomyślał też, że powinien powiedzieć coś elokwentnego i uwodzicielskiego, ale ta myśl szybko uleciała z jego głowy. Tenten przykuła jego uwagę, sięgając do pasa obi i rozwiązując go, tak, jak to zrobiła dwa lata temu, kiedy oddali się sobie po raz pierwszy.

Patrzył z fascynacją, jak odsuwa biały materiał kimona i jak, patrząc na niego bez wątpliwości, odsłania siebie.


Tenten była zadowolona, że w sypialni jest niemal ciemno.

- Nie patrz tak na mnie - powiedziała z zażenowaniem.

Gaara ułożył się trochę wyżej na łokciu i podparł głowę dłonią.

- Dlaczego? I tak zbyt długo odmawiałem sobie tej przyjemności.

Poczuła, że płonie rumieńcem i, zupełnie bezwiednie, uniosła dłonie do twarzy. Gaara zatrzymal ją, przechwytując jej prawę rękę. Poczuła, jak jego palce delikatnie zacisnęły się na jej dłoni. Palcem wskazującym przesunął po pierścionku.

- Wiesz, co to znaczy? Wkrótce zostaniesz moją żoną, więc zawsze będę na ciebie tak patrzeć. 

Tenten usiadła trochę wyżej na łóżku. 

- Wkrótce? Jak widać, poczucie czasu jest bardzo subiektywne.

Gaara zmienił pozycję i usiadł po turecku, dzięki czemu jego twarz była niemal dokładnie na wysokości jej wzroku. Jednocześnie zagarnął dla siebie narzutę, która wcześniej zakrywała przynajmniej część jej ciała, a teraz okrywała jedynie jego od wysokości pasa. Powstrzymała odruch, by się przykryć - który byłby dla niej naturalny nawet, gdyby miała na sobie bieliznę.

- Jeśli chcesz, możemy wziąć ślub za miesiąc. To wystarczająco odległy termin. 

Gdyby usłyszała to od niego wcześniej, pomyślałaby, że nie mówi poważnie. Ale dzisiaj rozmawiali o ślubie i odkryła, że Gaara przejmuje się tym, czego otoczenie może oczekiwać, w o wiele mniejszym stopniu, niż przypuszczała. O wiele mniej niż ona, jak się okazuje.

Korciło ją, żeby powiedzieć: tak, zróbmy to teraz, bo po tym, jak straciła go na lata przez mieszaninę uporu i niedopowiedzeń, najgorszym, co mogła sobie wyobrazić, było stracić jeszcze więcej czasu. Dwa lata temu chciała być z Gaarą, ale nawet nie myślała poważnie o małżeństwie - coś takiego nie było w zasięgu jej wyobrażeń. Teraz pragnęła być jego żoną. I nie szkodzi, że wszyscy będą w niej widzieć kogoś, kto wprosił się do lepszej rodziny, że w opinii społecznej sięga za wysoko.

Sunijczycy mogą ją lekceważyć, nienawidzić lub wyśmiewać - nie dbała o to, bo Gaara o to nie dbał. Będą razem dla siebie, a nie dla otoczenia. Będzie jej mężem.

Jeśli tylko coś nie stanie na przeszkodzie. Wolałaby poślubić go dzisiaj. Ale trzeba zachować resztki zdrowego rozsądku. Termin, który wybrali, był i tak wbrew zwyczajom bliski.

- Lepiej się nie spieszyć, żebyś potem nie mógł mówić, że tego nie przemyślałeś - powiedziała przekornie. - A ostrzegam cię, powinieneś przemyśleć. Hanako, może nieświadomie, coś mi dzisiaj podpowiedziała.

Gaara popatrzył na nią z lekką podejrzliwością.

- Boję się spytać, co.

Posłała mu nonszalancki uśmiech. Hanako próbowała jej podpowiedzieć, jakich metod można używać, żeby przypilnować męża. Jej chęć kontroli była trochę przerażająca. Ale przynajmniej Tenten zorientowała się, że jako żony nikt, nawet Rada, nie będzie mógł jej lekceważyć. Z małżeństwa wynika szereg praktycznych korzyści, nie tylko prawo do większego mieszkania. I może to wykorzystać. 

- Nie musisz pytać, i tak ci powiem. A to dlatego, żebyś zdał sobie sprawę z konsekwencji. Twoje nadgodziny w pracy godzą w przywileje, które nabędę po ślubie. Kiedy radni będą chcieli dołożyć ci pracy, nie będę tkwić z boku i się przyglądać. Jestem  zaborcza i moje prawa do ciebie zamierzam bardzo restrykcyjnie egzekwować.

-  To ekscytujące.

- Tak. Do czasu, aż zauważysz, że nie umiesz ograniczyć się do ośmiu godzin dziennie, bo nie znosisz bezczynności. Jesteś uzależniony od pracy. - Mówiła to żartobliwym tonem, ale ze świadomością, że jest w tym wiele prawdy.

Gaara uśmiechnął się lekko. Dotykał palcami jej przedramienia, wywołując gęsią skórkę.

- Ale ja nie zamierzam spędzać z tobą czasu bezczynnie, króliczku. Są aktywności o wiele bardziej uzależniające niż praca.

Tenten oparła się wygodniej na poduszce i popatrzyła na niego wyzywająco.

- Tak uważasz? Może mi o nich opowiesz?

Gaara dotknął dwoma palcami jej ust, zanim powiódł dłonią niżej.

- Jeśli pozwolisz, chętnie ci je pokażę.

Rei była zaskoczona, że Asu chciała się z nią spotkać w ogrodzie przy świątyni. Zwykle nie umawiały się w miejscach, gdzie ktoś mógłby je zobaczyć, nawet jeśli miało to być wcześnie rano.

Jednak łatwo było się domyślić, że na słodką randkę nie ma co liczyć. Można by zrzucić wczorajsze opryskliwe zachowanie Asu na karb złego humoru, ale wystarczyło jedno spojrzenie,  by zorientować się, że i dzisiaj jest zła. Rei poczuła się nieprzyjemnie. Asu bywała na nią rozzłoszczona, nawet wściekła, ale nigdy nie obdarzała jej spojrzeniem zarezerwowanym dla podwładnych, które szczególnie zaszły jej za skórę.

- Wiesz, że Naomi mnie wsypała tylko dlatego, żeby nas skłócić? - skomentowała spokojnie, kiedy Asu odsunęła się, unikając pocałunku w policzek.

Asu pogardliwie wydęła wargi.

- Wątpię, by ją obchodziło, czy nas skłóci - odpowiedziała. - Może jednak kieruje sie sympatią do ciebie. Wyświadczyła ci przysługę.

Rei nie wiedziała jeszcze, co Asu może mieć na myśli, ale tknęło ją przeczucie, że nic dobrego. Choć jad w głosie Asu mógł wynikać tylko z tego, że mówiła o dziewczynie, ktorej szczerze nienawidziła.

- Skoro tak bardzo się tutaj męczysz, wystarczyło poprosić. - Asu obeszła dookoła najbliższą ławkę i stanęła za nią, zaciskając dłonie na oparciu. - Dogadam się z Daruim i załatwię ci przyjemną funkcję w wiosce Chmury. 

Patrzyła na nią bez emocji, i częściowo dlatego Rei nie przejęła się jej deklaracją. Oczywiście, że to blef.

- Nie dąsaj się, proszę. Nie będę więcej…

- Robić czego? Knuć intryg, jak pozbawić mnie stanowiska? - Zapytała brunetka złowrogim tonem.

Rei nie miała ochoty się z nią kłócić. I nie miała pojęcia, jakich słów użyć, by nie doszło do kolejnej awantury.

- Na dłuższą metę, to byłby awans. Wystarczyłoby zmienić obiekt czcci. Darui jest religijny, i wkrótce zostanie Raikage. Tutaj nie będziesz mieć żadnej władzy - zauważyła Rei przytomnie. Użyła ogólnikowego zdania, bo była przekonana, że jeśli Asu usłyszy coś bardziej konkretnego, wpadnie w złość albo spróbuje ją zbyć, oskarżając o głupią zazdrość. Ale jednak jej zazdrość nie była głupia. Nie opierała się na tym, jak Asu patrzyła na wszystkich innych, czy raczej - na wszystkie inne. Przeciwnie. Przeszkadzało jej, że Asu, kiedy czuje się swobodnie i porzuca przyjmowaną na co dzień pozę, patrzy na Kazekage, i mówi o nim, jakby był inny niż wszyscy. Jak na byt bez skazy, doskonalszy nawet od Najwyższej Bogini.

 Asu przymrużyła oczy, tym razem okazując irytację.

- Próbujesz odgrywać bardziej cyniczną ode mnie?

Rei przymknęła oczy i wzięła głęboki oddech.

- Mówię poważnie, Asu. W Kumogakure możemy… możesz coś osiągnąć. Bogowie są wszędzie ci sami, niezależnie, jakimi imionami ich nazywasz. - Świadomie zacytowała słowa, które sama kiedyś od niej usłyszała. Zbyt wiele razy rozmawiały o wierze, by teraz Asu mogła się zasłaniać twierdzeniem, że służy jednemu, związanemu z tą ziemią bóstwu.

- Zdrajcy też wszędzie są tacy sami - odparła dziewczyna opryskliwie. 

Rei przygryzła wargi. Zaczynała się denerwować.

- Ty po prostu nie chcesz przyznać się do porażki. W Sunagakure nigdy nie osiągniesz tego, na czym ci zależy. Nie będziesz traktowana poważnie. Duma nie pozwala ci złożyć broni i spróbować gdzieś indziej.

Asu prychnęła.

- Nie przykrywaj chęci, żeby się stąd wyrwać i przestać patrzeć na rodziców, którzy tobą gardzą, dbałością o mnie. Troszczysz się tylko o siebie, dlatego za moimi plecami dogadałaś się z Yumi! I wtedy wybrałaś, po czyjej jesteś stronie.

Rei potrząsnęła głową.

- Nie dogadałam się z nią. I w żadnym wypadku nie wybrałam jej strony.

Przez twarz Asu przebiegł grymas.

- Wybrałaś. Kiedy zorientowałaś się, że jest pełnowartościowa i uznałaś, że to przede mną zataisz.

Rei drażniło takie postawienie sytuacji, i nie potrafiła nad sobą zapanować.

Asu oskarżała ją o egoizm, ale też w jej interesie było wynieść się z Suny. Zanim sama sobie zada pytanie, komu właściwie służy i dlaczego.

- Co byś zrobiła z tą wiedzą? - Rozzłościła się. - Wysterylizowałabyś ją? Czy może - przypomniała sobie, co powiedziała do niej kiedyś Naomi i odwołała się do tego, choć nie bez uczucia obrzydzenia - żałujesz, że postawiłaś na niewłaściwego konia? Asu, przekombinowałaś, i teraz spadniesz na margines. Oszczędź sobie spóźnionych refleksji. Nawet Yumi nie dałaby się urobić, choćbyś udawała do niej sympatię. Już dawno straciłaś kontrolę nad tym, co się tu dzieje. Nie odzyskasz jej, podsuwając Piątemu kobietę, nieważne, kogo wybierzesz. Każda z nich ma nad tobą przewagę, każda będzie znaczyć więcej od ciebie. Nie mamy tu czego szukać.

Asu zacisnęła usta w wąską kreskę. Zupełnie jakby nie chciała przyjąć do wiadomości, że w tym kraju bezpłodna kobieta tak naprawdę nic nie znaczy i nie będzie znaczyć.

- Tylko połowicznie masz rację. Ty nie masz czego szukać. Ja się stąd nie ruszę.


.............................................................

*Chłodna stal, gorące żelazo - nie wiem, jak dla was, dla mnie jest w swej dwuznaczności jednoznaczne. Doktor Freud jakby to zobaczył, zapewne ucieszyłby się, że trafił na kliniczny przypadek. Ale Gaara (raczej) miał na myśli, że lepiej sobie radzi z miłością na zimno niż na gorąco, to przecież niewinny chłopak, chociaż seryjny morderca :D