31 maj 2020

Rozdział 32. Pancerz


Podobno kiedyś posłańców złych wiadomości zabijano. Tenten nie wiedziała, jaka logika kryła się za takim działaniem, ale teraz już rozumiała, dlaczego wiadomości mogą wzbudzić niechęć do osoby, która je przynosi.
Sama uznała, że Yumi jest dobrym źródłem informacji. Nawet jeśli młodziutka kapłanka była kiedyś szpiegiem, pozostawała osobą spoza układu. Sunijczycy mogli współpracować z kimś z zewnątrz, mogli nawet mu ufać - ale i tak nie dopuściliby tej osoby zbyt blisko, skoro nie jest jedną z nich. Przecież zauważyła to już za pierwszym razem, gdy tu była, nie powinna zatem być zdziwiona.
Zresztą to, co czuła, nie było zaskoczeniem, raczej rozczarowaniem. Symbol Konohy sprawiał, że Sunijczycy w najlepszym wypadku ją ignorowali. Ich antypatii nie należało się dziwić, skoro na wojnie, podczas której walczyli i ginęli wszyscy, Liść skorzystał najwięcej.
Jednak tego, że Yaoki zacznie ją traktować jak chorą tkankę zagrażającą żywemu organizmowi, Tenten się nie spodziewała.
Nigdy nie był jej bardzo bliski, więc nie powinna czuć się dotknięta Zresztą, miała teraz poważniejsze problemy niż urażona duma.
Była zła na siebie, tym bardziej, że rozmowa z Yumi uświadomiła jej, jak bardzo na niektóre rzeczy była ślepa. Jak bardzo nie chciała zauważyć, że podczas gdy ona jest skupiona na swoich uczuciowych rozterkach, na wyższych szczeblach cały czas toczy się rywalizacja o władzę i o to, kto będzie miał najwięcej do powiedzenia.
Jak bardzo nie chciała zauważyć, że kilka lat temu też była na tym skupiona - złoszcząc się czasami na to, że Gaara spotykał się z nią w tajemnicy, jakby nie mógł się do niej przyznać. 
Wydawało jej się wtedy, że Gaarze nie wypada pokazywać się z kimś z jej poziomem umiejętności. Zupełnie nie brała pod uwagę tego, o czym pomyślała w dniu, w którym został wybrany na Kazekage - że w Radzie nie brakuje ludzi, którzy chcieliby nim sterować, i że wcale nie zamierzają oddać mu zarządzania wioską, ani dzielić się władzą. Jedynie znaleźli sobie nowy sposób na wykorzystanie narzędzia, które kiedyś stworzyli.
Dość szybko zapomniała o strachu, jaki jej na początku towarzyszył - strachu, że starszyzna chce się tylko posłużyć Gaarą i że po raz kolejny go wykorzystają, żeby potem odrzucić. 
Gaara na początku nie potrafił odnaleźć się w roli, którą przyjął. Kiedy rozmawiała z nim przed trzecim etapem egzaminu na chuunina na Demonicznej Pustyni, widziała w nim niepewność. Tę samą, którą dostrzegała w wielu sytuacjach wcześniej. Jednak potem zachowywał się, jakby nad wszystkim panował.
Tenten nabrała przekonania, że jounini i starszyzna docenili jego poświęcenie i że będą go traktować poważnie. Nie przychodziło jej do głowy, że po ataku Akatsuki na wioskę gdzieś pod powierzchnią cały czas toczy się w Sunie rywalizacja o władzę i że wysoko postawieni notable mogą lawirować, układając się z kimś, kto chce mieć tej władzy więcej i kto umieścił w otoczeniu Gaary szpiegów w kapłańskich szatach, żeby to osiągnąć.
Może Yaoki nie myli się, uważając, że zwycięstwo w wojnie i duża swoboda w zarządzaniu wioską pozwoliły Gaarze mylnie sądzić, że nie musi się już tak liczyć ze zdaniem starszyzny, jak musiał liczyć się z nim wcześniej.
Chociaż wydawało się, jakby Gaara wraz z objęciem stanowiska Kazekage nabył kilka niemal nadludzkich umiejętności, takich jak perfekcyjne opanowanie i podejmowanie zawsze dobrych decyzji - cechy, których nigdy by mu nie przypisała w czasach, kiedy byli w jednej drużynie - to przecież była to tylko wystudiowana poza. 
Gaara nie zawsze idealnie nad sobą panował i nie raz się wahał. Ale ona wiedziała o tym tylko dlatego, że w jej towarzystwie pozwalał sobie na zdjęcie maski i okazanie słabości. 
Gdy zobaczyła Gaarę na Szczycie Pięciu Kage, zdała sobie sprawę, że wobec świata on prezentuje się zupełnie inaczej niż dla niej, że zachowuje się inaczej. Ale dopiero na wojnie zauważyła, jak bardzo Kazekage - charyzmatyczny przywódca - różni się od Gaary, którego ona zna. Wtedy też nabrała przekonania, że Gaara nigdy nie znajdzie dla niej stałego miejsca w swoim życiu. Nie dlatego, że by nie chciał, tylko dlatego, że nie będzie mógł sobie na to pozwolić. Straciłby szacunek podwładnych. W Sunagakure wielcy przywódcy nie żenią się z miłości.
Temari była idealnym przykładem na to, że Suijczycy w większości mają problem z przyznaniem się do uczuć nie tylko przed otoczeniem, ale i przed samym sobą.
Gaara nie miał wielu cech typowych dla Sunijczyków, ale to, że pozwala sobie na kierowanie się uczuciami nie znaczy, że inni mu na to pozwolą. W końcu żadne zwycięstwo na froncie nie sprawi, że przestanie odpowiadać przed starszyzną.
- Mogę teraz ja cię o coś zapytać? - Yumi odezwała się dość niespodziewanie, przypominając o swojej obecności. Sprawiała wrażenie sympatycznej i łagodnej dziewczyny. I dlatego Tenten mniej jej ufała, choć jednocześnie nie posądzałaby jej o zakłamywanie rzeczywistości. Po prostu zdawała sobie sprawę, jak łatwo można ulec pozorom. Gdy była mowa o Jedenastce Konohy, to ona była określana jako ta sympatyczna, w kontraście do Sakury i Ino.
Hyuugowie postrzegali ją jako łagodne ogniwo spajające drużynę Gaia, jako kogoś z anielską cierpliwością, kto gasi w zarodku konflikty - nie wiedząc, jak wiele razy Lee i Neji padali ofiarami jej złości. Zresztą, żeby ta drużyna działała, nie należało być łagodnym. Zdarzało się, że chłopcy skakali sobie do oczu i wtedy najskuteczniejsze działanie pokojowe polegało na zdzieleniu jednego i drugiego w łeb.
Teraz dałaby wiele w zamian za pretekst, by dokopać komukolwiek z klanu Hyuuga.
- Pytaj - odparła, starając się, żeby jej głos brzmiał naturalnie. Nawet bardzo chcąc, nie potrafiła wykrzesać z siebie szczerej sympatii dla młodziutkiej kapłanki. 
Yumi była zaskakująco rozmowna, i chyba powiedziała jej rzeczy, które mogły zostać sklasyfikowane jako tajne, a już na pewno były wewnętrznymi sprawami osady, którymi nie powinno się dzielić z obcą kunoichi. Tenten czuła się nieswojo z tą wiedzą, i jednocześnie ze świadomością, że właśnie dlatego postanowiła z nią porozmawiać: żeby dowiedzieć się tego, czego nie powiedziałaby jej żadna Sunijka, nawet tak gadatliwa i niefrasobliwa jak Asu.
To, że dziewczyny uwodziły Gaarę, po to, żeby zdobyć informacje, lub po to, żeby przynajmniej sprawiać wrażenie, że wiedzą więcej od innych - to były prywatne sprawy Gaary i Yumi nie powinna jej tego zdradzać.
To nie od niej powinna się tego dowiedzieć.
- Nie znam się do końca na waszych zasadach. Czy, skoro jesteś kunoichi, możesz tutaj zostać… na długo albo, nie wiem, na stałe?
Tenten poczuła się dp reszty wytrącona z równowagi tym pytaniem. Nawet nie przez podejrzenie, że Yumi ma dobre powody, żeby chcieć się jej pozbyć.
Po prostu pytanie było bardzo trafne. Rozmowa z Yaokim uświadomiła jej, że trochę mniej będzie kłuć wszystkich w oczy, jeśli zrezygnuje z symbolu liścia na ochraniaczu. 
Nie miała problemu ze zrezygnowaniem z Konohy. Wiedziała, że Mistrz Gai i Lee to zrozumią.
Ale skoro nawet Yaokiemu jej obecność w Sunie jest tak bardzo niemiła, to oczywiste, że nie dostanie tu pracy.
Nie miała nawet pewności, czy rezygnując z zawodu kunoichi mogłaby tu legalnie zostać, nie mając akceptacji rady wioski. Biorąc pod uwagę tę możliwość odsuwała od siebie myśl, co powie Lin-Lin, jeśli jej córka zrezygnuje z pracy dla mężczyzny.
Jednak, choćby nie wiadomo jak chciała, nie mogła odsunąć od siebie myśli, jakie konsekwencje mogą spotkać Gaarę, jeśli ona nie opuści Sunagakure po ustalonych dziesięciu tygodniach. 
- Nie wiem, czy mogę zostać - odpowiedziała.
- A zostaniesz?
Tenten powstrzymała się przed opryskliwym skomentowaniem ciekawości kapłanki.
Wzruszyła więc tylko ramionami, zamiast odpowiedzieć.
- Byłoby dobrze, gdybyś została - oświadczyła dziewczyna nieoczekiwanie.
- Dlaczego?
Yumi uciekła wzrokiem, widocznie zbita z tropu tym pytaniem. Wydawało się nawet, że nie odpowie.
- No więc… Po prostu… - zaczęła, ewidentnie speszona. - Zanim tutaj przybyłaś, Gaara był zupełnie inny.
- Zdystansowany? Nieprzystępny? - Podpowiedziała Tenten. Kompletnie nie rozumiała intencji tej dziewczyny, ale spodziewała się od niej raczej złośliwości, niż uprzejmości.
Yumi pokręciła głową.
- Był nieszczęśliwy.

Temari z trudem tłumiła wściekłość.
Rozmowa z Kankuro wcale jej nie uspokoiła. Wręcz przeciwnie. Uświadomiła sobie, że ktoś tutaj próbuje na boku realizować własne cele. Jeśli to nie ambitny ojciec steruje Narin w jej politowania godnych próbach przekonania starszyzny, że jest gorliwą czcicielką bogów i tym samym godną uwagi kandydatką na żonę dla Gaary - bo też po co jego samego pytać o zdanie - to musiał za tym stać ktoś trzeci z nieokreślonymi motywacjami.
Wybór żony dla Kazekage to zawsze było pole bitwy o wpływy, a walka bywała zarówno czasochłonna, jak i mogła pociągnąć za sobą ofiary. Wiele osób chciało coś ugrać. Jednak Temari nie potrafiła sobie wyobrazić, kto, oprócz nieformalnego lidera stronnictwa jouninów, miałby wymierne korzyści z wyniesienia Narin na eksponowaną pozycję w wiosce.
Po zastanowieniu musiała jednak przyznać Kankuro rację. Tekidan traktował swoją młodszą córkę jak oczko w głowie i nie próbowałby jej wydać za mąż za kogoś, kogo ona się panicznie boi. 
Budziło w niej wściekłość, że Narin, uzdolniona kunoichi i niegłupia dziewczyna, pozwala sobą sterować niczym marionetką. Nawet przyszło jej do głowy, by wygarnąć koleżance, jak bardzo jest naiwna, jeśli myśli, że osiągnie coś więcej, niż wkurzenie kilku osób. Oraz, oczywiście, doprowadzenie do konfrontacji na linii starszyzna - Gaara, bo Tekidan ze swoją propozycją spada Radzie jak z nieba. Odmowa nie tylko obrazi szacowny klan, ale może też doprowadzić do konfliktu.
Otwarte spory Kazekage ze starszyzną zazwyczaj kończyły się źle. Udawało się je jakoś łagodzić, ale przy każdym kompromisie ktoś czuł się urażony i tworzyły się kolejne stronnictwa. Akurat z tego Gaara powinien sobie doskonale zdawać sprawę, bo znał temat nie tylko z historii.
Zamiast więc pieklić się na Narin, która najwyraźniej nie ma w sprawie nic do powiedzenia, Temari postanowiła udać się wprost do gabinetu brata. Nawet nie zaczekała, aż zostanie zapowiedziana, więc jej wizyta mogła wyglądać na wtargnięcie.
Gaara, który siedział za biurkiem przeglądając pliki dokumentów, nie okazał żadnego zaskoczenia na jej widok. Musiał ją usłyszeć już, gdy była w korytarzu. Jednak w jego spojrzeniu dostrzegła coś, co było w najlepszym wypadku zniecierpliwieniem, a w najgorszym furią.
- Nie mam czasu na twoje wymówki, Temari - powiedział oschłym tonem. Zaskoczyło ją to, bo normalnie nie zwracał się do niej w taki sposób. 
Stłumiła w sobie nieprzyjemne uczucie, podobne do tego, które towarzyszyło jej przez długi czas po wojnie - gdy przechodził ją zimny dreszcz na myśl o wejściu do tego gabinetu. Gaara, może nieświadomie, potrafił sprawić, że ludzie niemal kurczyli się w sobie pod jego spojrzeniem. Już wolała, gdy jako dzieciak używał gróźb pozbawienia kogoś życia. To przynajmniej był jasny komunikat - wiedziała, kiedy należy zejść mu z oczu i trzymać dystans.
Po wojnie Gaara sprawał wrażenie, jakby nie potrafił znaleźć sobie miejsca, więc zakopywał się w pracy i unikał ludzi. Współpracownicy szybko wyczuli, że należy mu schodzić z drogi, tłumacząc sobie po żołniersku, że Kazekage w nowych, bezpieczniejszych czasach nie czuje się równie dobrze, jak w obliczu nieustannego zagrożenia.
Temari miała inne zdanie. Była przekonana, że dręczyły go wyrzuty sumienia, choć nie potrafiła znaleźć racjonalnego powodu, by przypisać mu odpowiedzialność za śmierć Nejiego. Była jednak przekonana, że Gaara rozmawiał z Tenten i że musiała go obwinić - zawsze kogoś się obwinia, a Gaara był jedynym z dowódców wielkiej armii, który chciałby jej wysłuchać.
Właśnie dlatego myśl o Dziesiątce ją tak bardzo uwierała, nawet po tym, gdy, wydawałoby się, Gaara podziękował jej za współpracę i wyprosił z Sunagakure - nawet po tym, gdy Tenten poczuła się urażona i nie chciała z nim gadać. 
Temari dobrze wiedziała, że jeśli Gaara na to pozwoli, ta nadmiernie gadatliwa i porywcza dziewczyna będzie obarczać go swoimi problemami emocjonalnymi. Każdy ma prawo do złości i do żałoby, ale kunoichi mogła sobie znaleźć jakąkolwiek inną ofiarę.
Oczywiście, Temari uważała tak wtedy, bo nie zdawała sobie sprawy, że Gaara ukrył przed nią istotę swojej relacji z Tenten - a właściwie to, że utrzymuje z nią jakąkolwiek relację.
- Co ty sobie wyobrażasz? - Zapytała, choć zabrzmiało to o wiele słabiej, niż sobie zaplanowała. Gaara chłodnym przyjęciem odebrał jej część pewności siebie. Mimo wszystko usiadła naprzeciw niego, nie czekając na pozwolenie. Wzięła głęboki oddech, bo wiedziała od chwili wejścia, że Gaara ją wyprosi, jeśli przedstawi mu pretensje zamiast rzeczowych argumentów. - Gaara. - Kiedy odezwała się do niego spokojniejszym tonem osiągnęła przynajmniej tyle, że odłożył na biurko dokumenty i skupił na niej wzrok. - Czy muszę ci uświadamiać, że popełniasz błąd za błędem? Tenten mogłaby sobie tutaj pomieszkiwać, ile jej się podoba, pod byle pretekstem, gdybyś nie rozzłościł rady, umawiając się z nią publicznie na randki. Teraz oni sobie nie dadzą sypać w oczy piaskiem. Ale już lepiej po fakcie okazać dobrą wolę i zachowywać się dyskretniej, niż brnąć w konfrontację. Pozwalanie, żeby Tenten chodziła sobie po tutejszych korytarzach, po budynku rządowym, jakby była uprzywilejowana, jest dolaniem wiadra oliwy do ognia.
Gaara złożył ręce na biurku i przyjrzał jej się uważniej, jakby oceniał jej intencje.
- O czym mówisz, Temari?
Ponownie musiała wziąć głęboki oddech, żeby się uspokoić. Brała pod uwagę, że może nie dożyć dnia swojego ślubu, bo wcześniej ze złości na brata szlag ją trafi - ale typowała mniej odpowiedzialnego z braci.
- Mówię o tym, że - powiedziała, starając się panować nad użytym słownictwem - w starszyźnie jest kilka osób, które ewidentnie mają do ciebie słabość. Można nawet powiedzieć, że radni ogólnie mają do ciebie słabość, tylko dlatego pozwalają ci na tak wiele. Powinieneś z tego dobrze korzystać, zamiast nieustannie się narażać.
- Temari. - Gaara niemal wszedł jej w słowo. - Jeśli sądzisz, że potrafisz lepiej zarządzać wioską, może chcesz spróbować?
Przez chwilę wpatrywała się w niego, nie mogąc znaleźć odpowiedzi. 
Choć była zapalczywa, przychodziły momenty refeksji nad sobą i wtedy zauważała, że nadmiernie strofuje Gaarę, ilekroć ma do tego okazję - czy też ilekroć atmosfera jest na tyle sprzyjająca, by pozwoliła sobie go krytykować. Nigdy nie traciła takich sposobności, bo mogąc przedstawić się z perspektywy mądrzejszej czuła, że Gaara, będąc wyżej w hierarchii, nie przestaje być jej młodszym bratem.
Gaara nigdy jej nie słuchał, zresztą wydawało mu się chyba, ze ona krytykuje jego, a nie to, co zrobił albo czego nie zrobił. 
- Przecież nie podważam twoich kompetencji - powiedziała niepewnie. Nie spodziewała się takiego obrotu tej rozmowy; Gaara nigdy nie był wyczulony na punkcie swojego stanowiska ani tego, że ktoś mógłby podważać jego zdolności do pełnienia przyjętej funkcji.
- Nie mówię o kompetencjach - odpowiedział, patrząc na nią tak przenikliwie, że poczuła się nieswojo. - Mówię o tym, że masz receptę na wszystko, i wydaje ci się, że wszyscy powinni postępować tak, jak ty byś to zrobiła. Pozwól, że jednak będę postępować po swojemu, i popełniać własne błędy.
Temari poczuła się nieswojo, ponieważ wiedziała, że idąc tym tropem, może się doczekać od Gaary wyrażenia, w czym jego zdaniem ona popełniła błąd, a raczej nie chciałaby tego usłyszeć.
- W takim razie przyznajesz, że popełniłeś błąd - odparła, wiedząc, że najskuteczniejszą strategią jest przesunąć punkt ciężkości rozmowy. Gaara tym różnił się od niej, że nigdy nie uciekał od krytyki pod własnym adresem.
- Popełniłem o wiele więcej, niż jeden błąd. Naprawię to.
Temari prychnęła, żeby przykryć zmieszanie. 
- Tak mi się do wczoraj wydawało, że masz intencje to naprawić. Ale chyba różnie to rozumiemy. “Naprawić” to znaczy wyciszyć sprawę, bracie. Niech Tenten nawet sobie u ciebie mieszka, byle ludzie tego nie widzieli lub mogli udawać, że nie widzą. Jakoś potrafiłeś być dyskretny, gdy Najwyższy Kapłan szukał na ciebie haka. - Przez kilka sekund nie doczekała się reakcji, a jednak chciała to wiedzieć, więc dodała: - Bo spotykałeś się z nią wtedy, prawda?
- Tak.
Sądziła, że jeśli wreszcie uda jej się zmusić Gaarę, żeby się przyznał do ukrywania przed nią całkiem ważnego fragmentu swojego życia, zobaczy u niego poczucie winy. Ale niczego takiego się nie doczekała, i to ją rozgniewało.
- Aha! I nigdy nie przyszło ci do głowy przy obiedzie, tak żeby wypełnić jakże nieczęsto spotykane przy naszym stole chwile ciszy, rzucić: “byłem na randce”?! - Powiedziała to o wiele ostrzejszym tonem, niż zamierzała.
Zawsze, kiedy traciła panowanie nad nerwami, Gaara był irytująco opanowany. Chyba właśnie dlatego nie wdała się z nim nigdy w awanturę, co nie raz zdarzało jej się w sporach z Kankuro. Chociaż to z Gaarą trudniej jej się było dogadać, bo często mieli inne zdanie.
Teraz też tak było.
- Powiedziałbym to, gdybym chciał, żebyś się zadławiła. Jedzeniem lub wściekłością.
Temari przymrużyła oczy.
- Co chcesz przez to powiedzieć? 
- Że jesteś nerwowa.
Zarówno to zdanie, jak i rzeczowy ton, jakim to powiedział, spotęgowało jej irytację.
- Uważasz, że jestem wredna, tak? Zaborcza? Że kładłam ci do głowy, jak bardzo Tenten nie jest dla ciebie, bo jej nie lubię, albo dlatego, że źle ci życzę?
- Temari. - Już myślała, że Gaara powie: “uspokój się”, czym do reszty by ją rozwścieczył. - Nigdy nie powiedziałaś, że Tenten nie jest dla mnie. Powiedziałaś, że przyciąga ją do mnie chora ciekawość wobec wybryku natury i że zapomni o mnie tak szybko, jak zobaczy swoich przyjaciół.
Gdyby usłyszała takie zdanie od kogokolwiek innego, zapewne byłoby bardzo mocno oskarżycielskie - w jej uszach słowa były oskarżycielskie. Ale Gaara powiedział to tak, jakby tylko referował wypowiedź z pamięci. Możnaby pomyśleć, że nie łączy tych słów z żadnymi emocjami, gdyby nie to, że nie zapamiętał ich dosłownie.
- Ciekawość wobec jinchuuriki - poprawiła go. Świadomie pominęła przymiotnik “chora”. Nie darzyła Tenten aż tak dużą niechęcią, jaką przypisywał jej choćby Kankuro, ale myśl o tym, że kunoichi zbliżyła się do Gaary wystarczająco, żeby go skrzywdzić, budziła w niej najgorsze cechy osobowości. Te cechy i złość wychodziły z niej za każdym razem, gdy rozmawiała z Gaarą o Dziesiątce. Kiedy Tenten była w wiosce, ona mogła w oczach swojego trzynastoletniego brata jawić się w najlepszym wypadku jako wredna jędza - w najgorszym jako potwór.
Temari zawsze przekonywała sama siebie, że to Dziesiątka jest winna, bo gdyby nie ona, Gaara nigdy by od niej nie usłyszał, że jeśli ktoś chce się do niego zbliżyć, to może mieć wyłącznie złe intencje.
Chciała go chronić, wiedziała jednak, że to jej nie usprawiedliwia. Czwarty chciał chronić wioskę, ale jego dobre intencje nie złagodziły tragicznych konsekwencji.
- Nie powiedziałam, że jesteś wybrykiem natury. Ani, że nie można cię kochać. Chociaż wiem, że to żadna wymówka, bo brzmiało tak, jak brzmiało.
- Siostro.  - Nie spodziewała się, że Gaara złagodnieje, bo sprawiał wrażenie, jakby był w złym humorze jeszcze zanim weszła do jego gabinetu. Jednak w pewnym sensie oferował jej rozejm. - Nie chowam do ciebie urazy. Pamiętam podłe rzeczy, które tobie powiedziałem.
Temari skinęła tylko lekko głową. Nie chciała nawet drążyć tego tematu, bo dobrze wiedziała, że w zadawaniu ran słowami niewiele osób może się z nią równać. Gaary nigdy nie chciała ranić, ale często umykało jej, że on nie okazuje, gdy coś go zrani. To nie znaczyło, że jego umysł jest równie odporny jak pancerz.
- Jednak jest jedna rzecz, którą musisz wiedzieć, Temari. - W oczach Gaary zobaczyła ten sam, chłodny wyraz, który zauważyła, gdy tu weszła. I zaczęła się zastanawiać, jakim nieoczywistym postępkiem zawiniła. - To jest pierwszy i ostatni raz, kiedy ktoś wyprosił stąd Tenten i nie poniósł konsekwencji.
Temari rozszerzyła oczy ze zdziwienia, gdyż uświadomiła sobie, że chociaż Dziesiątka była tutaj widziana, to najwidoczniej ktoś ją przepędził. A na dodatek ona sama była w oczach Gaary pierwszą podejrzaną, co zdaje się tylko potwierdziła, przychodząc tu z pretensjami.
Inna rzecz, że nie mogła mieć zbyt silnego poczucia niesprawiedliwości, bo gdyby zobaczyła tu Tenten, wskazałaby jej drzwi, zanim ktoś z wysokiej rangi jouninów mógłby ją zobaczyć.
Jednak wyraz oczu Gaary był dla Temari jasnym komunikatem, że naprawi swoje błędy w sposób, którego ona na pewno nie pochwali. I że musi dobrze przemyśleć, po której stronie frontu chce się znaleźć.

W Sunagakure większość punktów treningowych znajdowała się wewnątrz budynków. Pole do ćwiczeń na świeżym powietrzu było mało użytkowane, mimo, że znajdowało się na obrzeżach wioski, na obszarze zacienionym przez mury zewnętrzne. Niektórzy traktowali to miejsce jako przestrzeń wypoczynkową, ale tym razem zamiast rozmów można było usłyszeć świst stali tnącej powietrze i chrzęst wbijających się w drewniane pale ostrzy.
W Sunagakure shinobi szybko tracili zainteresowanie stalowymi ostrzami, ale Gaarze techniki uważane tutaj za niegodne uwagi jawiły się jako wyjątkowa sztuka, szczególnie, jeśli kunaie i sztylety znalazły się w wyjątkowych dłoniach. Dlatego przez dłuższą chwilę przyglądał się Tenten, z założeniem, by jej nie przeszkadzać. Zaczął jednak podejrzewać, że wzburzenie wybiło kunoichi z rytmu treningowego, a kiedy odwróciła się i kilka kunaiów wbiło się w piasek tuż przy jego stopach, utwierdził się w tym podejrzeniu.
- Jesteś na mnie zła. - Miał pewność, że tak jest, jeszcze zanim Tenten posunęła się do rzucania w jego kierunku stalowych ostrzy.
- Gdybym była na ciebie zła, to bym trafiła - powiedziała, ale nie uśmiechnęła się, czym sama sobie zaprzeczyła. Gaara zdawał sobie sprawę, że gestom i mimice twarzy można wierzyć o wiele bardziej niż słowom. Przywykł do tego, że u Tenten te dwa elementy się uzupełniały. Niemal zawsze.
- Nie przyszłaś do mnie - zauważył, nie wiedząc, od czego miałby zacząć.
- Może przyszłam, tylko mnie nie zauważyłeś - odpowiedziała, bez złości, z czego wywnioskował, że nie jest bardzo obrażona.
- O tym mówię, Tenten. Nie przyszłaś do mnie.
Patrzyła na niego przez chwilę, jakby była niezdecydowana. Miała na sobie typowy strój treningowy, a na ramiona spłynęło jej kilka kosmyków włosów, które wymknęły się mimo ciasnego upięcia. Za każdym razem, kiedy ją widział, wydawała mu się ładniejsza. Za każdym razem też towarzyszyło mu napięcie, które wywoływało w nim poczucie winy, bo chyba nie powinien nieustannie myśleć o tym, by jej dotykać.
Na przykład teraz, nie powinien o tym myśleć, bo mogłoby ją rozgniewać, gdyby jej dotknął. 
I tak była zła, choć podszedł do niej tylko trochę i wstrzymał się przed wyciągnięciem ręki.
- Wydaje mi się, że tylko bym przeszkadzała, bo absorbował cię ktoś inny.
- Więc jesteś zazdrosna.
Pokręciła głową.
- Tylko troszeczkę.
- To dobrze. Nawet jeśli tylko troszeczkę.
Tenten popatrzyła na niego, mrużąc powieki i zacinając usta.
- Jak mam to rozumieć?
- Dosłownie. Wiem, jak radzić sobie z zazdrością.
- O, tym mnie zaskoczyłeś. No więc, jak?
- Musisz sprawić, żeby ta osoba, o którą jesteś zazdrosna, była jak najbliżej - Mimo poczynionego wcześniej założenia, wyciągnął rękę. Tenten podała mu dłoń, więc bez skrupułów przyciągnął ją do siebie. - I żeby nigdy się nie oddalała. 
Liczył, że Tenten wtuli się w niego, lecz tego nie zrobiła. Sprawiała wrażenie spiętej, choć nie zrobiła też nic, żeby się odsunąć.
Trudno było ocenić, w jakim tak naprawdę jest nastroju. Za długo zwlekał z niektórymi decyzjami, niczego nie uważając za wystarczająco dobry moment, i zauważywszy, że musi przestać dążyć do perfekcjonizmu, postanowił wykorzystać ten dzień i ten wieczór. Jeśli jednak Tenten jest naprawdę zła, naprawdę zazdrosna lub urażona, to może jego pomysł na kolację ze świecami tylko ją obrazi.
- Ludzie mogą nas zobaczyć - powiedziała patrząc na niego z bliska, bardzo uważnie. W jej głosie brzmiała niepewność.
- Niech patrzą. 
Tenten nie odpowiedziała, przymknęła powieki. Przez chwilę nie był pewien, czy jest zmęczona czy nie chce patrzeć mu w oczy. Wypuścił jej dłonie i umieścił ręce na jej talii, obejmując ją na tyle delikatnie, by mogła się odsunąć.
- Z kim rozmawiałaś? Poza Yumi, oczywiście.
Tenten uśmiechnęła się krzywo.
- Kto dla ciebie szpieguje, ziarenka piasku? 
W innej sytuacji uznałby to zdanie za zabawne.
- Ponieważ zarządzam wioską, wiele osób myśli, że chcę wszystko wiedzieć. I wiele osób chce się pozytywnie wyróżnić - powiedział, nie dodając, że to, co miało być pozytywne, w praktyce jest szalenie męczące. - Ale na niektórych donosi się chętniej niż na innych.
Tenten zmarszczyła czoło, jakby była lekko poirytowana, ale już nie tak przybita, jak przed chwilą.
- Jestem duża. Nie musisz mnie chronić przed ciętymi językami - odparła z przekorą. Lekko się odsunęła, choć nie na tyle, by musiał ją puścić. - Chcę jednak, żebyś wiedział, że tym razem się nie obrażę. 
- Tym razem się nie obrazisz? - W pierwszej chwili nie zrozumiał, o co jej chodzi, i do czego odnieść to nagłe oświadczenie.
- Jeśli uznasz, że nie powinnam tu dłużej być, bo będę ci przeszkadzać.
- Tenten. - Starał się zachować spokój, chociaż drażniło go wspomnienie, jak kiedyś wyrażał uczucia, a raczej jak ich nie wyrażał. Zawsze wydawało mu się, że nawet gdyby chciał, nie potrafiłby ukryć, jak bardzo jest dla niego ważna. Kankuro twierdził, że dziewczęta mają wrodzony siódmy zmysł do wykrywania takich rzeczy. Widocznie nie miał racji, albo Tenten jest wyjątkiem od reguły. - Wydaje ci się, że mnie cytujesz, ale tak naprawdę nie wiesz, co miałem na myśli.
- Myślałby kto, że mówimy w dwóch różnych językach. - Naburmuszyła się uroczo, jakby się z nim droczyła, choć jednocześnie jej zachowanie nie przestało budzić jego podejrzeń. Zresztą w ułamku sekundy stała się nadmiernie poważna. - Chcę zostać i… mogę tu zostać, o ile nie skomplikuje to za bardzo twojego życia.
Nie podobał mu się wniosek, jaki płynął z jej wypowiedzi. Przez moment nie wiedział, co zrobić z rękami. Narastał w nim gniew, niemal namacalny, choć na nic konkretnego nie ukierunkowany - nie lubił tego uczucia, bo kojarzyło mu się z przypadkowymi ofiarami. Odsunął się od Tenten i cofnął o krok - a nastepnie jeszcze jeden - ponieważ potrzebował czasu i przestrzeni, żeby się uspokoić. 
- Nie tak się umówiliśmy. Powiedziałaś: “zostanę”. Nie: “zostanę, jeśli”. 
Zawsze wydawało mu się, że to on bywa naiwny - takie też przekonanie budowała w nim Temari, która chyba uważała, że skoro on dosłownie traktuje umowy, jednocześnie nie dostrzegając znaczeń ukrytych “między wierszami”, to znaczy, że jego zdolności komunikacji nie przystają do norm społecznych.  
Tenten na pewno nie była w tej dziedzinie naiwna. Musiała wiedzieć, że jej obecność wpłynie na jego życie. Zresztą, kim byłby, gdyby wymagał, żeby tylko ona ryzykowała, rezygnując z większości rzeczy, na których opierało się jej poczucie bezpieczeństwa.
- Dobrze. Więc zostanę, o ile mnie nie poprosisz, żebym wyjechała.
Gaara przymknął na chwilę oczy, powstrzymując chęć zaciśnięcia pięści. Kilka razy zdarzyło mu się bez udziału świadomości użyć czakry i aktywować piasek, choć  nie towarzyszył temu proces decyzyjny. I choć nigdy nie zmiażdżył bez podjęcia świadomej decyzji żywej istoty to jednak manipulowanie piaskiem w gniewie pozostawiało go z uczuciem psychicznego dyskomfortu. Nauczył się więc zamykać negatywne emocje w umyśle i nie wyrażać ich w gestach, jakie wielu ludzi uważało za normalne.
- Tworzysz reguły, jakbyś miała podpisać umowę handlową. Dlaczego? 
Tenten tupnęła nogą. Zaskoczyło go, że akurat tak zareagowała, bo bardziej naturalne było dla niej w zdenerwowaniu rzucanie przedmiotami. 
- Przyszłość może przynieść wszystko, włącznie z wojną. Poprzednio jednak ważniejsza była dla ciebie wojna, prawda? Nie oceniam tego. - Nie była w tym stwierdzeniu szczera, choć pewnie nie było to kłamstwo świadome. Tak naprawdę musiała ją złościć myśl, że mu przeszkadzała - w zarządzaniu wioską i w dowodzeniu wojskiem.
Tylko, że w obu przypadkach to nie była prawda. 
 - Żadna z tych rzeczy nie była ważniejsza. Wiedziałabyś to, gdyby potrafiła słuchać - odpowiedział spokojnie. Przeszedł mu gniew, kiedy Tenten zaczęła tracić panowanie nad sobą. Podniesiony głos rozmówcy z reguły przywracał mu zdrowy rozsądek. Może jego mózg jest wyposażony w mechanizm hamowania agresji, jaki mają mordercy w świecie zwierząt.
- Chyba raczej, gdybym potrafiła czytać w myślach - odparła Tenten, która z drapieżnikiem nie miała nic wspólnego i chyba z tego powodu, kiedy się wściekała, sama się nakręcała, nawet jeśli przeciwnik nie atakował. - Jestem tutaj od dwóch tygodni i… Zresztą, wcześniej też nie. Nigdy mi nie powiedziałeś, jak naprawdę wygląda twoje życie. Nigdy, przez cztery lata, nie powiedziałeś mi, z czym naprawdę musiałeś się tutaj mierzyć. Nie chcesz ze mną rozmawiać o tym, co jest najważniejsze?
Nie pojmował, dlaczego wypowiedziała te ostatnie zdania oskarżycielskim tonem. Jakby wiedza o przepychankach w Sunagakure była jej potrzebna do szczęścia.
- Przecież ty nie rozmawiasz ze mną o tym, co jest dla ciebie najważniejsze - odpowiedział.
Tenten zmrużyła oczy i prychnęła jak rozjuszona kotka. Powinien był przewidzieć, że jeszcze bardziej się wścieknie.
- Nie będę z tobą rozmawiać o Nejim. - Powiedziała nienaturalnie cicho jak na tę okoliczność, ewidentnie podejmując próbę zapanowania nad głosem.
- Wiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać o Nejim. Dlatego nie pytam.
Tenten zacisnęła usta, jakby chciała się zmusić do milczenia.
- Z nikim nie chcę rozmawiać o Nejim. Po co? Neji nie żyje, kropka - powiedziała tonem, w którym gorycz mieszała się z czymś jeszcze; czymś, co dowodziło, że po raz kolejny nie była szczera.
- Lee żyje. - Odparł, wiedząc, że to nie jest czas ani miejsce na Nejiego; i że rzeczywiście, Tenten na pewno z nim nie chciałaby o tym rozmawiać. Jego relacje z geniuszem z rodu Hyuuga od początku do końca były nacechowane wrogością. - Odcięłaś się od niego. - Dodał pewniej, gdyż temat Lee był o wiele mniej drażliwy.
- Tak, a ty jesteś najlepszą osobą, żeby mi w tej sprawie doradzić.
- Dlaczego nie? - Gaara potraktował jako dobry sygnał to, że Tenten wyraźnie złagodniała. - Powiedziałaś mi kiedyś, że poprawię humor Temari, gdy będę się do niej inaczej zwracał. Poprawiłem humor jej i sobie. Ty nie chcesz naprawić relacji z Lee?
Tenten zagryzła wargi.
- Nie chcę. - Odwróciła się na pięcie.
- Tenten, zostań proszę.
Odwróciła się i popatrzyła na niego z zimną wściekłością. Do tej pory myślał, że tylko Temari potrafi okazywać wściekłość i chłód jednocześnie.
- To był mechanizm złożony z trzech elementów, który teraz już nie ma prawa  działać - powiedziała. - Możemy rozmawiać później. Jeśli zostanę, skończy się na rękoczynach.
Gaara postanowił nie polemizować, skoro chciała ochłonąć.
Został przywitany stalą i pożegnany groźbą pobicia.
Może na okoliczność oświadczyn powinien włożyć zbroję.

.............................
Niewiele brakowało, a w maju nie pojawiłby się ani jeden wpis. Nie sądziłam, że dopuszczę do takiej sytuacji, o!
Na szczęście Alba i siły natury, które powodują, że wobec przytłaczającej pogody przyjemnie było zatopić się w czymś romantycznym, sprawiły, że mam co opublikować.
Pozdrawiam!