29 paź 2019

Rozdział 10. Przekleństwo


Shizune siedziała naprzeciw biurka Kakashiego, który pozornie patrzył na nią, ale tak naprawdę - poprzez nią, jakby spodziewał się znaleźć właściwe rozwiązanie w ścianie za za jej plecami. 
- Istnieje możliwość wykorzystania zapisów tej umowy - powiedział. - Zauważ, jakie są kruczki. Z naszej strony nie możemy naruszyć żadnego punktu, bo Lin wyciągnie kwity i będzie się domagać zwrotu pieniędzy. Ona może zerwać umowę bez żadnych konsekwencji. Ale - powiedział to słowo z wyraźną satysfakcją - nigdzie nie jest napisane, że jeśli Lin zerwie umowę, my nie możemy podpisać z Tenten innej.
Shizune zauważyła, że był bardzo zadowolony z prostoty takiego rozwiązania. I ona rozumiała jego entuzjazm. Najbardziej oczywiste wyjścia najczęściej nie są wykorzystywane.
- Dobrze, ale jak chciałbyś zmusić Lin, żeby ona ją zerwała? Nie wydaje mi się, żeby się do tego paliła, z prostego powodu. Tenten jest pełnoletnia, a ta umowa to jedyne, dzięki czemu matka jeszcze może ją uziemić.
Kakashi skinął głową, jakby przyjmował jej argumentację.
- Nie wydaje mi się to zbyt trudne. Tenten musiałaby wkurzyć mamusię bez naszego udziału, a to jej się kiedyś udało. Tylko, że wtedy Tsunade prosiła Lin-Lin, żeby się nie wycofywała z kontraktu, w zamian za to, że ograniczymy zapędy Tenten do rozwijania fuinjutsu. 
- Tenten nie miała wtedy szesnastu lat i umowy nie mogłaby podpisać sama. - Shizune rozumiała ten tok myślenia. - Rozumiem zamysł, ale to się nie uda. 
Wtedy by się udało. Co prawda Tenten kilka lat temu miała o wiele lepszą relację z matką. Ale też wtedy zależało jej, żeby rozwijać techniki pieczętowania. Miała motywację: bijuu i polujący na nie Akatsuki byli zagrożeniem, a fuinjutsu na wysokim poziomie mogło się przeciwko nim przydać. Mogło się przydać, żeby pomóc Naruto.
Shizune zawsze zastanawiała się, czy bardziej pomogłoby to czy zaszkodziło. Pamiętała, że kiedy Iselin była hardą i skłonną do popisywania się dziewczyną, pieczętowała w przedmiotach zwierzęta. I twierdziła, że demona też mogłaby zapieczętować, potrzebne jest tylko odpowiednie, święte drzewo. Wszyscy uważali to za czcze przechwałki, Shizune także. Dopiero później dowiedziała się, czym jest kekkei genkai i dopuściła do siebie myśl, że może Lin znała odpowiednie techniki. Albo jej się wydaje, że takie zna.
- Wydaje mi się, że Lin dostawała białej gorączki na samo wspomnienie o fuinjutsu, bo obawiała się, że próbując ukręcić bat na jinchuuriki, bijuu czy kogokolwiek, kto chciałby ich wykorzystać, można samemu oberwać - powiedziała. Nie wspomniała o drugiej rzeczy, która jej zdaniem tak bardzo przeszkadzała Iselin: podejrzeniu, że gdyby jej córka zabrała się na poważnie za trenowanie fuinjutsu osiągnęłaby jej poziom albo wyższy i że wtedy na pewno sprowadziłaby na siebie kłopoty. I nie tylko na siebie, ale też na wioskę. Ta druga możliwość z pewnością niepokoiła Tsunade. - Ale to już nie jest aktualny problem. Nikt nie poluje na bijuu, a ktokolwiek chciałby, musiałby poradzić sobie z Naruto i Kuramą.
Kakashi machnął ręką.
- Nie traktuj tego przykładu tak dosłownie. Chodzi mi o to, że wioska nie może w stu procentach kontrolować pracowników. Gdyby Tenten wzięła bezpłatny urlop, Lin-Lin mogłaby sobie co najwyżej pokrzyczeć, że w tym czasie robi coś niezgodnego z umową. A my możemy na coś przymknąć oko. Na przykład, gdyby wzięła jakieś zlecenie będąc na urlopie. Jest za to przewidziana dyscyplinarka, ale nie sądzę, bym miał czas się tym zająć. - Rozłożył ręce w geście bezradności.
Shizune uświadomiła sobie, że być może jednak jego pomysł jest możliwy do wykonania. Mogła sobie wyobrazić minę Lin-Lin, gdyby ta poczuła, że nie może zapanować nad córką ani osobiście, ani wykorzystując do tego polecenia służbowe. Lin-Lin miała gorącą głowę. Może w przypływie złości podarłaby umowę na strzępy. 
- Ten urlop musiałby być gdzieś daleko, żeby nie mogła jej sprawdzać - zauważyła.
Nie powinna być zdziwiona, że Kakashi już miał przygotowaną odpowiedź.
- Naruto wspominał mi kilka tygodni temu, że Tenten dostała propozycję dłuższej współpracy z wioską Chmury.
- Za naszymi plecami? - Shizune nie potrafiła ukryć zdziwienia. I to nawet nie samą propozycją, ale dobrym humorem rozmówcy.
Kakashi machnął niedbale ręką.
- To nie wypłynęło od Raikage. Wydaje mi się, że… - zawiesił głos, nagle zakłopotany, i odchrząknął. - Ktoś w wiosce Chmury ją bardzo lubi. Chciał, żeby została. Więc Naruto zapytał mnie, czy z naszej strony byłby jakiś problem gdyby popracowała tam dłużej przy wytwarzaniu broni. - Chyba w minie Shizune dostrzegł niemy zarzut, bo wykonał obronny gest rękami: - Dla mnie nie ma żadnego problemu. Ale Tenten nie prosiła o przedłużenie delegacji, ani o nową, a oficjalna propozycja od Kumogakure nie padła. Myślę jednak, że jeśli porozmawiasz z Tenten, może spojrzeć na sprawę z innej perspektywy i zechcieć pojechać.
- Dlaczego ja? - spytała Shizune. Jakoś przestał jej się podobać ten pomysł. Może dlatego, że domyśliła się, komu mogło tak zależeć na zatrzymaniu Tenten w Kumo, że aż poprosił o wstawiennictwo Naruto. Jej zdaniem to było słabe.
- Bo wszyscy wiemy, co Lin-Lin myśli o dłuższych wyjazdach do konkurencyjnych wiosek, a poza tym mnie nie wypada zachwalać zalet Kumogakure jakbym był przewodnikiem turystycznym - zauważył przytomnie hokage. Shizune zareagowała na te słowa kwaśnym uśmiechem. Kakashi czynił oczywiste aluzje do tego, że uważała wioskę ukrytą w Chmurach za najpiękniejsze miejsce na Ziemi. Drugie po wiosce Liścia, oczywiście. - Nie mówiąc o tym, że nie mogę nikomu podpowiadać, żeby wziął sobie urlop, by pracować u kogoś innego. Po prostu rzuć pomysłem, Shizune. Chciałbym, żeby Tenten wiedziała, że może liczyć na nasze poparcie. I że w razie zerwania kontraktu może dostać inny, na lepszych warunkach.
Shizune uśmiechnęła się lekko. Chciała powiedzieć Kakashiemu, że wbrew temu, co mówili o nim niektórzy - że jest tylko wypełnieniem luki, a nie przywódcą z prawdziwego zdarzenia - jej zdaniem jest właściwą osobą na stanowisku hokage. Zresztą Kakashi z pewnością byłby inaczej postrzegany - gdyby potrafił nieco lepiej ukryć, że nudzi go ten urząd.
- Masz serce po właściwej stronie - powiedziała.


Iselin siedziała przy stoliku i sporządzała listę zakupów, kiedy usłyszała, że drzwi do lokalu się otwierają. Przed chwilą wywiesiła tabliczkę z napisem “zamknięte”. Ale kiedy podniosła głowę i zobaczyła Piątego Kazekage, nie była zaskoczona. 
No, może troszeczkę. Zaczęła już nabierać przekonania, że sama będzie musiała się pofatygować.
- Panie Kazekage - powiedziała. Wstała z miejsca, nie tyle z uprzejmości, co z potrzeby rozmawiania z nim z równego poziomu, Choć nawet z tej odległości, dwóch metrów, widziała, że jest od niej wyższy. Sięgnęła po leżący z boku album z podpisami. - Brat przekazał panu moją prośbę? O autograf?
Gość popatrzył na nią krytycznie i w pierwszej chwili pomyślała, że impertynencko zlekceważy pytanie. Jednak odpowiedział:
- Przykro mi. Nie rozdaję ich. 
Iselin spodziewała się takiej lub podobnej reakcji. Zrezygnowała z udawania zdziwionej i odrzuciła album niedbale na stolik. 
W tym momencie Sabaku no Gaara przypomniał sobie, że właściwie się nie przywitał. Skinął uprzejmie głową, choć nadal patrzył na nią jakby była w najlepszym wypadku meblem.
- Pani… - Ewidentnie się zawahał. Zapewne zastanawiał się, którym nazwiskiem powinien się do niej zwrócić. Jej było niemal wszystko jedno, którego z nich użyje, choć gdyby wybrał prawdziwe mogłaby wprost zapytać, dlaczego nasłał na nią szpiegów. Tak czy inaczej, zamierzała to zrobić, żeby podkreślić, że nie tylko dowódcy wiosek mają swoje źródła informacji. I że go przejrzała. Może to wystarczy, by zrozumiał, że cokolwiek miał do zaoferowania w zamian za kekkei genkai, ona nie zamierzała z nim pertraktować. 
Zwykle samo wspomnienie o Gaarze z wioski Piasku wystarczyło, by wyprowadzić ją z równowagi. 
Nie darzyła go sympatią, gdy był wykorzystywanym przez innych narzędziem - wcale nie dlatego, że miała coś przeciwko jinchuuriki. Zwykle sympatyzowała z ofiarami walki o władzę. Poza tym dzieci były niewinne. Ale to, że Naruto był niewinny nie oznaczało, że pozwoliłaby Tenten się z nim przyjaźnić. To, że jinchuuriki Ichibiego był - z pewnej perspektywy, ale już nie tak jednoznacznie - niewinny nie znaczyło, że nie wpadła w szewską pasję kiedy odkryła, że Tenten grzebie w jej rzeczach, żeby dotrzeć do technik, których nikt nigdy nie powinien wykorzystywać. Nie tylko z powodów moralnych, ale przede wszystkim dlatego, żeby  nie ściągnąć na siebie uwagi ludzi wyjętych spod prawa, takich jak Madara.
Ani tych, którzy tworzyli prawo, takich jak przywódcy wiosek, którzy zawsze szukali sposobów, żeby zyskać większą siłę od innych. Dlatego teraz ciężko byłoby jej nawet udawać, że ma za grosz sympatii lub zaufania do Sabaku no Gaary. Na szczęście, w wiosce Liścia był tylko gościem i udawać nie musiała.
- Matko Tenten - powiedział w końcu, nie decydując się na żadne z jej nazwisk. Z chwilą, kiedy wszedł do restauracji i odmówił podpisu wydał jej się arogancki, ale kiedy zrezygnował z oschłego tonu miała wrażenie, jakby spadła z niego maska. - Mam do pani prośbę.

Tenten zdawała sobie sprawę, że Asu za nią idzie. Przemknęła jej przez głowę absurdalna myśl, by ruszyć przed siebie biegiem.
Nie chciała rozmawiać z kapłanką, głównie dlatego, że była dzisiaj w wyjątkowo złym humorze i mogłaby powiedzieć coś, co Asu zinterpretuje dwuznacznie. Lub przeciwnie, co zabrzmi w sposób bardzo oczywisty. W przyznaniu, że traktuje Asu jak rywalkę, było coś upokarzającego.
Uciekanie również było upokarzające, więc zamiast pójść do domu lub wejść do któregoś z lokali, Tenten zatrzymała się na ulicy i obejrzała się za siebie.
- Skoro chcesz ze mną rozmawiać, dlaczego mnie nie zawołasz? - spytała opryskliwie.
Asu podeszła do niej niespiesznym krokiem. Wyglądało, jakby bawiła ją ta sytuacja.
- Pójdziemy na kawę, słoneczko? - spytała.
Tenten powstrzymała się przed wypowiedzeniem głośno przekleństwa. Kankuro prawie nigdy nie zwracał się do niej po imieniu, ale gwiazdkowanie i słoneczkowanie w jego przypadku brzmiało naturalnie. Kiedy Asu nie zwróciła się po niej do imieniu, Tenten poczuła się obrażona. Może dlatego, że przypomniało jej się, z czasów delegacji, że sunijczycy z upodobaniem nazywali osoby z Konohy promyczkami. Był to sposób na okazanie pod maską uprzejmości lekceważenia. Tenten usłyszała kiedyś - chyba od Yaokiego - że promyki słońca są jasne i dobrze widoczne, ale nieszkodliwe. Jak zawodnicy z Konohy podczas egzaminów na chuunina. Ale to było tylko jedno z wielu wyjaśnień źródła tego z pozoru sympatycznego epitetu.
- Nie mam tak na imię - powiedziała, tym razem nie zmuszając się do uśmiechu. Nie miała pojęcia, dlaczego Asu uważa, że powinny się lubić. - I nie mam czasu na kawę.
- Idziesz do pracy? - spytała brunetka. - Jakie masz teraz ważne obowiązki?
Tenten nie była pewna, co ją sprowokowało - słowa, których treść wydawała jej się świadomą drwiną czy ton głosu, trochę koleżeński, lecz również bezczelny. Któraś z tych dwóch rzeczy tak bardzo zadziałała jej na nerwy, że nie powstrzymała się przed złośliwości.
- A ty, jakie? Przyjechałaś tu w charakterze dziewczyny do towarzystwa? Gdzie masz podpis właściciela?
Asu odruchowo spojrzała na swoje ramię, tam, gdzie kiedyś był symbol klanu Kazekage. Potem spojrzała na Tenten.
- Teraz już żadna ich nie nosi. Ten system upadł - powiedziała. Brzmiało jakby mówiła o dokonaniu, z którego była dumna.
Tenten przypomniała sobie, jak kiedyś Asu opowiadała jej, że zamierza zrobić karierę jako lekarz i specjalistka od trucizn, a nie czyjaś dziewczyna "z przydziału". To wywołało w niej poczucie winy - nie tylko fakt, że o to zapytała, ale też jakich użyła słów.
Przede wszystkim jednak miała poczucie winy, ponieważ liczyła, że Asu tym właśnie jest - dziewczyną z przydziału. Że jej urodzenie w określonym klanie sprawiło, że pewnego dnia dostała naszywkę innego klanu - i że tak naprawdę, mimo wcześniejszych przechwałek, że nikt jej do niczego nie zmusi, nie miała za wiele do gadania. Że Gaara nie miał, a już na pewno nie decydował. 
Było to oczywiście naiwne myślenie.
Kapłanki ze świątyni Słońca pełniły w Sunie kilka funkcji, religijnych i reprezentacyjnych. Dotrzymywanie towarzystwa mężczyznom na wysokich stanowiskach - dziewczyny przysługiwały tylko ważnym i też były w jakimś stopniu symbolem statusu - uważano za funkcję religijną. Podobno zapewniały ludziom u władzy łączność z bogami.
To, że mieszkańcy Suny, zarówno cywile, jak i wojskowi, byli o wiele bardziej religijni niż miało to miejsce w Konoha, było jedną z najbardziej zaskakujących rzeczy, gdy poznało się wioskę Piasku od środka. To, że przyziemnym przyjemnościom dodawano podniosłego wymiaru - jedną z bardziej szokujących. 
Asu miała spory ubaw, kiedy jej to kilka lat temu tłumaczyła. Nie za bardzo rozumiała, dlaczego Tenten jest tak zbulwersowana pomysłem, by system legalizujący posiadanie kochanek usprawiedliwiać, mieszając w to bogów. Zresztą Asu wtedy, mimo że była kapłanką, miała cyniczne nastawienie. Uważała, że uzasadnienie nie ma znaczenia, jeśli coś się dobrze sprawdza - a w tym przypadku system się sprawdzał, by, jak mówiła, zapewnić trzeźwość umysłu i osądu facetom, którzy nie mieli czasu sobie szukać kobiet, bo byli zajęci sprawami wagi państwowej. 
Gdy Asu przyjechała do Suny, mniej więcej w tym samym czasie co Tenten, od początku miała przypiętą łatkę towarzyszki dla Kazekage. Zresztą, nie tylko ona. Tenten do pewnego momentu w ogóle się nie zastanawiała, co Gaara po mianowaniu na stanowisko zrobił z faktem, że przypisano mu jakieś dziewczyny. Kiedy zaczęła o tym myśleć, było już za późno, żeby zapytać.
Teraz zaś zupełnie nie wiedziała, co powiedzieć. Asu była teraz pierwszą kapłanką w Sunie i jeśli cokolwiek się zmieniło w tamtejszym systemie, na pewno miała w tym duży udział. Zawsze chciała być rewolucjonistką. Gdyby Tenten potrafiła podejść do sprawy z dystansem, pewnie by jej pogratulowała. Ale nic takiego nie przeszłoby jej przez gardło, ponieważ wiedziała, że cokolwiek Asu zmieniła, potrzebowała do tego zgody Gaary. Jakie metody wykorzystała, żeby zwrócić jego uwagę na aspekty życia w Sunie, których zwykle nie zauważał?
- Szczerze mówiąc, jestem zaskoczona - odezwała się Asu. Rysy jej twarzy złagodniały, jakby porzuciła myśl o dążeniu do konfrontacji. - Nie tym, że jesteś zazdrosna. Raczej tym, jak bardzo zazdrosna jesteś. Niepotrzebnie się tak pieklisz, nie mam żadnych relacji z Gaarą.
Tenten właściwie mogłaby zaprzeczyć - podejrzewała, że Asu tylko strzela na oślep. Czy miała zazdrość wypisaną na twarzy? Asu nie mogła wiedzieć, co łączyło ją z Gaarą. I Tenten pewnie zbyłaby ją jakąś uwagą, gdyby nie to ostatnie zdanie.
- A jednak dostałaś od niego naszywkę.
Asu popatrzyła na nią pobłażliwie i wtedy przyszło jej do głowy, że ze wszystkich rzeczy, które jej się nie podobały w Asu, naszywka była najmniej istotna. I chyba brzmiało to jak dziecinny zarzut.
- Dostałam ją od Kankuro. I to też nie znaczy, że mam z nim relacje - powiedziała dziewczyna. - Ktoś powinien był mnie wybrać, więc poszłam na układ. Dzięki temu mogłam pracować zamiast grzać komuś łóżko.
Tenten w żaden sposób nie potrafiła tego skomentować. Uświadomiła sobie, że kiedy rozmawiała z Kankuro i zapytała go o Asu, nie zadała mu tego prostego pytania. Czy dał jej pieprzony symbol klanu, z jakiegokolwiek powodu. Nie miała ochoty zadawać mu już żadnych pytań, kiedy zobaczyła jego minę na sugestię, że coś mogłoby go łączyć z Asu. Jakby to było dla niego coś obraźliwego.
- Nie wiem, jak wy, promyki słońca buszujące w liściach - powiedziała dziewczyna wyniośle, - ale my po wojnie mieliśmy w Sunie pełne ręce roboty. Przyjedź kiedyś. Pooglądasz efekty z bliska.

5 lat wcześniej, wioska Piasku

Asu udało się namówić Tenten wieczorem na kawę. Udało się to głównie dlatego, że dziewczynie teraz głupio byłoby odmówić - w jakimś sensie była jej to winna. W końcu Asu poświęciła trochę swojego czasu, żeby udzielić jej niezbędnych rad niczym z poradnika przetrwania.
Był najwyższy czas, żeby ktoś dziewczynie uświadomił, czego nie robić, żeby nie przysporzyć sobie kłopotów. Jak się ubierać i czego unikać, żeby nie doznać poparzeń trzeciego stopnia. Niektórych rzeczy kunoichi z Konohy nauczyła się na własnych błędach, jak na przykład, że nie należy patrolować pustyni w sandałach, bo to daje sto procent pewności pogryzienia przez jadowite cholerstwo - ale wciąż było sporo rzeczy, których się nie nauczyła. Była daleka od zrozumienia obowiązujących zwyczajów, co udowadniała, łamiąc dress code na coraz to nowe sposoby.
- Mam dziwne wrażenie, jakby ludzie mi się przyglądali - powiedziała, wkrótce po tym, gdy rozgościły się przy stoliku w kawiarni. Kelnerka, która przyniosła im dwie filiżanki pięknie pachnącej kawy, posłała Tenten spojrzenie pełne nieukrywanej dezaprobaty, czym do reszty wyprowadziła ją z równowagi.
Asu machnęła lekceważąco ręką.
- Och, bo przecież przyglądają ci się. Jesteś w Sunie wystarczająco długo, żeby zauważyć, że tutaj nikt nie nosi się na purpurowo. Łamiesz niepisane reguły, ale nikt nie zwróci głośno uwagi, ponieważ tłucze nam się do głów, że Konoha robi nam łaskę i promyczków nie należy się czepiać.
Tenten przymrużyła oczy, zirytowana. Oparła się na krześle. 
- Zauważyłam, że nikt nie nosi się na purpurowo. I ja także nie!
Asu pokręciła głową. Poniekąd rozumiała jej punkt widzenia. Tenten lubiła się ubierać na zielono i na niebiesko, obydwa kolory były bezpieczne i powszechne w Sunagakure. Można byłoby przyczepić się do jej bluzek w kolorze lila-róż, które wpadały w fiolet - podczas gdy wszystkie odcienie fioletu zarezerwowała sobie Temari. Asu uważała to za przejaw skłonności córki Czwartego do despotyzmu, choć można było pomyśleć, że nie potrafi się zdecydować - jeśli się jej w ogóle nie znało.
Asu trochę poznała Temari i nie miała wątpliwości. Skoro kunoichi mogła sobie wybrać kolor, który będzie tylko jej, wybrała fioletowy w każdym odcieniu. Koniec, kropka. Żegnajcie, jasnofioletowe dodatki, żegnaj piękne kimono z fioletowym pasem obi. Asu, przebywając w Sunie od kilku tygodni, nadal chowała o to urazę. 
- A jednak, Tenten, ciemnoczerwony to praktycznie purpurowy - powiedziała. Czuła pewną satysfakcję, mogąc wytknąć kunoichi błąd. Tenten uważała chyba, że w wiosce ukrytej w Piasku odnajduje się prawie tak dobrze jak u siebie. A przynajmniej takie sprawiała wrażenie. Jakby czuła się na sunijskiej ziemi coraz bardziej pewnie. Takie zachowanie też niektórzy mieli jej za złe.
Dzisiaj, gdy umówiły się na wieczór, Asu poprosiła ją, żeby ubrała się na dziewczęce wyjście - bo irytowało ją, że w Sunie większość kunoichi nawet po pracy chodzi na sportowo. Ona nie nosiła kapłańskiej szaty, kiedy nie musiała.
Tenten nie przyszła w stroju treningowym, ubrała bardzo ładną sukienkę w kolorze ecru. Asu była niemal w szoku, że dziewczyna jednak wzięła na wyjazd choć jedną kieckę.
Na pewno nie kupiła jej na miejscu, bo z przodu był wyszyty kwiat o czerwonych płatkach. W Sunie nie było możliwe nabycie tkaniny w ciemnych odcieniach czerwieni. Czerń, granat, fiolet i czerwień nie były dla zwykłych śmiertelników.
- Te wasze regulacje są śmieszne - skwitowała Tenten z irytacją.
Asu pomyślała, że dziewczyna nie uważałaby sprawy za śmieszną, gdyby wiedziała, że ciemnoczerwony, purpurowy lub karmazynowy element to tak naprawdę gorzej niż gdyby ubrała się jednolicie na czerwono. Kolorem Czwartego Kazekage był granatowy. Jego konkubiny nosiły granatowe szaty. Ale na granatowe dodatki mogła pozwolić sobie tylko jego żona. Gdyby Tenten skusiła się na jakikolwiek element w kolorze czerni, nikt nie ugasiłby plotek, które głosiły, że Kankuro ma do niej słabość. Zresztą, te plotki nie były bezzasadne, a to czyniło je jeszcze bardziej irytującymi.
- Są śmieszne - powtórzyła Tenten. Chyba źle zinterpretowała wyraz twarzy Asu. - Przynajmniej spisalibyście najważniejsze zasady, żeby osobom z zewnątrz łatwiej było się odnaleźć.
Asu powstrzymała chęć, by się roześmiać. Prostota tego pomysłu ją ujęła.
- Przecież właśnie o to chodzi, żeby było trudno - zauważyła. - To zabawne, gdy przychodzisz z zewnątrz i zadajesz tak naiwne pytania. Dlaczego nie wolno nosić się na czerwono? Dlaczego nie wybierzecie sobie kage?
- Jeśli wysilisz się i spojrzysz na sprawę obiektywnie, te pytania są rozsądne - odpowiedziała Tenten. Trudno było ocenić, czy jest urażona. 
Asu pokiwała głową. Radowało ją, że w jakiejś kwestii mogą przyjąć wspólny front.
- Całkowicie się z tobą zgadzam. Zapominasz chyba, że ja też się tutaj nie wychowałam. Ale to nie są pytania, na które ktoś wprost udzieli odpowiedzi. - Zawahała się przez chwilę, a potem przechyliła się przez stolik. - Zdradzić ci tajemnicę? Ściema o wybieralności Kazekage jest w pewnym stopniu na potrzeby obcych wiosek, bo w nich się przywódców wybiera. I, przede wszystkim, dla daimyo wioski Wiatru, bo on lubi myśleć, że ma decydujący głos. - Asu uważała, że przywódcy Kraju Wiatru przede wszystkim nie w smak jest wiara ludu w boskie pochodzenie klanu rządzącego w Sunie, ale z jakichś przyczyn przymyka na to oko. - Stąd teraz panika w radzie. Mieszkańcy Suny nigdy nie zaakceptują na stanowisku kage kogoś, w kim nie płynie krew Pierwszego. A jounini prędzej zjedzą własne ochraniacze na czoło niż pozwolą, żeby rządziła nimi kobieta.
Tenten żachnęła się. Asu lubiła w niej spontaniczne reakcje. Ale kunoichi okazała się poirytowana z innego powodu niż głęboko zakorzeniony w Sunie męski szowinizm.
- Wyobrażasz sobie, jak Temari rozstawia wszystkich po kątach? Od razu podskoczyłaby wam liczba dezercji - zauważyła, chyba jedynie pół-żartem.
Asu pomyślała przez chwilę, że zazdrości jej nieświadomości. Tenten nie zdawała sobie sprawy z czegoś, co wiedział daimyo Wiatru - i dlatego przymykał oko na pozorność wyborów kage w Sunie. Tutaj nikt nie zaakceptuje przywódcy, który nie ma błogosławieństwa bogów. Próba wyboru kogoś “spoza” doprowadzi do rozruchów, jeśli nie do wojny domowej. Staruszek wymyślił na to sposób, ale nie wszystko poszło po jego myśli. I chyba zaczął się denerwować.
Jak bardzo był niepewny swej pozycji Asu zdała sobie sprawę dopiero teraz, gdy poprosił ją o opinię. Nie o raport, nie o konkretną informację. O opinię na temat Temari. 
Do tej pory pobyt w wiosce był dla Asu całkiem przyjemny. Podobała jej się atmosfera, tak inna niż w świątyni. Podobało jej się, że tutaj jest otaczana szacunkiem, a ludzie ustępują jej z drogi. Nie chciała, żeby ta sytuacja uległa zmianie. Ale tatuś nie wysłał jej na wakacje, tylko dlatego, że chciał zbadać sytuację inaczej niż przez swoich informatorów, którzy przynosili mu coraz bardziej niepokojące wieści. 
Od śmierci Czwartego wszystko zaczęło się komplikować. Zginął za wcześnie. Najwyższy Kapłan, który był przekonany, że wykluczył z gry o stanowisko obu synów Yondaime, spodziewał się, że nie będzie miał większych kłopotów z przekonaniem go do wydania córki za odpowiedniego męża. Ale Rasa zginął zanim stary zdołał wtłoczyć mu do głowy myśl o konieczności znalezienia sobie zięcia i następcy, a członkowie rady odroczyli decyzję o rok, oświadczając, że Temari jest za młoda na małżeństwo.
Asu nie mogła nie docenić przewrotności losu i złośliwości bogów. Starszym w radzie nie przyszło do głowy, że Najwyższy Kapłan, który miał w kieszeni połowę jouninów i podsuwał im wszystkim dziewczynki, mógł wpływać na kluczowe decyzje. Albo raczej - nie chcieli wziąć pod uwagę jego udziału. Wiedząc, że jest ambitny, ale nie zdając sobie sprawy, że mają do czynienia z kawałem gnoja, który nie wzdrygnie się przed zniszczeniem życia dziecku, nastawieniem żony przeciwko mężowi i ojca przeciwko synom. Za to nabrali podejrzeń, że mógł mieć coś wspólnego ze śmiercią Czwartego  - chociaż prędzej dogadałby się ze Złym w najgorszej postaci niż z Orochimaru, który obrażał bogów, manipulując śmiercią.
Asu nawet im nie współczuła, ponieważ uważała, że w radzie rządzi gromada bałwanów. Przerażała ją jednak wizja teokracji w Sunie. I, na szczęście, nie tylko ją. Daimyo z pewnością rękami i nogami będzie się wzbraniać przed mianowaniem na Kazekage kogoś, kto chodzi na sznurku przywódcy religijnego.
A ona teraz miała ocenić, czy Temari ma szanse zniweczyć jego plany. Ze świadomością, że staruszek wpadający już powoli w paranoję nie poprzestanie na jej opinii. Każda kapłanka i każdy jounin powie mu jedno - że nawet jeśli zdoła wżenić swojego protegowanego w tę rodzinę, nie zdoła sterować nim skuteczniej niż sterował Czwartym.
Władzę nad mężczyzną ma ten, kto trzyma go za jaja. Staruszek świetnie zdawał sobie z tego sprawę, bo od lat wykorzystywał kobiety do kierowania decyzjami rady po swojej myśli. A teraz już nie trzymał rączek na sterach.
Było oczywiste, że jeśli kapłan skieruje sto procent uwagi na Temari dojdzie do rozsądnego wniosku, że to jej powinna dosięgnąć teraz klątwa. Asu nie przepadała za córką Czwartego, ale mierziła ją myśl, że miało jej się oberwać tylko dlatego, że zdołała się przebić w świecie zdominowanym przez mężczyzn.
- Mów sobie, co chcesz, Temari byłaby idealna na to stanowisko. - Starała się nie okazać, że ten temat ją denerwuje. - Rada wybrałaby ją jednogłośnie; nie zrobią tego, bo nie ma ptaszka. Żaden z jej braci się nie nadaje. Kankuro jest zbyt łagodny, a ten drugi niezrównoważony. 
Tenten popatrzyła na nią wrogo.
- Gaara nie jest niezrównoważony.
Asu poczuła zaciekawienie. Tenten była jedną z ostatnich osób, po których spodziewałaby się, że będą bronić jinchuuriki Ichibiego. 
To byłby już drugi ciekawy głos w tej wiosce. Była jeszcze Matsuri, która wodziła wzrokiem za sakryfikantem jak za bogiem, chociaż on nawet jej nie zauważał.
Podsunęło jej to pewien pomysł. Mogła z czystym sumieniem i bez ściemniania napomknąć staruszkowi o pojedynczych głosach w osadzie, że Gaara mógłby nadawać się na stanowisko, na które był predestynowany. Kapłan bał się Gaary, zapewne także go nienawidził - jak nienawidzi się części idealnego planu, która wymknęła się spod kontroli. Kiedy zakrzewił w głowie Czwartego myśl, by przełamać klątwę wyposażając następcę w moc bijuu - sądził, że zaburzony dzieciak nawet przez chwilę nie będzie przeszkodą w realizacji ambitnego planu. Ale Gaara teraz zrobił najgorszą możliwą rzecz - przestał szaleć, i to nawet mimo braku czynnika kontrolującego w postaci ojca.
Przy cieniu podejrzenia o zagrożeniu z jego strony staruszek zdwoi wysiłki, żeby znaleźć odpowiednie pieczęcie na Shukaku. Byłoby idealnie, gdyby na jakiś czas przestał się interesować Temari i skupił na dosięgnięciu kogoś, kto jest nietykalny.

19 paź 2019

Rozdział 9. Wybór

Hinata i Tenten oddaliły się trochę od uliczek, po których chodziły dziesiątki ludzi i znalazły sobie miejsce na uboczu, w cieniu drzewa, żeby usiąść.
Hinata czuła się skrępowana, nie wiedziała, jak zacząć rozmowę. Widziała napięcie na twarzy Tenten. Nie pierwszy raz pomyślała, że może dawna koleżanka Nejiego z drużyny po prostu jej nie lubi. Miała do tego kilka powodów. 
- Chciałam ci powiedzieć, że byłam wczoraj pijana, ale… nie aż tak. Rozmawialiśmy o tym wcześniej z Naruto. Chciałam cię na razie jedynie zapytać o zdanie. To nie jest oficjalna propozycja, ale… jest przemyślana.
Wiedziała, że w tonie jej głosu słychać niepewność. Zupełnie nie wiedziała, jak się za to zabrać. Bo z jednej strony nie chciała, żeby Tenten poczuła się naciskana, a z drugiej - zależało jej, żeby się zgodziła. Nie wypadało odmówić zostania świadkiem na czyimś ślubie, więc gdyby zaproponowali jej to z Naruto - na trzeźwo - mogłaby poczuć się postawiona pod murem. Z drugiej jednak strony Hinata miała niejasne wrażenie, że Tenten była wczoraj urażona ich propozycją.
Próbowała przekonać sama siebie, że to tylko dlatego, że zadała to pytanie po alkoholu, więc właściwie nie można było go traktować poważnie.
Tenten popatrzyła na nią surowo, może nawet wrogo.
- Dlaczego ja? - spytała.
Hinata nie wiedziała, co powiedzieć. Właściwie, mogła się spodziewać takiego pytania, ale też najbardziej się go bała.
- Twoja siostra powinna być świadkiem. Albo Sakura albo Ino, każda z nich byłaby zadowolona z wyróżnienia - zauważyła Tenten. Trudno było nie zauważyć ukrytej w tym zdaniu sugestii, że ona zadowolona nie jest. - Dlaczego nie wybierzesz kogoś, kto jest tobie bliski?
Nieme oskarżenie zawisło w powietrzu. Hinata zdała sobie sprawę, że Tenten dobrze wie, dlaczego ją poprosili. 
Może więc powinna z nią porozmawiać szczerze, zamiast budować ścianę z niedopowiedzeń. Nigdy nie miały z Tenten dobrego kontaktu, ale po wojnie każda rozmowa z nią była trudna - miała nawet wrażenie, że z biegiem czasu coraz trudniejsza. Hinata myślała z początku, że Tenten chciałaby na jakiś czas mieć spokój od Jedenastki, ale potem zdała sobie sprawę, że wolała się od nich odciąć na stałe. Rozumiała, dlaczego Tenten nie chciała utrzymywać z nią kontaktu - Hinata zabrała jej Nejiego, dwa razy. Nie miała jednak pojęcia, czym zawinił Lee.
- Zawdzięczam Nejiemu życie - przełamała się w końcu, by to powiedzieć. Tenten przymknęła oczy, jakby domyślała się takiej odpowiedzi, ale wcale nie chciała jej usłyszeć. - I nie tylko to. Gdyby nie on, nie doszłoby do tego ślubu. Chciałabym, żeby tu był, ale skoro go nie ma...Byłaś najbliższą mu osobą. Naruto uważa identycznie, to nawet była jego propozycja.
Tenten potrząsnęła głową, powoli, z zastanowieniem.
- Nie sądzę, by to była prawda - stwierdziła.
Hinata nie zrozumiała, co ma na myśli.
- Naprawdę, Naruto…
- Nie byłam najbliższą mu osobą - powiedziała Tenten. Miała zaciętą minę. - Nawet gdyby tak było, to nie w taki sposób, jak ci się wydaje. Nie rozumiem, dlaczego wszyscy dopatrują się w tym… drugiego dna.
Hinata stropiła się. Tym razem chyba nie mogła powiedzieć jej całej prawdy. Tenten poczułaby się urażona.
Zawsze jej się wydawało, że Tenten podkochiwała się w jej kuzynie i że głównie dlatego coś się potem zaczęło psuć - wiedziała nawet, od którego momentu. Hinata w pewnym momencie zaczęła zawłaszczać Nejiego dla siebie. Zyskała nie tylko partnera do treningów, ale przede wszystkim kogoś, na kogo mogła liczyć. Tenten i Neji, którzy kiedyś się wydawali nierozłączni i wszyscy widzieli ich razem - teraz, za rok, za dziesięć lat - coraz gorzej się dogadywali. Neji nawet krótko przed wojną powiedział coś takiego, co sugerowało, że drużyna Gaia już nie będzie zbyt długo funkcjonować. 
Hinata wcześniej się nad tym zupełnie nie zastanawiała. Potem uznała, że może nieświadomie zrobiła Tenten krzywdę. A to, że Tenten od zawsze traktowała ją tak samo - uprzejmie, ale chłodno - tylko to wrażenie potęgowało. Hinata od zawsze widziała różnicę w tym, jak kunoichi z zespołu Gaia zachowywała się wobec innych, nawet prawie obcych osób, i jak zachowywała się wobec niej. 
Widziała w niej zagrożenie dla Nejiego, ot co. Kogoś, kto mu bezpośrednio zagraża, po egzaminie na chuunina nawet bardziej niż wcześniej.
- Mam wrażenie, Tenten, jakbyś uważała, że skoro Nejiego już nie ma i skoro on nie będzie miał… nie wiem, życia, kariery, to ty tak samo nie możesz ich mieć.
Brunetka popatrzyła na nią z lekkim zaskoczeniem, ale przenikliwie. Jakby próbowała ocenić jej intencje.
- Naprawdę? Co cię doprowadziło do takiego wniosku?
Hinata przygryzła wargi. Wiedziała, że kunoichi prawdopodobnie się na nią wścieknie.
- Nie robisz nic, żeby je mieć. Żeby nauczyć się nowych technik. A przecież uczyłaś się… wcześniej. - Nie chciała już tak bezpośrednio wspominać, że Tenten przecież się starała, dopóki był Neji. Pracowała nad technikami, które Nejiemu się nie podobały, ale chyba nie po to, by zrobić mu na złość. Tak czy inaczej, nie musiała się zamykać w broni ostrej, której obecnie w jej rękach niektórzy się bali. - Naprawdę ci się wydaje, że nadajesz się tylko do wsparcia? Lee ani Neji nigdy nie weszliby w zasięg twoich ostrzy, ale trenowaliście długie lata. To się nie sprawdzi w innym zespole, skoro nie masz sposobu, żeby zmienić trajektorię broni. Dlaczego nie wrócisz do pieczętowania, albo nie spróbujesz z ninjutsu?
Tenten rzuciła jej wyzywające spojrzenie.
- Nie chcę z tobą o tym rozmawiać. I nie chcę reprezentować Nejiego na twoim ślubie. - Wróciła chyba do tego tematu, bo wbrew pozorom okazał się łatwiejszy. - Kto będzie świadkiem Naruto? Sasuke?
Tenten musiała chyba włożyć sporo wysiłku, żeby nie skrzywić się wypowiadając to imię. Hinata zdała sobie sprawę, że ona sama nie była tak powściągliwa i nie opanowała grymasu.
- Jeśli to dlatego odmawiasz, robisz błąd. Sasuke nie zostanie zaproszony.
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć.
- Jeśli Naruto zechce go zaprosić, będzie musiał sobie znaleźć inną żonę - powiedziała Hinata, zanim zdążyła ugryźć się w język.
Zdradziła w ten sposób, że temat jest drażliwy. Naruto niby zrozumiał kiedy mu powiedziała, że nie chce widzieć jego przyjaciela na ślubie, ale istniała możliwość, że wróci do tematu. Po wojnie utrzymywali kontakt, jakoś się dogadywali. Hinata z całych sił starała się nie oceniać Sasuke, nie czuła się odpowiednią osobą do bycia sędzią. Ale nie widziała możliwości zaproszenia go ani na ceremonię ani na wesele. Mogła ustąpić Naruto w innych sprawach, ale nie w tej.
Zresztą, obawy Tenten, że miałaby na ceremonii stanąć obok Sasuke były nieuzasadnione, bo Naruto nawet nie przyszłoby do głowy poprosić go na świadka. 
- Naruto chce poprosić Kakashiego. Ale on dał nam do zrozumienia, że czuje się za stary, więc sprawa jest właściwie otwarta.
- Jeśli ja się nie zgodzę, poprosicie Lee. - To nawet nie było pytanie, ale stwierdzenie i jednocześnie zarzut.
Hinata nie miała pojęcia, dlaczego Tenten widziała w tym coś złego. Ale cóż, miała rację. Gdyby ona się nie zgodziła, Hinata chciałaby poprosić na świadka Lee. Nie mogła więc zaprzeczyć, nie chciała też potwierdzić. Nic nie powiedziała, ale pewnie na jej twarzy odmalowało się poczucie winy.
- Powinnaś kogoś poznać - powiedziała nagle Tenten.

Mari położyła na stoliku, obok filiżanek, czajnik z herbatą. Hinata siedziała całkiem sztywno i chyba nawet nie zauważyła wysiłków dziewczyny, żeby ją ugościć.
Mari podeszła do lady i popatrzyła z wyrzutem na Tenten. 
- I ty myślisz, że to jest dobry pomysł? O czym ja mam z nią rozmawiać? - spytała ściszonym głosem.
Tenten zawahała się. Nie była pewna, czy przyprowadzenie Hinaty do sklepu zielarskiego było dobrym pomysłem. Ale innego nie miała.
- Na pewno pójdzie ci lepiej niż mnie - zapewniła.
Mari przewróciła oczami.
- To przecież twoja koleżanka. 
Tenten nie zaprzeczyła. Wydawało jej się, że to byłoby niemiłe. Ale Hinata nie była jej koleżanką. Ani wcześniej ani tym bardziej teraz. Wysiłki, które czyniła kuzynka Nejiego po wojnie, żeby się do niej zbliżyć, tak naprawdę ją drażniły. Miała wrażenie, że Hinata ma wyrzuty sumienia i że spodziewa się od niej wybaczenia. Ale Tenten była ostatnią osobą, która mogłaby jej go udzielić. Nawet jeśli Hinata była w jakimś stopniu winna - jej wina była większa.
- Po prostu powinnyście się poznać. To wszystko - odpowiedziała, starając się brzmieć neutralnie. Nie chciała wywierać na Mari nacisku, dawać jej do zrozumienia, że ona i Hinata mogłyby sobie nawzajem pomóc. To było tylko coś, na co niejasno liczyła. Hinata obwiniała się o śmierć Nejiego, a Mari nie winiła nikogo - choć właściwie miała największe powody, żeby szukać winnych. Tenten miała nadzieję, że potrafią się porozumieć. I że wtedy Hinata przestanie zachowywać się, jakby miała poczucie winy wobec niej, bo drużyna się rozpadła. Bo zawaliła się jej kariera. Jakby nie było ważniejszych rzeczy.
- No dobrze. A ty dokąd się wybierasz? - spytała Mari z naganą w głosie. Słusznie domyślała się, że kunoichi nie zamierza uczestniczyć w tej rozmowie. We własnym przekonaniu byłaby jak trzecie koło u wozu.
- Ja muszę porozmawiać z kimś innym - poinformowała.
Nie była właściwie pewna, jakiego oczekuje efektu. Podejrzewała, że Kankuro odmówi, że storpeduje jej pomysł. Ale i tak musiała go zaczepić, by odsunąć od siebie zarzuty Hinaty - że tak naprawdę się nie stara, że się poddała. Nie lubiła tak o sobie myśleć, nawet jeśli była to prawda.

Kankuro nie lubił brutalnych kobiet. Nie lubił również sytuacji, gdy dobrze się bawił, a ktoś przychodził, żeby wyciągnąć go z baru za fraki. Takie sytuacje, choć nieczęsto, jednak się zdarzały. Nie spodziewał się, że coś podobnego spotka go w Konohagakure. Temari miała w tej wiosce narzeczonego, a to oznaczało ciekawsze zajęcie niż pilnowanie młodszego brata.
Na chwilę zapomniał, że w wiosce Liścia też są brutalne kobiety. I że jedna z nich nie ma szacunku ani dla jego nazwiska, ani dla stanowiska.
Znieważyła go publicznie, przeszkadzając mu w rozmowie i praktycznie siłą wyprowadzając z lokalu. Poniżające było dla niego przede wszystkim to, że pozwolił się wyprowadzić. Ale przecież nie będzie się z nią szarpać.
Poza tym uznał za wyjątkowo sprzyjające, że teraz to ona szuka jego towarzystwa. Nie miał pomysłu, co powinien zrobić, żeby ją zainteresować swoją osobą i swoimi pomysłami.
- Promyczku – odezwał się. Reakcja była natychmiastowa, jej oczy zwęziły się jak u kota. – Tak traktujesz przyjaciół?
- Przyjaciele tak mnie nie nazywają – odparła Tenten.
Nie zwyzywała go. Znaczy to, że czegoś od niego chce. Znakomicie.
- Wyświadczysz mi drobną przysługę - powiedziała.
- Jak drobną?
- Dla ciebie to nie będzie żaden problem – odrzekła Tenten. – Czakra. Nici. Te rzeczy. Pokażesz mi, jak kontrolujesz twoje zabawki.
Błyskawicznie zrozumiał, o co jej chodzi.
Jednak nie mógł się powstrzymać od złośliwości.
- A więc ty także. Każda kobieta, prędzej czy później, docenia moje zręczne paluszki.
Tenten widocznie gorzej od niego kojarzyła fakty, bo nie od razu pojęła, co miał na myśli. Sądził, że się zarumieni, ale ona przymrużyła oczy.
- Wyrazy współczucia, jeśli to im musi wystarczyć.
- Język ci się wyostrzył - zauważył Kankuro z zaskoczeniem. Zastanawiał się, czy go to rozczarowuje czy wręcz przeciwnie. 
- Możemy się tak przegadywać do rana, ale ja naprawdę nie mam czasu - odparła dziewczyna. - Nikt nie panuje nad nićmi czakry tak dobrze, jak lalkarze. Spośród nich jesteś najlepszy. A ja muszę się przekonać, czy mogę robić coś podobnego z bronią, co ty z marionetkami.
Kankuro zawahał się. Nie lubił ściemniać. A już w okłamywaniu Tenten widział coś wyjątkowo niewłaściwego. Z drugiej jednak strony był przekonany, że Gaara, który nie lubił mieć długów wdzięczności, z pewnością ma dla niej coś lepszego niż nici czakry. Więc nawet jeśli on namówi Tenten na wizytę w Sunie używając pokrętnych metod, w dłuższej perspektywie wyjdzie jej to na dobre. Przynajmniej powinno.
- Mogę spróbować, chociaż nie obiecuję, że będą efekty - powiedział asekuracyjnie.
- Świetnie – odparła Tenten niecierpliwie. – To chodźmy.
Kankuro zmarszczył brwi.
- Ale że co? Teraz chcesz trenować?
Tenten skinęła głową.
- Oczywiście. Kiedy wyjeżdżacie, jutro? To dzisiaj się nie wyśpisz.
Kankuro popatrzył na dziewczynę z niedowierzaniem. Ona mówiła poważnie. Myślała, że w kilka godzin nauczy się precyzyjnego manipulowania przedmiotem przyczepionym do nici czakry?
Albo ktoś ją zdzielił ostatnio czymś ciężkim w głowę, albo była bardzo zdesperowana.
- Chcesz się czegoś nauczyć czy udawać, że próbowałaś? Wiesz, ile czasu trzeba poświęcić, żeby zostać lalkarzem? To jest trening na lata – powiedział urażonym tonem. - Na te kilka rzeczy, których potrzebujesz, przynajmniej kilka tygodni. - Sam był zdziwiony, że tak gładko skłamał. Liczył, że kilka tygodni w wiosce Piasku nie jest nie do przyjęcia. - Nawet przy najlepszych chęciach, nie zostanę na tak długo w wiosce Liścia. Proszenie o taką przysługę…
- Tak, jakbyście wy nie korzystali z kosztownych przysług – przerwała mu Tenten, wyraźnie poirytowana. 
Nie miał pojęcia, co na to odpowiedzieć. Na szczęście, nie musiał. Ni stąd, ni zowąd tuż przy nim pojawiła się Asu. Nie wiedział nawet, z którego kierunku przyszła, tak zaabsorbowała go rozmowa.
- Witajcie, kotki - powiedziała. - Co to za dyskusje na środku ulicy i o suchych pyszczkach?
Tenten popatrzyła na nią, a potem przeniosła wzrok na Kankuro. Nie był pewien, na kogo z większą niechęcią.
- Wielkie dzięki za nic - skwitowała z przekąsem i oddaliła się.
Kankuro patrzył za nią z niemądrą miną. Nie miał pojęcia, co się stało. Już tak dobrze mu szło. Niechętnie spojrzał na kapłankę.
- Pojawiłaś się w złym momencie. Prawie ją namówiłem na wycieczkę do Suny - wymsknęło mu się. Było to jego pobożne życzenie, ale próbował jakoś sobie poprawić humor.
Asu, ku jego zaskoczeniu, uśmiechnęła się. Swoim firmowym uśmiechem,  z lekkim wygięciem warg, który w Sunagakure uchodził za ponętny. I złowieszczy. Chociaż chyba nie uśmiech był powodem, dla którego mężczyźni w Sunie się jej bali.
- Chcecie Tenten w Sunagakure? - spytała. Trudno było powiedzieć, czy jest zaskoczona. Za to ewidentnie nad czymś się zastanawiała.
Cóż za trafnie zadane pytanie. Czy on chciał, żeby Tenten przyjechała do wioski Piasku? Nie był tego taki pewien. Co, jeśli kunoichi straci na tym więcej niż zyska? Za bardzo ją lubił, żeby było mu wszystko jedno. I momentami myślał, że chociaż od delegacji Tenten w Piasku minęło pięć lat, mogło się to okazać za mało. Tenten, gdy pojawiła się w Sunie, wydała mu się harda i pyskata - ale emocjonalnie bardzo krucha. Nieprzemyślane słowa mogły ją dotknąć do żywego. Nie, żeby kiedykolwiek takie słowa usłyszała od niego.
- Ja nie mam nic do gadania - powiedział, chcąc się usprawiedliwić, raczej przed samym sobą. 
Asu westchnęła teatralnie.
- Właśnie. Gaara powinien zlecić sprawę mnie. Załatwię to.
Kankuro nie spodobała się ani jej pewność siebie ani wydźwięk tego, co powiedziała. Darzył Asu sympatią, ale był w tym raczej osamotniony. Miała trudny charakter, irytujący styl bycia i nikt by jej nie słuchał, gdyby nie to, że stał za nią religijny autorytet. W wiosce Liścia on nie obowiązywał. Jej zachowanie można więc było poczytać jedynie jako aroganckie.
Kankuro miał przeczucie, że nagabywana przez Asu, Tenten wpadnie w złość. Asu miała talent do zrażania do siebie ludzi, zwłaszcza kobiet. Mężczyźni do pewnego momentu się do niej nie uprzedzali, bo nawet jeśli zachowywała się irytująco, można było na nią popatrzeć.
Kłopot jednak w tym, że jeśli Gaara dowie się, że on wciągnął w to Asu, wścieknie się na pewno. I to na Kankuro, bo to on przekonywał, że wykorzystanie Asu do unieszkodliwienia jej starego to świetny pomysł. Był więc poniekąd odpowiedzialny za to, że Asu tak podskoczyła samoocena i zaczęła się zachowywać jakby uważała się za wcielenie bogini Słońca na ziemi.
Kankuro uważał, że z dwojga złego, lepsza jest córka. Bez Asu nie uwaliliby jej tatusia - a na pewno nie udałoby się to bez rozlewu krwi. Dlatego Kankuro uważał, że Sunagakure sporo Asu zawdzięcza, więc niech kapłanka zadziera wysoko głowę, to mały koszt. Gaarę to chyba jednak zaczynało wkurwiać.
- Nie chcę cię martwić, Asu, ale na Tenten twój urok nie zadziała - zauważył, mając nadzieję delikatnie ją zniechęcić. 
Asu uniosła brwi.
- Och, Tenten mnie nienawidzi. Nie domyślasz się, dlaczego? - spytała z podejrzanym zadowoleniem. Podejrzanym, bo kiedyś robiła wszystko, żeby zyskać sympatię kunoichi z Konohy. Kankuro wolał nie analizować, jaka wtedy była motywacja Asu, ani jaka mogła być teraz.
- Nie schlebiaj sobie. Nienawiść to chyba za duże słowo - odpowiedział ze zniecierpliwieniem.
Brunetka wzruszyła ramionami.
- Kochany. Ty w ogóle nie znasz kobiet.


Wioska Liścia, 4 miesiące po wojnie

Wieść, że Kankuro będzie w delegacji, która przybywała do Konohy w związku z zacieśnieniem współpracy z wioską Piasku, wywołała w Tenten o wiele większą ekscytację niż chciała sama przed sobą przyznać. 
Ostatnio budziła się rano i stwierdzała, że całkiem przyjemnie jest żyć. Planowała dni, tak, żeby efektywnie je wykorzystać, a nawet zaczęła z zainteresowaniem patrzeć w lustro i wybrała się do fryzjera, żeby zrobić coś z rozdwojonymi końcówkami.
Ino skomentowała to stwierdzeniem wreszcie wracasz z martwych, co w Tenten momentalnie obudziło wyrzuty sumienia. Wydawało jej się, że wygrzewanie się z przyjemnością w słońcu, rozsmakowywanie się w potrawach, uśmiechanie się - wszystko to było zdradą wobec Nejiego, który żadnej z tych rzeczy nie może już zrobić. Przez chwilę czuła się jeszcze bardziej winna.
Potem porozmawiała szczerze z Lee i dotarło do niej, że nie może chować się przed światem i wykorzystywać Nejiego jako usprawiedliwienia. A także, że nie tylko ona w jakimś stopniu zawiniła. Że myśli nie mają mocy sprawczej. Że zdradziła Nejiego nie stawiając go na pierwszym miejscu, ale to nie znaczy, że go zabiła.
Nie znaczy to też, że nie może porozmawiać z Gaarą.
Na początku go obwiniła, wcale nie za to, co się stało, tylko za to, co pomyślała, gdy dowiedziała się o zdarzeniach na froncie. Tak naprawdę niewiele z tamtego dnia pamiętała, ale wyraz twarzy Lee, kiedy do niej przyszedł, nie chcąc, żeby powiedział jej ktoś inny, wrył jej się w pamięć. Pierwsza myśl, jaka jej wtedy przyszła do głowy, także nie dawała o sobie zapomnieć. 
Tak naprawdę to wtedy okazała nielojalność Nejiemu. Nie wtedy, kiedy przeklinała w duchu jego zaborczość, kiedy próbowała zrobić mu na przekór i pracowała nad technikami, które on krytykował. Zdradziła go, bo widziała po minie Lee, że stało się coś bardzo złego, ale kiedy jej powiedział, przez kilka sekund ze wszystkich emocji dominowało w niej poczucie ulgi. A przynajmniej tak to zapamiętała.
Pamiętała też, że Gaara przyszedł z nią porozmawiać, a ona zbyła go, bo nie potrafiła na niego patrzeć. Tak jakby to on odpowiadał za jej myśli. 
Teraz powinna mu to koniecznie wyjaśnić. Bez względu na to, jak miałby zareagować.
Najbardziej się obawiała, że nie zareagowałby wcale, ale nawet rozsądek jej podpowiadał, że to niemożliwe. Powiedział, że mu zależało. Minęły cztery miesiące.
Kilka miesięcy to dużo czasu, żeby się zakochać i bardzo mało na to, żeby zgasły uczucia, jak powiedziała kiedyś obyta w tych sprawach koleżanka z Suny.
Notabene ona też była w delegacji. Kiedy Tenten spotkała się z Kankuro na kawie, żeby go delikatnie wybadać, postanowiła uśpić czujność lalkarza zaczynając właśnie od Asu. 
- Kankuro, twoje oczy chodzą dookoła głowy - zauważyła uszczypliwie. Siedzieli przy stoliku w pobliżu wejścia i każdy, kto wchodził do lokalu, ich mijał. Kankuro musiał zlustrować wzrokiem dosłownie każdą dziewczynę. - Nie boisz się, że Asu tutaj wejdzie i zdzieli cię pięścią po głowie?
Kankuro odwrócił się do niej, odrywając wzrok od nóg przechodzącej dziewczyny, która szczęśliwie dla niego, nosiła spódniczkę mini. Lalkarz pewnie nie domyśliłby się, że ma do czynienia z jouninką w cywilu - i raczej go to nie obchodziło. 
- Hm, Asu? - spytał nieuważnie. - A co ona ma do tego?
- Jest tutaj i może w każdej chwili wpaść na kawę - odpowiedziała Tenten, niezrażona. Właściwie, mogła się spodziewać, że Kankuro będzie ją próbował zbyć. Od zawsze kreuje się na samotny okręt, który co jakiś czas przybija do brzegu, ale tylko na chwilę. Nie zamierzała jednak rezygnować, nawet jeśli lalkarz odkryje w niej materiał na plotkarę. 
Kankuro zawsze twierdził, że w podróży ma wyostrzone radary, bo dziewczyny z własnej wioski wydają mu się nieatrakcyjne. Nawet nie mogłaby mu wytknąć kłamstwa, bo Asu pochodziła z Sunagakure, ale przez kilka lat szkoliła się w położonej poza wioską, ale związaną z nią świątynią. I nie szkoliła się w walce, za to częściowo - o ile powiedziała jej kilka lat temu prawdę, a nie tylko starała się ją dla rozrywki onieśmielić - w technikach, które Kankuro zdecydowanie bardziej by się spodobały.
Tenten nie miała wyrobionego zdania o Asu i gdyby ktoś zapytał, czy ją lubi, nie potrafiłaby odpowiedzieć. Na pewno nie mogłaby powiedzieć, że jej nie lubi. Asu była bardzo ekstrawertyczna, bezpośrednia i miała niezwykłe poczucie humoru. Lubiła szokować postępowymi poglądami, prowokować, i to nawet te kilka lat temu, chociaż była w wieku Temari, a więc - na pewne rzeczy chyba jednak za młoda. Po zakończeniu misji na wymianie w Piasku Tenten nie utrzymywała z nią kontaktu, kilka razy ją spotkała i nigdy nie była pewna, czy rozmowę z nią należy zaliczyć do przyjemnych. Nigdy nie była pewna, czy dobrze rozumie, o czym Asu do niej mówi i czy pod drugim dnem wypowiedzi nie kryje się jeszcze trzecie.
Nie można było za to odmówić dziewczynie, że jest ambitna i ma pomysł na życie. Jej wysoko postawiona rodzina - ojciec był podobno Najwyższym Kapłanem w świątyni Słońca, ale z pochodzenia shinobi, więc większość jego dzieci uczęszczała do akademii ninja - nałożyła jej etykietkę z opisem przeznaczenia: służenie bogom i wiosce.
Najbardziej znamienite rody w Sunie wysyłały przynajmniej po jednej córce do świątyni, a funkcji kapłanki nie można było łączyć z kunoichi. Asu wyjaśniła jej wiele lat temu, dlaczego. Tenten nadal uważała, że to czysty szowinizm, a w tamtym czasie zastanawiała się, czy za takie praktyki wioski Piasku ktoś nie powinien pozwać. Trudno powiedzieć, do kogo złożyć pozew.
Dopiero kiedy dorosła zauważyła, że każda wioska jakoś sobie radzi z problemem dysproporcji płci i wioska Piasku nie wypada najgorzej na tle innych. Asu, którą Tenten na samym początku postrzegała jako “ofiarę” systemu twierdziła nawet, że Suna wypada lepiej. Przynajmniej mówiła tak wtedy, gdy rozmawiała z kimś spoza ojczyzny.
Tenten nie znała dobrze żadnej spośród tych kobiet, więc nie mogła ocenić jak u innych, ale Asu nie miałaby na co narzekać. Urodzenie we właściwym rodzie zapewniało jej wysoką pozycję, prawie tak wysoką, że jak sama powiedziała, nie można jej tak po prostu wybrać, musi chcieć być wybraną. I nie mogła w tym kłamać, bo przebywała w Sunie bardzo długo, szkoląc się w medycynie i truciznach. 
Miała na to czas, skoro nie musiała w pierwszej kolejności dotrzymywać komuś towarzystwa. Wysoko postawiony ojciec był gwarancją, że nie można jej popsuć planów, przestawiając priorytety na liście obowiązków.
Ale kiedy dzisiaj Tenten ją spotkała, rzuciło jej się to od razu w oczy - może dlatego, że na sportowym kostiumie się wyróżniało, inaczej niż na kapłańskich szatach. Asu miała naszywkę przy ramieniu, z charakterystycznym znakiem: niebieskim kamieniem na piaskowym tle.
Można byłoby powiedzieć, że nareszcie. Kiedy Tenten była w Sunie, relacje Asu z Kankuro wydawały jej się bardzo bliskie. Jeśli Kankuro traktował ją poważnie powinien był się od razu ożenić zamiast wybierać ją sobie jako dziewczynę do towarzystwa - ale właściwie, nie jej to oceniać. Może były jakieś powody, że wcześniej się nie palił, by podarować jej naszywkę z haftowanym złotą nicią symbolem klanu, chociaż już od dawna był wystarczająco wysoko w hierarchii dowódczej.
Tenten spodziewała się, że po chwili Kankuro się złamie i powie jej prawdę, ale on niespecjalnie się przejął jej słowami o potencjalnym pojawieniu się jego dziewczyny w lokalu. Wzrok lalkarza znów powędrował w kierunku przechodzącego obok obiektu.
Tenten trąciła go łokciem.
- Spójrz na mnie, amancie - powiedziała z niezadowoleniem. - Znamy się tyle lat, że naprawdę nie musisz się ukrywać. Jesteście razem? Ty i Asu?
Udało jej się zaabsorbować sto procent jego uwagi. Popatrzył na nią wielkimi oczami. Nie miał swojego ulubionego wdzianka i farby na twarzy, a Tenten pomyślała, że ten poziom zszokowania trudno byłoby udawać.
- Ja? - spytał, akcentując to i kolejne słowa. - I Asu? - Przekręcił głowę na widok jej zdziwionej miny. - Tenten, ty ćpasz? Nie rób tego. Prochy może rozweselają, ale na dłuższą metę robią papkę z mózgu.
Prychnęła z poirytowaniem. Starała się opanować dezorientację. Wydawało jej się, że Kankuro ją wkręca. Ale on nigdy nie był dobry w robieniu tego typu dowcipów. Niespecjalnie mu wychodziło kłamanie.
- Przestań - wymamrotała, próbując ukryć zmieszanie. - Między tobą i Asu zawsze była chemia.
Kankuro roześmiał się, ale zabrzmiało to trochę nieszczerze.
- Chemia? Świetnie się rozumiemy, bo mamy podobne zainteresowania. Przyznasz chyba, że ja i Asu: to by było bardzo dziwne. I, dzięki bogom, nigdy na nią nie leciałem. Może jestem gruboskórny, ale mam jakąś godność.
Tenten nie przyszło do głowy, jak to skomentować. Sięgnęła po cukiernicę i skoncentrowała się na posłodzeniu i pomieszaniu przestudzonej już kawy, starając się, żeby nie drżały jej ręce.
Powoli do niej docierało, jak strasznie była oderwana od rzeczywistości myśląc, że teraz, kilka miesięcy po wojnie, mogłaby zobaczyć się z Gaarą i że on patrzyłby na nią tak samo.
Nawet gdyby nie poróżnili się wtedy na spotkaniu Pięciu Kage, nawet gdyby nie odrzuciła go po śmierci Nejiego, nawet gdyby nie odesłała listów bez czytania - nawet wtedy mógłby już dzisiaj nie patrzeć na nią tak samo. Nie mógł patrzeć tak samo na siebie. Ludzie dookoła teraz inaczej na niego patrzyli. Wojna przyspieszyła proces, który zachodził od dawna.
Kiedy zaczęła się jej relacja z Gaarą, był wyrzutkiem. Sporo osób jeszcze się go bało, a reszta po prostu nie darzyła go żadną sympatią - był dość szorstki w kontaktach z ludźmi. Nie dlatego, że chciał ich odrzucić tylko dlatego, że nikt go nie nauczył, jak z nimi rozmawiać. 
Tenten nie potrafiłaby zliczyć, ile razy to, co powiedział, sprawiło jej przykrość, i to wcale nie dlatego, że miał taki zamiar. Nie raz się zastanawiała, po co właściwie zadaje sobie tyle trudu, by się z nim zaprzyjaźnić, skoro on wydaje się ani nie dostrzegać ani nie doceniać jej wysiłków. Ale też od razu sobie na to odpowiadała. Gaara wcale nie chciał być samotny, to nie było coś, co wybrał. Tak jak nie wybrał zabijania.
Jeden impuls, jedna misja sprawiła, że - chociaż na początku go nienawidziła za to, co zrobił Lee, i głęboko się go obawiała, zwłaszcza, że miała wrażenie jakby próbował ją zastraszyć - wydało jej się jakby w środku Gaara był zupełnie inny niż na zewnątrz.
I był zupełnie inny. Wydawało się, jakby nie lubił ludzi, a tak naprawdę po prostu nie potrafił z nimi rozmawiać. Od pewnego momentu, gdy zaczęła lepiej rozumieć, dlaczego Gaara mówi i robi pewne rzeczy, a on zauważył, jakie zachowania sprawiały jej przykrość - dogadywali się bez problemu. Przebywanie z nim to była dla niej czysta przyjemność. Wtedy też zaczęła darzyć go uczuciami, których na początku nie zauważała, a potem przez długi czas nie potrafiła nazwać. 
Tę sielankę zakłócała świadomość, że tak właściwie ich relacja toczy się w odizolowanej od wszystkiego bańce, na marginesie jej - a zwłaszcza jego - życia. Gaara coraz bardziej przejmował stery w wiosce, coraz bardziej się z nim liczono. I miał coraz więcej pracy, co wiedziała nie od niego, tylko z własnych obserwacji i z rozmów z osobami trzecimi. Gaara nigdy nie chciał z nią rozmawiać o pracy, nawet nie za bardzo o Sunie. 
Częściowo dlatego, z biegiem czasu, im dłużej się nie widzieli tym większy ją ogarniał niepokój. Bo z listów nie potrafiła odczytać jego uczuć. Nie miała żadnych wątpliwości kiedy byli razem, ale potem następowały długie tygodnie, kiedy miała od Gaary tylko zapisane słowa. I świadomość, że w Sunagakure wszystko się zmienia, że wioska Piasku zaczyna być inaczej postrzegana. Że Gaara jest inaczej postrzegany, pewnie zarówno za granicami, jak we własnej wiosce.
Powinna się z tego jednoznacznie cieszyć, ale gdzieś głęboko zawsze ją to trochę kłuło. Dlaczego tak było, zrozumiała dopiero w czasie wojny. To nie było tylko tak, że dowódcy i zwykli obywatele zaczęli go szanować, widzieć w nim kogoś kto ma sporo rozsądku i jest godny zaufania. Na froncie Tenten widziała dziewczyny, które niemal piszczały na jego widok. Gaara stał się dla nich atrakcyjny i nawet się z tym nie kryły.
Niektóre z tych dziewczyn były z Suny.
Właśnie wtedy, w czasie wojny, do Tenten dotarło, że teraz już nie jest jak kiedyś. Że Gaara może wybierać. Ich relacja zaczęła się, kiedy nie miał żadnego wyboru. Kiedy wokół niego było zaledwie kilka osób, bo niemal wszyscy go unikali.
Była pewna, że nawet mając tysiąc ważnych spraw, w końcu to zauważył. Zwłaszcza po tym, jak go potraktowała. Gaara starał się nawiązać z nią kontakt. Odrzuciła go, i to z naprawdę nieracjonalnego powodu. 
Nie dlatego, że po spotkaniu Pięciu Kage ją uraził i miała do niego o to trochę żalu. Nawet nie dlatego, że czuła się oszukana, po tym, jak Neji przyznał, że poprosił Gaarę, żeby z nią zerwał. I że Gaara najwyraźniej posłuchał jego, a prośbę, by Neji nie był w drużynie z Hinatą, zignorował.
Odrzuciła go, bo wtedy do żywego paliła ją świadomość, że kiedy przyszedł do niej Lee i widziała po jego minie, że zakomunikuje jej coś strasznego  - wtedy jej pierwszą myślą było: Tylko nie Gaara
Potrzebowała trochę czasu, żeby to sobie zracjonalizować. Żeby nie czuć się aż tak winna i przede wszystkim, żeby nie przerzucać winy na niego. A teraz, kiedy jej się to udało, chciała zobaczyć się z Gaarą i dowiedzieć się, co on myśli. I zorientować się, co ona właściwie do niego czuje, bo niczego, szczególnie własnych uczuć, nie była już pewna. 
Brała pod uwagę, że dla Gaary ostatnie kilka miesięcy wyglądało zupełnie inaczej niż dla niej. Słyszała o jakichś dużych reformach w Sunie. Była ich nawet ciekawa i myślała, czy ich nie wykorzystać jako pretekstu.
W ogóle nie zastanawiała się nad tym, czy po tym, jak ona go odrzuciła, Gaara znalazł sobie jakąś dziewczynę. Gdyby się nad tym zastanowiła mogłaby dopuścić do siebie myśl, że któraś dotrzymuje mu towarzystwa.
Obiektywnie, nie powinna mieć pretensji. Gdyby to było fizycznie, może by jej to aż tak bardzo nie zabolało.
Ale Asu?
Od kiedy Tenten zobaczyła Asu przy Gaarze na spotkaniu Pięciu Kage, sama myśl o kapłance powodowała, że czuła się niekomfortowo. Wcześniej wydawało jej się, że Asu go drażni. Była ekstrawertyczna i gdziekolwiek się pojawiła, ściągała na siebie uwagę. Najpierw wyglądem, a w następnej kolejności wyzywającym i aroganckim zachowaniem.
Mimo to Gaara ją wybrał. Na ochroniarza, na kogoś, kto reprezentuje wioskę.
Ale, jak widać, nie tylko.