7 wrz 2019

Rozdział 3. Fuinjutsu


Każdy ustępujący z urzędu kage zostawiał następcy wskazówki, które czasami miały zabawną formę, a czasem - załamywały.
Notatki pozostawione przez Tsunade należały do tych drugich. Kakashi momentami musiał się sporo nagłowić, by odkryć, o co chodzi i czy powinien traktować sprawę poważnie. Czasami żałował, że nie może porzucić wygodnego fotela i zażądać od Ślimaczej Księżniczki wyjaśnień.
Była jedna notka, którą Szósty traktował w kategoriach żartu. Przypomniał sobie o niej w dniu przed finałową walką egzaminu na chuunina, gdy dyżurujący genin przyniósł nową pocztę, a wśród sterty listów, notatek i ulotek natrafił na mały zapieczętowany zwitek papieru, do którego dołączona była maleńka karteczka z napisem “na ręce własne hokage, grozi pożarem”.
Że co proszę?
Wziął to za dowcip dzieciaków i zdecydował się otworzyć wiadomość, rozrywając woskowy stempel, na którym został wykaligrafowany symbol ognia. Na wewnętrznej stronie papieru widniała krótka notatka “Obiad U Lin, jutro, 8 rano”. Ledwie Kakashi przeczytał wiadomość, a poczuł gorąco pod palcami i papier zaczął dymić.
Już po chwili notka zajęła się żywym ogniem, a Kakashi zerwał się z miejsca, by rzucić ją na ziemię i przydeptać.
Gdyby nie wpisane w treści imię uznałby, że pomysłowe dzieciaki znalazły sposób na ulepszenie zwyczajowych dowcipów z użyciem wybuchowych notek. Nawet mimo faktu, że niemożliwe wydawało się w tym przypadku zastosowanie płomieni ognia.
Uznałby to za halucynację. 
Od razu przypomniał sobie, co Tsunade przekazała mu na odchodne: “Uwaga na Lin-Lin, pewnego dnia przedstawi roszczenia. Nie lekceważyć”.
Można to było traktować jako złośliwy żart lub poważne ostrzeżenie. Kakashi rozważał wtedy kilka opcji, włącznie z najbardziej absurdalnym - że znana ze znakomitej kuchni atrakcyjna mama, u której stołuje się pół wioski oświadczy pewnego dnia, że dodała truciznę do udonu i zacznie stawiać warunki w zamian za antidotum. 
Najbardziej prawdopodobne wydawało mu się, że Tsunade postanowiła sobie z niego zakpić.
Zdawał sobie jednak sprawę, że niejednoznaczne sytuacje lepiej jest - na wszelki wypadek - traktować poważnie. Więc następnego dnia udał się o godzinie ósmej do popularnej restauracji w wiosce. 
O tej porze niemal wszystkie lokale gastronomiczne były zamknięte. Dzieci z akademii, które przychodziły każdego popołudnia, teraz były na lekcjach. Dorośli dochodzili do siebie o imprezie lub jeszcze nie zakończyli wczorajszego wieczoru. Grupki shinobi poruszały się po uliczkach, nie zawsze po linii prostej.
Tenten pewnie trenowała w lesie, jak co dzień rano. W innym wypadku byłaby w restauracji lub w mieszkaniu na piętrze.
Kakashi, stropiony, stanął przed drzwiami zamkniętej restauracji i zastanawiał się, co powinien następnie zrobić, gdy drzwi gwałtownie otworzyły się i zobaczył matkę Tenten, jak zwykle elegancko wystrojoną i skropioną perfumami, od których zapachu zakręciło mu się w głowie. Skłoniła głowę, lecz niezbyt nisko. Kakashi zawsze miał wrażenie, że nie szanuje ani jego ani kage ogólnie. 
- Szanowny hokage - powiedziała niespodziewanie uprzejmym tonem. 
Zaprosiła go niemal uniżonym gestem. Wzbudziło to jego czujność. Mając świadomość niejasnych faktów z jej przeszłości i sposób, w jaki Piąta ją traktowała, wiedział, że w rozmowie z tą kobietą nie należy dać się zwieść pozorom. Należy zachować czujność.
W głębi restauracji był stolik nakryty dla dwóch osób, a na nim czajniczek z parującą herbatą i dwie filiżanki. Lin-Lin wskazała mu miejsce.
- Proszę wybaczyć formę zaproszenia i miejsce. Jednak, jak pan się domyśla, nie mogłam złożyć wizyty w siedzibie. Nie chciałabym, żeby moja córka wiedziała o tym spotkaniu.
Nie musiała tego mówić, domyślił się od razu. Domyślił się też, co chciała mu przekazać nadając zaproszeniu taką formę - niszcząc wiadomość i dbając o atmosferę tajemnicy.
Nie zapominaj, że nie jestem zwykłą kucharką.
Lin-Lin dwadzieścia lat temu przybyła do Konohagakure szukając azylu, a kilka lat później nakłoniła Trzeciego do zawarcia kuriozalnej umowy - którą Kakashi musiał respektować. Tsunade, gdy objęła po Trzecim stanowisko hokage, traktowała imigrantkę jak przysłowiowy wrzód na tyłku - starała się ją omijać. Ale nigdy jej wprost nie obraziła, nawet wtedy, gdy matka Tenten zrobiła jej awanturę dotyczącą treningu jej córki.
Teraz również było oczywiste, że sprawa dotyczy Tenten.. 
- Pani Lin - zaczął Kakashi, ponieważ uważał, że powinien przejąć stery konwersacji.
- Panno - poprawiła go z kokieteryjnym uśmiechem.
- Panno. - Kakashi sam nie wiedział, dlaczego pozwala jej narzucać ton wypowiedzi. Chyba za bardzo absorbowały go jej długie, pomalowane ciemnym tuszem rzęsy. - Czemu zawdzięczam to zaproszenie?
- Kakashi… Czy mogę mówić do ciebie po imieniu? - Wydawało się, że to tylko formalność, zresztą nie zamierzał z nią wdawać się w dysputy w tym temacie. Mówiła po imieniu do Księżniczki, choć była od niej o połowę młodsza. - Co powiedziała ci Tsunade?
“Nie lekceważ”, przypomniał sobie.
- Czego dotyczy pytanie? - zapytał, starając się brzmieć rzeczowo.
- To znaczy, że nic nie powiedziała. Trochę bardziej ją przez to szanuję. Przejdę do rzeczy: chcę się upewnić, że jesteś świadom warunków umowy, jaką zawarłam z osadą przy zapisaniu do akademii mojej córki. I że Konoha nadal ich przestrzega.
Kakashi poczuł się zniecierpliwiony. Ta kobieta zawsze prezentowała brak zaufania i szacunku dla ninja i stworzonego przez nich systemu. Zapewne miała ku temu powody. Ale to nie dawało jej prawa do zarzucania im nieuczciwości.
- Masz na myśli umowę, która daje ci prawo podejmowania wszystkich decyzji za Tenten do jej 21. urodzin?
- Do pełnoletności.
- Jesteśmy w Konoha. Tu dzieci uzyskują samodzielność prawną w wieku szesnastu lat. I w żadnym momencie nie są traktowane jak własność rodziców.
- Są za to własnością wioski.
- Mylisz się, panno Lin. Każdy może zrezygnować ze służby.
- A jak ta teoria wygląda w praktyce?
Kakashi zdał sobie sprawę, że wdał się w beznadziejną dyskusję, której nie ma sensu kontynuować. Nie podobała mu się treść umowy, która pozwalała Lin decydować, czego będzie - a przede wszystkim czego nie będzie - uczyć się jej córka. Tsunade uprzedziła go, że na próbę podważenia któregokolwiek punktu, Lin-Lin pokaże kwity poświadczające, ile pieniędzy zainwestowała swego czasu w wioskę. Skądkolwiek uciekła, zabrała stamtąd dużo złota.
- Panno Lin, proszę przejść do rzeczy.
Jego rozmówczyni, która do tej pory siedziała prosto w krześle, oparła się o stół i zastukała pomalowanymi paznokciami w blat nakryty bladoniebieskim obrusem.
- Chciałabym wiedzieć, jakie są teraz plany wobec mojej córki. - Lubiła używać słowa “moja”. Ewidentnie miała obsesję na punkcie kontroli. - Czy wybrano już jej drużynę? Tenten nie może tkwić w wiosce i wykonywać papierkowej roboty.
- Nie łączymy drużyn pod przymusem, więc nie będzie łatwo ją gdzieś przydzielić. Są dwie osoby chętne do współpracy, ale Tenten odmówiła. Ona sama nie wyraża teraz chęci pracy w terenie. Nie nalegałbym.
- Dlaczego?
Ponieważ w jej obecnym stanie psychicznym bardziej należało się martwić o jej bezpieczeństwo niż o pozostałe osoby w drużynie. Kakashi nie powiedział jednak tego na głos.
- Dlaczego właściwie chce pani o tym rozmawiać teraz? 
- Z kilku powodów. - W toku dyskusji Lin-Lin nie zauważyła, że teraz to ona odpowiada na pytania, czego nie lubiła. - Jeden z nich jest taki, że pewien młodzieniec chce ją sprowadzić do Suny. - Niezadowolenie w jej głosie było oczywiste.
- Powinna być pani zadowolona. Wychowała pani córkę na osobę, która łatwo nawiązuje przyjaźnie.
- Nie jestem przekonana, czy w waszej rzeczywistości można mówić o przyjaźni.
Kakashi powstrzymał się przed wyrażeniem zniecierpliwienia. Nie po to został hokage, by stawiać czoła histeriom zatroskanych matek.
- Mimo to, proszę zauważyć, że Tenten zmiana otoczenia dobrze by zrobiła. Proszę z nią o tym porozmawiać.
Lin-Lin wygięła pogardliwie wargi. Pierwszy raz podczas tej rozmowy pozwoliła sobie na tak jasne wyrażenie emocji. 
- Nie będę słuchać mężczyzn. Zwłaszcza konoszańskich mężczyzn.
Ciekawe, co miałby jej na to odpowiedzieć. Nie dość, że apodyktyczna, to jeszcze wojująca feministka. 
Kakashi potarł palcami skronie. Zastanawiał się, za co go to spotyka.
- Tsunade uważała, że jestem zaborcza. Pan też tak uważa? - Tak niespodziewanie wyskoczyła z tym “pan”, że spojrzał na nią z zainteresowaniem. Nie odpowiedział jednak, bo potwierdzić nie wypadało, a zaprzeczyć nie mógł. Dodałby do tego opisu kilka epitetów. - Tam, skąd pochodzę, dziewczyna była własnością ojca, a potem męża. Chronię Tenten, choć pan tego nie rozumie. I dlatego - przeszła do rzeczy - proszę pamiętać o postanowieniach umowy. I nawet nie myśleć o dogadaniu się z Sunagakure za moimi plecami.
- Pamiętam o postanowieniach umowy - odpowiedział uprzejmie, choć miał ochotę zadusić tę kobietę. Gdzie byłaby jej córka, gdyby nie narzuciła jej ograniczeń? Na pewno nie byłaby teraz kunoichi bez przydziału, która nie widzi dla siebie możliwości pracy w terenie. - Jeśli Tenten poprosi o delegację lub ze strony Sunagakure padnie taka oferta, mam odmówić?
Lin-Lin potrząsnęła głową. Wydawała się obruszona.
- Tenten nie poprosi o delegację. Ale jeśli dostałby pan ofertę od Kazekage, proszę go przysłać do mnie.
Pewnie. Może go przysłać. Kakashi niemal miał nadzieję, że Piaskowy Gaara złoży mu jakąś ofertę. Ciekawe, jak on poradzi sobie z tą heterą.
- Panno Lin - odezwał się. - Zdaje sobie pani sprawę, że nie możemy zaproponować w tej chwili Tenten efektywnego treningu? Rujnuje pani jej przyszłość. Z jakiego powodu, jeśli mogę wiedzieć?
Kobieta prychnęła gniewnie.
- Mogłabym panu powiedzieć, ale i tak by pan nie zrozumiał. Jest pan człowiekiem, który wyciągnął dla siebie korzyści ze śmierci druha. - Popatrzyła na niego wyzywająco, jakby spodziewała się reakcji. Kakashi jednak zachował kamienną twarz. Lin-Lin Hoshi słynęła z ciętego języka i werbalnego poniżania mężczyzn - od rangi jounina w górę, gdyż to ludzie na stanowiskach działali jej na nerwy - ale nie była pierwszą osobą, która to przeciwko niemu wyciągnęła. Jedynie pierwszą, która wyraziła tę myśl wprost. - Nie docenia pan Tenten, uważając, że nie może niczego osiągnąć bez fuinjutsu. Te techniki są przeklęte. Wiele osób odniosło dzięki nim korzyści. Kilka zdobyło władzę. Ale nikomu nie przyniosły szczęścia. Dlatego też nie życzę sobie żadnej kolejnej delegacji do wioski Piasku.
Kakashi wzruszył ramionami. Nie będzie się przy tym upierał, chociaż jego zdaniem Tenten dobrze by zrobiło kilka tygodni w miejscu, w którym nie mogłaby codziennie odwiedzać cmentarza. Miał wrażenie, że chodzi tam tylko po to, by przypominać sobie, że wraz z Nejim w ziemi pogrzebane zostały jej marzenia.
- Pani obawy są bezpodstawne. Wioska Piasku nie ma specjalistów, ani tradycji, w dziedzinie fuinjutsu.
Lin-Lin uśmiechnęła się kwaśno, jakby usłyszała nieśmieszny żart.
- Och, poprzednio też ich nie miała. A jednak Tenten wróciła z bronią zapieczętowaną w zwojach i, co gorsza, głową pełną niebezpiecznych pomysłów. Niech się panu nie wydaje, że ponownie na coś takiego pozwolę.


Kankuro spotkał się z Gaarą dość wcześnie rano w pobliżu pól treningowych. Zakrawało o absurd, że trudniej było porozmawiać z bratem, gdy byli w delegacji w Konoha, niż gdy mieli szereg obowiązków w Sunie. Kankuro nie przypominał sobie sytuacji, by wcześniej przy wizycie w jakiejkolwiek osadzie jego brat był tak zajęty, na dodatek jego grafik nie składał się z samych spotkań z oficjelami. Było co omawiać z Hokage i radą, ale poza tym Gaara widział się z Naruto i jego piękną narzeczoną, z Lee i kto wie kim jeszcze.
Gaara był bardzo małomówny, nie szukał towarzystwa i jakoś trudno sobie wyobrazić, by miał o czym gadać z ludźmi z Konohy. Może teraz ktoś mu uświadomił, że jak się chce mieć przyjaciół, powinno się z nimi czasami choćby dla pozorów spotkać. Gaara od pewnego momentu swojego życia budował więzi, ale były to więzi na odległość. Takie mu wystarczały i chyba innych sobie nie wyobrażał. Najlepiej czuł się wtedy, gdy trenował, a na small-talk zwyczajnie szkoda było mu czasu.
Jednak teraz było nieco inaczej, i Kankuro musiał się dostosować. 
Musiał też przyjąć reprymendę za nieskuteczne wykonywanie obowiązków, chociaż nie dostał żadnego polecenia służbowego. 
Pomysł, żeby znaleźć dla Tenten zajęcie w Sunie, wyszedł od niego. Tak mu się przynajmniej wydawało. To on podpuścił Gaarę, przypominając mu, że zasadniczo wioska Piasku jest dłużna Liściowi i że najlepiej może spłacić ten dług szkoląc chuuninkę, której potencjału Konoha nie potrafiła wykorzystać.
Próbował namówić Tenten, kiedy spotkał się z nią na piwie. I naprawdę, próbował ją podejść z różnych stron. Kiedy poinformował Gaarę, że on tu już nic nie wymyśli, dostrzegł niezadowolenie i zaczął podejrzewać, że być może to Kazekage podpuścił jego.
W końcu to Gaara cały czas wspominał o długu wobec Konohy i on stał na stanowisku, że ludzie to najcenniejsze, co ma każda osada, więc powinno się umożliwiać żołnierzom rozwój, nie szczędząc na to środków. Bo to potem procentuje. Nie podobał mu się zastany system, w którym mniej ambitnym shinobi pozwalało się na tkwienie przy jednym poziomie umiejętności i w którym kunoichi po zamążpójściu, a już na pewno po urodzeniu dziecka, przestawały pracować. 
Zresztą, to był temat od dawna szeroko dyskutowany, nie tylko w Sunagakure - czy kobietom w umowach nie zabronić wychodzenia za mąż przed 25. rokiem życia, dlatego, że obecny system przynosi straty zasobów zainwestowanych w szkolenie kobiet, których średnia długość czynnej służby w czasie pokoju wynosiła średnio siedem lat, od momentu zyskania rangi genina. 
Gaara był idealistą i zamiast przystać na coraz częściej podnoszone w radzie pomysły o wyśrubowaniu obostrzeń w kontraktach, które po zaakceptowaniu tych zasad przypominałyby bardziej zalegalizowane niewolnictwo niż umowy o pracę, zainicjował szereg udogodnień umożliwiających kobietom szybki powrót do pracy. Jak zawsze, rewolucyjne zmiany przyjmowały się powoli, ale w Sunie zaczął już funkcjonować żłobek i kilka młodych mam wróciło do regularnego wykonywania misji.
Z większymi protestami spotkał się system premii i obniżanie wynagrodzeń żołnierzom, którzy nie rozwijają umiejętności. Starszyźnie ten pomysł przypadł do gustu, natomiast Rada Jouninów podniosła zdecydowany sprzeciw. Gaara w końcu to przeforsował, bardziej przymusem niż pertraktacjami. Chociaż nie udało mu się zdobyć poparcia większości, pomogło to, że uzyskał aprobatę ze strony najbardziej liczących się jouninów z dwóch wpływowych frakcji. Kankuro ta sytuacja się nie podobała. W niektórych sprawach Gaara powinien działać mniej uparcie. Takie sytuacje sprzyjały potajemnemu skrzykiwaniu się niezadowolonych, zawiązywaniu spisków, w czym shinobi z Suny mieli wielopokoleniowe doświadczenie.
Gaara potrafił pójść na kompromis i podporządkować się radzie, co zresztą często musiał robić, ale nie ustępował w sprawach, które uważał za kluczowe. Marnowanie potencjału etatowych shinobi uważał za ujmę na honorze wioski. Dlatego też Kankuro nawet nie był zaskoczony, że obecna sytuacja zawodowa Tenten go drażniła. Zdaje się, że Gaara nadal uważał, że ma wobec niej osobisty dług, który powinien spłacić.
Kankuro sam nie wiedział, czy nie wolałby, żeby Gaara odpuścił. Z jednej strony sam z niepokojem obserwował zmiany, jakie zaszły w Tenten po wojnie. Spotkał się z nią kilka razy i za każdym razem miał wrażenie, jakby coraz bardziej zapadała się w sobie. Nie rozumiał tego. 
To prawda, że dla Tenten jej drużyna była zawsze podporą i, zdaje się, również bastionem bezpieczeństwa. I że często, gdy się z nią rozmawiało, odnosiło się wrażenie, że na pierwszym miejscu stawia kariery kolegów. Poświęcała mnóstwo czasu na treningi, z których oni odnosili korzyści, w pewnym momencie już chyba nie mając czasu na rozwijanie własnych technik. Ambicja zawsze walczyła w niej z oddaniem dla przyjaciół, i ta pierwsza przegrywała. Niemniej, przez większość czasu, gdy Kankuro ją spotykał, prędzej czy później wychodził jej temat podziwu dla Piątej Hokage i podążania jej śladem.
Wiele wskazywało na to, że po śmierci Nejiego Tenten zaczęła iść w tym kierunku, co Tsunade, tylko z pominięciem sukcesu i sławy pomiędzy.
Kankuro nie wiedział, czy bardziej go to wkurza czy martwi. Wiedział natomiast na pewno, że nie jest w stanie jej do niczego zmusić.
- Rolą dowódcy jest wiedzieć, jak dotrzeć do żołnierza - stwierdził Gaara z poirytowaniem.
Lalkarz czuł się jak karcone dziecko. Brakowało tylko pytania: Za co ci płacę?
- Słuchaj, ja nie dysponuję żadną marchewką. Do Tenten nie przemawia argument finansowy.
Gaara przymrużył oczy.
- Powiedziałeś jej, że Suna więcej zapłaci? 
- Nie, do tego nie mam uprawnień. Ale to jasne, że musi coś ze sobą zrobić, żeby więcej zarabiać w perspektywie czasu.
Gaara nic nie powiedział, ale przyglądał mu się z założonymi na siebie rękami, a cała jego postawa wyrażała potępienie.
- Na naszych żołnierzy to działa - mruknął Kankuro. Czuł się wystarczająco podle i niekomfortowo ze swoją bezradnością, również bez niewypowiedzianych uwag krytycznego młodszego brata.
- Dlaczego nie zaproponujesz jej czegoś oczywistego, przez co poczuje się przydatna? - zapytał Gaara rzeczowym tonem. - W Sunie jest wielu lalkarzy, którzy mogliby skorzystać z jej pomocy.
Kankuro potrząsnął głową. Tak się składa, że wspomniał o tym Tenten, i nie zdziwiła go jej pełna irytacji odmowa. Tenten wiele lat temu pomogła mu w pieczętowaniu marionetek, ale wściekła się, gdy prosił ją o pomoc w opracowaniu pieczęci dla ludzkiej lalki. Gdyby nie wnioski, które wyciągnął, i własna kreatywność, do dzisiaj dźwigałby Skorpiona na plecach.
Tenten twierdziła, że nigdy nie zapieczętuje czegoś, co żyje lub kiedyś żyło, i była tak poirytowana, że przez kilka tygodni nie chciała z nim gadać. Nie chciał ryzykować, że teraz także się obrazi. A było blisko, dlatego, że w Sunie pomysł ludzkich lalek był rozwijany, i kunoichi najwidoczniej o tym wiedziała. Zapewne od Yaokiego, który zawsze miał za długi język i ewidentną słabość do koleżanki z dawnego teamu.
- Gaara. Wiesz, co jest najlepszą marchewką? Nowe techniki. Nie możesz jej powiedzieć, że coś dla niej masz?
- Jeśli Tenten dowie się, że docelowo ja miałbym ją uczyć, nigdy nie przyjedzie do Suny - oświadczył Gaara.
Kankuro musiał przyznać mu rację. Z doświadczenia wiedział, że dziewczyny są pamiętliwe. Na liście wymarzonych nauczycieli spisanej przez Tenten Gaara pewnie plasowałby się obok Temari. Nie, nawet dalej. Temari upokorzyła ją publicznie na arenie, a Gaara złamał jej serce. Nie trzeba było się zastanawiać, kogo po latach gorzej wspomina.
- Zaproponuj jej nici czakry - powiedział nagle jego brat.
Kankuro spojrzał na niego podejrzliwie.
- Przestań, nikt, kto nie próbował przed dwunastym rokiem życia, nie stworzy nici z czakry.
- A czy Tenten o tym wie? Zdradziłeś jej sekrety marionetkarzy?
Brzmiało to prawie jak zarzut o zdradę stanu. Oczywiście, że niewiele jej zdradził. Może ktoś inny z licznych przyjaciół, jakich miała w Sunagakure, mógłby to zrobić. Ale Tenten, przy całej swojej ciekawości, nie drążyła tematów, które były uważane za tajemnice sztuki. I za których ujawnienie można było stracić palce.
- Mam ją okłamać? - zapytał Kankuro. Teraz brat go zaskoczył. Przecież brzydził się kłamstwem.
- To dla ciebie jakaś nowość, wcisnąć kit dziewczynie? - zapytał Gaara brutalnie.
Kankuro uniósł brwi. Nie pomyślałby, że ta karta zostanie wyłożona na stół. Gaary nie interesowało, co on robił po godzinach pracy i nie czynił mu aluzji.
- Tak wprost kitu nie wciskam - powiedział, urażony. Taki zarzut mógłby usłyszeć od Temari, zresztą nieraz słyszał. Najgorszym kłamstwem, jakie powiedział, było, że postara się wrócić w te strony z nową misją. Zresztą, dziewczyny nie są w ciemię bite i wiedziały, że to ściema. Nie ukrywał, że jest jak marynarz, który ma dziewczynę w każdym porcie. Nie chciał mieć żadnej na stałe w domu. - Wierz lub nie, nie jestem zręcznym kłamcą.
- Coś wymyślę. Jedynie nie zaprzeczaj - poradził Gaara, jakby normą było dla niego łatanie dziur w nie do końca zrealizowanym planie. 
Kankuro nie widział sensu z nim polemizować. 
- Moim zdaniem Tenten nie potrzebuje zachęty w postaci nici czakry. Tylko tego, o czym marzy każdy shinobi. Unikalnej techniki - powtórzył z uporem. 
- Technika nie kształtuje żołnierza - odpowiedział Gaara. - Czyni to motywacja.

Wkrótce przed mianowaniem Piątego Kazekage, wioska Piasku

Kankuro, choć może nie powinien, wszedł do pokoju Tenten bez pukania. Kiedy przemierzał budynek dla gości z Konohy odprowadzały go poirytowane lub wściekłe spojrzenia. To był teren Liścia na obcej ziemi, ale w tym momencie nie dbał o poprawność polityczną.
Tenten kręciła się po małym pomieszczeniu i upychała rzeczy w plecaku. 
To rozwiewało wątpliwości, w razie gdyby jeszcze jakieś miał.
- Wyjeżdżasz?
Zanim się odwróciła twarzą do niego, otarła dłońmi twarz. Kankuro zamknął drzwi i zastygł z ręką na klamce. Co miał zrobić?
- Przy mnie możesz płakać. Nikomu nie powiem.
Popełnił błąd. Tenten, gdy się do niego odwróciła, miała kurwiki w oczach. Zaczerwienionych, to prawda, ale to oczywiste, że dalej płakać nie zamierzała.
- Wolę kogoś pobić. Nie drażnij mnie, Kankuro!
Był skonsternowany. Widział zranioną dziewczynę, która udaje wojownika z nerwami ze stali - często tak właśnie się zachowywała w jego obecności. Chyba dlatego tak dobrze, niemal bez zgrzytów się dogadywali, że pozwalał jej kreować się tak, jak chciała. Jeśli była wściekła albo rozżalona, udawała, że interesuje ją tylko trening, a on pozwalał jej wyładować frustrację na marionetkach, bez zbędnych komentarzy i drążenia tematu. Zazwyczaj.
- Zostało ci trzy tygodnie kontraktu. Mogę…
- Nie chcę twego wstawiennictwa, Kankuro. Już dawno wykonałam misje, do których mnie wypożyczono, przestałam być potrzebna. 
Ciężka sprawa, pomyślał Kankuro. Postanowił dać jej chwilę na ochłonięcie. Wiedział, że ma gorącą głowę, najpierw mówi, potem myśli. Ale w końcu przyjdzie refleksja. 
Oparł się o drzwi. Tenten usiadła na swoim łóżku, wykonując ćwiczenia oddechowe - na bazie technik medytacji, których nauczył ją jej przyjaciel z klanu Hyuuga.
- Idealnie się złożyło. Bardziej się przydam w wiosce Liścia - powiedziała, siląc się na spokojny ton.
Brzmiało to rozsądnie. Ale Tenten nie mówiła tego, co naprawdę myślała. Niemal dygotała z wściekłości.
- Co mój brat ci powiedział? - zdecydował się spytać, choć wiedział, że trochę ryzykuje.
Tenten często bywała wściekła na Gaarę. Kankuro, gdyby nie wiedział lepiej, myślałby, że wybuchają między nimi gwałtowne kłótnie. Trudno było sobie wyobrazić, żeby Gaara się z kimś kłócił. Natomiast często mówił albo robił coś, co denerwowało Tenten. Wtedy wyżywała się na przedmiotach martwych - Kankuro cieszył się, że nie na nim - i przez dwa dni potrafiła nie odzywać się do Gaary. 
Ale potem jej przechodziło. Tenten zdecydowanie była osobą, która łatwo wpada w złość, ale też łatwo wybacza i pierwsza wyciąga rękę na zgodę. Albo w ogóle zapomina, o co się złościła. Łatwo nawiązywała i utrzymywała relacje z ludźmi, a już do Gaary miała szczególną słabość. Gdyby tak nie było, komunikacja w drużynie Pierwszej całkiem by padła. 
Gaara był trudny w relacjach z ludźmi, między innymi dlatego, że bez ogródek mówił, co myśli. Tym sposobem, wbrew intencjom, często zdarzało mu się kogoś urazić. Nigdy nie przepraszał, raczej nie poczuwał się do winy. Zresztą często tego, że jego słowa lub zachowanie kogoś dotknęły, nie zauważał.
On i Temari się do tego przyzwyczaili, jak i do innych wad charakteru brata. Tenten też się przyzwyczaiła. Dlatego teraz się złości, ale jutro jej przejdzie.
W tej chwili jednak była w fazie furii kontrolowanej. 
- Piąty Kazekage - Kankuro aż wzdrygnął się, gdy tak go nazwała, nie tylko dlatego, że jeszcze nie było oficjalnego mianowania - jest mi wdzięczny, jak i cała wioska, za ogrom pracy, którą dla was wykonałam. Sunagakure ma wobec mnie ogromny dług. - Do tego momentu modulowała głos na sztucznie patetyczny, po czym z sarkazmem dodała: - I tym podobne banialuki. Wszedł w rolę jak nóż w masło, nic dziwnego, że teraz mu przeszkadzam.
- Nie opowiadaj bzdur - odezwał się Kankuro, chociaż częściowo podzielał jej zdanie.  Poziom niewrażliwości Gaary chyba osiągnął apogeum. Nawet jeśli rzeczywiście uważał, że Tenten będzie mu teraz przeszkadzać, bo nie była entuzjastką jego nowego pomysłu na życie. Zresztą, podobnie jak Temari, tyle że siostra nie odważyłaby się wprost powiedzieć, co myśli o mianowaniu Gaary na Kazekage. Zarzucanie Radzie ukrytych motywacji było niepatriotyczne.
- Przeszkadzam, to też mi powiedział. - Na twarzy Tenten pojawił się uśmiech, który przypominał grymas. - Moja matka twierdzi, że nic tak nie psuje charakteru jak władza. Albo sama myśl o władzy. No więc, ma rację. Gaarze stanowisko już uderzyło do głowy. Otoczy się wianuszkiem entuzjastów, którzy będą jego słowo traktować jak świętość. Zobaczysz. Egocentryk z misją zbawienia świata.
Kankuro pozwolił jej się wygadać, mimo, że jej ocena była niesprawiedliwa. W takim momencie miała prawo do braku obiektywizmu. Liczył, że jej przejdzie. Inaczej naprawdę opuści tę wioskę i więcej się nie odezwie.
Co do Gaary, on bez względu na wszystko założy czapkę Kazekage z całym jej ciężarem. Przecież zrobiłby to tak czy inaczej, tak naprawdę nie było innej osoby na to stanowisko. Inna rzecz, że teraz Gaara decydował się na to z innych powodów niż powinność płynąca z urodzenia lub poczucie winy. Gdyby nie Tenten, pewnie przyjąłby to stanowisko jak brzemię. Teraz traktował je jak wybór i szansę. 
Tyle, że jej własnego udziału w kształtowaniu się poglądów Gaary nie należało Tenten uświadamiać. Ani tego, co ostatecznie wpłynęło na decyzję rady starszych. Kankuro nie planował tego zrobić, bo był mniej odporny na ostre argumenty niż marionetki.
- Nie pakuj się jeszcze. Dostałaś dwa dni, a do tego czasu wiele się może zmienić. - Nie chciał mówić, że Gaara może zmienić zdanie. Nie zdarzało mu się to.
- Na co mam czekać? Nie potrzebuję waszej łaski, mam dom, Kankuro. Mam przyjaciół. Kretynka ze mnie, że nie spakowałam się jak tylko wypełniłam kontrakt. Tak w ogóle, to się cieszę, że nie muszę się tu dłużej męczyć. Macie paskudne jedzenie, nie da się oddychać, i wszędzie są te paskudne pająki i skorpiony. - Wzdrygnęła się. Skorpiony ją przerażały, co pewnego dnia postawiło ją w upokarzającej sytuacji. Dziewczyny w Sunie bały się często myszy, ale nie czarnych skorpionów, które nie były jadowite. Były za to popularnymi zwierzątkami domowymi. - Tak w ogóle, to te trzy tygodnie są jak dar z nieba, odetchnę. Tutaj tylko wiatr dmucha w twarz i do oczu wciska się piasek. 
Kankuro nie polemizował. Już słyszał te narzekania, wielokrotnie, chociaż trochę czasu minęło odkąd ostatnio Tenten dziwiła się, jak dają radę żyć w tym klimacie.
Wstała z łóżka z zaciętym wyrazem twarzy, podbudowana własnymi słowami.
- No. To daj mi spokój, muszę napisać do Nejiego. 
- Może się tak nie spiesz - wymamrotał Kankuro.
Był w kropce. Takiego zwrotu wydarzeń się nie spodziewał. 
Od momentu, kiedy zauważył - Asu mu w tym wydatnie pomogła, sam nie wyciągnąłby tak śmiałych wniosków - że Tenten zadurzyła się w Gaarze, niewinną szczeniacką miłością, uważał, że los mu sprzyja. Mógł się postarać, by dziewczyna została w Sunie dłużej przynajmniej o te kilka miesięcy. Gaara zaczął się przy niej uspołeczniać, jej obecność byłaby bezcenna na początku jego urzędowania. Potrzebna była w otoczeniu osoba, która nie boi się go skrytykować. 
Kankuro był też zdania, że w jego zamiarach nie ma egoizmu, bo korzyści byłyby dwustronne. Tenten nauczyła się w ciągu roku w Sunie więcej niż przez dwa lata w wiosce Liścia. I już mniejsza z tym, czy było tak, bo tutaj nie stawiała na pierwszym miejscu pomocy kolegom z drużyny czy dlatego, że w wiosce Piasku nikt jej nie ograniczał.
Powinna chcieć zostać. Jeśli nie dla Gaary, to po to, żeby swobodnie trenować fuinjutsu.
Teraz chyba jednak nie będzie chciała, bo Gaara jak zwykle wykazał się brakiem taktu i ją zranił.
Był jednak jeszcze jeden problem, na który Kankuro nie wymyślił sposobu. Poważniejszy niż zobowiązania Tenten wobec Konohy i ślepota Gaary na jej uczucia. Poważniejszy nawet niż matka, która chciała ściągnąć Tenten do domu.
Neji Hyuuga.

..................................
Pozwolę sobie na trochę prywaty. Wrzesień to chyba mój ulubiony miesiąc w roku. Już nie gorąco, ale jeszcze nie zimno. Trwają juniorskie zawody łyżwiarskie i na dniach zacznie się sezon seniorów (Yuzuru Hanyu i Kevin Aymoz w następny weekend na zawodach w Kanadzie!). We mnie wczesna jesień budzi same pozytywne skojarzenia. Sporo źródeł inspiracji, choć jeszcze mniej czasu na pisanie.
Podejrzewam, że w Was niekoniecznie, bo trzeba wracać do szkoły. Ale może macie jeszcze jakieś plany urlopowo-powakacyjne?

3 komentarze:

  1. Te pierwsze fragmenty o Lin-Lin wybiły mnie trochę z rytmu. Domyślałam się, że może odgrywać dużą rolę, ale że aż Hokage musieli się z nią liczyć? Potem gruchnęła informacja o Tenten i miałam jeszcze większy mętlik w głowie ;) Było też trochę śmiesznie: "Chronię Tenten, choć pan tego nie rozumie." I dlatego chcę ją ubezwłasnowolnić, jak zrobiłaby to każda normalna matka :P

    Końcówka o fuinjutsu sprawiła, że musiałam sprawdzić w internetach, czy dobrze pamiętałam. I okazało się, że w sumie tak - to zwykła technika pieczętująca. Możliwe, że cofnę się z czytaniem rozdziałów, o co tak naprawdę chodzi, bo przecież Tenten w kanonie posługiwała się tylko nią i nie była ona przedstawiona jako OP albo niebezpieczna. Ot, typowa technika dla oddziałów wspierających albo na średnie dystanse. Domyślam się, że w tym ff nabierze ona innej rangi i znaczenia.

    Rozczuliły mnie fragmenty o Gaarze, martwiącym się o dzieci kunoichi :D Kochany nawet o żłobku pomyślał!

    Enigmatyczna informacja o złamanym sercu sprawiła, że rozbudziłam się, a wyobraźnia zadziałała bez zarzutu. Co się stało? Jaka historia miłosna? Zobaczymy ją "na ekranie"? Tysiące scenariuszy, a to tylko rzucone mimochodem słowa Kankuro. Dialog braci bardzo na plus. Podobał mi się Gaara żywy, emocjonalny, chcący postawić na swoim, żeby przyciągnąć Tenten do Suny. Nie mogę się doczekać :D

    Ostatni fragment dał trochę odpowiedzi, ale nadal zbyt mało! Mam przeczucie, że będę odczuwała ogromną ambiwalencję przy śmierci Nejiego - z jednej strony lubię tę postać, z drugiej domyślam się (choć mogę się mylić!), że jego śmierć będzie kluczem do tego, żeby Tenten w ogóle pomyślała o powrocie do Suny.

    Żadnych planów nie mam i w najbliższych latach raczej nie będę miała :P Wolę mieć dużo rzeczy do zrobienia (na które oczywiście narzekam) niż mieć zbyt dużo czasu na myślenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rany boskie. Lin-Lin to naprawdę hetera. Walczy o Tenten jak lwica, ale mam wrażenie, że prędzej czy później to odwróci się przeciwko niej.

    Nie umiem się wypowiedzieć o Gaarze. Kankuro może mieć rację - ktoś, kto potrafi go skrytykować, przydałby się na początku jego kariery na stanowisku Kage. W końcu nie jednemu sodowa uderzyła do głowy (jego ojciec może być przykładem, choć jeden raz). Z drugiej strony, Gaara od początku był w pewnym sensie widziany na tej pozycji i już znacznie wcześniej mogłoby mu odwalić. Sama nie wiem.

    Wątek romansowy mnie zaciekawił. Okej, mamy Tenten i Gaarę, ale zupełnie zapomniałam w pewnym momencie o Nejim. Ciekawi mnie, czy Tenten pomyślała o powrocie do Suny właśnie przez to, że straciła swoją "sympatię" czy może uznała, że skoro jej drużyna się posypała to ma szansę na osobisty rozwój.

    Piękna polska jesień zawitała. Ja też ją bardzo lubię. Szczególnie z kubkiem herbaty i książką. Chociaż nie - najbardziej mnie cieszy powrót do noszenia glanów zamiast sandałów.

    Pozdrowionka! Żeby Cię czasem nie dopadło przeziębienie w tej pięknej porze roku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejne opowiadanie kolejnym sztosem. Powinnaś kiedyś wydać książkę ze swoimi opkami - kupilabym.

    OdpowiedzUsuń