2 lis 2019

Rozdział 11. Bestia

Wioska Liścia, obecnie

Tenten, wchodząc do mieszkania, nie spodziewała się, że będzie nagabywana przez matkę. Restauracja była otwarta, w środku było kilkoro klientów. Jednak Lin postanowiła opuścić na chwilę swoje stanowisko pracy. Ledwie Tenten stanęła w kuchni przy stole i nalała sobie wody do szklanki, zobaczyła matkę.
- Zaraz przyjdę ci pomóc - powiedziała dziewczyna niechętnie.
Tak naprawdę nie lubiła pełnić funkcji kelnerki, atmosfera w restauracji jej przeszkadzała. Ale Lin nie pozwalała jej się nudzić. Jej zdaniem, Tenten nudziła się zawsze, gdy przebywała w domu.
Lin-Lin machnęła niedbale ręką.
- Prawie nie ma ruchu - oceniła. - Chciałam zapytać, czy rozważyłaś propozycję twego przyjaciela.
Tenten musiała się przez chwilę zastanowić, by zrozumieć, o czym ona mówi. Nie wydawało jej się, by uwaga Kankuro o wakacjach w Sunie była jasno przedstawioną propozycją. Ale może zadał sobie trud porozmawiania z Lin.
- Kankuro próbuje cię urobić? - zapytała, starając się nie okazywać, że temat jest dla niej drażliwy.
Właściwie, nie powinna być zdziwiona. Kankuro bezkrytycznie przyjmował ciepły wizerunek jej matki. Myślał zapewne, że Lin jest osobą, na której wystarczy zrobić dobre wrażenie, by ją do czegoś przekonać.
- Jeśli zdecydujesz się pojechać, nie będę stawiać przeszkód - odparła kobieta.
- Nie rozumiem.
Dotarł do niej sens zdania. Ale nigdy nie spodziewałaby się go usłyszeć. 
Lin zwykle, gdy chciała zakazać czegoś, na czym jej zależało, wykorzystywała Tsunade i mistrza Gaia jako zasłonę dymną. Minęło trochę czasu zanim Tenten się zorientowała, że to nie nauczyciele ją blokują. Lin zadała sobie wiele trudu, by córka nie pomyślała, że hamuje jej karierę.  
Tylko, że kiedy Tenten prosiła ją o pomoc z technikami pieczętowania, nie o karierę chodziło. Utrudniania jej awansu w pracy nie miałaby matce za złe. 
- Tenten: jeśli chcesz nadal być kunoichi, powinnaś nauczyć się nowych rzeczy. A przede wszystkim, inaczej spojrzeć na wszystko, co już umiesz. Jeśli chcesz pojechać w tym celu do Sunagakure, nie będę ci tego utrudniać.
Tenten nie podziękowała jej za wspaniałomyślność. Może podziękowałaby za dobrą radę, gdyby wierzyła, że Lin ma dobre intencje. To już nie były czasy, kiedy zwierzała jej się ze swoich problemów; mimo to zdecydowała się na szczerość.
- Nie wiem, czy jeszcze chcę być kunoichi.
Lin bez zdziwienia skinęła głową.
- Może czas się tego dowiedzieć.

Konoha, wkrótce po zniszczeniu wioski przez Paina

Neji Hyuuga był bodaj jedynym jouninem w wiosce Liścia, którego Iselin darzyła sympatią. Nie znaczyło to, że miała do niego stuprocentowe zaufanie. Nie był już tym zagubionym chłopcem, który szukał ciepła rodzinnego, teraz kierowały nim w dużym stopniu ambicje. Jak nimi wszystkimi.
Jednak musiała komuś zaufać. Nie mogła zwrócić się do Tsunade. Gdyby Księżniczka była przytomna, Iselin próbowałaby wspólnie z nią wypracować strategię działania. Piąta Hokage miała autorytet, mogła wydawać rozkazy bez tłumaczenia się z nich i była najlepszym wyborem - nawet mimo tego, że Iselin nie chciała jej ponownie prosić o pomoc i nie lubiła być traktowana z góry.
Nie lubiła też być oszukiwana, ale cóż - w tym przypadku działało to w dwie strony i nie mogła mieć do kolegi z drużyny Tenten pretensji. Do żadnego z nich. Czasami miała ochotę zapytać, jakie efekty przyniosło ich małe śledztwo - co dokładnie udało im się odkryć, poza tym, że jej przodkowie pochodzili z wioski Wiru - ale dotąd nie warto było się odkrywać z podejrzeniami, zwłaszcza, że Neji niczego by jej nie powiedział. Lee mogłaby przycisnąć, ale on wygadałby się przed Tenten. A to doprowadziłoby do konfrontacji, której Iselin chciała uniknąć. Przynajmniej do czasu, gdy mądre głowy z pięciu wiosek nie rozwiążą problemu polowania na bijuu.
- Dziękuję, że przyszedłeś - powiedziała. Neji grzecznie sączył herbatę z porcelanowej filiżanki. Zaprosiła go do mieszkania na piętrze, nie do restauracji, bo nie chciała ryzykować, że ktoś wejdzie i usłyszy, o czym rozmawiają.
Gości przyjmowała w salonie, Nejiego w kuchni. Kiedyś był dla niej jak syn. Nie było sensu udawać, że jest gościem w domu, w którym przez lata niemal mieszkał. Potem jednak Neji zaczął jej unikać, zresztą Tenten coraz mniej bywała w domu. 
- Chcę, żebyś się z czymś zapoznał - powiedziała.
Podała mu przez stół rozłożony zwój z cielęcej skóry, ze zdobieniami. Starała się, żeby wyglądało to na zwykły gest, jakby nie traktowała pamiątek rodzinnych z namaszczeniem. Zawsze miała z tym problem - wysoko ceniła wszystko, co było związane z historią klanu, mimo że świadomie się od tego odcięła. Lub raczej, próbowała się odciąć. Teraz było jasne, że nie powinna była nigdy układać sobie życia w jednym z pięciu wielkich krajów. Powinna była wybrać daleką północ, z dala od wielkiej polityki i od jinchuuriki. Kłopot w tym, że życie w górach i wypasanie owiec nigdy jej nie nęciły.
- Co to jest? - zapytał Neji. Ruchem, który wydał jej się zbyt szybki i niefrasobliwy wobec tak ważnego dokumentu, wziął zwój do ręki. - To ma setki lat? - Żeby tylko, pomyślała. - Jest napisane archaicznym językiem.
Iselin powstrzymała się przed poirytowanym prychnięciem. No tak, jak mogła oczekiwać należytego szacunku od szczeniaka, którego aspiracje życiowe zaczynały się i kończyły na polu walki. Nie miał pojęcia, z czym ma do czynienia, więc martwiło go jedynie, że będzie musiał się namęczyć, żeby to przeczytać.
- To historia mojej rodziny. Lub, jeśli wolisz, legenda założycielska klanu. Proszę, byś nie mówił Tenten, że ci to pokazałam - dodała. Uważała, że Neji jest wystarczająco roztropny, by w toku rozmowy samemu się zorientować, że nie powinien mówić przyjaciółce o tej rozmowie. Ani nikomu innemu.
- Jest pani pewna, że Tenten już tego nie czytała? - zapytał Neji.
Iselin uśmiechnęła się mimowolnie. Przez chwilę pomyślała, że może się pomyliła i go przeceniła. Ale chłopak się domyślił, że nie prezentowałaby mu rodzinnych pamiątek, gdyby nie była świadoma, że coś już wiedzą.
- Masz na myśli, czy nie złamała tej pieczęci, tak jak to zrobiła z innymi dokumentami? Ten zwój lepiej ukryłam.
Neji odwrócił od niej wzrok i wczytał się w tekst. Iselin postanowiła dać mu na to kilka minut i zaparzyła więcej herbaty. Gdy usiadła znów naprzeciw młodego geniusza, na jego twarzy widziała niedowierzanie. I irytację. Prawdziwe, nie udawane.
- Każdy klan ma jakiś mit założycielski, który ma udowadniać jego wyjątkowość. Ten jest pomysłowy, dramatyczny. Ale chyba w to nie wierzysz.
Iselin uśmiechnęła się. Nie spodziewała się niczego innego, pewnie sama by tak zareagowała.
Neji nie pytał jednak o kontekst historii o powstaniu Bestii, co utwierdziło ją w przekonaniu, że miał większą wiedzę niż to, czym chciał się dzielić. Łatwo się z nim rozmawiało, ponieważ był oczytany i orientował się w wielu legendach, które przekazywały sobie pokolenia, bez względu na to, czy w nie wierzyły czy nie.
Szczerze mówiąc, historia początków rodu Fujimura była tak głęboko zakorzeniona i powtarzana z niemal nabożną czcią, że Iselin jako dziecko w to wierzyła. Teraz chyba także. Nie zamierzała jednak tego tłumaczyć. Zresztą wiedziała, co Neji sobie pomyślał - że zachowała zwój i pamięć o tej historii, żeby w wiosce, w której była nikim, wciąż czuć się jak ktoś wyjątkowy. Z legendy wynikało, że w jej klanie specjalne zdolności i natura czakry były dziedziczone w linii żeńskiej, więc kobiety musiały być specjalnie traktowane. To, że wyjątkowe traktowanie było tak naprawdę niewolnictwem, zachowała dla siebie. Kobiety były uzdolnione, ale to mężczyźni mieli wiedzę o zaawansowanych technikach pieczętowania, jakie one mogły wykonywać. Gdyby dotarły do tej wiedzy, wymknęłyby się spod kontroli. 
Wykradła wiedzę, żeby uwolnić się spod kontroli rodziców i klanu. A potem Tenten wykradła wiedzę jej, nie zdając sobie wcale sprawy, po czyje techniki sięga.
- Neji. - Nie mogła się powstrzymać: mówiła do niego takim samym tonem, jak w czasach, gdy traktowała go jak syna, chociaż on na pewno już sobie tego nie życzył. - Nie będę cię zanudzać frazesami, że w każdym micie jest ziarno prawdy. Nie jest ważne, czy Kaguya miała dwóch synów i córkę ani czy w ogóle miała dzieci. Dzisiaj to już bez znaczenia, czy do stworzenia Dziesięcioogoniastego odcięła sobie palec, rękę czy zabiła swoje dziecko. - Oparła łokcie na stole i przechyliła się przez blat, by wymusić kontakt wzrokowy. Neji traktował mit jako bajeczkę, miał do tego prawo. Ale z czegoś chyba nie zdawał sobie jeszcze sprawy. - Rzecz w tym, że od pokoleń wierzono, że tak było, i że jej córka jest protoplastą naszego klanu. Wierzono też, że krew dziewczyny z rodu Fujimura w połączeniu z czakrą jednego tylko bijuu wystarczy do ponownego połączenia Juubiego. Strach przed Dziesięcioogoniastym był tak silny, że kiedy zorientowano się, że członków naszego klanu nie było w zniszczonej wiosce Wiru, dorośli mężczyźni jeździli po świecie, polując na kilkuletnie dziewczynki. Nazwano to rzezią niewiniątek, ale nie przeczytasz o tym w żadnej kronice, tak jak w żadnej kronice nie ma wiadomości o naszym klanie. Problem w tym, że ludzka pamięć jest trwalsza niż słowo pisane i żaden mit nie umiera wraz z zapisami.
Neji spoważniał. Iselin mogłaby się założyć, że nie znał prawdziwego powodu zniszczenia wioski Wiru.
- Dlatego zakazałaś Tenten trenowania fuinjutsu. - Było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.
- Tenten miała pięć lat, kiedy zaczęła pieczętować motylki i biedronki. Nazywała to “zamykaniem w papierze”. Chciała, żeby przeżyły zimę. Ale przecież dobrze o tym wiesz - zreflektowała się. - Może to cię zainteresuje: kiedy miała kilka lat, zanim poszła do akademii, przyszła do mnie i powiedziała, że w tym biednym chłopczyku ktoś jest zamknięty i chce się wydostać na zewnątrz. Nie potrafiłam jej pewnych rzeczy wybić z głowy. Ty to zrobiłeś. Powiedz mi więc, Neji, dlaczego teraz za moimi plecami trenujesz z nią blokowanie ataków za pomocą pieczęci?
Zabrzmiało to jak zarzut i tak miało brzmieć. Neji bezwiednie cofnął się i oparł na krześle. Nie wyglądał jednak na kogoś, kogo dopadły wyrzuty sumienia. Ani na kogoś, kto żałuje, że go przyłapano. Po prostu nie spodziewał się, że ona wie, co Tenten kombinuje za jej plecami.
- Jedna rzecz to wymyślić technikę, wykorzystać ją w bitwie to coś zupełnie innego. Tenten ma głowę pełną ideałów. Znalazła moje notatki, na dodatek… Odkryła, że potrafi wykreować własne pieczęcie. Ale ona nie jest wyszkolona w tych technikach. Nie zatrzyma Sasuke Uchihy, ani żadnego z członków Akatsuki. Będzie próbować, bo wydaje jej się, że pomoże Naruto. - Iselin urwała, zastanawiając się, jak ująć w słowa to, co ją najbardziej martwiło. - Czy wiesz, jaki będzie efekt, jeśli Tenten wykorzysta unikalną pieczęć w obecności członka Akatsuki? Lub, co gorsza, w obecności kogoś, kto dysponuje dojutsu? Jakaś osoba steruje Akatsuki i sprawiła sobie mnóstwo kłopotu, żeby schwytać bestie, a teraz potrzebuje Kyubiego. Ta osoba powiąże fakty i zorientuje się, że krew zdolna ponownie związać demony  przetrwała. Nawet jeśli mit nie jest prawdziwy, Akatsuki zechce sprawdzić to w praktyce. Łatwiej będzie schwytać Tenten niż Naruto. Nie tylko dlatego, że Naruto jest silniejszy. Jego trzeba schwytać żywego. I ja, i Tenten żyjemy tylko dlatego, że nasz ród jest wymarły. Oficjalnie nigdy nie istniał.
Być może niepotrzebnie aż tak rozwlekła wypowiedź. Neji nie sprawiał wrażenia, jakby trzeba go było przekonywać. Iselin kiedyś myślała, że zawsze będzie miała w nim sojusznika. Tak jak ona, uważał, że fuinjutsu łamie prawa natury. Bez wątpienia łamie je w tej wersji, do której Tenten chciała tych technik używać. 
- Obawiam się, że na takie refleksje jest za późno - powiedział Neji. - Jak to sobie wyobrażasz? Polowanie trwa. Naruto jest celem. W tej walce biorą udział wszyscy nasi przyjaciele. Nawet gdybym miał ochotę wynieść się stąd na koło podbiegunowe, żeby trzymać Tenten z dala od pola walki, nie jestem w stanie tego zrobić. I ty też tego nie zrobisz, chyba że zapieczętujesz ją w czymś, co się nie rusza.
Iselin przymrużyła powieki.
- Daruj sobie takie złośliwości. Po prostu trzymaj ją z dala od centrum wydarzeń. Z dala od polowania na Sasuke Uchihe. Pchacie się wszędzie, gdzie coś się dzieje, jak ćmy do ognia. Zostańcie z boku, jako wsparcie. Gdybym rozmawiała z Tsunade podkreśliłabym, jak bardzo Tenten może zaszkodzić Naruto, choć chce mu pomóc. Jak bardzo jej obecność w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie może zaszkodzić waszej walce. Jak bardzo ułatwi to sprawę Akatsuki. Ale tak naprawdę, Neji, nic mnie to nie obchodzi. Chcę, żeby Tenten wyszła z tego żywa. Obecnie nikt w Konoha mi tego nie zagwarantuje, bo najlepszym sposobem, żeby pokrzyżować plany uwolnienia demona, a przynajmniej je opóźnić, jest zabić ją od razu. Zabić nas obie, mówiąc ściślej. - Ona sama, gdyby dowodziła osadą, tak właśnie by zrobiła. Jedynie Tsunade była gwarantem bezpieczeństwa, ale ona teraz wypadła z gry. Nie wiadomo, czy jeszcze do niej wróci.
Neji zamknął oczy. Analizował.
- Komentarze, że trzeba było jej powiedzieć prawdę wcześniej, możesz sobie darować - powiedziała Iselin bezwiednie. Tym razem przemawiała przez nią gorycz. Miała świadomość, że nie znalazłaby się w patowej sytuacji, gdyby nie popełniła tylu błędów po drodze. Błędem było osiedlenie się w wiosce Liścia. Kolejnym zapisanie Tenten do akademii. Pozwolenie, by jej szkolenie tak dalece wymknęło się spod kontroli, mimo założenia, że nie powinna znaleźć się blisko Naruto. Nie mówiąc już o kardynalnym błędzie, jakim było wyrażenie zgody na misję w wiosce Piasku. Jakby zapomniała, że Naruto Uzumaki nie jest jedynym jinchuuriki na świecie.
Nie zrobiłaby żadnej z tych rzeczy, gdyby spodziewała się, że tajna organizacja zacznie polowanie na demony. Teraz było za późno na naprawienie szkód. Przez chwilę rozważała powiedzenie Tenten prawdy, chociaż córka już by się pewnie do niej nie odezwała. Poznanie prawdy nie sprawiłoby jednak, że schowałaby się w mysiej norze, daleko od przyjaciół walczących na froncie.
- Rozwiązaniem jest utrzymanie Tenten poza centrum wydarzeń - odezwał się w końcu Neji. - Ale to jedynie brzmi, jakby było łatwe. W praktyce leży poza zasięgiem moich możliwości.
Iselin zagryzła wargi. Niemal nie mogła w to uwierzyć. Czy Neji chciał jej powiedzieć, że chronienie życia Tenten leżało w sprzeczności z jego priorytetami? Jak na przykład pogoń za chwałą?
Zbyt często zbaczali z kursu, obierali inną drogę przy powrocie z misji i przypadkiem znajdowali się tam, gdzie coś się działo. Komuś w tym zespole bardzo zależało, żeby być blisko najważniejszych wydarzeń. Przecież nie zależało na tym Tenten, pomyślała w pierwszej chwili.
Choć zaraz potem pojawiła się myśl, że nie powinna być taka pewna. Może sedno sprawy nie kryje się w tym, co się dzieje, tylko kto zazwyczaj jest w tym samym miejscu.
- Mogę zadziałać, ale muszę wtajemniczyć kogoś jeszcze.
- Na miłość boską. - Te słowa wymsknęły jej się bezwiednie. Nie mogła niemal uwierzyć, że Neji przyznaje się w tej sprawie do bezradności. Tenten zawsze traktowała go jako najwyższy autorytet. - Czy chcesz mi powiedzieć, że jej dalej te bzdury nie wywietrzały z głowy?
- Jakie bzdury? - Była pewna, że Neji jedynie udaje nieświadomego. W rzeczywistości bawiła go ta sytuacja. Iselin zdawała sobie sprawę, co mogło mu chodzić po głowie. Tenten i tak była rozsądniejsza od niej. Nie uciekła z domu mając lat trzynaście. Mając czternaście, nie wyemigrowała z wioski, która udzieliła jej schronienia, z powodu chłopaka, który zawrócił jej w głowie. W wieku szesnastu lat nie była w ciąży. 
To jednak nie znaczyło, że była za mądra na to, by pozwolić się oszukać. Wszystkie nastolatki są naiwne.
- Nie ufam Piątemu Kazekage. I nie zgadzam się, żeby w cokolwiek go wtajemniczać - oświadczyła. Potem prychnęła gniewnie. - Neji, skoro wiesz, z czego wyniknęły te problemy, dlaczego na to pozwoliłeś?
Na twarzy jounina nie pojawił się nawet cień emocji.
- Nie wiem, o czym pani mówi. - Nagle zwrócił się do niej na “pani”, chociaż od lat byli na ty.
Znała tego młodzieńca od kiedy był małym dzieckiem i nigdy by nie pomyślała, że w takiej sytuacji będzie zgrywać głupka.
Spodziewała się raczej, że Neji wejdzie w rolę starszego brata, kiedy Tenten zacznie umawiać się z chłopcami na randki. Miała nadzieję, że to nastąpi najwcześniej za dwa lata.
- Mówię o tym, że Tenten nie bawiłaby się w wymyślanie oderwanych od rzeczywistości technik, gdyby kiedyś nie przyszło jej do głowy, żeby zapieczętować czakrę bijuu. 
- Co jest możliwe - zauważył Neji. Nie była pewna, czy to wie czy tylko ją testuje. 
- Jest możliwe, jednak nie radzę tego robić, jeśli nie chcesz zabić sakryfikanta. Można unieszkodliwić demona na trochę, ale lepiej nie być w pobliżu, kiedy się uwolni, zdrowo wkurwiony. - Zastanowiła się. - To nie jest dla ciebie żadna niespodzianka, prawda?
- Nie - przyznał Neji. - Podczas egzaminu na Demonicznej Pustyni pewien nawiedzony mnich przy pomocy pieczęci unieruchomił Shukaku z, jak się domyślasz, intencją zabicia jinchuuriki. Marnie się to dla niego skończyło.
Iselin wzruszyła ramionami.
- Może szkoda, że mu się nie udało. Shukaku uciekłby, i mimo że bijuu na wolności wyrządza szkody, Dziesięcioogoniasty jako broń w czyichś rękach spowoduje o wiele większe. Jeśli Akatsuki schwyta ostatnich jinchuuriki, będziemy wszyscy żałować, że jeden demon nie pozostał na wolności, bo o wiele trudniej byłoby go złapać.
- Nie mówisz poważnie - ocenił Neji. Trudno było stwierdzić, czy jest oburzony jej opinią.
- To ty nie możesz mówić poważnie, chłopcze. Wbrew temu, co ci się wydaje, Kazekage nie jest naszym sprzymierzeńcem. Nie zezwalam na zdradzenie mu, że Tenten może zostać wykorzystana do scalenia Dziesięcioogoniastego.
- Przyjmuję to do wiadomości - odpowiedział Neji. 
Iselin miała nadzieję, że tylko się z nią droczy.
- Jeśli jej nie będziesz lepiej pilnował…
- Zginie. - Neji nie miał w zwyczaju przerywania innym wypowiedzi, ale tym razem darował sobie grzeczność. - Rozumiem, Lin. Zniszcz zwój, który tak pieczołowicie przechowujesz. Ja zaopiekuję się Tenten. Jednak kiedy polowanie na bijuu  się skończy, powiesz jej prawdę. W przeciwnym razie ja to zrobię.
Powiedzenie prawdy oznaczało przyznanie, że wiele razy ją okłamała. Co najmniej jeden raz za dużo.
Tym jednak będzie musiała się martwić dopiero po rozwiązaniu problemu Akatsuki.

Wioska Liścia, obecnie

Lee, wracając ze spotkania z uczniami, zajrzał do baru, w którym był rano. W środku bawiło się kilka osób. Była też Tenten, ale tym razem nie przy barze. Siedziała z boku, przy stoliku, na którym stała szklanka i nie otwarta butelka ginu.
- Znowu tutaj? - zagadnął wesoło i usiadł na krześle naprzeciw, bez zapytania o zgodę. - Zaczynam myśleć, że coś przede mną ukrywasz.
Tenten popatrzyła na niego, jakby ucieszyła się że go widzi, ale jej uśmiech był wymuszony.
- Przepraszam, Lee. Nie jestem w nastroju.
Skinął głową na znak zrozumienia.
- Zastanawiasz się, czy pojechać na to szkolenie. Nie masz zwyczaju pytać o radę, ale i tak ci powiem, co o tym myślę.
Wydawało mu się, że w jej wzroku dostrzegł poczucie winy. Nie miał pretensji, że z nim o tym nie rozmawiała, jednak ona mogła tak to zrozumieć. Postanowił przejść do konkretów.
- W Sunie mogłabyś się sporo nauczyć, więc warto, żebyś skorzystała. Ale jeśli wciąż go kochasz, nie jedź. To będzie tylko bardziej boleć.
Tenten popatrzyła na niego uważniej i tym razem jej uśmiech wyglądał na szczery, chociaż nie było w nim radości. Dla Lee po wojnie to było o wiele gorsze niż fakt, że go unikała. Gdy byli drużyną, śmiech Tenten był czymś równie powszednim, co jego spory z Nejim. Obu tych rzeczy mu brakowało.
- Lee, czasami musiałeś się czuć jak piąte koło u wozu. Wiem, że tak bywało. - Nie pozwoliła mu zaprzeczyć. - Ja i Neji czasem cię wykluczaliśmy, ale to nie było specjalnie. Z Nejim i bez niego, zawsze byłeś i będziesz dla mnie bardzo ważnym przyjacielem. Mam nadzieję, że to wiesz.
Skinął głową. Oczywiście, że to wiedział. Ale miło jest usłyszeć, nawet coś, co się wie prawie na pewno.
- To znaczy, że mnie posłuchasz?
Tenten miała zafrasowaną minę.
- Jestem już duża. Obiecuję, że bardzo poważnie się nad tym zastanowię.

5 lat wcześniej, Demoniczna Pustynia, w czasie drugiego etapu egzaminu na chuunina

Mimo, że byli dość wyczerpani po burzy piaskowej i spotkaniu z konkurencyjną drużyną, pędzili prawie na złamanie karku. Lee nie był w stanie dotrzymać tempa przyjaciołom z powodu dodatkowego ciężaru. Zostawienie Matsuri ledwie przytomnej na pustyni nie wchodziło w grę, bo coś mogło ją pożreć, więc zaoferował swoje plecy.
Tenten obejrzała się za nim i wtedy uniósł kciuk w górę, na znak, że mogą przyspieszyć. Nie zdjęło to z niego ciężaru i nie sprawiło, że biegło mu się lepiej, więc został bardziej z tyłu. Kiedy dotarł na miejsce, Tenten i Neji już opracowywali plan.
Matsuri niemal nic im nie przekazała, ale wiedzieli z góry, że sytuacja nie będzie ciekawa. Byli na dużej otwartej przestrzeni, Gaara kilkadziesiąt metrów od nich. Opierał się o część piaskowej ściany - jedyne, co zostało z osłony z piasku. Trudno było stwierdzić, czy słania się na nogach czy stracił przytomność.
Z drugiej strony, na czymś w rodzaju skarpy, był łysy facet w stroju mnicha. Chyba miał zamknięte oczy, sprawiał wrażenie jakby recytował mantry.
Lee położył Matsuri w pozycji półsiedzącej na piasku. Popatrzyła na niego i skinęła głową, chcąc dać do zrozumienia, że sobie poradzi. Było jasne, że nie będzie z niej pożytku, straciła większość czakry.
- Co robimy? - zapytał, zakładając, że zapadły już jakieś decyzje.
- Najlepiej byłoby go ubić. - Tenten wskazała głową na oddaloną postać. - Ale pieczęcie są już założone, to może nic nie dać.
Lee spojrzał na symbol na piasku, kilka metrów od nich. Tenten podążyła za jego wzrokiem.
- Są trzy - powiedziała. - Ta i dwie następne. Mogę spróbować je otworzyć.
- Nie masz pojęcia, jak to zrobić - zauważył Neji. Patrzył na nią sceptycznie.
- Chyba nie łapię - przyznał Lee. - Możecie od początku?
- One związują czakrę. Całą. Zablokował Shukaku i wysysa czakrę Gaary - wyjaśniła kunoichi.
- Och. - Wyrwało mu się. - Przecież jeśli Gaara umrze, bijuu zrobi jatkę.
Tenten popatrzyła na niego z przerażeniem, jakby dopiero teraz dotarła do niej groza sytuacji, a Neji wykonał nieokreślony ruch ręką, jakby chciał zwrócić na siebie uwagę.
- Zabicie twórcy nie złamie pieczęci. - Kiedy to mówił Lee uświadomił sobie, że jego partnerzy z drużyny mówią o zabijaniu, jakby to była możliwa do przyjęcia opcja. - Zerwanie pieczęci ściągnie jego uwagę. O ile w ogóle to zrobisz. - Spojrzał wymownie na Tenten.
- Mogę spróbować - powiedziała szybko. - Musisz mi pokazać, w którą stronę biegną nici czakry i czy nie zmieniają kierunku. Będziesz musiał go zająć, Lee. Rób to, co zawsze, tylko celuj w żebra i głowę. 
Nie zaczekała aż odpowie tylko podbiegła do najbliższej pieczęci nakreślonej na piasku. Neji rzucił mu szybkie spojrzenie, które świadczyło, że on też nie wie, na co się porywają, ale ma nadzieję, że to poskutkuje. Potem podbiegł do Tenten, przyklękającej nad znakiem, i zaczął jej coś tłumaczyć. Dziewczyna w skupieniu wodziła palcem po piasku i tylko po jej sztywnym ułożeniu ciała można było poznać, jak bardzo jest zdenerwowana.
Lee przez chwilę czuł się zbędny, ale potem wszystko zaczęło dziać się szybko. Tenten krzyknęła z triumfem: “Poszło!”, Neji rzucił mu szybkie spojrzenie. Musieli pobiec bliżej skarpy. Lee rozumiał swoją rolę i pobiegł za nimi. Dopadli niemal jednocześnie do drugiej pieczęci, jednak on nie mógł się przyjrzeć, co Tenten robi - zgodnie z przewidywaniami łysy facet zaprzestał swoich modłów. W ich stronę poleciał grad kunai, które nie dotarły do celu. Mężczyzna biegł już w ich stronę. Lee ruszył naprzeciw, żeby go zatrzymać. 
Mieli przewagę dzięki elementowi zaskoczenia, to zawsze pozwala zyskać cenne sekundy, a czas był najważniejszy. Przeciwnik go nie docenił - prawdopodobnie nawet we troje nie wyglądali groźnie, dlatego rzucił się w ich stronę bez przemyślenia. Lee wdał się w wymianę ciosów, która od razu ujawniła mocne strony rywala - miał pięści twarde jak skała. Lee w pewnym momencie oberwał mocno w bok, facet w szatach mnicha chciał go wyminąć. Neji stanął między nim a Tenten, jednak nie musiał wdawać się w walkę, bo Lee zdążył popsuć facetowi szyki kopniakiem i znów przyciągnął jego uwagę. 
Tenten krzyknęła do Nejiego, jakby miała jakiś problem z pieczęcią, więc chłopak odwrócił się do niej, a Lee musiał utrzymać przeciwnika wystarczająco daleko, by im nie zagrażał. Ten nagle się wycofał - było jasne, że postanowił wrócić, by chronić ostatnią pieczęć. Pobiegł w kierunku skarpy.
Lee zatrzymał mnicha w pół drogi. Miał spory problem ze skupieniem na sobie uwagi przeciwnika, kiedy Neji i Tenten przebiegali w pobliżu, żeby dostać się do jego stanowiska i ostatniego znaku. Lee zdał sobie sprawę, że będzie coraz trudniej, bo facet nie zwalniał tempa, a siła jego ciosów wciąż była potężna. Lee czuł, że zaczyna opadać z sił, których sporo użył dużo wcześniej, gdy wydawało się, że największym wyzwaniem dzisiaj będzie zdobycie zwojów i dotarcie do wieży.
Nawet nie zauważył, w którym dokładnie momencie to się stało - dookoła zaczął unosić się piasek. Nagle pojawił się Neji i odparł atak przeciwnika skierowany na niego. Lee poczuł ulgę - nie była to sytuacja, gdy pomoc odbiera się jako obrazę.
W następnym momencie zorientował się, że pieczęć musiała pęknąć. Przy poprzednich nie działo się nic, ale teraz ziemia się zatrzęsła - albo tak się wydawało. Nad powierzchnią unosiło się coraz więcej piasku. 
- Uwaga! - Krzyknął Neji i szarpnął go za ramię, akurat wtedy, kiedy miał zadać cios przeciwnikowi w szczękę. Facet nie spotkał się z jego pięścią, ale zmyła go fala piasku. Przez moment wydawało się, jakby łysy po prostu miał pecha. Upadł na ziemię, która zaczęła się pod nim zapadać.
Wraz z Nejim cofnęli się dobre kilka metrów, kiedy piasek wciągał przeciwnika pod ziemię.
Lee widywał już gorsze rodzaje śmierci, więc szybko odzyskał mowę.
- Wniosek dnia: nie wkurwiaj jinchuuriki! - Podniósł głos, jakby chciał przekrzyczeć burzę, bo wydawało mu się przez moment, że właśnie to się wokół nich zaczyna. Ale nie była to burza, nie było niemal wiatru. Ziarenka piasku, które unosiły się chaotycznie nad ziemią, na szczęście nie w takich ilościach i nie tak wysoko, by oślepiać - musiały unosić się pod wpływem czakry.
- To nie jinchuuriki. - Neji, w przeciwieństwie do niego, traktował sprawę śmiertelnie poważnie. - To bijuu. Będziemy następni.
Lee powiódł za jego wzrokiem. Liczył, że kolega błędnie ocenił sytuację, ale to były płonne nadzieje.
Po ścianie ochronnej Gaary nie było śladu. On sam klęczał na ziemi trzymając się za głowę. Z jego ramienia wyrastało ramię piaskowego potwora.
Ten widok miał w sobie coś groteskowego i napawał obrzydzeniem, ale problem był o wiele większy.
Lee popatrzył na Nejiego. Było oczywiste, że powinni uciekać. Powinni zdążyć zanim Gaara całkiem straci kontrolę nad demonem. 
Może nawet nie będzie ich ścigać. Na pustyni roi się od potencjalnych ofiar.
- Tenten! - Zawołał Neji i zaczął się rozglądać. Trudno powiedzieć, czy w poszukiwaniu kunoichi czy rozwiązania; na razie to była tylko kwestia zyskania na czasie. Musieli podjąć jakąś decyzję, wiać czy nie - nie podjęcie ucieczki byłoby w tej chwili aktem odwagi na granicy samobójstwa. Nie mogli mierzyć się z demonem. Mogli co najwyżej zabrać mu trochę czasu nim zacznie polowanie.
Do takiego aktu odwagi trzeba by tu było Naruto. Lee nie czuł się bohaterem. Chciał tylko znaleźć Tenten.
- Żeby to jasna cholera. - Było to najgorsze przekleństwo jakie Lee usłyszał z ust Nejiego od miesięcy. Geniusz z rodu Hyuuga nie klął, werbalnie niemal nigdy nie wyrażał emocji.
Teraz Lee powiódł wzrokiem za jego spojrzeniem i zrozumiał. 
Tenten była gdzieś tak w połowie drogi między nimi a Gaarą i budzącym się Shukaku. Biegła w niewłaściwym kierunku.
Lee przez chwilę czuł się jakby wrósł w ziemię, ale potem uderzyła go myśl, że Tenten się nie wystraszy - mimo że zmierzała w kierunku czegoś, co w coraz mniejszym stopniu było Gaarą. Było hybrydą, pół człowiekiem, pół bestią.
Nawet nie podjął świadomie decyzji. Chciał się zerwać do biegu, jednak poczuł szarpnięcie za ramię.
- Daj spokój. - Neji miał poważną minę.
Może i miał rację, nie było czasu na zrzucanie ciężarków, co dodałoby mu szybkości - ale stać i patrzeć nie zamierzał. Szarpnął się raz i drugi. Żeby się ruszyć musiałby strzelić Nejiego w pysk, ale zanim to zrobił, Tenten dobiegła do Gaary. Ciało i twarz sakryfikanta były już tylko w połowie ludzkie.
Pocałowała go w usta.
Piasek dookoła nich opadł na ziemię, a przemiana człowieka w bijuu zaczęła się cofać. Lee doszedł do wniosku, że to mu się chyba śni. Takiemu wyjaśnieniu zaprzeczały jednak bolące mięśnie i żebra - pamiątka po kilku mocniejszych ciosach.
- W życiu nie widziałem nic równie dziwnego - ocenił.
- Może nie będziemy żyć dość długo, by coś jeszcze dziwniejszego zobaczyć - odparł Neji. Jednak w jego głosie nie było przekonania.  

8 komentarzy:

  1. Po pierwszej scenie wiem, że będę skręcała się z domysłów, co takiego Gaara mógł powiedzieć Lin-Lin, że ta namawiała (!) córkę do wyjazdu do Suny. I jakież musiał mieć środki perswazji? :D

    Mimochodem rzucona informacja o Kaguyi mnie zaskoczyła. Tak samo jak informacja o Dziesięcioogoniastym. Może miałam złe wrażenie, ale Neji nie zachowywał się, jakby to była dla niego nowość, a przecież dopiero po wojnie mógłby mieć taką wiedzę. Wczytałam się raz jeszcze i w sumie to Lin-Lin zachowywała się na świadomą, a Neji potraktował to tylko jako legendę. Chyba początkowo źle odczytałam Twój zamiar ;)

    Po rozmowie Nejiego z Lin-Lin mogę oficjalnie napisać, że nie znoszę Lin-Lin, choć nadal pozostaje interesującą postacią. Jej pewność siebie, tupet, despotyzm i ślepa ufność we własną nieomylność byłyby do przyjęcia, gdyby nie uznała, że śmierć Gaary była jej na rękę. Tego jej nie daruję i jestem tym bardziej ciekawa, w jaki sposób przekonał ją do swojego pomysłu.

    Lee jest przeuroczą i pełną ciepła postacią. Uwielbiam go. :)

    Bardzo fajnie wykorzystane fragmenty z fillerów, ale jednak odpowiednio przerobione, żeby pasowały do klimatu opowiadania. Jestem na tak! :D [Z ciekawości - dlaczego Fuu została wycięta?] Kilka razy aż wstrzymałam oddech, choć przecież domyślałam się, że nie może wydarzyć się nic złego. Bardzo podobała mi się emocjonalna reakcja całej trójki (a może nawet czwórki) pod koniec.

    Nazbyt wybujała wyobraźnia podsuwa mi pytanie - na pewno twarz też uległa częściowej przemianie? Po tym pocałunku mogę tylko współczuć Tenten, pamiętając, jak wyglądał wtedy Gaara xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego wycięłam Fu? Wydaje mi się zbędna, w anime też mi się taka wydawała. W sumie jej rola sprowadziła się do tego, że chodziła i pomagała "przyjaciołom" a Gaara okazywał zaskoczenie, że ona dla kogoś ryzykuje. Nie mam do niej żadnej osobistej urazy :D Co do Nejiego - założyłam, że różne legendy mógł już słyszeć i niekoniecznie poważnie je traktować. W końcu pochodził z "zacnego"rodu (cudzysłów nie bez powodu;)). Co do Twojej ostatniej uwagi - ja też tej szpetnej buźki nie zapomniałam. Pomyśl tylko jak to jest przemienić się w coś takiego i mieć pół nie swojego ciała. Trauma :D Kazałam Tenten go całować, bo wydaje mi się to romantyczne, być może mam chorą wyobraźnię. Ale skoro nie wzdragała się go polubić po tym jak niemal zmiażdżył Lee, co tam że zamienił się w brzydala. Miłość patrzy sercem

      Usuń
    2. Fuu - pełna zgoda. :) Zadałam to pytanie, bo wielokrotnie pojawiała się w Twoich opowiadaniach i miałam wrażenie, że masz do niej sentyment. Dlatego byłam zaskoczone, że się jej pozbyłaś. ;)

      Neji - dopiero po drugim przeczytaniu zrozumiałam, że miałaś inne intencje. ;) Trzeba czytać dokładniej. :P

      Co do brzydala... przypominam, że sama napisałam podobną scenę i na pewno nie o szpetotę w komentarzu mi chodziło. ;) Bardziej sprawy techniczne pocałunku. Może to moja nadinterpretacja, ale "pocałowała go w usta"... W te śliczne usteczka? ;) Współczułam Tenten ze względu na obrażenia, jakie mogła ponieść. Mimo wszystko nie powinnam wykluczać, że Gaara zachował jasność umysłu i pilnował, żeby jej nie uszkodzić. Scena jak najbardziej romantyczna i cieszę się, że powstała. :)

      Usuń
    3. "usteczka" są podlinkowane, ale słabo widać ;)

      Usuń
    4. Faktycznie nie zauważyłabym linka ;) Pamiętam tę scenę, chociaż teraz nie jestem pewna... W "Tylko przyjaciel" zdaje się. Nie pierwszy raz byłam zaskoczona że niekiedy mamy podobne pomysły, scena Gaaten już wówczas istniała w mojej głowie choć nie byłam pewna czy ona go całować będzie. Gaara musiał zachować jasność umysłu, w przeciwnym wypadku myślę że Tenten oberwałaby łapą jak Sakura podczas pamiętnej walki. Ale ona go tylko cmoknęła, Lee nie zna się na całowaniu :P (biedny btw, próbuję mu wymyślić dziewczynę, ale słabo mi to wychodzi).

      Usuń
    5. Biedny Lee [*] Nie wiem, czy śledzisz Boruto (ja się poddałam), ale tam Lee ma syna xD Nazywa się Metal Lee. Wszystko pięknie, ale kto jest matką?! Nie wierzę, że Rock używał eksperymentów podobnych do Orochimaru (który jest równocześnie matką i ojcem Mitsukiego), tylko jakie inne wytłumaczenie pozostaje? Trzymam kciuki, żebyś coś dla niego wykombinowała. :D

      Usuń
  2. Ej... a dlaczego dopiero 17? Nie będe narzekała, ale przyszły tydzień będzie pusty :<< Historia Tenten i Gaary jest niesamowita :3 Na początku trochę się gubiłąm, ale teraz nie wyobrażam sobie innego przedstawienia. Nie mogę się doczekać wyjazdu do Suny, niech ją matka puszcza x) Końcówka wymiata!! X)

    Alba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, obawiam się że do najbliższej niedzieli nie zdążę ^^

      Usuń