11 lip 2020

Rozdział 35. Papryczka

Kankuro tkwił w krześle z wysokim oparciem przy okrągłym stole w sali narad. Choć nie był religijny, posłał w myślach już trzecią błagalną prośbę do bogini Słońca, by to spotkanie się skończyło.
By skończyło się jakkolwiek. Nie miał wątpliwości, że - nieważne, co odpowie Rada starszych - Gaara i tak zrobi to, co będzie uważał za słuszne.
Do udziału w spotkaniu Temari zaprosiła też kilku przedstawicieli rady jouninów. Zapewne po to, by ich obecność służyła za formalne potwierdzenie aprobaty organu doradczego dla decyzji starszych. 
Ubrała się w eleganckie kimono - i zmusiła jego, żeby się elegancko ubrał, co uczynił niechętnie, ale nie miał żadnej przestrzeni do polemiki. Teraz dumnie trzymała głowę i prawie nie mrugała, choć Kankuro był przekonany, że wewnętrznie dygocze. Temari nie znosiła większości z zebranych tu osób, Rada starszych jako instytucja budziła jej niechęć - a jednak wychodziła z założenia, że trzeba się z nimi układać. I że nikt lepiej od niej tego nie zrobi.
Gaara siedział pomiędzy rodzeństwem, w miejscu, które zawsze zajmował, ale nie założył nakrycia głowy Kazekage, co było subtelnym sygnałem, że tym razem nie przewodzi zgromadzeniu.
Zaledwie kilka razy zdarzyło się, by we troje występowali w imieniu rodu, i choć od śmierci Czwartego nie  zostało jednoznacznie określone, kto powinien podejmować decyzje, rola ta automatycznie przypadała Gaarze. Inna sytuacja byłaby dziwna, biorąc pod uwagę, że jest zwierzchnikiem dla wszystkich, ma nad sobą tylko Radę starszych.
Kankuro nigdy nie przyszło do głowy, by poddawać wątpliwość automatycznie uznany stan rzeczy. Wiele lat temu przyzwyczaił się do przewodniej roli brata, i nawet było to dla niego wygodne. Nie miał ochoty się wywyższać, ale skręcało go na myśl, że Temari miałaby mu coś nakazywać. Wtedy rzucane przez nią czasem uwagi, że potrzebuje baby, która by go ustawiła, stałyby się złowróżbne. Temari jednak niechętnie godziła się na poślednie miejsce w szeregu.
Pewnie w głębi duszy miała satysfakcję, że chociaż raz może wystąpić w roli głowy rodu, która przypadłaby jej w udziale, gdyby nie ograniczenia narzucone przez płeć. Z pewnością byłaby szczęśliwsza, gdyby nie urodziła się w kraju, w którym kobietę określa się jako diament dla mężczyzny. Coś, co lśni i jest drogocenne, powinno budzić zachwyt i zazdrość, ale na dobrą sprawę jest dodatkiem. Mężczyzna i tak wyżej niż ozdobę ceni swój miecz. *
Wydaje się, że teraz siostra dostrzegła sposobność, by się pozytywnie wyróżnić i pokazać, że potrafi zapanować nad sytuacją, ale nie do końca jej się to udawało. Wykorzystała to, że Tekidan przypadkiem, ale w sposób nie pozostawiający wątpliwości uznał jej prawa jako najstarszej w rodzinie, i postanowiła postawić radnych pod ścianą, wykorzystując pierwszeństwo praw klanowych nad interesem politycznym. 
Kankuro musiał przyznać, że to błyskotliwe. Odwołanie się do najstarszych tradycji było jak wymierzenie w radę ich własnej broni - nie mieli solidnych podstaw, by podważyć decyzję klanu. Jednocześnie pozwalało starszyźnie wyjść z tego z twarzą, bo czym innym było ugięcie się przed Kazekage, gdy to on powinien ich słuchać, a czym inny jest jużm szacunek wobec tradycji. Temari nie przysporzy to popularności, ale tym chyba najmniej się przejmuje.
Mimo, że starała się wyglądać obojętnie, to jednak negatywne zaskoczenie było wyraźnie widoczne na jej twarzy, gdy Czcigodny Souza odezwał się wreszcie w imieniu Rady.
- Sądzę, że w tych okolicznościach powinniśmy przeprowadzić głosowanie.
Temari zmrużyła oczy.
- Jakie głosowanie? - wymsknęło jej się. Nie dodała tego, co musiała pomyśleć: że przekazała informację o decyzji, a nie propozycję, bo Rada nie ma podstaw do ingerowania w wewnętrzne sprawy któregokolwiek rodu.
- Jeśli pojawią się wątpliwości, będziemy apelować o ponowne rozważenie sprawy, ze względu na jej duże znaczenie dla stabilności politycznej osady - odpowiedział mężczyzna. Skupiał wzrok na Temari, podczas gdy pozostali starsi patrzyli na niego, prawdopodobnie licząc, że wybrnie z sytuacji nie naruszając porządku, w którym - przynajmniej w sferze symbolicznej - rodzina jest ponad hierarchią wojskową.
Musiał się przy tym nagimnastykować. Nie sposób było określić, nad czym powinni głosować, jak powinno brzmieć pytanie. Kankuro był pewien, że nawet nie będą go formułować, bo starszyzna naradzi się we własnym gronie. Był więcej niż pewien, że o ile zwykle uzgodnienie wspólnego stanowiska było problemem, o tyle tym razem decyzja negatywna zapadnie jednogłośnie. Choć jednocześnie nikt nie weźmie za nią odpowiedzialności, bo narada w przypadku podejmowania decyzji w rezultacie głosowania - co było rzadko wykorzystywanym scenariuszem - mogła być tajna.
Temari milczała, gorączkowo zastanawiając się nad odpowiedzią. Kankuro przeniósł wzrok na Bakiego, który również popatrzył na niego i lekko pokręcił głową, jakby chciał dać do zrozumienia, że w tej sprawie nie mogą na niego liczyć.
- Mam inną propozycję. Zgodną z najstarszymi tradycjami czcigodnych przodków - odezwał się Gaara. Wywołał tym spore poruszenie, bo do tej pory milczał. Być może radni nabrali przekonania, że skoro występuje jako najmłodszy w rodzinie, nie będzie zabierać głosu. Kankuro był zdziwiony, że brat w ogóle się zgodził grać wedle narzuconych przez Temari zasad. Siostra sprytnie postanowiła złagodzić jego stanowisko posługując się Tenten, ale Kankuro dostrzegał ryzyko tkwiące w tej strategii. Gaara nie okazywał żadnych emocji, ale unikał patrzenia na siostrę, co znaczyło, że kompromis nie jest równoznaczny z aprobatą.
Kankuro przywykł już do tego, że jego brat i siostra są jak dwa różne żywioły, które zazwyczaj współistnieją obok siebie bez awantur - ale w razie konfrontacji nie chciałby znaleźć się pomiędzy nimi. 
- Jeśli komuś znany jest powód, dla którego nie powinienem poślubić kobiety, którą pokochałem, i która pokochała mnie, winien jest go przedstawić teraz albo zamilknąć na wieczność.
Kankuro spuścił głowę i wbił wzrok w stół, żeby nie było widać jego miny - choć i tak nikt nie zwracał na niego uwagi. Kilkanaście par oczu wpatrujących się w osłupieniu w Gaarę sprawiło, że lalkarz musiał się powstrzymać, by nie wybuchnąć śmiechem.
Gaara prawie dokładnie zacytował starą i niemal zapomnianą formułkę, ale słowa “zamilknąć na wieczność” w jego ustach, wypowiedziane nawet najbardziej beznamiętnym tonem, nie mogły zabrzmieć neutralnie. Poza tym powinien był powiedzieć "którą wybrałem", i Kankuro miał przeczucie, że ta drobna różnica jest wystarczającą wskazówką dla radnych, że nie mają co liczyć na ponowne rozważenie sprawy.


Tenten w dzieciństwie w chwilach zdenerwowania obgryzała paznokcie. Teraz walczyła ze sobą, żeby nie wrócić do dawnych przyzwyczajeń.
Na dodatek bezczynność źle wpływała na jej nerwy.
Początkowo czekała w gabinecie Kazekage, ale czuła się wyjątkowo niekomfortowo. To pomieszczenie było chłodne i bezosobowe. Gaara nie postarał się o nadanie mu indywidualnego rysu nawet przez najdrobniejszy gest, jak postawienie jednej doniczki z kaktusem albo jednego zdjęcia. 
W gabinecie były meble z ciężkiego, ciemnego drewna, a na ścianach widniały wizerunki czterech kage z surowymi wyrazami twarzy. Nie było szans, by Gaara czuł się dobrze w tak wyglądającym pomieszczeniu, kontrastującym z wystrojem jego surowego, ale na swój skromny sposób przytulnego mieszkania. A przecież w biurze spędzał nawet kilkanaście godzin dziennie, i naturalnym byłoby uczynienie drobnego gestu na rzecz większej przyjazności pomieszczenia.
Wyjrzała przez okno, z którego widać było wioskę, ale to tylko wzmogło w niej wrażenie zamknięcia. Zaczęła podejrzewać siebie o klaustrofobię. Wyszła na zewnątrz. W korytarzyku, przy biurku asystenta, siedział chuunin, który przedstawił się jej wcześniej imieniem Seijiro. Był dość niski i odrobinę grubszy niż przeciętnie, przez co nie jawił jej się tak surowo jak typowy sunijczyk.
Zerwał się z miejsca, jak tylko otworzyły się drzwi.
- Czy coś podać? Kawę?
Tenten, w reakcji na najczęściej zadawane w tej osadzie pytanie, pokręciła przecząco głową.
- Nie. Ja tylko… Czy mogę zaczekać tutaj?
Seijiro wybałuszył na nią oczy.
- Mnie pytacie? - Wskazał nerwowo palcem na siebie, a konkretnie na naszywkę ze stopniem, którą miał na ramieniu.
Tenten, zbita z tropu, obejrzała się za siebie, niemal spodziewając się tam kogoś zobaczyć. Pusta przestrzeń nie stanowiła wyjaśnienia dla użycia formy “wy”.
- Jesteśmy sobie równi stopniem - zauważyła. Nie miała jednak niczego na potwierdzenie, bo założyła cywilne ciuchy, popielate spodnie i białą bluzkę. Wydawało jej się, że nawet ubierając strój treningowy bez symboli w jakiś sposób podkreśliłaby, że jest kunoichi z innej wioski, a tego chciała uniknąć. Jak najmniej się wyróżniać.
- Cóż. Ja… pójdę po kawę.
Shinobi, jak powiedział, tak zrobił, i wyszedł w pośpiechu. Tenten uświadomiła sobie, że ona nie jest jedyną osobą, która nie ma pojęcia, jak się teraz zachować.
Wychodziło na to, że przepędziła człowieka z miejsca pracy. Na dodatek zapomniała zdjąć z palca pierścionek, choć obiecała Temari, że nie będzie się z nim afiszować. 
Wyobraziła sobie groźną minę kunoichi, gdyby ją teraz zobaczyła, i dopiero po kilku sekundach uświadomiła sobie, że Seijiro pierścionek musiał zauważyć już wtedy, gdy tu przyszli. Poza tym, pewnie nawet Temari zaliczyłaby go do grona osób zaufanych, skoro pełni dyżur w tym miejscu.
Uświadomiła sobie, że żadnym sposobem nie rozgryzie, kto jest zaufany, a kto -  cytując Temari - może podgrzewać atmosferę, zanim emocje okrzepną. I pierwszy raz pomyślała, że może ją to wszystko przerosnąć.
Musiała przynajmniej rozprostować nogi, zanim wróci do dusznej klitki. Zaczęła się przechadzać w tę i z powrotem, próbując pozbyć się narastającego uczucia niepokoju. Gdy usłyszała kroki, wyjrzała zza ścianki oddzielającej przestrzeń przed gabinetem Kazekage od szerokiego korytarza.
Widząc piaskowe rodzeństwo nadchodzące od strony sal konferencyjnych poczuła ulgę, bo oto udręka oczekiwania dobiega końca. Zadowolona mina Kankuro pozwoliła jej sądzić, że ma się z czego cieszyć. 
Jednak Gaara sprawiał wrażenie, jakby tłumił w sobie negatywne emocje, a Temari zaciskała ze złości szczękę. Tenten zapomniała, że miała się nie rzucać w oczy i wyszła im naprzeciw.
- Nie zgodzili się? - zapytała. Patrzyła na Gaarę, ale to Kankuro przyspieszył kroku i do niej podszedł.
- Co się mieli nie zgodzić? Zanim pozbierali szczęki z  podłogi, dotarło do nich, że nie ma nad czym debatować. Jak się mam teraz do ciebie zwracać? Kaze no Kaen? Hono Hikari? Hoshi no Suna? Trzecia opcja, gwiazdeczka, najbardziej mi się podoba, jeśli pozwolisz.
Tenten wpatrywała się w niego z konsternacją. Był w szokująco dobrym humorze, na dodatek kontrastującym z zachowaniem dwójki rodzeństwa.
- Przestań pajacować, Kankuro - warknęła groźnie władczyni wiatru, której podły humor potwierdzał, że coś jest nie tak.
- Wyluzuj, siostro. Zachowaj autorytarny ton na inną okazję. - Kankuro zwrócił się do Temari pobłażliwym tonem. - Dla pani Hoshi Lin-Lin, na przykład. Możesz ją wziąć na siebie, nie będę pchał się na pierwszą linię ognia. - W tym momencie skierował spojrzenie i palec wskazujący na Tenten. - Gwiazda Piasku, mówiłem. To nie przypadek, że masz tak na nazwisko. To przeznaczenie.
Tenten naszła refleksja, że chyba lalkarz wypił więcej niż dwa głębsze na odwagę. Nie zdążyła w żaden sposób tego skomentować. Temari prychnęła głośno i brutalnie dźgnęła brata łokciem w bok, aż odskoczył. Następnie zwróciła się do Tenten, która pod wpływem jej spojrzenia wewnętrznie się skuliła.
- A propo twojej matki. - Skierowała się w jej stronę. Pewnie chciała ją wziąć za łokieć i porozmawiać na osobności, ale Tenten poczuła nieuzasadniony przypływ paniki i cofnęła się o krok. Natychmiast się z tego powodu zawstydziła, ponieważ wiedziała, że to świadczy o słabości. Najsilniejsza kunoichi Suny, w chwili rozdrażnienia jak teraz, jawiła się jej jako taran. Albo bogini wiatru, która bez wysiłku może zmieść ją z pola walki.
- Wracaj do pracy, Temari.
Dziewczyna zatrzymała się i popatrzyła na brata. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem.
- Mamy do omówienia pilne sprawy rodzinne - zauważyła.
Gaara patrzył na nią z niewzruszonym wyrazem twarzy.
- Wracaj do pracy.
Tenten była zaskoczona, że tak oschle potraktował siostrę, która mimo wszystkich okoliczności i obaw opowiedziała się po ich stronie. Temari wyprostowała się i zasalutowała w przesadnym, służbistym geście. Odeszła, nie obdarzając Tenten spojrzeniem. Gdyby na nią popatrzyła z pewnością byłoby to nieme oskarżenie z rodzaju tych, jakie rzucała jej kilka dni temu podczas kolacji.
Tenten przyrzekła sobie, że nie stanie się zarzewiem konfliktu, ale coś ewidentnie robi źle.
- Stres przed ślubem. Ta bomba tyka od miesięcy - ocenił Kankuro refleksyjnie. - Wystarczy iskierka, by wybuchła.
Popatrzyła na niego ze zmieszaniem. Czy naprawdę musiał użyć tego słowa, iskierka?
Gdy zabrakło obecności Temari, Tenten poczuła chęć, a nawet konieczność fizycznego wyładowania frustracji. Podeszła do Kankuro i wciągnęła powietrze, spodziewając się, że poczuje choćby minimalną woń alkoholu. Ale nic podejrzanego nie wykryła. Jednak nienaturalnej wesołości lalkarza nie mogła uznać za coś normalnego.
- Paliłeś haszysz? - zapytała, zszokowana myślą o używce, która w Konoha uchodzi za tabu, ale tutaj jest bardziej popularna niż papierosy.
Kankuro otworzył usta, by odpowiedzieć, następnie je zamknął. Popatrzył na brata.
- Tylko się droczyłem. Biorę na siebie Lin-Lin, ma do mnie słabość.
Tenten pomyślała, że może Gaarę bardziej rozzłościłaby ta impertynencka odpowiedź, gdyby był mniej zmęczony. Przepychanki z Temari emocjonalnie kosztowały go o wiele więcej niż był skłonny sam przed sobą przyznać. Zawsze tak było.
- Wykaż rozsądek, bracie, i wsadź głowę do wiadra z zimną wodą - zaproponował. Tenten uświadomiła sobie, że nigdy go nie pytała, co myśli o tutejszych używkach i tym samym nie umiała określić, czy Kankuro będzie miał kłopoty czy nie. Można było odnieść wrażenie, że okazjonalnie palą tutaj wszyscy, ale lalkarz chyba sobie za bardzo pofolgował.
Kankuro wzruszył ramionami Przyjaźnie uścisnął Tenten rękę, jakby chciał jej dodać otuchy, i wycofał się w stronę schodów.
- Nic już nie rozumiem. Wyrazili zgodę na ślub czy nie?
- Tak. - Nie brzmiało to jak słowa kogoś, kto odniósł zwycięstwo.
Podeszła do Gaary i splotła jego dłonie ze swoimi. Uświadomiła sobie, że jeśli nie tak wyobrażała sobie rezultaty rozmowy z Radą, to Gaara tym bardziej nie tak je sobie wyobrażał. 
- Ale?
- Nie dostanę zgody na opuszczenie wioski. Będziesz musiała udać się do Konohy z Kankuro i Temari.
Tenten lekko skinęła głową. Natychmiast dotarło do niej to, czego Gaara nie powiedział, ale co zgadzało się z przewidywaniami jego siostry: że starszyzna, przymuszona do akceptacji, wyda zgodę, ale niczego nie będzie ułatwiać, a może wręcz utrudnić.
Z tego samego powodu sprawy oficjalne w wiosce Liścia należało załatwić jak najszybciej, zanim radni wymyślą, pod jakim pretekstem uznać zaręczyny za nieważne.
- To nie jest problem. Będzie nawet lepiej, jeśli ja porozmawiam z Lin. - Oceniła. Nie miała pewności, czy sprawy pójdą po jej myśli, ale może się jeszcze okazać, że to wszystko obróci się na korzyść. - Porozmawiam, naprawdę. Nie będę się kłócić. Lin nie znosi tradycyjnego ceremoniału, a to, że chcesz ją prosić o moją rękę, uznałaby za przejaw kultury patriarchalnej. 
Wydawało jej się, że w oczach Gaary dostrzegła zdziwienie i zmieszanie. W Sunagakure chyba nikomu nie przyszłoby do głowy, że dziewczyna może przyjść do rodziców i powiedzieć: wychodzę za mąż, bez jakichś specjalnych zabiegów. W Konoha było to łatwiejsze do wyobrażenia, choć tylko dziewczyny takie jak Ino mogły sobie na to pozwolić.
- Ona mogłaby tak pomyśleć. - Potwierdziła, uwalniając dłonie z rąk Gaary. Przebiegła palcami w górę jego ramion i objęła go za szyję. - Ja uważam, że to słodkie.
Gaara otoczył ją ramionami w pasie i pocałował, krótko, ale z afektem, który rozwiał jej wątpliwość, czy wychodził z sali obrad z przeświadczeniem, że popełnia błąd.
- Może być trudniej, niż przewidziałem - przyznał.
- Nie szkodzi. Nie zrezygnuję z ciebie - powiedziała cicho, i wtuliła się w jego szyję, częściowo dlatego, że była zażenowana, a częściowo dlatego, że nie mogła nie skorzystać z okazji, by chłonąć jego zapach, wsłuchać się w rytm jego serca.
Usłyszała szybkie kroki na schodach i wtedy przypomniała sobie o brutalnej rzeczywistości. Nerwowo odsunęła się od Gaary i schowała ręce za plecami.
Zobaczyła Yumi i Hanako, które właśnie pokonywały ostatnie stopnie schodów, obie ubrane w komon w jasne wzory, i dzierżące papierowe torby w rękach.
- Przepraszam, ale nie mogłyśmy już wytrzymać - powiedziała Yumi. - Przyniosłyśmy symbolicznego szampana. I cynamonowe ciasteczka. 
Hanako popatrzyła na Gaarę.
- Piętnaście minut przerwy?
- Zostawcie szampana na popołudnie - zaproponował.
- A miałeś pracować do późna - zauważyła Tenten, nieco zaskoczona.
- Będę miał na pracę dużo czasu, gdy ciebie tu nie będzie.
Dopiero teraz to do niej dotarło. Zapowiadało się, że spędzi wiele dni bez Gaary.
Nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Zaskakująco łatwo było uzależnić się od jego obecności, choć jeszcze niedawno dotknięcie go wydawało się nierealnym marzeniem.

Tenten poczuła się niemal urażona, kiedy zgromadzeni przy stole goście - Hanako, Korobi i Yumi - a nawet Gaara, zareagowali niedowierzaniem na informację, że przygotowała obiad w stylu sunijskim.
Zrobiła zapiekany kalafior w pomidorowej potrawce z warzywami, jedno z najostrzejszych dań kuchni konoszańskiej. Akcent sunijski polegał na tym, że dodała więcej ostrych przypraw i papryczek chili.
- Będzie smakowało jak najlepsze danie lokalne - powiedziała buńczucznie, kiedy po kolei nakładali sobie na talerze porcje z cynowej misy, podgrzewanej od spodu przez świeczkę umieszczoną w metalowym naczyniu. Starała się podać obiad zgodnie z rytem lokalnym, więc zwróciła też uwagę na to, jakich użyje naczyń. Gaara, mimo że skrócił sobie dzisiaj czas pracy, przyszedł najpóźniej ze wszystkich.
Korobi pokręcił powątpiewająco głową, na co natychmiast zwróciła uwagę. 
- Bardzo dobrze gotuję, niedowiarku.
Shinobi wyciągnął przed siebie lewą rękę, jakby w geście obrony. Drugą trzymał za rękę żonę.
- Ale nie wątpię, możesz być rewelacyjną kucharką. Tylko że, bez obrazy, tak czy inaczej jesteś Konoszanką. Nie masz pojęcia o pikanterii.
Hanako pociągnęła go za rękę, ściągając na siebie jego uwagę. Zgromiła go spojrzeniem.
- Chili wypełni tę lukę - zapewniła Tenten.
- Nasze, lokalne chili? - zapytała Yumi, która miała już w ręku sztućce. - Czy kupiłaś jaśniejszą zagraniczną wersję?
Tenten w pierwszej chwili nie zrozumiała pytania. Kupiła na targu pierwsze, co jej się rzuciło w oczy.
Korobi zaprezentował nabitą na widelec papryczkę.
- A jakże, nasze sunijskie - powiedział z dumą. - Zahartowane w piekącym słońcu pustyni. Nie dla cudzoziemców. Żeby docenić naszą kuchnię, ostrość trzeba mieć we krwi.
W oczywisty sposób rzucał wyzwanie, nie mogła go zignorować. Wzięła do ręki widelec, a wtedy siedzący obok Gaara musnął jej dłoń. Nie mogła nie pomyśleć, patrząc na Hanako i Korobiego, że kiedy zostanie jej mężem będzie mogła go publicznie trzymać za rękę, nie naruszając zasad.
- Jest zbyt pikantne dla ciebie - powiedział.
Nie było w tym żadnej złośliwości, ale uniosła się dumą i włożyła sobie do ust porcję jedzenia, posyłając mu przekorne spojrzenie. 
Natychmiast zrozumiała, że miał rację. Musiała się ratować zabijając smak ryżem. Ale jakoś z tego wybrnęła. Wszyscy zabrali się za jedzenie - Yumi ograniczyła się do ryżu i symbolicznej porcji potrawki w ostrym sosie. Tenten zauważyła, że Korobi zerkał na nią z ciekawością, jakby chciał ocenić jej wytrzymałość. Po kilku kęsach, które dotkliwie piekły podniebienie, uznała, że odniosła zwycięstwo.
- Więc co sądzicie?
Hanako odłożyła widelec i podniosła kciuk do góry.
- Bardzo dobre.
Yumi przytaknęła jej, entuzjastycznie kiwając głową, ale jej opinii nie można było wziąć na poważnie, bo wydawała się z natury miła.
- Osiem na dziesięć. Przydałoby się więcej chili - oznajmił Korobi z przekorną miną.
Gaara był zajęty jedzeniem, ale kiedy popatrzyła na niego wyczekująco, oderwał uwagę od talerza.
- Wyśmienite. Dziesięć.
Bardziej nawet niż to, co powiedział, połechtało ją jego spojrzenie, i nie zwracając uwagi na otoczenie posłała mu całusa na odległość.
- Dobra, chcę tylko zauważyć, że moja ósemka jest w pełni uczciwa, bo nie liczę na nagrodę. - Głos Korobiego brzmiał tym brutalniej, że był elementem przypominającym o zewnętrznym otoczeniu. I to z tego powodu popatrzyła na niego krytycznie. - Widzę, że się boisz, chętnie zjem twoje papryczki.
Hanako trzepnęła go lewą ręką w wierzch dłoni, którą trzymał widelec.
- Nie straszne mi sunijskie smakołyki - odparła Tenten z niezachwianą pewnością siebie. Gardło ją nieco paliło od o wiele bardziej ostrego niż spodziewane dania, ale uważała, że pokonała największą przeszkodę. Nabrała sobie porcję z kawałkiem chili.
- Nie jedz tego, Tenten.
Popatrzyła na Gaarę wyzywająco. Jak tylko włożyła widelec do ust poczuła, że nie będzie łatwo - jednak w chwili próby nie zamierzała stchórzyć
Żałowała, że się na to skusiła, jak tylko rozgryzła chili. Przełknęła jednak, zadowolona z siebie, nie odrywając wzroku od spojrzenia Gaary - zanim gwałtownie odrzuciła widelec i chwyciła kieliszek wytrawnego wina.
Trunek w niczym nie pomógł. Dopiero teraz poczuła ostrość wgryzającą się w język i gardło, która zresztą rozlała się na całą klatkę piersiową. Łzy nabiegły jej do oczu. Miała jednak wrażenie, że piekielna papryczka dopiero się rozkręca, bo choć już dawno nie miała jej w ustach, palące uczucie narastało. Czuła się, jakby jej własna ślina stała się trucizną. Próbowała odkasłać, a zaczęła się krztusić.
Gaara złapał ją za rękę i zaprowadził do łazienki. Już w drzwiach usłyszała, jak Korobi odezwał się rozbawionym tonem:
- Ofiarujecie mi wasze papryczki? Żono, chyba nie odmówisz? - sądząc po plaśnięciu, żona tym razem uderzyła go z całej siły otwartą dłonią w rękę. 
Tenten nie słyszała ich dalszych przekomarzanek, pijąc łapczywie wodę z kranu. 
- Te papryczki mają drugie dno, co? - zapytała, gdy uznała, że wystarczy, a gaszenie pożaru wodą nic nie da, bo to piekielne chili już wypaliło jej przełyk.
Dopiero teraz ją olśniło, że Korobi od początku używał aluzji, i być może jego wesołość wynikała z faktu, że nie będąc tutejsza, łatwo dała się podpuścić. W Liściu nie stroniono od nieprzyzwoitych żartów, ale nawet w gronie przyjaciół nie słyszało się ich przy stole. Byłaby czujniejsza, gdyby przyszło jej do głowy, że Kankuro ze swoim specyficznym poczuciem humoru może nie być wyjątkiem, lecz osobnikiem reprezentatywnym. Biorąc jako wyznacznik jego tok myślenia, niemal wszystko dało się powiązać z seksem, zwłaszcza w kontekście jedzenia.
Spodziewała się, że przez znajomość z Kankuro i Asu już nigdy nie spojrzy tak samo na słodycze ani na owoce. Dotąd myślała, że w Sunagakure tylko przy tych dwojgu trzeba się mieć na baczności, no i jeszcze wystrzegać się spożywania ostryg.
Teraz chyba nie będzie miała odwagi podać na deser kandyzowanych brzoskwiń. A zaplanowała sobie obiad w najlepszym sunijskim stylu, gdzie zaczynało się od słodkości, główne danie serwowano na ostro, a kończyło się na owocach.
- Jakie dno? - zapytał Gaara, zaskoczony pytaniem, jakby myślał o czymś innym. Tenten spojrzała na niego kątem oka i uśmiechnęła się, bo jak widać nie była ostatnią osobą w odczytywaniu aluzji. Nabrała trochę wody na palce i zwilżyła usta, łudząc się, że to coś pomoże na palące uczucie, które teraz ulokowało się w klatce piersiowej.
Kiedy wyprostowała się, spostrzegła, że Gaara przygląda się jej. Wyglądał trochę tak, jakby zmartwienie walczyło w nim z rozbawieniem, ale może też poczuciem winy.
- Już dobrze? - zapytał.
Opierając się o umywalkę, skinęła głową, choć było jej niedobrze. Gaara sięgnął za jej plecy i zakręcił wodę.
- Jak ćma do ognia - powiedział z pobłażaniem. Chociaż jej nie objął, oparł obie dłonie na armaturze, niemal otaczając ją ramionami.
Przymrużyła oczy.
- Kwestia przyzwyczajenia.
- Nie musisz niczego udowadniać.
- Mogę znieść wasze mdłe słodycze, i tak samo piekielne papryczki - powiedziała, próbując ukryć, że została zraniona jej duma.
Gaara uniósł dłoń i odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy za ucho. Podniosła na niego wzrok.
- Nie próbuj się zmieniać. Jesteś perfekcyjna. Słodka. Śliczna.
 Zawstydzona, spuściła wzrok. Gaara przysunął się do niej, musnął ustami jej włosy i małżowinę ucha.
- Ktoś cię poinstruował, żebyś prawił komplementy? - zapytała, mówiąc do jego koszuli. - Kankuro?
Gaara odchylił się, by na nią spojrzeć, więc zadarła głowę do góry.
- Mówił coś na ten temat. Jednak to nie są komplementy, a fakty.
- Obiektywne.
- Tego nie umiem ocenić. Nie jestem pewny, czy obiektywna prawda istnieje. Ale subiektywnie…
- Tak? - spytała, czując, że jej serce przyspiesza. Choć znała fakty, pragnęła od niego usłyszeć kocham.
- Jesteś idealna, niczego nie musisz poprawiać.
Walczyła ze sobą, żeby się zbyt szeroko nie uśmiechać, czym okazałaby próżność. Przymrużyła oczy.
- Wkrótce zorientujesz się, że mam wiele wad - zauważyła przekornie.
- Uwielbiam twoje wady, składają się w perfekcyjną całość. - Wyciągnął dłoń, żeby pogłaskać ją po włosach, ale zanim jej dotknął cofnął rękę. Tenten też usłyszała kroki. Przy otwartych drzwiach pojawił się Korobi.
- Zostałem przysłany przez damy, aby dowiedzieć się, czy otwieramy szampana. I czy jest przewidziany deser. Widzę, że jest, ale tylko dla dwojga. - Wystawił przed siebie ręce w obronnym geście, co chyba było skierowane do Gaary. - Dobra, nie ma mnie i nigdy nie było.
- Będzie deser, babka piaskowa! - Tenten poinformowała podniesionym o pół tonu głosem, kiedy zniknął już za futryną drzwi.
- Nadmiernie delikatna, ale za to jaka dowcipna! - odkrzyknął.
Popatrzyła na Gaarę.
- Babka nie pasuje na deser? - spytała. Wcale jej to nie dziwiło, bo piekła z myślą o Gaarze, który nie przepadał za słodyczami - pod tym względem miał zdecydowanie nielokalne gusta. Pozostali sunijczycy wpadali ze skrajności w skrajność, zwłaszcza w kwestiach smaku.
- Nikomu to nie będzie przeszkadzać. Mamy wino - zauważył Gaara przytomnie. 
Wino stanowiło w Sunagakure rozwiązanie większości problemów. Na dodatek Tenten zorientowała się, że Gaara ma w domu trunki z najwyższej półki, które były obiektem pożądania przyjaciół - pierwsze pytanie zadane przez gości po przyjściu dotyczyło wina.
Chwyciła Gaarę za koszulkę.
- Ani się waż im cokolwiek proponować. Im prędzej wyjdą, tym szybciej będę miała cię dla siebie. 
Uśmiechnął się lekko.
- A miałem wrażenie, że jesteś duszą towarzystwa.
Przebiegła palcami po jego torsie.
- Teraz towarzyska dusza pragnie narzeczonego, od którego na wiele dni musi się odseparować.
Delikatnie dotknęła palcami jego torsu, na tyle nisko, by wyrazić, że wyrywa się do niego nie tylko duchem. Schlebiało jej, że nazywał ją śliczną i słodką, ale zamierzała uruchomić kreatywność i pokazać, że w środku nie jest nadmiernie delikatna. Myśl o tym, że przez tydzień nie będzie mogła go dotknąć, była niemal bolesna. Zamiast myśleć, jak bardzo będzie jej go brakować, wolała ułożyć scenariusze, jak sprawić, by myślał o niej bardzo konkretnie i by tęsknota fizyczna była wspólna.
Przeceniła swoje możliwości w kosztowaniu lokalnych specjałów, ale mogła to sobie zrekompensować próbując z Gaarą rzeczy, których wcześniej nie doświadczała.
- W tej kwestii. - Gaara ujął jej rękę w obie dłonie i pocałował. - Gdzie pierścionek?
Była trochę zaskoczona zmianą tematu, ale miała wymyśloną na poczekaniu odpowiedź, taką, która zadowoliłaby Temari.
- Muszę powiedzieć Lin, zanim świat się dowie. 
Gaara przymrużył oczy, jakby jej nie dowierzał, a ona uświadomiła sobie, że może to nie do końca wiarygodnie brzmi, skoro wszyscy zebrani wiedzą o zaręczynach. Ale nosząc lapis lazuli na palcu prowokowałaby los, i zapomniałaby o ostrożności. Wciąż się nie przyzwyczaiła do noszenia na dłoni pierścionków, lecz miała przeczucie, że to się bardzo szybko zmieni. 
Chciałaby go włożyć, i nie musieć już zdejmować.

Asu spodziewała się, że zastanie Naomi w winiarni. Ostatnio scedowała niektóre swoje obowiązki na dziewczyny i nie ułożyła grafiku, co zapewniło uciążliwej kapłance kilka wolnych wieczorów. Jak widać, wykorzystała je na zacieśnianie więzi z siostrą. Ktoś mógłby pomyśleć, że jest tak przywiązana do rodziny albo że brakuje jej typowych dla kunoichi rozrywek, do których należą spotkania towarzyskie w barach.
Asu złożyła zamówienie przy barze, wyjaśniła Hiru, co i jak ma podać i uregulowała rachunek. Potem ruszyła do stolika, który zajmowały dziewczyny - wizualnie bardzo podobne do siebie, bo też nie dzieliła ich duża różnica wieku. Różniło je natomiast wszystko inne. 
Narin, którą Asu zwykła widywać jedynie w strojach treningowych, teraz miała na sobie zieloną sukienkę. Jasnobrązowe włosy upięła elegancko z tyłu głowy. Wyglądała całkiem atrakcyjnie. Poza tym można było zaryzykować stwierdzenie, że jest zrelaksowana i w dobrym humorze. 
Jej siostra, która niemal nie korzystała z wolności, jakie przysługiwały od pewnego czasu kapłankom i zazwyczaj nosiła typowo świątynne stroje, tym razem założyła kimono z delikatnego materiału w kolorze ciemnego granatu, przynależnego klanowi Tekidan.
Widocznie uzyskała punkty dodatnie u swojego ojca za zasługi poczynione w stronę podniesienia statusu rodu. Asu była jednak daleka od uwierzenia, że Naomi pragnie poprawić sobie relacje z siostrą lub wkraść się w łaski ojca. Rodzina, nawet jeśli uzna ją za pełnoprawnego członka klanu, niewiele może jej zapewnić. Sprawiała też wrażenie kogoś, kto jest świadomy swego nie najlepszego położenia. Zwykle cała jej postawa wyrażała pewność siebie, ale teraz patrzyła w nieokreślony punkt w przestrzeni przed sobą i wydawała się przygnębiona. Kto wie, może ojciec zaczął już dla niej czynić jakieś plany. Jej służba w świątyni nie mogła być dla jounina wygodna, skoro znaczenie kapłanek spadło i nie przynosiło już klanom takich korzyści, jak przedtem.
Głównym powodem, dla którego wiele dziewczyn nie zrezygnowało ze służby w świątyni było to, że mogły wrócić na łono rodziny jedynie jako wybrakowane córki, z którymi nie wiadomo, co zrobić. Żeby byłą kapłankę wydać za mąż, na tyle dobrze, by nie trzeba było się wstydzić koligacji rodzinnych, trzeba by przeznaczyć fortunę na posag. Niewielu jest takich kawalerów jak Korobi, który ożenił się z Hanako mimo powszechnego zdziwienia, otwartego sprzeciwu rodziny i kpin kolegów. Ale też on mógł sobie na to pozwolić nie przyprawiając babci o zawał, bo jego starszy brat zadbał o przyszłość rodu z zapałem płodząc dzieci.
Asu bała się nadmiernego odpływu kapłanek; tego, że świątynia straci na znaczeniu, gdy córki Słońca się odwrócą od bogini. Niektóre rozwiązania, wprowadzone przez Gaarę w życie, budziły w niej sprzeciw. Ale odetchnęłaby z ulgą, gdyby Naomi porzuciła zajęcia, które ją nudziły, i boginię, którą czciła jedynie z przymusu, i wybrała spokojne życie w cywilu. Tekidan, ze swoją pozycją, szybko znalazłby jej nie najgorszego sortu męża. Asu, patrząc na jego córkę, niechętnie przyznawała, że istnieje taki rodzaj kobiety, która potrzebuje mężczyzny. Naomi zdecydowanie dobrze zrobiłby ktoś, kto by ją utemperował.
 Wówczas nie patrzyłaby na świat z podszytą frustracją niechęcią, tak jak spojrzała na nią teraz.
- Najwyższa Kapłanko, cóż za zaszczyt - powiedziała, wskazując ręką na miejsce naprzeciw siebie, obok Narin. - My już niemal wychodzimy, ale twoje towarzystwo nawet przez pięć minut to ogromny zaszczyt - wygłosiła to tonem niemal uprzejmym, który zapewne był przeznaczony na potrzeby jej naiwnej siostry. 
Asu nie wybrała krzesła, które jej wskazano, tylko podsunęła sobie inne i usiadła przy trzecim boku stolika. Blat był pusty, już sprzątnięty przez kelnerkę.
- Chyba jednak symbolicznie się ze mną napijecie, już zapłaciłam - odpowiedziała, uśmiechając się do obu. Narin pochyliła lekko głowę w geście powitania. Wyglądała na zdezorientowaną.
Hiru podeszła do stolika i postawiła na nim butelkę najdroższego specjału oraz dwie klasyczne lampki do wina - jedną przed Asu, drugą między siostrami. Zanim odeszła, Asu uścisnęła jej dłoń. Spodziewała się, że zobaczy na twarzy Naomi wyraz niesmaku lub oburzenia, ale lafirynda tylko uśmiechnęła się złośliwie.
- Ty będziesz pić z gwinta? - zapytała, używając uprzejmego tonu, ale pomijając zwroty grzecznościowe, rezygnując z odgrywania szopki dla postronnych.
Asu posłała jej najbardziej niewinny uśmiech, na jaki było ją stać.
- Wystarczy wam jeden kieliszek. Wygląda na to, że teraz wszystkim będziecie się dzielić, nawet dzieci możecie mieć wspólne.
Naomi, która już sięgała po szkło, cofnęła dłoń i popatrzyła na nią z nieprzykrytą niczym niechęcią. Siliła się na chłód, ale dłoń zauważalnie jej zadrżała.
Asu odwróciła od niej spojrzenie i popatrzyła na Narin.
- Wasza siostra - powiedziała, nie zapominając o używaniu formalnego języka, choć treść jej wypowiedzi była daleka od kurtuazji - nigdy nie potrafiła się odnaleźć w świątyni, ponieważ tworzymy wspólnotę, służymy społecznie i… nie wolno nam szukać własnej przyjemności czy prywatnej korzyści. A ona nie potrafi się dzielić. Podejrzewam jednak, że sprawa ma się zupełnie inaczej, gdy wszystko zostaje w rodzinie.
Narin otworzyła szeroko oczy, rzuciła szybkie spojrzenie na siostrę, a potem opuściła wzrok. Asu uznała, że przekaz jest wystarczająco jasny.
- Jesteś dewiantką, Asu. Masz nie po kolei w głowie. - Naomi zaskakująco szybko straciła panowanie nad sobą. Asu była tym srodze rozczarowana, bo wydawało jej się, że w osobie Naomi ma godną przeciwniczkę. Takich osób nie darzy się sympatią, ale przynajmniej się je szanuje.
Narin, która najwidoczniej zorientowała się, że dalsza część tej rozmowy może być dla niej nieprzyjemna, odsunęła krzesło. Asu spodziewała się, że kunoichi, którą uważała za wyjątkowo podatną na manipulacje i wystraszoną w sytuacjach konfliktu, wymamrocze jakieś niewyraźne słowa wymówki i ucieknie kładąc po sobie uszy. Ona jednak spojrzała ostro na siostrę. Zwykle butna Naomi jakby skurczyła się w krześle, a Asu pomyślała, że musi zrewidować pogląd, który stawiał Narin w szeregu osób, których nie darzyła szacunkiem, wystraszonych i podporządkowanych.
- Niezałatwione sprawy rozwiązujcie między sobą. - Sięgnęła po butelkę z winem, a na jej twarzy była taka wściekłość, że przez ułamek sekundy zdawało się, iż rozbije ją siostrze na głowie. Jednak odwróciła od niej spojrzenie i popatrzyła na Asu, bez uniżoności, z jaką zwykle patrzyli na nią ludzie świeccy. Za to ze złowrogim błyskiem w oczach. - Szkoda rzucać diamenty między świnie.
Zabrała wino i poszła. Asu postarała się ukryć uśmiech rozbawienia, który kompletnie nie pasował do sytuacji.
- Niech zgadnę. Oficjalnie serwowałaś kawę i nie przyznałaś, że z czasem dodałaś słodycze - powiedziała kpiąco. Czuła się zwycięzcą. Naomi miała w tej chwili w oczach czystą nienawiść. Zabawne, jak niewiele było trzeba, aby zwykłe nonszalanckie zachowanie, niosące ze sobą sugestię, że nic nie może jej dotknąć, uległo zmianie. - Przykro mi, że teraz będziesz musiała się tłumaczyć. Ale zapewne brałaś pod uwagę, że siostra przestanie cię cenić, jeśli wydasz ją za mąż tylko po to, by mieć klucz do sypialni. Nie miej mi za złe, jeśli popsułam ci plany.
Naomi przyglądała jej się przez chwilę bez słowa. Choć z początku nie potrafiła nad sobą zapanować, wykorzystała te kilka sekund milczenia, by się uspokoić.
Asu pomyślała, że nigdy nie widziała córki Słońca z rodu Tekidan tak zdenerwowanej i tknęły ją wyrzuty sumienia, bo może gdzieś pod powłoką zdziry kryje się dusza. Bardzo głęboko, bardzo szpetna dusza. Jednak Naomi odezwała się i zdusiła w niej śladową empatię.
- Rzeczywiście myślisz, że zniszczyłaś mi teraz plany? - zapytała chłodno. - Czyżbyś ty, Najwyższa Kapłanka, zawsze najlepiej zorientowana we wszystkim, nie wiedziała jeszcze o tym, o czym już szepczą wszystkie twoje służące? Moja siostra wypadła daleko poza linię startu, ale mylisz się, jeśli sądzisz, że to dobra wiadomość dla ciebie. Upadek z wysoka dużo bardziej boli.
Asu przymrużyła oczy. Naomi teatralnie zarzuciła na plecy długie włosy, których wbrew instrukcjom nigdy nie upinała. Nawet w nieprzyjemnej dla siebie sytuacji szukała sposobu, by ukłuć choćby najdrobniejszą szpileczką.
- To naprawdę zabawne, Asu. Wydaje ci się, że nic ci nie umknie, że potrafisz zaglądać do dusz i umysłów, i nawet nie zauważasz, jak gęsta mgła iluzji cię otacza. Wmawiasz sobie, że jesteś w tej osadzie pierwsza po bogu, że jesteś reprezentantką Słońca na Ziemi, potrzebną wszystkim, a już na pewno niezbędną Kazekage. Nie tylko przestałaś być potrzebna, by rozgrywać bandę starych głupców. Nawet cię nie uprzedził.
Asu przygryzła wargi. Powstrzymała się przed wydaniem z siebie choćby dźwięku, bo miała ochotę się odszczeknąć, ale miała przeczucie, że może się ośmieszyć. Jeszcze bardziej ośmieszyłaby się, gdyby zapytała, o co chodzi.
Tymczasem Naomi lekko przechyliła się przez blat stołu, jakby chciała upewnić się, że jej rozmówczyni nie odwróci wzroku.
- Coś ci uświadomię. Jeśli przegram, będę mieć pocieszenie, że ty straciłaś  o wiele więcej. Tracisz na politycznym znaczeniu, a personalnie nigdy się nie liczyłaś. Sama przyczyniłaś się do ścisłego oddzielenia władzy od religii, dlaczego? Bo liczyłaś na wdzięczność. Zapominasz, że Godaime nie wierzy w antropomorficznych bożków, których używasz, by zdobyć posłuch motłochu, i że byłaś dla niego narzędziem. Mogę postawić ziarenka piasku przeciwko złotu, że nie pobłogosławisz jego małżeństwa, ani tym bardziej dzieci. Nie ma w tobie uroku ani wdzięku, jesteś wulgarna i podstępna, i tylko wyznawcy się na ciebie nabierają, bo z bliska to wszystko doskonale widać.
Asu starała się pozostać niewzruszona, choć wyważone słowa docierały głęboko. Zdzira, mimo że ewidentnie wytrącona z równowagi - teraz już wiadomo, dlaczego, skoro wspomniała o małżeństwie - wyglądała na zadowoloną z siebie. Spokojnie odsunęła krzesło i wstała, patrząc na nią z góry.
- Przy okazji, nie wrzucaj mnie do jednego worka ze służebnicami twoich bożków, Asu. Nie serwowałam słodkości. Ulubienica twojego ojca alfonsa Yumi mogła proponować ciasteczka, dlatego nic nie wygrała i teraz jest urzędniczką cywilną, czyli, bez ściemniania - Naomi wygięła pogardliwe karminowe usta - nikim. Twoja kochanka liczyła na jej otwarte nogi i sprawną macicę, i na wilczy bilet wprost do Chmurki dla ciebie w pakiecie. Jej pech, że Kazekage nie gustuje w przekąskach na słodko.
Asu czuła się tak, jakby dostała siarczysty policzek w twarz. Pierwszą jej myślą było, że nie musi wierzyć w ani jedno słowo - ale w głębi duszy wiedziała, że Naomi nie kłamie. 
Rei była zafiksowana na pomyśle, by rzucić wszystko i przeprowadzić się do Kumo. I była dziewczyną, która potrafi walczyć o swoje - właśnie dlatego jej się podobała. Asu także nie cofnęłaby się przed niczym, żeby mieć przyszłość z ukochaną osobą, włącznie ze zdradzeniem jej zaufania.
Ale używać metody na dziecko?
W tej chwili poczuła do Rei niemal równie silną nienawiść, jak do Naomi, która triumfowała. Miała ochotę wydrapać szmacie oczy.
Pocieszająca była świadomość, że dziewczyna zazwyczaj powściągliwa w wyrażaniu emocji i w słowach, zdolna w każdej sytuacji przemyśleć reakcję na chłodno, tym razem jest tak zdenerwowana, że zdradziła jej rzeczy, jakich normalnie by nie powiedziała.
Traci zimną krew. Jeśli wyczerpie się jej cierpliwość, zacznie popełniać błędy.
Asu wstała i popatrzyła na rywalkę wyzywająco.
- Dużo się nakombinowałaś, ale i tak nie wyszło - powiedziała. - Radzę ci być ostrożną, bo nie wiesz jeszcze, na co mnie stać. Gaara cię nie obroni. 
Naomi przymrużyła oczy i uśmiechnęła się pogardliwie.
- Spróbuj, jeśli masz ochotę. Jedna z nas będzie zaskoczona.

Wioska Piasku, półtora roku wcześniej

Asu często powtarzała sobie, że skromność jest nieodzowną cechą kapłanki. Skromność i pokora. Wiedziała jednak, że nie posiada żadnej z tych cech. Bez skrupułów korzystała z przywilejów, które jej przysugują, i czuła satysfakcję przechadzając się swobodnie w miejscach, gdzie kapłanki miały ograniczony dostęp.
Mogła też bez przeszkód wchodzić do siedziby administracji o dowolnej porze, nie zatrzymywana przez nikogo. Pewnie korzystała z tego aż zbyt często, ale lubiła surowe i przestronne jak na sunijskie warunki korytarze. Lubiła też poczucie, że jest blisko Gaary, nawet jeśli pracował na innym piętrze, a ona nie miała pretekstu wystarczająco dobrego, by zająć jego uwagę.
Nie, żeby w absorbowaniu jego uwagi było coś obiektywnie złego. Lubiła myśleć, że zna się na ludziach, umie ich diagnozować. I z dużą dozą pewności za najpoważniejszy problem Gaary uważała jego tendencję do umartwiania się, emocjonalnego samookaleczania.
Ludzie tego typu są dla siebie najsurowszymi sędziami i sami sobie wyznaczają najgorsze kary. Wydawało jej się, że Gaara znalazł sposób na umiarkowaną pokutę za grzechy. Godziny spędzane za biurkiem w zamkniętym pomieszczeniu, papierkowa robota stanowiąca lwią część jego obowiązków wydawały się jedną z najgorszych możliwych kar, i to nawet na poziomie fizycznym, bo wymuszona bezczynność wyczerpuje bardziej niż intensywny wysiłek. Gaara postąpił wbrew swojej naturze przyjmując pozycję kage, ale być może ten rodzaj cierpienia duszy, wykonywanie z pozoru - a czasami i rzeczywiście - bezsensownych czynności, przywraca mu równowagę. Nabrała nawet przekonania, że Gaara musi wykonywać pracę, której nie lubi, by czuć, że wypełnia swoją rolę, tak samo, jak musi mieć poczucie, że komuś służy, bo tak spłaca dług u społeczeństwa.
Oczywiście, nigdy go o to nie pytała. Im mniej próbowała drążyć pewne kwestie, tym lepszy miała z nim kontakt.
Ostatnio jednak odsunął się od wszystkich, a jego strategia psychicznego samoudręczania osiągnęła chorobliwe rozmiary. Asu była pewna, że od zakończenia wojny prześladuje go poczucie winy. Jednocześnie dokuczała mu samotność - ale nie próbował z nią walczyć, przyjął strategię bliską temu, co robił wcześniej, odsuwał ludzi od siebie. Nawet z rodzeństwem rozmawiał w taki sposób, że bali się do niego odezwać.
To się źle skończy, dla niego albo dla otoczenia - była tego niemal pewna. Jednak nie miała pojęcia, jak do niego dotrzeć.
Mimo to wyszukiwała okazje, by z nim porozmawiać, nawet jeśli w teorii mogłaby sobie poradzić z czymś sama. Cieszyła się uprzywilejowaną pozycją, na dodatek Gaara nigdy nie traktował jej jak osoby niemile widzianej - schlebiała sobie myślą, że lubi ją bardziej, niż był skłonny przyznać.
Teraz też postanowiła skorzystać z byle pretekstu, by się z nim zobaczyć. Było późno, przy wejściach do siedziby wartownicy jak zwykle trzymali straże, ale korytarze były puste. Już od jakiegoś czasu wchodziła do gabinetu Kazekage bez pukania i tym razem też weszła od razu.
To, co zobaczyła, sprawiło, że na chwilę zamarła.
Nie wiedziała, jak się zachować, nie powiedziała więc nic, nawet niewyraźnego przepraszam. Szarpnęła za klamkę i wypadła na korytarz, przeklinając w duchu. Szumiało jej w uszach, coś boleśnie ściskało w żołądku, a serce biło jej tak szybko, jakby chciało wyrwać się z piersi, zostawiając po sobie krwawe strzępy.
Za wszelką cenę próbowała się uspokoić. To jej się tylko wydawało.
Oczywiście, że jej się wydawało. Kogoś opętał demon i z dwojga złego wolałaby, żeby to ją dopadł.
Zacisnęła powieki, ale zamknięte oczy zdecydowanie pogarszały sytuację, gdyż nie mogła się wtedy pozbyć obrazu, który mogła rozproszyć patrząc na ścianę. Mimo, że powiedziała sobie, iż padła ofiarą złudzenia, chorej wyobraźni lub w najgorszym razie opętania, nie opuszczało jej uczucie duszności ani ściskanie w dołku. Przypomniała sobie, jak w świątyni uczono ją poglądowo, co oprócz celebrowania świąt i adorowania bóstw musi robić, jakie obrazki na żywo musiała oglądać i co symulować. Miała być dobrze wyszkolona, ale powierzchownie czysta, bo skuszenie mężczyzny ciałem nie wystarcza, żeby go sobie podporządkować.
Zrobiło jej się niedobrze.
Niech to szlag, czy naprawdę ma aż tak zwichrowaną psychikę i wyuzdaną wyobraźnię, by do wyrytych w umyśle obrazków dopasować Gaarę?
Gaara zawsze był dla niej na tym poziomie niewinny, bez skazy - nie tknięty przez przyziemne akty, które zabijają duszę.
Ona nie była niewinna. Nauki w świątyni spełniły swoją rolę i rozbudziły ją erotycznie. Ale od wczesnej młodości myśl o frywolnych igraszkach z mężczyzną budziła w niej odrazę. Kojarzyła jej się z niewolą.
To, co miała przed oczami, to nie były igraszki.
W momencie, gdy próbowała sobie wytłumaczyć, że niczego tak naprawdę nie widziała, że za dużo sobie dopowiada i wyciąga pochopne wnioski, usłyszała, że drzwi się otwierają. Natychmiast doskoczyła do przeciwległej ściany.
Jej wzrok spotkał się z bezczelnym spojrzeniem Naomi.
Dziewczyna była jej podległa i, jeśli nawet nie miała na tyle przyzwoitości, by zapaść się teraz pod ziemię, powinna przynajmniej z zawstydzeniem spuścić wzrok. Jednak patrzyła bezpośrednio na nią, bez śladu zażenowania, nawet bez zwykłej umiarkowanej pokory, którą na co dzień okazywała.
Była kompletnie ubrana i prezentowała się dumnie - co było wyczynem, biorąc pod uwagę, w jakiej pozycji znajdowała się przed chwilą. Coś takiego uwłacza kobiecie. Uległość wobec mężczyzny od pewnego poziomu jest boleśnie upokarzająca.
Rzecz jednak w tym, że poniżenie może zapewnić kontrolę i władzę, a Naomi być może już wtedy to wiedziała. Wyglądała na nieznośnie, obrzydliwie wręcz zadowoloną.
- Powiedział, że jeśli chcesz, możesz wejść - zakomunikowała, przyglądając się jej, jakby patrzyła na coś osobliwego.
Asu spojrzała z przerażeniem na drzwi. Naomi zareagowała obscenicznym uśmiechem.
- Nie bądź taka wystraszona. Myślę, że jeśli chcesz dostąpić zaszczytu, musisz najpierw ładnie poprosić.
Dopiero wtedy Asu poczuła, jakby przebudziła się z odrętwienia.
Podeszła i wymierzyła jej policzek. 
Naomi, gdy odwróciła twarz i znów na nią spojrzała, nie wyglądała już tak arogancko. Szybko opuściła wzrok, zgodnie z zasadą, że przełożonemu nie wolno patrzeć w oczy. Ale zanim to zrobiła, w jej źrenicach można było dostrzec złowrogi błysk.
- To się więcej nie powtórzy - warknęła Asu.
Naomi zniżyła głowę, jakby akceptowała rozkaz. Asu wiedziała jednak, że to tylko gra, a ona się ośmiesza, bo o niczym nie decyduje. To od Gaary zależy, co i kiedy się powtórzy. Zresztą, to nie był pierwszy raz. Naomi jest na to za pewna siebie.
Przeklęta kurewka do niego dotarła. Taka, jak ona, jak już chwyci zdobycz, łatwo jej nie wypuści.
- Odejdź - powiedziała Asu ostro. Z tą dziewczyną przed oczami nie potrafiła jasno myśleć.
Naomi skłoniła się i wypełniła polecenie.
Asu jeszcze raz spojrzała na drzwi. Wzięła głęboki oddech. Chciała móc zachować się tak, jakby nic się nie stało. Ale się nie przemogła.
Wycofała się i zaczęła udawać, że nigdy nic nie widziała. Zaciskała zęby, choć na samą myśl o Gaarze z kobietą chciało jej się płakać.
Jednak wyciągnęła wnioski. Między innymi, nauczyła się pukać.


***********************
Emocjonalne samookaleczanie i cierpienia duszy - nie wierzę, że to napisałam. A jednak. Takie słowa pasują mi do Asu. I tak, ona uważa, że psychiczne kopanie samego siebie do pewnego momentu jest zdrowe.
Na marginesie, to wszystko kojarzy mi się z Dorianem Greyem, tym od pięknego oblicza i okropnego portretu :D

*Wszystkie dwuznaczności są zamierzone, nawet jeśli powstały przypadkowo. Pisząc słucham sporo romantycznych tkliwych piosenek, ale też sporo takich, które są oznaczone jako explicit. I oto efekty.

** Hoshi no Suna - (Gwiazda Pustyni, Gwiazda piasku? - Nie wiem jak to zgrabnie przetłumaczyć, słabo się orientuję w japońskim, ale polecam zajrzeć tu https://www.youtube.com/watch?v=s56h9ZMPliY Uwielbiam tę piosenkę i tylko dlatego dałam Tenten nieco absurdalne nazwisko [Niebo-Niebo Gwiazda (?)] by móc to kiedyś wykorzystać. Notabene, niedawno znalazłam angielskie tłumaczenie - podmiot liryczny wędruje przez pustynię (pustkowie?) po tym, jak mu umarła ukochana, którą będzie kochał na wieki. Nienawidzi siebie, bo - to częsty motyw u Gackta - jest wampirem. Może nie dla każdego jest to wzruszające czy romantyczne, ale melodia w mojej opinii jest obłędna.

6 komentarzy:

  1. Uwielbiam, naprawdę - uwielbiam potyczki Pustynnego Rodzeństwa ze Starszyzną. Od początku do końca sceny czułam mega napięcie i choć miałam pewność, że Gaara postawi na swoim, to i tak jego sposób przekazania podjętej decyzji był fenomenalny. W pełni utożsamiam się w tej scenie z Kankuro, uśmiałam się naprawdę zdrowo. :D Pomysł ze słowami przysięgi - naprawdę świetny! Za to Temari w tej scenie jawi mi się trochę jako taka matrona, czuć ten autorytet, którym chce emanować! :D

    Jestem ciekawa jak rozłąka Dziesiątki i Gaary wpłynie na ich świeżutko upieczony związek. Nie wiem dlaczego, ale wyczuwam jakieś komplikacje, węszę tutaj podstęp. Obym miała mylne przeczucia, bo po tych wszystkich nieporozumieniach przyda się zakochańcom trochę szczęścia i spokoju. ^^ Najbardziej zastanawia mnie to, jak Tenten odnajdzie się w nowej roli, skoro już w tym momencie zaskakuje ją zachowanie wtajemniczonych osób. Uśmiałam się przy tym trochę. ^^

    Scena z sunijskim obiadkiem równie wyborna. Tutaj podziwiam Tenten za odwagę, raz w życiu zmierzyłam się z jedzeniem ostrych papryczek i nigdy ponownie tego błędu nie popełnię. xD Myślałam, że Dziesiątka będzie twarda i wytrzyma, ale z nie dziwię się też, że poległa. Grunt, że próbowała. xD To słodkie, że Gaara otwarcie oznajmił, że nie musi się dla niego dostosowywać do lokalnych obyczajów. W ogóle ich relacja od zaręczyn jest czysto cukierkowa i ani trochę mnie ta słodycz nie zniechęca. Szanowny zasługuje na wszystko co najlepsze. ^^

    Za to sceny z udziałem kapłanek były dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Szczególnie ta ostatnia. Ostra wymiana słów w kawiarni zostawiła we mnie jakieś dziwne uczucia. Jak dla mnie Asu od początku jest postacią niejednoznaczną, ale nie potrafię traktować jej jako kogoś złego. Ta scena jest tak dobrze opisana, że od razu wskoczyłam w jej buty i czułam się poniekąd zagrożona. xD A jeszcze ta późniejsza... Tutaj już byłam pod ogromnym wrażeniem. Nie spodziewałam się, że zdecydujesz się pokazać tą delikatniejszą stronę Kapłanki, ja przynajmniej tak ją odbieram. Moja sympatia do tej postaci rośnie z każdym rozdziałem. ^^

    W kwestii piosenki Gackt muszę się z Tobą zgodzić, jest wyjątkowo ładna, klimatyczna i przyjemna. I pasuje, oj pasuje tematycznie i to bardzo. :3
    Pozdrawiam! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, a ja zawsze się stresuję gdy mam wstawić kogokolwiek z pokolenia shinobi 30+ i więcej, a już przedstawianiem starszyzny całkiem się wzbraniam. Między innymi dlatego ograniczam ich sceny do minimum. Dobrze, że nie poszło źle :D
      Temcia dla mnis musi być autorytarna, nadajeknadaje się na głowę klanu (czy raczej szyję, która nią kreci;))
      Cieszę się, że Asu wypada przekonujaco. Stworzyłam tę postać przypadkiem,.w pierwotnej wersji jej nie było. Ma być niejednoznaczna i żywa :D

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. O nie, moja odpowiedź fo Ciebie jest krótsza :D To dodam może, że włączyłam sobie dzisiaj na Spotify Taco i jestem w szoku, bo wygląda na to, że oprócz Fiji i piosenek z Quebo ma też inne piosenki, których będę słuchać :D

      Usuń
  2. Ta kwestia z pozycją kobiety… Hm… Jeszcze nie poznałam tak dobrze Twojej Konohy, ale kłóci mi się to z kanonem. W tym sensie, że (moim zdaniem) przez złą kreację Kishimoto w każdej wiosce kobieta ma słabszą pozycję, nie tylko w Sunie. [To kwestia do dyskusji, ale sądzę, że pomimo kilku kage kobiet, dałabym radę wybronić swoje stanowisko.] Ostatecznie nie ma to większego znaczenia, bo to Twoja wizja, a ja po prostu nie mogłam się powstrzymać z wymierzeniem pstryczka w nos w stronę Kisiela. ;)

    Och, rozczulił mnie romantyczny Gaara. Niby byłam rozbawiona jak Kankuś przy tej kwestii, ale… och… Urocze. <3

    Nie będę udawała, że wiem, co rada kombinuję. Chciałabym, ale nie wiem. Bardzo podobała mi się reakcja Temari i Kankuro; tak ich sobie wyobrażam, kiedy czytam o nich u Ciebie. Za to Tenten… niesamowicie jej współczuję. Kilka dni bez Gaary?! Zbrodnia. Oskarżyłabym na jej miejscu radę o stały uszczerbek na zdrowiu. :P

    Papryczki… to już wiemy skąd tytuł. Ajć, po raz kolejny jej współczuję. Nie toleruję ostrego jedzenia, a po jednym incydencie z wódką od studenta chemii, nigdy nie wezmę do ust niekupionego przez siebie alkoholu. Czytając ten rozdział, znowu paliły mnie wnętrzności. xD

    Powtarzam się: nie ufałam Asu nigdy. Nie jest to osoba, którą chciałabym mieć w swoim otoczeniu, zwłaszcza w okresie burzy i niepokojów. Nie lubię jej i mam nadzieję na negatywne zakończenie dla niej. Nie chodzi tu o to, że zapałałam jakąś specjalną sympatią dla Naomi, a raczej o to, że w swoim povie potwierdziła to, co sądziłam o niej od początku – lojalność tylko w sytuacji, która jej odpowiada i na jej zasadach. A skoro to Dziesiątce i Gaarze kibicuję, Asu jest jednym z potencjalnych wrogów. Niepewnych ludzi w takich realiach należałoby się pozbyć. ^^ Może nie dosłownie, chociaż… ;)

    Ciekawe, skąd u Asu taka awersja wobec seksu damsko-męskiego? Bo poruszyłaś ciekawą kwestię, która może być kontrowersyjna. Jej preferencje są wynikiem niechęci? Czy też niechęć wynikiem preferencji? A na dodatek dodajmy do tego (zapewne) trudne dzieciństwo, w którym nieustannie musiała ustępować mężczyznom i sprawa staje się jeszcze bardziej skomplikowana. Dasz podpowiedź, czy kiedyś to wyjaśnisz? Jeżeli w rozdziałach nie, ale masz odpowiedź, to może pokusisz się o odpowiedź na moją zagwozdkę?

    Bardzo cieszy mnie ten wysoki procent przy następnym rozdziale. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, zgadzam się z Tobą- kobiety są w Liściu dyskryminowane. Ale nigdy nie jest tak źle, by nie mogło być gorzej :P zresztą to, czy w Sunie mają gorzej, to kwestia baardzo subiektywna, ja uważam że nie, ale biorąc kilka faktów z wierzchu można tak to przedstawić. Konoha to samo zło, nie ma więc co się dziwić Temci że taka sfrustrowana ślubem :P
      Co do Asu myślę, że znienawidziłabym ją gdybym była czytelniczką, a jako autorka mam do niej sentyment. Obawiam się jednak, że jeśli już teraz źle jej życzysz w następnych rozdziałach będzie jeszcze gorzej ^^
      Mogę zdradzić, że z mojego punktu widzenia ona ma uraz do mężczyzn w wyniku doświadczenia i dlatego zainteresowała się kobietami. Gdyby nie ciężkie dzieciństwo osoba z jej temperament deklarowałaby się jako biseksualistka. Choć nie popieram tego twierdzenia psychologią, jedynie tym, co mi się wydaje. Nie wiem, na ile taka kreacja koresponduje z rzeczywistością, bo ta postać to czysty eksperyment, miałam na początku pomysł żeby dodać kobietę, która nieco namiesza, a cała jej osobowość zbudowała się w trakcie, nie wzoruję jej ani na człowieku ani na tym, co gdzieś czytałam.
      Wydaje mi się, że homoseksualizm jak i masa innych cech są zawsze efektem doświadczeń, które nie muszą być traumatyczne, mogą być przyjemne,raczej nie jest stuprocentowo warunkowany genami. Zresztą czytałam ostatnio książkę o genach, za trudną trochę dla mnie, ale przynajmniej tyle zrozumiałam, że ze szkoły wynosimy błędne przekonanie o genetyce, bo mamy geny, które mogą się ujawnić, ale nie muszą, i to zależy od czynników środowiskowych i od diety.

      Usuń