27 lip 2020

Rozdział 36. Narzeczona

Tenten przy trzeciej butelce wina uznała, że trzeba jak najszybciej pozbyć się gości. Zwłaszcza, że gdy się rozkręcą, mogą pozwolić sobie na dużo więcej.
Przy pięciu osobach ta ilość słabego alkoholu to było tak naprawdę niewiele - nie bała się, że którekolwiek z nich się upije, ale miała poczucie, że traci czas. Gaara jakoś nie wzbraniał się przed stawianiem na stole kolejnych butelek wina, co powinna mieć mu za złe. Przeszło jej nawet przez myśl, że może wcale nie chce z nią zostać sam na sam. Ale też nie mogła mieć pretensji, że w miłej atmosferze nie patrzył na zegarek. W towarzystwie Yumi, Hanako i Korobiego czuł się swobodnie, zachowywał się inaczej niż to sobie wyobrażała, nawet na podstawie jego relacji z rodzeństwem.
A raczej na podstawie tego, co wiedziała o jego relacjach z rodzeństwem. Przypominając sobie zdjęcie całej trójki z jakiegoś beztroskiego wyjścia, zdobiące półkę w drugim pokoju, pomyślała, że Gaara, mimo spięć, ma z Temari i Kankuro dobre relacje. Okazuje się też, że potrafi odnaleźć się w towarzystwie dużo lepiej, niż się z pozoru wydaje. Wielu cech jego osobowości nie zdążyła jeszcze poznać. Ekscytowała ją myśl, że teraz, już prawie oficjalnie, należy do niej i będzie mogła codziennie codziennie z nim być i codziennie go zgłębiać. Wcześniej jednak musi odhaczyć wycieczkę do Konohy. Myśl o jutrzejszej podróży psuła jej humor.
Gdy trzecia butelka była już pusta, a Korobi tęsknie popatrzył na barek z trunkami, Tenten uznała, że trzeba wykazać więcej zdecydowania i oświadczyła, że dosyć tego, bo nieoficjalne przyjęcie zaręczynowe nie ma prawa zamienić się w popijawę. Nie dbała o to, czy ktokolwiek uwierzy w tę wymówkę.
Yumi pospieszyła z odsieczą, natychmiast proponując pomoc w sprzątaniu. Niechętnie patrzących na ten pomysł mężczyzn praktycznie wyrzuciła za drzwi, argumentując, że mogą sobie tradycyjnie po biesadowaniu palić na werandzie. 
Ciekawym było zobaczyć, że niepozorna dziewczyna potrafiła przejąć stery. Hanako nie omieszkała tego skomentować, mówiąc, że z taką werwą może całkiem szybko awansować w szeregach administracji cywilnej. Tenten dopytała je o pracę, mimo obawy, że sprzątanie zamieni się w plotki i straci jeszcze więcej czasu. Ale mimo rozmawiania, była szansa, że szybko uporają się ze zmywaniem, którego było mnóstwo.
- Odnośnie przyjęcia zaręczynowego, jak już wrócisz, powinnaś pomyśleć o nim na serio, oficjalnie - zauważyła Hanako, gdy stały razem przy szafkach, dzieląc pracę. Dziewczyny przydzieliły jej wycieranie czystych naczyń, podczas gdy Yumi zmywała, a Hanako - a jakże - parzyła kawę, zaczynając od mielenia ziaren. Tenten uznała, że ze wszystkim się dopasuje, bo to z pewnością skróci całą akcję.
- Myślisz, że to konieczne? - zapytała.
Dziewczyna skinęła głową.
- Rozumiem, że nie chcecie robić dużo szumu. Tradycyjną otoczkę można uszczuplić, ale nie przesadzałabym z tym. Przede wszystkim, nie możecie się chować. Bankiet w siedzibie rady, gdzie będą wszyscy najważniejsi w wiosce, jest konieczny, żeby wszystko zostało uznane za ważne. To może byc skromne, jounini może nawet tak by woleli. Ale Sunijczycy muszą wiedzieć, że sprawa jest zaklepana.
Tenten zastanowiła się.
- A czy z tego nie będzie tylko więcej problemów?
Yumi odwróciła się od naczyń i spojrzała na nią.
- Uradzimy, jak to organizować tak, żeby było najmniej problemów, prawda? Nie jesteś stąd, to prawda, ale nie pozwól zrobić z siebie pariasa. Musisz nauczyć się mnóstwa rzeczy, a my we wszystkim pomożemy, prawda? - popatrzyła na koleżankę.
Hanako pokiwała z entuzjazmem głową.
- Kazekage może i woli podejść do sprawy czysto formalnie i nie wchodzić…. w tradycje, które są niby świeckie, a jednak religijne. Ale lepiej by było, żebyście uszanowali religię. Tutaj naprawdę nie jest dla nikogo tajemnicą, że Kazekage nie czci naszych bogów. I zgadzają się na to, bo… można powiedzieć, że i tak ma błogosławieństwo bóstw. Asu zapewnia wiosce przychylność niebios. Sunijczycy przyjmą wszystko, co ona zaakceptuje. 
Tenten stropiła się. Nie miała nic przeciw Asu, przynajmniej tak sobie powiedziała. Nawet chciała ją zaprosić na tę małą imprezę, ale Gaara powiedział jej, by wybrała kapłankę lub Temari. Wybór był oczywisty, choć w rezultacie Temari i tak nie przyszła, wymawiając się pracą. 
Ale szczere chęci, żeby jakoś dogadać się z Asu, która zajmuje ważne miejsce w wiosce i - tak się jej wydawało od początku - ma też ważne miejsce w życiu Gaary, to co innego niż pozwolić, żeby dziewczyna miała cokolwiek wspólnego z jej ślubem.
Najchętniej zaangażowałaby w to tylko Temari, która miała dość energii i zdolności, żeby w pojedynkę zapanować nad wszystkim. Gdyby mogła przejąć stery, pewnie też przestałaby się złościć. Trudno byłoby to jednak zrealizować, bo przecież rzecz jest kwestią odległej przyszłości i kiedy nabierze kształtu, Temari będzie już w Liściu.
- Ślub będzie skromny, więc sama sobie poradzę… same sobie poradzimy - powiedziała, nie chcąc ranić uczuć koleżanek.
Hanako potrząsnęła głową.
- Skromny ślub będzie powodem do plotek, że popełniacie mezalians - zauważyła.
- Bo go popełniamy - odparła Tenten niechętnie. - Mogę nauczyć się parzyć kawę na pięćset sposobów, wyuczyć się waszych gestów i wszystkich reguł towarzyskich, mogę sobie zarżnąć kubki smakowe papryczkami chili. Ale nie stanę sie od tego sunijką, ani nikt tutaj nie uzna mnie za jedną z was.
Hanako, która była teraz jedyną osobą skupioną na przydzielonej czynności, odłożyła na bok akcesoria do przyrządzania kawy.
- Przekuj to, co ci się wydaje słabym punktem, na twoją korzyść. Nie szkodzi, że nie jesteś sunijką. Kiedyś będziesz musiała dumnie reprezentować wioskę, i to, co teraz powinnaś udowodnić, to nie geny ani wytrzymałość na słońce. Musisz pokazać pewność siebie i to, że wiesz, czego chcesz. Jedno, czego nie możesz zrobić, to pozwolić się poniżyć. 
- Ja jestem tutaj obca, a jednak prawie jak swoja - wtrąciła się Yumi. - Możesz poznać tradycje i kulturę, stosować się do nich i je szanować, a jednak nie sprawiać wrażenia, że stroisz się w cudze piórka. Nie wiem, czy to przekona Radę, oni kierują się przede wszystkim interesem politycznym. Ale też nie mogą uprawiać samowolki. Kiedy społeczeństwo cię zaakceptuje, oni też to zrobią.
Tenten starała się nie wyglądać na wystraszoną, ale pewnie słabo jej wychodziło ukrywanie emocji.
- Nie wiem, jak to zrobić.
Hanako motywująco klepnęła ją ręką w ramię.
- I dlatego niezbędna jest Asu. To jest jej domena. Będzie wiedziała, jak powiązać wymogi urzędowe z religią. Przede wszystkim, jak zrobić to wizerunkowo zgrabnie, a jednocześnie, nie nachalnie w wymiarze religijnym. Kazekage nie zgodzi się, żeby ślub nie był świecki, za dużo pracowaliśmy na rozdział władzy od religii. Ale ludzie będą oczekiwać, żeby uszanować nasze wierzenia, żeby odprawić przynajmniej część tradycyjnych rytuałów. Asu jest od tego specjalistką, a poza tym potrafi przekonać Kazekage, żeby nie przeginał z tą świeckością, zawsze potrafiła go pod tym kątem ustawić. Bo on ma skłonności do przesady. Co to za mina, jesteś zła?
Tenten zapanowała nad grymasem złości i uśmiechnęła się uprzejmie.
- Jakoś wolałabym nie słyszeć, że Asu ma ustawiać mojego przyszłego męża. - Może to zaborcze, ale musiała go tak nazwać. Słowo mąż niezwykle pozytywnie ją nastrajało, używając go mogła nawet o Asu myśleć z humorem. - Pewnie będę musiała się z nią rozmówić w tym zakresie.
Hanako uśmiechnęła się szeroko.
- Podoba mi się to nastawienie. Zawsze mówię, że lepiej dmuchać na zimne, niż potem żałować. Nadajesz się na żonę.
Tenten poczuła się zbita z tropu. Zapewne było to stwierdzenie sarkastyczne, choć do tej pory sądziła, że Hanako jest osobą, która wyraża myśli wprost.
- Przecież żartuję, nie jestem zaborcza.
Yumi, która stała obok niej, prychnęła.
- Nie łudź się, Tenten. Ona mówi poważnie. Najchętniej przyczepiłaby swemu mężowi urządzenie szpiegujące do rozporka.
Tenten wybałuszyła na nią oczy. Nie wiedziała, co ją zaskakuje bardziej - sposób, w jaki Yumi się wyraziła, czy to, że wygłosiła o Hanako opinię, która wydawała się kompletnie niewiarygodna.
- Wkręcacie mnie - oceniła w końcu. Zdaje się, że będzie musiała się wiele nauczyć, by nie paść ofiarą prowokacji. Ale Hanako wydawała się urażona. - Korobi świata poza tobą nie widzi. Widać, że jest zakochany.
To stwierdzenie wcale nie wydawało jej się przesadzone. To prawda, że Korobi w towarzystwie zachowywał się inaczej, niż wtedy, gdy ich poznała - w domowych pieleszach nie odrywał zachwyconego spojrzenia od żony. Dzisiaj pozwalał sobie na zachowania, które Hanako chyba trochę złościły, skoro szczypała go niedelikatnie, gdy patrzył na Yumi. Po dzisiejszym obiedzie Tenten doszła do wniosku, że Korobi ma coś wspólnego z Kankuro, patrzy na kobiety i pewnie przy kolegach pozwala sobie a rubaszne żarty. Ale to nie świadczy o niewierności, jedynie o sposobie bycia.
Hanako uśmiechnęła się bez wesołości.
- Przecież cię nie zdradza. - Tenten zdała sobie sprawę, że nie powinna tego mówić na głos, kiedy już było za późno. Powinna się nauczyć trzymać język za zębami.
Tym razem Hanako uśmiechnęła się szczerze, ale złowrogo.
- O, tylko by spróbował - powiedziała. Zastanowiła się. - Tenten. Pozwól, że ci uświadomię. Miłość, tak, to podstawa. Zaufanie, oczywiście. Ale niezbędna jest kontrola. Monogamia nie leży w męskiej naturze, ani biologicznie ani kulturowo. U nas nikt nawet nie udaje, że tak jest, bo gdyby było, kochanka byłaby wystarczającym powodem do rozwodu z winy męża.
Yumi poruszyła się niespokojnie.
- Nie słuchaj jej.
- A nie jest? - Tenten jednak nie mogła udawać, że nie usłyszała.
Hanako pokręciła głową. 
- O, nie jest. Musisz być świadoma, że małżeństwo ma wiele zalet i pewne wady. Wśród zalet jest to, że żona jest niemal święta, należy jej się bezwzględny respekt i tak dalej, bo wiadomo, strażniczka ogniska domowego. Ale jednocześnie nie można za wiele wymagać od mężczyny. Są przecież odpowiedzialni za bezpieczeństo całej wioski, więc odpowiedzialność za szczęście rodziny spada na kobiety. Szybko zauważysz, że to żonę wini się za błędy mężczyzny. W końcu oni są tacy zajęci pracą, że mogą oczekiwać wyręczenia we wszystkim innym. Jeśli facet szuka czegoś u kochanki, to znaczy, że żona mu tego nie dała. Takie są interpretacje w sądzie.
Tenten wpatrwała się w nią, nie wiedząc, co powiedzieć. Usłyszała zniecierpliwone prychnięcie Yumi.
- Był przypadek takiego rozwodu, z winy żony, chociaż mąż zdradzał. Ale nie generalizujmy od razu. Po co opowiadasz takie rzeczy, Hanako?
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Taka jest rzeczywistość. Wilka, nawet oswojonego, ciągnie do lasu.
Tenten starała się nie wyglądać na zszokowaną. Pomyślała, że Korobi nie tylko poczuciem humoru przypomina jej Kankuro, ale pewnie ma na koncie podobny tryb życia, i dlatego Hanako ma teraz problem.
Nie zamierzała brać jej słów poważnie, a jednak Yumi chyba myślała, że to zrobi, i rzuciła się z odsieczą męskiej połowie ludzkości. Być może niechcący obrona przybrała formę ataku.
 - Wybacz, Hanako, ale widać, że chociaż ty wyszłaś ze świątyni, ona nie wyszła z ciebie. Sprowadzanie ludzi do poziomu zwierząt i takie cyniczne komentarze, to jest coś, czego nie powinnaś robić, nawet jeśli dorastałaś w otoczeniu, w którym to jest normalne.
Raczej nie chciała obrazić koleżanki, ale ona poczuła się dotknięta. Nie odpowiedziała jednak bezpośrednio, tylko popatrzyła na Tenten.
- Yumi lubi pokazywać, że jest od nas inna. W końcu wczesne dzieciństwo spędziła na polu ryżowym.
- Żebyś wiedziała. W świecie, w którym kobiety mają na głowie prawdziwe problemy, takie jak wyżywienie dzieci, które noszą ze sobą w koszykach na plecach idąc na cały dzień do ciężkiej fizycznej roboty. W którym pięciolatki pomagają przy żniwach. Próżniactwo degeneruje, dlatego wśród kapłanek mamy to, co mamy. Nie ma ważniejszych tematów niż obsmarowywanie innych i intrygi, jak poniżyć drugą, a samej się wywyższyć. Świątynia zaszczepiła w tobie toksyny, z których chyba najwyższy czas się wyleczyć. Zapomnij o kontroli, przypomnij sobie, że nie ma większych wartości niż miłość i zaufanie.
Tenten widziała spojrzenie Hanako i przymknęła oczy. Miała przeczucie, że zaraz wybuchnie awantura.
- Zaczynam myśleć, że lecisz na mojego męża.
Może było to niepotrzebne zachowanie, siła przyzwyczajenia po życiu z Lee i Nejim, ale ponieważ Hanako mówiąc te słowa poruszyła się do przodu, Tenten stanęła między dziewczynami, obawiając się, że zaraz dojdzie do rękoczynów. Raczej byłyby jednostronne. Yumi miała zszokowaną minę i sprawiała wrażenie, jakby chciała się wycofać, choć nie miała dokąd.
- Widzę, że przeszkadzamy. - Głos Korobiego dobiegł od wejścia. Obaj z Gaarą stali przy drzwiach do salonu.
- W niczym nie przeszkadzacie, właśnie wychodzę. - Hanako popatrzyła na męża z urazą, jakby to on był winien całego zajścia. Wyminęła Tenten i sprawiała wrażenie, jakby miała zamiar ruszyć do drzwi, ale zawahała się i stanęła niezdecydowana. Nie miała dość miejsca, by przejść.
- Przesuniecie się? Możecie sobie poradzić beze mnie.
- Zostań, Hanako. Wypijemy kawę. - Odpowiedział Gaara.
Tenten była trochę zdziwiona, że się odezwał, bo nawet w wyobraźni nie widziała go w roli rozjemcy małżeńskich konfliktów. Ale autorytet w tym przypadku zadziałał i Hanako została.

Piętnaście minut wcześniej

Korobi cenił sobie towarzystwo kobiet, ale bez żalu je opuścił, korzystając z okazji do zaczerpnięcia świeżego powietrza i zapalenia dla relaksu. Palenie uważał za nieodłączny element każdej biesiady, ale nie był zdziwiony, że Gaara odmówił, gdyż do tradycji miał on stosunek wybiórczy - uznawał je, kiedy mu pasowały, i mało kiedy sięgał po haszysz.
 - Nie chcę w żaden sposób psuć dzisiejszego wieczoru - odezwał się po krótkim wahaniu,  odrywając wzrok od rozciągającej się przed nimi wioski i zerkając na Gaarę, - ale narzeczona to jeszcze nie żona, i jounini mogą z tego korzystać. Jeśli chcesz, ruszę do Konohy i będę mieć oko na Tenten.
Gaara nie spojrzał na niego, z czego można było wnioskować, że nie zaskoczyło go ani jego stwierdzenie ani ofiarna propozycja. Tak naprawdę nie miał ochoty opuszczać Suny na tydzień, a może nawet dłużej, zwłaszcza, że niedawno wrócił z misji, a rodzice nie tracili żadnej okazji, by dokuczyć Hanako. Musiał jakoś rozwiązać tę konfliktową sytuację. Wiedział też, że obawy o jakieś drastyczne działania ze strony Rady są prawdopodobnie płonne. Ale. Gaarze wydawało się bardzo doskwierać to, że musi zostać w Sunie, więc może on sam ma jakieś obawy.
- Dziękuję, ale powierzyłem to Temari. Nikt się nie nadaje lepiej niż ona.
Korobi nie był pewien, czy chodzi o to, że przeciwko Temari mała armia może nie wystarczyć, a więc sama w sobie jest znakomitym odstraszaczem, czy o to, że jest bezwzględnie godna zaufania. Prawdopodobnie były to obie te kwestie jednocześnie. Skoro była zobowiązana nie odstępować Tenten, to nie było nawet z czym dyskutować.
- Szkoda, że dzisiaj nie przyszła - powiedział mimochodem. - Co więcej, nie przyszedł Kankuro. Dlaczego?
O ile domyślał się, że Temari będzie potrzebowała czasu na zaakceptowanie planów brata i swojego drugorzędnego miejsca w szeregu, o tyle nieobecność Kankuro w miejscu, gdzie jest dobre wino i piękne kobiety, była co najmniej podejrzana.
Tym razem Gaara skierował na niego wzrok.
- Kankuro musi się doprowadzić do porządku. Liczę na jego trzeźwy umysł, tymczasem upalił się jak szmata. 
 Własciwie, można było się tego spodziewać. Koleś nie wytrzymał presji. Ciekawe, czym będzie się odstresowywać, gdy to na niego przyjdzie kolej. Destylarnie nie nadążą z wytwarzaniem alkoholu długo przed weselem. 
- Może za bardzo się z tobą identyfikuje. Wspołczuje w nieszczęściu.
- Co masz na myśli?
- Żartuję. - Korobi zreflektował się, pomny, że Gaara nie zawsze łapie żarty w lot, zwłaszcza wtedy, gdy nie trafiają w jego poczucie humoru. - Stary: małżeństwo to jest świetna sprawa. Zobaczysz jednak, że docenisz zalety kawalerskiego stanu, wtedy, kiedy będzie za późno. Nikt cię nie kontroluje, nikt nie dopytuje, gdzie, z kim i dlaczego tak długo. Ta wolność się skończy i kiedyś za nią zatęsknisz. 
Gaara go zignorował. Korobi uznał, że w kwestii ujawniania mu ciemnych stron małżeństwa powinien zakończyć temat, choć bynajmniej go nie wyczerpał. On sam też był kiedyś podekscytowany słowem “żona” i żałował, że ktoś go nie ostrzegł, by nie był zaskoczony. I wcześniej podejrzewał, że kobiety traktują seks inaczej niż faceci, jak narzędzie. Tyle, że o ile przed ślubem warto było go używać w charakterze wabika, o tyle po złożeniu i przyjęciu przysięgi wierności kobieta się orientowała, że więcej może osiągnąć odmawianiem niż dawaniem. Przywykł, że jego szczęście zależy od dobrego humoru ukochanej, i nawet to zaakceptował, ale nie odmawiał sobie drobnych, choć czasami grzesznych przyjemności. 
- Myślisz, że Rada może coś kombinować poza wioską?
Gaara sprawiał wrażenie, jakby analizował, kolejny raz ten sam temat.
- Nie.
- I ufasz Temari.
- Tak.
- A jednak coś cię trapi. - Wyrzucił haszysz, bo zanosiło się na poważny temat.
- Lee. Muszę z nim porozmawiać.
Korobi uniósł brwi ze zdumienia.
- To on ma decydować? Asu powiedziałaby, że to szowinizm.
Niespodziewanie Gaara, dotąd spokojny, uniósł się.
- Dlaczego ma mnie interesować opinia Asu?
Korobi poczuł potrzebę usprawiedliwienia się.
- Zawsze cię interesowała.
- Świat się zmienia.
Najwyraźniej obrał złą strategię, nie było jego celem wyprowadzenie Gaary z równowagi. Kapłanka musiała czymś się w ostatnich dniach narazić. Korobi tak bardzo przywykł, że zawsze kręciła się przy Gaarze, iż zauważył jak naturalna była jej obecność dopiero teraz, kiedy nie dało się jej dostrzec w pobliżu. 
Choćby nawet i popisała się czymś gorszym niż zazwyczaj i wywołała zgorszenie Gaary - który był wyjątkowo tolerancyjny i na jej zboczenie nie zwracał uwagi - trudno sobie wyobrazić, żeby nagle przestał się liczyć z jej zdaniem. Na pewnym poziomie miał wobec niej dług. Zaryzykowała wszystko, aby mógł realizować swoją wizję rządzenia, tak inną od wszystkiego, co robili poprzednicy. Korzyści wyniosła z tego wątpliwe. Wierni, i za Najwyższego Kapłana i teraz, gotowi byli całować ziemię, po której stąpa, ale wcześniej liczyła się też politycznie. Teraz mogła liczyć jedynie na posłuch gminu, a Córki Słońca zaczynały jej się wymykać.
Korobi, choć nie przyznałby tego nigdy przed Hanako, i choć brzydził się trochę tą myślą, to jednak uważał, że kapłanki były za bardzo przyzwyczajone do męskich rządów na pograniczu terroru, by Asu dała sobie z nimi radę. Bezbłędnie potrafiła wywalczyć szacunek i posłuszeństwo dla Gaary, nawet wtedy, gdy bano sie, że kontakt kage ze śmiercią sprowadzi na wioskę niełaskę bogów, ale wywalczenie dla siebie posłuchu wśród koleżanek ją przerastało. 
- Okej, jak chcesz rozmawiać z Lee, po prostu go zaproś. - Zaproponował w nagłym przebłysku. - Masz dobry powód, przy okazji zaręczyn powinien tu być mężczyzna z jej rodziny, Lee się kwalifikuje, a przecież nie musi tu siedzieć rok czy półtora aż do ślubu. - Zanim skończył mówić, był już przekonany do wymyślonego naprędce pomysłu. - Wreszcie poznam gościa. Podobno we wszystkich pięciu krajach nie ma weselszego kompana do picia.
- Zastanowię się.
- I świetnie, a tymczasem a propo picia. Twoja kobieta świetnie gotuje…
- Narzeczona.
- Przecież powiedziałem.
- Istnieje różnica.
Korobi skinął głową, odnotowują sobie w umyśle, żeby w tej kwestii uważać na słowa.
- Twoja narzeczona - powiedział, wkładając w te dwa słowa maksimum respektu. Chciał już zakończyć temat, i przejść do meritum. Najwyższej jakości wino jest dobre na zachętę, ale mężczyzna nie wielbłąd, napić się musi. - Gotuje świetnie, impreza pierwsza klasa. Jesteś oficjalnie zaręczony, zatem, zgodnie  z najlepszymi tradycjami, jutro idziemy na wódkę. Ja mam dobry pretekst, żeby zerwać się ze smyczy, a ty dowiesz się, za czym zatęsknisz, szybciej niż myślisz.
Gaara z reguły albo od razu coś odrzucał, albo się zastanawiał. Drugi przypadek można było potraktować jako połowę sukcesu.
- Do którego lokalu?
Korobi zatoczył rękami półkoła w, jak sobie uświadomił, geście, którego nie powstydziłby się profesjonalny zaganiacz. Pośród rzeczy, z których po ślubie zrezygnował niemal całkowicie, a których do tej pory nie odżałował, był bar w oazie nieopodal wioski. Kelnerki podawały alkohol topless. Wódkę tam mieli przeciętną, piwo paskudne, ale nie grało to roli, bo przyjemność płynęła z wrażeń estetycznych, a nie smakowych. 
- A jakże, do najlepszego.
Gaara pokręcił odmownie głową. Korobi aż skręcił się wewnętrznie z rozczarowania, bo uważał, że skoro ma kolegę jeszcze-kawalera to legalna i uświęcona zwyczajem tradycja nakazuje się bawić. Choć dotykanie byłoby złamaniem małżeńskiej przysięgi, to jednak nikt nie zabraniał mu patrzeć. 
Wiedział jednak, kiedy nie ma co dyskutować, więc poddał się.
- Umowa stoi. Idziemy jutro na czystą wódę bez wkładki.
W końcu to dopiero wieczór numer jeden. Można się spodziewać, że Rada zastosuje ograną metodę kija i marchewki, więc Gaara będzie miał teraz nieprzyzwoicie dużo czasu. Pod nieobecność Tenten narzeczony może się bardzo nudzić.

Trzy dni wcześniej, wioska Piasku

Asu wstawała zawsze długo przed wschodem słońca - przestrzegała rytmu dnia, który dawał jej poczucie stabilizacji. Jak zwykle, zaczęła dzień od kąpieli i pielęgnacji włosów, a potem zaplotła warkocz, włożyła nieformalne kimono i poszła do jastrzębiarni blisko siedziby administracji. Najpierw karmiła ptaki, które były wykorzystywane do przenoszenia listów, i choć żyły na pustyni, miały tutaj punkt, do którego nauczono je co rano wracać. Dopiero potem szła zjeść śniadanie. 
Tym razem jej codzienną rutynę zaburzyła obecność Gaary, który, ubrany w karmazynowy płaszcz, a więc przed pójściem do biura w celu pełnienia urzędowych obowiązków, głaskał jastrzębia siedzącego mu na ramieniu. Odesłał go, kiedy ją zobaczył. Domyśliła się, że na nią czekał, i nietrudno było zgadnąć, dlaczego. 
Była przygotowana na to, że z czasem mogą wyjść na jaw niektóre niewygodne fakty. Miała opracowaną strategię na tę okoliczność. Ale jednak trochę się denerwowała, bo nie mogła stuprocentowo przewidzieć efektu.
Gaara przeszedł od razu do sedna.
- Przechwytywałaś moją korespondencję?
Takie bezpośrednie pytanie ograniczało jej możliwości, niejako wymuszało jednoznaczną odpowiedź. Sądziła, że jeśli w którymś momencie wypłynie ten temat, Gaara będzie mniej zasadniczy. Mniej przekonany do tego, że pierwsze podejrzenie jest słuszne. Ale zdawała sobie też sprawę, że jej wina jest oczywista, i że nie ma jak jej rozmyć. A kłamstwo to najgorsze możliwe wyjście.
Gdyby zaprzeczyła, Gaara by jej pewnie uwierzył, ale drążyłby temat, a wszystkie poszlaki prowadziły do niej. Nie znalazła nikogo, na kogo mogłaby to zrzucić. Jak na złość, pożyteczna idiotka Matsuri nie ma ręki do jastrzębi.
- Tak - przyznała.
- Dlaczego?
Tak naprawdę, sama nie potrafiła do końca odpowiedzieć na to pytanie. Na początku był to impuls. Gaara wysyłał wiadomości co tydzień przez wiele miesięcy, i kiedy tylko zorientowała się, że po wojnie wcale nie zamierza tego zmienić, wpadła w złość. Była świadkiem, jak Tenten na niego nakrzyczała, i myśl, że teraz miałby o nią zabiegać, jakby zrobił coś złego, budziła w niej sprzeciw. Nie było w tym sprawiedliwości.
Ale była też jeszcze jedna sprawa, przemyślana na chłodno. I o wiele bardziej zrozumiała dla Gaary.
- To zaszkodziłoby naszej sprawie - powiedziała spokojnie. - Rozpatrując logicznie. Co byś zrobił, gdyby w końcu odpisała? Udał się do niej? Sprowadził ją tutaj? Rozwścieczyłoby to Radę, i nie poparliby nas przeciwko mojemu ojcu. 
W rozmowie z Gaarą wielosłowie i długie tłumaczenia nie mają sensu. Więc nie podkreślała, że kiedy staruszek wciąż miał tu duże wpływy i nie wiadomo było, komu można ufać, a kto je mu z ręki, jego kunoichi nigdzie nie byłaby bezpieczna, gdyby go z nią powiązano. Zwłaszcza nie byłaby bezpieczna w Sunagakure, gdyby radni przymknęli oko na ten romans. Najbardziej prawdopodobne jednak było, że podziękowaliby Gaarze za lata służby i usunęli go ze stanowiska. Przez Tenten Najwyższy Kapłan mógłby zyskać zwolenników nawet wśród tych, którzy uważali go za łasego na władzę manipulanta. 
Gaara zrobiłby staremu prezent, gdyby akurat po wojnie się wydało. Gdyby nic nie zrobiła, wydałoby się na pewno, bo Tenten - co nie dziwne - rozsypała się emocjonalnie, a Gaara był tym przerażony. Właśnie dlatego musiała zastosować środki zaradcze i zatrzymać jego listy. Środki, które zastosowała wobec Tenten w końcu musiały przestać działać, a wtedy ona pewnie by odpowiedziała.
Miała jak najlepsze intencje. I bogów po swojej stronie, skoro się udało.
- Rozumiem, że zawiniłam. Popełniłam błąd. Kierowałam się dobrem społecznym, miej to na uwadze. Wtedy to było najlepsze wyjście, konieczne dla dobra wioski.
Wiele dałaby, żeby wiedzieć, co teraz myślał. Z jego twarzy nic nie dało się odczytać. A przecież musiał sobie zdawać sprawę, że wtedy ważyła się przyszłość i że to, czego pragnął prywatnie, było nie do pogodzenia z dobrem publicznym.
- Zamierzałaś mi kiedykolwiek powiedzieć, że Tenten nie dostała tych wiadomości?
Zaszachował ją tym pytaniem. To oczywiste, że gdyby zamierzała, powiedziałaby już dawno. 
Z drugiej strony, miała dobrą odpowiedź.
- Zrobiłam coś lepszego. Zachęciłam ją, żeby tu przybyła.
Bo przecież tak było. Zaprosiła Tenten do Suny, kiedy Kankuro biedny miotał się i nie wiedział, jak to ugryźć. Nie musiała się nad tym długo zastanawiać. Jak tylko zauważyła, do czego dąży Gaara, było oczywiste, że czas zmienić front: skoro wciąż mu zależy na Tenten, to ją dostanie.

8 komentarzy:

  1. Super, znowu zaczyna się rozkręcać. Nie mogę się doczekać jakie dalsze losy wymyśliłaś. Jestem w szoku z wplataniem Lee w zaręczyny 😁 dobrze że nie chciał zaprosić Guya haha. Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nic straconego, może obaj się wproszą i zacielenią jałowe piaski Suny :D

      Usuń
  2. Smutno mi się zrobiło po przeczytaniu tego rozdziału. :( Wiadomo, były momenty przy których nawet się uśmiechnęłam (ale nie za mocno, bo chyba padłabym z bólu), ale ogólnie… dość smutny obraz związku wyłonił się z przemyśleń Hanako i Korobiego.

    Hanako po części rozumiem, jeżeli weźmiemy pod uwagę prawo, chociaż… nie, nadal to jej nie usprawiedliwia. U nas zdrada też właściwie nie jest jakimś jednoznacznym powodem, żeby orzekać winę w sądzie. Wiesz, mam wrażenie, że oboje nie powinni brać ślubu. Skoro Hanako widzi swojego męża jedynie w roli drapieżnika, który raz wypuszczony z klatki, przerucha wszystko w zasięgu wzroku, to współczuję jej. Tak samo Korobi, tylko nie wiem czy u niego to kwestia przekonań, czy rzecz wtórna. Chyba wtórna, bo dopiero po małżeństwie pomyślał, że w związku najważniejsza jest kontrola, co Hanako z satysfakcją mu okazywała. A jego myśl, że kobieta wykorzystuje seks jako narzędzie… współczuję mu takiej żony. Naprawdę i z całego serca, bo jeżeli seks jest dla Hanako jedynie metodą manipulowania… zgorzkniała i cyniczna z niej osoba. Nie lubię jej.

    Za nic nie chciałabym tkwić w tak dziwnej i toksycznej relacji. Na szczęście między nimi (jakimś cudem nadal) jest uczucie i ich historia nie jest tragiczną, ale… moim zdaniem są na równi pochyłej, czego, mam nadzieję, nie zdążymy poznać w tym ff.

    Mam zbyt paskudne samopoczucie, żeby rozpisywać się na temat Asu, ale zaznaczę: lubię ją coraz mniej. Właściwie w ogóle. Właściwie, to mogłaby już z łaski swojej umrzeć. Może kiedy nie będę skręcała się z bólu, inaczej na nią spojrzę, ale na tę chwilę wolałabym, żeby zniknęła z życia Gaary. ^^

    O gołąbeczkach nic nie napiszę, bo dzisiaj po prostu nie potrafię napisać nic pozytywnego. xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Ileż ja się zbierałam do przeczytania tego rozdziału! Cierpię ostatnio na chroniczny brak czasu.:( Tu przeczytam akapit w metrze, w drodze z jednej pracy do drugiej, to kolejnego uszczknę na przerwie od roboty i zaraz znowu brak czasu. :( A już te pierwsze akapity tak wciągają, że nieznajomość dalszego ciągu nie daje mi spać po nocach. Tak więc dziś, środek nocy, a ja w końcu doczytałam i... mam bardzo mieszane uczucia.

    Oczywiście nie co do całości, bo ta - jak zawsze zresztą - była genialna, a Twój warsztat powala na kolana. Nic tylko bić pokłony. I po raz kolejny muszę się pozachwycać nad tym, jak świetnie potrafisz przekazywać emocje, myśli, odczucia postaci, nawet nie pisząc w ich perspektywie. Ale po kolei:

    Jak już kiedyś wspominałam - uwielbiam w tym opowiadaniu sceny posiłków. Czy były to kawiarniane plotki i potyczki, nastrojowe sączenie wina, czy właśnie takie kolacje jak tutaj. Jakoś... ma to wszystko taki unikalny klimat i od razu tworzy w mojej głowie wizję Suny jako miejsca realistycznego, o niesamowicie ciekawej kulturze i moralności mieszkańców.

    Dotknęły mnie mocno myśli Korobiego, w ogóle całość tego małżeństwa. Dobre jest to, że oboje z Hanako mają swoje poglądy, ale jakoś... Ciężko mi się o tym czytało. Być może dlatego, że sama usilnie doszukuję się zła wcielonego w instytucji małżeństwa, a wizja tej relacji tylko pogłębiła moje przekonania, z czego (o dziwo) nie jestem zadowolona. Tylko Ty potrafisz wywołać u mnie tak sprzeczne emocje. :p Uczucie jest chyba w takich relacjach najważniejsze, ale gdy konieczna do jego podtrzymania jest stała kontrola... moim zdaniem to znak, że coś jest nie tak.

    A ta Asu... aj. Mała wtopa, ale ja w nią dalej wierzę. No, może nie tyle wierzę, co po prostu nie życzę jej źle. W sumie to chciałabym, żeby i dla niej jakoś się wszystko poukładało, bo widocznie zaczyna tracić grunt pod stopami. I sprawa z listami wreszcie oficjalnie wyjaśniona. Coś takiego. Gaara ślący tęskne listy do wybranki serca - piękna wizja. ^^

    Ja liczę na to, że Lee będzie obecny na weselu i da sunijskiej społeczności piękny pokaz pijanej pięści. To byłoby przezabawne. I nie wiem, naprawdę nie wiem dlaczego, ale czuję, że pod nieobecność Tenten coś się stanie w tej nieszczęsnej Sunie... Wyczuwam intrygę i już nie mogę się doczekać tego, co będzie dalej. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten rozdział wyszedł bardziej negatywny niż sądziłam. Ale to mnie motywuje do przywrócenia równowagi we wszechświecie, następny rozdział będzie polukrowany, jeśli czytać go przy kawie to bez cukru :P Współczuję Ci takiegl trybu życia, chyba by mnie coś trafiło. Mam nadzieję że dzisiaj wolne :D

      Usuń
    2. Przeczytałam, że następny rozdział będzie cukierkowy. Nie mogę się doczekać! :D Jakoś lukier w Twoim wypadku nie sprawia, że czuję przesyt, a raczej chcę więcej. ^^

      Usuń
    3. Twój rozdział jest pozytywny, nie mogę być gorsza :D Nie mam na razie dostępu do kompa żeby napisać godny komentarz, ale po przeczytaniu Gosposi jestem jednocześnie nastrojona pozytywnie i zawstydzona, że u mnie taki mrok :P

      Usuń
    4. Cieszę się, że pozytywnie Cię nastroiłam. ^^ Bez przesady, nie ma tu mroku, tylko (w mojej ocenie) wyłania się tu dość przygnębiająca wizja związków. ;)

      Usuń